1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. AVM Audio OVATION MP 6.2

AVM Audio OVATION MP 6.2

Link do zapowiedzi: AVM OVATION MP 6.2

Po ostatnim kontakcie z niezwykle udanym streamerem Naima (ND5 XS & XPS DR) uznaliśmy, że dobrze byłoby sprawdzić jak na tym polu radzi sobie konkurencja. Zamiast jednak poszukiwać kolejnego wzbogaconego o wejścia cyfrowe, bądź purystycznie „gołego” plikograja swoją uwagę skupiliśmy na rozwiązaniach możliwie kompletnych, acz niekoniecznie ekstremalnie zintegrowanych. Cóż powyższy koszmarek językowy oznacza? Wbrew pozom nie jest to przejaw swoistego niezdecydowania a jedynie głęboko zakorzenione przekonanie, iż źródło i/lub (niepotrzebne skreślić) sterowanie jeśli to tylko możliwe warto odseparować od części zajmującej się amplifikacją. Oczywiście hermetyczne i „zamknięte” dla zewnętrznych peryferii projekty all-in-one w stylu Lumina M1 miały, mają i pewnie mieć będą grono wiernych odbiorców, ale osobiście wychodzę z założenia, że jeśli tylko nie jesteśmy do końca przekonani, iż dane rozwiązanie jest końcem naszej audiofilskie drogi i absolutnie nic więcej do szczęścia nie potrzebujemy, to rozsądnym wydaje się zostawienie sobie jakiejś furtki i opcji dalszego rozwoju. Uważam również, że nawet ukierunkowując się na najnowsze technologie bezsensowną jest rezygnacja z obecnie dostępnych a tym samym powszechnych mediów jak daleko nie szukając poczciwa płyta CD. Powyższe kryteria, przynajmniej na papierze, wydaje się spełniać sygnowany przez niemieckie AVM Audio zaawansowany i należący do topowej linii OVATION media-player MP 6.2, nad którym w niniejszej recenzji nieco się poznęcam. Jeśli zatem mniej, bądź bardziej intensywnie rozglądają się Państwo za jakimś ustrojstwem mogącym pogodzić stare z nowym a jednocześnie nie wywrócić do góry nogami Waszych wieloletnich przyzwyczajeń to … serdecznie zapraszam do dalszej lektury.

Niejako na wstępie części poświęconej walorom estetycznym i budowie wewnętrznej pozwolę sobie jedynie nadmienić, iż oprócz opartej na krzemie wersji MP 6.2 dostępna jest również nieco droższa (9 490 €), wzbogacona o lampowy (podwójne triody AVM 803) stopień liniowy opcja MP 8.2. Oczywiście z zewnątrz obie inkarnacje wyglądają dokładnie tak samo a różnice dotyczą jedynie trzewi. Zacznijmy jednak od początku, czyli od wyglądu. MP 6.2, jak na odtwarzacz, którym niewątpliwie jest prezentuje się całkiem imponująco, w dodatku dostarczany jest w pancernym, lotniczym case’ie, co już na dzień dobry wywołuje u odbiorcy szeroki uśmiech zadowolenia. Całe szczęście jego gabaryty nie wydają się przytłaczające a i wagą, wynoszącą 11 kg daleko mu np. do AVM Plancka, którego test zbliża się wielkimi krokami. Na wykonanym z płata szczotkowanego aluminium froncie centralne miejsce zajmuje pokaźnych rozmiarów błękitny, dający się przyciemnić, display, pod którym umieszczono otwór szczelinowego napędu (czyste CD, żaden komputerowy DVD-ROM) dostarczanego dla AVMa przez TEACa. Zgodnie z zasadami symetrii zarówno po lewej, jak i po prawej stronie wyświetlacza znajdziemy po pięć niewielkich, uzupełnionych o pojedyncze, znacząco większe przycisków. Lewą flankę okupuje duży guzik włącznika, oraz piątka maluchów odpowiedzialnych za nawigację po menu i regulację siły głosu (w krokach 0,5 dB) za to prawa to już domena funkcji odtwarzania, czyli klasyczne Stop, Pauza, Play, poprzedni/następny i większy Eject. Płytę górną zdobi precyzyjnie wycięte potężne logo producenta.
Ściana tylna również epatuje spokojem i wzorowym porządkiem. Sekcja analogowa, składająca się z szeroko rozstawionych gniazd RCA i XLR przesunięta została na lewo a interfejsy cyfrowe zajęły centrum. Nie da się ukryć, że jak na pozornie „zwykły” odtwarzacz ich bogactwo może wywołać lekką konsternację. Do wyboru mamy bowiem wyjścia optyczne i koaksjalne, oraz wejścia w składzie USB (typ B), dwa optyczne, dwa koaksjalne i AES/EBU. To jednak nie wszystko, gdyż tuż obok przycupnął terminal anteny WiFi, hub USB i gniazdo Ethernet. Do tego dochodzą jeszcze zintegrowane z włącznikiem głównym i bezpiecznikiem gniazdo zasilające IEC, porty triggera, wejście na zewnętrzny czujnik IR, diody statusu urządzenia i poprawności polaryzacji sieci, oraz przycisk resetu. Uff, to chyba wszystko. Aha – w standardzie pilota brak, lecz zapobiegliwi Niemcy wszystkim tym, którym obsługa z poziomu dedykowanej aplikacji na Androida i iOSa jest nie w smak oferują elegancką, wszechstronnie multimedialną, wyposażoną w kolorowy wyświetlacz i oczywiście dodatkowo płatną (drobne 490 €) jednostkę RC9.

Za obsługę i obróbkę sygnałów cyfrowych odpowiada w pełni symetryczny układ przetwornika oparty (konfiguracja dual-mono) na kościach 9018 K2M Sabre32 DAC zamontowany na dedykowanej, osobnej płytce umożliwiającej ewentualny upgrade w przyszłości.

No dobrze. Nie da się ukryć, że MP 6.2 zarówno w naturalnym srebrze, jak i ponadczasowej czerni prezentuje się co najmniej ponętnie, jednak dziwnym zbiegiem okoliczności urządzenia audio klasy Hi-Fi i High-End, do której to AVM swoją serią OVATION niewątpliwie aspiruje mają przede wszystkim grać i to grać dobrze a wzrok cieszyć niejako li tylko przy okazji. A jak jest w przypadku naszego dzisiejszego gościa? Po pierwsze od razu zaznaczę, że przez kilkunastodniowy okres testów zdecydowanie wolałem mieć go włączonego, aniżeli uśpionego w trybie stand-by. Piszę to całkowicie serio, gdyż o ile podczas normalnej pracy display można było przyciemnić do całkowicie nieabsorbującego poziomu, to już na stand-by oszałamiająco błękitna dioda informująca o stanie urządzenia świeciła z taką intensywnością, że po chwili początkowej konsternacji zmuszony byłem ją każdorazowo przysłaniać. Pół żartem, pół serio śmiem twierdzić, że pierwszą rzeczą jaką bym zrobił mając 6.2 na stałe w swoim systemie byłoby zaklejenie jej na amen i zapomnienie o problemie. Mniejsza jednak z tym, gdyż pomimo powyższej anomalii natury iluminacyjnej AVM nie tylko polubił się z moim systemem, co i mi ewidentnie wpadł w ucho. Powodem takiego stanu rzeczy była uniwersalna neutralność i praktycznie całkowicie pomijalny własny charakter, który jeśli tylko naszła nas ku temu ochota można było na własna modłę „kustomizować” za pomocą dostępnego up/downsamplingu i/lub filtrów. W tym momencie dochodzimy do moich osobistych preferencji, czyli ustawień, które okazały się najbliższe mym, podobno spaczonym, preferencjom i o ile zabawy częstotliwościami próbkowania prowadziłem praktycznie przez cały okres testów, gdyż akurat ten element okazał się zależny od jakości i estetyki poszczególnych nagrań, to już w przypadku filtrów sprawa wyjaśniła się praktycznie w ciągu pierwszych kilku godzin a mój wybór padł na opcję STEEP, gdyż SMOOTH wydał mi się zbyt zachowawczy i ugładzony. Na „gładkim” wszystko stawało się takie … gładkie właśnie. Stępieniu ulegało praktycznie wszystko, co choćby tylko w teorii mogłoby narazić nasze delikatne uszy na zbyt ostre, bądź po prostu nieprzyjemne doznania. Nie wykluczam, że w tym szaleństwie jest metoda a grupę docelową stanowią m.in. fanatyczni akolici formacji Unsun („The End Of Life”), Helloween („Keeper of the Seven Keys, Pts. I & II”), czy Tankard („The Meaning of Life” ) i właśnie taki estetyczny plusz jest tym, czego powyższym pozycjom płytowym do tej pory brakowało, ale w moim przypadku takie zabiegi się po prostu nie sprawdziły. Co innego stawiający na transparentność i natywną dynamikę, niemający tendencji do limitowania czegokolwiek zapisanego w materiałach źródłowych „STEEP”. Tutaj już nie było „miękkiej gry” a energia, niezależnie od tego, czy grałem z komputera, w odtwarzaczu lądował srebrny krążek CD, czy niemalże do upadłego eksplorowałem nieprzebrane zasoby Tidala wręcz kipiała. Co ciekawe nawet nieco starsze nagrania w stylu „L.A. Woman” The Doors z nieustannie wywołującym ciarki „Riders On The Storm” nie tylko nie odstawały od współczesnych produkcji, co urzekały iście … analogową głębią a odgłos burzy i towarzyszących jej opadów był nad wyraz realistyczny. Powiem nawet więcej. Po kilkudniowych odsłuchach AVM-a łapałem się na tym, że zamiast w pocie czoła układać misterne playlisty i niemalże na atomy rozbijać każdy dźwięk zdecydowanie częściej dość niefrasobliwie i spontanicznie sięgałem bądź to po albumy, na które po prostu miałem w danym momencie ochotę, bądź zapuszczałem się na nieznane wody Tidal Rising. Jednak nie tylko na szeroko pojętej tzw. muzyce rozrywkowej MP 6.2 się sprawdzał, gdyż zmieniając repertuar na bardziej ambitny i zarazem bardziej wymagający tak od źródła, jak i odbiorcy trudno mi było znaleźć jakiś element umożliwiający zaczepienie i będący pretekstem do krytyki. Weźmy na ten przykład fenomenalne wydawnictwo „En el amor” Natašy Mirkovic, gdzie oprócz bośniackiej wokalistki możemy usłyszeć obsługującego perkusjonalia Jarroda Cagwina i grającego na serpencie samego Michela Godarda. Pomimo dość oszczędnego instrumentarium i generalnie pozornej patyny sefardyjskich pieśni przetworzona przez AVMa całość brzmi zaskakująco monumentalnie, przestrzennie i magicznie a typowo orientalna ornamentyka przeplata się z iście free jazzowymi frazami. Dochodzi do tego świetne oddanie akustyki dawnej synagogi w St. Pölten, w której obecnie mieści się Instytut Historii Żydów w Austrii. Pogłos jest długi i naturalnie wygaszany, lecz nie degraduje czytelności pierwszoplanowych źródeł pozornych, które kreślone są precyzyjną, cienką kreską. Równowaga tonalna oscyluje wokół neutralności a ewentualne jej odchyły zależeć będą zarówno od wspomnianych opcji upsamplingu, wybranego sposobu filtracji i oczywiście okablowania, w tym zasilającego.

AVM wprowadzając do swojej topowej serii OVATION tytułowy multimedialny odtwarzacz MP 6.2 najwidoczniej doszedł do wniosku, iż jego klienci chcą mieć po prostu nie tyle wybór z jakich formatów mogą w danym momencie korzystać, co zupełną dowolność w tej materii. I za sprawą MP 6.2 tak właśnie się dzieje, gdyż operując z poziomu tabletu czy smartfona jest nam absolutnie wszystko jedno, czy gramy z płyty, pliku zalegającym na domowym NASie czy też eksplorujemy nieprzebrane zasoby serwisów streamingowych. Wygodne? Niezaprzeczalnie, a dodając do tego jakość w pełni adekwatną do oczekiwanej przez producenta ceny wypada się tylko cieszyć, że takie urządzenia są obecne na sklepowych półkach.

Marcin Olszewski

Dystrybucja: AVM AUDIO POLSKA
Cena: 7490 €

Dane techniczne:
Funkcje przetwornika: upsampling /downsampling (manualnie przełączny) do 384 kHz / 32 Bit
Pasmo przenoszenia przetwornika: <20 Hz – 80 kHz
Obsługiwane przez wejścia opt/coax SPDIF częstotliwości: 33 kHz – 96 / 192 kHz / 16 – 24 Bit
Wejście USB: Asynchroniczne, izolowane galvanicznie
Obsługiwane sygnały (USB): PCM (bez konieczności instalowania sterowników) 96 kHz / 24 Bit, PCM (wymagane sterowniki) 384 kHz / 32 Bit, DSD (wymagane sterowniki) DSD64 (2, 8 MHz) i DSD128 (5,6 MHz)
Obsługiwane formaty płyt: CD Audio, CDR (Red-Book-Standard)
Pasmo przenoszenia CD: <20 Hz – 20 kHz
Napięcie wyjściowe: 2,5 V
Pasmo przenoszenia na wyjściach analogowych: 0Hz – >80 kHz
Przesłuch międzykanałowy: >120 dB
Odstęp sygnał/szum: >110 dB
Zniekształcenia THD: <0,001%
Obsługiwane formaty: MP3, WMA, AAC, OGG Vorbis, FLAC (384/23 via LAN),WAV (384/23 via LAN),AIFF (384/23 via LAN),ALAC (384/24 via LAN)
Obsługiwane media servery: UPnP, 1.1, UPnP-AV, DLNA, Microsoft Windows Media, Connect Server (WMDRM 10)
Obsługiwane serwisy streamingowe: TIDAL, Qobuz
Pobór mocy: 15 W, stand-by <5 W
Wymiary (S x W x G): 430 x 130 x 370 mm
Waga: 11 kg

System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35; Audionet Planck
– Odtwarzacz plików: laptop Lenovo Z70-80 i7/16GB RAM/240GB SSD + JRiver Media Center 22 + TIDAL HiFi + JPLAY; Yamaha WXAD-10
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Shelter 201
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5; Audionet Watt; Pass Int-60
– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
– Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II, Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3
– Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips

Pobierz jako PDF