Będąca dzisiejszym przedmiotem naszych zainteresowań, pochodząca z Półwyspu Apenińskiego, specjalizująca się w produkcji wzmacniaczy lampowych marka Synthesis z nie do końca wiadomych mi powodów nie miała jeszcze swoich pięciu minut na naszym portalu. Nie, żebym z tego powodu wyrywał sobie włosy z głowy, ale lampa i Włochy każdemu, w miarę wtajemniczonemu audiofilowi nawet przed osobistym kontaktem sugeruje, iż jest duża szansa na co najmniej bardzo ciekawy efekt soniczny i przejście obok takiej możliwości byłoby niepowetowaną stratą dla nas wszystkich. Dlatego też, na dobry początek bez wyciskania ze wspomnianego brandu ostatnich soków z dużą dozą przyjemności przyjęliśmy propozycję zmierzenia się z komponentem dla ogólnie mówiąc zwykłego Kowalskiego. Co mam na myśli? Panie i Panowie, miło mi poinformować, że w dzisiejszym odcinku przybliżymy sylwetkę wzmacniacza zintegrowanego ROMA 27 AC wspomnianej marki Synthesis, a całość opiniotwórczego przedsięwzięcia zawdzięczamy warszawskiemu dystrybutorowi EIC Sp. z o.o.
Zanim przejdę do opisu wyglądu i kompatybilności dwudziestki siódemki z resztą potencjalnego toru audio, w imieniu producenta winny jestem skreślić małe przybliżenie tematu jej oznakowania. Otóż w zdecydowanej większości wytwórców produktów audio konstruktorzy starają się, aby nazwa modelu, lub jego symbol bardzo patetycznie przypominały nazwiska znanych światowych postaci, nazw planet, czy najzwyczajniej w świecie wstępnie informowały o mocy danego komponentu. Tymczasem Włosi modelem ROMA 27 AC zapragnęli upamiętnić kawałek swojej historii, a dokładniej mówiąc początek panowania pierwszego cesarza rzymskiego Oktawiana Augusta (27 r. p.n.e.). Nie wiem, jak Wy to odbieracie, ale ja biorąc pod uwagę obecnie bardzo modne ruchy narodowościowe całkowicie to rozumiem i jeśli to nie jest zaczynem do umacniania się zbyt ortodoksyjnego podejścia do tematu osobiście popieram.
Jak prezentuje się tytułowy wzmacniacz? Przyznam szczerze, że biorąc pod uwagę bardzo popularne pośród mieszkańców europejskiego landu w kształcie buta, będące synonimami sztuki wizualne “wodotryski” Roma jest ostoją spokoju i w dobrym tego słowa znaczeniu ascetyzmu. Obudowa jest dość typową dla tego typu produktów platformą nośną dla lamp (czterech tetrod 5881/6L6WGC Sovteka w końcówce mocy i pary podwójnych triod 12AX7 (ECC83) Electro Harmonixa w sekcji przedwzmacniacza) w przedniej i transformatorów w tylnej części górnej płaszczyzny. Naturalnie spełniając europejskie wymogi bezpieczeństwa szklane bańki w standardzie okryte są stosowną klatką, ale zapewniam, że jeśli ktoś dobro mieszkającej z nim rodziny bierze na swoje barki, po odkręceniu czterech śrubek będzie mógł w pełni napawać się pięknem tego typu konstrukcji. A ze swojego doświadczenia wiem, iż efekt wizualny żarzących się lamp bardzo często stawiany jest na równi z dźwiękiem, co w tym przypadku mają podkręcić nie bez kozery zaimplementowane wokół nich i za nimi, mieniące się połyskującym srebrem, a przez to dodatkowo rozświetlające efekt poświaty ich żarników chromowane płaskie nakładki. Przyglądając się frontowi zauważamy, że w zdecydowanej większości wykonany jest z drewna, w którego centrum zagłębiono będący miejscem aplikacji dla włącznika z lewej i kilku przełączników selektora wejść wraz z diodami sygnalizacyjnymi z prawej strony płat aluminium. Nie powiem, może fotografie tego nie oddają, ale kontakt osobisty jest bardzo pozytywny. Puentując awers naszej integry nie możemy zapomnieć o największym jego elemencie, czyli brutalnie rozpychającej się (wymusza wyoblenie ramki wokół siebie) centralnie umieszczonej, wielkiej gałce wzmocnienia. Gdy szybkim ruchem przerzucimy nasz wzrok na panel przyłączeniowy, okaże się, iż jego oferta może nie powala, ale spełniając zamierzenia jedynie wzmacniacza zintegrowanego a nie popularnego w dzisiejszych czasach centrum zarządzania sygnałami cyfrowymi (popularne, często marnej jakość przetworniki cyfrowo-analogowe) obejmuje pięć wejść liniowych, jedną przelotkę, pojedynczy zestaw terminali kolumnowych i gniazdo zasilania. Przyznacie, może na pierwszy rzut oka całość wygląda skromnie, ale dla współpracujących z nim naszych zmysłów postrzegania i co bardzo ważne docelowego systemu audio w pełni wystarczająco.
Jaką szkołę grania prezentuje chwaląca się włoskimi korzeniami Roma 27 AC? Naturalnie nie można odmówić jej sznytu grania typowego dla lampy, ale jest to na tyle świeży punkt widzenia świata, że mimo wszystko pokusiłbym się o stwierdzenie, że mamy do czynienia z dość jasnym jak na posiadacza w układach elektrycznych szklanych baniek brzmieniem. Ale nie obawiajcie się, to nadal dalekie jest od mającego swoich reprezentantów nurtu lampy grającej jak tranzystor, a ów sznyt umiejętnymi ruchami zestawiania reszty toru audio swobodnie jesteśmy w stanie przekuć na pozytywny w odbiorze zastrzyk witalności dźwięku. Co ciekawe, prezentowana w takim duchu, czyli natchniona swobodą górnej średnicy muzyka ani trochę nie traci przypisanego lampom elektronowym czaru. Przykładem tego może być tak uwielbiana przeze mnie muzyka dawna. Owszem, delikatne odchudzenie grającego w środku pasma instrumentarium dało się odczuć, ale po wzięciu pod uwagę całkowicie innego pułapu cenowego porównywanych układów wzmacniających i uwzględnieniu nieco innego podejścia do tematu temperatury grania jestem w stanie nawet stwierdzić, że z racji ograniczonej rozdzielczości była to swoista pomoc w uniknięciu zbytniego uśrednienia prezentacji. Tak tak, czasem lepiej jest podać coś znacznie zwiewniej, niż brnąć w sztuczne kolorowanie, bo w konsekwencji może to sprzymierzyć się przeciwko wspaniałym ideom uduchowionego świata. I właśnie taką, naznaczoną wyważeniem koloru i lekkości muzyki drogą idzie integra Synthesisa. W podobnej estetyce do muzyki barokowej zaprezentował się jazz spod znaku Bogdan Hołownia Trio “On The Sunny Side”. Artykułowana od początku akapitu opisującego brzmienie wzmacniacza ROMA żywa średnica dzięki dobrej współpracy z górnymi rejestrami wspomagała tak lubiane przez melomanów skrzące się w eterze między-kolumnowym blachy perkusji, a jedynym na co można było ponarzekać, był w większej mierze grający strunami niż pudłem kontrabas. Co ważne, przy całym doświetlaniu przekazu w tej kompilacji nie cierpiała stosunkowo wolna w stosunku do muzyki rockowej stopa perkusji. Fakt, z racji słabszej mocy wzmacniacza była lekko poluzowana, ale jak na oddawane przez Synthesisa drobne 25W wypadała bardzo ciekawie. Ale to nie koniec dobrych wieści, gdyż w sukurs świeżości dźwięku szło dobre pozycjonowanie źródeł pozornych na rozciągającej się na całej przestrzeni pomiędzy kolumnami i sporo za nimi wirtualnej scenie. A przecież nie od dzisiaj wiadomo, że bez dobrej lokalizacji poszczególnych ośrodków generowania dźwięku proces naszego integrowania się z zapisanymi pa płycie założeniami muzyków bardzo traci. Na koniec sparingu testowego w napędzie CD-ka wylądowała rockowa grupa Radiohead z materiałem “Hail To The Thief” . Efekt? Wokal bardzo dobrze zdefiniowany, a przez to czytelny. Instrumentarium za wyjątkiem gitar i bębniarza również zdawało się czerpać z oferty Romy pełnymi garściami. I co w tym wszystkim również jest bardzo istotne, mimo niewielkiej mocy i przez to mającej swoje za uszami kontroli niskich rejestrów podobała mi się szybkość narastania dźwięku. W takim razie co przeszkadzało mi w wyjętych ze zbioru instrumentów? Nic szczególnego, ale w tej, opartej o gitary i perkusję muzie masa riffów i moc stopy są wiodącym tematem przewodnim i zbyt lekkie potraktowanie ich bytu może delikatnie osłabić mający przykuć słuchacza od deski do deski płyty pierwiastek “X”. Na szczęście ta podyktowana założeniami konstruktorów witalizacja muzyki nie była tak drastyczna, ale nie mogę napisać, że masa ciężkich gitarowych pasaży i energia bębnów były trafiona w punkt. Naturalnie może być to spowodowane natychmiastową możliwością skonfrontowania wszystkiego jeden do jeden z punktem odniesienia, ale bez względu na to, jestem zobligowany o tym wspomnieć. Jednak patrząc na to przekrojowo z pozycji cennika, również ta płyta wypadła co najmniej dobrze.
Powoli zbliżając się ku końcowi tego, mam nadzieję dopiero rozpoczynającego nasze bliższe kontakty z osiągnięciami marki Synthesis spotkania bez naciągania faktów stwierdzam, że jak na przecież stosunkowo niedrogi wzmacniacz zintegrowany Roma 27 AC wypadł bardzo dobrze. Owszem, na tle stratosfery cenowej miał kilka potknięć, ale mierząc siły na zamiary wszystko prezentowało się w domenie może innego, ale nadal bardzo ciekawego w odbiorze sznytu grania. Zatem gdzie widzę testowany produkt? Pierwszym kryterium wydają się być stosunkowo łatwe do wysterowania kolumny. Drugim choć niekonieczna, ale według mnie bardzo pożądana ich wrodzona barwność. Zaś trzecim jest stawiająca kropkę nad i miłość do układów lampowych. Jeśli spełnicie te trzy punkty, sukces macie murowany. Ale testowanej integry nie skreślałbym nawet w momencie innego spojrzenia na choćby jeden ze wytypowanych kryteriów, gdyż to, co podoba się mnie, niekoniecznie idealnie wpisze się to, czego oczkujecie Wy. Zatem nie pozostaje nic innego, jak spotkanie z Włochem sam na sam. Innego rozwiązania nie widzę.
Jacek Pazio
Dystrybucja: E.I.C. Sp. z o.o.
Cena: 9 500 PLN
Dane techniczne:
Moc wyjściowa: 25W / 6 Ω
Pasmo przenoszenia: 20Hz – 20kHz +/- 0,5 dB
Czułość wejściowa: 500 mV RMS
Impedancja wejściowa: 50 kΩ
Wejścia liniowe: 5 par RCA
Stopień wyjściowy: 4 x 5881
Sekcja przedwzmacniacza: 2 x ECC83
Regulacja Biasu: manualna
Odstęp sygnał/szum: >90 dB, średnio ważony
Pobór mocy: 250W max
Wymiary (S x W x G): 410 x 235 x 503 mm
Waga: 20 kg
System wykorzystywany w teście:
– źródło: Reimyo CDT – 777 + DAP – 999 EX Limited TOKU
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijri „Milon”,
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA