Opinia 1
Gdy jakiś czas temu razem z Marcinem mieliśmy niekłamaną przyjemność obcowania z nieco niższym w hierarchii cennikowej modelem Rhapsody 80 dzisiaj prezentowanej marki, nie sądziliśmy, że doczekamy się jej monstrualnego, bo mierzącego niemalże 150 centymetrów i ważącego w opakowaniu transportowym ponad 110 kilogramów sztuka flagowca. Oczywistą sprawą jest jednak fakt naszego wówczas nieśmiałego planowania gościny dzisiejszych paczek. I gdy naszą królową rzek do Bałtyku upłynęło już wystarczająco dużo wody, nieprzewidywalny w swych działaniach los spełnił nasze oczekiwania. Tak więc zapraszam wszystkich na spotkanie ze znaną wielu audiofilom litewską manufakturą AudioSolutions i jej topowymi kolumnami Vantage, których dystrybucję prowadzi trójmiejski Premium Sound.
Model Vantage już w skrzyniach transportowych przyprawia o ciarki na plecach nawet najbardziej zaprawionego w bojach z High Endem recenzenta. Mierzące niewiele poniżej dwóch metrów prostopadłościany ustawione w pionie zajmują całą paletę i taka paczka waży bagatela 225 kilogramów. Ludzie, to jest już szaleństwo, ale chcieliśmy ekstremum jakości w każdym aspekcie, to prawdę mówiąc na własne życzenie teraz mamy. Na szczęście już za drugim podejściem, pierwsze po spakowaniu niewiele lżejszych Bowesów 802 D3 skończyło się logistyczną klapą, jakimś cudem udało nam się rozpakować i wtargać gości do pokoju, gdzie mogły pokazać się w pełnej krasie. A zapewniam, że warte są każdego wysiłku choćby za sam wygląd, gdyż ich wykończenie jest wariacją lakieru metalicznego i skóry. Po prostu szał designerski, jak na Top marki przystało. A jak się prezentują? Przybyły model idąc za mniejszymi odmianami jest konstrukcją pochyloną ku tyłowi. Na przedniej, wykończonej czarną skórą ściance znajdziemy dwa głośniki niskotonowe, jeden średniotonowiec i tweeter. Ale to nie wszystkie dostępne dla potencjalnego użytkownika przetworniki, gdyż w podstawie znajdziemy jeszcze bijący w podłogę woofer, co w sumie daje nam konstrukcję czterodrożną z możliwością połączenia w tri-ampingu. Patrząc na kolumny z profilu, boczne powierzchnie płynnym łukiem schodzą się ku zdecydowanie węższemu tyłowi. Tam zaś znajdziemy baterię realizowanych za pomocą dostarczonych w komplecie zworek możliwości konfiguracyjnych, wspomniany potrójny zestaw terminali głośnikowych i cztery otwory bas-releksu. Przywołana boczna ścianka celując w wyrafinowanie smaku potencjalnego klienta nie jest zwykłą monotonną płaszczyzną, tylko tworzy coś na kształt przenikających się brył w brązowo czarnej wariacji kolorystycznej. Całość konstrukcji dla zapewnienia bezpieczeństwa i umożliwienia oddechu pracującemu pod spodem wooferowi postawiono na korelujących z przekrojem poprzecznym wyposażonych w kolce (dwa dłuższe wkręcamy z przodu i jeden krótszy z tyłu) podstawach. Zbliżając się do końca akapitu wizualizacyjnego, jestem w stanie podnieść teorię, że gdy na opisywane paczki spojrzymy nieco z boku i puszczając przy tym wodzę fantazji, bez najmniejszych problemów zobaczymy dwa stojące po obu stronach naszego sprzętu żagle. Przyznam się szczerze, gdy podczas procesu rozpakowywania nie czułem żadnych pozytywnych feromonów do rzeczonych konstrukcji naszych wschodnich sąsiadów, tak po ustawieniu ich na docelowym miejscu sprawy diametralnie uległy zmianie, gdyż mimo swoich gabarytów, dzięki przywołanym skojarzeniom mają w sobie coś magicznego. Przynajmniej ja tak to odbieram.
Pewnie niewielu zaskoczę, ale proces odsłuchowy naszych Vantage poprzedzony został typowym audiofilskim działaniem, czyli unikaniem instrukcji obsługi, która notabene męczyła mnie samymi wykresami. Idąc utartym szlakiem starego wyjadacza, po kilku minutach studiowania insertu papierowego najnormalniej w świecie dałem sobie spokój z głębszymi przemyśleniami i najzwyczajniej w świecie zerżnąłem podstawowe ustawienia zwór z fotografii internetowej. Takie podejście wbrew pozorom ma swoje dobre strony, gdyż z jednej przyspiesza moment odpalenia całości, a z drugiej pozwala uniknąć zgubnej w skutkach pomyłki konfiguracyjnej. Ok. kolumny zagrały od pierwszego strzału, kilka płyt rozgrzewki, docelowe połączenia testowe zworek i zaczynamy zabawę w opiniowanie.
Zanim rozpocznę pogadankę, zdradzę, że kolumny AudioSolutions miały szczęście, albo nieszczęście, zastąpić potentata w tej działce audio, jakim jest marka Bowers & Wilkins z modelem 802 D3. I aby nie trzymać Was zbyt długo w niepewności powiem, że gdybym był zmuszony wybierać pomiędzy tymi brandami i zastępującymi się modelami bez patrzenia na koszty, miałbym niezły orzech do zgryzienia. Ale jaki, musicie sami wywnioskować z dalszej części mego tekstu.
Pierwsze, co uderzyło mnie po przejściu z posiadanych ISIS-ów T&F na Vantage AS, to zniknięcie nalotu papieru z dźwięku, co z racji zastosowania innych głośników było całkowicie usprawiedliwione. Ale to nie jedyny różniący obie konstrukcje aspekt, gdyż mimo solidnego obdarowania konstrukcji wspomaganymi sub-wooferem przetwornikami basowymi, owe najniższe pasmo prezentowane było diametralnie inaczej. Nie, nie odbierałem tego jako zła w czystej postaci, tylko jako trochę inne podejście do oddania wolumenu tej częstotliwości. Jeden duży basowiec zawsze, oczywiście dobrze zaaplikowany, wypadnie lepiej, niż kilka przetworników mających w sumie podobną powierzchnię membran. Jednak wiadomo, wszytko jest kwestią rozwiązań technicznych i związanych z tym kompromisów konstrukcyjnych. Oczywiście proszę nie odbierać tego przytyku in minus, tylko coś na kształt mojego luźnego spostrzeżenia w zakresie odbioru generowanych przez Litwinów fal akustycznych w kontekście Austriaków. Ale to są tylko wynikające z budowy różnice, które przy palecie oferowanych zalet dla wielu słuchaczy mogą całkowicie stracić na ważności. A jakie to zalety? Nareszcie koniec tych wynurzeń technicznych, gdyż dotarłem do clou programu zatytułowanego Vantage, czyli opisu jakości dźwięku, notabene dobrze wpisującego się w mój punkt ciężaru, barwy i swobody grania. To oczywiście dzięki bogatej ofercie konfiguracyjnej zawsze powinno być bardzo łatwe do uzyskania, jednak jeśli jakaś konstrukcja narzuci swój mocno kreślący manierę sznyt generowania fal dźwiękowych, jakiekolwiek próby ostatecznego dostrajania ich do swoich potrzeb mogą być walką z wiatrakami. Tutaj podobny problem nie występuje. Idąc tropem barwy, dostajemy fantastycznie wypełnione środkowe pasmo z bardzo dobrym podparciem od strony basu i świeżością górnych rejestrów. Co ciekawe, gdy ostatnio testowane Bowersy mile mnie zaskakując były bardzo kulturalne i gładkie, to w zakresie odbioru muzyki wokalnej brakowało mi nieco ciepła. Nie gładkości, gdyż ta była fantastyczna, tylko pierwiastka intymności ludzkiego głosu, który oferują dzisiejsze AS. Również bas w obu konstrukcjach jawił się nieco inaczej, gdyż Anglicy przy pełnej kontroli proponowali nam bardzo krótkie, nie pozwalające sobie na najmniejszą utratę szybkości impulsy, a Litwini dążąc do pokazania swej muzykalności, kiedy potrzeba pozwalali sobie na małe co nieco z podkolorowaniem i pogrubieniem, co w sumie bardzo lubię i nikt mnie nie zmusi do innego zdania. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że taki obrót sprawy podczas procesu testowego faworyzował ulubioną przeze mnie muzykę dawną, ale bez najmniejszych problemów wpisywał się w kolorystykę nawet uważanego za zimny ECM-owskiego jazzu. Czy to John Potter z utworami Monteverdiego, czy Tomasz Stańko ze swoją przeszywającą, jakże ważną dla nastroju jego utworów ciszę trąbką, wszystko zdawało się przemawiać za produktem Audio Solution. Co więcej, często niestrawna dla mnie elektronika i mocne uderzenie również były ukontentowane takim obrotem sprawy. I pewnie mógłbym tak pławić się w samych superlatywach, gdybyśmy nie doszli do etapu budowania sceny muzycznej, z jej walorami głębokości, szerokości i projekcji 3D. Tutaj zawczasu uspokajam, gdyż te parametry podobnie do samej specyfiki muzykalności w AS były bardzo mocno wyśrubowane, jednak jak wspomniałem na wstępie, zmiana warty z wyspiarzy na kraj nadbałtycki wyraźnie pokazywała różnice obu konstrukcji, co sprawiało, że wybór pomiędzy nimi nie byłby taki łatwy. O co chodzi? Gdy prześledzicie moje wynurzenia z testu 802–ek, z pewnością zwrócicie uwagę na fakt umiejętności znikania niczym rasowe monitory studyjne potomków niegdyś produkowanych angielskich ślimaków. Precyzja lokalizacji w trzech wymiarach była wręcz fenomenalna, a przecież to są wielkie podłogówki. Z kolumnami Vantage sprawa ma się nieco inaczej. Jest bardzo dobrze, ale ta chwalona przeze mnie muzykalność niesie ze sobą lekkie uśrednienie zarysu źródeł pozornych, co skutkuje oddaniem palmy pierwszeństwa Anglikom. Jednak tak jak napisałem, wybór pomiędzy obiema przywołanymi konstrukcjami z pewnością nie byłby łatwy, a mój repertuar muzyczny preferowałby raczej produkt ze wschodu Europy. Niestety do pełnej weryfikacji należałoby pobawić się w kabelkologię, co znając nieobliczalność nawet karkołomnych połączeń, mogłoby znacznie zrównać obu zawodników w wielu spornych punktach. Niemniej jednak, co by nie pisać, jeśli jesteśmy porównywani do takiego potentata, należałoby uznać to za akt pewnego rodzaju sukcesu, nawet w momencie lekkiego kręcenia nosem przez skażonego przecież swoim sposobem odbioru muzyki recenzenta. Przyznam się szczerze, to były fantastyczne trzy tygodnie na saksach na Litwie. Co ważne, w najmniejszym stopniu nie żałuję włożonego w rozpakowanie i potem spakowanie wizytujących moje progi konstrukcji wysiłku, gdyż kroczyły blisko obranej przeze mnie drogi przez muzykę, a to nieczęsto się zdarza.
Nie wiem, czy odbierzecie to jako rekomendację, ale gdy nadszedł moment rozstania z kolumnami AudioSolutions – przypominam, że to spędziliśmy razem kilka tygodni, nie wiedziałem, jak ten czas wpłynie na moje postrzeganie referencyjnych Trenner & Friedl. Powiem więcej, przez cały czas po rozstaniu zastanawiałem się, na co postawiłbym podczas wyboru w konfrontacji Vantage z 802 D3. Na szczęście moim obowiązkiem, a raczej przyjemnością było tylko posłuchanie i napisanie kilku strof w miarę zrozumiałego tekstu, co wydaje mi się wyszło strawnie. Puentując dzisiejsze spotkanie przypomnę o walorach muzykalności dzisiejszych gości, ich bardzo rozbudowanej konfiguracyjności i nietuzinkowym wyglądzie, który teoretycznie jest najmniej szanowanym przez melomanów aspektem, ale w życiowym starciu z naszymi drugimi połówkami może mieć jednak zasadnicze znaczenie. Czy kolumny Vantage są dla każdego? Z pewnością nie, gdyż jeszcze się taki nie urodził co by …. Jednakże, jeśli macie w sobie nutkę romantyzmu, lub co gorsza Wasz system woła o zastrzyk kulturalnego, a przy tym wyrafinowanego grania, nie powinniście zwlekać, tylko sprawić sobie radość weryfikacji przed-zakupowej Litwinów, a może okazać się to strzałem w ukryty gdzieś głęboko w duszy punkt „G”.
Jacek Pazio
Opinia 2
Im bliżej końca roku, tym większą ochotę na prezentację swoich flagowych konstrukcji można zaobserwować również na rynku audio. Oczywiście nie chodzi o wprowadzanie elektryzujących nowości i prób rewolucji mających na celu zachwianiem ustalonym do tej pory porządkiem rzeczy, bo na tego typu działania trzeba będzie jeszcze chwilkę, czyli do styczniowego CES-a poczekać, lecz o działania przypominające wszem i wobec o tym, co w danym momencie mamy najlepszego. Dlatego też już od połowy października byliśmy wielce kontenci mogąc pławić się w takich audiofilskich specjałach, jak Bowers & Wilkins 802 D3, czy Avantgarde Acoustic Trio. Jednak warto tez pamiętać, że za tego typu rozkoszami stoja prawie zawsze krew, pot i łzy związane z zagadnieniami natury logistycznej. Nie chciałbym w tym momencie siać defetyzmu i wyjść na marudę, ale powoli dochodzę do przekonania, że wszelakiej maści dolegliwości kostno – mięśniowe o jakich słyszy się w branży warto byłoby wpisać do rejestru chorób zawodowych osób związanych z Hi-Fi i High-Endem. Nad wyraz namacalnym dowodem potwierdzającą powyższa tezę był fakt pojawienia się przed naszą redakcją kuriera z blisko … ćwierćtonową przesyłką. Tak, tak to nie żart. Paleta wraz z przykręconymi do niej trumnopodobnymi skrzyniami ważyła sporo ponad 200 kg i inaczej, aniżeli za pomocą tzw. paleciaka ruszyć jej nie było sposobu.
Później nie było łatwiej, gdyż wykonane z grubych płyt OSB skrzynie skręcono przy użyciu kilkudziesięciu blachowkrętów a bez całkowitego demontażu tychże pancernych „skorupek” wyłuskanie ich drogocennej zawartości okazało się niewykonalne. Całe szczęście koniec końców będące bohaterami niniejszego testu litewskie kolumny AudioSolutions Vantage całe i zdrowe wylądowały w naszym salonie odsłuchowym.
Vantage, pomimo dość akceptowalnej wagi (netto!), onieśmielają zarówno swoimi gabarytami, jak i szatą wzorniczą. Mierząc, z przykręconym cokołem, blisko półtora metra zapuszczają się na ponad siedemdziesiąt centymetrów w tył, przez co ustawione w standardowej, czyli 20 – 30 metrowej kubaturze mogą wręcz przytłaczać i dominować nad pozostałymi elementami wystroju. Zdając sobie z tego sprawę ich konstruktor – Gediminas Gaidelis postanowił odpowiednio dopracować ich design oferując potencjalnemu nabywcy niezwykle atrakcyjna, delikatnie odchyloną ku tyłowi mieszankę rdzawozłotego metalizowanego lakieru i szlachetnej skóry. Oczywiście kolorystyka jest praktycznie dowolna, więc już podczas wstępnych przymiarek można popuścić wodze fantazji. Ponadto, by uzyskać efekt optycznej lekkości ścianki boczne nie tylko delikatnie zbiegają się ku tyłowi, lecz zostały dodatkowo podcięte, by tym sposobem dać miejsce wyłaniającym się spod nich skórzanym „skrzelom”. Również ściany górne nie są standardowymi płaskimi powierzchniami, lecz delikatnie unoszą się ku górze nadając całości dynamizmu i smukłości.
Przy takich gabarytach nie dziwi zastosowanie wewnętrznego szkieletu usztywniającego i dwuwarstwowych, wykonanych ze sklejki 42 cm ścian bocznych.
Na pierwszy rzut oka można uznać, że flagowe AudioSolutions są konstrukcjami trójdrożnymi, lecz tak nie jest, gdyż dopiero, na co dzień niewidoczny – zamontowany na spodzie kolumny, 26cm aluminiowy woofer odpowiada za reprodukcję najniższych składowych. Pozostałe pasmo słyszalne obsługują za to idąc od dołu zarówno obudowy, jak i częstotliwości: para 18 cm Revelatorów SPC Scan-Speaka, egzotyczny – wykonany z egipskiego papirusu średniotonowiec SB Acoustics SATORI i ultrapłaski, jeśli chodzi o charakterystykę, jedwabny wysokotonowiec AirCirc6.
Ściana tylna może wprowadzić niczego niespodziewającego się złotouchego w lekką konsternację, gdyż o ile cztery wyloty bass reflex nie są aż tak unikalne a i potrójne terminale głośnikowe od czasu do czasu można spotkać, to prawdę powiedziawszy z czterosekcyjną „centralką telefoniczną” spotykam się po raz pierwszy. Zanim jednak uda nam się zamówić międzymiastową lepiej na spokojnie usiąść z dużą kawą i zagłębić się w lekturę szczegółowej instrukcji obsługi a następnie zasiąść przed ekranem komputera by podejrzeć jakie nastawy wybierał sam producent podczas prowadzonych przez siebie, bądź z pomocą wyszkolonych dystrybutorów na całym świecie. Może to i droga na skróty, ale uważaliśmy, że lepiej za punkt wyjścia wybrać kombinacje sugerowane i stosowane przez zdecydowanie lepiej obeznane z tytułowymi konstrukcjami osoby a dopiero potem wprowadzać dopasowujące charakterystykę do naszych oczekiwań i zastanych warunków korekty.
O ile niedawno testowane przez nas Bowersy spokojnie można porównać do piekielnie mocnego a przy tym zwrotnego Aston Martina V12 Vantage S, to nomen omen AudioSolutions Vantage (zbieżność nazw prawdopodobnie nieprzypadkowa) swojego genetycznego bliźniaka powinny szukać wśród … wykonywanych na zamówienie oszałamiająco wyposażonych, przerabianych na ociekające luksusem jeżdżące apartamenty, autokarów. Piszę to na samym wstępie części poświęconej brzmieniu, żeby niejako zagrać w otwarte karty. Po prostu uważam, że nie ma sensu zaklinać rzeczywistości i próbować udowadniać, ze wszystkie kolumny na poziomie 100 -200 tys. PLN-ów grają tak samo i wpasowują się w każde gusta, bo tak nie jest. Podobną sytuacje mamy przecież na rynku motoryzacyjnym. Jeśli poszukujemy adrenaliny otulonej ekskluzywnością decydujemy się na wspomnianego Vantage S, Mercedesa-AMG GT, bądź w wersji ekstremalnej, już bez bizantyjskiego przepychu Nissana MY15 GT-R. Za to gdy priorytetem jest komfort i całkowita izolacja od otoczenia to swój wzrok powinniśmy skierować raczej ku rozciągniętym Lincolnom, Mercedesom S 600L a jeśli tylko mamy odpowiednią fantazję to zawsze można skusić się na Rolls Royce’a Ghost, Bentleya Mulsanne Speed, czy nawet zbudowanej od podstaw autostradowej „salonki”.
Dlatego też zgodnie z powyższą, mam nadzieję niezbyt zagmatwaną wykładnią, brzmienie litewskich smoków można spokojnie określić jako adekwatne do ich aparycji i w pełni korespondujące z ich ekskluzywnym designem. Jest elegancko, dostojnie, ale daleko od ospałości. Zarówno „Aventine” Agnes Obel, jak i zdecydowanie mocniej osadzone w niskich rejestrach „Seven Days” Dadawy czarowały nie tylko zwiewnością sopranów, ale również zwartą i zróżnicowaną podstawą basową.
W przypadku wielodrożnych, wielogłośnikowych konstrukcji zawsze zachodzi obawa braku homogeniczności, spójności w całym reprodukowanym paśmie. W końcu „zszycie” trzech, czy jak w przypadku Vantage pięciu driverów tak, żeby owego zszycia nie było słychać to wcale nie taka prostą sprawa. Całe szczęście Gediminas Gaidelis wie co robi i pomimo na prawdę najszczerszych chęci przyłapana AudioSolutions na nawet drobnym potknięciu przez ponad dwa tygodnie odsłuchów nic takiego nie odnotowaliśmy. Przynajmniej jeśli chodzi o homogeniczność. Jednak nieco inaczej przedstawiają się sprawy z oddaniem głębi i prezentacją przestrzeni w partiach chóralnych na „Already Song” w Dadawie. Tam gdzie 802-ki Bowersa były w stanie stworzyć niezwykle sugestywną iluzję nie tyle głębi, co otchłani na skraju której stoją wokaliści to litewskie kolumny skupiły się na doświetlaniu bursztynową poświatą pierwszych planów i troskliwym „otulaniem” słuchacza mięsistym kocem doznań. Jeśli zaś chodzi o najniższe składowe, to dopiero na „Dwójce” Masady kontrabas został lekko pogrubiony i ujednolicony w stosunku do tego, co dane nam było usłyszeć z niemalże równolegle testowanymi Bowersami. Za to dęciaki i blachy czarowały świetną komunikatywnością przy jednoczesnym braku tak irytującej ofensywności.
Przesiadka na dzieloną amplifikację Abyssa sprawiła, że dźwięk zyskał na witalności i motoryce. Utwardzeniu poddany został bas, co automatycznie dało lepszy wgląd w wydarzenia rozgrywające się właśnie w dole pasma. Lekko obłe i niezdefiniowane muzyczne plamy zostały ujęte w precyzyjniej nakreślone kontury a lekko impresjonistyczne naleciałości zaczęły układać się w wyraźną całość. Również średnica i góra poddane zostały lekkiemu treningowi mającemu na celu przywrócenie im młodzieńczej witalności.
Z czysto recenzenckiego obowiązku muszę jednak wspomnieć o pewnych drobiazgach mogących na tym poziomie cenowym wydawać się dość krytycznymi w trakcie poszukiwań wymarzonych konstrukcji. Chodzi mianowicie o timing i motorykę, czyli zdolność nadążania najniższego basu za resztą pasma. W przypadku Vantage jest to zagadnienie o tyle istotne, że 4/5 składu przetworników gra nam prosto w twarz a jedynie obsługujący najniższe składowe woofer za przeproszeniem dmucha w dywan. I tu pojawia się spore pole do popisu i ewentualnego modelowania efektu finalnego. W OPOSie mamy dość mięsistą wykładzinę a ustawione raz flagowe AudioSolutions niespecjalnie zachęcały do dalszych eksperymentów i co i rusz podkładania pod nie kilkudziesięciokilogramowych katafalków. Jednak jeśli mają Państwo zaprzyjaźnioną ekipę przeprowadzkową, bądź paku znajomych z pobliskiej siłowni nic nie stoi na przeszkodzie aby empirycznie sprawdzić, czy usadowienie Vantage na granitowej, bądź wykonanej z wielowarstwowej sklejki platformach nie przypadnie Wam do gustu.
Jednak ad rem. O ile na cywilizowanych gatunkach muzycznych, tak jak już z resztą zdążyłem napisać nie miałem zbyt dużo krytycznych uwag, to wkraczając w obszar hard’n’heavy już tak bajkowo nie było. Co prawda nie powiem, żebym jakoś specjalnie pastwił się nad Litwinami, bo jakby nie patrzeć od „House of Gold & Bones Part 1” Stone Sour jest naprawdę sporo mocniejszych albumów, ale już tutaj słychać było lekką zadyszkę i spowolnienie tempa. Oczywiście bez problemu można tego typu „anomalie” wykluczyć w zarodku aplikując sekcji basowej ultrawydajną D-klasową amplifikację, lecz po pierwsze nie każdy przepada za dzieleniem pasma pomiędzy różne wzmacniacze a po drugie używanie np. niezależnie jak elegancko opakowanych Ice-Powerów na tych pułapach cenowych nie wydaje się zbyt odpowiednie. Nadmienię jeszcze tylko, że jest to wyłącznie moje prywatne zdanie i wcale nie trzeba brać go pod uwagę.
Podobnie było na „A Map of All Our Failures” My Dying Bride, gdzie kluczową dla czytelności przekazu jest selektywność i klarowność wszystkiego, co dzieje się poniżej pasma zajętego przez wokale. Tym razem jednak całość wypadła zbyt przytłaczająco. Gitarowe riffy i szaleńcze partie perkusji zbyt mocno nachodziły na siebie ograniczając tym samym przestrzeń rozgrywających się na scenie zdarzeń.
Zdaję sobie jednak sprawę, że osób pragnących smagać swe narządy słuchu potępieńczymi jękami i kakofoniczną ścianą dźwięku nie jest zbyt dużo a już wśród miłośników High-Endu mogących pozwolić sobie na tytułowe kolumny ich odsetek widać chyba tylko pod mikroskopem. Dlatego też prosiłbym o potraktowanie powyższych dywagacji w ramach ciekawostki przyrodniczej.
Blisko trzytygodniowe odsłuchy niepostrzeżenie minęły nie wiadomo jak i kiedy. Trzeba było zatem znów zakasać rękawy i z powrotem ulokować litewskie kolosy w dedykowanych im sarkofagach. Pomijając aspekt czysto logistyczny z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że kontakt z AudioSolutions Vantage będę wspominał miło a pewne aspekty ich brzmienia z pewnością staną się punktem odniesienia dla podobnie wycenionej konkurencji. Nie twierdze jednak, że są to kolumny uniwersalne i mogące wpaść w ucho przysłowiowemu „każdemu”, gdyż mają one swoje określone wymagania i upodobania związane zarówno z amplifikacja, jak i repertuarem przez siebie reprodukowanym. Dlatego też jeśli tylko zaintrygował Państwa ich wygląd i jest szansa na wygospodarowanie jakiś drobnych 30 – 40 metrów by je należycie ustawić to zaproście je do swojego domu, nakarmcie możliwie energetyczną strawą (im wyższa moc i im wyższy damping factor tym lepiej) i dajcie się im oczarować.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Premium Sound
Cena: 129 900 PLN / para
Dane techniczne:
Czułość: 92 dB
Moc ciągła: 300W RMS
Impedancja (nominalna): 4 Ω
Częstotliwość podziału: 50 Hz, 200 Hz, 10 000 Hz
Pasmo przenoszenia (środowisko w pokoju): 21 – 30 000 Hz
Zastosowane przetworniki: 1 x 26cm aluminium woofer, 2 x głośniki basowe 18cm SPC, 1 x 17cm Egipski papirus średniotonowy, 1 x 2.5cm jedwabna kopułka
Wymiary bez cokołu (WxSxG): ~ 1 434 x 347 x 564 mm
Wymiary z cokołem (WxSxG): ~ 1 490 x 481 x 764 mm
Waga: 70 kg szt.
Kolory: Czerwony, żółty, czarny, szary, grafit lub każdy inny kolor. Dostępny jest prawie każdy kolor. Piano wysoki połysk Xirallic® lub lakier satynowy
System wykorzystywany w teście:
– dzielony odtwarzacz Cd: Reimyo CDT – 777 + Reimyo DAP – 999 EX
– przedwzmacniacz: Reimyo CAT – 777 MK II, Abyssound ASP-1000
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777, Abyssound ASX-2000
Kolumny: TRENNER & FRIEDL “ISIS”
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, X-DC SM Milion Maestro
Kable głośnikowe: Harmonix HS 101-EXQ (sekcja średnio-wysokotonowa), Harmonix HS 101-SLC (sekcja niskotonowa)
IC RCA: Hiriji „Milion”
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints „ULTRA SS”,.”ULTRA MINI”
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA