Gdy tytułowa marka przełamywała pierwsze recenzenckie lody na naszym portalu, nawet w najśmielszych rozważaniach nie przypuszczałem, że w tak krótkim czasie – niewiele dłuższym niż pół roku – w moje skromne progi zawitają jej flagowe modele. Z jednej strony trochę szkoda tak szybko wieńczyć tę zdawałoby się należącą niegdyś do sfery marzeń przygodę, ale z drugiej taki maraton wyśmienicie pokaza, jak wygląda progres jakości dźwięku podczas wspinania się po kolejnych szczeblach cennika opisywanego brandu. Coż zatem przy tak szybkim tempie wędrówki jest najważniejsze? Odpowiedź jest banalna. Stosunkowo niedługie między-testowe okresy pozwalały uniknąć zatracenia gdzieś w pamięci istotnych niuansów każdego spotkania. Ja wiem, że są mistrzowie, którzy po kilku latach przerwy pomiędzy testami konfrontowanych urządzeń niemalże jak na zawołania, z rękawa sypią kategorycznymi porównaniami, jednak nie oszukujmy się, sporo drobnych, a co za tym idzie bardzo ważnych na tym pułapie cenowym informacji ulatuje gdzieś w niebyt lub nadszarpnięte zębem czasu staje się nieco innym niż niegdyś punktem odniesienia. Dlatego też, mimo nostalgii spowodowanej końcem fajnego epizodu, jego stosunkowo krótki czas trwania jest największą wartością dodaną całej sagi zatytułowanej „Prawda o muzyce według Audio Tekne”. Tak więc, gdy łzy spowodowane zbliżaniem się do finiszu zjawiskowego odtwarzania muzyki zostały już wylane, z przyjemnością zapraszam wszystkich na chyba najcięższe dla mnie spotkanie z Japońską myślą techniczną spod znaku Audio Tekne, którego przedstawicielem tym razem będzie zestaw składający się z: przedwzmacniacza liniowego TFA-9501, dwóch monstrualnych monobloków phonostage’a TEA-9501B i opartych na określanych przez konstruktora Pana Kiyoaki Imai jako najwierniejsze dźwiękowi naturalnemu lampy 6AS7G w układzie PUSH PULL 11 Watt-owych końcówek mocy TM-9502. Dla pełnego oddania umiejętności sonicznych dostarczonego do testu seta, całość w znakomitej większości okablowano firmowymi drutami sieciowymi i sygnałowymi. Jako uzupełnienie posiłkowałem się dodatkowo łączówkami XLR LessLoss Anchorwave na linii pre-power, RCA Hijiri Milion Maestro od źródła cyfrowego i dyżurnym setem kabli kolumnowych Harmonix Exqusite i SLC 101. Oczywiście, jak za każdym razem, taki i w tym przypadku sprzęt do recenzji dostarczyła firma Natural Sound.
Akapit wizualizacyjny zacznę od spraw logistycznych. Jak przystało na High End, produkty AT są bardzo ciężkie. Jednak ich rozmiary niespecjalnie to oddają, gdyż w porównaniu do innych producentów przy niebagatelnej masie są bardzo kompaktowe. Tak naprawdę, jeśli ktoś nie miał z nimi styczności i szarpnie nonszalancko jeden z komponentów do góry, to jeśli natychmiast nie upuści go na ziemię walcząc dzielnie o nieobicie obudowy, z pewnością kręgosłup podziękuje mu za to co najmniej solidnym bólem. Nie wierzycie? Proszę bardzo. Widoczne na zdjęciach konstrukcje zdają się przeczyć wszystkim dotychczasowym standardom, gdyż sam phonostage składa się z dwóch modułów o wadze 63kg każdy i to bez sekcji zasilania, która mieści się w przedwzmacniaczu liniowym oscylującym w okolicach kolejnych 55-ciu kg. Najlżejszymi produktami są końcówki mocy, ale ostrzegam, te maleńkie prostokąciki mając sporo blachy w transformatorach i ekranującego je grafitu bez najmniejszych problemów osiągają masę ponad 45kg sztuka. Jak widać, nic tylko bawić się w tragarza. Ale proszę się nie martwić, gdyż po zakupie owych produktów tak przyziemne sprawy, jak ustawienie na docelowym miejscu i spięcie całego systemu zapewnia opiekun marki. Przyglądając się wyglądowi wszystkich bez wyjątku komponentów widać, iż głównym motywem konstrukcji są skrywające układy elektryczne płaskie platformy nośne, na których w zależności od spełnianej funkcji zaimplementowano ubrane w puszki transformatory, pomiędzy którymi zlokalizowano, osłonięte przed uszkodzeniami mechanicznymi i szkodliwymi rezonansami danej konstrukcji, lampy elektronowe. Kolorystyka omawianych urządzeń w zależności od źródła światła oscyluje wokół grafitu, stali i mariażu szarości z niebieskim. Najbogatszym we wszelkiego rodzaju manipulatory i przyłącza jest oczywiście stanowiący centrum dowodzenia przedwzmacniacz liniowy. Jego front zdobią cztery złote sześciokątne gałki – po dwie dla wzmocnienia i selektora wejść, prostokątny, podświetlany na czerwono, włącznik zasilania dla phonostage’a, również mieniący się czerwienią włącznik uruchamiający wyjście do nagrywania, dioda wskazująca stan pracy urządzenia w tej samej, co dwie poprzednie kontrolki, poświacie i prosty włącznik hebelkowy. Tylny panel oferuje gniazda zasilania do wspomnianego przedwzmacniacza gramofonowego, dedykowane dla niego złącza w standardzie XLR, pięć wejść liniowych RCA, jedno wyjście do nagrywania, po jednym inicjowanym hebelkiem wyjściu XLR i RCA na końcówki mocy i gniazdo zasilania. Końcówki mocy z racji prostego zadania wzmacniania sygnału z przodu proponują nam identyczny do samego pre zestaw włączeniowo – sygnalizacyjny, a na tyle wejścia XLR i RCA, pojedynczy uzupełniony o dodatkową masę terminal głośnikowy i gniazda prądowe. Najskromniej wyposażonym elementem testowanego systemu są monobloki przedwzmacniacza gramofonowego, który z przodu otrzymał jedynie skromną diodę sygnalizacyjną o otrzymanej dawce życiodajnej energii i umieszczone na obu zewnętrznych flankach tylnej części górnej płaszczyzny obudowy gniazda odbierające zasilanie i terminale przyłączeniowe dla sygnału z wkładki gramofonowej, których ilość idąc za poprzednimi wcieleniami jest mocno ograniczona skromną ofertą dopuszczalnych wartości. Na koniec bez nadmiernego rozpisywania się dodam, iż dostarczone do procesu weryfikacyjnego okablowanie jest bardzo skromnie wyglądającym produktem, ale zawczasu dodam, iż jakakolwiek próba ubierania naszego bohatera w majstrujące w sygnale przewody okazała się szkodliwą, co przy niebotycznych cenach samych urządzeń pozwala nieco zaoszczędzić na dziale połączeniowym.
Rozpoczynając akapit o wartościach sonicznych muszę zaznaczyć, iż od momentu otrzymania informacji o odwiedzinach dzisiejszej kombinacji sprzętowej miałem lekkie obawy, czy pracujące w układzie PUSH PULL, ale jednak tylko 11 watowe końcówki poradzą sobie z moimi kolumnami. Niby mają 90 dB przy ośmiu Ohmach, to jednak nauczony doświadczeniem dopuszczałem lekkie niedopasowanie mocowe tej kompilacji. I koniec końców, choć przy cichym słuchaniu było całkiem dobrze, to przy nieco mocniejszym odkręceniu gałki głośności słychać było walkę AT ze stawiającymi zbyt duże obciążenie kolumnami. Co więcej, wyraźnie czułem drzemiący w gościach z Japonii potencjał, jawiący się jako zdobywca wszelkich trofeów, ale bez możliwości pokazania swojego prawdziwego ja. Takim to sposobem stanąłem przed sporym problemem dopasowania kolumn nie tylko pod względem ich skuteczności, ale również sfery ich wyrafinowania dźwiękowego. Na szczęście moja skromna osoba, jak i występujący w roli potrzebującego pomocy pretendent do laurów po wykonaniu kilku telefonów nie mieliśmy najmniejszego problemu z dobraniem adekwatnego jakościowo testowego zestawu kolumnowego. Tak więc, dzisiejsze spotkanie opierać się będzie o przekrój kilu podejść na szczycie z diametralnie różnymi w swoich założeniach konstrukcyjnych zespołami głośnikowymi, co biorąc pod uwagę gusta potencjalnych klientów pozwoli spojrzeć nieco szerzej, a przez to śmielej na projekt Audio Tekne.
Jak zdążyłem zaanonsować, pierwsze koty za płoty odbyłem z moimi ISIS-ami. Nie słucham zbyt głośno, dlatego unikając koncertowych dawek decybeli mogłem spojrzeć na kilka ważnych aspektów tego połączenia. Pierwsze spostrzeżenia? Już o tym wspominałem przy teście poprzedniego zestawu. Reimyo przy mej bezwzględnej miłości do niego niestety upiększa muzykę, a Audio Tekne ją odtwarza. To dla wielu pnących się ku górze melomanów w pierwszych momentach słuchania może być wielkim zaskoczeniem, ponieważ gdy do boju wkracza dzisiejszy bohater, wyskakujące przed szereg dzwoneczki, czy materializujące się jak mydlana bańka źródła pozorne nagle zajmują swoje naturalne miejsce na scenie. Pierwszy odruch podsuwa myśl pogorszenia lub co najmniej nudy. Nic nadzwyczajnego się nie dzieje, wszyscy siedzą na swoich miejscach, a co gorsza do niedawna siadająca na naszych kolanach artystka teraz sztywno stojąc przy mikrofonie nie chce zbliżyć się do nawet na krok. To naprawdę jest zaskakujące, ale powiem Wam tak, gdy zrozumiecie o co w tej całej zabawie w audio chodzi i posłuchacie co ma do pokazania w tej sprawie testowany dzisiaj system, powrót do dawnej prezentacji będzie trudny. To jeszcze nie koniec, gdyż gwarantuję, że jeśli nawet nie będzie Was na niego stać, wszelkie poszukiwania będą kręcić się właśnie wokół jego wzorca. Wywód brzmi trochę złowieszczo, ale sądzę, że lepiej dążyć do realnej niż do wyimaginowanej w naszych głowach prawdy. Oczywiście musi być spełniony jeden podstawowy warunek, czyli pełna synergia całego systemu, co osiągnąłem w niedawnym teście zajmującego środek oferty zestawu tej marki. Niestety, jak wspomniałem na wstępie dzisiejszego opisu brzmienia, kompilacja Japończyka z Austriakami nie dawała muzyce pełnego oddechu, ale ów aspekt większej prawdy wyraźnie korelował z tym, co usłyszałem podczas trafionej w punkt i opisanej kilka miesięcy temu wcześniejszej przygody. Abstrahując jednak od wszelkich przeciwności losu, mimo braku pełnej swobody w oddaniu wolumenu dźwięków wszelkie detale budowania sceny w zakresie jej głębokości, szerokości, jak i wysokości oddane były fenomenalnie. Co ważne, tylne plany swą czytelność zawdzięczały rozdzielczości, a nie sztucznemu przyciemnianiu tła, co często oferują konkurenci. Ważną informacją były również solidne pokłady wypełnienia na środku i dobrego zejścia w dół całego pasma, co idealnie pokazywał materiał muzyki klasycznej z organami w tle. I tu o dziwo, mimo problemów z wysterowaniem przy dużych poziomach głośności, na słuchanym przeze mnie poziomie idealnie czuć było dobrze prowadzoną potęgę tego monumentalnego piszczałkowca. Takim to sposobem naładowany optymistycznymi spostrzeżeniami zafundowałem Japończykom spotkanie z łatwiejszym obciążeniem, w roli którego wystąpiły kolumny ALTER II polskiej marki ARDENTO.
Wizyta odgród całkowicie przewartościowała odbiór całości zestawu, gdyż jak wiadomo, taka konstrukcja dając bardzo krótki i szybki bas plus niepodbarwiony środek spowodowała natychmiastową aplikację powietrza na scenie. To pokazało mi dobitnie, że szczytowy model ze stajni Audio Tekne wnosi na tyle dużo naturalnego nutowego koloru, że jakakolwiek pomoc w tej materii od potencjalnego nabywcy jest całkowicie zbędna. A przecież nigdy nie kryłem, że moje Trenner’y mają uwielbianą przeze mnie nasyconą szkołę grania, co teraz bezpośrednio wpłynęło na brak idealnej synergii. Gdy w celach weryfikacyjnych po raz kolejny przesłuchałem odtwarzane w pierwszej konfiguracji płyty, pokazał się zdecydowanie sztywniejszy bas, ale najważniejszymi sprawami były ogólna swoboda i zdecydowane przyspieszenie impulsu narastania dźwięku. Ktoś może zapytać, czy przy odgrodach, które zazwyczaj bywają ciężkie dla wzmacniaczy, te 11-te Wattowe końcówki czasem się nie pociły. A ja odpowiem, że podobne pytanie zadałem konstruktorowi kolumn i odpowiedź, że w tej konstrukcji zmierzone jest 95 dB, a gdy byłaby to obudowa zamknięta wynik przeskoczyłby setkę, zadecydowała o sensie procesu logistycznego tych wielkich „Gdańskich Szaf” do mojej mekki. Ważną informacją w tym zestawieniu był również fakt konsekwentnego trzymania się zestawu bardzo dobrego oddania szerokości i głębokości wirtualnej sceny muzycznej. Nie wiem czy zdjęcia to oddają, ale moje już bardzo szerokie kolumny są o 10 centymetrów węższe od ALTER-ów, co dla sporej grupy wzmacniającej sygnał konkurencji kończy się już lekkim spłaszczeniem sceny. Tutaj wspomniany aspekt stał na straży unikania zmian usłyszanego na samym początku pozycjonowania artystów i ich instrumentów. Niestety czas w tak znamienitym towarzystwie mija zaskakująco szybko i nawet nie zdążyłem się obejrzeć, gdy nastał moment wymiany zespołów głośnikowych na kolejnego zawodnika, który wprowadził do gry nieco subtelności, w zdecydowanie większym stopniu umożliwiając czerpanie wszystkiego co najlepsze z wypełniającego mój pokój dźwięku.
Gdy po dwóch seriach bardzo dobrze odtworzonych płyt na odsiecz Japończykom przybyli Niemcy z kolumnami Cessaro Chopin I, okazało się, iż kolejne dwa decybele skuteczności więcej naprawdę mogą sprawić cuda. Sama konstrukcja ze względu na mniejsze przetworniki była zdecydowanie łatwiejsza do napędzenia, ale suma summarum najnowsza koalicja sprzętowa wyniosła dźwięk na dotychczas nieosiągalne poziomy jakości. Oczywiście nie oznacza to, że nie można lepiej. Ba, powiem więcej, z pewnością nie było to ostatnie słowo odwiedzającego mnie seta z Japonii, gdyż w pewnych aspektach wyraźnie czułem pokłady niewykorzystanych umiejętności. Niestety sprawa zorganizowania wyrafinowanych wysokoskutecznych kolumn nie jest łatwym kawałkiem chleba i musiałem bazować na tym, co udało się skonfigurować. Ale do rzeczy. Wpięcie w tor kolumn Cessaro zaowocowało zdecydowanie lepszym niż dotychczas oddaniem wielkości sceny muzycznej z jej aspektami wektorów szerokości, głębokości i wysokości. Co ciekawe, gdy podczas próby z polskimi konstrukcjami źródła pozorne wydawały się lekko powiększone, tak Niemcy sprowadzili ten parametr do naturalnych gabarytów. Innym wartym poruszenia tematem jest zniknięcie uczucia chłodu w dźwięku, co towarzyszyło mi podczas wszystkich poprzednich starć z tą marką i to bez względu na poziom zaawansowania technicznego, poczynając od integry i najprostszego phonostage’a, a kończąc na synergicznym połączeniu poprzedniego zestawu z moimi kolumnami. I to wszystko na wyglądających na marketowe firmowych drutach. A najlepsze jest to, że jakakolwiek żonglerka ogólnie uważanymi za wyśmienite kablami Harmonixa raczej szkodziła niż pomagał dźwiękowi. I nie chodzi mi tutaj o jakąś degradację, tylko majstrowanie w sygnale odbijało się na utracie prawdziwości projekcji zarejestrowanego na płycie materiału. Tak jak wspominałem, testowany set sam w sobie miał tak duże podały gęstego i przy tym bardzo rozdzielczego sygnału, że do pełni szczęścia potrzebował jedynie łatwych do napędzenia, ze względu na stosunkowo niską moc, nienarzucających swojego sznytu grania, odpowiednio rozdzielczych i spójnych pasmowo kolumn. Gdy wszelkie plusy i minusy tego połączenia zostały wypunktowane, przyszedł czas na czerpanie przyjemności z zaproszenia Japończyka na osobisty koncert w mojej samotni. Na początek zafundował mi wspaniale zrealizowany miting Keith’a Jarretta z Garym Peacockiem i Jack’em DeJohnettem zatytułowany „Still Live”. Wyśmienite oddanie wielkości goszczącej muzyków i słuchaczy sali koncertowej wraz z rozkładem artystów wraz z bardzo realnie wypadającymi oklaskami publiczności, kazały mi odtworzyć ten podwójny album od deski do deski. Wszelkie wybrzmienia przeszkadzajek bębniarza, okraszona niskimi akordami dźwięczność fortepianu front mena i wtórujący im kontrabas zdawały się materializować w mym pokoju. A przypominam, że to nie jest ostatnie sowo tego seta. To jest jego oferta z tylko tyle potrafiącymi kolumnami, co łatwo było mi wypunktować na podstawie synergii tańszego systemu z ISIS-ami. Gdzie widzę jeszcze potencjał? Przy całej otoczce około barwowej, gdy spełnilibyśmy zapotrzebowanie na odpowiednie walory jakościowe kolumn, czytelność tylnych planów wzniosłaby się na zdecydowanie wyższy poziom. W tym modelu kolumn mieliśmy jeden głośnik średnio-niskotonowy, co przy szybkich i gęstych pasażach muzyki klasycznej czasem pokazywało, iż sekcja kontrabasów traci nieco na czytelności, czego nie było w poprzedniej kompilacji. Tam każde pasmo miało swój przetwornik i środek nie musiał się dzielić kawałkiem membrany z mocnymi pomrukami basowymi. Ale jak powiedziałem, tam czuć było lekki chłód w dźwięku, a tutaj dostajemy taką dawkę homogeniczności, że nawet jak dla mnie zbyt konturowo grające Altery II okazywały się demonami gładkości. No dobrze, a jak z szybkim i gęstym free jazzem? Na tę konfrontację zaprosiłem Kena Wandermarka. Sekcja dęciaków w całym swym szaleństwie nawet przez moment nie zgłaszała problemów z czytelnością, a pokłady masy na średnicy fantastycznie wspomagały brzmienie saksofonów, co dla miłośnika tego gatunku muzycznego było czystą orgią zmysłów. Co ważne, zestaw idealnie informował mnie o stosukowo niedużym i niskim pomieszczeniu goszczącego muzyków podczas sesji nagraniowej klubu. Na koniec dzisiejszego spotkania w ramach pokazania umiejętności panowania AT nad mającymi beryl w tubie niemieckimi głośnikami, przyznam się szczerze, co nastąpiło. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony kulturą pracy wspomnianych kompresyjnych driverów berylowych, które w ogólnie pojętym świcie audio, dość często uchodzą za zbyt ofensywne. W tym połączeniu chodziły jak na trzymanym przez zestaw z Japonii sznurku, by gdy tego wymagał materiał muzyczny dać mi pięknie brzmiące odpowiednio ciężkie blachy perkusisty, by innym razem wyświetlić pomiędzy kolumnami mieniący się złotem delikatnie trącony trójkąt. Niemożliwe? Proszę spróbować, ale lojalnie ostrzegam, gdy załapiecie o co w tej zabawie chodzi, świat audio już nigdy nie będzie taki sam.
Trochę mi smutno, ale chyba na jakiś czas kończy się moja przygoda z produktami Audio Tekne. Przyczyna jest prozaiczna, gdyż przez te z małą nawiązką pół roku co prawda z wielką przyjemnością i niedowierzaniem, że urządzenia lampowe mogą grać tak rozdzielczo, ale niestety przebrnąłem przez najważniejszy trzon oferty. Czy widzę siebie z takim dźwiękiem? Po przesłuchaniu dziesiątek drogich i dobrze grających urządzeń wiem, że dorosłem do prawdy w dźwięku, którą oferuje AT, dlatego jedynym problemem są kwestie finansowe. Smutne, ale prawdziwe. Jednak nie do końca jestem przekonany, czy Wy jesteście na to gotowi. Tutaj nie ma mamienia wyskakującymi z kapelusza dzwoneczkami, tylko odtworzenie materiału nagranego na płycie w możliwie naturalny sposób. Wszystkie moje próby z bardzo poprawiającymi końcowy efekt dźwiękowy kablami zawsze wprowadzały pewną sztuczność prezentacji, dając jasno do zrozumienia, że droga do realnego dźwięku nie opiera się na jego poprawiaczach, tylko umiejętnościach elektroniki. Jeśli będziecie mieli okazję zakosztować takiej prezentacji przez dłuższy czas, to początkowa wydająca się nudną naturalność tak zmieni Wasz punkt odniesienia, że powrót do starych przyzwyczajeń będzie bardzo bolesny, a czasem wręcz nieakceptowalny. Tak więc, klienci o słabych nerwach proszeni są o wstrzemięźliwość testową, gdyż topowy zestaw Pana Imai nie zostawia jeńców.
Jacek Pazio
Dystrybucja: NATURAL SOUND s.r.o.
Ceny:
TFA 9501: 69 000 €
TEA 9501: 89 000 €
TM 9502: 155 000 €
Dane techniczne:
TFA 9501
Wejścia: Phono, CD, Tuner, Tape, AV, Aux.
Maksymalny poziom sygnału wejściowego : 3 Vrms
Wyjścia: Rec Out; Pre Out XLR i RCA
Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz (+/- 1 dB)
Wymiary (szer. x wys. x głęb.): 445 x 225 x 346 mm
Waga: 55 kg
TEA 9501
Dla wkładek: MC o niskiej lub wysokiej impedancji
Zakres sygnałów wejściowych: Phono Low 25 mV rms | Phono High 85 mV rms
Zakres sygnałów wyjściowych: 1,6 V rms (std.) – 13 V rms (max)
Wyjścia: XLR i RCA
Dokładność korekcji RIAA: +/- 1,5 dB (20 Hz-15 kHz)
Pobór mocy: 70 W
Wymiary (szer. x wys. x głęb.): 750 x225 x 240 mm
Waga: 63 kg/szt.
TM-9502
Wejścia: RCA i XLR
Czułość wejściowa/impedancja: 1 V/3,3 kΩ
Moc wyjściowa: 11 W
Całkowite zniekształcenia harmoniczne: < 5%/11 W
Pasmo przenoszenia: 10 Hz-20 kHz (- 1 dB/- 3 dB)
Szumy własne: < 1 mV/8 Ω
Pobór mocy: 160 W
Wymiary (szer. x wys. x głęb.): 475 x 225 x 300 mm
Waga: 51 kg/szt.
System wykorzystywany w teście:
– CD/DAC: Reimyo CDT – 777 + Reimyo DAP – 999 EX
– przedwzmacniacz liniowy: CAT – 777 MK II
– końcówka mocy Reimyo: KAP – 777
Kolumny: TRENNER & FRIEDL “ISIS”, ARDENTO ALTER II, CESSARO CHOPIN I
Kable głośnikowe: Harmonix HS 101-EXQ (sekcja średnio-wysokotonowa), Harmonix HS 101-SLC (sekcja niskotonowa)
IC RCA: Hiriji „Milion”
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, X-DC SM Milion Maestro
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix Beauty Tone Milion Maestro, Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints „ULTRA SS”, .Stillpoints ”ULTRA MINI”
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA
Japan is surely a country, which is seen as the cradle of very refined audio components. Maybe it does not have exclusiveness for the best sound of the world, but if something was at least touched by somebody, who spent half of his life creating electronic pieces of art, then such thing is at least worth listening to. Without special ado, I would also like to say, that any device from that country gets extra points even before listening starts, just from being manufactured there. Do you think this is funny? Absolutely not. Please ask around, and you will see, that I am right. But I do not want to digress about this today, because the country of origin of the manufacturer of the audio gear is one thing, and the possibility to test it is another. And I am not only talking about the distribution of the gear on the Polish market, but about the philosophy of the creator or the brand – often also the constructor of the devices – regarding any kinds of testing. Of course most of them are happy to share their products with reviewers, but it happens, that there are such personalities, that having knowledge of the capabilities of their products, do not need to have those reviewed in different audio magazines. This kind of philosophy is shared by the Japanese manufacturer of the gear tested today – Audio Tekne, or rather Mr. Kiyoaky Imai himself, for whom I needed to present some of my reviews, to be able to show, that I know what to look for, when listening to his work of life in audio. So I will not prolong this introduction too much and invite you for the test of the “Dream System” from Japan, consisting of the top line preamplifier TFA-9501, 300B tube monoblocks, albeit in push-pull setup, TM-8801 and the phonostage TEA-8695, which is situated in the middle of the catalog.
How does Audio Tekne look like? For me it is fantastic, for many others it may be a nightmare. Fortunately you do not discuss taste, but still I will try to describe the Japanese products. Talking about the shapes of the devices themselves – they are fairly standard for tube gear, as they consist of a kind of plinth for the tubes locked below a mesh and transformers sealed with cups. This is how the AT are set-up, with the difference being, that most manufacturers try to “catch” the eyes of the potential buyers with the looks, using tricks like the “old gold” on my Reimyo. Audio Tekne has just -the raw industrial design. The elements of the devices are painted with a grey-pale blue paint, actually quite difficult to describe, but made me love the tested guests from the very beginning. Inside the transformer cups and the plinths the electronic circuitry is equally simple, you may even say it is minimalistic. Also the fronts are following the company idea for simplicity – only the absolutely necessary manipulators are available. So the monoblocks and phonostage only have a power switch and a LED, place on the left hand side of the front. However in the line preamplifier besides the same switch we have also a series of octagonal knobs and two switches, Pre Out and Power Phono. On top of the plinth there are transformer cups and tubes adequate for the function performed by the unit, while the back plates have a set of sockets to match. The power amplifiers have power sockets, single loudspeaker terminals, RCA and XLR inputs selectable with a switch and a grounding screw. The line preamplifier has a battery of RCA and XLR inputs and outputs, IEC power socket and a power socket for the top, two-box phonostage. The gramophone preamplifier we received for testing has a limited compatibility input for two kinds of MC cartridges with RCA input, an RCA and XLR output (selectable), gain switch 0/-10dB, a ground screw and a power socket. So this is how the tested bunch looks like, and below you will find how they performed during listening.
During my reviews, a few times I had some issues with how to begin describing the listening part of it. Those dilemmas were always the result of above average sound of the tested devices and almost unequivocal déclassé of the competition. “Unfortunately” this meeting with the top line preamplifier and the power amplifiers equipped with double 300B tubes, aided by the phonostage, changed my personal point of view so much, that when I would write a banal statement – “after a few weeks of listening to music presented in this way I can die”, faithful readers, who are aware how much I am addicted to my reference set, will immediately know, that my reference has changed. This was not unexpected, I thought that one day it would happen, and it finally came.
I owe you also a small explanation. When I got the set for testing, I wanted to split it into two separate episodes – the amplification and the phonostage. Unfortunately when I started testing the phonostage, it turned out that my electronics was limiting its potential, what I could verify easily using the rest of the supplied components. I still can say, that the TEA-8695 plugged into my system sounded much better than the TEA-2000, which opens the catalog, but it lost a bit of its shine when noble smoothness and saturation were added. And I am not talking about the amount of treble, but about losing breath, what resulted in blurring of the information about the stage. I am writing this fully aware of the consequences, but this is how it was. So after connecting all the visiting components into one system there was no way back and I had to review the system as a whole.
I do not know, if without listening, you will not perceive it as a negative characteristic, but the tested set sounds so natural and close to the truth, that for listeners searching for constant astonishment it may easily become boring. Listening to that sound please forget about any whistles and bells artificially appearing from nowhere before our eyes, or hyper-detail in any of the frequency bands. Music just flows along, it would seem without any care if we listen to it or not, but in fact it is so intriguing, that we cannot forgo, and are following every vocal or musical phrase played by the Audio Tekne. This just happens. However like I already mentioned, for people who like to analyze each and every sound, it may turn out, that they are not yet emotionally grown into listening to music as a whole. However I know, from personal experience, as I went the same way, that reaching such level is only a matter of time. So how does the phenomenon of the Japanese show itself? I will try to describe it as graphically and digestible as I can. The main asset of the tested set is the resolution allowing splendid insight into the recording, offering full information about all, and I repeat all, parts of the sound stage, including very big symphonic orchestras. Somebody might say, that this is easily achievable using acoustic correction or DSP or cables. Unfortunately such artificial revival of the far planes, or increasing the blackness of the environment, results in perceivable affectation coming into the music. I know this very well myself, but I do not fight with people searching for such ways to approach to the musical absolute, and while I am happy to exchange some of the sharpness of the music listened to in favor of its naturalness, I know, that everybody has a different reference and will decide for him or herself what is best. Going further with the considerations about the quality of sound, we come to the question about the way, in which AT reaches pure realism. For sure each one of you, the readers, had a chance to encounter the phenomenon of pure air in the morning, after a snow attack in the night. The snow pushes dust particles to the ground, clearing the air from pollution, resulting in air being absolutely clean and clear. This freshness of a winter morning is the representation of what I heard at home when listening to the AT system. If somebody did not live through such a state, then I do not know, how I should describe this. But if you have had such an experience in your life, then you will know, that during such a morning, even when you are in the middle of nowhere, you can immediately hear a highway, which is kilometers away, and usually it’s noise is hidden within the usual daily sounds. When you transfer a similar way of perceiving sounds onto our audiophile field, then it will turn out, that the far planes do not need to play louder, the environment should also not be dimmed, it is just that the phenomenal resolution cleans the air between us and the musicians, without favoring any of the aspects of the music. When we encounter such presentation of sound, it turns out, that the choir members from the last row swallow saliva, just like the soloists, or the wind instrument players clean their reeds. Incredible? Maybe, but true. To confirm my theory, I will use material, which is ideal for this purpose, with ancient music, “Membra Jesu nosti” The Purcell Quartet. Always, and I will repeat, always when playing this disc, I could feel the quite dense atmosphere within the church hosting the musicians. I perceived that as a way of the microphones recorded the whole, while this, theoretically harmless, fog between the performers disappeared. Of course there was no trace of artificiality, only the 3D imaging improved. I do not even mention such earthly things like positioning of the virtual sources and the gradation in depth and breadth, as any departure from their purity in this ethereal presentation would be a big faux pas. I think it is now obvious, that I needed to listen to all my digital and analog discs with such kind of music, and as this is one of my favorite genres, it took quite some evenings to achieve. Here I must say, that in the tested system, the turntable clearly showed the CD player, where it has its place in the queue, despite the fact, that the player I own, is regarded as being very close to the analog. On the other hand, it should not be very surprising, as the tested phonostage alone costs three times as much as the CD player, and together with the drive even five times as much. The verification process showed clearly, how the price should follow the increase in quality, so I do not have any discomfort with that. When something is cheaper, there is no dishonor to succumb to the better. Interestingly, when we think about the tubes employed by Audio Tekne, we could have expected something related to the vacuum valves, like some artificial smoothness, yet besides the slightly darker aura, it does not even come close to the “tubey” sound, showing its class in reproduction of the timbres of all sounds, from wooden instruments to the human voice. When I saturated my ears with music from the time of Monteverdi, time came for ECM jazz. Unfortunately it is 1:30 AM, and tomorrow I need to work, so I will continue my description tomorrow.
OK, I have rested, I got some distance to what I heard, so let us start with the second part of the review, actually coming a bit closer to its end. Listening to ancient music, which is usually played with instruments from the era, which color the sound quite heavily, and I was not really able to have a look at the edges of instruments like contrabasses, or on the weight and sustain of the hihat and ride, what is absolutely standard when I listen to jazz. Also I had the 300B tubes in the sound path now, tubes which are regarded as not very good at drawing sharp images of the instruments – more reason to change the repertoire. Well, after all the praises I wrote before this paragraph, it will be foreseeable, that when I put the disc of Bobo Stenson on the player, I did not register any surprises, which I did also not expect, by the way. I received information about the full cooperation of the strings with the body of the contrabass, as well as clear information about the thickness of the cymbals used by the percussion player, together with all the sustain they had after receiving hits with the sticks. Confirming my previous observations, I am not even mentioning the depth, width and projection of the musical spectacle, because the music generated by the Japanese was so involving, that I needed to force myself to watch out for the most prosaic elements. Unfortunately for lovers of more heavy repertoires, I did not listen to such kind of music much. Any observations from those short moments? It was surprisingly good, but I was rather concentrating on things, that brought me joy, what I compensated by inviting a good friend with a collection of symphonic music on vinyl. Due to this, despite not often listening to classical music, I had a chance to learn a very big lesson, which showed me a problem with such music, not allowing to go over it easily. I am talking about the way it is reproduced, as usually due to lack of resolution of the system, the number of musicians are somewhat unified, what compared to the very closely and thus cleanly recorded jazz, turned me away from this fantastic kind of music. Now it turned out, that the system can be the problem. For people, who live with classical music “from birth” this is not an issue, but for somebody just trying to enter this world it may pose, and often poses, a kind of a barrier. This is just how things are. When we were discussing the buildup of the virtual stage, containing a few dozen of people, I had no problems with perceiving the contrabass section as a set of a few instruments, and not just as a contrabass blur. Important is also, that the whole presentation did not favor any of the planes, all of them are equally important. This may turn boring for listeners, who expect musicians from the last rows perform equally loud as those from the front – something non-existent in reality. Unfortunately, like I mentioned in the beginning, only educated listeners will appreciate this natural truth provided by Audio Tekne. In other cases, the evaluation of the presented system may not be perceived as positive as it was for me. This is the reason, that you should really consider, if you are ready for this “dream system”.
Summarizing those weeks spent with the Audio Tekne electronics, I must say, that after my first meetings with the company, I expected such kind of experience. What I did not expect, is that they will leave such a lasting impression, that I asked for a long term loan on facebook… I am however happy, that the loudspeakers I own were an equal partner for the test, and I did not need to search for an alternative there. The two 300B in push-pull turned out to be perfectly capable to reign the big bass drivers of my boxes without the smallest problems. Of course I happened to hear them better controlled, but with this kind of approach to music, too technical approach to bass control would be disastrous for the final perception. It will take a while for me to return to the pre-review state of mind. Usually I required only a few days of reset. How it will be this time? Who knows… Finishing this encounter I can tell only one thing – if you are financially capable to afford this Japanese set, then do not wait; life is too short to lose it for anything else than this phenomenal sound.
Jacek Pazio
Distributor: NATURAL SOUND s.r.o.
Prices:
TFA 9501: 69 000 €
TM 8801: 60 000 €
TEA 8695: 69 000 €
Technical details:
TFA 9501
Type: Vacuum tube stereo flat amplifier
Input terminals: Phono, CD, Tuner, Tape, AV, Aux.
Maximum Inputs: 3 Vrms
Output terminals: Rec Out; Pre Out XLR i RCA
Frequency response: 20 Hz – 20 kHz (+/- 1 dB)
Dimensions (W x H x D): 445 x 225 x 346 mm
Weight: 55 kg
TM-8801
Type: Vacuum tube monaural main amplifier
Inputs: RCA, XLR
Input impedance: 1 V/3,3 kΩ
Power output: 15 W
Harmonic distortion: < 0,3% (10 W/1 kHz)
Frequency response: 10 Hz – 20 kHz (- 1 dB/- 3 dB)
Residual noise: < 1 mV (8 Ω)
Power consumption: 100 VA
Dimensions (W x H x D): 445 x 225 x 250 mm
Weight: 28,0 kg/szt.
TEA 8695
Type: Stereo phono equalizer amplifier (LC type RIAA)
Inputs: PHONO (MC dedicated LOW & HIGH)
Maximum Inputs: PHONO (LOW 25 mVrms, HIGH 85 mVrms)
Outputs: 1.6 Vrms (std) 11 Vrms (max), Balance (Canon), unbalance (RCA pin Jack)
RIAA accuracy: ±1.5 dB (20Hz – 15000 Hz)
Power consumption: 70 VA
Dimensions (W x H x D): 460 x 170 x 410 mm
Weight: 43,5 kg
System used in this test:
– CD/DAC: Reimyo CDT – 777 + Reimyo DAP – 999 EX
– Preamplifier: Reimyo CAT – 777 MK II
– Power amplifier: Reimyo KAP – 777
– Loudspeakers: TRENNER & FRIEDL ISIS
– Speaker Cables: Harmonix HS 101-EXQ (mid-high section); Harmonix HS-101 SLC (bass section)
– IC RCA: Hiriji „Milion”
– Digital IC: Harmonix HS 102
– Power cables: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, X-DC SM Milion Maestro
– Table: SOLID BASE VI
– Accessories: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints „ULTRA SS”, Stillpoints ”ULTRA MINI”, antivibration platform by SOLID TECH, Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V, Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– Power distribution board: POWER BASE HIGH END
Analog stage:
– Turntable:
Drive: SME 30/2
Arm: SME V
Cartridge: MIYAJIMA MADAKE
Phonostage: RCM THERIAA
Najnowsze komentarze