Tag Archives: Audio Red


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Audio Red

Sulek Audio Red

Opinia 1

Myślę, że dla wielu z Was już zawarta w tytule testu nazwa producenta sygnalizuje, iż w tym mitingu będziemy mierzyć się z okablowaniem systemu audio. To bardzo ważny segment naszej zabawy, dlatego nie stronimy od tego typu spotkań. Tym razem będzie to ocena coraz częściej pojawiających się na naszych łamach pełnych zestawów od zasilania, przez sygnał pomiędzy urządzeniami, po połączenie wzmocnienia z kolumnami. Jednak wbrew pozorom największą wartością tego spotkania nie będzie ilość zebranych w jednym czasie komponentów, tylko oprócz spojrzenia na brzmienie bez względu na jak zaskakująco to zabrzmi, dwa bardzo istotne aspekty natury. Jakie? Pierwszym naturalnie jest rodzime pochodzenie brandu, co z perspektywy zwyczajowego kibicowania naszym naturalnie bardzo cieszy. Zaś drugim wyrazista, gdyż konsekwentnie trwająca przy swych przekonaniach osobowość pomysłodawcy i producenta dostarczonych artefaktów w jednym. Do czego piję? Oczywiście do myśli przewodniej pomysłu na kablarski biznes w postaci iście obsesyjnego podejścia do kwestii kierunkowości każdej powoływanej do życia konstrukcji. To znaczy? Spokojnie, to wstępniak, a przez to nie miejsce na konkrety. Teraz mogę jedynie zdradzić, iż dzięki staraniom sztumskiego dystrybutora HiFi Ja i Ty w nasze progi trafiło okablowanie gdańskiego producenta Sulek Audio z serii RED (listwa zasilająca, kable sieciowe, sygnałowe XLR i głośnikowe) oraz model 9X9 (kable sieciowe do końcówki mocy z wtykami C19). Intrygujące? Zapewniam, takie powinno być, o czym przekonacie się podczas lektury poniższego tekstu.

Akapit o budowie nie będzie jakoś specjalnie obfity w suche technikalia, jednak obiecuję, za sprawą w miarę strawnej próby przybliżenia istoty działania naszego bohatera, bardzo ciekawy. Według uzyskanej od producenta wiedzy w przypadku okablowania mamy do czynienia z przewodnikami na bazie miedzi. Jak widać na fotografiach, są to wielożyłowe wiązki, których sumaryczny przekrój roboczy osiąga poziom 9 mm². Co jest istotne i z premedytacją wdrażane w życie – coś na zasadzie życiowej mantry, kable w finalnym wykończeniu pozbawione są wizualnego, zazwyczaj zbędnie zwiększającego nieuzasadnione koszty produkcji wizualnego blichtru. W efekcie podczas ich aplikacji gołym okiem jesteśmy w stanie zrobić im zgrubną wiwisekcję. Jednak jak wspominałem, to cel sam w sobie i nie ma co nad tym deliberować, tylko albo się to akceptuje, albo omija z daleka. Jednak zanim wykonacie ten drugi ruch, dość dobrze znając przebieg procesu produkcyjnego oraz uzyskane w ten sposób wyniki brzmieniowe zalecam chwilę uwagi. O co chodzi? Już wyjaśniam. Jak wspominałem, życiowym mottem działalności W.Sułka na polu okablowania jest ustalenie odpowiedniego przebiegu sygnału – bez względu czy plusa, czy minusa – zgodnie z będącym efektem wewnętrznej budowy każdego drucika kierunkiem najlepszego przepływu przezeń prądu. Jak to robi? Może wydać się to ekstrawaganckie, ale każdy, powtarzam, każdy element podłączając raz w jedną, a potem w drugą stronę sprawdza na słuch. Nawet izolację i jej podobne składowe powstającego okablowania. Mało tego. Taki proces obejmuje również dobór wykorzystywanych wtyków sieciowych i sygnałowych oraz gniazdek zasilania w produkowanych listwach. Niczego nie pozostawia przypadkowi, tylko zawsze wszystko osłuchuje i jeśli coś jest nie tak, w miarę możliwości rozbiera dane komponenty na części pierwsze – wyjmuje z obudów blaszki, piny lub bolce i dopiero po ustaleniu kierunku spełniającego jego wymagania dźwiękowe (mowa o roszadzie wszystkich składowych między sobą nawet na bazie kilkunastu różnych wtyków sygnałowych lub gniazd zasilających) aplikuje zgodnie z planowanym oznaczeniem danego kabla, czy listwy (w tej ostatniej są widoczne oznaczenia, gdzie ma pojawić się faza). Jestem święcie przekonany, że wszyscy zetknęliście się z wyrobami opatrzonymi strzałkami podłączenia w systemie audio, jednak zapewniam, proces ustalania kierunkowości nie był wykonany z taką dyscypliną sprawdzania najdrobniejszych szczegółów. Na tym punkcie bez kozery powiem, iż w dobrym znaczeniu tego słowa Sulek jest lekko skrzywiony. Coś nie spełnia założeń, ląduje w koszu. I nie ma znaczenia, czy próby nie przeszedł wtyk sieciowy, RCA lub XLR od światowego potentata. Nie osiąga założonych efektów, idzie do utylizacji. I tak do skutku. A jak się okazuje, oczekiwania zazwyczaj spełniają nie markowe, za to solidnie wykonane wtyki mniej znanych wytwórców. To trochę się na nim mści, bo towar nie wygląda jak milion dolarów, jednak w ostatecznym rozrachunku tak naprawdę jest bez znaczenia, gdyż liczy się efekt końcowy, a nie piękna, niestety nieistotna dla niego i co najważniejsze dźwięku otoczka wizualna. Tym bardziej, że w trosce o bezpieczeństwo potencjalnego użytkownika po zakończeniu procesu produkcyjnego każdy przewód zasilający sprawdzany jest na przepięcia dedykowanym przyrządem UNI-T 531A. Myślę, że to kolejny dowód na traktowanie zabawy z zasilaniem bardzo serio. A to chyba ważny aspekt.
Gdy z grubsza opis istotnego dla producenta procesu powstawania jego konstrukcji mamy już za sobą, jestem zobligowany wspomnieć o jeszcze jednej bardzo ważnej sprawie. Chodzi mianowicie o fakt oferowania przez markę Sulek Audio kabli sieciowych lewych i prawych. Co to oznacza? Otóż wbrew pozorom bardzo wiele. Naturalnie takie rozróżnianie każdej sieciówki jest pokłosiem ich kierunkowości. Ta zaś powoduje, że każdy typ kabla w kodzie DNA ma zapisane, na który bolec z listwy faza powinna wejść i na których blaszkach przy urządzeniu się pojawić. Co prawda przyjmuje się, że mając przed sobą korpus wtyczki od strony elektroniki sygnał podajemy na prawą flankę, ale nie raz i nie dwa spotkałem się, że automatyczne działania mają się nijak do pomysłów konstruktorów. Bardzo częsty jest fakt odwrotnego od standardów doprowadzania fazy do urządzenia. Wówczas powinniśmy zastosować tak zwany kabel sieciowy lewy. Dlaczego? Przecież w teorii wystarczy obrócić o 180 stopni wtyk w listwie. W teorii, a nawet najczęściej stosowanej praktyce tak. Ba, urządzenie będzie działać. Niestety z małym jakościowym „ale”. Czyli? Od początku tłumaczę, że kable made by Sulek to konstrukcje kierunkowe. A jeśli tak, biorąc pod uwagę fakt ogólnie przyjętego przepływu prądu od plusa do minusa i zamierzone ustalenie w ten sposób przez konstruktora sztywnego kierunku przepływu prądu w kablu, gdy obrócimy wtyk w listwie, faza popłynie pod tak zwany „prąd”. Czyli? Najprościej jak się da tłumacząc z polskiego na nasze, energia do elektroniki popłynie w założeniu kierunkiem dla „minusa”, czyli dany przebieg zamiast odbierać ją od żyły gorącej, stanie się jej dawcą. Jak zaznaczyłem, z pozoru wszystko będzie ok., ale tylko z pozoru, gdyż zmarnujemy włożoną przez producenta mrówczą pracę nad ustaleniem kierunkowości wykorzystywanego kabla. Pracę, którą miałem okazję usłyszeć. Może nie była to transformacja dźwięku na poziomie wymiany kolumn, ale spokojnie dało się usłyszeć różnorodność brzmienia systemu w zależności od zastosowania lewego i prawego kabla sieciowego bazując jedynie na obracaniu wtyczki w listwie sieciowej. Gra nie jest warta świeczki? Cóż. Na poziomie Hi-Fi być może. Jednak w segmencie High End niwelowanie kompromisów to chleb powszedni i temat urasta do rangi obowiązku. Tym bardziej, że czuć było lekką utratę rozdzielczości, a przez to ogólne osłabienie wyrazistości przekazu. Bajki? Cóż mam powiedzieć. Najlepiej sprawdzić samemu.

Jak odebrałem szkołę grania trójmiejskiego okablowania? Nie powiem, mając wiedzę, że dystrybutor wygoni z mojego systemu przez lata dobierany komplet drutów z listwą zasilającą włącznie, byłem pełen obaw. Tymczasem sprawy potoczyły się ciekawym torem. I to bardzo ciekawym, bowiem aplikacja produktów Sulek Audio zbiegła się z przygotowywaniem do testu kompletnego toru analogowego. Toru, który wrzucony w przypadkowy system najzwyczajniej w wiecie miał swoje wady i zalety. Co prawda nawet bez dodatkowych działań konfiguracyjnych dałoby się z nimi żyć, ale po to zaprosiłem do siebie fachowca, aby oprócz wykazania wiedzy co z czym połączyć i dzięki temu ucięcia jakichkolwiek pretensji w momencie średniego wyniku sonicznego (gdybym stawiał gramofon sam), pokazał dodatkowo zalety będących zarzewiem dzisiejszego spotkania komponentów prądowych. I w moim odczuciu bez problemu sobie poradził. Chodzi mianowicie o fakt zbyt lekkiego, czasem nawet nieco agresywnego grania zestawu z tendencją do dzwonienia przy fortepianowym staccato. W pierwszej chwili wydawałoby się, że z takim problemem łatwo sobie poradzić. Jednak chcąc spełnić wysokie wymagania jakości brzmienia finalnie zestrojonego zestawu przed konfiguratorem pojawiły się wysokie schody. Oczywiście mówię o feedbacku pozornie prostego działania na zasadzie brutalnego dociążania dźwięku, jakim w tym przypadku mogłaby być utrata oddechu i swobody prezentacji. Owszem, oczekiwałem zwiększenia body wydarzeń scenicznych, ale za nic na świecie nie zgodziłbym się na spadek poziomu rozdzielczości oraz szybkości narastania sygnału, co w momencie wykorzystania mało wyrafinowanego okablowania w najlepszym wypadku skończyłoby się przyduchą, a być może nawet śmiercią tak ważnej do pokazania radości w muzyce witalności. W efekcie wszystko mogłoby grać tak samo, ospale i w konsekwencji nudno. A przecież bawimy się na poziomie jakościowego Olimpu, gdzie nie ma miejsca na półśrodki. Na szczęście parafrazując klasyka „nie z Sulkiem takie numery”. Przybyli panowie zadziałali tak, że muzyka bez problemu nabrała odpowiednich proporcji pomiędzy esencjonalnością i zebranym w sobie uderzeniem, dzięki czemu wręcz carowała różnorodnością oddawania energii poszczególnych źródeł pozornych. Do tego umiejętnie przesunięcie jej wagi w dół powiększyło głębię wirtualnej sceny i poprawiło namacalność kreowanych na niej bytów. Naturalnie uzyskanie owego efektu było nie było pokłosiem wymiany jednego kabla, tylko odpowiedniego dobrania pełnego zestawu z uwzględnieniem na słuch najważniejszej dla producenta kierunkowości każdego z nich. To w pierwszej chwili wydawało się szaleństwem – mowa o karmie producenta, jednak byłem na to przygotowany i czekałem na efekt końcowy, który był bardzo dobry, gdyż każdy kolejny ruch mimo nadawania przekazowi coraz większej wagi, nie zabijał jego oddechu i witalności. I tak do samego końca. Z każdym podłączeniem nowego kabla system grał muzykalniej, jednak nadal swobodnie. To moim zdaniem jasno pokazało, że owszem, tytułowe akcesoria cechuje estetyka dociążania przekazu, jednak bez efektu zabijania jego lotności. Nic nie zamulało sceny pod płaszczykiem naprawiania problemów z natarczywością, tylko umiejętnie ukulturalniało brzmienie zastanego zestawu pokazując w ten sposób drzemiące w okablowaniu zalety soniczne. Przynajmniej taki obraz zapamiętałem podczas przygody z konstrukcjami Sulek Audio. Wspomniany fortepian zaczął fajnie grać mocnym i zwartym dołem i w sobie tylko znany sposób nie tylko, że przestał „dzwonić” podczas staccato, to w wyższych partiach stał się dźwięczniejszy – mimo, że wcześniej był nienaturalnie jasny, to przy okazji bardzo oschły i matowy. Zapewniam, to nie jest łatwe do uzyskania. A już na pewno nie przez bezmyślne zamulanie dźwięku przypadkowym okablowaniem. Ktoś zapyta: „A co z innym materiałem muzycznym?” Powiem tak. Jeśli wiecie, jak wymagającym zadaniem dla systemu jest poprawne oddanie gry dostojnego fortepianu, przed momentem podany przykład w pełni wyczerpuje odpowiedź – gra na dobrym poziomie, to reszta jest tak zwaną bułką z masłem. Jeśli natomiast nie wiecie, cóż, spróbujcie na bazie materiału z nim dokonać kilku przypadkowych roszad w okablowaniu, a przekonacie się, w czym rzecz. To naprawdę jest instrument pokazujący palcem, na jakim poziomie jakości gra dany system. Tylko żeby było jasne, przysłowiowy „forteklap” niestety nie bierze jeńców.

Zwyczajowo po każdej sesji testowej jestem zobligowany określić przydatność danego komponentu – w tym przypadku zestawu – w potencjalnym zestawie. Otóż powołując się na powyższy słowotok mam nadzieję, że jasnym jest, iż tytułowy konglomerat w pierwszej kolejności znakomicie sprawdzi się w konfiguracjach zbyt lekkich brzmieniowo. Jednak po tym, jak delikatnie przesuwała się waga dźwięku w zależności od ilości zastosowanych drutów, sugerowałbym nie zniechęcać się do konstrukcji Sulek Audio również osobnikom posiadającym dobrze skonfigurowane układanki. Ręki na pieniek nie położę, jednak nie zdziwiłbym się, gdyby te teoretycznie idealne po zastosowaniu czegoś z tytułowej stajni nagle zaczęły fajniej brzmieć w wyższej średnicy i górze pasma. Bez zmian w dociążeniu, tylko z większą ochotą do pokazywania z pozoru drobnych, jednak wcześniej ukrytych, a przecież ważnych w odniesieniu do pokazania prawdy o danym zapisie muzycznym niuansów. Może być ciekawie. A jeśli tak, jak to mówią, grzech nie spróbować.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Opinia 2

Zakładam, że znacie Państwo powiedzenie „nie ważne jak wygląda, tylko jak gra”? To w końcu kluczowy argument w dyskusji gdy nasz, oczywiście dobrany „na ucho”, wybór niekoniecznie wpisuje się w gusta … domowników, znaczy się przede wszystkim jednego z domowników, to jest …, no sami doskonale wiecie o kogo chodzi. O ile jednak przy źródłach, wzmacniaczach, czy kolumnach z racji ich zazwyczaj nader absorbujących gabarytów przy odrobinie dobrej woli ewentualne sprzeciwy można uznać za uzasadnione, to wydawać by się mogło, że z okablowaniem powinno być nieco łatwiej. Może i powinno, lecz owe pobożne życzenia nie mają zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością i prozą życia, które z reguły wykluczają wszystko co nazbyt odstaje od ogólnie przyjętych standardów tak pod względem przekrojów, jak też wtapiającej się otoczenie kolorystyki. Tymczasem wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, iż rodzimi producenci owych jakże istotnych składowych naszych systemów wręcz zachęcają potencjalną klientelę do kursu kolizyjnego i pójścia na zwarcie z zaskakującą niefrasobliwością sięgając po trudne do ukrycia formy i równie mało neutralną kolorystykę jak daleko nie szukając … czerwień. Niech za przykład posłużą przewody zasilające Bauty, czy WK Audio The Red do których dołączyła kolejna polska manufaktura – Sulek Audio z kompletną linia produktową o wszystko mówiącej nazwie … Red, na przegląd której serdecznie zapraszam.

Jak można zauważyć na powyższych zdjęciach najdelikatniej rzecz ujmując wygląd tytułowego okablowania tak pod względem samych przebiegów, jak i konfekcji jest dość daleki od „komercyjnych” standardów. Wielożyłowe, dość luźno zaplecione przewody zakończono autorskimi wtykami a w przypadku głośnikowców dodatkowo przyozdobiono drewnianymi splitterami z oznaczeniem kierunku, kanału i logotypem producenta. W powyższy kanon piękna wpisuje się również firmowa listwa, czyli de facto „marketowy” korpus obłożony dobieraną … na słuch (?!) „boazerią” i zamontowanym na stałe przewodem. Co do bardziej szczegółowej budowy, to nie będę się powtarzał i wszystkich zainteresowanych odsyłam do opisu zamieszczonego przez Jacka a tej części czytelników której wystarczą li tylko podstawowe informacje wspomnę, iż Redy wykorzystują miedziane przewodniki a przy ich doborze, ułożeniu i konfekcji wręcz obsesyjną wagę konstruktor przywiązuje do kierunkowości.

No dobrze, skoro kwestie natury organoleptyczno – estetycznej mamy za sobą, to najwyższa pora na odsłuchy a więc weryfikację, czy rzeczywiście walory brzmieniowe będą w stanie wynagrodzić doznania wizualne. Od razu jedynie zaznaczę, że choć każdy z rodzajów przewodów testowałem zarówno osobno, jak i sukcesywnie wymieniając całe dyżurne okablowanie na tytułowy zestaw, to już finalne refleksje pozwoliłem sobie skondensować do formy obejmującej swym zasięgiem całość, bowiem zarówno solo, jak i wespół/zespół Redy zachowywały firmowy sznyt a jedynie co się zmieniało, to intensywność ich sygnatury. Dlatego też, nieco uprzedzając fakty, jeśli tylko któryś z przewodów wpadłby Państwu w ucho, bo przecież nie w oko, to spieszę donieść, że każdy kolejny Sulek tylko pierwsze wrażenia pogłębi zgodnie z zasadą mówiącą, iż im dalej w las, tym więcej drzew. A o jaką sygnaturę chodzi? Najogólniej i najprościej rzecz ujmując o muzykalność i homogeniczność przekazu, pod względem których Sulki są nad wyraz szczodre. Nie oznacza to bynajmniej oblania całości reprodukowanego materiału grubą warstwą lukru, bądź lepkiego karmelu, czy też otulenia kocem kolumn, lecz raczej operowanie w estetyce „klonowych słodkości” i atłasowych, mięsistych faktur. Przykładowo soundtrack do „Babylon” Justina Hurwitza z jednej strony stracił nieco z ekspresji i twardości górnych rejestrów, jednak poprzez postawienie akcentu na średnicy i saturacji barw stał się przyjemnym wytchnieniem dla skołatanych całodzienną szarpaniną nerwów. Zachował przy tym właściwy sobie rozmach i zaraźliwą motorykę motywu przewodniego, o uwodzicielskiej słodyczy damskich wokali nawet nie wspominając.
Jak łatwo się domyślić oczywistymi beneficjentami takiej sygnatury stały się wszelakiej maści jazzy w których przed mikrofonem stanęły przedstawicielki płci pięknej i prawdę powiedziawszy nie miało znaczenia, czy akurat miałem „fazę” na niepozorną, acz wybuchową Youn Sun Nah („Same Girl”), naszą rodzimą królową sybilantów, czyli Annę Marię Jopek („Id”), czy niby operującą niskimi rejestrami, lecz zarazem nieco sepleniącą Cassandrę Wilson („Thunderbird”) za każdym razem traciłem poczucie czasu i zanim się orientowałem dodany do playlisty album dobiegał końca a ja zastanawiałem się, czy nie odtworzyć go ponownie, bądź po prostu włączyć losowe odtwarzanie highlightów z płytoteki artystki. Było gęsto, ale nie duszno, gładko, ale nie mdło i co najważniejsze rodzime przewody nie majstrowały tak z równowagą tonalną, jak i rozmiarami sceny, co przy wspomnianych tendencjach do pewnego polerowania dźwięków nie jest wcale takie oczywiste.
A jak z repertuarem stojącym niejako w opozycji do cywilizowania i tonizacji wszelakich ostrości i kanciastości? Śmiem twierdzić, że ciekawie i na swój sposób niespodziewanie, gdyż patrząc a raczej słysząc to, co Sulki robiły wcześniej miałem w pełni uzasadnione obawy, iż podziałają na „Awaken the Fire” Like A Storm i „metanoia” Persefone niczym Pawulon (Pankuronium) zwiotczając zazwyczaj napięte do granic wytrzymałości mięśnie. Tymczasem może i całość odrobinę zwolniła, ale nabrała nawet nie tyle wyrafinowania co komunikatywności i energii na średnicy, co tylko zintensyfikowało partie wokalne a tym samym zwiększyło już i tak potężny ładunek energetyczny. Całe szczęście bas nadal pozostawał czytelny a gitarowym riffom nie brakowało ognia. Jednak na tak gęstym i bezkompromisowym materiale, szczególnie jeśli chodzi o radosną twórczość Andorczyków (Persefone) pozwoliłem sobie na pewne odstępstwo od „sulkowej” monotematyczności akcesoryjno – przewodowej eliminując z toru ichniejszą listwę zasilającą, do której niespecjalnie miałem zaufanie. Dzięki temu uzyskałem poprawę rozdzielczości i zarazem spokój ducha idący w parze z satysfakcją, że jednak da się pogodzić ostre, metalowe łojenie z gładkością i eufonicznym wysyceniem cywilizującymi przekaz.

Jak się z pewnością Państwo domyślacie podsumowując dzisiejsze spotkanie jedyne co mogę zrobić, to zachęcić Was do własnousznej weryfikacji możliwości tych wybitnie butikowych (bynajmniej nie z racji wyglądu a jednostkowości produkcji) przewodów. Bowiem nie tylko nie da się obok nich przejść obojętnie z racji samej konstrukcji, co też ich obecność w systemie okazuje się trudna do ukrycia i jeśli tylko ponad wszystko cenicie sobie muzykalność i organiczność przekazu, to choćby z czystej ciekawości warto rzucić na nie uchem.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; Esprit Audio Alpha
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Dystrybucja: HiFi Ja i Ty
Producent: Sulek Audio
Ceny:
Sulek Audio Red XLR: 40 000 PLN / 2 x 1m
Sulek Audio Red Speaker: 57 000 / 2 x 4m
Sulek Audio Red Power: 35 000 / 2m
Sulek Audio 9×9 Power: 25 000 / 2m
Sulek Audio Red Power z listwą zasilającą: 40 000 PLN / 3m