Tag Archives: Audio-Mix


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Audio-Mix

Esprit Audio Amelia

Link do zapowiedzi: Esprit Amelia

Opinia 1

Ta francuska marka za sprawą prężnie działającego konińskiego dystrybutora Audio-Mix jest nam bardzo dobrze znana. Gdy zerkniemy w pojawiające się na naszych łamach publikacje, okazuje się, że jej portfolio jest zaskakująco rozbudowane. I to dość wszechstronnie, bowiem oprócz szerokiej palety okablowania, oferuje dodatkowo akcesoria zasilające, a także pozytywnie wpływający na odbiór muzyki polaryzator pomieszczenia. Wszystko podczas testów wypadało na tyle przekonująco, że moim zdaniem bez problemu jest w stanie dać potencjalnemu zainteresowanemu szansę na dopieszczenie swojego systemu w najdrobniejszych szczegółach w zakresie jednego podmiotu produkcyjnego. I gdy wydawałoby się, że mocodawca marki powinien być w pełni spełnionym konstruktorem, po niezobowiązującej rozmowie z dystrybutorem moje przypuszczenia zostały delikatnie zweryfikowane. Co mam na myśli? Otóż oczkiem w jego głowie od wielu lat był przygotowywany w myślach projekt kolumn głośnikowych. Powodów opóźnień powołania go do życia z braku dokładnej wiedzy nie będę omawiał, ale z przyjemnością oznajmiam, iż tematem obecnego spotkania będzie coś na kształt projektu życia właściciela marki Esprit. Naturalnie chodzi o widniejące na serii fotografii kolumny podłogowe, czyli pięknie się prezentujące dwudrożne konstrukcje Esprit Amelia.

Tytułowe Francuzki to pięknie prezentujące się, bo wykończone w czarnym lakierze fortepianowym średniej wielkości kolumny podłogowe. W celach walki ze szkodliwymi wibracjami obudowy wykonano z kanapki na bazie MDF-u i bitumu, a ich front korygując wyrównanie promieniowania głośników pochylono ku tyłowi. Jeśli chodzi wyposażenie awersu, z uwagi na dwudrożność konstrukcji do przetwarzania wysokich częstotliwości wykorzystano przetwornik AMT, zaś do średnicy i najniższych tonów 20-centymetrowy głośnik Alnico z papierową membraną poddaną procesowi NEXTEL oraz magnesem Alnico. Kreśląc kilka informacji na temat zwrotnicy bardzo istotnym elementem jest jej płynna stromość na poziomie 6dB/oktawę oraz wykorzystane najlepszej jakości podzespołów z portfolio specjalisty od kondensatorów Duelund oraz cewek Mundorf, co finalnie pozwoliło osiągnąć ich stosunkowo wysoką skuteczność 90dB przy obciążeniu 4 Ohm. Dotarłszy do rewersu kolumny, mniej więcej w połowie jej wysokości widzimy strojący jakość i zejście niskich rejestrów port bass-refleks i w dolnej części aluminiową platformę z zaciskami przyłączeniowymi ze zorientowanym tuż pod nimi sześciopinowym wtykiem spinającym w całość autorsko zaprojektowane układy elektryczne zwrotnicy. Całość konstrukcji posadowiono na stabilnej, za sprawą okrągłych wypustów na rogach zwiększających rozstaw punktów podparcia z regulowanymi stopami, aluminiowej podstawie. Jak widać, kolumny są zgrabne i dzięki wykończeniu przyjemne dla oka, zatem nie pozostaje mi nic innego, jak przybliżyć Wam ich sposób na muzykę.

Gdy kolumny zaliczyły stosowną rozgrzewkę, pierwszym bardzo dobrym aspektem ich grania było unikanie bycia większymi niż faktycznie są. Chodzi mianowicie o brak efektu sztucznego podbicia i pompowania esencjonalności dolnego zakresu, co wielu odbiorców nawet lubi, jednak w dojrzałym projekcie nie powinno mieć miejsca. Niestety wszechobecny i pogrubiony bas jest ewidentnym uśrednieniem przekazu, czyli przykryciem jego prawdziwego informacyjnego spektrum. Owszem, ma być, jednak nie jako sposób na pozyskiwanie nie do końca zorientowanej klienteli. A że jak wspominałem we wstępniaku, projekt Amelii jest pomysłem życia szefa francuskiego podmiotu gospodarczego, ten parametr w moim odczuciu znakomicie pokazuje, iż wie, na czym polega prawdziwość projekcji muzyki. Projekcji, w której wspomniany dół ma być szybki, zwarty i tylko wtedy mocny oraz soczysty, gdy taki był plan artysty. Dla mnie to najważniejszy punkt oceny tytułowych Amelii, za co już na starcie dostały wielkiego plusa. A jak na tym tle wypadał reszta pasma? Czy wyśrubowanie poprawna propagacja zakresu basu oznacza niedomagania w innych częstotliwościach? Nic z tych rzeczy. Choć dla osobników lubiących tak zwaną „łunę” basu ogólne wizualizowanie sceny muzycznej może nosić syndrom niedowagi, to zapewniam, iż będzie to jedynie subiektywna ocena podyktowana poszukiwaniem złych manier dźwięku, a nie problem opisywanych konstrukcji. Te są idealnie skrojone według oczekiwań zorientowanego w temacie pomysłodawcy. Oczywiście trzeba przy tym wspomnieć, iż pochodną maksymalnego dopieszczenia kontroli nad dolną częścią pasma, które kreowane jest ze średnicą na bazie tego samego głośnika, jest obrazowanie z fajną barwą, ale nieprzegrzanych – czytaj nazbyt nasyconych – średnich tonów. Niosą odpowiednią wagę, jednak w imię spójności grania także dbają o utrzymanie optymalnej smukłości. Wielobarwnej, fajnie pokolorowanej, ale nie ma się co oszukiwać, bez wycieczek w stronę syndromu otyłości. A gdy do tego dodamy pełne ekspresji, w producentowi tylko znany sposób udanie pozbawione natarczywości wysokie tony – źle zaaplikowane, w dodatku tak duże wstęgi czasem lubią boleśnie wyskakiwać przed szereg, okazuje się, że finalnie dostajemy kolumny dla smakoszy podania pełnego pakietu informacji w estetce swobody i dobrze rozumianej szybkości, bez pogoni za podgrzewaniem scenicznej atmosfery. Opisana estetyka brzmienia Amelii nastawiona jest na granie lekkie i zwiewne, co na początku może sugerować niedomagania w poddaniu energii muzyki. Szybko jednak się okazuje, jak bardzo można się pomylić, gdyż wszystko zależy od materiału. Jak mają pokazać kopnięcie twórczością rockowych buntowników w stylu grupy Metallica „Master Of Pupptes”, dzięki przywołanej kontroli szybkich dolnych rejestrów zadanie jest natychmiast realizowane i to z dbałością o najdrobniejszy szczegół impulsu. Gdy innym razem trzeba zaprezentować kubaturę wielkich budowli sakralnych choćby Jordi Savalla z ostatniej świątecznej płyty „Charpentier: Baroque Christmas”, dzięki rozmachowi i swobodzie prezentacji realizmem podania mimowolnie otwierają słuchaczowi usta. Francuzki robiąc wszystko w swoim stylu brzmią na tyle ciekawie i udanie, że zapewniam, nie ma praktycznie materiału, z jakim by sobie nie poradziły. Jednak w tym momencie mała uwaga. Jeśli materiał jest słabej próby, nie oczekujcie mydlenia oczu, a tak naprawdę uszu sztucznym podkolorowaniem średnicy i pogrubianiem przekazu oleistym basem. Taki myk u nich nie przejdzie. To problem? Bynajmniej, co starałem się udowodnić na samym początku akapitu podczas opisywania największej ich zalety, jaką jest odpowiednio artykułowana ogólna waga i zwartość dźwięku. Projekt od początku jest realizacją pomysłu na uniwersalne, jednakże omijające szerokim łukiem oszukujące słuchacza co do słuchanego materiału oleiste brzmienie. Jak coś w masteringu niedomaga, zostanie pokazane, jeśli realizator stanął na wysokości zadania, zatapiamy się w muzycznej bajce. Tak, raczej z naciskiem na szybkość i witalność, czyli nieco po lżejszej stronie neutralności, co moim zdaniem czyni je bardzo dojrzałymi konstrukcjami. A dojrzałymi dlatego, że zamierzenie celują w grupę słuchaczy wiedzących czego oczekują od dobrze zwizualizowanego w okowach naszych samotni świata muzyki. Powielanie wszechobecnej uniwersalności dla szerokiej grupy melomanów kosztem bezwzględnej jakości zwyczajnie nie wchodzi w grę. To produkt dla konkretnego, czyli wyedukowanego melomana, a nie kolumnowy fast food dla mas. To zaś oznacza, że pomysł na dźwięk na tle mdłej konkurencji jest „jakiś”, a to w czasach nastawionych na maksymalny zysk to rzadkość. Brawo.

Mam nadzieję, że z powyższa epistoła jasno pokazuje, do kogo kierowane są dziś opisywane kolumny Esprit Amelia. Jeśli nie, spieszę z przetłumaczeniem z polskiego na nasze. Otóż te smukłe, przy okazji pięknie się prezentujące Francuzki stawiają na szybkość i rozmach prezentacji, zamierzenie unikając przy tym mocnego akcentu krągłości. Owszem, tak zwaną kabelkologią da się je nieco zmusić do ustępstw w tym zakresie, jednak raczej do estetyki spod znaku Harbeth zawsze będzie im daleko. Blisko za to będzie do w pozytywnym znaczeniu zderzenia się z nieobliczalnością słuchanej muzyki. Naturalnie mam na myśli szybkość narastania sygnału i zdolność do wypełniania pomieszczenia swobodnym, dobrze skorelowanym w odniesieniu wagi do zmian tempa dźwiękiem. Czyli reasumując, jeśli szukacie sonicznej zadziorności, to powinien być jeden z produktów na potencjalnej liście odsłuchowej. Co więcej, bez problemu rekomendowałbym je również osobnikom aspirującym do poziomu dobrze rozumianej neutralności przekazu. Nawet jeśli Amelie nie zagrają od pierwszego strzału, być może pomoże Wam w tym umiejętna konfiguracja. A nie zdziwiłbym się również, gdyby sporą rolę odegrało Wasze zrozumienie punktu widzenia na muzykę pomysłodawcy kolumn. Jak pisałem, są jakieś. A to już coś, nad czym warto się pochylić.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch QSA Red
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1, Furutech Project V1
IC cyfrowy: Furutech Project V1 D XLR
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kabel USB: ZenSati Silenzio
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints Ultra Mini
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Opinia 2

Patrząc na współczesny rynek kolumnowy zdecydowanie bardziej naturalnym wydaje się model zachowań, gdy wytwórca chcąc zminimalizować ilość zmiennych w systemach swych nabywców finalnie rozszerza własne portfolio o dopasowane (przynajmniej wg. niego) tak brzmieniowo, jak i wzorniczo okablowanie. Z taką sytuacją mamy do czynienia m.in. w Audiovectorze (Zero Compression), Gauder Akustik (ClearWater), czy Xavianie (Mondiale). Jak jednak praktyka dowodzi możliwa jest również droga w kierunku odwrotnym, czyli startując z asortymentem kablarskim i zyskując w nim uznanie próbować szczęścia z kolumnami, jak daleko nie szukając Crystal Cable (Minissimo Forte), Siltech (Symphony), czy też nieco bardziej egzotyczny Vermöuth Audio (m.in. Studio Monitor). I właśnie do drugiej z ww. grup należy nasz dzisiejszy gość, gdyż francuska, kojarzona głównie szerokim wachlarzem okablowania oraz akcesoriami (listwa zasilająca Volta S, czy polaryzator pomieszczenia Nova) manufaktura Esprit Audio postanowiła rozszerzyć portfolio o dwa modele kolumn – podstawkowe Stella i podłogowe, będące naszym dzisiejszymi gościniami Amelia.

W przeciwieństwie np. do Gauder Akustik, gdzie głównodowodzący dr. Roland Gauder poza wymiarami swoich kolumn w parametrach elektrycznych najchętniej ograniczyłby się do „akceptowalnej” impedancji i „wystarczającej” skuteczności, Francuzi przewrotnie lakonicznością wykazują się właśnie przy rozmiarówce, którą na swej stronie dyskretnie pomijają. Od czego jednak Internet i udostępniające tam swą ofertę sklepy, które bądź to własnym sumptem, bądź mniej, bądź bardziej oficjalnymi kanałami stosowne informacje pozyskawszy w stosownych rubrykach umieściły. I tak, Amelie to zgrabne podłogówki o wzroście ledwie przekraczającym metr (105 cm), szerokości 34 i głębokości 41 cm i przyjaznej naszym plecom wadze 43 kg. Na froncie każda z kolumn może pochwalić się wielce ciekawym zestawem przetworników, czyli 110mm wstęgowym AMT Mundorf i 20cm papierowym nisko-średniotonowcem Alnico wspomaganym przez umieszczone na plecach ujściem kanału bas refleks. A skoro o ścianie tylnej mowa, to tuż przy wyposażonym w poprawiające stabilność, uzbrojonym w regulowane stopy cokole zlokalizowano aluminiowy szyld z pojedynczymi terminalami głośnikowymi oraz gniazdem na moduł „Room Coupling”. I tu od razu uwaga natury użytkowej, bowiem odsłuchy należy rozpoczynać z zainstalowanym ww. modułem a jedynie w przypadku ustawienia kolumn w wybitnie niekorzystnym otoczeniu, w którym przeważają powierzchnie odbijające jego usunięcie na drodze tłumienia wysokich i średnich częstotliwości może zaowocować lepszą adaptacją do zastanej sytuacji.
Od strony elektrycznej mamy do czynienia z układem dwudrożnym o 4Ω impedancji i 90dB skuteczności, czyli dość litościwych parametrach nawet dla niezbyt muskularnego wzmocnienia, co z resztą potwierdza rekomendacja producenta zalecającego spinanie Amelii z jednostkami dysponującymi mocą z zakresu 20-100 W. Cieszy również fakt, iż w dobie wszechobecnych oszczędności producent zdecydował się zaaplikować w zwrotnicach o 6dB nachyleniu zbocza wysokiej klasy komponenty, jak kondensatory Duelund, czy cewki Mundorf. Z podobną atencją potraktowane zostały również same kolrpusy kolumn, które wykonano z 30 mm sandwichy z MDF-u i płyt bitumicznych.
I jeszcze słowo o szacie wzorniczej, gdyż o ile nad Wisłą dostępne są trzy opcje wykończenia, czyli widoczna na zdjęciach czarna, biała, oraz okleina orzechowa, to z tego co udało mi się wyszukać producent na zamówienie może wykonać również malowanie na praktycznie dowolny kolor z palety RAL. Oczywiście pobierając za taką customizację stosowną opłatę.

Przechodząc do części poświęconej naszym subiektywnym wrażeniom nausznym jedynie nadmienię, iż biorąc pod uwagę zalecenia wytwórcy o 200-300 godzinnym okresie wygrzewania pomimo otrzymania parki już przez koniński Audio- Mix granej daliśmy jej jeszcze kilka dni na akomodację w redakcyjnym OPOS-ie. Jednak tak na początku, jak i pod koniec odsłuchów jasnym dla nas było, że Amelia, bądź jak kto woli Amelie, to kolumny mające swe pochodzenie niejako zaszyte w DNA. O ile bowiem np. współczesna oferta Triangle’a na tle swych protoplastów uległa zaskakującemu ucywilizowaniu i ukulturalnieniu, o tyle brzmienie Espritów w nader oczywisty sposób koresponduje z tym, co starsi audiofile i melomani mogli zapamiętać z kontaktów czy to właśnie ze starszymi Triangle’ami, czy też opuszczającymi fabrykę mniej więcej trzy dekady temu kolumnami BC Acoustique (Araxe II, Nil, Gange, etc.) . Chodzi bowiem o kojarzoną wtenczas z francuską myślą techniczną odwagę artykulacji góry pasma i swoistą rześkość przekazu idące w parze z młodzieńczą i świetnie sprawdzającą się w rocku i jazzie zadziornością. Począwszy od lekkiego i radosnego „The Color Before The Sun” Coheed And Cambria, poprzez stonerowo-doomowe szorstkości „Wizard Bloody Wizard” Electric Wizard, na ewidentnej jeździe bez trzymanki z „Call The Devil” Mushroomhead skończywszy dostajemy pełne spektrum wszelakich chropowatości, brudu i ziarnistości suto podlanych jodynową ostrością, lecz nie będącą pochodną ułomności zastosowanego przetwornika AMT a wręcz odwrotnie – jego niebywałych zdolności oddania zapisanej w materiale źródłowym bogactwa granulacji. Spora w tym zasługa nieco lżej podanego, lecz zarazem dzięki temu adekwatnie chrupkiego i zróżnicowanego dołu pasma zespolonego z górą daleką od przegrzania, acz niezwykle komunikatywną średnicą. Warto również podkreślić, że Esprity umiejętnie unikają zbytniej nerwowości i sztucznego podkręcania tempa, więc jeśli tylko stopa uderza z prędkością młota pneumatycznego, to możemy niejako z automatu założyć, że po prostu „pałker” ma takie zdolności a nie kolumny same z siebie nabierają niekontrolowanego rozpędu.
A właśnie, skoro o perkusjonaliach mowa, to na zdecydowanie bardziej cywilizowanym repertuarze, w tym jazzie Almelie również nie pozwalają na spokojne wysiedzenie w fotelu, gdyż podrygiwanie kończyn na np. „Brightlight” Avishai Cohena jest tyleż samoistne, co oczywiste. Francuskie kolumny niczym apodyktyczny wodzirej może nie tyle porywają do tańca, co właśnie sprawiają, że podczas możliwie statycznego odsłuchu rytm i linie melodyczną odbiorcy wystukują i wytupują niemalże bezwiednie. Jak jednak warto zauważyć nie ograniczają się do lapidarnego „na dwa”, lecz prowadzą słuchaczy w zdecydowanie bardziej zawiłą rytmikę, co tylko potęguje frajdę i poszerza horyzonty. Jeśli dołożymy do tego lśniące blachy i ekspresyjne dęciaki to tym samym dostaniemy przepis na ożywczy zastrzyk pozytywnej energii w najlepszym wydaniu. A już definicja kontrabasu lidera to sam cud, miód i orzeszki, bowiem francuskie podłogówki zachowują idealną równowagę między udziałem gry strun i pudła dając świetny wgląd w nagranie, nie maskując przy tym nieraz karkołomnych pasaży, którym wcale nie ustępują partie perkusji, za którą zasiadł Roni Kaspi. Jeśli jednak ktoś obawia się zbytniej ekspresyjności, czy też pewnego utwardzenia naszych bohaterek, to spieszę z informacją, że nie ma się czego obawiać, gdyż nawet na „Romance in the Dark” Diane Marino niczego podobnego nie odnotowałem a i sybilanty, których tam nie brakuje zostały zaprezentowane w wierny, acz nieprzesadzony sposób, więc jeśli tylko sam, współpracujący z francuskimi kolumnami, system nie ma tendencji do szeleszczenia, to i Amelie takowych anomalii nie spotęgują.

Może i z racji swego kablarskiego rodowodu Esprit Audio Amelia nie są tzw. pierwszym, bądź nawet drugim wyborem, jednak jeśli tylko wyjdziecie Państwo poza strefę własnego komfortu i asekuranckiego trzymania się stricte kolumnowych marek, to śmiem twierdzić, że i z „Amelkami” powinniście znaleźć wspólny język. Nie dość, że są świetnie wykonane, to jeszcze oferują nad wyraz witalne brzmienie przy którym nuda i monotonia nie mają żadnych szans.

Marcin Olszewski

Dystrybucja: Audio-Mix
Producent: Esprit
Cena: 79 800 PLN

Dane techniczne
Konstrukcja: 2-drożna, podłogowa, wentylowana
Skuteczność: 90 dB
Impedancja nominalna: 4 Ω
Rekomendowana moc wzmacniacza: 20-100 W
Pasmo przenoszenia: 40 – 30,000 Hz
Zastosowane przetworniki
– wysokotonowy: 110mm AMT Mundorf
– nisko/średniotonowy: 20cm z papierową membraną i napędem Alnico
Wymiary (W x S x G): 105 x 34 x 41 cm
Waga: 43 kg
Dostępne wykończenie: Czarny, biały, orzech

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Audio-Mix

Esprit Amelia
artykuł opublikowany / article published in Polish

Do tej pory Esprit pojawiał się u nas za sprawą wielce intrygującego okablowania, oraz nie mniej atrakcyjnych akcesoriów jak listwa zasilająca Volta S, czy też polaryzator pomieszczenia Nova. Najwyższa jednak pora na kolejny, zdecydowanie poważniejszy pod względem gabarytów przejaw francuskiej myśli technicznej, gdyż właśnie dotarły do nas sygnowane przez ww. manufakturę … kolumny o jakże uroczej nazwie Amelia.

cdn. …

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Audio-Mix

Esprit Audio Aura Ethernet & USB

Link do zapowiedzi: Esprit Audio Aura Ethernet & USB

Opinia 1

Kontynuując żmudny proces niesienia kaganka oświaty w iście średniowieczne mroki zastanawiającej i niczym nieusprawiedliwionej niewiedzy tych, dla których cyfra to „same zera i jedynki”, po przekraczającym psychologiczną granicę 10 kPLN duecie ZenSati Zorro przyszła pora na kolejny europejski duet zapewniający łączność po interfejsach Ethernet i USB. W dodatku duet sygnowany przez markę, która choć na naszym rynku, dzięki operatywności konińskiego Audio-Mix, obecna jest od niedawna i dopiero się rozgaszcza zdobywając zaufanie i uznanie wśród kolejnych nabywców, to zdążyła za sprawą polaryzatora pomieszczeń Nova nie tylko namieszać, co serią Lumina pokazać, że „umie w kable”. I to kable z autorskim – aktywnym systemem polaryzacji. Dlatego też po drobnym akcesoryjnym przerywniku w postaci wielce udanej listwy zasilającej Volta S uznaliśmy za stosowne przyjrzeć się i przysłuchać dość rozsądnie wycenionym propozycjom Francuzów dedykowanym wszystkim tym, dla których współczesne Hi-Fi i High-End streamingiem stoi. Dlatego też, jeśli jesteście Państwo ciekawi jaki pomysł na domenę cyfrową ma ekipa znad Loary nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić Was na spotkanie z Esprit Audio Aura Ethernet & USB.

Skoro to już kolejne spotkanie z francuską myślą techniczną, to raczej nikogo nie powinna dziwić lakoniczność producenta w dzieleniu się własnym know-how i danymi dotyczącymi tego, co skrywają czarne, bądź białe (dostępne są obie wersje umaszczenia) plecionki ochronnych oplotów. Dlatego też jedyne co może działać na wyobraźnię tych, którzy li tylko na podstawie użytych przewodników, czy też ich geometrii są w stanie wysnuć jakiekolwiek mniej, bądź bardziej (bez)sensowne wnioski ograniczono do niezbędnego minimum. Krótko mówiąc z czysto kronikarskiego obowiązku wspomnę, iż przewód Ethernet charakteryzuje symetryczne ułożenie zarówno przewodników, jak i dielektryka oraz poczwórne ekranowanie z posrebrzanej miedzi, całości dopełniają dwie ferrytowe baryłki z oznaczeniem modelu, serii oraz kierunkowości a do konfekcji użyto dobrze znanych wymagającym odbiorcom wtyków Telegärtnera. Z kolei łączówka USB może pochwalić się pojedynczym ferrytowym pierścieniem, asymetrycznym ułożeniem tak przewodników, jak i dielektryka, powietrzną izolacją, pełnym, progresywnym podwójnym ekranowaniem, oraz własnymi wtykami. I to by było na tyle – cicho sza o średnicach, ilości przewodników, ich czystości etc. Chociaż … na upartego można jeszcze dodać, iż podobnie jak w przypadku wyżej urodzonych reprezentantów serii Lumina analogowe interkonekty i głośnikówki zostały dopieszczone pracującym z napięciem 12V autorskim system polaryzacji dielektryka, który z oczywistej – znaczy się cyfrowej proweniencji Ethernetowego i USB przewodu nie dotyczy. Co ciekawe AudioQuest takiej dyskryminacji względem własnego potomstwa nie stosuje. Jak widać co kraj, to obyczaj.

Po nad wyraz energetycznych Luminach zastanawiałem się jak obniżenie o jeden szczebelek poprzeczki wpłynie na brzmieniową sygnaturę francuskich łączówek. W końcu nie raz i nie dwa jasno komunikowaliśmy, iż zdecydowanie rozsądniej i zgodnie z logiką, o błogostanie dystrybutora/producenta nawet nie wspominając, jest zaczynać kontakty z wyrobami danego producenta od dołu cennika, by przy kolejnych okazjach sukcesywnie piąć się po dalszych stopniach zaawansowania. Oceniamy wtenczas dokonujący się progres weryfikując niejako przy okazji zasadność wzrostu cen. Jak jednak widać na niniejszym obrazu powyższa procedura została odwrócona, więc zamiast eksplorować portfolio w kierunku jego szczytu tym razem robimy mały, bo mały, jednak niezaprzeczalny krok w dół. Całe szczęście ekipa z Confolens najwidoczniej wzięła taką ewentualność pod uwagę, gdyż Aury już od pierwszych taktów „Uthuling Hyl” Osi And The Jupiter nie tylko nader czytelnie nawiązywały swymi walorami sonicznymi do szlachetniej urodzonego rodzeństwa, co pokazały, że drogi do firmowej szkoły brzmienia mogą biec różnymi szlakami. O co chodzi? O to, że o ile Luminy działały niemalże na zasadzie turbodoładowania, to Aury pod tym względem są nieco mniej ekstatyczne. Oczywiście nadal słychać, że drajw, rytm i energia są dla nich wodą na młyn, więc jeśli tylko na Waszych playlistach królują wszelkie odmiany rocka, bluesa, skocznego folku, czy nawet jazzu, to pojawienie się w torze tytułowych łączówek powinno wywołać błogi uśmiech satysfakcji i zadowolenia. Tutaj nie ma co kombinować – jest sekcja rytmiczna, jest zabawa. I to bez trzymanki, jeśli materiałem źródłowym jest np. „Anthesis” Suldusk, ale bez sztucznego podkręcania tempa, czy też usilnego szukania emocji, czy też basu, tam gdzie ich nie ma, jak dajmy na to na polifonicznym „Nova” Kammerkoret Nova. Nie chodzi jednak o jakąś autorską kurację odchudzającą, bądź wręcz kastrację najniższych składowych a jedynie o trzymanie się faktów. A fakty są takie, że na ww. albumie główną rolę odgrywają przepiękne wokalizy i akustyka Ris church w Oslo, a nie wszechobecne basiszcze, więc jakiekolwiek majstrowanie przy równowadze tonalnej sprawiłoby, że całość byłaby zbyt ociężała a przy tym niezbyt czytelna. A tu tak rozdzielczość, jak i precyzję gradacji planów śmiało możemy określić mianem wybornych. Aury nie są przy tym, zgodnie z rodzinną tradycją, obojętne na kwestie barwowe i parzyste harmoniczne, więc z wrodzonym wdziękiem nie tylko kwalifikują się do grona jednych z bardziej muzykalnych przewodów na rynku, to jeszcze sprawiają, że partie wokalne łapią za ucho skuteczniej niż można by sądzić bazując jedynie na kwotach, o jakich wyasygnowanie zostaniemy przy kasie. Tylko jedna uwaga – owe łapanie nie polega na powiększaniu i przybliżaniu pierwszoplanowych solistów, lecz wyraźniejszym ich definiowaniu na scenie. Jak łatwo się domyślić nawet przy kameralnych sesjach, jak te popełnione na „Supreme Sessions 1”, nikt nie próbuje pakować się nam na kolana, tylko zaprasza do niezobowiązującego zajęcia miejsca w pierwszych rzędach, umoszczenia się w mięsistym Chesterfieldzie i śledzenia ich poczynań ze szklaneczką pełnoletniego single’a w dłoni.
Patrząc na francuski duet z perspektywy mojego dyżurnego okablowania łączówkę Ethernet pozwolę sobie określić jako nieco dostojniejszą i operującą w delikatnie ciemniejszej estetyce aniżeli rodzimy Next Level Tech NxLT Lan Flame. W rezultacie zachowując pełną zdolność różnicowania nagrań jest ona łaskawsza w stosunku do pozycji nieco po macoszemu potraktowanych pod kątem realizatorskim i o ile coś na Flame potrafi zakłóć, bądź wręcz wwiercić się w synapsy, to choć na Aurze informacje o bezkompromisowości przekazu nie zostaną złagodzone, bądź wręcz pominięte, to sam problematyczny pik i zgrzyt przybiorą nieco bardziej cywilizowaną formę, więc nawet „Palace For The Insane” Shrapnela może okazać się całkiem intrygującym a nie jak dotychczas stricte traumatycznym doświadczeniem dla jednostek niekoniecznie obeznanych z tak kakofonicznymi środkami artystycznego wyrazu. W podobnej estetyce operuje również łączówka USB grając może nie tyle miększymi, co kreślonymi odrobinę grubszą kreską dźwiękami aniżeli mój ZenSati Zorro. Jest przy tym zauważalnie bardziej energetyczna od swojego ethernetowego rodzeństwa. Robi to jednak z niezwykłym wyczuciem godnym ekskluzywnej limuzyny skrywającej pod swą maską potężną V12-kę dla której przyspieszenie od 0 do 100-ki nie różni się zbytnio od tego w przedziale 100-200 km/h, lecz zamiast płoszyć okoliczną zwierzynę irracjonalnym rykiem robi to od tak, niemalże od niechcenia – płynnie i bez wysiłku. Dlatego też z taką samą atencją oddaje najdelikatniejsze szmery z trudem zarejestrowane na „Sounds of Mirrors” Dhafera Youssefa, jak i adekwatny aparatowi wykonawczemu rozmach wielkiej symfoniki („The Nutcracker”) Berliner Philharmoniker

W ramach podsumowania napiszę tylko tyle, że choć na tle ostatnio testowanych, zdecydowanie droższych przedstawicieli wyższej serii Esprit, jak i konkurencji wydawać się może, że Aury będą miały pod przysłowiową górkę, to finalnie wypada uczciwie przyznać, że obie łączówki poradziły sobie nadspodziewanie dobrze. Nie wykazując żadnych zauważalnych kompromisów oferowały nie tylko uzależniającą muzykalność, co zaraźliwą motorykę i świetną rozdzielczość. Nie faworyzowały przy tym żadnego podzakresu potwierdzając tym samym własną uniwersalność. Jeśli zatem szukacie Państwo okablowania mogącego w ramach finalnego dopieszczenia tchnąć w Wasze systemy nieco życia i energii to gorąco zachęcam do wypożyczenia Esprit Audio Aura Ethernet & USB w duecie, bądź solo.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Nie wiem, jak widzicie to Wy, ale wedle mojej opinii pochodzący z Francji producent okablowania i akcesoriów audio Esprit Audio wszedł na nasz rynek z tak zwanym przytupem. A twierdzenie to opieram nie na wróżeniu z fusów, tylko ilości dotychczas przetestowanych przez nas komponentów i związanych z tym zapytań kierowanych na naszą skrzynkę mailową. A jak udowadnia portalowa wyszukiwarka, było tego sporo. Od okablowania, przez polaryzator pomieszczenia, po listwę zasilającą, co świadczy o sporej prężności w działaniu tego brandu w dosłownie każdym segmencie naszego hobby. A jeśli tak, chyba nikogo nie zdziwi dzisiejszy punkt zapalny, którym będzie sekcja zajmująca się przesyłem sygnału cyfrowego. Co udało nam się pozyskać? Otóż dzięki staraniom konińskiego dystrybutora Audio-Mix w nasze ręce trafiły dwa kable cyfrowe w postaci łączówek Esprit Audio Ethernet i USB z serii Aura.

Kreślenie kilku symbolicznych zdań o budowie naszych bohaterów rozpoczniemy od przewodu USB, którego zarówno przewodniki, jak i dielektryk ułożono asymetrycznie asymetryczna. Jeśli chodzi o izolację, ta jest powietrzna, zaś ekranowanie jest pełne i progresywnie podwójne. Finalnie kabelek ubierany jest w czarną opalizującą plecionkę i terminowany firmowymi wtykami Esprit-a.
W temacie budowy kabla Ehternetowego wiadomo, że jest symetryczna a całość czterokrotnie zaekranowano posrebrzaną miedzią. Zaś na koniec rzeczony LAN ubrano w podobną do USB błyszczącą plecionkę i uzbrojono w solidne wtyki Telegärtnera.

Co pokazały tytułowe łączówki? Jak to zwykle u Esprita bywa, podobnie do reszty rodzeństwa dostałem konkret. Co to oznacza? Po pierwsze – dobrą wagę dźwięku. Po drugie – jego zebranie w sobie fundujące fajnego kopniaka energią. Po trzecie – swobodę prezentacji. W tym przypadku nie było niedopowiedzeń, tylko pokazanie muzyki taką, jaka jest. Z przysłowiowym plumkaniem z powodzeniem poradzi sobie każdy system, jednak gdy potrzebne jest uderzenie kontrolowaną, pełną wigoru ścianą dźwięku, tak zwane umilacze słuchania muzyki natychmiast polegną. Dlatego oprócz esencjonalności przekazu, tak ważny jest jego drive. A tego bez podejścia w stylu Esprita nie uświadczysz. Kabelki przez cały czas dbały o utrzymanie kontroli i rozmachu dobiegających do mnie wydarzeń scenicznych. Co ciekawe, opisywane druty wpinałem pojedynczo i opisywany przed momentem sposób na muzykę co prawda nie aż tak zdecydowany, ale w mniejszym stopniu słychać było już z jednym z nich. I tak naprawdę gdyby ktoś potrzebował jedynie delikatnej korekty brzmienia w tym kierunku, można byłoby na tym pozostać. Jednak gdy do zaopiniowania dostałem dwa, nie było wyjścia i po sesji z jedną sztuką, przyszedł czas na dwóch francuskich muszkieterów w torze. Efekt? Spokojnie, żadnych niechcianych artefaktów. Owszem, przekaz podryfował w jeszcze bardziej wyrazistą estetykę malowania świta muzyki, ale w sobie tylko znany sposób nie odchudził go, tylko poprawił kreskę rysującą źródła pozorne i oczyścił tło z wcześniej niby niesłyszalnego, ale jak się finalnie okazało, jednak istniejącego kocyka. Kocyka, bez którego w minimalnej ilości często nie da się słuchać muzyki – jest zwyczajnie zbyt sterylna, jednak w sobie tylko znany sposób tytułowy tandem mimo kilkudniowego procesu testowego umiejętnie stronił od wspomnianego uczucia zmęczenia. Było wyraźnie, ale przy okazji esencjonalnie, dzięki czemu znakomicie wypadała muzyka nie tylko kontemplacyjna pokroju Keitha Jarretta „Still Live”, ale również rockowa spod znaku Motörhead „1916”. I jedna i druga czerpały z estetyki grania kabli Esprita pełnymi garściami, z tym, że jazz znakomicie pokazywał bardzo istotne dla pokazania kunsztu gry artystów wibracje najcichszej nuty, a występ buntowników dzięki czystości prezentacji i otrzymaniu energetycznego drive’u nie zlewał się w jedną niestrawną papkę. I gdy pierwszy album jest w stanie ciekawie pokazać zdecydowana większość nawet średnio zestawionych konfiguracji sprzętowych, to już z panami rockmenami nie jest tak łatwo. Owszem, przekaz musi być pozbawiony kocyka, bo zabije urok tego typu muzyki, ale przy okazji nie może być zbyt lekki tudzież rozlazły. I takiemu stanowi rzeczy bez problemu sprostały testowane druty. Pozwoliły pokazać pazur słuchanego materiału bez bolesnego przerysowania. A wszystko dzięki wyartykułowanym na samym początku zaletom typu: dobra kreska rysująca źródła pozorne i zebrana w sobie, odpowiednio osadzona w wektorze masy, krągła energia dźwięku. Jak pisałem, bliski temu stan uzyskałem już przy użyciu jednego kabla, ale ku mojemu zaskoczeniu podwojenie składu trójkolorowej drużyny nie tylko nic nie popsuło, ale w wielu przypadkach dodatkowo podkręciło istotne dla danego nurtu muzycznego aspekty. A to nie jest takie oczywiste, żeby nie powiedzieć rzadko spotykane.

Gdzie widziałbym naszych bohaterów? Otóż wszędzie tam, gdzie istnieje potrzeba kontrolowanego wykonturowania przekazu. Ale nie tylko. Mianowicie chodzi o to, że cyfrowe kable Esprita fajnie sprawdzają się nawet w systemach dobrze radzących sobie z wyrazistością prezentacji. Tak, podkręcają aspekty bezpośredniości, jednak nie przekraczają cienkiej linii agresywności. Wiem, bo opisuję mój przypadek, co chyba jasno pokazuje, że coś jest na rzeczy. Zatem, czy to kable uniwersalne? Naturalnie nie, gdyż w momencie problemów zastanego zestawu z konsensusem pomiędzy esencjonalnością i wyrazistością projekcji muzyki brutalnie to pokażą. Czy jeśli już się na nie zdecydujemy, zawsze należy stosować obydwa? Jak pisałem, nie ma przymusu, gdyż już jeden pokazuje klasę. Czy wystarczającą, to już zależeć będzie od konkretnych przypadków. Jedno jest jednak pewne, kable Esprit Audio Ethernet i USB z serii Aura to fajna propozycja ożywiająca zastany konglomerat audio.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Audio-Mix
Producent: Esprit
Ceny
Esprit Audio Aura Ethernet: 6 199 PLN / 1,2m
Esprit Audio Aura USB: 6 999 PLN / 1m; 7 999 PLN / 1,5m; 9 199 PLN / 3m

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Audio-Mix

Esprit Audio Aura Ethernet & USB
artykuł opublikowany / article published in Polish

Zaczyna się robić nie tylko gęsto, lecz i przede wszystkim ciekawie na rynku dedykowanych „siedzącym w streamingu” audiofilom przewodów cyfrowych, bowiem do listy chętnych na testy możemy dopisać francuskie łączówki Esprit Audio Aura Ethernet & USB.

cdn. …

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Audio-Mix

Esprit Audio Volta S English ver.

Link do zapowiedzi (en): Esprit Audio Volta S

Opinion 1

Apparently, the awareness of the importance of power quality is constantly growing in the population of homo sapiens interested in audio issues, but it only takes a few days of weather anomalies for even those who have so far pretended that nothing concerns them/or they are not interested in the above mentioned issues, to painfully find out about them on their own skin, or more precisely with their own ears. Why? Well, when we have a truly tropical heat outside the window, all sorts of air conditioners and fans are in motion, while the photovoltaics is sizzling. On the other hand, when we are struggling with the freezing cold, room heaters are becoming more and more popular, and power plants are working at full steam. So things are bad. Therefore, in order to protect our precious toys from harmful influence of „the garbage from the network”, it is worth to take care of proper and effective distribution and filtration of the life-giving energy that powers them. And at this point, a very handsome representative of French technical thought enters the scene, i.e. the Volta S power strip, signed by the company Esprit Audio, which appears on our pages for the third time. The strip came to us thanks to the courtesy of the distributor’s Audio-Mix team from Konin.

The unboxing session already gave a foretaste of the validity and relevance of the saying „France – elegance”, because to put it bluntly, the Volta S pleases the eyes with its unexaggerated, and at the same time elegant, form, on one hand ensuring exemplary ergonomics, and on the other – not requiring hiding it behind the equipment rack with embarassment. Pleasantly rounded edges, silky satin of the silver anodized aluminum body, decorated with a chrome escutcheon plus eight schuko sockets placed in pairs somehow exhaust the theme of appearance. Of course, it is also worth mentioning, that the power terminal is on the front and the small silicone feet on the bottom prevent the strip from moving around.
Regarding the construction, little more is known than what can be seen with the naked eye. We are dealing here with an 8-socket power strip, the body of which is made of satin-finished thick aluminum sheets and the internal wiring is routed with silver-plated copper wires with a cross-section of 6mm². According to the company materials, full filtration covers each of the conductors (ground, phase and neutral) and the casing, which is also grounded and adequately damped. In addition, all connectors are made from silver-plated copper. The more inquisitive readers amongst you have probably noticed that in the Esprit catalogue there is also a version of the Volta twice as cheap, this time without the „S”, which is distinguished by a gold, and not chrome plated signboard, but also by thinner internal wiring (3mm²) and filtration limited only to ground wiring.
As you can see in the gallery above, along with the strip we received the Lumina power cord, known from our earlier meeting with Esprit Audio cabling, and this time I will only write that it is iridescent black and equipped with a proprietary dielectric polarization system working with 12V voltage. For the rest of the technicalities, let me will invite those interested to the above-mentioned review. Is it an exaggeration to connect such an expensive cable with a reasonably priced strip? Not necessarily. But the better – higher the quality of the cable, the more we will be able to squeeze out of it. After all, when testing all kinds of distributors and filters, we use our own cabling “on duty”, which we obviously do not adapt to the tested object each and every time. And one more nuance worth mentioning: the Esprit Audio Volta S is covered by a two-year warranty, but it is enough to „register” it with the manufacturer and this (warranty, not the power strip) will automatically go into the „lifetime” option.

And when it comes to the sound, we have already many times discussed that on one hand, maximally efficient distributor is most desirable, one which does not limit anything, but on the other hand, one having the most advanced/effective filtration and regeneration of the current obtained „from the wall”, at least theoretically, should give the best effects. So much for the theory, because practice, the prose of life, writes its own scenarios, where it is extremely difficult to find not only a sonically transparent „bare” strip, but also an unobtrusive conditioner / filter. And this is not a classic preying on audiophile fears in order to artificially create demand, or nurturing one’s own delusional phobias, but only a reflection resulting from experience – empirical experience. Therefore, knowing the options and the signature sound of the Lumina power cord, I could say with undisguised but surprised satisfaction that the title strip, which has the ability to thoroughly filtrate, does not „mud” the sound at all. That is, not only does it not limit the dynamics, but also does not degrade the spatiality of the recordings reproduced by the system powered by it. It may not be the same level of transparency as the Furutech Pure Power 6 NCF, but as an alternative to the „nothing having” e-TP60 ER, it is definitely worth considering. In addition, compared to the budget Japanese competitor, the Esprit „cleans” the current flowing through it, which, especially on low-current sources and „network infrastructure” (switches), pays off with great cleanliness, not to be confused with clinical sterility, and precision of focusing virtual sources. However, before we move on to the albums selected for their sophistication, as a kind of warm-up, I decided to do some rumbling and confirm my earlier declaration about „not mudding”. That’s why the playlist includes the quite innocent beginning of „Juggernaut: Alpha” and „Omega” by Periphery, where the ethereal guitar intro of „A Black Minute”, suspended on ambient bass smears smoothly gives way to almost cacophonous piles of djent sounds reaching a kind of extreme in the song „Hell Below”. If we add to this the vocals, operating between fully legible, cleanly sung phrases and deathcore screams, it should become clear that this is a material that is not particularly popular during all sorts of audiophile gatherings and vanity fairs, i.e. exhibitions and exclusive shows. Why? This should be obvious, as this not only does not fit into the trend of delicate strumming, but it mercilessly exposes all bottlenecks and weakest links of well-groomed systems. And with the Volta S attached, it suddenly turned out that the treble, although open and aerated, can tempt both in terms of resolution and… smoothness, cleanliness (?). And no, it is not about smoothness or cleanliness at all, because both Spencer Sotelo’s vocals and guitar riffs (and we have three guitarists and a bass player in the line-up) don’t lack proper roughness and truly garage dirt, so it’s more about faithfulness to what the microphones have collected in the studio. So this is irrefutable proof that the French power strip does not have much ambition to interfere with the reproduced material, and tries to remove itself, fading into the background and pretending that it does not exist. However, it must be honestly admitted that at least with the company’s cable, it delicately shows its signature, energizing the lower end of the spectrum a bit and upping the saturation of the midrange. Of course, nothing stands in the way of modeling the final effect according to your own whim, and if you don’t think this saturation is necessary, and you would prefer to focus on the resolution instead, you can always use the „candy” armed with top 50s, i.e. Furutech DPS 4.1, and Volta will certainly not interfere with it.
On the other hand, small jazz ensembles, such as „Sweet And Lovely” by saxophonist Sophia Tomelleri supported by the Massimo Farao’ Trio, showed that our today’s heroine has no problems with both conveying the flow present between the musicians, as well as the freedom, that is difficult to imitate, or even playing with the sounds reproduced. You would be in vain to look for nervousness or stiff mathematical precision, characteristic of craftsmanship rather than art, which music should always be. There is no shortage of brilliance of the cymbals, sonority of the piano, warmth and peculiar suede timbre of the saxophone, as well as air around the musicians and … silence as soon as it is included in the composition. And here I will allow myself a personal remark. Despite the studio recording session (in Turin’s Riverside Studio) and a rather dark, while at the same time „organically” coherent recording, the Volta managed to keep the natural decaying time of individual sounds and the reverberation aura, so the played sound does not become too extinguished. In short, we are again dealing with extraordinary authenticity and tangibility, without any treatments, either beautifying or eliminating some of the audiophile „plankton” together with the unwanted, parasitic artefacts that should be removed.
To sum things up, the Esprit Audio Volta S is a great proposition for all those who would like to have their cake and eat it too; people who want to distribute electricity as efficiently as possible in even quite extensive systems (remember that we have eight sockets at our disposal) and at the same time enjoy a peaceful sleep resulting from the fact that the power distributed is filtered/treated. Add to this the possibility of polishing the final sound signature with the right power cord and it will be really difficult to find a system in which the Volta S could not be present for years to come.

Marcin Olszewski

System used in this test:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Network player: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Turntable: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Phonostage: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Digital source selector: Audio Authority 1177
– Integrated amplifier: Vitus Audio RI-101 MkII
– Loudspeakers: Dynaudio Contour 30 + Brass Spike Receptacle Acoustic Revive SPU-8 + Base Audio Quartz platforms
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– Digital IC: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– USB cables: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference
– Speaker cables: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Power cables: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; Esprit Audio Alpha
– Power distribution board: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Wall power socket: Furutech FT-SWS(R)
– Anti-vibration platform: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + Silent Angel S28 + Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Ethernet cables: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Anort Consequence + Artoc Ultra Reference + Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Table: Solid Tech Radius Duo 3
– Acoustic panels: Vicoustic Flat Panels VMT

Opinion 2

The French brand Esprit Audio, which is the subject of this text, has already made two appearances. One was from the department of improving the atmosphere while listening to music, with the use of a room polarizer, and the second time, when we had the opportunity to try a complete set of wiring, from power, through signal, to speaker cables. When you take a look at our coverage of those encounters, you’ll find that both turned out to be full of interesting conclusions. Those were so intriguing that in the next step we chose another section of the power supply. What does that mean? Well, thanks to the Konin based distributor Audio-Mix, the third test package we received was the Esprit Audio Volta S power strip, with the recently tested Esprit Audio Lumina Power cable.

When it comes to the construction of the tested power strip, its most important aspect is effective shielding, filtering and grounding of each of the sockets within the chassis. The aforementioned terminals, often sought after by customers with an extensive audio systems, are placed in a visually cool-looking aluminum box, placed on four feet, with a visually nicely looking, silver shining logo and model name plaque. The wiring between the sockets is made of silver-plated copper conductors with a diameter of 6 mm². All connectors in the strip are also silver-plated, and the housing itself has been dampened inside to eliminate harmful vibrations.

How did this power splitter fare? Very intriguing, because in the aesthetics of the recently tested full set of cabling, without the superfluous and often explained as giving the music essence and pleasant reception, rounding, which is finally averaging the sound. But what does it really mean? Simply that the sound of the devices plugged into it is characterized by good drive, edge of virtual sources and a spark in the top range. Does this mean that the midrange suffered? Not at all. It was appropriately weighted and, thanks to the openness of the presentation, very communicative, yet far from any excessive softness. Otherwise, it would not fit in with the intentions of the designers and ultimately cause a lack of coherence in the music listened to. An excessively rounded midrange would have nothing to do with clear outline and controlled temperament of the treble. And so we are dealing here with quite aggressive, not only well-balanced in weight, but also sonically coherent idea for the power delivery. A power supply that strives to show the music as it was recorded. So, if we play Metallica or AC/DC, after plugging in the tested duo, we will not suddenly get performances on the level of the essentiality of Baroque music in the likes of Jordi Savall, but a hard ride with all its positive and negative features. That’s the salt of this kind of strumming game and the Volta S makes sure that everything is done according to the rules, which I think is a very good move. Many people want to experience hard rock on its terms, and not sounding as dull as a dishwasher, so it is great that the Esprit brand did not hesitate to offer us a product that offers a bold expressiveness of what we feel like at a given moment. It gets even better. It is also very comfortable with other types of musical genres, such as jazz. It is volatile, appropriately drawn in the domain of legibility of the suspension on the virtual stage, and at the same time with appropriate weight and differentiation of energy emitted by the instruments. We do not get one flat wall of music, but quieter and louder entities passing the baton to each other, so we never feel bored. Of course, the coin always has two sides and when something is poorly recorded, it will be shown as such. However, you cannot blame a device for doing its job well, so you have to weigh all the pros and cons before passing your judgment. I count the possible controversial results of the application of the strip into the system as positive, because they tell the truth about the recording. If you want a boring world, only soft and sweet then you have to look elsewhere. That kind of approach was not what the constructors of this power strip had in mind.

Where would I see the electric toys that sparked our meeting? First of all, wherever any softening of the sound is perceived as pure evil. And secondly – at the moment of problems with overweight sound your set, as an attempt to bring the sound back together. Of course, the tandem of Volta S and Lumina Power will not behave like a brutal cleaver and cut everything down, but by avoiding overly soapy presentations, they have a chance to correct the mistakes made. How it will turn out in the end, of course, will be shown by life. However, one thing is certain, there will surely be progress, so if you are looking at this kind of devices for your system, it is worth trying them out at home. It won’t hurt, and this set can help set things up, or just non-invasively feed energy into some already well-balanced sets.

Jacek Pazio

System used in this test:
Source:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– DAC: dCS Vivaldi DAC 2.0
– Master clock: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
– Preamplifier: Gryphon Audio Pandora
– Power amplifier: Gryphon Audio Apex Stereo
– Loudspeakers: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
– Speaker cables: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
IC XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
Digital IC: Hijiri HDG-X Milion
Ethernet cable: NxLT LAN FLAME
Power cables: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
– Table: BASE AUDIO 2
– Accessories: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI, antivibration platform by SOLID TECH, Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V, Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– Power distribution board: POWER BASE HIGH END
– Acoustic treatments by Artnovion
Analog stage:
– Drive: Clearaudio Concept
– Cartridge: Essence MC
– Phonostage: Sensor 2 mk II
– Eccentricity Detection Stabilizer: DS Audio ES-001
– Tape recorder: Studer A80

Distributor: Audio-Mix
Manufacturer: Esprit
Prices
Esprit Audio Volta S: 6 999 PLN
Esprit Audio Lumina Power: 17 499 PLN / 1,5m; 21 999 PLN / 2m

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Audio-Mix

Esprit Audio Lumina English ver.

Link do zapowiedzi (en): Esprit Audio Lumina

Opinion 1

While a battery will for most people associate with a furry rabbit from the commercials, the audiophiles will probably think about a certain American cable brand. Because it was Audioquest, which became synonymous with battery powered shielding called DBS, Dielectric Bias System, which polarizes the dielectric with 72V. But as you can probably imagine, this idea of using external power sources for isolation of transferred signals from any evil trying to deform them, became quite popular, and we can find different iterations in products from Synergistic Research (like the old MPC (Mini Power Coupler)/Galileo MPC) or the futuristic Schnerzingers. But since the last Audio Video Show, we can add another player to this pool. I am talking about the French Esprit Audio, you know probably from the room polarizer Nova, from which portfolio we could have a closer look at XLR interconnects, loudspeaker and power cables from the Lumina series, dedicated to discerning buyers, who do not want to ruin their home budgets completely.

During the review of the Nova, we did not talk too much about the contents of the French catalogue. So now would be a good idea to mention it, especially because the brand is not yet very known here and just started to build up its footprint. But as it turns out, Esprit Audio has a very broad offering and it exists since quite a few years. In a logical, and alphabetical order, the guys from Confolens start with the Alpha series; then comes Beta … and Kappa. (It looks like they left space for some intermediate items). And then, for unknown reasons, they gotten away from the Greek alphabet naming the next levels of their products Eterna, Celesta, Aura (here debuts active polarization), Eureka, Lumina, Gaia, which encompasses only two versions (patiently waiting for their turn) off the power strip Volta and the top L’Esprit. Do you think it is a lot? It is, especially for, a quite small and young manufacturer. But wait, it’s not young. You just need to look at their birth certificate to discover, that while the company was completely unknown in Poland, Esprit Audio is present on the local, and later world, market since over 25 years! Yes, ladies and gentlemen! Please imagine that Richard Cesari, the culprit of this whole ado started to make cables for himself and his friends and later friends of friends in 1995. And officially, the commercial banner was put on the mast in 1997. In his cables, Richard uses only copper. With 5N purity (in the series Alpha, Beta and Kappa) and 6N (in the higher series), ordered from one of the Japanese manufacturers. The price range in which he operates is very wide because it starts on the level of 799 PLN for 1.5m for the power cable Alpha (an exceptional cable for low power electronics) and finishes beyond 200,000 PLN for the loudspeaker cable L’Esprit.

As you can see for yourself, in the Lumina we have distinguished black color in a wide range of structures, and shades. The carcasses of the plugs tempt with their glossy depth, the dense braided conductive sensually iridescent, and the carbon „grille” of the polarization modules and the massive muffs (in the speaker cables) give the whole a slightly „sporty” character. On the other hand, ferrite barrels covered with a matte heat-shrinkable sleeve are decorated with gold pictograms with directionality marking, belonging to a specific generation… and here’s an interesting fact, because both XLRs and speakers are G9 and in turn powering the G8, at least on the day of writing this epistle (12-13/12/2023) on the manufacturer’s website, because all units delivered to us were marked as G9.
As for the nuances of a structural nature, in the Lumina we are dealing with conductors made of 6N copper (99.9999%) and the best thick-silvered (40 μm) confection, while when it comes to deeper vivisection, in XLRs we are dealing with conductors consisting of strands with a diameter of 0.24 mm and symmetrical geometry and a dielectric with an asymmetrical weave. Shielding is „partial”. The loudspeaker cable, on the other hand, uses 6420 wires with a diameter of 0.08 mm each, symmetrical geometry and an asymmetrically braided dielectric. A layer of air is also used as additional insulation, and the shield, as in interconnects, is also partial. What’s the deal with this partiality? The fact that ⅓ of the conductor run is unshielded, ⅓ of the shield is single and ⅓ of the shield is double-layered. One big unknown, however, is the power cable, because despite strenuous efforts, the manufacturer was not kind enough to release the information about the number, or cross-section, of the conductors used, only mentioning the asymmetrical arrangement of the conductors and the asymmetrical splicing of the dielectric. The common denominator, with the exception of phono and digital cables (coax, AES/EBU, USB and Ethernet), is of course the proprietary dielectric polarization system introduced in 1999 working with a voltage of 12V. Why this and not, for example, like in the Audioquest, 72V? Well, like everything in Esprit Audio, it results from in-depth analyses, measurements and, of course, listening sessions, on the basis of which, comparing the effectiveness, advantages and disadvantages of voltages in the 3-180V range, it was the 12 that turned out to be the one that met most, if not all, of the requirements set for it.

As it usually happens with such a wide range of products, not only did the whole thing require a thorough accommodation to have similar time spent in our systems, but the listening sessions themselves could not be limited to spontaneously plugging everything in, and then clumsily attempt to diagnose not only what and how has changed, but also what is responsible for these changes. This is why, quite perversely, having already a very successful contact with the Alphas, which open the French catalogue, I took her older and nobler siblings for a ride. And… while in case of interconnects and speaker wires of all kinds, I am completely indifferent to the used voltage “turbocharging”, in the case of 230V I treat such things with extreme caution. Apparently, nothing alarming happened with the Hurricanes, but let’s be honest – Audioquest is so recognizable and popular on a global scale, that if only someone had at least blown up their fuses somewhere because of the DBS, then certainly not only me, but also most of the audio enthusiasts would know about it. Meanwhile, taking on the Esprit, there was absolutely none of such recognizability, also from our side it was a kind of debut with their products. It doesn’t matter, fortune favors the bold, especially that the far-sighted Audio-Mix team made us happy with not one, but three copies of the Lumina Power, so half-jokingly, half-seriously, I could say that up to three times is the trick and I had fun playing an electric version of the Russian roulette. Fortunately, since you are reading these words, there were no anomalies, the French cables „worked” like the most ordinary „passive” competition, and as for their sound qualities, … From the very first bars of „Something Ominous” by the Parisian band Molybaron, not only by ear, but also by heart (fortunately the wallet was in another room) they showed the phenomenal drive, timing and energy of the music, bringing dynamics, both on a macro and micro scale, to the highest level. You could just feel that the Luminas have no limitations in transmitting emotions, hidden in the source material within the sometimes difficult to grasp piles of sounds. It was hellishly fast, strong, and at the same time the sound did not miss saturation nor information about their native texture. And although at first glance it would seem that the French cables sound surprisingly transparent and in their own way only release the layers of energy hidden in the electronics powered by them, in absolute terms, I mean, compared to my Furutech NanoFlux-NCF, it turned out that they have something they are hiding. I am talking about a very subtle saturation and a certain golden touch, which is a more sophisticated and delicate version of warming up the sound. This does not mean any obvious lowering of the tonal balance, or a pushing out the midrange by force, favoring its edge with higher bass, but only a certain organicity, where there is no denying that it is very pleasing to the listener’s ears; organicity, which makes the listener inclined more towards a purely hedonistic synthesis and savoring the sounds reaching his ears, rather than to meticulous analysis and breaking down each component into atoms. As a result, they were not as resolving as the exotic South Korean Hemingway Z-core β(Beta) Power, but they had something of the sophistication and freedom of the Asian competition. On slightly more civilized repertoire, i.e. „En El Amor” by Nataša Mirković, Michel Godard and Jarrod Cagwin, the ability to play with silence and faithfulness to the acoustics of the room, in which the material was recorded, was also clearly shown. Due to this, we could enjoy the full spectrum of all kinds of reflections and feel the intensity of the reverberation aura of both the vocal parts and the accompanying instruments. And the real icing on the cake was the clarity of the „mechanics” of the serpent, or percussion, which were not impressionistic smears, but precisely drawn installations and complicated cause-and-effect sequences, which finally formed a well-defined whole.

On the other hand, the solo XLRs, while maintaining the trademark style of playing, which we came to learn during testing of the power family, allowed themselves to focus mainly on the attractiveness of the midrange, which, as you can easily guess, means emphasizing the sensuality and sex appeal of the vocalists, as well as the depth of the timbre of the voices of the representatives of the uglier sex. In fact, even The Hu’s overtone gurgling on „Rumble of Thunder” sounded somehow more „human”, although it was still impossible to deny its fascinating wildness and raw authenticity. Similarly, Tom Waits („One from the heart”) or Barb Jungr („Love Me Tender”), whose voices have retained their characteristic roughness and raspiness, had the level of their euphoniousness increased, and we moved from a purely mechanical performance, because how would you describe playing a file or a CD, we smoothly and imperceptibly moved to the intensity proper to physical participation in a recording/performance/concert. Thus, we are dealing with the so-called palpability, but not through an artificial approximation of the foreground characters, or attempts to place vocalists and soloists on the knees of listeners, something we know from pseudo-audiophile samplers, but through skillful operation of the „throttle”, or better said, through the release of the full energy charge and the full scale of emission.

When it comes to the loudspeaker cables, available with both bananas and spades, which, I dare to say, from the entire French assortment provided by Audio-Mix, marked their presence in my system most intensively, they acted as a kind of energy booster to the edges of the reproduced sound spectrum. Interestingly, it wasn’t a classic “V”, or as some people call it „U” shape, where the bass and the treble take everything, while the midrange only pathetically whines about the leftovers from the master’s table, but more the accentuation, the release of the dormant reserves of energy in them, instead of a true boost. Therefore, put against them and directly compared, most of the competition will usually sound a bit too shy, non-committed, or even in a withdrawn and distanced way. This is difficult to understand, it looks as if they wound not quite be sure how far they can go. And the Luminas allow themselves, if not everything, then really a lot. It is enough to reach for „Entropy” by the Australian Acolyte to make everything clear. Despite the power of the low end (drums, bass + electronics) and the almost ecstatic treble – the guitar riffs are courageous and the keyboards can show their claws, but the midrange, in which the charismatic Morgan Leigh Brown mainly operates, lacks nothing at all. Not only is it perfectly sewn with the edges, but it doesn’t hide behind them, but also doesn’t try to get ahead, and maybe this aspect is the reason why the Lumina speaker cables can be perceived as favoring the bottom and top. After all, if most of the cables available on the market expose the midrange and push it out, sometimes far beyond the limits of common sense, then a delinquent who does not duplicate such activities is considered to be a bit defective in this aspect, although what is true and the actual state of affairs is proven by listening and possibly objective analysis.

On the other hand, the massive attack of the French cavalry – the complete wiring – from the wall socket to the Lumina loudspeaker cables, gave the effect of … No, not too much exaggeration, as one could presume when adding up the features of individual components, but their evident synergy. In addition, this synergy is built on an absolutely black, velvety and impenetrable background, where the individual components are somehow untainted by possible anomalies that could distort and deform the final image. And here is a surprise, because the presence of blackening of the background during the listening sessions of single cables was perhaps not so much negligible, but unobtrusively present, and not particularly attention-grabbing. But it’s like with a place, water, or air, which we take for granted, until we run out of them. Of course, it is indisputable that the above-average spontaneity and vitality of the message offered by the French cabling should be noted, but not in terms of exaggeration, or even caricature of disproportion, but in terms of a certain expression, either native or authorial. It is also not a stereotypical, „specific” form of French expression, which was labeled on BC Acoustique, Cabasse, Focal (then JM Lab) or Triangle loudspeakers years ago, but only very skilful squeezing of all the best from the reproduced material, but whether you will like such intensity of the sound is a completely different question.

To sum things up, I would like to express my astonishment from the late appearance of Esprit Audio cables on our domestic market. Fortunately, there is luck in leisure, so I am enthusiastic about their presence here, as a kind of manifestation of freshness, including a metaphorical one – despite over 25 years on the global market, „fresh blood” in our, somewhat hermetic, audio-world. And as for the representatives of the Lumina series, I have no choice but to encourage you to listen to them in your own systems, because they seem to be a very intriguing alternative to the competition well established in Poland, and at the same time they are so rationally priced that the relation of their sound qualities (visual as well) to the expected prices does not raise the slightest controversy. And you will admit that, nowadays, it is not so common when the positioning of a product is based on its real quality and sound, and not only on the price.

Marcin Olszewski

System used in this test:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Network player: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Digital source selector: Audio Authority 1177
– Integrated amplifier: Vitus Audio RI-101 MkII
– Loudspeakers: Dynaudio Contour 30 + Brass Spike Receptacle Acoustic Revive SPU-8 + Base Audio Quartz platforms
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– Digital IC: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– USB cables: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference
– Speaker cables: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Power cables: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; Esprit Audio Alpha
– Power distribution board: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Wall power socket: Furutech FT-SWS(R)
– Anti-vibration platform: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + Silent Angel S28 + Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Ethernet cables: Neyton CAT7+; Audiomica Anort Consequence + Artoc Ultra Reference + Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Table: Solid Tech Radius Duo 3
– Acoustic panels: Vicoustic Flat Panels VMT

Opinion 2

You do not have to ambitiously follow the recently fashionable plenary sessions of our parliament to realize that we live in very dynamic times. It is enough to look at the activities of business entities related to our hobby with a reasonable degree of prudence. Of course, I’m referring to the activities announced by domestic distributors every now and then, related to expanding their offer with new, from their point of view, interesting, manufacturers’ views on the issue of providing us with the best possible sound in the shackles of our own four walls. Yes, translating from Polish to ours, it’s all about introducing fresh ideas related to audio into our market. And one of the results of this type of action is the today’s hero, in the form of the French brand Esprit Audio, from whose portfolio, a short while ago, we managed to acquire the Nova room polarizer for testing. The mentioned device turned out to be so interesting in action that right after returning it to the distributor, we agreed on another test of this brand’s products. And since Audio-Mix is a very good partner, this time, to our delight, they offered a full set of cabling for our review, from the power supply, through the XLR signal, to the Esprit Audio Lumina series loudspeakers. Interesting? If so, I have no choice but to invite those of you interested to read the following few paragraphs.

As is usually the case, also here, the cabling from one product line is based on the same package of semi-finished products in the vast majority of its construction, and the only variables are the thickness and number of conductors used, as well as insulation and shielding materials. Of course, an important component of the construction of each of them is the task they were designed to perform, which is clearly defined by the plugs used. Therefore, following the manufacturer’s information, I will briefly mention that the conductors are copper. These, in a proprietary process, have been asymmetrically twisted, additionally supplemented with an asymmetrically arranged dielectric. The next step was the use of air insulation, then partial shielding, and finally the whole thing was polarized with 12V batteries attached to the cable. As for the plugs themselves, they are the company’s own silver-plated Esprit designs. Concluding the paragraph about construction, I cannot fail to mention, that it is very important for the founder of this brand to produce each cable by hand, which allows them to guarantee solidity, quality and, above all, repeatability of each piece. Finally, the products reach the potential customer in eye-pleasing, aesthetic boxes.

I mentioned at the very beginning that the distributor took care of a full set of wiring, from power cables, through interconnects to loudspeaker wiring. It is a nice move, because it allows you to check not a partial, but the complete idea for music, as proposed by the manufacturer. One cable in the maze of the competition can sometimes be shouted down, or dominated, and here we play open cards from the very first moment. So what did the Esprit version of sound look like? Well, in the good sense of the word, expressively. And this is in a literal sense, because plugging the whole set into the system changed the priorities of music projection in an interesting way. Don’t worry, it was still a good sound, but the edges of the sound spectrum were emphasized. Suddenly, it became more explicit in the domain of energy and sharpness of the drawing of the lowest registers, with the support of openness and sonority of the treble, but this was so successful that, fortunately, everything went on without the feeling of exaggeration. And while in the beginning I was worried about the effect of fatigue after a few hours of communing with music, all in all, such approach showed me two important aspects, without becoming obtrusive. The first turned out to be the ability to listen much quieter, while preserving the perceived blow of the music and its clarity, while the second was the injection of a nicely received additional drive. And while it would seem that such approach would promote only rock or electronic music in the style of AC/DC’s „Power Up” or Yello’s „Touch”, things turned out a bit differently during the tests. What do I mean? I’m not going to dwell on the music, which is full of artistic guitar and electronic aggression for the obvious reasons of making good use of the strong reproduction of the edges of the sound spectrum, but I will write a few sentences about other genres. Well, yes, so far, in my perfectly tuned private system, a bit of magic has been transformed into a greater pursuit of accentuating timing, but in the end it was not turning my previous configuration efforts upside down, but just showing a different point of view on the individual components of the presentation. Of course, it’s about putting more emphasis on the edge and energy of the bass, along with the volatility and sharpness of the upper range. In jazz music of RGG „Szymanowski” and vocal music – Cassandra Wilson „New Moon Daughter” this should be the nail in the proverbial coffin – well-made albums and any cranking up of their clarity should end in a sound drama, but here everything went well. Yes, there was more of everything, but still within the boundaries of good taste. Stronger and sharper, but still interesting. Whether it is for everybody for a lifetime remains the matter of conscious choices. Nevertheless, it should be taken into account, that if a system is at the level of evident madness, reacting very strongly to minor events like the removal of stand from under any component, reacts so interestingly to such changes in cabling, we can talk about an evident success. And the success is even greater, as no one demands to use the whole set of wiring, but based on tests when placed in various places in the system we can determine what, where and in what quantity we need. And as you know, you can never have too much freedom to play your beloved music, which is why the above performance, despite strong accents, is without any problem considered very successful, because it gives a rare opportunity to spice up the presentation, which is sometimes boring or even in a stage like being administered muscle relaxants like Pavulon.

Who would I recommend the reviewed Esprit Audio Lumina cabling set to? I think it’s clear as day, that wherever we notice a lack of energy and freshness in the reproduced music. It will be an obvious shot of adrenaline, without which music only is there. And music is supposed to move us. And it doesn’t matter what genre it is, rock or jazz or anything else. Each and every one of them is supposed to offer a spark and a powerful punch. That’s why it’s nice to be able to tweak such things a bit with the help of proper cabling. Does this mean that the rest of the audio systems should avoid the use of this manufacturer’s products? Don’t worry, as my case shows, it’s worth at least trying, and it may turn out that an extra pinch of spice is what we’ve been looking for since dawn of time. So don’t be afraid, because only hyperactive systems may turn out to be in toxic relationship with those cables. The rest have a good chance of finding a compromise. If not with a full set of cables, then perhaps with single wires. But it will depend on the specific case. So let’s get to work.

Jacek Pazio

System used in this test:
Source:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– DAC: dCS Vivaldi DAC 2.0
– Master clock: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
– Preamplifier: Gryphon Audio Pandora
– Power amplifier: Gryphon Audio Apex Stereo
– Loudspeakers: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
– Speaker cables: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
IC XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
Digital IC: Hijiri HDG-X Milion
Ethernet cable: NxLT LAN FLAME
Power cables: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
– Table: BASE AUDIO 2
– Accessories: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI, antivibration platform by SOLID TECH, Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V, Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– Power distribution board: POWER BASE HIGH END
– Acoustic treatments by Artnovion
Analog stage:
– Drive: Clearaudio Concept
– Cartridge: Essence MC
– Phonostage: Sensor 2 mk II
– Eccentricity Detection Stabilizer: DS Audio ES-001
– Tape recorder: Studer A80

Distributor: Audio-Mix
Manufacturer: Esprit
Prices
Esprit Audio Lumina XLR: 26 499 PLN / 2×1,2m; 34 999 PLN / 2×1,8m
Esprit Audio Lumina Speaker: 21 999 PLN/ 2x2m; 25 999 PLN / 2×2,5m; 39 999 PLN / 2x3m
Esprit Audio Lumina Power: 17 499 PLN / 1,5m; 21 999 PLN/2m

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Audio-Mix

Esprit Audio Volta S

Link do zapowiedzi: Esprit Audio Volta S

Opinia 1

Niby świadomość istotności jakości zasilania w zainteresowanej zagadnieniami audio populacji homo sapiens nieustająco wzrasta, to jednak wystarczy kilka dni pogodowych anomalii, by nawet ci, którzy do tej pory udawali, iż nic ich ww. kwestie nie dotyczą/interesują boleśnie przekonali się o nich na własnej skórze a dokładnie uszach. Czemu? Otóż, gdy za oknem mamy iście tropikalny skwar w ruch idą wszelakiej maści klimatyzatory, klimatyzery i wentylatory a fotowoltaika aż skwierczy. Z kolei gdy zmagamy się z trzaskającym mrozem na popularności zyskują farelki a elektrownie pracują pełną parą. Czyli i tak źle i tak niedobrze. Dlatego też, żeby ustrzec nasze drogocenne zabawki przed zgubnym wpływem „śmieci z sieci” warto zadbać o odpowiednio skuteczną dystrybucję i filtrację życiodajnej energii je zasilającej. I w tym momencie na scenę wkracza wielce urodziwy reprezentant francuskiej myśli technicznej, czyli sygnowana przez po raz trzeci pojawiającą się na naszych łamach manufakturę Esprit Audio listwa zasilająca Volta S, która trafiła do nas dzięki uprzejmości konińskiej ekipy Audio-Mix.

Już sesja unboxingowa dała przedsmak słuszności i zarazem aktualności powiedzenia „Francja – elegancja”, gdyż mówiąc wprost Volta S cieszy oczy nieprzesadzoną a zarazem właśnie elegancką formą z jednej strony zapewniającą wzorową ergonomię a z drugiej niekoniecznie wymagającą wstydliwe ukrywanie jej za stolikiem ze sprzętem. Przyjemnie zaokrąglone krawędzie, jedwabista satyna srebrnej anody aluminiowego korpusu przyozdobionego chromowanym szyldem plus osiem, umieszczonych parami gniazd schuko niejako wyczerpuje temat aparycji. Oczywiście warto również wspomnieć o terminalu zasilającym na froncie i niewielkich silikonowych nóżkach na spodzie zapobiegających przesuwaniu listwy.
Co do budowy, to wiadomo niewiele więcej aniżeli to, co widać gołym okiem. Ot, mamy do czynienia z 8-gniazdową listwą zasilającą, której korpus wykonano z satynowo wykończonych grubych płatów aluminium a wewnętrzne okablowanie poprowadzono przewodami z posrebrzanej miedzi o przekrojach 6mm². Zgodnie z materiałami informacyjnymi pełnej filtracja obejmuje każdą z żył (uziemienia, fazy i neutralnej) oraz obudowy, która jest również uziemiona i odpowiednio wytłumiona. Ponadto wszystkie złącza są z posrebrzanej miedzi. Co bardziej dociekliwi czytelnicy z pewnością zwrócili również uwagę, iż w katalogu Esprita jest jeszcze dwukrotnie tańsza wersja Volty, tym razem bez „S” (jak niejaki Psikuta), którą wyróżnia nie tylko złoty a nie chromowany szyld, co cieńsze okablowanie wewnętrzne (3mm²) i filtracja ograniczona jedynie do uziemienia.
Jak widać na powyższej galerii wraz z listwą otrzymaliśmy znany z naszego wcześniejszej spotkania z okablowaniem Esprit Audio przewód zasilający Lumina o którym tym razem pozwolę sobie jedynie napisać, że jest opalizująco czarny i wyposażony w autorski system polaryzacji dielektryka pracujący z napięciem 12V a po resztę technikaliów zaproszę zainteresowanych do ww. recenzji. Przesada spinać tak drogi przewód z dość rozsądnie wycenioną listwą? Niekoniecznie. Po prostu im lepszy – wyższej klasy przewód, tym więcej będziemy w stanie z owej listwy wycisnąć. W końcu testując wszelakiej maści dystrybutory i filtry używamy swojego dyżurnego okablowania, którego przecież każdorazowo do obiektu badanego nie dostosowujemy. I jeszcze jeden, wart wspomnienia niuans. Otóż Esprit Audio Volta S objęta jest dwuletnia gwarancją, lecz wystarczy ją „zarejestrować” u producenta a ta (gwarancja, nie listwa) automatycznie przejdzie w opcję „dożywotnią”.

A co do brzmienia, to już wielokrotnie dywagowaliśmy o tym, że z jednej strony najbardziej pożądany jest maksymalnie wydajny rozdzielacz, który niczego nie limituje a z drugiej możliwie zaawansowana/skuteczna filtracja i regeneracja pozyskiwanego „ze ściany” prądu, przynajmniej teoretycznie. powinna dawać najlepsze efekty i zarazem spokojny sen. Tyle teorii, bowiem praktyka vide proza życia pisze własne scenariusze gdzie szalenie trudno znaleźć nie tylko transparentną sonicznie „gołą” listwę, co niezubażający przekaz kondycjoner / filtr. I nie jest to klasyczne żerowanie na audiofilskich lękach w celu sztucznego wytworzenia popytu, czy też pielęgnacja własnych, urojonych fobii a jedynie refleksja wynikająca z doświadczenia – empirii. Dlatego też znając możliwości i co tu dużo ukrywać sygnaturę zasilającej Luminy mogłem z nieukrywaną, acz podszytą zdziwieniem, satysfakcją stwierdzić, iż tytułowa, posiadająca zdolność gruntownej filtracji, listwa przede wszystkim nie „muli”. Czyli nie tylko nie limituje dynamiki, co nie degraduje przestrzenności reprodukowanych przez zasilany z niej system nagrań. Nie jest to może ten sam poziom transparentności, co Furutecha Pure Power 6 NCF, jednak już w kategoriach alternatywnego do „nicniemającej” e-TP60 ER uzdatniacza zdecydowanie warto o niej pomyśleć. Ponadto w porównaniu do budżetowego, japońskiego konkurenta Esprit „czyści” przepływający przez nią prąd, co szczególnie na niskoprądowych źródłach i „infrastrukturze sieciowej” (switche) procentuje świetną czystością, nie mylić z kliniczną sterylnością i precyzją ogniskowania źródeł pozornych. Zanim jednak przejdziemy do wyselekcjonowanych pod względem wyrafinowania wydawnictw niejako na rozgrzewkę postanowiłem nieco połomotać i potwierdzić wcześniejszą deklarację o „niemuleniu”. Dlatego też na playliście wylądowały całkiem niewinnie rozpoczynający się „Juggernaut: Alpha” i „Omega” formacji Periphery, gdzie zawieszone na ambientowych basowych mazajach eteryczne gitarowe intro „A Black Minute” płynnie ustępuje miejsca niemalże kakofonicznym spiętrzeniom djentowych dźwięków osiągających swoiste ekstremum w utworze „Hell Below”. Jeśli dodamy do tego operujący pomiędzy w pełni czytelnie, czysto wyśpiewanymi frazami a deathcore’owym screamem wokal jasnym powinno stać się, że jest to materiał niespecjalnie cieszący się popularnością podczas wszelakiej maści audiofilskich spędów i targowisk próżności, znaczy się wystaw i ekskluzywnych pokazów. Powód? Oczywisty – nie dość bowiem, że niespecjalnie wpisuje się w nurt asekuracyjnego plumkania, co bezlitośnie obnaża wszelkie wąskie gardła i najsłabsze ogniwa wymuskanych systemów. A z Voltą S w torze nagle okazało się, iż góra choć otwarta i napowietrzona może kusić zarówno rozdzielczością, jak i … gładkością, czystością (?). Chociaż nie, to nie o gładkość czy czystość chodzi, bo przecież tak wokalowi Spencera Sotelo, jak i gitarowym riffom (a w składzie mamy trzech szarpidrutów i basistę) bynajmniej nie brakuje właściwej chropowatości i iście garażowego brudu więc tu raczej chodzi o wierność temu, co zebrały mikrofony w studiu. Jest to zatem niezbity dowód na to, że francuska listwa niespecjalnie ma ambicję ingerowania w reprodukowany materiał a tym samym stara się usunąć w cień i udawać, że jej nie ma. Jednak uczciwie trzeba przyznać, że przynajmniej z firmowym przewodem delikatnie swoją sygnaturę przemyca nieco energetyzując dół pasma i dosaturowując średnicę. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie by efekt finalny modelować według własnego widzimisię i jeśli tylko komuś owa saturacja nie wydaje się konieczna a zamiast niej wolałby skupić się na rozdzielczości, to zawsze może z gniazda ściennego wyjść np. uzbrojoną w topowe 50-ki „landryną”, czyli Furutechem DPS 4.1 a Volta z pewnością mu w tym przeszkadzać nie będzie.
Z kolei niewielkie jazzowe składy, jak daleko nie szukając „Sweet And Lovely” saksofonistki Sophii Tomelleri wspomaganej przez Massimo Farao’ Trio pokazały, że nasza dzisiejsza bohaterka nie ma najmniejszych problemów zarówno z oddaniem obecnego między muzykami flow, jak i trudnej do podrobienia swobody, czy wręcz zabawy granymi dźwiękami. Próżno szukać tu nerwowości, czy sztywnej matematycznej precyzji właściwej bardziej rzemiosłu a nie sztuce, która muzyka być powinna. Nie brakuje więc blasku blach, dźwięczności fortepianu, ciepła i swoistej zamszowości saksofonu oraz powietrza wokół muzyków i … ciszy, gdy tylko takowa w kompozycji miała się znaleźć. I tu od razu pozwolę sobie na osobistą uwagę. Otóż pomimo studyjnej sesji nagraniowej (w turyńskim Riverside Studio) i dość ciemnego a zarazem „organicznie” spójnego nagrania Volcie udało się zachować zarówno naturalny czas wygasania poszczególnych dźwięków a tym samym aurę pogłosową, więc nie ma mowy o zbytnim zgaszeniu przekazu. Krótko mówiąc znów mamy do czynienia z niezwykłą autentycznością i namacalnością bez jakichkolwiek zabiegów czy to upiększających, czy też eliminujących wraz z niechcianymi, pasożytniczymi artefaktami część audiofilskiego „planktonu”.

Reasumując, Esprit Audio Volta S to świetna propozycja dla wszystkich tych, którzy chcieliby zjeść ciastko i nadal je mieć, czyli osób pragnących możliwie wydajnie dystrybuować energię elektryczną w nawet dość rozbudowanych (pamiętajmy, że do dyspozycji mamy osiem gniazd) systemach a jednocześnie cieszyć się spokojnym snem wynikającym z faktu filtracji/uzdatniania rozsyłanego medium. Dodając do tego możliwość dopieszczenia finalnej sygnatury odpowiednim przewodem zasilającym naprawdę trudno będzie znaleźć system w którym Volta S nie mogłaby zagościć na długie lata.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; Esprit Audio Alpha
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Będąca tematem tej pogadanki francuska marka Esprit Audio zaliczyła u nas już dwa występy. Jeden z działu poprawiania atmosfery podczas słuchania muzyki za pomocą polaryzatora pomieszczenia, zaś drugim razem mieliśmy okazję spróbować kompletnego zestawu okablowania od zasilania, przez sygnałowe, po głośnikowe. Gdy zapoznacie się z naszymi relacjami z tamtych potyczek, przekonacie się, że obydwa starcia okazały się obfitować w ciekawe wnioski. Na tyle intrygujące, że w kolejnym kroku padło na początkowy odcinek sekcji zasilania. Co to oznacza? Otóż dzięki konińskiemu dystrybutorowi Audio-Mix jako trzeci testowy pakunek dotarła do nas listwa sieciowa Esprit Audio Volta S z testowanym ostatnio kablem Esprit Audio Lumina Power.

W kwestii budowy tytułowej złodziejki jej najważniejszym aspektem jest skuteczne ekranowanie, filtrowanie i uziemienie każdego z gniazd z obudową. Wspomniane terminale w często poszukiwanej przez klientów z rozbudowanym torem audio, ilości ośmiu sztuk osadzono w fajnie prezentującej się wizualnie, ozdobionej błyszczącym srebrem logo marki oraz nazwą modelu, posadowionej na czterech stopach aluminiowej skrzynce. Okablowanie pomiędzy gniazdami wykonano na bazie posrebrzanej miedzi o średnicy 6 mm². Posrebrzane są również wszystkie złącza w listwie, a sama obudowa w celach eliminacji szkodliwych wibracji została wewnątrz wytłumiona.

Jak wypadł rzeczony terminal prądowy? Bardzo intrygująco, gdyż w estetyce niedawno testowanego pełnego zestawu okablowania, czyli bez zbędnego, często tłumaczonego nadawaniem muzyce esencji i przyjemnego odbioru zaokrąglania, finalnie uśredniającego dźwięk uplastyczniania dźwięku. To znaczy? Po prostu brzmienie wpinanych weń urządzeń cechuje dobry drive, krawędź źródeł pozornych i iskra na górze. Czy to oznacza, że cierpiał na tym środek pasma? Nic z tych rzeczy. Był odpowiednio dociążony i dzięki otwartości prezentacji bardzo komunikatywny, tyle tylko, że daleki od przywołanej nadmiernej miękkości. Inaczej nie wpisywałby się w zamierzenia konstruktorów i finalnie powodował brak spójności słuchanej muzyki. Nadmiernie obły miałby się nijak do jej wyraźnego rysunku i kontrolowanego temperamentu podania wysokich tonów. A tak mamy do czynienia z pełnym agresji, ale nie tylko dobrze zbilansowanym wagowo, ale również spójnym brzmieniowo pomysłem na zasilanie. Zasilanie, które stara się pokazać muzykę taką, jak została nagrana. Czyli tłumacząc na nasze, jak puścimy sobie Metallicę, czy AC/DC, to po aplikacji tytułowego duetu w tor nie dostaniemy nagle wykonań na poziomie esencjonalności muzyki barokowej spod znaku Jordi Savalla, tylko ostrą jazdę bez trzymanki z jej wszystkimi cechami dodatnimi i ujemnymi. To jest sól tego rodzaju zabawy w brzdąkanie na instrumentach i Volta S dba, aby wszystko odbyło się według z góry określonych reguł, co moim zdaniem jest bardzo dobrym ruchem. Wielu chce obcować z mocnym rockiem na jego zasadach, a nie przyjemnych dla ucha zwykłego melomana kolokwialnie mówiąc sonicznych flakach z olejem, dlatego fajnie, że marka Esprit nie zawahała się zaproponować nam produkt, który proponuje odważną wyrazistość tego, na co w danym momencie mamy ochotę. Co więcej. Bardzo dobrze odnajdujący się również w innego rodzaju zapisach nutowych, jak choćby jazz. Jest lotny, odpowiednio narysowany w domenie czytelności zawieszenia na wirtualnej scenie, a przy tym z odpowiednią wagą i zróżnicowaniem oddawanej energii przez współpracujące ze sobą instrumentarium. Nie dostajemy jednej płaskiej ściany muzycznej, tylko przekazujące sobie pałeczkę cichsze i głośniejsze byty, dzięki czemu nigdy nie mamy poczucia znudzenia. Naturalnie kij zawsze ma dwa końce i gdy coś jest słabo nagrane, tak zostanie pokazane. Jednak nie można mieć pretensji do czegoś, że dobrze wykonuje swoją pracę, dlatego też zanim wyda się wyrok, trzeba wziąć wszelkie za i przeciw. Ja ewentualne kontrowersyjne wyniki aplikacji listwy w tor bez naciągania faktów zaliczam do pozytywów, bo mówiących prawdę o nagraniu. Jak ktoś chce nudnego na dłuższą metę świata mlekiem i miodem płynącego, musi szukać gdzie indziej. Nie takie były założenia konstruktorów.

Gdzie widziałbym będące zarzewiem naszego spotkania zabawki prądowe? Po pierwsze – wszędzie tam, gdzie jakiekolwiek zmiękczanie przekazu jest odbierane jako zło. A po drugie – w momencie problemów z nadwagą brzmienia posiadanego zestawu jako próbę zebrania dźwięku w sobie. Tandem Volta S i Lumina Power oczywiście nie zachowają się jak brutalny tasak i nie wytną wszystkiego w pień, ale swoim unikaniem nazbyt mydlanych prezentacji mają szansę skorygować popełnione przez melomana błędy. Jak to finalnie wypadnie, oczywiście pokaże życie. Jednak jedno jest pewne, z pewnością będzie progres, dlatego w momencie walki ze swoimi zabawkami z tego typu materią, warto spróbować dostarczone do testu konstrukcje u siebie. Nie zaszkodzi, a może pomóc lub bezinwazyjne nakarmić energią dobrze zbilansowane zestawy.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Audio-Mix
Producent: Esprit
Ceny
Esprit Audio Volta S: 6 999 PLN
Esprit Audio Lumina Power: 17 499 PLN / 1,5m; 21 999 PLN / 2m

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Audio-Mix

Esprit Audio Lumina

Link do zapowiedzi: Esprit Audio Lumina

Opinia 1

O ile hasło „bateryjka” większości nieskażonej audiophilią nervosą populacji kojarzyć się pewnie będzie z pociesznym króliczkiem, to myśli złotouchych zmierzać raczej będą ku jednemu z amerykańskich kablowych potentatów. Tak się bowiem dziwnie złożyło, że to właśnie Audioquest stał się symbolem bateryjnego wspomagania ekranowania za pomocą firmowego DBS-a, czyli Dielectric Bias System, który polaryzuje dielektryk kabla napięciem 72V. Jak się jednak z łatwością można domyślić pomysł zaprzęgnięcia zewnętrznych źródeł zasilania do izolacji przesyłanych sygnałów audio przed wszelkim złem mogącym je zdeformować padł na wielce podatny grunt a najprzeróżniejsze jego odsłony możemy znaleźć, czy to wśród wyrobów Synergistic Research (vide wiekowe MPC (Mini Power Coupler)/ Galileo MPC), czy futurystycznych Schnerzingerów. Jednak od ostatniego AVS do powyższego grona nadwiślańscy audiofile mogą zaliczyć kolejnego, wykorzystującego prądowe wspomaganie gracza. Mowa o francuskim Esprit Audio, z którego to portfolio po polaryzatorze … pomieszczeń Nova, dzięki uprzejmości dystrybutora marki – konińskiego Audio-Mix mogliśmy wziąć pod lupę zestaw łączówek XLR, przewodów głośnikowych i zasilających z dedykowanej wyrafinowanym i zarazem niespecjalnie czujących chęć dewastacji domowego budżetu odbiorcom serii Lumina.

Skoro przy okazji recenzji Novej niezbyt rozwodziliśmy się o zawartości francuskiego katalogu, to choćby z czystej przyzwoitości wypadałoby jednak cokolwiek o nim wspomnieć, gdyż pomimo dopiero budowanej u nas rozpoznawalności marki okazuje się, że Esprit Audio może pochwalić się zarówno zaskakująco szeroką ofertą, jak i kilkoma krzyżykami na karku. I tak, zgodnie z logiką i … alfabetem ekipa z Confolens startuje serią Alpha, następnie kusi Betą, … Kappą (czyby zostawili sobie miejsce na jeszcze kilka pośrednich?) i przynajmniej na razie z nieznanych powodów zrywa z greckim abecadłem kolejne stopnie wtajemniczenia chrzcząc Eterna, Celesta, Aura (to w niej debiutuje aktywna polaryzacja), Eureka, Lumina, Gaia, zawierająca jedynie dwie wersje (cierpliwie czekającej na swą kolej) listwy zasilającej Volta i topowa L’Esprit. Sporo? Sporo, szczególnie jak na stosunkowo niewielką i młodą manufakturę. A nie, wróć. Jaką młodą? Wystarczy przecież zerknąć do ich metryki, by odkryć, że pomimo naszej lokalnej (nie)świadomości istnienia Esprit Audio początkowo na lokalnym, a następnie światowych rynkach obecny jest od ponad … ćwierćwiecza! Tak, tak drodzy Państwo. Proszę sobie wyobrazić, iż Richard Cesari – sprawca całego zamieszania najpierw dla siebie a później przyjaciół i przyjaciół przyjaciół pierwsze przewody zaczął wykonywać w … 1995r a oficjalnie, komercyjny sztandar wciągnął na maszt w 1997 r. W swych przewodach Richard stosuje jedynie miedź o czystości 5N (w seriach Alpha, Beta, Kappa) i 6N (w wyższych) zamawianą u jednego z japońskich producentów a zakres cenowy w jakich operuje jest nad wyraz szeroki, gdyż zaczyna się na pułapie 799 PLN za 1,5m zasilającą Alphę (swoją drogą przewód do niskoprądowych odbiorników wręcz wybitny) a kończy sporo powyżej 200 kPLN za głośnikowe L’Esprit-y.

Jak sami Państwo widzicie w Luminach króluje dystyngowana czerń w szerokiej gamie struktur i odcieni. Korpusy wtyków kuszą połyskliwą głębią, gęste plecionki peszli zmysłowo opalizują a karbonowa „kratka” modułów polaryzacyjnych i masywnych muf (w przewodach głośnikowych) nadaje całości lekko „sportowego” charakteru. Z kolei obciągnięte matową termokurczką ferrytowe baryłki przyozdobiono złotymi piktogramami z oznaczeniem kierunkowości, przynależnością do konkretnej generacji … i tu ciekawostka, gdyż zarówno XLR-y, jak i głośnikowce są G9 a z kolei zasilający G8, przynajmniej w dniu powstawania niniejszej epistoły (12-13/12/2023) na stronie producenta, bo wszystkie dostarczone do nas egzemplarze oznaczone były jako G9.
Co do niuansów natury konstrukcyjnej w Luminach mamy do czynienia z przewodnikami z miedzi 6N (99.9999%) i najlepszą grubo-srebrzoną (40 μm) konfekcją jeśli zaś chodzi o głębszą wiwisekcję, to w XLR-ach mamy do czynienia z przewodnikami składającymi się z przewodników o średnicy 0,24mm i symetrycznej geometrii, oraz dielektrykiem o asymetrycznym splocie. Ekranowanie jest „częściowe”. W głośnikowcach z kolei użyto 6420 żył o średnicy 0,08mm i symetrycznej geometrii oraz asymetrycznie zaplecionym dielektryku. W roli dodatkowej izolacji wykorzystano również warstwę powietrza a ekran, podobnie jak w interkonektach również jest częściowy. O co z tą częściowością chodzi? O to, że ⅓ przebiegu przewodników jest nieekranowana, na ⅓ ekran jest pojedynczy a na ⅓ ekran jest dwuwarstwowy. Jedna wielką niewiadomą jest za to przewód zasilający, gdyż pomimo usilnych starań producent nie był łaskaw puścić farny ani o ilości, ani przekroju użytych przewodników wspominając jedynie o asymetrycznym układzie przewodników i asymetrycznym zaplocie dielektryka. Wspólnym mianownikiem, z wyjątkiem przewodu phono i cyfrowych (coax, AES/EBU, USB i Ethernet) jest oczywiście wprowadzony w 1999r. autorski system polaryzacji dielektryka pracujący z napięciem 12V. Czemu takim a nie np. wzorem Audioquesta 72V? Cóż, jak wszystko w Esprit Audio wynika to z dogłębnych analiz, pomiarów i oczywiście odsłuchów na podstawie których porównując skuteczność, zalety i wady napięć z zakresu 3-180V właśnie 12 okazało się tym, które spełniło jeśli nie wszystkie, to przynajmniej większość stawianych przed nim wymagań.

Jak to zwykle bywa przy takim bogactwie asortymentu nie dość, że całość wymagała gruntownej akomodacji, aby przynajmniej w naszych systemach mieć zbliżony przebieg, co już same odsłuchy nie mogły ograniczyć się do spontanicznego wpięcia wszystkiego jak leci a następnie nieudolnych prób zdiagnozowania nie tylko co i jak się zmieniło, lecz również co i kto za owe zmiany powinien wziąć odpowiedzialność. Dlatego też dość przewrotnie, bowiem mając już na koncie wielce udany kontakt z otwierającą francuski katalog Alphą wziąłem w obroty jej starsze i szlachetniej urodzone zasilające rodzeństwo. I … i o ile przy interkonektach i przewodach głośnikowych wszelakiej maści prądowe turbodoładowanie jest mi światopoglądowo zupełnie obojętne, o tyle przy 230V takie zabawy traktuję z dalece posuniętą ostrożnością. Niby przy Hurricane’ach nic niepokojącego się nie działo, ale bądźmy szczerzy – Audioquest jest na tyle rozpoznawalny i popularny w skali globalnej, że gdyby tylko gdzieś komuś przez DBS-y choćby wysadziło korki, to z pewnością nie tylko ja, ale i większość siedzących w audio pasjonatów by o tym wiedziała. Tymczasem biorąc na tapet Esprita o owej powszechności nie było mowy a i z naszej strony był to niejako debiut z ich wyrobami. Nic to, do odważnych świat należy, tym bardziej, że zapobiegliwa ekipa Audio-Mix-a uszczęśliwiła nas nie jednym a trzema egzemplarzami Lumina Power, więc pół żartem pół serio mógłbym stwierdzić, że do trzech razy sztuka i zabawić się w elektryczną odmianę rosyjskiej ruletki. Całe szczęście, skoro czytacie Państwo te słowa żadne anomalie nie wystąpiły, francuskie przewody „pracowały” jak najzwyklejsza „pasywna” konkurencja a co do ich walorów brzmieniowych to … już od pierwszych taktów „Something Ominous” paryskiej formacji Molybaron nie tylko za ucho, ale i serce (portfel całe szczęście leżał w innym pokoju) łapały fenomenalny drajw, timing i energetyczność przekazu wprowadzające dynamikę tak w skali makro, jak i mikro na najwyższe obroty. Po prostu czuć było, że Luminy nie mają żadnych ograniczeń w transmisji drzemiących w materiale źródłowym emocji i nieraz trudnych do objęcia zmysłami spiętrzeń dźwięków. Było piekielnie szybko, mocno a jednocześnie dźwiękom nie brakowało ani wysycenia, ani informacji o ich natywnej fakturze. I choć na pierwszy rzut ucha wydawać by się mogło, że francuskie przewody grają zaskakująco transparentnie i na swój sposób jedynie uwalniają drzemiącą w zasilanej nimi elektronice pokłady energii, to w kategoriach bezwzględnych, znaczy się na tle mojego Furutecha NanoFlux-NCF wyszło na jaw, iż co nieco mają za uszami. Chodzi bowiem o bardzo subtelne dosaturowanie i pewne ozłocenie, będące bardziej finezyjną i delikatniejszą wersja ocieplenia przekazu. Nie oznacza to bynajmniej jakiegoś ewidentnego obniżenia równowagi tonalnej, bądź siłowego wypchnięcia średnicy i faworyzowania jej przełomu z wyższym basem a jedynie pewną, nie ma co ukrywać wielce miłą uszom odbiorcy, organiczność sprawiającą, że ów odbiorca skłania się bardziej ku czysto hedonistycznej syntezie i delektowaniu się docierającymi jego uszu dźwiękami, aniżeli drobiazgowej analizie i rozbijaniu każdej składowej na atomy. Nie były przez to aż tak rozdzielcze, jak egzotyczne – południowokoreańskie Hemingway Z-core β(Beta) Power, ale miały w sobie coś z wyrafinowania i swobody azjatyckiej konkurencji. Na nieco bardziej cywilizowanym repertuarze, czyli „En El Amor” Natašy Mirković, Michela Godarda i Jarroda Cagwina do głosu doszła jeszcze zdolność grania ciszą i wierność akustyce pomieszczenia, w której realizację materiału dokonano. Dzięki temu mogliśmy cieszyć się pełnym spektrum wszelakiej maści odbić i poczuć intensywność aury pogłosowej tak partii wokalnych, jak i towarzyszącego im instrumentarium. A prawdziwą wisienką na torcie była czytelność „mechaniki” serpentu, czy perkusjonaliów, które nie były impresjonistycznymi mazajami a precyzyjnie kreślonymi instalacjami i skomplikowanymi ciągami przyczynowo-skutkowymi, które finalnie układały się w świetnie zdefiniowaną całość.

Z kolei XLR-y solo zachowując firmowy sznyt grania poznany przy zasilającej familii pozwoliły sobie skupić się w głównej mierze na atrakcyjności średnicy, co jak łatwo się domyślić oznacza podkreślanie zmysłowości i seksapilu wokalistek, oraz głębi tembru głosu udzielających się paszczowo przedstawicieli płci brzydszej. Ba, nawet alikwotowe gulgotanie The Hu na „Rumble of Thunder” brzmiało jakoś bardziej „po ludzku”, choć nadal nie sposób było odmówić mu fascynującej dzikości i surowej autentyczności. Podobnie Tom Waits („One from the heart”), czy Barb Jungr („Love Me Tender”), których głosy zachowały swą charakterystyczną szorstkość i chropawość a jednocześnie wzrósł poziom ich eufoniczności i z niejako czysto mechanicznego wykonu, bo czymże jest odtworzenie pliku czy płyty, płynnie i niepostrzeżenie przechodziliśmy do intensywności właściwej fizycznemu uczestnictwu w nagraniu/spektaklu/koncercie. Mamy zatem do czynienia z tzw. namacalnością, ale nie poprzez sztuczne przybliżenie pierwszoplanowych postaci, czy też znanymi z pseudoaudiofilskich samplerów próbami usadowienia wokalistów i solistów na kolanach Bogu ducha winnych słuchaczy lecz poprzez nawet nie tyle umiejętne operowanie „przepustnicą”, co uwolnienie ładunku energetycznego vide pełni skali emisji.

Jeśli zaś chodzi o dostępne zarówno z konfekcją bananami, jak i widłami głośnikowce, które jak śmiem twierdzić z całego dostarczonego przez Audio-Mix francuskiego asortymentu najintensywniej zaznaczyły swoją obecność w moim systemie, to ich rolą okazało się dodawanie energii i intensyfikacja skrajów reprodukowanego pasma. Co ciekawe nie była to klasyczna V-ka, czy jak niektórzy określają „U”, gdzie dół i góra biorą wszystko a średnica jedynie żałośnie skamle o resztki z pańskiego stołu lecz może nie tyle wzrost, co zaakcentowanie, uwolnienie drzemiących w nich pokładów energii. Dlatego też na ich tle i w bezpośrednim starciu większość konkurencji zazwyczaj będzie brzmieć nieco zbyt nieśmiało, niezobowiązująco, czy wręcz w trudny do zrozumienia wycofany i zdystansowany sposób, jakby nie do końca była przekonana na ile może sobie pozwolić. A Luminy pozwalają sobie jeśli nie na wszystko, to naprawdę na wiele. Ot, wystarczy sięgnąć po „Entropy” australijskiego Acolyte, by nomen omen wszystko stało się jasne. Bowiem pomimo potęgi dołu (perkusja, bas + elektronika) i wręcz ekstatycznej góry – gitarowym riffom trudno odmówić odwagi a i klawisze potrafią pokazać pazury, to średnicy a więc pasma, w którym głównie operuje charyzmatyczna Morgan Leigh Brown wcale niczego nie brakuje. Nie dość bowiem, że jest świetnie zszyta ze skrajami, to nie chowa się za nimi, lecz też nie próbuje wychodzić przed szereg i może właśnie ten aspekt decyduje o tym, że głośnikowe Luminy można odebrać jako faworyzujące dół i górę. W końcu jeśli większość dostępnych na rynku przewodów środek pasma eksponuje i wypycha, czasem dalece poza granice zdrowego rozsądku, to delikwent takich działań nie powielający uznawany jest za pod tym względem za nieco ułomny, choć jaka jest prawda i stan faktyczny udowadnia odsłuch i możliwie obiektywna analiza.

Za to zmasowany atak francuskiej kawalerii, czyli kompletne okablowanie – od gniazdka ściennego, po kolumny Luminami dało efekt … Nie, nie zbytniej przesady, jak można byłoby domniemywać sumując cechy poszczególnych składowych a ewidentnej synergii. W dodatku synergii budowanej na absolutnie czarnym, aksamitnym i nieprzeniknionym tle, gdzie poszczególne składowe są niejako nieskalane ewentualnymi anomaliami mogącymi przekłamać i zdeformować finalny obraz. I tu niespodzianka, bowiem owa obecność zaczernienia tła przy odsłuchach pojedynczych przewodów była może nie tyle pomijalna, co nienachalnie obecna i niezwracająca specjalnie uwagi. Ale to jak z miejscem, wodą, czy powietrzem, które traktujemy jako oczywistą oczywistość do czasu aż nie zaczyna nam ich brakować. Oczywiście bezdyskusyjnie należy zasygnalizować ponadprzeciętną żywiołowość i witalność przekazu oferowaną przez francuskie okablowanie, lecz nie w kategoriach przejaskrawienia, czy wręcz karykaturalnego zaburzenia proporcji a pewnej czy to natywnej, czy też autorskiej ekspresji. Nie jest to również stereotypowa, „specyficzna” forma francuskiej ekspresji, której łatkę lata temu przypinano kolumnom BC Acoustique, Cabasse, Focal (wtedy JM Lab), czy Triangle a jedynie nader umiejętne wyciśnięcie wszystkiego co najlepsze z reprodukowanego materiału, a czy taka intensywność przekazu Państwu przypadnie do gustu to już zupełnie inna kwestia.

W ramach podsumowania pozwolę sobie jedynie wyrazić zdziwienie wynikające z faktu tak późnego pojawienia się przewodów Esprit Audio na naszym rodzimym rynku. Całe szczęście co się odwlecze …, więc z niekłamanym entuzjazmem uznaję ich obecność jako swoisty przejaw świeżości, w tym metaforycznej – pomimo ponad 25 lat na karku, „świeżej krwi” w naszym nieco hermetycznym audio-światku. A co do przedstawicieli serii Lumina nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zachęcić Państwa do odsłuchów we własnych systemach, gdyż wydają się one wielce intrygującą alternatywą dla odmienianej przez wszystkie przypadki, dobrze zakorzenionej nad Wisłą konkurencji, a jednocześnie są na tyle racjonalnie wycenione, że relacja ich walorów brzmieniowych (wizualnych z resztą również) do oczekiwanych za nie kwot nie budzi najmniejszych kontrowersji. A sami przyznacie, iż w dzisiejszych czasach to wcale nie tak często spotykana sytuacja, gdy pozycjonowanie produktu odbywa się poprzez jego realną jakość i brzmienie a nie li tylko cenę.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Słuchawki: Meze 99 Classics Gold, Meze 99 Neo, Stax SR-L700MK2, Focal Utopia 2022
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe:  Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; Esprit Audio Alpha
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Nie trzeba jakoś ambitnie śledzić ostatnio modnych sesji plenarnych naszego sejmu, aby zorientować się, że żyjemy w bardzo dynamicznych czasach. Wystarczy w miarę roztropnie przyglądać się działaniom podmiotów gospodarczych związanych z naszym hobby. Oczywiście mam na myśli co chwila ogłaszane przez rodzimych dystrybutorów działania związane z powiększaniem swojej oferty o nowe, z ich punktu widzenia interesujące, producenckie spojrzenia na kwestię zapewnienia nam jak najlepszego dźwięku w okowach własnych czterech ścian. Tak tak, tłumacząc z polskiego na nasze, chodzi o wprowadzanie na nasz rynek świeżych pomysłów związanych z tematyką audio. A pierwszym z brzegu wynikiem tego typu działania jest dzisiejszy bohater w postaci francuskiej marki Esprit Audio, z portfolio którego kilka tygodni temu udało nam się pozyskać na testy polaryzator pomieszczenia Nova. Wspomniane urządzenie w działaniu okazało się być na tyle ciekawe, że tuż po zwróceniu go dystrybutorowi umówiliśmy się na kolejne podejście testowe tej marki. A, że koniński Audio-Mix jest bardzo konkretnym partnerem, tym razem ku naszej uciesze zaproponował do zaopiniowania pełen set okablowania od zasilania, przez sygnałowe XLR, po głośnikowe serii Esprit Audio Lumina. Interesujące? Jeśli tak, nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić zainteresowanych do lektury kilku poniższych akapitów.

Jak to zazwyczaj bywa, tak i w tym przypadku okablowanie z jednej linii produktowej w znakomitej większości swojej budowy bazuje na tym samym pakiecie półproduktów, a jedynymi zmiennymi jest grubość i ilość zastosowanych przewodników, podobnie materiałów izolacyjnych tudzież ekranujących. Naturalnie ważną składową budowy każdego z nich jest wykonywane zadanie, co jasno określają zastosowane wtyki. Dlatego też idąc za informacjami producenta w skrócie wspomnę jedynie, iż żyły przewodzące to miedź. Te w firmowy sposób zostały asymetrycznie skręcone, dodatkowo uzupełnione o również asymetrycznie ułożony dielektryk. Kolejnym krokiem było zastosowanie izolacji powietrznej, następnie częściowe ekranowanie, a finalnie całość poddano polaryzacji przytwierdzonymi do kabla akumulatorkami 12V. Jeśli chodzi o same wtyki, są to firmowe i pokryte srebrem konstrukcje Esprit-a. Wieńcząc akapit o budowie nie mogę nie wspomnieć, iż bardzo ważnym dla pomysłodawcy tego podmiotu gospodarczego jest ręczna produkcja każdego kabla, co pozwala zagwarantować solidność, jakość i przede wszystkim powtarzalność każdej sztuki. Finalnie produkty docierają do potencjalnego klienta w przyjemnych dla oka, estetycznych pudełkach.

Wspominałem na samym początku, że dystrybutor zadbał o pełen komplet okablowania od zasilającego, przez sygnałowe, po kolumnowe. To fajny ruch, gdyż pozwala sprawdzić nie cząstkowy, tylko pełnowymiarowy pomysł na muzykę wyznawany przez producenta. Jeden kabel w gąszczu posiadanej konkurencji czasem potrafi być kolokwialnie mówiąc zakrzyczany, czyli zdominowany, a tak od pierwszych chwil gramy w otwarte karty. Jak wyglądały te w wydaniu Esprit-a? Otóż w dobrym rozumieniu tego słowa wyraziście. I to w znaczeniu dosłownym, bowiem wpięcie całego kompletu w tor ciekawie zmieniło priorytety projekcji muzyki. Spokojnie, nadal było to dobre granie, jednak znacząco do głosu doszły skraje pasma. Nagle zrobiło się dosadniej w domenie energii i ostrości rysunku najniższych rejestrów, przy wsparciu otwartości oraz dźwięczności wysokich tonów, jednak na tyle udanie, że na szczęście w sobie tylko znany sposób wszystko przebiegło bez uczucia ich przerysowania. I gdy na początku obawiałem się o efekt zmęczenia po kilkugodzinnym obcowaniu z muzyką, suma summarum takie postawienie sprawy bez większych szkód w tej materii przy okazji unaoczniło mi dwa inne bardzo ważne aspekty. Pierwszym okazała się być możliwość słuchania znacznie ciszej z dotychczas odczuwanym uderzeniem muzyki i jej wyrazistością, natomiast drugim zastrzyk fajnie odbieranego dodatkowego drive’u. I gdy wydawałoby się, że taki stan będzie raczej promował jedynie muzykę rockową lub elektronikę w stylu AC/DC „Power Up” tudzież Yello „Touch”, to w trakcie testów sprawy potoczyły się nieco inaczej. Co mam na myśli? O muzyce naszpikowanej artystyczną tak gitarową, jak i elektroniczną agresją z wiadomych względów pozytywnego wykorzystywania mocnego kreowania skrajów pasma, nie będę się rozwodził, ale o reszcie twórczości warto skreślić kilka strof. Otóż owszem, dotychczas w idealnie zestrojonym przeze mnie, prywatnym systemie nieco magii zostało przekute w większą pogoń za akcentowaniem timingu, jednakże ostatecznie nie było to wywrócenie moich dotychczasowych konfiguracyjnych starań do góry nogami, tylko pokazanie innego punktu widzenia poszczególnych składowych prezentacji. Oczywiście chodzi o położenie większego nacisku na krawędź i energię basu wraz z lotnością oraz przenikliwością górnego zakresu. W muzyce jazzowej RGG „Szymanowski” i wokalnej – Cassandra Wilson „New Moon Daughter” to powinien być gwóźdź do przysłowiowej trumny – płyty dobrze zrealizowane i jakiekolwiek podkręcanie ich wyrazistości powinno skończyć się dźwiękowym dramatem, a tutaj wszystko się obroniło. Tak, było więcej wszystkiego, ale nadal w granicach dobrego smaku. Niby mocniej i ostrzej, a nadal interesująco. Czy dla każdego na pełny etat, to już jest kwestia świadomych wyborów. Niemniej jednak należy wziąć pod uwagę, że jeśli system na poziomie ewidentnego szaleństwa, bardzo mocno reagujący nawet na wyjęcie prozaicznej podstawki spod jakiegokolwiek komponentu, tak ciekawie reaguje na tak działające w domenie dosadności rysowania muzyki okablowanie, możemy mówić o ewidentnym sukcesie. A sukcesie tym większym, że przecież nikt nikomu nie każe stosować całego kompletu odrutowania, tylko na bazie prób w różnych miejscach systemu można sobie ustalić co, gdzie i w jakiej ilości jest nam potrzebne. A jak wiadomo, swobody grania ukochanej muzyki nigdy za wiele, dlatego powyższy występ mimo mocnych akcentów bez najmniejszego problemu zaliczam do bardzo udanych, bo daje rzadką możliwość oczekiwanego podrasowania czasem wiejącej nudą, a czasem nacechowanej stanem po zażyciu Pavulonu prezentacji.

Komu poleciłbym opiniowany zestaw okablowania Esprit Audio Lumina? To chyba jasne jak słońce, że wszędzie tam, gdzie notujemy braki w energii i świeżości prezentacji. To będzie ewidentny zastrzyk adrenaliny, bez której muzyka tylko jest. A przecież muzyka ma nas poruszać. I nie ma znaczenia jaka, czy rockowa, czy jazzowa. Każda bez wyjątku ma oferować iskrę i mocne uderzenie. Dlatego fajnie jest móc przy pomocy okablowania nieco podkręcić takie artefakty. Czy to oznacza, że reszta torów audio powinna unikać aplikacji produktów tego producenta? Spokojnie, jak pokazuje mój przypadek, warto co najmniej spróbować, a może okazać się, że dodatkowa szczypta pikanterii jest tym, czego od lat poszukiwaliśmy. Tak więc nie bójcie się, gdyż tylko nadpobudliwe zestawy mogą okazać się relacjami toksycznymi. Reszta ma duże szanse na znalezienie kompromisu. Jak nie z pełnym setem kabli, to być może pojedynczymi drutami. Ale to zależeć będzie już od konkretnego przypadku. Zatem do dzieła.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Audio-Mix
Producent: Esprit
Ceny:
Esprit Audio Lumina XLR: 26 499PLN / 2×1,2m; 34 999PLN / 2×1,8m
Esprit Audio Lumina Speaker: 21 999 PLN/ 2x2m; 25 999PLN / 2×2,5m; 39 999 PLN / 2x3m
Esprit Audio Lumina Power: 17 499PLN / 1,5m; 21 999 PLN/2m