Tag Archives: Altair G1.1


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Altair G1.1

Auralic Altair G1.1

Opinia 1

Po świetnym i bezsprzecznie ciekawszym brzmieniowo od swoich protoplastów Ariesie G1.1 przyszła pora na odsłonę kolejnego reprezentanta najnowszej generacji azjatyckich specjałów. Tym razem jednak, zamiast wysoce wyspecjalizowanego komponentu stołeczny MiP postanowił dostarczyć nam prawdziwy kombajn zdolny pełnić rolę muzycznego serwera, streamera, DAC-a, przedwzmacniacza i wzmacniacza słuchawkowego, czyli prawdziwe centrum sterowania naszym muzycznym ekosystemem. Cóż to za cudo? Auralic Altair G1.1, na którego recenzję serdecznie zapraszamy.

W ramach niezobowiązującego wprowadzenia chciałbym jedynie zaznaczyć, iż dostarczony na testy egzemplarz był może nie tyle okrojoną, co z tego co mi wiadomo najczęściej wybieraną przez nabywców, standardową – pozbawioną wewnętrznego 2TB dysku SSD, wersją, więc trzymając się faktów możemy go uznać za 4 a nie 5w1. Szczerze przyznam, że przynajmniej dla mnie nie jest to żaden problem, gdyż od dłuższego czasu wolę swój plikozbiór trzymać na NAS-ie a ten z racji komunikacji po sieci Ethernet niekoniecznie musi stać w tym samym pomieszczeniu co system audio. W dodatku w dobie powszechnego „uplikowienia” nie tylko kontentu audio, ale i video znaczna część odbiorców również filmy gromadzi na swych dyskach, więc nawet dopiero wkraczając w świat audio – streamingu już takowymi „repozytoriami” dysponuje.
Przechodząc do konkretów bez trudu można zauważyć, iż o ile główne, wynikające z firmowej unifikacji, cechy wspólne Ariesa i Altaira jak 4” wyświetlacz True Color IPS o rozdzielczości ponad 300 ppi, wykonany z masywnych płatów anodowanego na czarno aluminium korpus i nie mniej solidna, srebrna płyta dolna są, włącznie z wymiarami obu urządzeń, identyczne to już specyfikacja pełnionych funkcji odcisnęła na naszym bohaterze nader wyraźne piętno. Otóż zamiast znanych z Ariesa pięciu guzików do dyspozycji użytkownik otrzymuje … wyjście słuchawkowe na lewym płacie frontu a z kolei prawą flankę we władanie przejęło wielofunkcyjne toczone pokrętło pełniące rolę nie tylko regulatora głośności, lecz również z jej pomocą uśpimy/wybudzimy urządzenie, bądź też uzyskamy dostęp do nad wyraz rozbudowanego menu, z poziomu którego będziemy w stanie dokonać stosownych nastaw. Płytę górną zdobi pokaźnych rozmiarów wydrążony logotyp, jednak to plecy wydają się najbardziej intrygujące. Lekko cofnięta względem obrysu obudowy ściana tylna mieści, patrząc od lewej trzpień anteny Wi-Fi, zintegrowane z włącznikiem głównym i komorą bezpiecznika trójbolcowe gniazdo zasilania IEC, Gigabitowy port Ethernet RJ45, gniazdo USB-A do podłączenia zewnętrznych pamięci masowych, USB-B HS dla zewnętrznych transportów plików, optyczne Toslink, koaksjalne i AES/EBU. Z kolei wyjścia analogowe są zarówno postaci złoconych RCA, jak i XLR-ów. Wyliczankę zamyka drugi terminal antenowy. Podobnie jak jego rodzeństwo również i Altair może pochwalić się wielce przydatną funkcją Smart-IR Remote Control, czyli umiejętnością uczenia się komend dowolnego pilota. Jest to o tyle istotne, że Auralic uparcie może nie tyle ignoruje, co po macoszemu traktuje użytkowników Androida, jedynie posiadaczom Apple’a oferując dedykowaną apkę Lightning DS. na smartfony i tablety a resztę towarzystwa odsyłając z kwitkiem do sklepów Roona (Altair może pracować jako Endpoint), bądź z oprogramowaniem zgodnym z OpenHome (BubbleUPnP, Kazoo). Całe szczęście jest wsparcie Tidal Connect, więc przynajmniej podczas grania z chmury można chwilowo uniknąć wydawania 2 kPLN na tak naprawdę … pilota.
Jeśli chodzi o budowę wewnętrzną, to rzut oka w trzewia naszego gościa śmiało możemy zaliczyć do miłych oku i serca audiofila doznań. Uwagę zwraca klasyczne, toroidalne trafo oraz wygospodarowane miejsce na wspominany 2TB dysk SSD. Mniej więcej połowę dostępnej powierzchni zajmuje płytka drukowana z sercem urządzenia, czyli zapewniającym obsługę sygnałów PCM do 384kHz/32-bit i DSD512 procesorem Tesla G2 o szybkości przetwarzania 37 500 MIPS współpracującym z 1 GB pamięcią podręczną i podwójnym, posiadającym własny, niskoszumowy zasilacz 3μV zegarem femto 72fs. Nie przypomina to Państwu czegoś? Ano właśnie, przecież to wypisz, wymaluj to, czym chwalił się Auralic prezentując … Ariesa G 1.1. Przypadek? Nie sądzę, choć efekty takowej topologii ocenimy w następnym akapicie.

No właśnie, efekty. W związku z powyższymi danymi wydawać by się mogło, że skoro główne składowe obu konstrukcji, czyli wcześniej przez nas testowanego Ariesa i tytułowego Altaira są tożsame to i brzmieniowo będziemy mieli tzw. powtórkę z rozrywki. I jest w tym ziarnko prawdy, choć wbrew pozorom nie ma mowy o typowych dwóch kroplach wody. Bowiem już od pierwszych taktów orientalnego mini albumu „Tomorrow Never Knows / Love You To” Susheeli Raman słychać, że Altair jest swą stylistyką nieco mocniej zakorzeniony w „dawnej” szkole brzmieniowej Auralica. Nie jest tak krągły i wysycony jak ww. Aries, lecz z drugiej strony, jeśli oceniamy go nie tylko w roli źródła, lecz przede wszystkim przedwzmacniacza / DACa z regulowanym stopniem wyjściowym podłączonym bezpośrednio do końcówki mocy, to chyba dobrze bo … właśnie transparentność i znikanie w torze procentuje lepszym wglądem w nagranie i większa uniwersalnością całego systemu. Świetnie pokazuje to odsłuch eklektycznego „Last Days of Meaning” Nitina Sawhneya, gdzie nad wyraz urocze, zabarwione hinduskim instrumentarium, utwory przeplatają się ze starczymi utyskiwaniami Johna Hurta dramatycznie różniąc się intensywnością i namacalnością przekazu. Wspominam o tym nie bez przyczyny, gdyż tak po prawdzie wypadałoby nieco oddzielić to, co oferuje Altair jako kompletny kombajn od tego, co są w stanie pokazać jego poszczególne sekcje. Nie da się bowiem ukryć, iż właśnie w roli ww. zintegrowanego z preampem DAC-a nasz dzisiejszy gość jest w stanie w pełni rozwinąć skrzydła i uwolnić drzemiący w nim potencjał, pozwalając tym samym na niespieszne poszukiwania spełniającego nasze oczekiwania transportu. Może to Państwa zdziwi, lecz mając na podorędziu zarówno wcześniej recenzowanego Ariesa, jak i swojego dyżurnego Lumina U2 Mini sekcję streamera w Altairze bardzo szybko zacząłem traktować bądź jako początkowy punkt wyjścia dla dalszych upgrade’ów, bądź też najszybszy i najprostszy sposób wygrzewania pozostałych elementów toru podczas równoległych testów. Powód takiego stanu rzeczy jest oczywisty, gdyż jeśli chodzi o poziom saturacji i wypełnienie krwistą tkanką precyzyjnie kreślonych konturów, to sekcja streamera w Altairze bez większych protestów ustępowała miejsca dedykowanym obu ww. źródłom. Nie da się również nie wspomnieć o wyraźnym różnicowaniu nie tylko jakości reprodukowanych nagrań, poniekąd wynikających z wykorzystywanego w danym momencie repozytorium (serwis streamingowy / NAS), lecz również zastosowanego interkonektu USB, co jedynie potwierdzało transparentność testowanego urządzenia. Żonglując srebrnym Goldenote Firenze Silver, Fidata HFU2 i Vermöuth Audio Reference USB bez trudu można było dobrać oczekiwany poziom organiczności, intensywności skrzenia się blach, czy mniej, bądź bardziej krągłego prowadzenia najniższych składowych, które sam z siebie Altair starał się pozostawiać możliwie nietknięte własną sygnaturą. Nie oznacza to bynajmniej, że grając li tylko z obecnego na pokładzie streamera narażeni jesteśmy na jakikolwiek atak prosektoryjnych i odartych z soczystości dźwięków niezbyt skłonnych do układania się w coś na kształt muzyki. O nie. To po prostu niezwykle wyważone – liniowe granie, a że pod wspomnianymi względami ustępujące dedykowanym jedynie tej funkcji komponentom, to raczej nikogo nie powinno dziwić. Grunt, że nawet hard rockowy „Human Nature” szwedzkiej formacji Black Paisley nie brzmiał z Altaira zbyt sucho i analitycznie pozwalając cieszyć się spontanicznym i zarazem niezobowiązującym repertuarem, który nawet przy sporych pokładach dobrej woli trudno byłoby uznać za mający audiofilskie aspiracje. Wspominam o tym nie bez powodu, bo co jakiś czas na światło dzienne wychodzą głoszone przez „życzliwych” tezy jakoby elektronika Auralica do cięższego grania, właśnie ze względu na niezbyt referencyjną jakość materiału, nadawała się mocno średnio i lepiej szukać ciemniej i gęściej grającej konkurencji. Cóż, może i leczenie dżumy cholerą znajduje grono entuzjastów, jednakowoż ja do nich nie należę. Zamiast tego wolę dążyć do prawdy o nagraniu a poznając ją dopiero wtedy modelować efekt finalny. I właśnie podobny punkt widzenia reprezentuje Altair – dostarcza możliwie neutralny, prawdziwy spektakl dając jednocześnie posiadaczowi możliwość jego optymalizacji pod własne gusta. Zanim jednak zaczniemy bawić się kabelkami i innymi peryferiami warto, czy to dla spokojności sumienia, czy dla zaspokojenia zwykłej ludzkiej ciekawości, przeklikać dostępne z poziomu menu filtry, bo bardzo możliwe, że już dzięki nim zbliżymy się do wysoce nas satysfakcjonującego poziomu.

Przystępując do testów Altaira G1.1 zachodziłem w głowę, po co Auralic pozwala na pewną jeśli nie kanibalizację to powielanie funkcjonalności poszczególnych modeli w ramach własnego portfolio. Jak się jednak w trakcie testów okazało eksplorując segment G1.1 azjatyckiego producenta na poszczególne modele należy patrzeć nie w kategoriach alternatywy, czyli „ten lub ten”, lecz raczej zależnych od naszych indywidualnych potrzeb najprzeróżniejszych konfiguracji odpowiednio podnoszących zarówno funkcjonalność, jak i walory brzmieniowe. Oczywiście Auralic Altair G1.1 i podczas solowych występów może się podobać i czego nie będę się wypierał, bezsprzecznie się podoba, lecz daje on również możliwość dalszej rozbudowy toru, co dobrze rokuje na przyszłość. A co do przyszłości, to coś czuję w kościach, że z nieco większą atencją trzeba będzie przyjrzeć się jego starszemu rodzeństwu, czyli wyposażonemu w A-klasowe stopnie wyjściowe Orfeo modelowi G2.1, bo coś mi podpowiada intuicja, że w jego przypadku zabawa może być jeszcze lepsza.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Franc Audio Accessories Ceramic Disc TH + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB; Auralic Aries G 1.1
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones; Accuphase P-7500
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Jedno jest pewne – Auralic, tytułowy specjalista od streamowania muzyki to jeden z głównych graczy na naszym runku. Jest na tyle rozpoznawalny, że w kuluarowych rozmowach stał się marką tak zwanego pierwszego wyboru. Oczywiście wyboru obarczonego konkretnymi oczekiwaniami brzmieniowymi, jednak biorąc pod uwagą kwestie doboru elektroniki pod konkretne gusta, według mnie opisana kuluarowa sytuacja jest wielkim sukcesem. I gdy wydawałoby się, że w takiej sytuacji mocodawcy tego brandu mogliby podjąć decyzję o zwyczajnym, bo niemalże bezkosztowym odcinaniu kuponów, to nie chcąc stracić zajmowanej pozycji co chwila proponują nam nowe rozwiązania. Takim to sposobem po ostatnim teście transportu strumieniowego Auralic Aries G1.1 warszawski dystrybutor MIP postanowił wystawić do testu pochodzący z nowego rozdania, multifunkcyjny kombajn Auralic Altair G1.1.

Jak wskazują fotografie, podobnie do transportu plików Aries również dzisiejszy, tym razem pełnoprawny, co istotne samowystarczalny w domenie bezpośredniego oddawania sygnału do końcówki mocy odtwarzacz Altair – na pokładzie znajduje się przetwornik cyfrowo/analogowy i sterowanie poziomem wyjściowym sygnału, w kwestii obudowy są prawie bliźniacze. To zaś oznacza, że wykończoną w czerni aluminiową obudowę posadowiono na również aluminiowej, jednak tym razem srebrnej podstawie, a podzielony na trzy połacie front oprócz umieszczonego w centrum dużego kolorowego wyświetlacza zaobleniem bocznych paneli zbiega się ku tyłowi. Jak widać, to wydaje się banalne działanie, jednak zapewniam, w swej prostocie i w dodatku podczas fizycznego obcowania z takim designem staje się fenomenalnym wyjściem z walki o atencję potencjalnego nabywcy. Jak można się spodziewać, większa wszechstronność w działaniu Altaira wymusiła na producencie ubranie go w nieco inne akcesoria frontowe i rewersowe. I tak, przód oprócz umieszczonego w centrum wyświetlacza, zamiast guzików może pochwalić się gniazdem słuchawkowym na lewym i gałką wzmocnienia na prawym bocznym panelu. Natomiast tylny panel oprócz standardowych gniazd cyfrowych typu LAN, SPDIF, USB, AES/EBU, HDD, TOSLINK, dwóch terminali dla anten Wi-Fi, zintegrowanego z włącznikiem i bezpiecznikiem gniazda zasilania, posiada również wyjścia liniowe RCA/XLR.

Jeśli miałbym określić specyfikę brzmienia tytułowego źródła, określiłbym ją jako kontynuację cech transportu Aries G1.1. Oczywiście z poprawką na zastosowanie znacznie mniej zaawansowanego przetwornika w stosunku do mojego Vivaldiego, ale ogólne cechy są ewidentnie słyszalne. Jednak w tej informacji bardzo ważny jest fakt ewaluowania dźwięku nowej linii w odniesieniu do poprzedników. Chodzi naturalnie o słyszalne zwiększenie udziału masy w centrum pasma. To nadal jest malowanie świata wyraźną kreską z nieposkromioną szybkością, ale już w oparciu o większą wagę wydarzeń. Co ciekawe, wagę przekładającą się jedynie na tchnięcie w środek pasma odczuwalnego body. Ale spokojnie – odnoszę się do miłośników produktów Auralica, to o czym wspomniałem, nie jest brutalnym zabiciem jego dotychczasowych zalet, tylko zdrowym przesunięciem akcentów w stronę esencji prezentacji. Muzykę nadal cechuje znakomity wgląd w nagranie i żywiołowość prezentacji, a jedynym co się zmienia, to pigmentacja brylujących w środku pasma źródeł pozornych. A to nie koniec ciekawostek, bowiem nasz bohater w swej ofercie posiada kilka filtrów obrabiających sygnał, co dodatkowo bez zmiany okablowania pozwala użytkownikowi dobrać przekaz pod swoje preferencje. Co się wydarzyło, gdy je dobrałem? W moim mniemaniu na tle oczekiwań znakomitej większości melomanów wszystko podążyło w kierunku większej namacalności.
Przykładowy Rammstein na ostatnim, o dziwo bardzo balladowym krążku „Zeit” zyskał na większej emocjonalności wygłaszanych w tekstach prawd o zbliżającej się śmierci, czy rozmowie z matką. A zyskał dlatego, że po pierwsze – wspominana wcześniej masa dźwięku pozwoliła wokalizie zrobić o pół kroku w przód w stosunku do warstwy instrumentalnej, a po drugie – nic a nic nie straciła na tym wyrazistość podania całości. Nadal czuć było znakomitą energię i transparentność, za co notabene wielu z Was lubi Auralica.
Innym przykładem na fajny progres brzmienia Altaira w stosunku do protoplastów był projekt Leszka Możdżera „The Time”. Ten materiał w dotychczasowym wydaniu Auralica nieco cierpiał. Owszem, był pokazany dosłownie skalpelem, tylko co z tego, gdy majestatyczny fortepian nie miał dobrego osadzenia nawet nie w masie, tylko w energii środkowych pasaży. Niby dobrze wybrzmiewał, znakomicie wycinał się z tła, jednak brakowało mu odrobiny kreowanej środkiem pasma nostalgii. Tymczasem tytułowy streamer może nie doścignął najlepsze źródła w pokazaniu maestrii jego brzmienia, ale uwierzcie mi, zrobił wyraźny krok naprzód. Na tyle zdroworozsądkowy, że nie stracą na tym starzy, a bardzo zyskają potencjalni nowi posiadacze produktów z tej stajni.
Na koniec wokaliza. Ta zazwyczaj jest ewidentnym wykładnikiem dobrego podania dźwięku. A tym bardziej, gdy w napędzie ląduje płyta czarującej Diany Krall „The Look Of Love”. Efekt? Wyraźny. I to in plus, bowiem wreszcie poczułem znany mi z dobrych odtworzeń tembr głosu. Może bez jakiś nadprzyrodzonych fajerwerków barwowych, ale nie oszukujmy się, konstruktorzy Auralica na chwilę obecną stawiają na uniwersalność prezentacji, a nie szukanie niszy w postaci wielbicieli magii ponad wszystko. To ma być drive z dobrym konsensusem barwowym, a nie nudny na dłuższą metę ulepek. Dlatego też bez naciągania faktów po analizie wcześniejszych doświadczeń zastaną w tym produkcie ofertę brzmieniową uważam za ciekawą.

Gdy przyszedł czas na podsumowanie powyższego opisu, nie będę kolejny raz gloryfikował poszczególnych aspektów brzmienia. Powiem za to tak. Gdy wcześniej Auralic był na tyle wyrazisty, że akceptowała go dość wąska grupa miłośników muzyki, to praca nad nieco większym body środka pasma spowodowała, iż owa grupa znacznie bardziej się rozrosła. Być może nadal nie jest to źródło uniwersalne – zresztą znajdźcie mi takie, jednakże ewidentnie zbliżające się do pokazania muzyki z większym zaangażowaniem jej esencjonalności. Oczywiście bez często oczekiwanej przez melomanów przesady, ale wymóg kroku w tym kierunku pewnie był przez producenta był zauważalny, dlatego w tym urządzeniu jest wyraźnie słyszalny. Dla mnie to bardzo udana inkarnacja Auralica.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition, Klipsch Horn AK6 75 TH Anniversary
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: Solid Tech Hybrid
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II

Dystrybucja: MiP / Auralic.pl
Producent: Auralic
Cena: 14 990 PLN

Dane techniczne
Pasmo przenoszenia: 20 – 20 KHz, +/- 0,1 dB
THD+N: < 0,0002% (XLR); < 0,0003% (RCA), 20Hz-20KHz przy 0dBFS
Dynamika: 124dB
Obsługiwane formaty plików
– Bezstratne: AIFF, ALAC, APE, DIFF, DSF, FLAC, OGG, WAV i WV
– Stratne: AAC, MP3 i WMA
Częstotliwość próbkowania
PCM: 44,1 kHz do 384 kHz / 32 bit
DSD: DSD64 (2,8224 MHz), DSD128 (5,6448 MHz), DSD256 (11,2896 MHz), DSD512 (22,57892 MHz)
Oprogramowanie sterujące: AURALiC Lightning DS dla iOS; AURALiC Lightning DS dla przeglądarki internetowej (tylko ustawienia urządzenia); oprogramowanie sterujące kompatybilne z OpenHome (BubbleUPnP, Kazoo); Roon (Roon Core wymagany osobno)
Cyfrowe wejścia audio : AES/EBU, koncentryczne, Toslink, USB Audio
Streaming: współdzielony folder sieciowy, pamięć USB, napęd CD USB, opcjonalna pamięć wewnętrzna, serwer multimediów UPnP/DLNA, Amazon Music Unlimited, HighResAudio, KKBOX, Qobuz Sublime+, NetEase Music , TIDAL Connect, Spotify Connect, radio internetowe, AirPlay 2, RoonReady, Bluetooth
Wyjścia audio: para XLR; para RCA; gniazdo słuchawkowe 6,35 mm
Napięcie wyjściowe: 4,4 Vrms @ 0 dBFS (XLR); 2,1 Vrms @ 0 dBFS (RCA)
Impedancja wyjsciowa: 10 Ω (XLR); 50 Ω (RCA); 2,5 Ω (wyjście słuchawkowe)
Łączność: Gigabit Ethernet; trójzakresowe WiFi 802.11b/g/n/ac
Pobór energii: 50W max
Wymiary (S x G x W): 34 x 32 x 8 cm
Waga: 7,4 kg