Po ogólnopolskiej burzy w tematyce audio na praktycznie każdym związanym z nią forum chyba jasnym jest, iż powoli opada kurz po odbywającej się w dniach 28-30.10.2022r. wystawie Audio Video Show 2022. Nie byle jakiej wystawie, gdyż mającej swój finał po trzech latach przerwy spowodowanej obostrzeniami covid-owymi. Z zakulisowych informacji wiem, iż posucha była tak bolesna, że w połowie soboty został wyczerpany limit biletów kupowanych przez internet. Naturalnie bez problemu temat można było sfinalizować w hotelowych kasach, co znakomicie unaoczniały permanentnie wypełnione po brzegi pomieszczenia wystawców. I to od piątku do wczesnego popołudnia niedzieli. Czy warto było się wybrać? Dla mnie jak najbardziej. I to nawet nie z racji poszukiwania dźwięku życia, bo zapewniam Was, każdy ma swój w domu bez względu na cenę, tylko posmakowania różnych szkół dążenia do prezentacji muzyki jak najbliższej prawdzie. I nie zawsze chodzi tylko o skalę projekcji, tylko również o barwę oraz namacalność. I gdy wydawałoby się, że sprawa jest banalna, bo każdy kiedyś zderzył się z jakimś występem na żywo i producenci wiedzą, o co w tej zabawie chodzi, praktycznie każdy z nich na dotarcie do wspomnianej prawdy ma inny pomysł. To źle? Bynajmniej, bowiem tak samo jak oni, również my mamy wypracowane przez lata swoje wzorce i całe szczęście, że w teorii dążąca do tego samego wzorca jest tak bogata, gdyż na jej bazie możemy osiągnąć swój wymarzony sound. Lepszy, czy gorszy, nie ma znaczenia, ważne, że pozwala nam z przyjemnością obcować z ukochaną muzyką. Muzyką, bez której opisywane wydarzenie nie miałoby racji bytu.
Gdy przemierzałem bezkresne czy to hole, czy pomieszczenia wystawowe, przez cały czas zastanawiałem się, jak do tytułowego przedsięwzięcia podejść od strony relacji. Kolejny raz kreślić dłuższe akapity o swoich obserwacjach pod kilkudziesięcioma seriami fotografii? Wiedziony empirycznie potwierdzoną wiedzą, iż naród nie lubi czytać, tylko woli oglądać zdjęcia ze smartfonów, najnormalniej w świecie idąc na łatwiznę te same serie fotosów okrasić lakonicznym stwierdzeniem faktu kto na nich widnieje? Czy odejść od dotychczasowych standardów i na bazie swoich codziennych doświadczeń pokusić się o ocenę jakiegoś wycinka wystawy? Jak można się domyślić, pierwsza i trzecia opcja wymuszała pewne zaangażowanie się w napisanie ciekawego tekstu, dlatego w pierwszym obronnym ruchu prywatnego czasu stawiałem na bramkę numer dwa. Pójdzie szybko, łatwo i przyjemnie, a wygospodarowany czas poświecę na słuchanie muzyki. Niestety jak to u mnie bywa, staram się unikać robienia czegoś po łebkach, czego efektem jest wybór opcji, jak mawiał klasyk „z numerem numer trzy”. Powód? Pewnie się zdziwicie, ale to pokłosie obserwacji kilku forów i głoszonych w nich dramatycznie przeciwstawnych opinii na temat tych samych zestawów. Naturalnie z uwagi, iż żyjemy w wolnym kraju, nic do nich nie mam, jednak znając specyfikę brzmienia wielu urządzeń postanowiłem zabrać głos w obronie kilu z nich, zaś resztę jedynie zamieścić jako dowód, że „tam byłem, miód i wino piłem, a com widział i słyszał, niestety z przed momentem wspomnianego powodu w księgi nie umieściłem”. Oczywiście nie jako samozwańczy guru od oceny wszystkiego co się rusza, na drzewo nie ucieka i do tego generuje dźwięk, tylko luźne uświadomienie niektórym z czym tak naprawdę się zderzyli i jak dalekie to było od znanych mi występów na własnym podwórku. Na co padł wybór?
Cóż, pewnie wielu z Was zdążyło zorientować się, iż w kwestii posiadanego systemu audio od kilku lat obracam się w oparach absurdu. Mało tego. Większość zabawek dostępnych na naszym rynku z tak zwanej stratosfery cenowej miałem u siebie w domu, co pozwoliło mi nie tylko dogłębnie je poznać, ale również wyrobić sobie o nich pewne zdanie. Zdanie na tyle brzemienne w skutkach, że obecnie bawię się topowymi zabawkami CEC-a, dCs-a, Gaudera i Gryphona. Nie z powodu marności brzmienia konkurencji, tylko nie do końca korelowania jej grania z moimi oczekiwaniami. W wartościach bezwzględnych większość była znakomita, jednak ich sznyt brzmieniowy nie współgrał z tym, czego oczekuję od zabawek audio w swoim romantycznym świecie. Powtarzam, nie chodziło o jakość, tylko spełnienie melomańskiej próżności, czyli tłumacząc z polskiego na nasze, realizację wyimaginowanego w duchu wzorca muzyki z jaką chciałbym osobiście obcować. A pomysł jest taki. Plastyczny, ale rozdzielczy CEC TL 0 3.0 połączony z odpowiednio mocnym w krawędzi i oferującym niezbędną do rysowania czytelnych źródeł pozornych twardość dźwięku dCs-em Vivaldi DAC 2.0 karmią sygnałem sterowaną cyfrowo przez anglika, monstrualną, dzięki temu oddającą prąd na poziomie przemysłowej spawarki A-klasową końcówkę mocy Gryphon Apex, która napędza równie wielkie, wykorzystujące twarde głośniki kolumny Gauder Akustik Berlina RC-11 BE. Efekt? Dostałem nie tylko dobry wgląd w nagranie, ale przy tym jego zjawiskową esencję i brak ograniczeń w makro i mikro dynamice. W skrócie powiedziałbym, że gra to fajnie. Po co o tym piszę? Już zdradzam. Oczywiście spełniając założenie napisania relacji w oparciu o punkt numer 3 przygotowuję Was do zapoznania się z moimi obserwacjami na temat najbardziej przyciągających melomanów, naturalnie najdroższych systemów audio tego wydarzenia. Nie wszystkich, tylko kilku. Jednak z uwagi na goszczenie u siebie głównych komponentów z ich wystawowej konfiguracji, pozwalających mi zabrać poparty doświadczeniem głos.
Avantgarde Acoustic Trio Luxury Edition 26, Ayon
To zestawienie z całej opisywanej puli znam najlepiej. Miałem u siebie jakiś miesiąc i przez ten czas próbowałem go nie tylko z podobną do wystawowej ofertą Ayon-a, ale również z moim setem. To było na tyle zjawiskowe granie, że mimo wieloletniej alergii na kolumny tubowe, z pewnych powodów się nimi zauroczyłem. Po pierwsze – nie krzyczały. Po drugie – zjawiskowo zawieszały źródła pozorne na bezkresnej wirtualnej scenie. A po trzecie – dzięki dedykowanym modułom basowym – oczywiście najlepsze są flagowe basshorny, ale wystawowe pionowe maluchy w domu też dawały radę – można było je dostroić do wymaganego przez siebie poziomu nasycenia. To jest na tyle banalnie łatwe do zrealizowania, że przy woli zrobienia sobie cukierkowego dźwięku, po podłączeniu zestawu do strojenia trwa to dosłownie kilka minut. W efekcie możemy mieć nie tylko niekrzyczące, ale nawet grające z soczystą magią tuby. I taki stan wychwyciłem podczas odsłuchu w hotelu Sobieski. Bez agresji, za to z fajnym wglądem w nagranie i rozległą sceną. Osobiście w domu podkręciłbym transparentność, jednak biorąc pod uwagę potrzeby nagłośnienia wielkiej sali z gromadą ludzi, a przez to wykorzystywanie wysokich poziomów głośności wiedziałem, iż ów zabieg ustawienia raczej przyjemnego, aniżeli wyczynowego grania był zamierzony. Dlatego nie ma się co dziwić, że ktoś hołubiący bezkompromisowe tubowe zestawy czasem kręcił nosem. Ba, nawet miał do tego prawo. Jednak ważne jest, aby wiedział, iż to celowy zabieg, a nie brak „mocy przerobowych” tego zestawu. Każdy wystawca chce osiągnąć zamierzony, zazwyczaj zadowalający znaczną większość gości efekt i jeśli ktoś tego nie przyjmuje do wiadomości i odżegnuje system od czci i wiary, nie mamy o czym rozmawiać. Tytułowy zestaw AA Trio na wystawie grał bezpiecznie i przy tym zjawiskowo, a to zapewniam, tylko jedna z nieograniczonych opcji jego ostatecznej konfiguracji. Jest na tyle uniwersalny, że jeśli tylko zaakceptujemy specyfikę tubowej prezentacji, ciężko jest przejść koło niego obojętnie.
Focal, Naim
Internetowe opiniowanie tego przypadku zdziwiło mnie najbardziej. Kolumny Focala jakie są, każdy wie. To nie jest szkoła dla słuchaczy przysłowiowego „pitu pitu”, tylko pełnowymiarowa, dla mnie zjawiskowa, bo pozwalająca poczuć energię muzyki dobrze rozumiana agresja. Tymczasem spotkałem się z opiniami wystawowej porażki. Jeśli nie lubi się podobnego grania, po kiego grzyba wchodzić na takie prezentacje. Lepiej zaliczyć pokaz ze słabowitym lampowym wzmacniaczykiem wespół z kolumnami bazującymi na szerokopasmowym papierzaku – zaznaczam, że słyszałem świetne tego typu zestawienia – i tam się spełniać jako zatwardziały meloman-romantyk, a nie pchać się w okowy skądinąd znakomitej jazdy bez trzymanki. Wracając jednak do clou, informacyjnie przypomnę, iż oprócz znakomitego wzmacniacza Naim Statement gościłem u siebie kolumny Stella Utopia. To oferta oczko niżej, jednak natychmiast po wejściu na pokaz z Grand Utopiami przekonałem się, jak bliskie jest granie obydwu produktów i jak znakomitym rozwinięciem tamtej przygody było zaliczenie występów na PGE Narodowym. Nie było niedomówień, tylko atak, energia i kreowanie zarysowanych ostrym rysikiem, przez to pokazanych jak na dłoni scenicznych bytów, za co się kocha lub nienawidzi te paczki. Osobiście przyznam się, że przez cały czas trwania tej 3-dniowej imprezy nie mogłem dobić się do tego pokoju – od rana do wieczora były w nim masakryczne tłumy nie dające szans na rozsądne posłuchanie o zrobieniu fotografii nie mówiąc. Jednak przy wiedzy co potrafiły mniejsze siostry Grand Utopii – Stelle, postanowiłem nie odpuścić. W wyniku takiego zaparcia pomieszczenie zaliczyłem rzutem na taśmę, czyli koło 16.00 w niedzielę. A i tak tylko dzięki osobistej znajomości przedstawiciela dystrybutora, który nie tylko mnie wpuścił, ale również wygonił wszędobylskich oglądaczy z pola sesji zdjęciowej. Dla mnie pokaz okazał się być znakomity. Naturalnie w od lat rozpoznawalnym tego tandemu stylu, ale niezaprzeczalnie znakomity. Powiem więcej, bardzo bliski mojemu drugiemu „ja”. Jak blisko? O tym trochę później.
Wilson Audio Chronosonic XVX, Gryphon Apex & Commander
Jeśli chodzi o to zestawienie, również nie mogę zrozumieć, o co ludziom chodzi. A nie rozumieć mogę dlatego, że z tej zbieraniny – notabene najdroższej na wystawie – na co dzień używam końcówki mocy. Jednak żeby być bardziej wiarygodnym dodam, iż w swej przygodzie z tą marką kolumnową miałem przyjemność bawić się u siebie modelem Alexia 2 i zaliczyć wyjazdową sesję odsłuchową do salonu dystrybutora z modelem Alex 5 w roli głównej. To naturalnie pozwoliło mi zrozumieć, iż granie Wilson Audio jest graniem amerykańskim. Z rozmachem, raczej szybciej i lżej, niż wolniej i gęściej, za to nigdy nie w źle rozumianej przez Jankesów audiofilskości, czyli ocierające się o granice dobrego smaku ogólne nasycenie przekazu oraz mocny, niestety przez swą masę w ich rozumieniu lekko spowolniony bas. Co to to nie. A dodatkowym potwierdzeniem założeń zwarcia i szybkości przekazu jest użycie przetworników papierowych, które przy całej wspomnianej batalii o brzmienie kolumn nadają im dodatkowo unikający rozlazłości soniczny posmak szybkiej w działaniu celulozy. A jeśli tak, oczywistością jest, że taki stan rzeczy rodzi marce wielu wrogów. Jednak jeśli się wie, o co danemu producentowi chodzi, nie można ferować dramatycznie negatywnych opinii. Tym bardziej, że to co system pokazał w sali TVP2 i tak dzięki pracy zestawu pre-power Gryphona było nieźle pokolorowane oraz ku mojej uciesze, mimo to znakomicie trzymane na wodzy. Panowie malkontenci, to jest Wilson Audio, a nie Harbeth, dlatego w opiniach należy wziąć pod uwagę wszelkie aspekty danej konfiguracji, a nie strzelać focha, bo nie grało z oczekiwaną polewą waniliową. Dla mnie ten pokaz był idealnym potwierdzeniem zdobytych wcześniej doświadczeń o Wilsonach z lekko podkręconymi przez Duńczyków aspektami muzykalności i nieskrępowanej energii. Dzięki temu muzykalności podanej z rzadko spotykanym w świecie audio rozmachem i swobodą.
Estelon, Accuphase
Jedno jest pewne, poczciwy japoński brand zna praktycznie każdy z Was. Jednak znać to jedno, a mieć doświadczenie z praktycznie całą wierchuszką cennika w swoim lokalu i do tego w zestawieniu wystawowym to drugie. Ja na szczęście miałem tę przyjemność i wiem, że co jak co, ale mocy najnowszym końcówkom P-7500 w opcji monobloków z pewnością nie brakuje. Po co o tym wspominam? Otóż spotkałem się z opiniami słabo kontrolowanego basu podczas napędzania flagowych kolumn Estelon Extreme MKII. Na szczęście były to wyjątki, ale jednak były. Co było przyczyną takiego odbioru? Mam kilka teorii. Pierwsza związana jest z brakiem doświadczenia w obcowaniu z tak nisko schodzącymi kolumnami, które gdy coś ma być lekko pogrubione to takie jest, z czym dany delikwent u siebie z kolumnami ograniczonymi do praktycznego, a nie tabelkowego w instrukcji zejścia na poziomie 50Hz nigdy nie miał do czynienia. Druga to przymus nagłośnienia wielkiej sali czasem powodującego powstawanie niechcianych fale stojących w kilku miejscach pokoju. Trzecia złe miejsce do odsłuchu blisko co prawda cienkich, ale jednak psujący jego jakość ścianek działowych. Zaś czwarta to brak doświadczenia z zastosowanymi przez Estelona kanapkowymi głośnikami basowymi. To jest inna szkoła grania. Mamy znacznie bardziej miękko grające przetworniki Accutona, czego akurat producent moich kolumn Roland Gauder nie akceptuje i nie stosuje, jednak znakomita większość nie tylko konstruktorów, ale również odbiorców nowej odsłony tych głośników uwielbia. I jeśli ktoś ma w głowie stare rozdanie tego brandu, może odnieść wrażenie braku dobrej krawędzi dźwięku i znanego z dawnych występów zwarcia basu. Co było przyczyną owych wspomnianych nieprzychylnych opinii, nie mam pojęcia. Jednak jak widać na przykładzie tych kilku opisanych naprędce niuansów, podczas podobnych pokazów z uwagi na częste nakładanie się ich na siebie można odnieść mylne finalne wrażenie o zestawie. Ja byłem w tej sali kilka razy, za każdym starałem się zająć dobre miejsce i biorąc pod uwagę specyfikę konstrukcji i warunki wystawowe, znakomicie rozumiałem, o co konstruktorowi powołaniem do życia modelu Extreme MKII chodzi. Krótko mówiąc o muzyczną, znakomicie zawieszoną, bo dzięki mocnej prądowo elektronice bez jakichkolwiek oznak wysiłku w bezkresnym eterze, namalowaną płynną kreską bajkę.
Marten, Tenor Audio
Kolumny Marten to kolejny produkt z cenowej stratosfery. Niestety u nas jest jeszcze na tyle egzotycznym bytem, że moje doświadczenia bazują jedynie na pokazach w Monachium i chwilowych mitingach u znajomego ze znacznie mniejszym modelem. Na szczęście mam na koncie sporo przygód z towarzyszącą im sekcją wzmocnienia, dlatego spokojnie pozwoliłem pokusić się o zabranie głosu w ich sprawie. Powód? Podobny do całej puli omawianych zestawów, czyli na szczęście nieczęste, ale jednak narzekanie. Tymczasem w przypadku Martena mamy podobny temat jak z Estelonem. Chodzi oczywiście o kanapkowe głośniki basowe. Wszystkie kolumny je wykorzystujące oferują podobny sznyt grania i tego nie da się uniknąć. Jedynym co może to lekko zmienić, jest zastosowana elektronika, a i tak basu nie da się oszukać. Będzie zawsze pełny i wielobarwny, tylko w zależności od sekcji wzmocnienia, bardziej lub mniej zwarty. Nie bułowaty, tylko krąglejszy, co zapewniam jest wielką różnicą. Po to zresztą konstruktorzy po te głośniki sięgają. Tak tak, jeśli je się dobrze zaaplikuje, z uwagi na ich większą esencjonalność, a nie pozorną magię opartą o monotonna magmę. A gdy do tej esencjonalności dodamy tryskające czarem lamp, ale mocne prądowo kanadyjskie hybrydy marki Tenor Audio, świat nie może być inny niż piękny. Czasem dla kogoś zbyt piękny, jednak to już kwestia muzycznego gustu, a nie problemem natury jakości grania zestawu. A w tym przypadku mieliśmy esencję dźwięku w najczystszej postaci. Barwną, z niepohamowaną energią i do tego znakomicie ćwierkającą w środkowych i górnych rejestrach. Dlaczego akurat w tych? Jak widać na obrazkach, ten model Martena zastosował identyczny układ przetworników wspomnianej sekcji jaki mam. w swoich 11-kach. Diament na górze i wyższym środku oraz ceramika w jego niższych patiach oferują feerię nieskazitelnie czystych informacji. Jednak dla jasności dodam, iż dalekich od nachalności, tylko pokazujących najdrobniejszy niuans z zachowaniem jego ważności i energii w danej frazie muzycznej. Gdy kilka lat temu usłyszałem taką projekcję w obecnie posiadanych Gauderach Berlina RC-11, wiedziałem, że jeśli tylko będzie mnie stać, nie odpuszczę, muszę to mieć u siebie. Jak widać los sprawił, że udało się tego dokonać, dlatego gdy tylko coś podobnego ma do zaoferowania konkurencja, wiem, że będzie się działo. A u Martena się działo. Bardziej miękko i słodko niż mam na co dzień – przypominam o hybrydowej elektronice na pokazie na stadionie i soczyściej grających głośnikach niż aluminiowe basowce w Berlinach, ale ze znakomitym wglądem w nagranie, co w zależności od mojej decyzji pozwalało delektować się raz każdą nutą z osobna, zaś innym razem całym wydarzeniem muzycznym.
Nie wiem, jak niektórzy z Was odbiorą serię powyższych wywodów, dlatego chciałbym tylko zaznaczyć, iż podjęta rola Reytana prezentowanych na wystawie drogich systemów audio nie była bezmyślną obroną tychże urządzeń. Bardziej chodziło o pokazanie, że każdy ze znanych mi komponentów grał w estetyce znanej mi z osobistych spotkań w domu. To jak ostatecznie wypadły na wystawie, to już inna para kaloszy. Wiadomym jest, ze od drogiego urządzenia wymaga się więcej. Niestety to więcej można uzyskać zazwyczaj w kontrolowanych warunkach i przy normalnych poziomach głośności, na co pod czas takich imprez nie ma szans. Dla mnie wszystkie pokazy potwierdziły swoje poszczególne walory. Czy zatem na bazie opisanej puli zestawów usłyszałem dźwięk życia? Naturalnie. Jaki? To co prawda będzie ekwilibrystyka, ale zdradzę. Otóż ze wszystkich pokazów wybrałbym projekcję góry i środka Martenów, swobodę i rozmach Wilson Audio Chronosonic XVX, lekkość zawieszenia muzyki w eterze Estelonów i bezkompromisowość muzycznej wypowiedzi Focala. Dlaczego? To chyba banał, bo podobnie jak pewnie większość z Was taki dźwięk mam w domu. Najlepszy bez względu na wszystko.
TR Audio
Ostatnim wydarzeniem jakie postanowiłem opisać, jest prezentacja systemu TR Audio. Nie będę ukrywał, iż to bardzo mocno „zmanierowany” dźwięk – konstruktorzy stawiają na vintage sound i tak w 100 procentach jest – jednak najistotniejsze, że jest jakiś. Nie jeden z wielu znanych mi powielaczy nowoczesnego, czyli maksymalnie kulturalnego podejścia do kwestii aplikacji tak zwanych megafonów, tylko będąca myślą przewodnią tego – podobno hobbystycznego – projektu pogoń za najlepszymi czasami tego typu konstrukcji. To jest na tyle inny niż dotychczas słyszałem sposób na muzykę, że mimo braku chemii z podobnymi wynalazkami na spotkania z ofertą TR Audio zawsze chodzę z niekłamaną ciekawością. Raz wiedziony chęcią przypomnienia sobie tego nietuzinkowego brzmienia. Innym razem planowanym spotkaniem z muzyką graną z taśmy. By w najgorszym razie zamiast magnetofonu szpulowego nacieszyć się muzyką z będącego ich głównym źródłem gramofonu. Tym razem, czyi podczas wystawy głównym bodźcem była taśma, człowiek legenda i większa część zespołu jazzowego. Czyli? O materiale muzycznym ze szpuli nie będę pisał, bowiem panowie mają bezkresną „taśmotekę”, tylko przejdę do osobowego clou wspominanego soboru. A było nim spotkanie z właścicielem analogowego studia nagraniowego w Rogalowie Wojciechem Czernem dla znajomych „Wojckiem” oraz dwoma muzykami z formacji PKP Trio w osobach Piotra Łyszkiewicza – saksofon i Karola Gacało – kontrabas. Jak przebiegł ów miting muzyczny? Ciekawie. Najpierw pan Wojciech zgrabnie wprowadził nas w meandry swojej analogowej zabawy i związanej z tym pewnego rodzaju bezsilności spowodowanej brakiem zaangażowania w takie wymagające skupienia projekty wielu polskich artystów. Następnie po luźnej pogadance wspomniani artyści zagrali na żywo przed stłoczoną w pokoju publicznością. By na koniec posłuchać pracy „Wojcka”, czyli zrealizowanych przez niego nagrań z kilkoma utworami wspomnianych muzyków włącznie. Wrażenia? Znakomite. Dwojakie, ale znakomite. Co to oznacza? Po pierwsze – gra na żywo ze swoją nieprzewidywalnością wydobycia idealnego dźwięku nie daje szans nawet najlepszym sesjom nagranym w studiu. Po drugie – taśma jest niesamowicie blisko gładkości, barwy i namacalności instrumentów na żywo. Zaś po trzecie „dwojakie” – uważane przez niektórych za jedynie prawdziwie oddające muzykę kolumny tubowe bardzo mocno ingerują w jej finalny odbiór. Chodzi oczywiście o podkolorowanie tubą. Owszem, to w pewien sposób może się podobać, bo daje poczucie większej obecności i żywotności dźwięku, ale pokaz muzyki na żywo vs za moment ten sam materiał z zestawu audio z tubami, na piewcach teorii jej projekcji jeden do jeden z tego typu zestawów głośnikowych nie pozostawił suchej nitki. Saksofon wzmocniony – w przypadku TR Audio kwadratowym kielichem – zwyczajnie świecił. Gdy tymczasem na żywo był nasycony drewnem, a przez top lekko nosowy. Czy to źle? Nic z tych rzeczy, tylko w dobrym tonie jest, nie naciągać zbytnio faktów, o czym na szczęście gospodarze spotkania dobrze wiedzą i nigdy podobnych herezji z ich ust nie słyszałem. Za to na zorganizowanym jakiś czas temu moim pierwszym spotkaniu z nimi słyszałem do czego dążą i z przyjemnością przyznaję, że robią to znakomicie. Co? Owszem, powielają, jednak dawne wspaniałe analogowe czasy, a nie obecnie popularną tubową papkę. Niestety w całej ich zabawie jest jedno „ale”. Ze względu na swoistą specyfikę oferowanego przez konstrukcje TR Audio dźwięku, trzeba do niego dojrzeć. Czy to dla nich problem? Pewnie się zdziwicie, ale żaden. Ba, realizują swój projekt tylko temu, kto ich do siebie przekona. Żartuję? Nic z tych rzeczy, gdyż to jest ich hobby, a nie sposób na życie i w masówkę wejść nie mają zamiaru. Czy to oznacza, że w czasach pogoni za pieniądzem są zwyczajnie nienormalni? Co do wszystkich nie mam pewności. Jednak jeden znany mi Sebastian wygląda na świadomego swoich czynów, co pozwala domniemywać, że reszta zespołu również wie co robi.
I tym optymistycznym akcentem zakończę to wystawowe rozdanie. Naturalnie winien wielu wystawcom podziękowania za miłe przyjęcie i swobodne rozmowy na koniec zamieszczam serię zdjęć pokoi, w których byłem. Przepraszam za pominięcie w szczegółowych opisach, ale jak wspominałem na początku, w dobie „oglądactwa” ludzie nie lubią czytać. Tym bardziej zniechęca ich pojawienie się opisów kilka dni po imprezie. Na szczęście w Soundbrebels jest nas dwóch pomyleńców i jeśli ktoś chce bliżej poznać opinie o kilkudziesięciu odwiedzanych pomieszczeniach, może zajrzeć do pisanych po nocach relacji Marcina. On nie szanuje swojego zdrowia i pierwsze jaskółki wylądowały na stronie już w niedzielę. Ja natomiast optując za szacunkiem dla swojego jestestwa na tym ziemskim padole, piszę swoje wnioski na końcu. A, że banalne opisy po kilku dniach dla wielu odwiedzających naszą stronę są passe, w tym roku postanowiłem przybliżyć Wam spotkania z najdroższymi, znanymi mi prawie od podszewki zestawami. Co z tego wywnioskujecie, nie ma znaczenia. Ja chciałem tylko pokazać, że każdy z nich mniej więcej grał swoim sznytem. Nic więcej. Do zobaczenia za rok.
Jacek Pazio
Po dwóch hotelowych przystawkach najwyższa pora na danie główne, czyli główną lokalizację i perłę w koronie stołecznego Audio Video Show – PGE Narodowy. Nie da się bowiem ukryć, iż zarówno pod względem dojazdu, jak i przestronności trudno znaleźć choćby zbliżony klasą obiekt, co skwapliwie organizator AVS wykorzystuje dwojąc się i trojąc by z roku na rok jeszcze wygospodarować dodatkową przestrzeń dla spragnionych stadionowych wygód wystawców. Nie ma się jednak czemu dziwić, skoro nawet podczas największego oblężenia w bodajże żadnej z lóż nie było problemów z klimatyzacją a i przeciskając się przez nieprzebrane rzesze spragnionych nausznych wrażeń audiofilów na szerokich ciągach komunikacyjnych tlenu nie brakowało. W dodatku na liście objętych wystawowym polem rażenia pomieszczeń znalazło się przygotowane wzorem m.in. monachijskiego High Endu centrum prasowe, gdzie można było we względnej ciszy nie tylko chwilę odzipnąć, co np. uporządkować zebrane materiały, czy nawet odładować akumulatory w aparacie, bądź lampie. Mała rzecz a cieszy.
Na zorganizowanej godzinę przed oficjalnym otwarciem konferencji prasowej Adam Mokrzycki – sprawca tego całego zamieszania sprawiał wrażenie, jakby po spowodowanej Covidem dwuletniej przerwie nie tyle nie dowierzał w skalę całego przedsięwzięcia, co wydawał się nieco oszołomiony ogromem przygotowanych przez wystawców atrakcji. Pół żartem, pół serio można byłoby wręcz stwierdzić, że tym, co pokazano w tym roku spokojnie można byłoby obdzielić kilka kolejnych edycji i też byłoby po co się na nich pojawić. Czyli co? Klęska urodzaju? Aż tak bym nieprzebranej obfitości atrakcji nie demonizował, bo po pierwsze akurat w tym przypadku głowa nie boli, bo jak wiadomo audiofil to wybredny stwór i zawsze coś mu może nawet w ekstremalnym High-Endzie nie podpasować, więc to nie jest tak, że wszystko naj musi trafiać w jego gusta a ponadto jakaś rekompensata za permanentny brak wystaw od 2019 r. nam się należy. Nie przedłużając zatem wstępu serdecznie zapraszam na ostatnią moją epistołę z tegorocznego, jednak prosiłbym o zbytnie nieoddalanie się od „radioodbiorników”, gdyż lada moment swoimi wrażeniami podzieli się z Państwem Jacek, któremu zaraz po postawieniu ostatniej kropki przekażę „mikrofon”.
No to zaczynamy z wysokiego C, czyli od systemu wycenionego na drobne 4 (słownie cztery) miliony PLN i choć zwykło się mówić, że pieniądze nie grają, to z przykrością muszę stwierdzić, że akurat w tym przypadku ewidentnie było je słychać. Chodzi oczywiście o kolumny Wilson Audio Chronosonic XVX współpracujące z flagowcami Gryphona – przedwzmacniaczem Commander, stereofoniczną końcówką mocy Apex i reprezentantem nieco mniej imponującego rodzeństwa, czyli DAC-a Kalliope obsługującym sygnał cyfrowy otrzymywany z serwera Taiko Extreme. Od razu zaznaczę, że z racji nader pokaźnych gabarytów prezentowanych kolumn osoby zasiadające w pierwszym, bądź nawet dwóch-trzech pierwszych rzędach niekoniecznie trafiały w „golden circle”, gdyż dopiero z większej odległości można było doświadczyć pełnej koherencji przekazu i swoistej perfekcji na długo pozostającej w pamięci.
A tuż za ścianą zaprezentowano nieco skromniejszy zestaw z szeroko rozstawionymi Wilsonami Alexia V zasilanymi parą monobloków Dan D’Agostino Momentum M400 MxV sterowanymi z regulowanego wyjścia DAC-a dCS Vivaldi APEX obsługującego serwer Grimm Audio MU1. Oczywiście przesiadka z ww. setu początkowo bolała, ale bądźmy szczerzy – gdyby nie obecność Chronosoniców, to i tak większość z nas w ciemno brałaby Alexie i nawet przez myśl nie przyszłoby nam grymasić.
Skoro było coś zza wielkiej wody, to dla równowagi proponujemy coś ze starego kontynentu, czyli niespecjalnie mające powody do kompleksów zjawiskowe Focale Grande Utopia EM Evo, nad którymi troskliwą opiekę roztoczył katafalkowy Naim Statement wespół ze streamerem ND 555 i gramofonem Solstice Special Edition. I tu drobna uwaga, gdyż jak się okazało system ów budził skrajne opinie a to wszystko za sprawą pewnej niekonsekwencji ze strony prowadzących prezentacje odnośnie poziomów głośności. Gdy zachowywany był zdrowy rozsądek i umiar wszystko brzmiało jak z bajki i nie było się do czego przyczepić, jednak wystarczyło by operator pilota poczuł ułańską fantazję wraz z kolejnymi dawkami decybeli ulatywała cała magia i wyrafinowanie a do głosu dochodziła ofensywność i dość wyraźne faworyzowanie górnych rejestrów.
W tym roku stołeczny SoundClub pojechał po przysłowiowej bandzie. Jeśli bowiem weźmiemy pod lupę ich główny system, bardzo szybko okaże się, że oprócz pyszniących się nie tylko strzelistych (dwa metry wzrostu/240kg szt), trzynastoprzetwornikowych (!!!) Martenów Coltrane Momento 2, światową premierę jubileuszowa seria 20th Anniversary Limited Edition znanej i lubianej marki Tenor Audio, którą raczyły były reprezentować monobloki 350MHP 20ALE, stereofoniczna końcówka 175SHP 20ALE, przedwzmacniacz liniowy Line1/Power1 20ALE oraz phonostage Phono1 20ALE współpracujący z uzbrojonym we wkładkę Airtight Opus-1 gramofonem Brinkmann Audio Taurus. To jednak nie wszystko, gdyż powyższy opis byłby skandalicznie niekompletny bez toru cyfrowego, którego panem i władcą okazał się zestaw … WADAX Atlantis Reference Server i Reference DAC.
Jeśli Focale wydały się Państwu nieprzewidywalne, to wizyta w Studio TV4, gdzie na odwiedzających czaiły się Blumenhofery Gioia XXL zasilane elektroniką Ypsilon i streamera Cary Audio DMS-700 zapewne (niestety nie załapałem się na zamianę warty) ustępującemu co jakiś czas miejsca gramofonowi Bergmann Audio Magne mogła zostać uznana za nagły atak rozdwojenia jaźni, bądź incepcję w incepcji. O ile bowiem część słuchaczy padała z zachwytu niemalże na kolana, to mi niestety trafiły się dwie sesje permanentnego krzyku a że delikatnie rzecz ujmując nie przepadam jak ktoś się na mnie wydziera, to trzecie podejście sobie darowałem. Za to jeśli chodzi o wykonanie, to stolarka palce lizać.
Skoro poruszyliśmy kwestie stolarki, to nietaktem byłoby pominięcie smukłych jak trzcina Raidho TD6 grających z topowym setem Classé Audio Delta Pre & Delta Mono. Perfekcja ich wykonania wręcz onieśmielała, lecz porównując dzień po dniu ich zaskakująco ewoluujące w trakcie trwania AVS brzmienie coś podejrzewam, że na stołeczną wystawę trafiła bądź to niewygrzana, bądź długo niegrana parka, bo tak naprawdę bas i wypełnienie średnicy zaczęło dochodzić do głosu dopiero w sobotę po południu a specjalnie zaglądałem do nich kilkukrotnie by sprawdzać rozwój wypadków.
Wracamy do SoundClubu a to za sprawą może nie tak spektakularnego jak wyżej opisany systemu, ale za to takiego, przed którego wstawieniem nie trzeba wzmacniać stropów i mieć dochodów na poziomie rodzimego miłośnika dworków i pałaców. Mowa bowiem o zestawie składającym się z futurystycznych, modułowych kolumn AudioNec EVO 2 (z autorskim driwerem Duopole), które zasilała elektronika Bouldera ( znane z występów na naszym „podwórku” przedwzmacniacz 1110 i stereofoniczna końcówka mocy 1160), przetwornik Brinkmann Audio Nyquist II oraz zbierający ekstatycznie pozytywne opinie serwer/transport plików 432 EVO Master. Oczywiście nadal poruszamy się na stricte high-endowym pułapie i śmiem twierdzić, że mając luźne 200 kPLN a tyle właśnie Francuzi winszują sobie za swoje kolumny raczej długo bym się nad nimi nie zastanawiał.
Dali Kore dane nam było posłuchać w Monachium, jednak tam z D-klasowymi NAD-ami zachodziło podejrzenie, że amplifikacja nieco ograniczała potencjał kolumn. I to był dobry trop, gdyż Classé Audio Delta Pre & Delta Mono znacznie podniosły poprzeczkę doznań i to pomimo zdecydowanie mniejszego pomieszczenia niż w MOC-u. Dali zaoferowały bowiem niezwykle energetyczny i soczysty przekaz grając praktycznie każdy repertuar od ciężkiego rocka po równie problematyczną elektronikę, z którą stojące za ścianą ww. Raidho TD6 przynajmniej w piątek poradzić sobie za bardzo nie mogły.
Sopocki Premium Sound wespół z gliwickim 4HiFi w tym roku również postanowili pokazać pazurki prezentując zestaw z nawiązującymi kolorystyką do moto-sportu AudioSolutions Vantage M i nie mniej postawną dzieloną amplifikacją Pilium, przy której recenzowana przez nas integra Odysseus wydawała się niemalże desktopową zabawką.
Najwyższa pora na klasykę, czyli Bowers&Wilkins 803D4, które choć ustępowały tak pod względem rozmiarów, jak i ceny powyżej opisanym konstrukcjom nie miały zbytnio czego się wstydzić. Tym bardziej, że ich aplikacja nawet w „blokowym” M3, czy M4 nie powinna nastręczać większych problemów a i do ich prawidłowej pracy nie trzeba sięgać po kilkuset watową spawarkę, bo do pełni szczęścia wystarczy im np. taka jak na zdjęciach nader kompaktowa integra Luxmana.
Jak już jesteśmy przy zestawach, które nie będą wymagały salonów o powierzchni sali balowej w podmiejskim pałacyku, to warto również wspomnieć o debiutujących w dystrybucji białostockiego Rafko intrygujących i niezwykle wyśrubowanych pod względem technologicznym kolumnach Perlisten, które reprezentowały podłogowe S7t o wielce intrygującej potrójnej sekcji wysokotonowej składającej się z 28mm kopułki berylowej i pary, również 28mm tweeterów TPCD podpięte pod zestaw topowych Canorów.
Jeśli pomimo wysokiej (92,2dB) skuteczności Perlisteny nie pasują komuś ze względu na zbyt trudną (4 Ω), to podobnymi parametrami, lecz już 8Ω obciążeniem charakteryzują się rodzime hORNS Symphony 10”, które na tegorocznym AVS grały z węgierską dzieloną amplifikacją Audio Hungary z serii Qualiton – preampem C200 oraz 100 W uzbrojoną w kwadrę KT150-ek stereofoniczną końcówką mocy P200 i okablowaniem Dawida Labogi.
Z kolei zdecydowanie trudniejsze do napędzenia Magico A5 można było usłyszeć z elektroniką MSB w pokoju Dwóch Kanałów.
Wśród wystawowych atrakcji nie sposób pominąć jubileuszowej edycji Triangle Magellan 40th prezentujących swe wdzięki w towarzystwie zestawu NuPrime.
Z kolei równie „cywilne” i łatwe w aplikacji w europejskich metrażach Audiovectory R8 Arreté otrzymały wsparcie ze strony pary potężnych subwooferów REL No.31 i nie mniej imponujących monobloków Moon 888. Przerost formy nad treścią? Cóż, jeśli ktoś uważa, że obecność suba jest równoznaczna z dudniącym i wszechobecnym basem a mocne końcówki służą jedynie do sprawdzania szybkości reakcji dzielnicowego na skargi sąsiadów, to jest w błędzie. Tym razem akcent postawiony został na niezwykłą zwrotność i timing dźwięku z perfekcyjną kontrolą każdego z podzakresów. Może całości nieco brakowało czaru i zmysłowości, ale prawdopodobnie wystarczyłoby zastąpić zastosowane okablowanie Nordosta czymś w stylu wysokich Cardasów a i takowe walory powinny się pojawić.
Nieco z innej strony swój punkt widzenia przedstawił Innuos zwracając uwagę na jakość sygnału jaki pobieramy z sieci Internet prezentując swój topowy streamer STATEMENT z zasilaczem Next-Gen PSU i bardzo miło przez nas wspominanym switchem PhoenixNET.
Jest AVS, są Sonus fabery, które nawet z elektronika Marantza potrafiły złapać nie tylko za oko, ale i ucho.
Jak już jesteśmy przy systemach „dla ludzi”, to podczas tegorocznej wystawy warto było zwrócić uwagę na zestaw wspieranych przez Rose RS150 Roteli (DT-6000 & RA-6000) z Bowersami 702S3.
Kolejna propozycją dla zdecydowanie szerszego aniżeli Top 100 Forbesa grona odbiorców był designerski zestaw Gato Audio.
Powrót na wyżyny High-Endu zapewniły nam z kolei JBL-e Everest DD67000 (460 000 zł/para) z monoblokami Mark Levinson ML-50 (51 000 €/para) i resztą elektroniki ww. producenta.
Mariaż współczesnej ultra-technologii z klasyką rodem ze studiów nagraniowych? Czemu nie, choć w wydaniu elektroniki CH Precision (C1.2 DAC, przedwzmacniacz L1 i stereofoniczna końcówka mocy A1.5) oraz kolumn ATC SCM100 wypadł zaskakująco asekuracyjnie.
Podobny pod względem kontrastów natury designerskiej mix zaproponował Voice zestawiając futurystyczną elektronikę Chord-a, w tym monobloki Ultima 3, z do szpiku kości klasycznymi Spendorami SP100. I podobnie jak u poprzedników również i tu z trudem przyszło mi doszukać się większych emocji. Ot poprawne granie, chociaż na dłuższą metę taka zachowawczość może się okazać największa zaletą … Miłym akcentem była utrzymana w tonacji navy-blue listwa zasilająca Acoustic Dream Cu0 z gniazdami Cardasa.
To chyba jakaś retrospekcyjno – nostalgiczna seria, bo w kolejnym systemie napotkałem lampowe monobloczki (przy zajmującym pierwszy rząd wzmacniaczu mocy BAT REX500 wyglądały jak zabawki) Synthesisa napędzające niedawno debiutujące Tannoye … a nie, wróć Fyne Audio Vintage Classic XII. Oj, dawno nie słyszałem takiej ilości uwielbianego przez miłośników „brzmienia BBC” papieru w dźwięku.
Zejdźmy jeszcze na chwilę na ziemię, gdyż stołeczny Horn w dwóch sąsiadujących ze sobą lożach zaprezentował ofertę dwóch dedykowanych szerokiemu odbiorcy marek – własnej Wilson i pochodzącej zza wielkiej wody Polk Audio.
Jeśli jednak chodzi o budżetówkę, to nie ma co owijać w bawełnę – znajdująca się pod opieką SoundClubu Emotiva praktycznie zmiotła konkurencję pod względem relacji jakość dźwięku/cena. Tłumnie odwiedzający pokój Emotivy słuchacze najpierw entuzjastycznie reagowali na dobiegające ich uszu dźwięki a potem z niedowierzaniem orientowali się, że to co gra kosztuje mniej więcej tyle, co porządne wtyki zasilające w prezentowanych nieopodal systemach. Po prostu szach-mat i po zawodach, bo niepozorne monitorki Emotiva Airmotiv B2+ w cenie bodajże 3kPLN (za parę!) zagrały tak, że nic tylko kupować je chociażby po to, by jak tylko najdzie nas ochota na poważne wydatki włączać je i uświadamiać sobie na czym powinna polegać frajda z obcowania z prawdziwym Hi-Fi i samą muzyką a nie za przeproszeniem sprzętowy onanizm.
Auralic też postanowił pójść w gabarytowy minimalizm, jednak pomimo niepozornych obudów koszty takiej zabawy nieco mocniej są w stanie nadwyrężyć domowy budżet. Choć patrząc z perspektywy naszych ostatnich odsłuchów serii 1.1 jeśli tylko ktoś może sobie na to pozwolić, to zrobi krok w dobrą stronę.
Może nie jest to wyważanie już otwartych drzwi i wynajdywanie koła na nowo, ale Tentogra nie próżnowała podczas covidowej przerwy i w tym roku zaprezentowała model WoWo oraz nową odsłonę OSCAR MK III.
Kolejną z rodzimych manufaktur tradycyjnie pojawiająca się na AVS jest Horn Acoustic, która zaprezentowała podłogowe kolumny FERRIA napędzane monoblokami M845. Szkoda tylko, że przed wystawą nie uznali za stosowne wymienić lamp w przedwzmacniaczu, przez co przyjemność odsłuchu psuł irytujący pisk.
Pewnym novum był „stacjonarny” a nie jak to zwykle było słuchawkowy system z rodzimą elektroniką Ferrum.
Kontynuując a już tak po prawdzie zbliżając się ku finiszowi tegorocznego maratonu wspomnę jeszcze wielokrotnie goszcząca na naszych łamach manufakturę Audiomica Laboratory, która nie tylko nadal działa, choć lwia część produkcji trafi na export, lecz z tego co mi się udało dowiedzieć właśnie kończy prace nad nowymi produktami.
Wyposzczona pandemią strefa słuchawkowa na tegorocznym AVS okazała się być jeszcze większą i bogatszą w atrakcje aniżeli w poprzednich latach. Nie dość, że ogrom wszelakiej maści dokanałówek potrafił wprawić w zakłopotanie nawet największych fanatyków, to jeszcze oliwy do ognia dolał dCS wypuszczając na rynek swoja słuchawkową „miniwieżę” Lina za drobne … 156 kPLN. Jak się Państwo domyślacie stoisko Rafko z nim na stole śmiało można było uznać za jeden z najniebezpieczniejszych pod względem prawdopodobieństwa stratowania punktów na mapie PGE Narodowego a przecież wokół nie brakowało atrakcji chociażby pod postacią Finali D8000 Pro, rodzimego wzmacniacza Fulianty Audio ST-18 w nowej, bardziej „zardzewiałej” odsłonie, czy bodajże pełnego portfolio HiFiManów.
Trzecią część relacji z tegorocznego Audio Video Show pozwolę sobie zamknąć nietypowo, bo telewizorami. Skoro bowiem w nazwie wystawy Video się znalazło, to chciał/nie chciał wypadałoby o nim wspomnieć. Co też niniejszym czynię i choć od lat telewizji nie oglądam bo i takowego ustrojstwa nie posiadam, to jednak oferta Philipsa wydała mi się na tyle atrakcyjna by na nią przelotnie zerknąć, albowiem na tle obecnej na AVS konkurencji ani razu nie próbowała wypalić mi gałek ocznych nazbyt przejaskrawionymi kolorami, czy też oślepiająca jasnością, za co na ręce osób odpowiedzialnych za ustawienie i kalibrację ww. odbiorników TV składam najserdeczniejsze podziękowania.
Do zobaczenia za rok.
Marcin Olszewski
Hotelowych eksploracji ciąg dalszy, czyli z kameralnego Golden Tulipa leniwym spacerkiem przechodzę do Sobieskiego (de facto Radisson Blu Sobieski) i otrzymując informacje z pierwszej ręki jakoby już od pierwszego piętra występowały poważne deficyty tlenu postanawiam rekonesans rozpocząć od rozrzuconych na parterze przestronnych sal konferencyjnych. Oczywiście swoje trzeba odstać, co jak się okazuje z perspektywy czasu ma swoje dobre strony, gdyż po kilku kwadransach widok zapoconych jegomościów w zimowych kurtkach (na zewnątrz około 18 °C, do szatni kolejki nie ma, obsługa urocza i w dodatku błyskawiczna) przestaje wywoływać natychmiastową chęć wdrożenia mało humanitarnych metod selekcji na wejściu do poszczególnych pokoi.
Skoro w poprzednim odcinku zaliczyłem „program obowiązkowy” czyli Ayony, to w tym nie mogłem odmówić sobie przyjemności zajrzenia do królestwa tub, czyli jedynych w swoim rodzaju Avantgarde Acoustic Trio Luxury Edition 26 wspomaganych parą SUB231, gdzie również małe co nieco do powiedzenia miała sygnowana przez Gerharda Hirta elektronika. Całe szczęście w przeciwieństwie do monachijskich pokazów stołeczna prezentacja prowadzona była na zaskakująco cywilizowanych poziomach głośności, więc sala Wilanów II praktycznie przez całą sobotę pękała w szwach.
Po sąsiedzku, w Wilanów I rozgościła się ekipa Mytek Audio. I tu można było przekonać się jak losowa jest jakość dźwięku, gdyż o ile tuż po serii wywiadów od których Michał Jurewicz nie miał jak się wymigać przez chwilę kolumny były dość przypadkowo ze sobą zsunięte (zapewne musiały zmieścić się w kadrze) i całość brzmiała dość … rozczarowująco, to po powrocie na właściwe pozycje Focale wespół z grającym pierwsze skrzypce trio (Mytek Empire Streamer DAC + monobloki Empire) potrafiły nader skutecznie przykuć na długie minuty do krzesła.
Powiem szczerze, że nie przypuszczałem, że właśnie na wbicie się do sali zajmowanej przez Pylon Audio/Fezz Audio przyjdzie mi praktycznie polować na moment chwilowego przeluźnienia, gdyż tłum chętnych na zasmakowanie rodzimych delicji przez praktycznie całą sobotę po prostu blokował możliwość przejścia głównym hotelowym korytarzem. Jak się miało okazać popularność polskich wytwórców nie była przypadkowa, bo zaprezentowany system z Pylonami Jade 20 i elektroniką Fezza (m.in. pre Sagita + monobloki Titania) wspieraną gramofonem Muarah oferował przyjemny i gęsty dźwięk o zaskakującej dynamice i swobodzie. Dobre bo polskie? Zdecydowanie, szczególnie gdy „bo” zastąpimy „i”, gdyż akurat w tym przypadku chęci posiadania wcale nie trzeba tłumaczyć bezrefleksyjnym patriotyzmem a jakością wykonania i klasą dźwięku. Tylko tyle i aż tyle.
Po wielce pozytywnych i budujących doznaniach pora na terapię szokową i ulgę, że na zdjęciach nie słychać co i jak grało w pokoju Metaxas & Sins. Jestem w stanie zrozumieć całkiem sporo i czasem wręcz co nieco wybaczyć (kwestia zapomnienia, to zupełnie inny temat, więc nie ma co drążyć) i wiele już na wszelakiej maści wystawach oraz targach widziałem, jednak czegoś takiego, czym raczył był uraczyć odwiedzających tegoroczne AVS legendarny w pewnych kręgach Kostas Metaxas mówiąc najogólniej się nie spodziewałem. Co się stało? Otóż, dwa niezwykle atrakcyjne od strony wizualnej magnetofony szpulowe, czyli Papillon i Tourbillon, które nawet w statycznej formie z pewnością przyciągnęłyby tłumy akolitów prezentowały swe możliwości podpięte pod … niemalże komputerowe/desktopowe mikro monitorki Geneleca ustawione na zwykłych stołach a odsłuch możliwy był jedynie na stojąco, czyli kolumienki grały większości gości mniej więcej na wysokości pasa. Smutne, tym bardziej, że pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz.
Wystarczyło jednak przejść dosłownie kilka kroków, by wszystko wróciło do normy. W Arkadii II-III można było bowiem posłuchać rodzimych, wyposażonych w autorskie, oparte o magnesy Alnico przetworniki kolumn Sarmata Audio i pomimo, że źródłem był zdecydowanie mniej designerski szpulak Technicsa, to dobiegające mych uszu dźwięki same układały się w muzykę przez duże „M”. Swoboda, dynamika i rozdzielczość to tylko część pozytywów jakie można było usłyszeć z grających podczas mojej wizyty podłogówek Kodan.
Żarty się skończyły, czas na nabranie głębokiego wdechu i wjazd na siódme piętro. Jak się jednak okazało przekazy tych, którzy już całego Sobieskiego zeszli były ździebko przesadzone, gdyż jakiegoś specjalnego tłoku nie odnotowałem i nawet u Marcina w JPLAY ustawione na dłuższej ścianie podłogowe YG nie przytłaczały ani swym gabarytem, ani tym bardziej dźwiękiem. W roli amplifikacji wystąpiła elektronika japońskiego SPEC-a a w roli źródła zadebiutował autorski odtwarzacz plików XACT S1.
No to najwyższa pora na reprezentantów audiofilskich niszy i marki, których nazwy cokolwiek mówią jedynie najbardziej wtajemniczonym akolitom. Jako pierwszy w moje astygmatyczne oko wpadł system przygotowany przez litewski duet – 8mm audiolab (odpowiedzialne za kolumny Piu) i Rada electronics (wzmacniacze lampowe) wspierany przez rodzimy gramofon J.Sikora. Efektem powyższej kooperacji był dźwięk niezwykle organiczny i przyjemny w odbiorze, bez jakichkolwiek oznak wyczynowości, co patrząc na źródło wcale nie jest takie oczywiste.
Kolejną wielce przyjemną niespodzianką (życie nauczyło mnie, że wbrew stereotypom niespodzianki wcale nie muszą być przyjemne i miłe) okazał się system rodzimej produkcji. Mowa o przygotowanym przez mającą swoją siedzibę w Jastrzębiu-Zdroju manufakturze Closer Acoustics systemie w skład którego weszły iście mikroskopijne kolumny podstawkowe OGY, wzmacniacz zintegrowany 300B Provocateur w (podobno) najwyższej specyfikacji Signature Adam Sztaba, przedwzmacniacz gramofonowy Flō i gruntownie zmodyfikowane gramofon Lenco L75. I? I mamy przepis na sukces w hotelowym pokoiku, gdzie mniejsze kolumny oznaczają mniej problemów z okiełznaniem najniższych składowych a jeśli nie przesadza się z głośnością spokojnie można słuchać godzinami. I to z przyjemnością.
A teraz niby coś znanego i komercyjnego a jednak nie do końca, gdyż krakowskie Audio Anatomy oprócz swoich stricte high-endowych delikatesów przygotowało małe co nieco dla „zwykłych” odbiorców, czyli zestaw z dość eklektycznym setem elektroniki (FLCD CD Three S + integra Audia Flight FLS9 & Streamer Rose RS150) i polskimi kolumnami Shubi Suave a całość została okablowana przewodami Signal Projects. Za to w pokoju vis a vis pyszniły się kruczoczarne German Physiks HRS-130, za których kontrolę odpowiadała firmowa, flagowa integra The Emperor. Mniam, szczególnie ten drugi set, w którym dynamika i wolumen generowanego dźwięku wcale nie musiały zmagać się ze spodziewanymi problemami z ponadnormatywną aktywnością najniższych składowych a świetna przestrzenność tylko podkreślała pozytywne odczucia.
Może nazwa Audio Phonique jest dla państwa pewnym novum (proszę się nie martwić – dla nas również), jednak stoją za nią osoby, które już z niejednego pieca chleb jadły, co z resztą można było usłyszeć a przy okazji również poczuć na własnej skórze, gdyż temperatura w pokoju 610 z niebezpiecznie zbliżała się do 30 °C, o ile owej granicy nie przekraczała. A tak już na serio, to zaprezentowany set w postaci DACa, preampu i monobloków z serii Statement wspierane streamerem z niższej serii Classic grał z irracjonalnie dużymi, jak na hotelową kubaturę prototypowymi kolumnami podłogowymi, które choć optycznie przytłaczały, to dźwiękowo świetnie się w przydzielonej klitce zmieściły.
Kontynuując wątek rodzimych wytwórców skierowałem swe kroki do lokum współdzielonego przez dystrybuowane przez Nautilusa Audio Reveal (integra Second Signature) i Graphite Audio (akcesoria antywibracyjne), które kolumnami Academy Sonnet wsparło włoskie Chario a odtwarzaczem CD austriacki Ayon. Nie ma co ukrywać, iż był to kolejny system, gdzie niewielkie monitory pokazały wyższość w hotelowych realiach nad wielodrożnymi podłogowcami.
Naszym stałym czytelnikom marki WK Audio przedstawiać raczej nie trzeba, tym bardziej, że podczas tegorocznego AVS konstruktor postanowił co chwilę unauszniać zbawienny wpływ aplikacji topowego przewodu The Red na przygotowany przez Niego system, w którym pysznił się m.in. nieskromnie złoty Western Electric 91 E zasilający najnowsze Gaudery.
A teraz pora na … nie, nie na Telesfora, a na chyba największą sensację tegorocznej wystawy, czyli węgierskie elektrostaty Popori Acoustics, które z elektroniką 72 Audio wywołały takie zamieszanie w kuluarach, że większość rozmówców i to jednogłośnie była skłonna uznać je za najlepszy dźwięk w Sobieskim, z czym nie mam zamiaru polemizować, gdyż rzeczywiście była to iście zjawiskowa uczta muzyczna. Może bas nie schodził jakoś specjalnie nisko ale był wystarczająco energetyczny i zwarty, by nie okazywać przejawów odchudzenia, za to reszta pasma oszałamiała rozdzielczością i szybkością przekazu. Wielkie i w pełni zasłużone brawa!
I kolejny nieoczywisty system złożony pod dyktando … WAY Cables, w skład którego weszły serwer fidata HFAS1, Weiss DAC 501, wzmacniacz zintegrowany Allegro Audio FLOW One oraz kolumny Franco Serblin Accordo Essence. Nie ukrywam, że Miroslav Nune Popovic – właściciel i główny konstruktor WAY Cables to przesympatyczny jegomość o zaraźliwym poczuciu humoru i niespożytej energii, z którym zazwyczaj spotykaliśmy się podczas majowych, monachijskich High Endów i gdy wreszcie postanowił wpaść nad Wisłę również i u nas pokazał na co go stać. I dobrze, że przyjechał, bo system zagrał bez spinki a co najważniejsze wcale nie ustępował klasą tym zazwyczaj ekstremalnie drogim, w jakich WAY Cables pojawiały się w Niemczech.
Jak już jesteśmy przy nieoczywistych zestawieniach, to nie mogło zabraknąć speców od taśm, czyli Horch House, którzy walory swoich szpul prezentowali na „przenośnym” magnetofonie Studer B62 współpracującym z już na wskroś współczesnym wzmacniaczem Dan D’Agostino Progression Integrated i kolumnami Wilson Audio SabrinaX.
Cztery pokoje zajmowane przez wrocławskie Audio Atelier pozwolę sobie potraktować zbiorczo i nad wyraz subiektywnie, gdyż w tym roku rozstrzał tak estetyczny, jak i brzmieniowy reprezentowany przez każdy z prezentowanych systemów pozwalał usatysfakcjonować najprzeróżniejsze gusta. A jeśli chodzi o mój prywatny ranking, to pierwsze miejsce, i to bezapelacyjne, zajął set Grandinote, drugie Bladelius Ask z Gradientami R-5, choć akurat w tym zestawie wolałbym z czystego sentymentu przeurocze Helsinki, a następnie set z Trennerami PHI & elektroniką WestminsterLab (preamp Quest ze 100W, A-klasowymi monoblokami Rei ) i zaskakująco w tym roku krzykliwe Xaviany. Było to o tyle ciekawe, że prezentowany przez samego konstruktora i właściciela marki Massimiliano Magri zestaw składający się z streamera/DAC-a Volta, integry Shinai (na Supremo niestety się nie załapałem) i kolumn MACH2 czarował kremowym a zarazem szalenie rozdzielczym dźwiękiem sprawiającym, że kilkukrotnie zaglądałem tam jedynie dla czystej przyjemności a reporterskiego obowiązku, by posiedzieć i po prostu posłuchać muzyki taką, jaka ona być powinna. Z kolei filigranowe Xaviany Orfeo pracowały ze zdecydowanie za wysokimi poziomami decybeli przez co dłuższy odsłuch nie był aż tak kojącym doświadczeniem jak u ww. Włocha.
Wspomnienia po odsłuchu niepozornych Alta Audio Alec nadal mamy bardzo miłe, jednak zaprezentowane na AVS starsze rodzeństwo, czyli Titanium Hestia to już zupełnie inna liga skali i wyrafinowania dźwięku. O ile jednak z reguły ww. amerykańskie kolumny zestawiane są z mocnymi i bardzo mocnymi tranzystorami, to w Sobieskim dystrybutor – stołeczny Hi-End Distribution zdecydował się na … 8W monobloki Sophia Electric 91-01 300B Single Ended wspierane wpiętym za topowym streamerem Myteka firmowym Magik Box-em. Efekt? Wysoce satysfakcjonujący, tym bardziej, że znacznie przerośnięte, jak na lokalowe warunki kolumny nie miały najmniejszych problemów z „dźwiękowym” zmieszczeniem się w pozornie zbyt małej dla nich kubaturze, więc nie było problemów ani z basem, ani ze spójnością prezentacji. Jeden z ciekawszych systemów tegorocznej wystawy.
Jeśli do tej pory nie widzieliście Państwo nic wymykającego się rozsądkowi i klasycznej stylistyce, to wizyta w pokoju rodzimej manufaktury Manron powinna zrekompensować Wam brak takowych doznań. Co prawda zarówno lampowa integra Delta Classic Series PP20i, jak i filigranowe monobloki PP20m wykorzystujące lampy KT66 wyglądały zgodnie z reprezentowaną serią klasycznie, to już grające z nimi kolumny reprezentowały diametralnie inną i zakręconą jak domek ślimaka estetykę. Jednak pomimo futurystycznych i co tu dużo mówić kontrowersyjnych kształtów dźwięk był na wskroś „normalny” i poprawny.
Jeśli ktoś uważa, że kable nie grają, to ma do tego jak najbardziej prawo, za to patrząc na system z integrą McIntosha i przepięknymi Sonus faberami Electa Amator III okablowany przewodami ZenSati jedynie ociemniali mogą negować fakt, że one nie wyglądają. A duńskie druty prezentują się nad wyraz atrakcyjnie. Równie atrakcyjnie zagrał okablowany nimi system, choć domniemywanie, że to właśnie zasługa ZenSati byłoby lekkim nadużyciem.
Kolejnym polskim producentem na mojej trasie okazał się chrzanowski Adams Custom Audio prezentujący zarówno lampową elektronikę, jak i własne kolumny o wielce atrakcyjnym wzornictwie i całkiem przyjemnym brzmieniu.
W pokojach zajmowanych przez 4HiFi nie sposób było się nie tylko nudzić, ale i zmarznąć. A to za sprawą wszechobecnych lamp skutecznie podnoszących temperaturę, co nader dobitnie pokazywało w praktyce, że jednak muzyką da się ogrzać własne lokum. A tak już na serio, to pomijając zionące rozdziawionymi paszczami norweskie Ø Audio Icon w tym roku ekipa z Gliwic postawiła na podstawkowe monitory i była to bardzo rozsądna decyzja, gdyż nawet w niewielkich hotelowych pokojach udało się uzyskać wysokiej klasy brzmienie. Świetnie wypadły jakiś czas temu goszczące u nas Vermöuth Audio Studio Monitor, choć patrząc na ogrom zastosowanych paneli akustycznych trudno było spodziewać się innego efektu.
A to kolejny świetnie grający system w Sobieskim, czyli przygotowany przez Premium Sound zestaw z Luminem T3 w roli transportu, przetwornikiem Audiobyte HydraVox, lampową integrą Line Magnetic LM-845IA (coś czuję w kościach, że prędzej, czy później ten wzmacniacz trafi do mnie na kilkutygodniowy turnus) i filigranowymi włoskimi monitorkami Audel Magika MK II, którym w sali Magnat II niczego nie brakowało. Jak widać czasem rozmiar to nie wszystko a mniej decybeli i kilogramów oznacza po prostu lepszy dźwięk.
Cdn. …
Marcin Olszewski
Choć z racji nękającej ludzkość pandemii podobnie do lwiej części cyklicznych imprez również i stołeczne Audio Video Show, miało dwuletnią przerwę (ostatnie odbyło się w 2019 r.), to w końcu się udało i śmiało możemy stwierdzić, że wreszcie wracamy na właściwe tory i audiofilski kalendarz jest kompletny. Skoro bowiem majowy – monachijski High End od lat uznajemy za odpowiednik Wielkanocy, tak jesienne AVS bez większych skrupułów może pretendować do miana audiofilskiej Gwiazdki. Nie dziwi zatem fakt, że wyposzczone rzesze miłośników wszelakiej maści doznań nausznych stanęły na przysłowiowej głowie i wkraczając na nader niebezpieczny grunt domowych pertraktacji wywalczyły przynajmniej jeden dzień wychodnego. O ile bowiem piątek był całkiem komfortowy pod względem obłożenia poszczególnych lokalizacji, to już sobota zarówno na PGE, jak i w obu hotelach przypominała godziny szczytu na placu targowym Dżami al-Fana w Marrakeszu a szanse na w miarę komfortowe zapoznanie się z prezentowanymi systemami spadały niemalże do zera. Całe szczęście kłębiąca się ciżba napływała falami i jeśli tylko ktoś uzbroił się w odpowiednie pokłady cierpliwości i był w stanie ustawić się w miejscu pozwalającym na w miarę sprawne przeskoczenie na z góry upatrzone siedzisko, to koniec końców je zajął. Jak się jednak Państwo domyślacie takie polowanie dramatycznie ograniczało możliwość zobaczenia i usłyszenia wszystkiego, co w kręgu naszych zainteresowań się znajdowało, więc chciał nie chciał również i w naszym wydaniu tegoroczny cykl relacji przypominać będzie raczej tzw. highlighty i migawki z tytułowej wystawy a nie kompletny zapis ze wszystkich udostępnionych wystawcom pomieszczeń. Dlatego też stopniowo segregując i porządkując zgromadzony materiał w formie swoistej przystawki postanowiliśmy zaproponować nader skrótowy zapis naszej wizyty w najskromniejszej pod względem powierzchni wystawienniczej lokalizacji, czyli Hotelu Golden Tulip.
O ile w minionych latach z racji panującego tłoku nie dane nam było wbić się do sali zajmowanej przez rodzimy tercet egzotyczny, czyli Sveda Audio/ LampizatOr/ KBL Sound, to tym razem taka okazja się nadarzyła i … I niby cieszy fakt, że każdy z ww. podmiotów się rozwija rozbudowując swe portfolio o kolejne modele, to z drugiej strony wygląda również na to, że chęć pochwalenia się opracowaną w czasie pandemicznej absencji nowością nieco przesłoniła zdrowy rozsądek i próbowała naginać prawa fizyki, które jak wiadomo takowym działaniom są nad wyraz niechętne. Chodzi bowiem o to, że debiutujące na tegorocznym AVS 180cm Sveda Audio Gabi o mocy drzemiących nich wzmacniaczy sięgającej 4000W były nie tylko „ciutkę” za duże do kubatury hotelowego pokoju, co cierpiały na trudną do zdiagnozowania nadpobudliwość sekcji średniotonowej objawiającą się permanentną chęcią do jak najszybszego opuszczenia obudów pracujących tamże przetworników. O szansie na doświadczenie sonicznego „zszycia” rozstrzelonych na wysokości blisko dwóch metrów głośników przez słuchaczy zasiadających na zaskakująco blisko ustawionej kanapie nawet nie wspomnę.
Za to powrotem do normalności i spodziewanego High-Endu była wizyta w sąsiadującym przez ścianę Grobel Audio, gdzie zgodnie z tradycją (wyjątek potwierdzający regułę stanowiło ostatnie AVS, gdzie miejsce szpulowca zajęły DAT marki Sony i CD Jadis Orphee) źródło stanowił magnetofon szpulowy a w roli amplifikacji wystąpiły dwa wzmacniacze Jadisa – uzbrojony w kwadrę KT-170 model I70, oraz dysponujący czterema 300B w konfiguracji push-pull I300. W piątkowe popołudnie trafiłem akurat na prezentację prowadzoną na przepięknych Franco Serblin Accordo Essence, które mieliśmy okazję gościć jakiś czas temu w naszych skromnych progach. Jak się z pewnością Państwo domyślacie tu nie było miejsca na przypadkowość i niezapowiedziane anomalia. Ot system szyty na miarę i wymagania wyrafinowanych znawców tematu, gdzie kultura przekazu szła w parze z rozdzielczością i muzykalnością. Nie dziwi zatem fakt, że część cyklicznie odwiedzających stołeczne AVS, również i tym razem pokój, w którym rolę moderatora niepodzielnie pełnił Pan Sebastian potraktowała jako swoistą oazę spokoju, gdzie można nabrać sił do dalszych eksploracji a jednocześnie odpowiednio wysoko zawiesić poprzeczkę własnych oczekiwań.
Najwyższa pora na jedną z (wielu) szumnie zapowiadanych tegorocznych nowości operujących na iście stratosferycznym pułapie, czyli majestatyczne i idealnie komponujące się z szampańsko-złotym setem Accuphase (m.in. z parą końcówek P-7500 i pre C-3900) Estelony Extreme Mk II Bronze Royale . Jak widać Nautilus uznał, że jeśli anonsować wzbogacenie dystrybucyjnego katalogu o nową markę, to nie ma co stawiać na półśrodki, tylko od razu zaczynać z wysokiego C i patrząc na reakcje tłumnie odwiedzających, swoją drogą świetnie prowadzony i nakreślający kontekst poszczególnych nagrań, pokaz słuchaczy był to strzał w dziesiątkę, gdyż nazwę Estelon słychać było co i rusz podczas kuluarowych rozmów. Oczywiście wystawowe warunki niewiele są w stanie powiedzieć o realnych możliwościach czy to całego systemu, czy poszczególnych jego składowych, jednak widać było, że i tutaj starano się możliwie skutecznie wyeliminować pewne zmienne, posiłkując się m.in. rodzimymi akcesoriami antywibracyjnymi Graphite Audio oraz odpowiednio dobranym repertuarem, by ewentualne mody samego pomieszczenia nie intensyfikowały nazbyt swobodnej reprodukcji najniższych składowych.
Kolejny system przygotowany przez Nautilusa to już praktycznie crème de la crème możliwości krakowskiej ekipy bez którego wizyty na AVS nie można byłoby uznać za kompletną. Krótko mówiąc orkiestra Ayonów z Lumen White’ami Kyara pod dyrekcją samego Maestro Gerharda Hirta. Złośliwi mogliby powiedzieć, że to nic nowego i wciąż to samo, jednak pozbywając się uprzedzeń nie sposób odmówić tak dystrybutorowi, jak i producentowi konsekwencji w sposobie prowadzenia cyklicznych prezentacji na poziomie będącym klasą samą dla siebie zarówno jeśli chodzi o jakość dźwięku, jak i profesjonalną „konferansjerkę”. Generalnie zasada jest taka, że jeśli ktoś choć raz w prezentacji Gerharda uczestniczył, to szanse, żeby kolejną taką okazję dobrowolnie pominął są znikome. A rezultatów takich działań można było doświadczyć i w tym roku obserwując tłumy próbujące załapać się na takowy seans. Od siebie tylko dodam, że na wspomnienie odtwarzanego w tym roku covera „Sailing” w wykonaniu Heather Nova do tej pory mam gęsią skórkę …
A teraz nowość i to bynajmniej niezapowiadana i co istotne dalece inna od wszelakiej maści ultra high-endowych konkurentów, czyli najnowsze śnieżnobiałe Gauder Akustik Capello 80 beryl z serii, która ma zasadniczo zastąpić niemiecką ofertę środka, czyli popularną Ceramik za … i tu proszę o uwagę zaskakująco rozsądną kwotę 15 k€, co jak sami musicie Państwo przyznać dla Rolanda Gaudera i RCM-u jest wręcz niepodobne. Okazuje się jednak, że skoro już od dawien dawna Roger Adamek ze swoją wierną ekipą w high-endzie niczego i nikomu udowadniać nie musi, to tym razem postanowił pokazać co potrafi umowna „budżetówka”. I pokazał żonglując nie tylko srebrnymi i czarnymi krążkami, lecz również sięgając po taśmy. W dodatku na tyle udanie, że obserwując reakcje odwiedzających o nowych Gauderach było głośniej niż o flagowych 11-kach, czy też niewiele im ustępujących gabarytami Darcach 140. Bynajmniej trudno się temu dziwić, gdyż na podstawie tego, co w sali zajmowanej przez RCM można było usłyszeć śmiało można było dojść do wniosku, że jednak pieniądze nie grają a liczy się doświadczenie, umiejętności oraz talent tak producenta, jak i osób odpowiedzialnych za konfigurację systemu i aranżację pomieszczenia w jakim ma być ona prowadzona. Generalnie nie pozostaje nam nic innego, jak tylko zacierać ręce i po prostu się cieszyć, że wbrew powszechnemu pędowi w stratosfery cen i coraz mniejszej dostępności dla przeciętnych odbiorców ktoś wreszcie pochylił się nad ich potrzebami pokazując, że nawet na bardzo rozsądnym pułapie cenowym można osiągnąć wyśmienite rezultaty. Zanim jednak popadniemy w niemy zachwyt damy sobie nieco czasu i po prostu poczekamy na dostawę do testów już w znajomym nam środowisku, a na razie wpisujemy 80-ki na listę „do przesłuchania”.
Ostatnim z odwiedzonych podczas tegorocznej wystawy przeze mnie systemów prezentowanych w Tulipie był zestaw jubileuszowych urządzeń Audio Tekne (Kiyoaki Imai założyciel marki obchodził 80-te urodziny). I tu również pozorne niewymuszenie i minimalizm mogłyby wskazywać na przystępność oferty, co niestety nieco mija się z prawdą, gdyż Audio Tekne to sama kwintesencja może nie tyle ekstremalnego, co rasowego high-endu zarezerwowanego dla nie tylko wtajemniczonych, co i majętnych ( choć zintegrowany wzmacniacz TFM-1430B za „drobne” 11 700€ Netto może dawać nieco błędne wyobrażenie, gdyż swojego czasu przez nas testowany TM 9502 dość swobodnie przekracza 150 k€) akolitów najwyższej jakości dźwięku. Całe szczęście kwadrans bądź dwa w towarzystwie niezwykle charakterystycznych lampowców i nie mniej intrygujących, łypiących kanarkowożółtymi membranami szerokopasmowców kolumn jeszcze nikomu domowego budżetu nie wydrenowało, więc skoro nadarzyła się ku temu okazja, to grzechem byłoby z niej nie skorzystać.
Cdn. …
Marcin Olszewski
Do Audio Video Show 2022 zostało kilka dni. Wielkie święto miłośników najwyższej jakości dźwięku i obrazu rozpocznie się w samo południe, w piątek, 28 października w przestrzeniach PGE Narodowego oraz w hotelach Radisson Blu Sobieski i Golden Tulip. Przez trzy dni druga co do wielkości wystawa w Europie kusić będzie odwiedzających nie tylko nowościami rynkowymi, ale i udziałem gości specjalnych. Kogo w tym roku zobaczymy na Audio Video Show i czyjej muzyki posłuchamy?
W gościnnych przestrzeniach Audio Video Show dźwięk i obraz grają główne role. Tu słucha się muzyki bez presji czasu, porównuje brzmienia, testuje słuchawki, ogląda, recenzuje. Rozmawia o systemach audio i video, buszuje w tysiącach winyli, wymienia uwagi z kolekcjonerami i pasjonatami, bierze udział w prelekcjach i warsztatach. Z roku na rok atrakcji na Audio Video Show jest coraz więcej. Wystawę odwiedzają muzycy, ludzie radia, producenci, wydawcy, znani artyści. Czasami, by podpisać płyty winylowe, innym razem posłuchać, jak brzmią ich nagrania na systemie wartym miliony, porozmawiać o ostatnim albumie albo wziąć udział w jego odsłuchu w towarzystwie publiczności. Na Audio Video Show były już takie muzyczne sławy jak Jean- Michel Jarre, Anna Maria Jopek czy Lech Janerka.
Nie inaczej będzie i w tym roku. Wszystko zacznie się od konferencji prasowej z udziałem gościa specjalnego, czyli Natalii Szroeder, która tego dnia świętować będzie premierę specjalnej edycji płyty „Pogłos – Suplement” w wersji analogowej i CD. Artystka odwiedzi wystawę powtórnie w sobotę, by spotkać się z fanami i pomówić o muzyce. Miłośnicy jazzu w piątkowe popołudnie będą mogli posłuchać ulubionych utworów jednych z najciekawszych polskich jazzmanów, czyli Marcina Olesia i jego brata Bartłomieja i porozmawiać z artystami o ich prywatnych inspiracjach. Czas na zmianę muzycznego klimatu? Wystarczy wsiąść w bezpłatny autobus i z PGE Narodowego przejechać do hotelu Radissson Blu Sobieski na spotkanie z zespołem Rezerwat, który wraca po latach! W nowym składzie i z nowym albumem. 28 października to również dzień światowej premiery nowej wersji płyty „Revolver” The Beatles. Premierowy odsłuch okraszony opowieściami muzycznymi poprowadzi wybitny dziennikarz i znawca historii zespołu Piotr Metz. Na koniec dnia wystawę odwiedzi Michał Wiśniewski, by podpisywać swoje krążki na stoisku „Winylowa”.
Sobota to dzień atrakcji, który od zwiedzających wymaga planowania. Jazz, pop, klasyka, historia Polskich Nagrań, muzyka elektroniczna, a może spotkanie z najbardziej znanym w Polsce kolekcjonerem czarnych płyt Mieczysławem Stochem? Można wybierać niczym w sklepie z dobrymi winylami. Tego dnia na Audio Video Show pojawią się między innymi: Marek Biliński, Michał Barański, Grzech Piotrowski oraz Krzesimir Dębski, swoje prelekcje będą mieli: Tomasz Raczek, Hirek Wrona, Piotr Metz, a zespół Best Time zagra kilka kameralnych koncertów. Wojciech Padjas z RMF Classic porozmawia z gośćmi o muzyce z winyli, a na stoisku „Winylowa” czarne krążki podpisywać będzie zespół Golden Life i Kombi. Arcymistrz realizacji dźwięku Jacek Gawłowski, laureat nagrody Grammy, opowie o technologii Dolby Atmos, Michael Fremer, światowej sławy specjalista od gramofonów analogowych, poprowadzi wykłady o ginącej już sztuce prawidłowego ustawiania tych urządzeń, a Adam Czerwiński – muzyk i założyciel ACRecords zdradzi, ile trzeba mieć w sobie odwagi, by wydawać audiofilskie krążki.
W niedzielę Audio Video Show nie zwolni tempa! Gościem wystawy będzie jedna z najlepszych wokalistek jazzowych w Polsce Aga Zaryan, która opowie o najnowszym albumie „Sara”, a chwilę później Halina Młynkova przybliży kulisy pracy nad krążkiem z interpretacjami popularnych, polskich utworów filmowych – „Film(I)ove”. Marek Kościkiewicz będzie podpisywał płyty, Marek Sierocki zgłębi historię francuskiego disco, młody gitarzysta i kompozytor Janek Pentz da kilka koncertów, a Piotr Metz zdradzi, co go łączy z Johnem Lenonem.
A to tylko część atrakcji, bo na tegorocznym Audio Video Show nie zabraknie ani premierowych pokazów urządzeń audio, ani systemów wartych miliony.
A atrakcjach na Audio Video Show przeczytacie tutaj
Wystawę wspierają medialnie: magazyn Audio, Audio-Video, HiFi i Muzyka, Soundrebels.com, Audiomuzofans.pl, Radio Eska, Radio Eska Rock, Wirtualna Polska, Benchmark.pl, android.com.pl, portal Psychosonda.pl, JAZZ TELEVISION, Związek Producentów Audio i Video oraz Roon.
Audio Video Show 2022 odbędzie się w dniach:
Piątek, 28 października
12:00 – 20:00
Sobota, 29 października
10:00 – 20:00
Niedziela, 30 października
10:00 – 18:00
Lokalizacje wystawy:
PGE Narodowy
Al. Ks. J. Poniatowskiego 1
Warszawa
Hotel Radisson Blu Sobieski
Plac Artura Zawiszy 1
Warszawa
Hotel Golden Tulip
ul. Towarowa 2
Warszawa
Więcej informacji: www.avshow.pl
INSTAGRAM
YOUTUBE
FACEBOOK
Już za dwa tygodnie święto miłośników najwyżej jakości dźwięku i obrazu! Audio Video Show – największa w Polsce wystawa urządzeń audio i video – ruszy po raz 24., zapraszając zwiedzających do pokoi prezentacyjnych na PGE Narodowym, w hotelach Radisson Blu Sobieski i Golden Tulip. Partnerem technologicznym wydarzenia został Roon – producent oprogramowania do zarządzania muzyką z różnych źródeł, stworzonego z myślą o audiofilach i stawiającego nacisk na bezkompromisową jakość dźwięku.
Przygotowania do Audio Video Show 2022 weszły w ostatni etap! Jak co roku (wyjątkiem była przerwa pandemiczna) w przestrzeniach PGE Narodowego i apartamentach hoteli Radisson Blu Sobieski i Golden Tulip spotkają się producenci urządzeń i systemów audio, video i kina domowego, konstruktorzy, miłośnicy najwyższej jakości dźwięku, dziennikarze, muzycy i kolekcjonerzy czarnych płyt, by słuchać, oglądać i dyskutować o nowościach rynkowych. Dla audofilów to prawdziwe trzydniowe święto, a tegoroczna edycja zapowiada się niezwykle ekscytująco nie tylko ze względu na powrót do dobrych praktyk wspólnych odsłuchów. Co stoisko to nowość, zaskoczenie, gość specjalny, rozmach albo technologiczny przełom (o kilku atrakcjach można już przeczytać tutaj: https://audioshow.pl/pl/wystawa/atrakcje). Na Audio Video Show 22 będzie się działo!
O randze tegorocznego wydarzenia świadczy fakt, że po raz pierwszy partnerem technologicznym wydarzenia został Roon – wiodący producent oprogramowania do zarządzania muzyką z różnych źródeł, stworzonego z myślą o audiofilach i stawiającego nacisk na bezkompromisową jakość dźwięku. Kto raz wypróbował, jak działa program, nie szuka już innego. Roon od lat zbiera najlepsze recenzje. „Rewelacja, wymarzony, nowatorki, dojrzały, wyczekany…” tak zwykle zostaje opisany przez użytkowników.
Roon (program desktopowy i aplikacja) to nowoczesny sposób integracji muzyki z różnych źródeł, zarówno z plików, jak i wiodących serwisów, takich jak Tidal. To kompletny system do odtwarzania muzyki: porządkowania jej, katalogowania i rozprowadzania w domu. Przejrzysty, prosty w obsłudze, szybki. Bez względu na to, z czego odtwarzacie cyfrowo muzykę (nawet jeśli jest to internetowe radio), Roon sprawia, że to ona jest najważniejsza.
To muzyczna podróż okraszoną porcją wiedzy, bo program pomaga także w edukacji muzycznej. Podsuwa informacje o utworze, artystach, kompozytorach, notki biograficzne, recenzje i tagi. Selekcjonuje potrzebne dane, oddzielając tematy istotne od błahych. Ci, którzy korzystają z Roona twierdzą, że jest wart każdego wydanego dolara.
Oprócz Roona wystawę wspierają: magazyn Audio, Audio-Video, HiFi i Muzyka, Audiomuzofans.pl, Radio Eska, Radio Eska Rock, Wirtualna Polska, Benchmark.pl, android.com.pl, portal Psychosonda.pl i Związek Producentów Audio i Video.
Audio Video Show 2022 odbędzie się w dniach:
Piątek, 28 października
12:00 – 20:00
Sobota, 29 października
10:00 – 20:00
Niedziela, 30 października
10:00 – 18:00
Lokalizacje wystawy:
PGE Narodowy
Al. Ks. J. Poniatowskiego 1
Warszawa
Hotel Radisson Blu Sobieski
Plac Artura Zawiszy 1
Warszawa
Hotel Golden Tulip
ul. Towarowa 2
Warszawa
Więcej informacji: www.avshow.pl
INSTAGRAM
YOUTUBE
FACEBOOK
Po latach pandemicznej przerwy ulubiona impreza fanów dobrego dźwięku wraca w wielkim stylu! W dniach 28-30 października Audio Video Show 2022 ponownie zagości na PGE Narodowym oraz w warszawskich hotelach Radisson Blu Sobieski i Golden Tulip. Na odwiedzających czeka: 160 sal prezentacyjnych, 600 marek, ponad 150 wystawców oraz 3 dni audiofilskiego szaleństwa.
Do startu 24. edycji Audio Video Show – drugiej co do wielkości w wystawy sprzętu audio i video oraz kina domowego w Europie – zostało trzydzieści siedem dni. 150 wystawców już czyni przygotowania do montażu 600 marek w lożach PGE Narodowego i apartamentach hoteli Radisson Blu Sobieski i Golden Tulip. Audio Video Show od lat szczyci się bowiem tym, że odwiedzający mogą nie tylko obejrzeć najnowsze urządzenia audio i video: słuchawki, telewizory, projektory, głośniki, urządzenia i systemy audio od 100 zł do 5 milionów złotych, ale osobiście zapoznać się z ich możliwościami.
Na Audio Video Show słucha się i ogląda bez presji czasu, porównuje możliwości urządzeń ze wszystkich pułapów cenowych, poznaje najdroższy sprzęt na świecie, często sprowadzony do Polski tylko na tę okazję albo przegląda setki czarnych płyt na największej giełdzie winyli w kraju i przy okazji kupuje „białe kruki.” To czas na delektowanie się dźwiękiem w warunkach zbliżonych do domowych, miejsce rozmów o muzyce i obrazie w najwyżej jakości, wymianę poglądów na seminariach i prelekcjach. Na wystawie już tradycyjnie gośćmi specjalnymi są dziennikarze muzyczni i pasjonaci dobrego dźwięku, a artyści podpisują swoje najnowsze płyty. W tym roku swoją obecność zapowiedzieli: Piotr Metz, Hirek Wrona, Wojciech Padjas czy Tomasz Raczek, a Audio Video Show 2022 dopiero odkrywa pierwsze karty atrakcji.
„Cieszymy się niezmiernie, że wracamy po latach pandemicznej przerwy w doborowym składzie, z nową energią i jeszcze większą ofertą wystawową dla zwiedzających. Restart eventu po trzech latach przerwy jest zawsze wyzwaniem, ale dzięki ugruntowanej pozycji Audio Video Show na rynku impreza wraca w pełnej skali, z kompletem wystawców polskich i zagranicznych. Mamy nadzieję, że 24. edycja wystawy będzie okazją nie tylko do zaprezentowania nowości rynkowych z dziedziny audio, video czy kina domowego, ale też do próby odpowiedzi na pytania, jak zmieniły się w czasie pandemii preferencje miłośników audio i co ma do zaproponowania miłośnikom dobrego dźwięku rynek muzyczny” – powiedział Adam Mokrzycki, pomysłodawca i organizator wystawy.
Jak co roku na Audio Video Show nie zabraknie premierowych spotkań z muzykami, wykładów znanych osobistości ze świata dobrego dźwięku i obrazu, czy największej w Polsce strefy słuchawek.
Wystawę wpierają medialnie: magazyn Audio, Audio-Video, HiFi i Muzyka, Radio Eska, Radio Eska Rock, Wirtualna Polska, Związek Producentów Audio i Video oraz Roon – producent oprogramowania do zarządzania muzyką z różnych źródeł, stworzonego z myślą o audiofilach i stawiającego nacisk na bezkompromisową jakość dźwięku. Aplikacja Roon pozwala odtwarzać treści audio wysokiej rozdzielczości, zarówno z zasobów lokalnych, jak i z wiodących serwisów streamingowych.
Audio Video Show 2022 odbędzie się w dniach:
Piątek, 28 października 2022
12:00 – 20:00
Sobota, 29 października 2022
10:00 – 20:00
Niedziela, 30 października 2022
10:00 – 18:00
Lokalizacje wystawy:
PGE Narodowy
Al. Ks. J. Poniatowskiego 1
Warszawa
Hotel Radisson Blu Sobieski
Plac Artura Zawiszy 1
Warszawa
Hotel Golden Tulip
ul. Towarowa 2
Warszawa
Więcej informacji: www.avshow.pl
Najnowsze komentarze