Opinia 1
Pół żartem pół serio i zarazem bez cienia złośliwości śmiem twierdzić, że patrząc nie tylko na aktualne portfolio Acrolinka, lecz również na ewolucję poszczególnych – obecnych w nim modeli, można sparafrazować Forresta Gumpa dochodząc do wniosku, iż przypomina ono „pudełko czekoladek – nigdy nie wiadomo, co ci się trafi”. Jest to oczywiście dość poważny skrót myślowy i mam cichą nadzieję czytelna dla wszystkich hiperbola, jednak nie da się ukryć, iż tytułowy producent zachowując dość sztywną nomenklaturę w ramach kolejnych generacji i ich wersji specjalnych / limitowanych pozwala sobie na pewne, zapewne badające grunt, panującą na rynku koniunkturę i zarazem chcąc trafić w punkt oczekiwań / gustów odbiorców „wariacje” nt. reprezentowanej przez siebie szkoły brzmienia. Raz pojawia się więcej energii, innym więcej blasku a po jakimś czasie ktoś w R&D uzna, że może warto byłoby przypomnieć o wysyceniu. Krótko mówiąc nawet znając wcześniejsze „wypusty” sięgając po nowe można czuć lekkie mrowienie w palcach i ekscytację przed nieznanym. Tak też było i tym razem, gdy ze strony Nautilusa otrzymaliśmy propozycję przyjrzenia się i niezobowiązującego rzucenia uchem na niby od lat znane i mające wierne grono fanów interkonekty Acrolink 8N-A2080, tym razem w odsłonie Performante, która w tzw. międzyczasie, przynajmniej na stronie producenta, zyskała status „wyprzedana”, co dodatkowo wzmogło nasze zainteresowanie a zarazem potwierdziło czujność rodzimej dystrybucji, która z kilkuset wypuszczonych na rynek zestawów zapobiegliwie zdążyła zabezpieczyć kilka kompletów.
Co prawda rozglądając się za stosownym wzorcem można byłoby sięgnąć po archiwalia i z odmętów audiofilskich wspomnień odkurzyć np. 8N-A2080III Evo, jednak skoro jesteśmy przy ostatnich limitowanych / specjalnych wypustach logicznym wydaje szukanie zdecydowanie świeższych analogii jak np. 7N-A2080 Leggenda … I rzeczywiście coś jest na rzeczy, gdyż na pierwszy rzut oka oba modele wydają się bliźniaczo podobne. Takie samo rubinowo-czarne umaszczenie, identyczna konfekcja a zaglądając do trzewi … taka sama ilość (25) i średnica (ø0.24) przewodników, oraz zaskakująco zbieżna geometria z układem poszczególnych warstw, gdzie praktycznie jedyną różnicą jest to, że w Leggenda jeden z ekranów wykonano ze wstęgi mylarowej pokrytej miedzią a w Performante jest to plecionka z miedzi 7N. Jak się jednak okazuje kluczowy jest sam przewodnik, gdyż zamiast miedzi D.U.C.C. Stressfree 7N tym razem Japończycy zdecydowali się na emaliowane druciki z miedzi Stressfree Liz o czystości 8N (99.999999%). Zanim jednak rozpoczniemy dywagacje czy, a jeśli tak, to co tak naprawdę daje oczko wyższa czystość pozwolę sobie jeszcze na chwilę wrócić do detali i dokonać czysto umownej wiwisekcji odzierając bohatera niniejszego spotkania, niczym cebulę, warstwa po warstwie. I tak, przyozdobiony nadrukami z oznaczeniem modelu, zastosowanych przewodników oraz kierunkowości płaszcz zewnętrzny wykonano z odpornego na promieniowanie UV poliuretanu pod którym natrafimy na pierwszy z ekranów w postaci plecionki z emaliowanych drutów UEW (Urethane Enameled Wire). Kolejną warstwą jest redukująca zakłócenia EMI powstała w laboratoriach NTT specjalna taśma a następnie drugi ekran z plecionki miedzianej o czystości 7N sąsiadujący z ekranem nr.3, czyli miedzianą taśmą. I dopiero pod tak zaawansowanym kokonem natrafimy na „tkankę miękką”, czyli wewnętrzną koszulkę z mieszanki poliolefiny monomerycznej, wolframu, struktury amorficznej i proszku węglowego. Wzdłuż przewodów sygnałowych poprowadzono dreny – wiązki absorbujące fale elektromagnetyczne, oraz jedwabne nici działające antywibracyjnie. W roli izolatora każdej z żył, zgodnie z tradycją, użyto wysoko – cząsteczkowej żywicy poliolefinowej a co do samych żył, jak już z resztą zdążyłem wspomnieć, to na każdy przebieg składa się po 25 przewodów z miedzi Stressfree Liz o czystości 8N i ø0.24. I jeszcze tylko drobna formalności natury użytkowej, czyli przypomnienie, iż jak to Acrolinki mają w zwyczaju, tak i 8N-A2080 Performante jest pozornie dość wiotkim i wdzięcznym do układania przewodem, lecz niespecjalnie lubi skręcanie względem własnej osi, więc przy aplikacji warto na spokojnie przemyśleć jego ułożenie i mieć przy tym na uwadze, że standardowe długości 2080-ek to metr i półtora a chęć nabycia dłuższych wiąże się z koniecznością indywidualnych zamówień u producenta.
Nieco przewrotnie a zarazem z pełną świadomością jako punkt odniesienia dla dzisiejszych gości postanowiłem użyć swoich dyżurnych i pochodzących z tej samej stajni łączówek 7N-A2070 Leggenda. Powód? Dość oczywisty i zgodny ze wstępniakiem, albowiem dający pewne wyobrażenie o wspomnianych estetycznych eksploracjach japońskiego producenta. O ile bowiem 2070 wydawał się zwiastować nowe – być forpocztą kolejnej generacji zmierzającej w kierunku zaraźliwej i zarazem odświeżającej spontaniczności oraz żywiołowości, o tyle bohaterowie dzisiejszego spotkania okazali się nader oczywistym powrotem do korzeni a tym samym orędownikami zdecydowanie bardziej może nie tyle enigmatycznego, co wyważonego okazywania emocji. Tym razem zamiast akcentować aspekt dynamiczny i właśnie podkręcać warstwę emocjonalną Acrolink skupił się na sile … spokoju i dostojnym wyrafinowaniu.
Niewątpliwym beneficjentem tego typu prezentacji okazał się, i tu małe zaskoczenie, repertuar dalece odbiegający od miana cywilizowanego. Przykładowo drąca się niczym Blumenhofery na PGE Narodowym w trakcie ostatniego Audio Video Show Rachel Aspe („Ankaa” formacji Eths) pomimo growlu i screamu potrafiła uderzyć w bardziej liryczne nuty a dodatkowa porcja ciepła i intymności przy delikatnym przygaszeniu górnych i co tu dużo mówić szorstkich jak tynkowy „baranek” rejestrów działały zaskakująco tonizująco. I choć materiał stracił co nieco z porażającej brutalności, to równolegle zyskał na komunikatywności a co najważniejsze jego odsłuch od pierwszej do ostatniej nuty przestawał urastać do rangi iście ekstremalnego wyzwania zarezerwowanego wyłącznie dla wąskiego grona siarkolubów. Zamiast wściekle kąsać ognistą górą i smagać basem całość uległa wyrównaniu i pewnemu może nie tyle ucywilizowaniu, co już nie sprawiała wrażenia aż tak zdehumanizowanej i industrialnie lodowatej.
Z kolei kipiąca soulem i funky twórczość Zbigniewa Wodeckiego w autorskich interpretacjach współczesnych jazzmanów „Wodecki jazz ’70 – dialogi” nic a nic nie straciła z natywnej świeżości. Nóżka dalej sama chodziła, swobodny klimat został zachowany a jedynie skupieniu, delikatnej kondensacji poddano aspekt przestrzenny nie tyle obniżając sufit, co ogniskując uwagę słuchaczy na dźwiękach bezpośrednich pozwalając leniwie wygasać ich aurze, acz niespecjalnie starając się ją podtrzymywać. Zrobiło się bardziej intymnie, gęściej i bardziej … klubowo, czy wręcz gabinetowo. Mam nadzieję, że są Państwo w stanie zwizualizować sobie tę estetykę – kinowa barwa, stare – ciemne od tytoniowego dymu drewno stolików, posiadające równie bogatą historię skórzane kanapy i fotele w stylu Chesterfield, przyciszone rozmowy, świetnie zaopatrzony i dyskretnie podświetlony bar, a co najważniejsze czas, który może się nie zatrzymał, co zaczął płynąć w zdecydowanie wolniejszym tempie. Pierwszoplanowymi stają się flow i vibe, gęsta trzymana w pociągniętych grubszą kreską ryzach soczysta tkanka i nieodparte wrażenie, że nie są to współczesne dogrywki do materiału na wskroś archiwalnego a rasowa kooperacja egzystujących jednocześnie – na tej samej scenie, ze sobą artystów. Blachy skrzą się złociście, fortepian pod palcami Możdżera czaruje powagą i dociążeniem a skrzypce i wokal Wodeckiego brzmią tak, jakby zostały „zdjęte” jeśli nie wczoraj, to nie dawniej aniżeli rok, czy dwa temu. I jeszcze jedno – proszę się nie bać, że 8N-A2080 Performante zbytnio ścieśni i „ustudyjni” materiał wymagający odpowiedniej skali i przestrzeni, bo tak się nie stanie. On, czyli Acrolink, jedynie nie będzie dążył do permanentnego napowietrzania i spektakularności tam, gdzie w partyturze ich nie ma. Jeśli jednak takowe składowe się znajdą (vide zjawiskowe i porywające „Wariacje na temat tańców rumuńskich”), to proszę mi wierzyć, że wszystko, co potrzeba usłyszycie we właściwej skali i z właściwym rozmachem.
Nie da się ukryć, że Acrolinki 8N-A2080 Performante są diametralnie innymi aniżeli o połowę tańsze 7N-A2070 Leggenda. Z premedytacją nie używam w tym momencie określeń wartościujących oba modele, gdyż kluczowa jest właśnie ich inność niejako wykluczająca wzajemne relacje na zasadzie lepiej/gorzej, gdyż miałyby one podobny (bez)sens, co zestawianie ze sobą Lexusów RC F z LS Omotenashi, gdzie niby operujemy w obrębie jednej marki a jednocześnie domyślnym odbiorcą są osoby o diametralnie innych oczekiwaniach i potrzebach. I tak też jest w powyższym przypadku, gdyż zamiast żywiołowości i adrenaliny otrzymujemy elegancję i dystyngowaną nastrojowość. Jeśli zatem tego typu specjałów jesteście Państwo amatorami, to nie pozostaje mi nic innego jak tylko nieśmiało zasugerować, że z tego co mi wiadomo Acrolink „dodruków” nie przewiduje.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Być może kogoś zaskoczę, ale jestem niemalże w stu procentach pewien, iż każdy, powtarzam, każdy z Was nawet nie tylko zna, ale przynajmniej raz miał, bądź przynajmniej mieć powinien, okazję zderzyć się w swoim systemie z jakimś produktem tytułowej marki. To jest tak rozpoznawalny brand, że aby uchować się bez kontaktu z nim, trzeba naprawdę być mistrzem w slalomie gigancie. A że nasza nacja choć coś w tym temacie próbuje zrobić, niestety jest pewnego rodzaju tłem dla najlepszych, dlatego nawet jeśli potwierdzając regułę ktoś taki się znajdzie, można przyjąć, iż japoński Acrolink jest tak zwaną solą naszej zabawy w audio. A jeśli tak, to raczej nie będzie zaskoczeniem fakt konsekwentnego rozwijania swojej oferty przez potomków samurajów, z szerokiego wachlarza której krakowski dystrybutor Nautilus na dzisiejszy sparing wytypował zbalansowany przewód sygnałowy Acrolink 8N-A2080 Performante XLR.
Rzeczony kabel teoretycznie okupuje mniej więcej środek oferty, a mimo to jego budowa nie opiera się na ubieraniu w piękne szaty i przyozdabianie swoim logo półproduktów konkurencji, tylko wykonywaniu każdego projektu według własnej specyfikacji. A ta, jak na przyzwoity pułap cenowy jest dość skomplikowana. To pokrótce kabel z przewodnikiem na bazie miedzi 8N, w którym każda z żył wykonana została z 25 drucików Litz o grubości 0.24 mm, izolowana poliolefiną o wysokiej masie cząsteczkowej, ekranowana taśmą i drutem miedzianym 7N, by na koniec zostać ubraną w odporną na promienie UV, cechującą się motywem bordowo-czarnej, ząbkowanej plecionki, finalnie ustalającą średnicę całości konstrukcji na poziomie 11mm poliuretanową otulinę. Jeśli chodzi o wtyki XLR, ich korpusy są połączeniem mosiądzu i włókna węglowego, styki w zależności „płci” – męskie/żeńskie – to rodowana miedź berylowa i telluryczna. Tak prezentujące się kable pakowane są w wyściełane gąbką schludne kartonowe pudełka.
Jeśli idąc za teorią ze wstępniaka znacie okablowanie tego producenta, prawdopodobnie wiecie, że co prawda z małymi wyjątkami – choćby testowana przez nas sieciówka z tej linii 8N-PC8100 Performante, główną myślą przewodnią kreowania świata muzyki przez jego wyroby jest nadawanie jej posmaku przyjemnej barwy i gładkości. To jest ich mantra, której poziom zaawansowania w domenie wyrafinowania zależy od pozycji w cenniku. Jak zatem na tym tle wypada tytułowy 8N-A2080? W moim odczuciu mamy do czynienia z dobrym wyważeniem pomiędzy wagą, nasyceniem i oddaniem swobody prezentacji. Bez szukania nadmiernego rozdrabniania włosa na czworo, tylko w służbie umilania nam życia podczas obcowania z naszym hobby. Co to konkretnie oznacza? Jeśli chodzi od dolny zakres, jest mocny, jednak unikając przesadnej twardości przyjemnie mięsisty i przy tym nie tylko akceptowalnie, ale nawet czasem pożądanie lekko krągły. Średnica zaś, to ostoja nasycenia, energii a przy tym dobrze ukazująca zawarte w tym paśmie informacje. Wieńcząc to małe częstotliwościowe resume najwyższymi rejestrami trzeba powiedzieć jedno, mimo z pozoru ogólnego spokoju na tle konkurencji są pełne witalności, czyli oferując dobry wgląd w nagranie nie wyskakują nieprzyjemnie przed szereg. Japończycy wiedzą, że wyskakujący z przysłowiowego kapelusza górny zakres w utrzymaniu spójności brzmienia systemu jest swoistym gwoździem do trumny, dlatego ożywili w tym kablu na tyle mocno, aby tylko odpowiednio napowietrzał przekaz, a nie cechowała go nadpobudliwość. Co na to muzyka?
Weźmy pierwszy z brzegu przykład skandynawskiego jazzu spod znaku Bobo Stenson Trio „Indicum”. To bardzo nastrojowe granie, które podane nazbyt wyczynowo w górnym zakresie lub ospale na dole po prostu emocjonalnie umiera. Tymczasem według pomysłu tytułowego Acrolinka atrybut frontmena w postaci fortepianu mimo wspominanych zawoalowań w kresce rysującej źródła pozorne tętnił pełnią życia. Był mocny w najniższych klawiszach, a przy tym melodyjny, bo zjawiskowo dźwięczny w środku i pełen nienachalnej iskry w górze. A gdy do tego doszło wtórowanie mu przez z jednej strony soczysty, a z drugiej energetyczny w solowych popisach i ciekawie pokazujący pracę palca na strunie kontrabas, oraz nadający rytm, podstawę i blaszane kontrapunkty zestaw perkusyjny, mimo osadzenia całości w ciemnawej otoczce dostałem znakomicie oddający zamierzenia artystów, z odpowiednim pakietem sonicznych smaczków jazzowy spektakl.
Z innej beczki, jednak również pokazującym zalety testowanego kabla przykładem jest grupa Nirvana z koncertowego krążka „Unplugged In New York”. To zespół typowo grunge’owy, co z automatu pokazuje jego zapisaną w kodzie DNA, jakże pożądaną przez wielu z nas emocjonalną nadpobudliwość. Niestety nie zawsze odbieraną jako dobro, przez co często szkodliwe temperowaną złym dobraniem toru audio. I powiem szczerze, że jestem w stanie to nawet zrozumieć. Tylko należy zrobić to z umiarem w stylu przykładowego, testowo wpiętego w mój tor kabla 2080. Co oznaczał umiar w tym przypadku? Otóż nie zabijał drapieżności grania tej formacji, tylko delikatnie niwecząc szorstkość wspierał puls, a przez to rytm o wagę poszczególnych wirtualnych źródeł. Zyskiwał na tym nadal mocny, teraz wsparty pakietem masy, jednak nadal jakże ekspresyjny wokal, no i oczywiście będące znakiem rozpoznawczym całej zbieraniny rockmanów, pełne energii podczas szaleńczych riffów wszechobecne gitary. W teorii materiał jakby się ukulturalnił, na szczęście finalnie brzmieniowo nadal był dopiero co pobudzonym do życia wulkanem. Na tyle wymownie i fajnie podanym, że jak rzadko kiedy, nie odmówiłem sobie znacznie mocniejszego odkręcenia gałki wzmocnienia. Ale zapewniam, nie z powodu utraty przez formację odpowiedniego pazura, tylko nadania jej brzmieniu niezbędnego pierwiastka barwowej i esencjonalnej namacalności.
Czy naszego bohatera widziałbym w każdym zestawie audio? Cóż, jeśli macie nawet soczyście grający set, jednak podczas jego konfiguracji nie przekroczyliście zbyt mocno dobrego smaku w domenie masy i stonowania przekazu, spokojnie możecie podejmować próbę ożenku z nim. Być może nic z tego nie wyjdzie, jednak spędzony z nim czas będzie ciekawą przygodą. Natomiast jeśli Wasze wieloletnie kształtowanie brzmienia systemu jest wolne od wspomnianego przed momentem „problemu”, macie w pełni uzasadnione zielone światło. Światło, które tchnie w zestaw odrobinę soczystości i gładkości, jednak nie zabije drzemiącej w muzyce radości. A chyba na odkrywaniu jej radości zależ nam najbardziej.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: Nautilus
Producent: Acrolink
Cena: 9900 PLN / 2 x 1 m (zarówno wersja RCA, jak i XLR)
Dane techniczne
Przewodniki: Stressfree 8N Cu Liz 0.24ø x 25 żył
Izolacja: wysoko-cząsteczkowa żywica poliolefinowa
Wewnętrzna koszulka: mieszanka poliolefiny monomerycznej, wolframu, struktury amorficznej i proszku węglowego
Ekranowanie: taśma miedziana + miedziana plecionka 7N + taśma wyciszająca zakłócenia EMI + plecionka UEW (drut emaliowany)
Płaszcz zewnętrzny: poliuretan odporny na UV
Rezystancja przewodu: 19 mΩ/m
Pojemność elektrostatyczna: 57 pF/m
Impedancja: 110 Ω (XLR&AES/EBU)
Średnica przewodu: 11.0mm
Wtyki
Styki: Miedź tellurowa (żeńskie); miedź berylowa (męskie)
Platerowanie: Rod
Korpus zewnętrzny: Mosiądz + włókno węglowe
Standardowe długości: 1.0m; 1.5m
Najnowsze komentarze