Opinia 1
Mogłoby się wydawać, iż ponad dwudziestoletnia historia Audio (od niedawna również) Video Show dla organizatorów tegoż jakże wyczekiwanego przez nieprzebrane rzesze (nie tylko rodzimych) audiofilów powinna być okazją do zebrania pokaźnego pakietu doświadczeń i tym samym wyciągania wniosków z ewentualnych, przydarzających się przy tego typu imprezach potknięć. Pozory jednak mylą a i z logiką niestety nie wszystkim po drodze, chyba, że potworne zamieszanie z identyfikatorami prasowymi, wysoce nieskuteczny przepływ informacji pomiędzy ww. organizatorem a wynajętą agencja PR-ową, plus poważne zaburzenia w kursowaniu autobusów wystawowych mają stać się znakiem rozpoznawczym AVS. Doprawdy trudno mi ów totalny chaos zrozumieć, tym bardziej, że jeszcze przeddzień godziny zero, czyli momentu rozpoczęcia wydawania kluczy wystawcom i identyfikatorów prasowych wszystko wydawało się wyglądać zapięte na ostatni guzik. Tym bardziej, że przesunięcie terminu wystawy na tydzień po wszelakiej maści demonstracjach związanych z obchodami 11 listopada dawało taką nadzieję. O ile jednak do traktowania takich jak my bajkopisarzy jako zła koniecznego zdążyliśmy się już przyzwyczaić, to dość trudno było mi wytłumaczyć stojącej w sobotnie popołudnie pod Stadionem Narodowym pokaźnej gromadce dość wyraźnie przemarzniętych zagranicznych producentów, że choć busy miały kursować co dwadzieścia minut, pomijam wywieszki o 30 min. interwałach, to po godzinie bezskutecznego ich wyczekiwania zdecydowanie rozsądniejszym rozwiązaniem będzie … skorzystanie z konwencjonalnych środków komunikacji miejskiej. Mniejsza jednak z tym, gdyż pewnie i tak ochom i achom nie będzie końca a i samozachwyt będzie dość powszechnym stanem świadomości. Mówi się jednak trudno i wypada miec tylko nadzieję, że tym razem powyższe zgrzyty nie wejdą do stałego repertuaru serwowanych przez Organizatorów atrakcji.
Uczciwie trzeba jednak przyznać, że AVS zauważalnie zyskuje na randze, odsetek zagranicznych żurnalistów wzrasta a sami wystawcy dwoją się i troją, by sprostać oczekiwaniom nieprzebranych tłumów spragnionych adiofilskich doznań melomanów. Świadczą o tym nie tylko przygotowywane przez nich światowe premiery, jak i atrakcje w postaci niezobowiązujących spotkań z osobami stojącymi za konkretnymi urządzeniami i markami, oraz coraz bardziej popularne, wzorowane na monachijskich śniadania prasowe, czy zamknięte, zapewniające znacząco wyższy komfort biletowane, bądź odbywające się wg. ściśle określonego harmonogramu odsłuchy. Tego typu działania ułatwiają planowanie marszruty i zarazem uświadamiają, że nawet rozszerzone z dwóch do trzech dni wystawowych Audio Video Show jest zbyt krótkie by być wszędzie i wszystko zobaczyć/posłuchać. Dlatego też przechodząc do meritum, czyli już do właściwej relacji wzorem minionych lat postanowiliśmy podzielić ją na kilka części, by sukcesywnie, wraz z postępem prac nad nader bogatym materiałem zdjęciowym móc dzielić się nim z Czytelnikami. Na pierwszy ogień wzięliśmy więc najmniejszy i zarazem najspokojniejszy przystanek na wystawowej mapie listopadowego show, czyli Golden Tulip, który całkiem wdzięcznie sprawdza się w roli ostoi High-Endu., czyli następcy Hotelu Bristol.
Już od progu, czyli od stanowisk usytuowanych niemalże vis a vis schodów złaknionych audiofilskich doznań witał przekrój oferty Staxa, czyli jedynego, bądź jednego z niewielu uciekinierów ze strefy słuchawkowej zlokalizowanej na Stadionie Narodowym. O dziwo w tym szaleństwie jest metoda, bowiem w Tulipie nie dość, że było zdecydowanie ciszej niż na stadionowym openspejsie, to i konkurencji w zasięgu oka i wzroku nie było nawet na lekarstwo.
Grobel Audio– tutaj nigdy nie było i mam taką cichą nadzieję, że nigdy nie będzie żadnej, brzydko mówiąc wtopy, no bo i jak mogłaby się zdarzyć, gdy ma się takie portfoliosh. Idąc zgodnie z kierunkiem przepływu sygnałów na samym szczycie pysznił się majestatyczny gramofon DaVinciAudio Labs AAS Gabriel uzbrojony w ramię Virtu i wkładkę DaVinciAudio Labs Gradenzza MC, skromnie schowany z boku przycupnął przedwzmacniacz gramofonowy Thöress Phono Equalizer. Terz kolej na wzmocnienie liniowe a tutaj od niepamiętnych czasów króluje u Pana Sebastiana Jadis, czyli tym razem pre JP80MC i monbloki JA200 MkII zasilające kolumny Franco Serblin Ktema. O okablowanie systemu zadbał rodzimy Verictum. A jeśli chodzi o brzmienie, to … również bez niespodzianek. Standardowa referencja – esencja muzykalności, kultury i wyrafinowania. Jeśli tylko nie sięgacie po Sepulturę i nie przepadacie za klubowym ravem to jedna z najszybszych dróg do osiągnięcia audiofilskiej nirwany.
Sveda Audio – rodzimy system będący ciekawym połączeniem bezkompromisowego nagłośnienia w postaci przyozdobionych uroczymi myszami Entreq monitorów Sveda Audio blipo wspomaganych firmowymi 700W, 100 kg subwooferami o jakże rozkosznej nazwie Chupacabra (w dosłownym tłumaczeniu wysysacz kóz) i ustawionego na platformie Stacore kuszącego złotym wykończeniem LampizatOra PACIFIC DAC i zasilania Verictum. Jak można było przekonać się na własne uszy nawet takie, znane z obszaru pro-audio (przynajmniej w przypadku Arka Szwedy) potrafi stać się wielce interesującą alternatywą dla mających dość mamienia bajkami z mchu i paproci serwowanymi co i rusz przez wschodzące gwiazdy na audiofilskim firmamencie.
Boenicke – kolejne próby przekroczenia praw fizyki i grania „dużym” dźwiękiem z mikroskopijnych, niemalże desktopowych kolumienek.
Sound by Hari – pomimo drobnych zawirowań natury dystrybucyjnej Hari Štrukelj w tym roku przygotował jeden z najbardziej, przynajmniej od strony gabarytowo – wizualnej systemów. Otóż o ile elektronika prezentowała się jeszcze całkiem konwencjonalnie, gdyż w skład prezentowanego toru weszły znane m.in. z naszych recenzji nad wyraz kompaktowe monobloki FM Acoustics FM 108, przedwzmacniacz 245 i phono stage 123, oraz w roli źródeł przepiękny gramofon Vertere SG-1i odtwarzacz CD … Hegla, to już kolumny wymykały się wszelakim ramom. Przeogromne Sigma Acoustics MAAT (drobne 800 000 PLN) o skuteczności 102dB @ 8 Ohm ewidentnie onieśmielały swoją aparycją, choć przy dłuższym odsłuchu zaskakiwały lekkością i swobodą prezentacji jakże daleką od spodziewanej apokaliptycznej więc spektakularności. Bardzo miło wspominam również konwersację z właścicielem marki i projektantem w osobie przeuroczego Aldo Zaninello, który z radością nie tylko odpowiadał na pytania natury technicznej, co i rusz żartował na temat rozmiaru swoich flagowców. Owe włoskie trójdrożne monstra oparto o podwójne, pracujące w otwartej komorze wstęgi AMT, cztery 6” średniotonowce i dwa 15” woofery. Coś posobnego dane nam było już słyszeć podczas zeszłorocznego hifideluxe, ale jak widać projekt ewoluuje i trudno w tym momencie mówić o jakiś widocznych oznakach zalecanej przez lekarza pana Aldo kuracji odchudzającej ;-)
Nautilus – elektronika Ayona (CD-35, S-10, przedwzmacniacz Spheris, monobloki Vulcan) i Transrotora (Zet 3), kolumny Lumen White Kyara i topowe okablowanie Siltecha z serii Triple Crown plus wielogodzinny montaż adaptacji akustycznej sufitu przyniosły rezultat, którego klasy nie byli w stanie zignorować również zagorzali przeciwnicy takich konfiguracji. Dźwięk był gęsty, niemalże kremowy, lecz charakteryzował się niezwykłą rozdzielczością a głębia kreowanej przez niego przestrzeni wprawiała w zakłopotanie nawet największych malkontentów. To było idealne miejsce na dłuższą, zdecydowanie dłuższą chwilę wytchnienia z lampką wina w dłoni.
RCM – jak zwykle katowicki dream team pod wodzą niezmordowanego Rogera Adamka wspierany pokaźną gromadką zaproszonych gości (dr. Roland Gauder, Christian Feickert, Franc Kuzma, Rumen Artarski, Państwo Vitus i Alex Vitus) z jednej strony postawili na analog, przy czym stojącymi skromnie z boku sali gramofonami spokojnie mogliby obdzielić wszystkich znajdujących się w Tulipie wystaców, lecz jeśli tylko ktoś miał takie życzenie dysponowali również źródłem cyfrowym w postaci referencyjnego C.E.C.-a C.E.C. TL 0 3.0 + DA 0 3.0 lub karmionym plikami setem Alluxity współpracującym z tubowymi Odeonami. Jeśli zaś chodzi o główny system, to prócz gramofonów TechDAS Air Force One z ramieniem SAT Pickup Arm, Döhman Helix 2, Kuzma Stabi M, Kronos Sparta Pro znaleźć w nim można było prototyp flagowego przedwzmacniacza gramofonowego RCM Audio, oraz potężną, dzielona amplifikację Vitus Audio (SL-103 + SM103) i … prototypowe, mające oficjalną światową premierę (!!!) Gauder Akustik Darc 5. Powyższy set udowadniał, iż uniwersalność nie jest jedynie utopią i dysponując odpowiednią wiedzą (o dość poważnych nakładach finansowych lepiej nie wspominać) można stworzyć system zdolny na referencyjnym poziomie zagrać zarówno Disturbed, jak i Dianę Krall.
AVM – elektronikę AVMa znam od lat a i ostatnimi czasy często u nas gościła, więc śmiem twierdzić, iż co nieco o jej możliwościach wiem. Ponadto monachijskie prezentacje z kolumnami Gauder Akustik osobom regularnie odwiedzających majowy High End pozwalały wyrobić sobie o powyższej marce własne zdanie. Tymczasem w Polsce AVM jakoś nie może złapać wiatru w żagle. Poprawie sytuacji miał pomóc tegoroczny AVS i o ile statyczna prezentacja oferty niemieckiego wytwórcy sprawiała bardzo korzystne wrażenie, to już grający za przepierzeniem set z Davisami MV One zdecydowanie lepiej sprawdziłby się w którymś z pokoi hotelu Sobieski aniżeli w zdecydowanie przekraczającej możliwości ww. kolumn Sali Tulipa. Całe szczęście zaproszony przez polskiego dystrybutora właściciel AVMa – Udo Besser nie tracił zaraźliwego poczucia humoru i nie tylko dwoił się i troił podczas konwersacji z zainteresowanymi, co „incognito” przemierzał wystawowe korytarze poznając na własną rękę uroki tegorocznego AVS.
Avatar Audio– jak co roku miłośnicy tzw. oldschoolowego, „papierowego” brzmienia mieli swoją mekkę w Azalii 3.
Marcin Olszewski
Opinia 2
Uf. Tak uf. Dlaczego? Przecież to cztery dni pracy. A jeśli ktoś z Was twierdzi, że trzy, według oficjalnego programu z punktu widzenia zwykłego Kowalskiego naturalnie ma 100% rację. Niestety my, czyli ciało próbujące co roku wykrzesać z siebie w miarę ciekawą relację z opisywanego przeze mnie wydarzenia chcąc znać całość przedsięwzięcia od podszewki musimy pojawić się na targach już podczas ich przygotowań. Nie, żebym się skarżył, gdyż panujący wtenczas rozgardiasz jest pewnego rodzaju bodźcem do formowania ciekawych wniosków na temat przybliżanych zestawów, ale trzeba również jasno powiedzieć, kończąca się koło północy cztero-dniówka zostawia po sobie sporą dawkę zmęczenia. Ale ok., zostawmy żalenie się nad swoim losem na boku i przyjrzyjmy się samej imprezie. Ta zaś mająca w tym roku „karciany” – dwudziestojednoletni jubileusz , co dbający o rozwój wystawy organizator starał się uświetnić wieloma ciekawymi wykładami ze znanymi postaciami świata mediów samej branży audio w roli głównej. Niestety z racji sporych rozmiarów przedsięwzięcia zatytułowanego AVS 2017 (niemożliwa do ogarnięcia w całości ilość wystawowych pomieszczeń) na żadnej ze wspomnianych prelekcji nie udało mi się pojawić, dlatego też od razu przejdę do przelania w miarę ciekawych wspomnień z pierwszego dnia mojego zwiedzania, jakim okazał się być wypad do hotelu Golden Tulip.
Zanim przystąpię do opisu konkretnych prezentacji, zaznaczam, że moje wnioski są skażone często niespecjalnie ukazującą możliwości systemu muzyką, ilością słuchaczy i zwyczajnym zmęczeniem. Dlatego też zalecam wzięcie poprawki na wszelkie teksty i spojrzenia na nie nie jak na wyrocznie, tylko oddanie momentu mojej wizyty. Nic więcej. W uzupełnieniu również dodam, iż podczas tak dzisiejszej, jak i późniejszych relacji nie będę uskuteczniał wyliczanki sprzętowej, gdyż ilość i różnorodność komponentów uniemożliwia podanie tego w miarę strawny sposób, a wszyscy zainteresowani znajdą niezbędne info w internetowym przewodniku.
RCM
Jako pierwszy na mojej liście znalazł się katowicki dystrybutor RCM. Nie, żeby takim stanem rzeczy próbować mu schlebiać, tylko byłem ciekaw, jak słuchane przeze mnie przed kilkoma dniami nieznane jeszcze nikomu na świecie, najnowsze kolumny ze stajni Gauder Akustik model Darc 5 wspierane elektroniką duńskiego Vitusa spiszą się w zdecydowanie większym niż to w firmowym salonie pomieszczeniu. Efekt? Dogłębnej analizy sonicznej raczej się nie spodziewajcie (nie ma w zwyczaju kreślenia wnikliwych ocena na podstawie poczynań wystawowych), ale jedno mogę powiedzieć na pewno, te z punktu widzenia kubatury pomieszczenia maluchy spokojnie wypełniały przystosowaną raczej do konferencji niż słuchania muzyki rzekłbym nawet halę wystawową. Gdy wymagał tego materiał muzyczny, bas bez problemu trząsł całą podłogą, a gdy do głosu dochodziły aspekty typu głębia sceny muzycznej, czy lotność dźwięku, również i tutaj Gaudery Darc 5 pokazywały się z jak najlepszej strony. Naturalnie w kuluarach opinie bywały różne, i często zależały od zastanego materiału, ale jedno co było ciekawe, nigdy nie padł zarzut o kojarzonej z projektami tego producenta nadpobudliwości dźwięku, a często pojawiało się określenie jego ciemnego usposobienia. Czyżby zmiana jedynie słusznego wzorca dźwięku? Jak wskazują załączone do tekstu fotografie, w owej sali przygotowano również zestaw oparty o elektronikę Alluxity i kolumny Odeona, ale mimo kilku podejść nie trafiłem na ich prezentację, dlatego też jedynie o nich wspominam. Puentując akapit o katowickim guru analogu nie sposób zapomnieć faktu, że przez prawie całą wystawę jako źródło służył jeden z wielu przygotowanych na tę okazję, bardzo ciekawych dźwiękowo, często różnych od strony konstrukcyjnej gramofonów. Dlaczego napisałem prawie całą? Na moich fotkach tego nie widać, ale relacja Marcina z pewnością wykażę, że był jeden cyfrowy rodzynek w postaci topowego, dzielonego CD-ka japońskiego CEC-a, ale po jego teście na własnym podwórku z czystym sumieniem jestem w stanie zaliczyć go do grona brzmiących analogowo źródeł.
Sound by Hari
Monstrualne kolumny MAAT Sigma Acoustics i filigranowa elektronika szwajcarskiego FM Acoustics karmione gramofonem Vertere z punktu widzenia zdrowego rozsądku nie rokowały nadziei na sukces. Tymczasem to, co usłyszałem, okazało się być wciskającym potęgą dźwięku zestawem nawet do niepokojąco wielkich kubatur. Tutaj nie było dróg na skróty. Gdy zawartość muzyczna danej kompilacji muzycznej zalecała małe trzęsienie ziemi, ten wydawałoby się rozmiarowy mezalians bez skrupułów realizował wszelkie zadania bez cienia zadyszki. To zaś w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało systemowi prawie natychmiast przestawić się na wyrafinowane kreowanie świata uduchowionej muzyki. Jakieś wady? Patrząc na nasze blokowe lokale z pewnością rozmiary zespołów głośnikowych. A cena? Niestety, również nie dla zwykłego śmiertelnika. Jednak ważne jest to, że bez kupna można było się z tym osobiście bliżej zapoznać.
Grobel Audio
W tym pokoju, jak co roku spędziłem długie minuty i choć zeszłorocznego czaru magnetofonu nie udało się powtórzyć, to i tak otrzymujący sygnał z limitowanego gramofonu DaVinciAudio Labs AAS Gabriel zestaw Jadisa w połączeniu z kolumnami Franco Serblin Ktema pokazał, jak stworzyć przyjemny dla ucha nawet wymagającego melomana świat muzyki. Ważną dla nas z patriotycznego punktu widzenia informacją na temat tego seta jest również fakt, iż całość, włącznie z listwą sieciową, okablowała mająca swoje pięć minut na naszym portalu polska marka Verictum.
Sveda Audio
Ten producent w swej działalności zdążył już wyposażyć w swoje kolumny już niejedno studio muzyczne, a mimo to nie odcina kuponów, tylko konsekwentnie rozbudowuje ofertę. W tym przypadku prezentował najnowsze moduły basowe Chupacabra, a w całym przedsięwzięciu pomagała mu elektronika i przetwornik PACIFIC polskiej marki Lampizator , również polskiej produkcji platforma antywibracyjna Stacore i przywołane w pokoju Grobel Audio okablowanie Verictum. Problemy? Tak. Pomieszczenie nie dało systemowi w pełni rozwinąć skrzydeł. Cóż, wystawy rządzą się swoimi prawami. Ale było co najmniej dobrze.
Boenicke
Gdy wchodzę do pomieszczeń nagłaśnianych tym pomysłem sonicznym, oprócz zdziwienia, że takie pudełeczka generują tak duży, a zarazem dobry dźwięk, zawsze mam uczucie, iż jest to trochę wysilona prezentacja. Dobra, ale wysilona, co prawie za każdym razem usprawiedliwia zbyt wielki do nagłośnienia pokój wystawowy. Nie wiem dlaczego dystrybutor idzie tą ścieżką, ale nie zdziwiłbym się, gdyby pokazanie możliwości w przecież karkołomnej prezentacji dawało spodziewane efekty biznesowe. A przyznam szczerze, że w kuluarach o Boenicke zawsze jest głośno i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Avatar Audio
Cóż, to jest temat typu kochaj albo rzuć. Granie w starym, bardzo mocno papierowym stylu nie pozostawia jeńców, tylko od pierwszego momentu zmusza słuchacza do powiedzenia się po jednej ze stron. Osobiście lubię celulozę w dźwięku, jednak tutaj jest to zbyt mocno odciśnięte. To jednak nie zmienia faktu, że na wystawie kilkukrotnie spotkałem się z pozytywną opinią na temat produktów tej polskiej marki. To natomiast oznacza, że aby dojść do sukcesu, nie trzeba iść z często szybko stającym się nudnym prądem większości konstrukcji, tylko postawić na wysmakowaną inność, a wiedzący czego chcą melomani sami zapukaj do naszych drzwi.
NAUTILUS
Podobnie jak w zeszłym, tak i w tym roku karkowsko-warszawski Nautilus postawił na mariaż kolumn Lumen White z elektroniką Ayon Audio a całość okablował setem potrójnie ukoronowanego holenderskiego Siltacha. I wiecie co? Nawet się nie zdziwiłem, gdy po raz kolejny okazało się, iż współpracujący ze sobą od lat panowie Robert Szklarz i Gerhard Hirt pokazali, jak zaprezentować wspaniale przygotowany pod względem akustyki i samej prezentacji dźwięku spektakl muzyczny. Nawet siedząc całkowicie z boku słyszałem hektary przestrzeni za kolumnami, a gdy zasiadłem w centrum sali, zostałem zaproszony na idealnie skrojoną jakościowo kompilację wybranych do ukazania pikanterii systemu utworów. Brawo Wy.
AVM, DAVIS ACOUSTIC, Audiomica Laboratory
Planując odwiedzenie tego pokoju, gdzieś w pamięci przywoływałem sobie test francuskich kolumn z polskim wzmacniaczem lampowym Egg Shell marki Encore Seven. Dlaczego? Tamto starcie odbyło się z produktem w układzie SE, dlatego interesowało mnie, jak generujące punktowe źródło dźwięku przetworniki zaprezentują się z amplifikacją tranzystorową. Oczywiście nie jestem w stanie autorytatywnie stwierdzić, czy było lepiej, czy nie, ale jedno co rzuciło mi się w uszy od pierwszego kontaktu, to fakt prezentacji bardzo podobnej rozmiarowo, czyli z rozmachem sceny muzycznej, a to jest już pewnego rodzaju pozytywną jaskółką. Jak widać po tytule, w całym przedsięwzięciu muzycznym dużą rolę odgrywało polskie okablowanie brandu Audiomica, ale bez roztrząsania, kto jaki procentowo miał w tym pokazie udział, czuć było, że komponenty dobrze się dogadują. Czy na tyle, żeby zagościć u kogoś z Was nie ma możliwości ocenić na wystawie, zatem jeśli coś między Wami zaiskrzyło, kolejny krok rysuje się automatycznie.
To był najmniej liczebnie okupowany przez wystawców wystawowy adres, dlatego też ukazał się w pierwszej kolejności. To co dane było mi skrótowo podczas wystawy zanotować, starałem się ciekawie rozwinąć. Jeśli których z w bohaterów czuje się urażony, niech weźmie pod uwagę fakt kilkudniowego, a przez to wyczerpującego mitingu, który nie pozwalał dogłębnie przyjrzeć się wartościom każdego z zestawów. Niemniej jednak, wydaje mi się, że nie robiąc nikomu krzywdy skreśliłem kilka ciekawych strof o każdym pokoju, a to dla zainteresowanych powinno być choćby minimalnym drogowskazem, czego udało mi się tak zaznać. Niestety nieuchronnie zbliżając się ku końcowi tego spotkania, ale idąc tym tropem pozytywnego odbioru moich przemyśleń zapraszam na kolejną relację, która będzie zdecydowanie dłuższa, gdyż w przeciwieństwie do odcinków Marcina ma przybliżyć Wam dwie pozostałe lokalizacje w jednej pastylce.
Jacek Pazio