Opinia 1
O ile dostępność z tzw. szpuli, czyli na metry przewodów zasilających i w nieco mniejszym stopniu również głośnikowych, nawet tych górnopółkowych, nie tylko nikogo nie gorszy, lecz i nie dziwi, o tyle z wyższych lotów interkonektami sprawa wydaje się jasna – producenci oferują kilka podstawowych długości a co do indywidualnych potrzeb, to ewentualnie mogą wykonać takowy set li tylko na zamówienie. I to też nie zawsze. Okazuje się jednak, że nie wszyscy i właśnie nie zawsze muszą, bądź po prostu chcą utrudniać życie audiofilskiej braci niepotrzebnie wydłużając całą decyzyjno – zakupową procedurę. Do wyjątków potwierdzającą wspomnianą kilka linijek wyżej regułę możemy bowiem zaliczyć japońskiego Furutecha, który całkiem niedawno wprowadził rozszerzający swą ciesząca się niezwykłą popularnością różowo-landrynkową linię okablowania, w skład której wchodzą a właściwie dotychczas wchodziły zasilający DPS-4.1 (którego protoplastę w specyfikacji 4.0 mieliśmy okazję recenzować ) i głośnikowy DSS-4.1 właśnie „bulk-owe” interkonekty. Mowa o będącym przedmiotem niniejszej epistoły przewodzie sygnałowym DAS-4.1, jednak żeby nie było tak różowo, a tak po prawdzie w trosce o powtarzalność, rodzimy dystrybutor – katowicki RCM, oferuje ów przewód wyłącznie z kompletem dedykowanych wtyków, którymi są w przypadku wersji XLR jubilerskie CF-601 & CF-602 NCF a w przypadku RCA nie mniej biżuteryjne CF-102 NCF.
Jak prezentują się nasi dzisiejsi bohaterowie możecie Państwo ocenić sami zerkając na powyższe zdjęcia. Jak na moje astygmatyczne oko nie tylko nie ma wstydu, co Furutech dopiął wszystko na ostatni guzik i gdybyśmy tylko nie dysponowali wiedzą, iż DAS-4.1 jest przewodem ze szpuli, doprawdy trudno byłoby odróżnić go od fabrycznie konfekcjonowanego rodzeństwa (vide LineFlux NCF ), czy też konkurencji, jak daleko nie szukając Acrolink 8N-A2080 Performante. Oczywiście ów brak różnic nie dotyczy aspektów natury wizualnej – aparycji, a dbałości wykonania konfekcji i jakości użytych materiałów, czyli de facto wartości postrzeganej. Ba, śmiem twierdzić, że bez najmniejszego trudu znajdą się przewody po wielokroć droższe a wyglądające przy tytułowych Furutechach jakby były skręcane na kolanie w garażu, bądź stanowiły pracę zaliczeniową z ZPT dla uczniów ostatnich klas podstawówki. Nie ma się jednak co łudzić, iż jest to przypadek. Nic z tych rzeczy. Po prostu ww. status quo wynika z doświadczenia, oraz umiejętności ekipy katowickiego dystrybutora, który nic nie pozostawia przypadkowi i dlatego też wypuszcza DAS-y jedynie z odpowiednią konfekcją, zapobiegając tym samym tzw. „druciarstwu” i psuciu marki poprzez przypadkowe i co tu dużo mówić degradujące możliwości samego przewodu wtyki. A DAS-om zaaplikowano najwyższe dostępne wtyki NCF z serii CF i proszę mi wierzyć na słowo, że to m.in. one robią tu wiele dobrego.
Jeśli zaś chodzi o nieco bardziej dogłębną wiwisekcję, to Furutech po raz kolejny udowadnia, że tworzenie kabli to nie rurki z kremem. Nie wierzycie? Oto dowód. Idąc od zewnątrz mamy widoczną gołą okiem polipropylenową granatowo-czarną plecionkę, pod nią charakterystyczną dla całej rodziny fioletową (dark purple) koszulkę PVC, następnie tym razem już czarną z PVC wzbogaconego mieszanką nano-ceramicznych i węglowych cząsteczek. Kolejną warstwę wykonano z taśmy papierowej i pod nią dopiero znajdziemy podwójne ekranowanie, którego wierzchnią warstwę wykonano z miedzianej plecionki (24×6 / 0.13 α- OCC) a wewnętrzną z miedzianej taśmy. Kolejną warstwę stanowi bariera – owijka z włókniny, szczelnie otulająca wypełnienie z przędzy poliestrowej, w której biegną dwie żyły przewodników w izolacji polipropylenowej. Jeśli jednak myślicie Państwo, że teraz to już będzie z górki, to sugeruję wstrzymać konie, gdyż każda z owych żył nie jest za przeproszeniem zwykłym drutem, lecz trójwarstwową skrętką, w której zewnętrzną powłokę wykonano z prawostronnie skręconych 36 drucików o średnicy 0,13 mm α-DUCC (Dia Ultra Crystallized Copper), środkową z lewostronnie skręconych 29 drucików o średnicy 0,13 mm α-DUCC i wewnętrzną z prawostronnie skręconych 59 drucików o takiej samej, jak w dwóch poprzednich średnicy, α-OCC, co w sumie daje 15AWG, czyli 1,65mm².
Przechodząc do walorów sonicznych tytułowych łączówek pozwolę sobie na pewną sugestię skierowaną do wszystkich tych, którzy w swych audiofilskich poszukiwaniach jako jedno z głównych kryteriów obierają cenę. Mili Państwo, nawet jeśli rozglądacie się za zdecydowanie droższym okablowaniem, nawet z czystej ciekawości, która jak wiadomo jest pierwszym stopniem do piekła, sięgnijcie po Furutechy DAS-4.1 i po prostu ich beż żadnego ciśnienia, uprzedzeń, czy też oczekiwań posłuchajcie a nie uprzedzając faktów szanse na spotkanie z Serafinami wydaje się bardziej prawdopodobne aniżeli eksploracje zakamarków Hadesu. Tylko tyle, a potem z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku i ustawioną na odpowiednim pułapie poprzeczką możecie wybierać wśród bezliku konkurencyjnych propozycji, jak w ulęgałkach.
A tak już zupełnie na serio wpięcie ww. interkonektów jest niczym otwarcie na oścież okna w słoneczny rześki poranek w domku ukrytym gdzieś wśród alpejskiej dziczy. Krystaliczna czystość i idąca z nią w parze początkowo lekko onieśmielająca rozdzielczość niejako z automatu rozszerzają słyszalne pasmo od góry a piorunująca dynamika równoważy je na przeciwległym skraju. Nagle dźwięk nabiera trudnej do oczekiwania na tym poziomie szlachetności i witalności, lecz bez sztucznej egzaltacji i prostych, jeśli nie prostackich, sztuczek mających wywołać opad szczęki u mało doświadczonych odbiorców, którzy porażeni intensywnością doznań najpierw owym bogactwem się zachłysną a potem będą się z nim męczyli kombinując jak koń pod górę, by znaleźć repertuar niewywołujący po dwóch kwadransach migreny. Słychać, więcej, lepiej i przynajmniej w porównaniu z moim dyżurnym Acrolinkiem 7N-A2070 Leggenda jakby … głośniej. Oczywiście owa ostatnia obserwacja była czysto subiektywna i zarazem nieco deprymująca, tym bardziej, że kilkukrotnie dokonywane pomiary niczego takiego nie potwierdzały i dopiero po pewnym czasie okazało się, iż za powyższą „aberrację” odpowiadały wspomniane wcześniej czystość i rozdzielczość, które pozwalały lepiej odseparować właściwe – natywnie zapisane w materiale źródłowym dźwięki od pasożytniczych artefaktów oraz szumu tła. Pół żartem, pół serio można zatem uznać, że wzrosła wartość parametru odstępu S/N. Co ciekawe ów wpływ Furutechów nie oznaczał nawet śladowych ilości jakichkolwiek szklistości, czy odchudzenia przekazu z tendencją do iście laboratoryjnej antyseptyczności. Nic z tych rzeczy, bowiem saturacja, dynamika barw i krwistość okalanej ostrymi konturami tkanki były najwyższej próby. Aby tego doświadczyć wcale nie trzeba było sięgać po jakieś specjalnie wymuskane, dedykowane złotouchym odbiorcom krążki, gdyż nawet stareńki „In The Court Of The Crimson King” King Crimson z kultowym „Epitaph” pomimo dość wycofanej ścieżki wokalnej cieszył uszy zjawiskową przestrzenią i głębią sceny. Jakby tego było mało wszelakiej maści metalowym i blaszanym perkusjonaliom nie brakowało blasku a z kolei melotron brzmiał wprost organicznie uzależniająco – z typowo analogowym sznytem i urzekającą trójwymiarowością. Bez porównania więcej energii i witalności przekładających się na namacalność dało się z kolei wykrzesać z „Black Market Enlightenment” Antimatter, co niespecjalnie dziwi, bowiem jak na szeroko rozumianego Rocka album ten zrealizowano bardzo dobrze a Furutech ani myślał ten fakt przed słuchaczami ukrywać. Potężne basiszcze schodziło niepokojąco nisko i to bez wykazywania chęci choćby minimalnego poluzowania, czy otłuszczenia. Do ostatniej oktawy zachowana była pełna kontrola, zróżnicowanie i co najważniejsze odpowiednia energia, więc za atakiem szła również masa, dzięki czemu udało się uniknąć mało akceptowalnego efektu wydmuszki – kopania obutą w bambosz stopą w rozmokły karton. Jeśli jednak komuś byłoby mało masażu trzewi to gorąco polecam trudny do jednoznacznego sklasyfikowania album „Water” Lotic, gdzie syntetyczne tąpnięcia powodują ruchy tektoniczne a elektroniczne szumy i trzaski tną niczym wirujące ostrza młynka w zlewozmywaku. Jeśli dodamy do tego oscylujący gdzieś pomiędzy szeptem a piskiem wokal i to przybliżająca się, to oddalającą scenę otrzymamy dość niepokojący i pozornie niestabilny obraz. Jednak DAS-4.1 jest w stanie ów galimatias nie tylko ogarnąć, co nadać mu pewną logikę i co najważniejsze spójność, bowiem oprócz kontroli i rozdzielczości Furutech dba również o koherencję przekazu, co wbrew pozorom wcale nie jest takie oczywiście.
Powiem szczerze, że nie spodziewałem aż tak wysokich lotów po bądź co bądź dość przystępnym cenowo, przynajmniej jak na high-endowe realia, przewodzie. A tymczasem Furutech DAS-4.1 nie tylko wymyka się wynikającej z jego wyceny kategoryzacji, co bezpardonowo wbija bez jakichkolwiek kompleksów na wydawać by się mogło zarezerwowane dla samej wierchuszki salony. Jeśli zatem szukacie Państwo interkonektów o niezwykłej rozdzielczości, dynamice i zarazem spójności a przy okazji konfiguracja Waszych systemów wymaga łączówek o niestandardowych długości, to śmiem twierdzić, że bohaterowie niniejszej epistoły powinni z nawiązką spełnić Wasze oczekiwania. Oczywiście wszystkich, którym do pełni szczęścia wystarczą klasyczne 1,1.5, czy 2 metrowe odcinki, też gorąco zachęcam do testów we własnych czterech kątach, bo jak widać i co najważniejsze słychać na załączonym obrazku audiofilska nirvana jest na wyciągnięcie ręki.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable; Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Nie wiem, ilu z Was interesuje się okablowaniem japońskiego potentata Furutech, jednak bez względu na wszystko jestem w stanie wygłosić tezę, że tak zwaną zasilającą „landrynę” zna większość adeptów zabawy w zaawansowane audio. Co prawda po niedługim czasie jej bijący w oczy róż zewnętrznej otuliny zmieniono na ciemny fiolet, jednak bez względu na ów fakt przyklejone niegdyś określenie pozostało z nią do dzisiaj. A to tylko jeden z pozytywnych aspektów wspomnianej sieciówką. Co mam na myśli? Chodzi o to, że mimo upływu lat, nadal cieszy się sporym wzięciem, co z dużym prawdopodobieństwem ułatwiło podjęcie decyzji powołania do życia jego odpowiednika w sekcji sygnału audio. Takim to sposobem najpierw światło dzienne ujrzały głośnikowe DSS-4.1 a od późnej jesieni zeszłego roku dzięki katowickiemu dystrybutorowi Wy możecie nabyć, a my wreszcie przetestować wersję sygnałową rzeczonej „landryny” w wersji XLR o handlowej nazwie Furutech DAS 4.1 w konfekcji CF-601+ CF-602 NCF.
Jak obrazują fotografie, opisywany kabel od strony wizualnej jest bardzo skromny. Po pierwsze stosunkowo cienki, a po drugie wspominaną fioletową otulinę ze sztucznego tworzywa PVC finalnie skryto pod tym razem niezbyt rzucająca się w oczy, czarno-niebieską materiałową plecionką. Jego budowa jest symetryczna. Przewodnik bazuje na kriogenizowanej miedzi Alpha OCC i DUCC. W kwestii izolacji wykorzystano miks polipropylenu, papieru, przędzy bawełnianej oraz PVC. Zaś jako zewnętrzne wykończenie wykorzystano przywołaną granatowo-czarną „pończochę”. Tak wykonany kabel może pochwalić się niespecjalnie wielką, bo osiągającą jedynie 10 mm średnicą zewnętrzną, natomiast w temacie konfekcji, w celach wykorzystania pełni potencjału opisywanej nowości dystrybutor dedykuje również pachnące rynkową nowinką, topowe wtyki XLR w wersji Furutech CF-601/602 wykorzystujących technologię NCF.
Dobrnąwszy do akapitu o brzmieniu kabla, prawdopodobnie większości z Was z automatu nasuwa się pytanie, czy będąca zarzewiem tego spotkania sygnałówka dotrzymała kroku zbierającym znakomite opinie wśród użytkowników rodzeństwu. Co prawda mamy do czynienia z bliźniaczymi rozwiązaniami, do tego w obydwu przypadkach uzbrojonymi w pochodzące ze szczytów oferty Japończyków wtyki, ale nie oszukujmy się, zasilanie to nieco inna bajka niż wygenerowany sygnał audio. Przekonałem się o tym nie raz. Jednak z drugiej strony muszę przyznać, że wielu firmom mimo innych zadań każdego z kabli w jednej linii produktowej udaje się zachować ten sam sznyt brzmieniowy. I ku mojej uciesze tą drogą podążył Furutech. Sygnałowa landryna to lustrzane odbicie sieciowej, czyli energia, mocne nasycenie średnicy i fajna iskierka w górnym zakresie, co znakomicie poprawiało timing rozpostartych na wirtualnej scenie wydarzeń muzycznych. Wpięty w mój tor sygnałowy XLR w miejsce, o połowę droższego Hijiri Kiwami walczył jak równy z równym. Na tyle dobrze, że nie odbierałem różnic w kategoriach lepszy / gorszy, tylko lekkiego przesunięcia pewnych akcentów sonicznych w innym kierunku. Bez brutalnego przewracania świata do góry nogami, tylko tchnięcie większej dawki zebranego w sobie nasycenia, finalnie przekładającego się lepszy puls dźwięku. Jednak co bardzo ważne, nie odbiło się to czkawką typu męczący „kik” na wyższym basie, tylko poprawienie drive’u. Temat okazał się na tyle uniwersalny, że taki stan rzeczy nie faworyzował żadnego gatunku muzycznego. Jak to możliwe? Przecież każde zdroworozsądkowe poprawienie energii muzyki jest dla niej wodą na młyn. I nie ma znaczenia, czy rozprawiamy o muzyce barokowej w stylu Jordi Savalla „El Cant de la Sybil.la”, jazzie spod znaku choćby często słuchanego przeze mnie tandemu braci Oleś „Komeda”, czy choćby o ostatnim płytowym wydaniu grupy Metallica „72 Seasons”, gdyż raz barwowy i energetyczny zastrzyk dostała czarująca wokaliza wespół z mogącymi pochwalić się nieco innym brzmieniem niż współczesne wersje, epokowymi instrumentami, innym razem zyskały solowe popisy na kontrabasie – chodzi o wzmocnienie brzmienia pudła rezonansowego, jednak bez utraty informacji o pracujących na zestawie strun palcach Marcina, zaś w trash-metalowym szaleństwie z dobra niesionego przez DAS-a 4.1 od perkusji, przez gitary po wokal pozytywnego wsparcia dostało dosłownie wszytko. Ktoś powie – przecież to zrobi każdy gęsty kabel, to z czym do ludzi? Z czym? Już zdradzam. Owszem, kolokwialnie mówiąc „zamulić” potrafi wiele konstrukcji. Jednak czym innym jest zwykłe zagęszczanie scenicznych bytów, a czym innym przy wzmocnieniu ich dobrze rozumianej krągłości umiejętne zachowanie wigoru ich wybrzmiewania, bez utraty dobrego wyniku narastania sygnału. Muzyka ma kipieć radością, a nie nawet najmilej jak się da, snuć się po podłodze i to gwarantuje japoński pomysł na kabel sygnałowy. Przyznam szczerze, że od samego początku w tej materii rzucałem Japończykowi kłody pod nogi, ale zawsze, powtarzam, zawsze wychodził ze sparingu z tarczą. Po prostu diabeł nie kabel.
Gdzie widziałbym naszego bohatera? Odpowiem tak. Jeśli w moim, już bez niego dobrze osadzonym w barwie, masie i energii systemie pokazał, że można te cechy podkręcić jeszcze bardziej bez utraty swobody i lekkości prezentacji, to jedynymi mogącymi nie mieć z nim po drodze, będą miłośnicy ekstremalnie szybkiego, niestety nacechowanego anorektycznością w kwestii kolorystki i esencjonalności grania. To źle? Nic z tych rzeczy. Po prostu każdy z nas muzykę odbiera na swój sposób. Jednak jeśli nie utożsamiacie się z przywołaną grupą melomanów, choćby w celach poznawczych powinniście zaprosić tytułowego Furutecha do siebie. Ożenku nie gwarantuję. Za to radochę ze słuchania tak nakręconej pozytywnymi wibracjami muzyki jak najbardziej.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
Dystrybucja: RCM
Producent: Furutech
Ceny:
DAS – 4.1 z konfekcją CF-601 & CF-602 NCF (XLR): 6 400 PLN / 2x1m + 1 650 PLN za dodatkowy 1mb
DAS – 4.1 CF-102 NCF (RCA): 5 490 PLN / 2x1m + 1 650 PLN za dodatkowy 1mb