Choć perspektywa zbliżających się wielkimi krokami wakacji dla rynku audio zwiastuje najdelikatniej rzecz ujmując „uspokojenie popytu” a mówiąc wprost flautę i sezon ogórkowy, to jak się okazuje nie wszyscy planują przejście w letni stan swoistej anabiozy, lecz starają się zainteresować swoją ofertą możliwie najszersze grono odbiorców działaniami dalece wykraczającymi poza standardowe, sprzętowe prezentacje. I właśnie z taką, przywodzącą nieco na myśl czasy niesłusznie minione, o czym dosłownie za chwilę, akcją mieliśmy do czynienia w minione, środowe popołudnie, bowiem na rubieżach stołecznego „Mordoru”, w przestronnych i komfortowych wnętrzach salonu BoConcept odbyło się inaugurujące cykl „Music and Design vol.1” spotkanie. Spotkanie w formie, parafrazując radiowy (jedynkowy) tytuł, „Przy muzyce o … muzyce”, z którego to przygotowaliśmy niezobowiązującą fotorelację.
Zanim jednak przejdziemy do meritum winny jestem Państwu stosowne wyjaśnienie powyższego odwołania do przeszłości. Chodzi bowiem o to, iż wierni czytelnicy z pewnością pamiętają nasze publikacje dokumentujące płytowe premiery, mini-koncerty i wywiady z muzykami, których prawdziwy bezlik odbył się w wyjątkowym Studiu U22. I właśnie zarówno za sprawą formy środowego eventu, jak i sprawców całego zamieszania owe wspomnienia odżyły ze zdwojoną siłą.
Wracając do konkretów i do doskonale znanych sprawców, przybyłych do mokotowskiego salonu BoConcept witali gospodarz – Kamil Maślanka, reprezentujący konglomerat Audio Group Denmark Jacek Kałucki (Audio Emotions) i nierozerwalnie kojarzony z nieodżałowanym Studiem U22 a obecnie występujący w barwach Warner Music … Piotr Welc. Bez zbytniego zadęcia wspomniano pozostałych współorganizatorów – Samsunga, mającą swoje płytowe stoisko Winylową, jak i dbającą o rozkosze podniebienia ekipę Tejo Wines. Nie omieszkano również zachęcić tłumnie przybyłych gości, by po pierwsze czuli się jak u siebie w domu, a po drugie własnousznie przekonali się jak, w szalenie dalekich od audiofilskich referencji a przez to (pomijając kubaturę obiektu) bliższych domowym, warunkach brzmią przygotowane przez Audio Emotions i dyskretnie trzymającego się z dala od świateł kamer i błysku fleszy Mortena Thyrrestrupa systemy dające przedsmak tego, co mieści się w przepastnym portfolio AGD. Można było zatem rzucić okiem i uchem na średnio-półkowy set z elektroniką Aavika (S-280 + U-280) i podłogowymi kolumnami Børresen X3, niezobowiązująco „budżetowy” Axxessa – z wszystkomającym „kombajnem” Forté 1 i filigranowymi monitorkami L1, oraz ultra high-endowy – łapiący za oko strzelistymi Børresenami 05 i topowym duetem Aavika.
To wszystko było jednak li tylko tłem i miłym, budującym odpowiedni klimat anturażem do dania głównego, czyli spotkania z promującą swój ostatni album „Universum” formacją Atom String Quartet, z której muzykami rozmowę poprowadził redaktor radiowej 2-ki Roch Siciński. Jak w trakcie krzyżowego ognia pytań się okazało projekt ten już na swoim starcie był skazany na … porażkę, lecz pech chciał, iż klasyczny kwartet smyczkowy mogący pochwalić się nad wyraz eklektycznym repertuarem finalnie zadomowił się w szeroko rozumianej muzyce improwizowanej, a więc jazzie i nie tylko ma się dobrze, to jeszcze zyskuje coraz szersze grono odbiorców. Jest to zatem projekt zdecydowanie poważniejszy, choć również szalenie odległy od stereotypowego skostnienia, od wykorzystującej podobne instrumentarium Grupy MoCarta jak i zauważalnie „lżejszy” gatunkowo od eksplorującej około-metalowe odmęty wiolonczelowej Apocalyptici.
Pomimo blisko 15-letniego stażu Panowie (skrzypkowie Dawid Lubowicz i Mateusz Smoczyński, altowiolista Michał Zaborski i wiolonczelista Krzysztof Lenczowski) mają spory dystans tak do siebie, jak i miejsca na światowej scenie muzycznej, w którym się znaleźli, gdyż etap młodych-obiecujących już dawno mają za sobą a starymi i doświadczonymi jeszcze się nie czują. W dodatku to co robią cały czas sprawia im radość i daje artystyczne spełnienie, gdyż prowadząc niezależne projekty w ramach Atom String Quartet świetnie się dogadują w pełni demokratycznie dzieląc się „miejscem” na krążkach tak, aby każdy mógł zaprezentować własne kompozycje. Krótko mówiąc układ idealny, tym bardziej, że zmagania z prozą życia i Panowie wspaniałomyślnie scedowali na barki swojej Managerki, którą zgodnie traktują jako piątego i pełnoprawnego członka zespołu.
Jak mam nadzieję na powyższych zdjęciach widać, forma i miejsce eventu okazała się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę, a zgodnie ze złożonymi na wstępie przez organizatorów deklaracjami ma szanse na kontynuację w mniej, bądź bardziej regularnej, cyklicznej postaci. Dlatego też gorąco zachęcamy do śledzenia pojawiających się w „sieci” informacji a wspomnianym sprawcom całego zamieszania serdecznie dziękujemy za zaproszenie i gościnę.
Marcin Olszewski
O tym jak trudny może być start, o utrzymaniu się potem na powierzchni nikogo przekonywać nie trzeba. Podobnie jest z pierwszym wrażeniem, które jak wiadomo można zrobić tylko raz. I o ile dotychczasowe, nieśmiałe plany ekspansji audiofilskiego bytu Audio Group Denmark zrzeszającego pod swymi skrzydłami takie marki jak Ansuz, Aavik, Børresen i Axxess przeszły na naszym rynku bez większego echa, to najlepszym dowodem na to, że miniony czas nie był bynajmniej stracony a poświęcono go na pewną reorganizację i zmianę modelu dystrybucyjnego jest niniejsza relacja. W dodatku relacja nie z formalnego ogłoszenia rozpoczęcia pojawienia się na rodzimej scenie audio nowego gracza, czy o zgrozo konferencji na Teamsach, lecz z dynamicznej i utrzymanej w nad wyraz nieformalnej atmosferze niemalże zabawie i spontanicznych eksperymentach z prezentowaną w przytulnej sali odsłuchowej stołecznego salonu Audiomagic przez dystrybucyjne novum, czyli AudioEmotions oferty Audio Group Denmark.
Jak łatwo się domyślić dość ograniczony metraż nie sprzyjał zwiezieniu tamże zdolnego pomieścić 25 europalet kontenera morskiego 40’HC, więc w ramach wakacyjnej inauguracji ograniczono się do udostępnienia przybyłym melomanom i audiofilom dwóch sygnowanych przez Børresen-a propozycji kolumnowych pod postacią „budżetowych” podłogówek 02 i nieco, znaczy się mniej – więcej dwukrotnie droższych a zarazem kilkukrotnie … mniejszych monitorów podstawkowych M1, którym towarzyszył firmowy, występujący w barwach Axxess-a wszystkomający wzmacniacz streamujący Forté 2. Żeby jednak nie było za nudno i zbyt monotematycznie na podorędziu stała i de facto przez większą część sobotniego szaleństwa grała aż miło znana z występów w naszym oktagonalnym OPOS-ie „dzielonka” Soulnote P-3 SE & M-3 SE. Ponadto poza plikami w roli źródeł kusiły nobliwy odtwarzacz CD Wadii a domenę analogową reprezentował pyszniący się koralowymi akcentami szpulowy Studer A807.
Zacznijmy jednak od początku i w ramach pięcia się po firmowych szczeblach zaawansowania, czy też po prostu stopniowania emocji od kilku zdań o pierwszym akcie sobotniej prezentacji, czyli Børresen-ów 02, które spróbowaliśmy zeswatać z tercetem Soulnote’a i Axxess-em Forté 2 li tylko w roli źródła-streamera. Jak się jednak okazało do pełnej strawności konieczne były dość poważne zmiany w okablowaniu, które podobno „nie gra”, co akurat w tym przypadku było nam dane zaskakująco wyraźnie usłyszeć. Całe szczęście kilka roszad ucywilizowało całą sytuację i finalnie nikt specjalnie nie decybelował na uzyskany efekt. Jednak przesiadka na Axxess-a przyniosła sporą niespodziankę, gdyż dźwięk nabrał życia, swobody i drajwu, co dość wyraźnie dało do zrozumienia, że smukłe podłogówki lubią D-klasę. Kolejnym aspektem, na który w salonowych realiach wpływu niestety już nie mieliśmy, była odległość przygotowanej dla gości kanapy od linii kolumn, co sprawiło, że najlepsze miejscówki usytuowane były jakiś metr za nią – wewnątrz „słuchawkowej zatoczki”, więc ów tapicerowany mebel stał się miejscem dedykowanym spontanicznym konwersacjom a kto czuł wewnętrzna potrzebę bardziej krytycznego odsłuchu zajmował miejsca w dalszej części sali. Taki stan rzeczy bynajmniej nikomu nie przeszkadzał, gdyż jak to zwykle w przypadku tego typu eventów bywa kategoryczne opnie zastępuje chęć niezobowiązującego zapoznania się danym systemem/komponentem i ewentualne wpisanie go na listę testową do zabawy we własnych czterech kątach. A tak po prawdzie charakter takich spotkań jest wybitnie towarzyski, co potwierdzała popularność kuluarowych pogawędek przy kieliszku prosecco i aromatycznym sushi.
Drugi akt i podniesienie poprzeczki, przy jednoczesnej redukcji gabarytów zespołów głośnikowych do postaci filigranowych Børresen-ów M1 pokazał, że w audio o ile rozmiar niekoniecznie ma znaczenie, to już zainwestowane w know-how środki słychać bezdyskusyjnie. I tu nastąpiło pewne zawirowanie, gdyż nieopatrznie zerknąłem na plątaninę kabli wszelakich za przygotowanym systemem i nieco mnie zmroziło, gdyż wszystko, włącznie z monoblokami było wpięte w zupełnie nieadekwatną klasą i wydajnością listwę ifi Powerstation, co z wrodzonym wdziękiem w trybie natychmiastowym pozwoliłem sobie zgłosić, a że w tzw. międzyczasie w Audiomagicu pojawił się również mający u nas swoje przysłowiowe pięć minut Acoustic Dream 0, to i problemu z rekonfiguracją nie było. Oczywiście finalnie Soulnote’y M-3 SE „wylądowały” bezpośrednio w ścianie, co wreszcie pozwoliło rozwinąć im skrzydła i złapać w wiatr w żagle. I co niezwykle miło mi pisać poprawa dotyczyła nie tylko basu i motoryki, lecz również rozdzielczości i oddechu górnych partii. Pojawiło się jednak nie tylko wyrafinowanie a lekko pochylając się na kanapie maniera grania studyjnych monitorów bliskiego pola, lecz również zaskakująca, jak na tak małe membrany, chęć prezentacji jak najbardziej kompletnego, również pod względem podstawy basowej dźwięku. Oczywiście o ile jeszcze na Toolu („Fear Inoculum”) jeszcze nic niepokojącego się nie działo, to już sięgnięcie po „Unity” Ganja White Night pokazało, że fizyki oszukać się nie da. O co zresztą nikt przy zdrowych zmysłach nie mógł mieć do nich o to pretensji, tym bardziej jeśli ma się świadomość istnienia w duńskim portfolio i to pozostając w obrębie serii zdecydowanie „poważniejszych”, już podłogowych M3-ek, czy blisko dwumetrowych (dokładanie 193cm) M6.
Jak mam nadzieję widać na powyższym „obrazku” i wcześniejszych migawkach zarówno z południa, jak i północy naszego rozleniwionego letnią atmosferą kraju, półmetek wakacji daleki jest od typowego stereotypu „sezonu ogórkowego”, kiedy to nic się nie dzieje. Dzieje się bowiem całkiem sporo, bo woli do pokazania nowości w branży nie brakuje a jedynie od nas/Was zależy, czy zdecyduje-my/cie się na wyściubienie nosa poza działkę, ogródek, czy parawan i wolny czas spędzicie w takim a nie innym otoczeniu. Do czego z resztą serdecznie namawiamy, gdyż wakacje to nie tylko czas podróży i/lub błogiego lenistwa, lecz również świetna okazja do rzucenia okiem i uchem na nowe i nieznane urządzenia, konfiguracje i salony audio.
Dziękując serdecznie ekipom AudioEmotions i Audiomagic za zaproszenie i gościnę nieśmiało tylko napomknę, że podobnych materiałów jeszcze kilka na naszych łamach powinno się w najbliższych paru tygodniach pojawić, więc jeśli tylko szukacie Państwo pretekstu, by wyrwać się choć na chwilę z domowych/urlopowych pieleszy i dać się ponieść audiofilskim emocjom, to uprasza się nie odchodzić zbyt daleko od radioodbiorników.
Marcin Olszewski
Najnowsze komentarze