Tag Archives: Audio Video Show 2023


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Audio Video Show 2023

Audio Video Show 2023 cz.4

No dobrze. Jak zapewne wielu z Was doskonale wie, od pierwszej odsłony wystawy Audio Video Show – niegdyś AUDIO Show – minęło już 27 lat, zatem przyszedł czas na huczne ogłoszenie jej okrągłego dwudziestopięciolecia bytu na tym padole ziemskim. Tak, tak 25-lecia, bowiem dwa stracone lata niczym Hydra lernejska brutalnie wyrwał nam z życia zaskakująco kreatywny w kwestii mutacji, wielogłowy Covid-19. A jeśli tak, to z automatu nasuwa się pytanie, czy owa rocznicowa edycja pokazała się z jakiejś szczególnej strony? Czy zanotowała progres, stagnację, a może podobnie do problemów gospodarki złowieszczy regres? Na szczęście opisywaną dzisiaj, nieco wyczerpującą psychicznie – wielu wystawców grało zbyt głośno, niestety również fizycznie – noszenie kilkukilogramowego aparatu po trzech rozbudowanych powierzchniowo miejscach prezentacji nie jest przysłowiową bułką z masłem, na szczęście zawsze niecierpliwie oczekiwaną trzydniówkę rozpocząłem od oficjalnej konferencji prasowej i wiem, że kolejny raz była okazją do pobicia rekordu od samej ilości wystawców począwszy, przez liczbę prezentowanych brandów, na udostępnionej puli pomieszczeń wraz z tak zwanymi open-space’ami skończywszy. Jak wypada to w liczbach, tego nawet nie próbowałem zapamiętać, jednak fakt jest faktem, impreza z roku na rok się rozkręca. Na tyle prężnie, że jestem w stanie wygłosić tezę, iż prawdopodobnie jedynym hamulcem w dogonieniu największych w Europie, majowych monachijskich targów przez rodzime show jest brak miejsca na wydawałoby się posiadającym nieograniczoną przestrzeń wystawienniczą PGE Narodowym. Niestety większość pomieszczeń jest wykupiona i temat rozbija się o brak zgody na wynajęcie swoich własności przez włodarzy lokali. Jednak bez względu na wszystko, cieszmy się z tego co mamy i co opisywany dzisiaj wystawowy miting o tematyce audio jest w stanie nam zaoferować. A zapewniam, jest bardzo dużo, co w kilkudziesięciu krótkich i luźnych refleksjach jak co roku postaram się Wam przekazać. Niestety z prozaicznych powodów typu: wieczny tłum, szaleństwo wolumenu prezentowanego systemu, czy niespecjalnie poruszająca mnie jakość oferowanego dźwięku – zaznaczam, że ostatni bodziec zwalam na brak szczęścia na posłuchanie odpowiedniego materiału muzycznego – nie będzie to pełny przekrój mających swój udział w imprezie podmiotów. Ale spokojnie, te co się znalazły, potrafiły pokazać to coś, co było warte pochylenia się nad nimi w mojej relacji. Czasem był to wynik czystego przypadku, jak sugestywne zaproszenie przez wystawcę, innym razem pozytywnie odebrana chęć potwierdzenia wcześniejszych doświadczeń z testów we własnych okowach, a czasem dobiegające z korytarza fajne, bez znaczenia, że obarczone ewidentnym sznytem brzmienia podanie materiału muzycznego, ale zawsze pojawienie się czegoś w poniższym słowotoku było feedbackiem zrobionego na mnie pozytywnego wrażenia. To jak, gotowi? Jeśli tak, zatem zaczynamy.

Premium Sound
Ten pokój w moich planach jawił się jako stuprocentowy pewniak. A powodem tego stanu rzeczy było posłuchanie w innych niż własne warunkach lokalowych dumnie stojącej na bogato wyposażonym w elektronikę rack-u (Lumin, Esoteric, Audia Flight), najnowszej konstrukcji spod znaku Benny Audio. Podmiotu, którego byt na tym trudnym rynku nie był zainicjowany li tylko pozwalającym ciąć koszty produkcji posiadaniem własnego parku maszynowego, czy przekonaniem, że po wielu latach bycia audiofilem oraz niczym Chuck Noris po dwukrotnym przeczytaniu całego internetu od dechy do dechy jest się znakomitym konstruktorem, tylko z racji zajmowania się na co dzień zagadnieniami technicznymi poza możliwością policzenia na stole kreślarskim zakładanych wartości, sprawdzenie wyniku w starciu z kompletem drobiazgowych pomiarów każdego prototypu, co dla wielu tego typu osobników z dużą dozą pewności jest całkowicie obce. Skąd znam proces powstawania tego komponentu? Naturalnie z jednego z wielu organizowanych przez konstruktora w tym roku wykładów podpartych nie tylko liczbami, ale również istotnymi wykresami i lokowaniem ich w tabeli w odniesieniu do światowej konkurencji. Co powstaje w tak drobiazgowy sposób? Naturalnie chodzi o będący swoistą nowością na rynku gramofon Odyssey, który na tę wystawę po zakończeniu procesu testowego trafił bezpośrednio ode minie. Procesu bardzo owocnego w pozytywne wnioski, co za kilka dni będę miał przyjemność opublikować. Jak zatem w odniesieniu spotkania w domu odebrałem występ z wystawy? To oczywiście zasługa przygotowanej przez Premium Sound kompletnej konfiguracji sprzętowej od wspomnianych wcześniej komponentów na stoliku, po dumnie prezentujące się Litewskie kolumny AudioSolutions, ale wszystko brzmiało w bardzo zbliżony do osobistego podejścia sposób. A chodzi o spójność przekazu, od mocnego, bogatego w pakiet informacji dolnego zakresu, przez gęstą, daleką od efektu zlania w jedna pakę średnicę, po nienachalne, jednak pełne witalności wysokie tony. Muzyka wybrzmiewała dostojnie, umiejętnie stroniła od wyczynowości, dzięki czemu nie tylko nie męczyła, ale wręcz zachęcała do pozostania w tym pokoju jak najdłużej. Oj posiedziałem w nim, posiedziałem.

Horn
Co mogę powiedzieć na temat tej prezentacji? Otóż, to jest ewidentny przykład, jak skonstruować produkt mogący pochwalić się może nie wybitnym, ale w wartościach cena/jakość z pewnością znakomitym dźwiękiem. Do czego piję? Już zdradzam. Gdy na samym początku wystawy Marcin poinformował mnie, że zaraz po niej jest szansa na ugoszczenie widniejących na zdjęciach, notabene będących nowością, co ciekawe na tle testowanych na naszych łamach flagowcach Kore z racji o połowę niższej ceny mających trafić pod tak zwane strzechy kolumn Dali Epikore 11, bazując na znakomitym występie poprzedników byłem bardzo podekscytowany. Emocje wzrosły jeszcze bardziej, gdy ów fakt potwierdził mijany w piątek w podziemnym parkingu PGE Narodowego szef działu handlowego. Niestety, a może patrząc na to od strony jakości brzmienia stety, temat szybkiego testu umarł już drugiego dnia. Powód? Z pozoru banalny, gdyż najzwyczajniej w świecie tak jak stały, zostały sprzedane, ale jakże dobrze pokazujący, że do niedawna uważana za producenta kolumn z tak zwanego segmentu Hi-Fi marka potrafi radzić sobie na poziomie High Endu – kolumny kosztują 200 tys para. Co moim zdaniem zauroczyło szczęśliwego nabywcę? Powodów jest kilka. Pierwszym jest niebanalny, ale przy okazji nienachalny wygląd. Drugim jakość wykończenia. Zaś trzecim brzmienie. Duże, a przy tym swobodne, bez poczucia wysilenia, pełne energii w dole, nasycone w środku i otwarte na górze. A co najistotniejsze, w estetyce poszukiwania muzyki w muzyce, a nie rozdrabniania na czworo, dlatego nie zdziwił mnie fakt tak szybkiej decyzji zakupowej przez zauroczonego już na wystawie, a co dopiero we własnych czterech kątach nabywcę.

SoundClub
Jak widać na obrazkach, w tym roku tytułowy dystrybutor zaprezentował nowo wprowadzone do oferty kolumny Goebel. Kolumny bardzo dobrze znane mi z wystaw w Monachium. To zawsze jest bezkompromisowe brzmienie. Na tyle wyraziste, że trzeba uważać, aby swoją energią nie rozniosły pomieszczenia. Jednak żeby nie było, nie piszę tego w celu deprecjonowania produktu, tylko uświadomienia, iż mamy do czynienia z czymś wyjątkowym. O co w tym graniu chodzi, mieliście próbkę podczas tej wystawy. Moc, energia, bezpośrednie uderzenie, wyrazisty rysunek, a wszystko pod znakomitą kontrolą i z godną pozazdroszczenia szybkością narastania sygnału. Jednym słowem, w dobrym tego słowa znaczeniu kolumny dynamit. Co ciekawe na tyle w pełni do ujarzmienia, że podczas warszawskiego występu mimo moim zdaniem zbędnego użycia dodatkowych modułów basowych, wszystko było w pełni kontrolowane – czytaj: bez buły. Być może dla kogoś z Was to był zbyt wyrazisty pokaz, ale uspokajam, taki miał być. Pełen zaskoczeń i nieprzewidywalnych pokładów ekspresji. Do lubianego tak zwanego plumkania SoundClub ma inne kolumny. Tutaj chodziło o planowy opad szczeny i taki moim zdaniem znający się na dobrym dźwięku osobnicy tak jak ja zaliczyli. Naturalnie niebagatelne znaczenie w pokazie miał zestaw plikowy hiszpańskiego WADAX-a i wzmocnienie amerykańskiego Bouldera, ale wiedząc z poprzednich wystaw co potrafi przywołana elektronika, zamierzenie w opisie skupiłem się jedynie na nowości w ofercie warszawiaków.

Audiofast
Jak pewnie się domyślacie, głównym aktorem tego pokazu była nowa integra Gryphona, czyli zaanonsowany w maju Diablo 333. W Warszawie grał z trzema różnymi źródłami – streamer, CD-ek i gramofon, z których na szczęście w mojej obecności wykorzystywany był ten ostatni. Dzięki temu na ile to na podobnych event-ach jest możliwe, mogłem porównać występ z prezentacją z firmowymi kolumnami Gryphona EOS-2 w podobnym rozmiarze w Monachium. Efekt? Moim zdaniem najnowszy Diabeł pokazał się z podobnej, bardzo dobrej strony, z tą tylko różnicą, że u nas słychać było ewidentny sznyt grania współpracujących z nim Wilson Audio – posmak celulozy, a przez to będące pokłosiem tego rodzaju membran przetworników unikanie nadmiernej ekspresji, gdy tymczasem z firmowymi zespołami głośnikowymi w pierwszym podejściu do tego wzmacniacza, właśnie dzięki braku ograniczeń temperujących zaskakujące pokłady wyrazistości – nie mówię tutaj oczywiście o zniekształceniach, tylko swobodzie pokazywania witalności prezentacji – dla mnie muzykę cechował większy temperament. Lubię odpowiednio podaną nieobliczalność, dlatego gdy to, co zastałem w pokoju Audiofastu było dla mnie równie dobrym, ale jednak nieco zachowawczym potwierdzeniem możliwości 333-ki, w konglomeracie z kolumnami stajni Diablo ewidentnym podstemplowaniem dawniej przyznawanej tylko najlepszym wyrobom pieczątki z jakością „Q”. Ale zaznaczam, wtedy i teraz było ok, tylko z uwagi na inny rodzaj kolumn w innej estetyce.

Ferrum Audio, Metrum Lab
Ostrzegam, niech nie zmyli was wyposażenie tego pomieszczenia, bowiem nie chodziło w nim o chwalenie się dostojnym Gryphonem Antileonem, tylko pokazanie świetnie wyglądających, co istotne, w obecnych czasach zapotrzebowania na desktopowe konstrukcje, niewielkich gabrytowo urządzeń od zasilaczy, przez źródła po przetworniki. Oczywiście w tym przypadku mówię o rodzimej marce Ferrum Audio. Jednak naturalnym jest, że bez odpowiednich kolumn sama nie byłaby w stanie wygenerować dźwięku dlatego tworząc wystawowy i soniczny konglomerat do pełnowartościowego dźwiękowo teamu dołączył ze swoimi wielogłośnikowymi konstrukcjami specjalista od między innymi działań, w zakresie modnej w tych czasach kriogenizacji urządzeń i akcesoriów audio Metrum Lab. Dla mnie to był zestaw pełen kontrastów. Małe pudełeczka kreujące sygnał, wielki piec wzmacniający ich mrówczą pracę, a na końcu również pokaźne aparycyjnie kolumny. Efekt? Byłem kilka razy, dlatego udało mi się zaliczyć prezentacje z dwoma rodzajami zasilaczy – jedną od Ferrum Audio, a drugą od Metrum Lab. Dwie nieco się różniące w kwestii nasycenia i plastyki, ale obydwie nacechowane pewnego rodzaju lekkością dobiegającej do mnie muzyki. Osobiście pewnie bym ją nieco kolokwialnie mówiąc „podtuczył”, ale z obserwacji co chwila zapełniających pokój gości wynikało, iż wielu z nich brzmienie tak skonfigurowanego zestawu się podobało. A, że to wolny kraj i każdy może pokazać swój punkt widzenia, dlatego szanując opinie innych z mojej strony nie jest to ocena tytułowych wyborów w sensie stricte, tylko opis zapamiętanych doznań.

Horn
Zapewniam, to co w tym pokoju zaprezentował Horn zawsze jest w dobrym tego zwrotu znaczeniu jazdą bez trzymanki. Dwa znakomicie uzupełniające się światy. Mocny, esencjonalny, będący wzorem dla całej branży piewca tak zwanego PRAT-u, czyli brytyjski specjalista od elektroniki Naim Audio oraz pełne ekspresji, wymagające wiedzy z czym je ożenić, za co fantastycznie potem się odwdzięczają francuskie kolumny Focal Audio. A jeśli zawsze, chyba nikogo nie zdziwi fakt mojego kolejnego zafascynowania przygotowanym pokazem. Ze znacznie mniej zaawansowanego technicznie zestawu, aniżeli niegdyś przybyłego do mnie po wystawie flagowego Naima Statement i drugich od góry w cenniku Focal Stella Utopia, ale pokazującego te same, bardzo ważne do identyfikacji szkoły grania tego tandemu aspekty. Jakie? To oczywiście jest połączenie przywołanych przed momentem cech każdego producenta, czyli nieposkromiona energia, wyraziście rysowane źródła pozorne, bezpardonowy atak i rozmach kreowania wirtualnej sceny. Żadnego pitu pitu, tylko ogień w najczystszej postaci. Ktoś raczy kręcić nosem? Oczywiście może, ale to będzie oznaczać, że takie granie nie jest jego bajką, a nie jakikolwiek problem zestawu. Zabawy w mizianie muzyką należy szukać gdzie indziej, gdyż zestaw Focala z Naimem raczej nie jest typem miękiszona. To konkretny, stawiający na dobrze rozumianą wyczynowość soniczny tandem. Na tyle fajnie delikatnie dający się podkręcić w swoim kierunku brzmieniowym, że gdybym w czasie testu wspomnianego Statementa ze Stellami bawił się w zestawy audio na obecnym poziomie, pewnie ów set nie wyjechałby ode mnie z domu. Tak tak, to świetne, rozpoznawalne od pierwszego momentu, jak zaznaczałem na początku, wymagające konfiguracyjnej wiedzy – mowa o okablowaniu i wszelkiej maści akcesoriach – brzmienie. Na koniec zakulisowa ciekawostka. Czy ktoś z Was będąc pierwszego i potem drugiego lub trzeciego dnia zauważył lekkie przearanżowanie brzmienia systemu? Tak? Nie? Zapewniam, że grał inaczej, gdyż w sekcji streamowania muzyki zastosowano inny kabel zasilający. Nie zauważyliście? Nawet wiem dlaczego. Po prostu ta konfiguracja nie pozwala oderwać się od sedna muzyki, żeby próbować analizować, poszczególne aspekty. Po prostu ją na swój sposób materializuje.

Nautilus
Jak wskazuje seria zdjęć, również tym razem w jednym z kilku pokoi krakowskiego Nautilusa po raz kolejny wystąpiła wyznaczająca standardy najlepszego grania konstrukcja estońskiego Estelona. Co prawda nie był to pozwalający dopasować wysokość sekcji średnio-wysokotonowej do zajmowanego miejsca odsłuchowego – ruchoma główka – tak zwany flagowiec w postaci Estelon Extreme Mk II Bronze Royale, tylko zajmujący pierwsze miejsce w podstawowym cenniku, obecnie limitowany z okazji rocznicy seryjny model Estelonami Forza. Jednak co jest znamienne, w obydwu przypadkach niekłamanym sukcesem dystrybutora było udane napędzenie kolumn elektroniką od japońskiego specjalisty Accuphase. Nieco nowszymi konstrukcjami, jednak równie dobrze, jeśli nie lepiej radzącymi sobie z przecież wymagającymi znakomitego nie tylko jakościowo, ale również bardzo wydajnego mocowo sygnału kolumnami Estelona. Jakie to ma znaczenie? Proszę spojrzeć na wykorzystane przetworniki. To przecież oczekujące dobrego prowadzenia przez zestaw audio niemieckie Accutony. I jeśli im to zapewnimy, tak jak w przypadku tegorocznego występu kolumn Forza jesteśmy skazani na sukces. Sukces oparty o swobodę wypełniania dobrym brzmieniem nawet tak dużych, jak wystawowa sala konferencyjna pomieszczeń. Bez popadania w nadpobudliwość, z dobrym wyważeniem ilości i esencji basu oraz gorącą średnicą. Nic, tylko usiąść i delektować się nawet najbardziej emocjonalną muzyką. A przecież rozprawiamy o sekcji środka i góry pasma akustycznego obsługiwanej przez twardy diament i ceramikę, co pokazuje, że chcąc uzyskać interesujący dla uczestników pokazu dźwięk, dobrze jest wiedzieć co z czym połączyć i naturalnie posiadać to w swojej palecie urządzeń. A jak widać na wystawowym przykładzie, panowie z Krakowa bez problemu tym dysponują.

Grobel Audio
Tak jak co roku i tym razem wspomniany wystawca Grobel Audio połączył siły z producentem kolumn i lampowej elektroniki Destination Audio. Błąd? Nic z tych rzeczy. On po prostu wie, co robi, gdyż dostarczane przez współwystawcę kolumny to zwyczajowo są konstrukcje tubowe, z którymi tak lampowe produkty francuskiego Jadis-a, jak i dedykowane od Destination Audio współbrzmią nader dobrze. Zawsze z pełnym oddechem, z jednej strony nienachalnymi, ale z drugiej idealnie zawieszonymi w eterze źródłami pozornymi, a wszystko okraszone mocnym dolnym pasmem, tryskającą feerią informacji średnicą oraz perlistymi wysokimi tonami. Mało tego. Aby podkręcić zjawiskowość swoich występów, prawie zawsze w roli źródła występują gramofon i studyjny magnetofon szpulowy. Jak wiadomo, choć bardzo wielu z wystawców zaklinałoby rzeczywistość, obecnie nie ma lepszych źródeł od wspomnianych formatów analogowych, co wespół z dobrze współbrzmiącymi, to chyba widać gołym okiem, że wzorowanymi na tych z epoki komponentami Jadis-a (wzmocnienie) i Destination Audio (także wzmocnienie oraz wysokoskuteczne kolumny) nie tylko pozwala, ale wręcz jest gwarantem świetnego brzmienia. A, że takie podejście do obcowania z muzyką to moja bajka, nikogo chyba nie dziwi moje coroczne wspominanie o tym pomieszczeniu. Owszem, po latach z racji zwyczajowych achów i ochów dla kogoś może lekko wiać nudą, ale nie oszukujmy się, nie będę na siłę udowadniał, że jestem koniem i lubię pliki grane na kolumnach aktywnych i to często po wifi, żeby było prościej, gdy pod ręką mam ostoję analogowej dynamiki i plastyki w jednym. Nie ma szans. A to oznacza, że za rok prawdopodobnie po raz kolejny jesteście skazani na przynajmniej kilka zdań o tym wystawcy.

Galeria Audio
Przyznam szczerze, ze gdy doszły mnie przedwystawowe wieści o pokazaniu kolumn Kharma przez wrocławską Galerię Audio, byłem ciekawy, czy wyjdzie z tego starcia na, czy z tarczą. Nie raz przekonałem się – choćby ostatni występ u naszych zachodnich sąsiadów, jak łatwo jest zmarnować ich potencjał. To są bardzo wyraziste, a przez to jeśli się wie, jak zaspokoić ich potrzeby, pozwalające osiągnąć bardzo wysokiej jakości dźwięk zestawy. Szybkie, dosadne w pokazaniu ostrości rysunku, ale przy tym tryskające swobodą rysowania radosnego świata muzyki. Ale jest jeden warunek, musimy zapewnić im odpowiednią do danego modelu elektronikę. Niestety, jak w wiosennym pokazie w Monachium czasem nie do końca to się udaje – choć tam nie był to team Kharmy, tylko ich produkt użyty przez kogoś innego, co tylko potwierdza niezbędność wiedzy co i jak – i przekaz był nieco natarczywy. Na szczęście większość występów – nawet poza obsługą samego producenta – jest godna zastosowanej technologii i podzespołów. A pierwszym przykładem z brzegu jest choćby występ na naszym podwórku. Powiem więcej. W takiej odsłonie nie widziałem tych zespołów głośnikowych nawet na zachodzie. Zaskakująco mocna, ale bez przekroczenia dobrego smaku esencja średnicy, konkretny, dobrze kontrolowany bas i perlista, generowana przez diamentowy przetwornik góra, pokazały, że Kharma to nie tylko szybkość narastania sygnału oraz wyczynowość w oddaniu rozmachu wirtualnej sceny, jak mają w zwyczaju czynić wysokie modele z jej portfolio, ale również odpowiednia waga i plastyka, a dzięki temu dla wielu z nas bardziej akceptowalna strona tryskającego namacalnością przekazu. A wszystko to przy pomocy równie wyrafinowanego zestawu niekwestionowanych światowych tuzów audio w postaci wzmocnienia Goldmunda, lampowego przetwornika Aries Cerat oraz okablowania Tara Labs Wrocławianom udało się osiągnąć w maleńkiej salce hotelowej z mimo związanych z nią problemów natury akustycznej. Gdybym miał określić ten występ luźnym tekstem, powiedziałbym: „Grać trzeba umieć”, co Galeria Audio w tym roku znakomicie udowodniła.

RCM
W tym przypadku jedno jest pewne, gramofon, gramofon i jeszcze raz gramofon. No może czasem taśma ze szpuli i na odczep się sporadycznie CD. Jak to mówią, plików niet. To błąd? Nie sadzę, co udowadniały wieczne tłumy w przecież stosunkowo wielkim jak na wystawę pomieszczeniu konferencyjnym. Powód takiego obrotu sprawy? Wydaje się to banalne, ale to kwestia będącej pozytywnym określeniem przyklejonej łatki niekwestionowanego nawet przez konkurencję – chyba, ze złośliwe – analogowego specjalisty RCM-u. A jeśli tak, nie dziwne jest, że każdy, nawet zatwardziały piewca plików z Tidala (o zgrozo, bo przecież nie wiemy, czego tak naprawdę słuchamy) chce przekonać się, czy gra nie tylko jest warta świeczki, ale jak w tym wydawałoby się archaicznym formacie wyglądają sprawy związane z progresem jakościowym odtwarzania materiału. A jeśli takowe mają miejsce, co z tego wynika. Czy zawiedli się w tym roku? Moim zdaniem nie, gdyż na wystawie swoją premierę miała zawieszona na flagowym werku z ramieniem słoweńskiego Kuzmy XL DC, zajmująca 3 miejsce od góry w cenniku optyczna wkładka z diamentowym wspornikiem MASTER 3 wespół z firmowym phonostage-m za bagatela 100 tysięcy złotych japońskiego DS Audio. Elektronika to oczywiście posadowiony na znakomitych słowackich podstawach NEO High End, prezentujący najnowszą odsłonę monobloków SM-103 MkII duński Vitus Audio, zaś kolumny ciekawy model z obudową na bazie aluminium znanego mi z domowych zasobów niemieckiego producenta Gauder Akustik. To dla wielu z nas jest czyste cenowe szaleństwo, ale jeśli się przyczynia do bardziej dokładnego odczytu zawartych w rowkach płyty informacji, a dzięki temu wydobywania z muzyki większego pakietu emocji, to tylko się cieszyć. Przynajmniej ja zachowuję właśnie taki stan emocjonalny. Jak to zagrało? Jak to u Rogera Adamka, czyli mocno, energetycznie, kiedy trzeba szybko i wyraziście, innym razem lirycznie, ale zawsze z pełnym pakietem analogowej plastyki. Co więcej. Puszczany materiał w przeciwieństwie do wielu wystawców był bardzo zróżnicowany – nie tylko spokojne plumkanie, zwarta w energii i uderzeniu elektronika, czy bezpieczne dla prezentacji samplery, gdyż opiewał na muzykę poważną, rockową, elektroniczną, a nawet popową i to bez znaczenia na jakość realizacji. Ważnym był fakt zapewnienia słuchaczom odpowiedniego pakietu emocji. A te z uwagi na liczbę potencjalnych uczestników są nie do określenia, co na odpowiedzialnym wystawcy wymusza przygotowanie szerokiego spektrum muzyki. Ważne było tylko jedno, jej dawcą był format analogowy.
Ale to nie wszystkie atrakcje tego punktu wystawowego, gdyż co prawda kilkukrotnie w ciągu trzech dni, w okowach sali RCM-u miały miejsce mitingi związane z muzyką i produkcją płyt winylowych oraz ze światem taśm analogowych. A w rolach głównych był nie byle kto, tylko prezenter radiowy RMF Classic Wojtek Padjas, dyrektor działu klasyki jazzu Universal Music Polska Piotr Rzeczycki, przedstawiciele najmłodszej polskiej tłoczni płyt i kaset Digi Pres Marcin Radecki i Adam Gałek, oraz w niedzielę magnetofonowy guru Ken Kessler. Osobiście zaliczyłem dwie sesje, z których udokumentowałem tę o produkcji ostatnio nie tylko czarnych, ale również wielokolorowych placków. Jak widać na zdjęciach z kilkoma istotnymi atrybutami produkcyjnymi w rękach prelegentów. Czy warto było zaliczyć te sesje? A jakże. Dla mnie nawet ta o produkcji płyt była dawcą kilku związanych a tym procesem ciekawostek. Wiadomo, że na co dzień interesuje nas tylko finał tych działań, jednak dobrze jest wiedzieć, jaką drogę przebywa z pozoru banalna płyta winylowa. Jeśli jakimś dziwnym trafem nie byliście na żądnym ze wspomnianych wykładów, na przyszłość zachęcam do zaliczenia tego typu dobrodziejstwa. Osobiście nie przepadam za takimi nasiadówkami, ale jak są związane z naszym hobby, nie ma lepszej kopalni wiedzy na co tak naprawdę poświęcamy swój wolny czas.

Nautilus
Być może to dla wielu z Was może to być nudne, ale ten znany chyba wszystkim Krakus kolejny raz zadbał o znakomitą prezentację od lat dystrybuowanego przez siebie austriackiego Ayona. To jest na tyle ważny dla niego brand, że zawsze zaprasza do nas właściciela i głównego konstruktora marki w osobie Gerharda Hirta. Przecież nie ma lepszego źródła wiedzy dla potencjalnych nabywców, niż projektant danego produktu. Powiem więcej. Nikt tak jak on podczas przedwystawowej konfiguracji i doboru materiału muzycznego nie jest w stanie zadbać o pokazanie pełnej palety zalet szerokiej oferty od źródeł, przez wzmocnienie, po kolumny. Tylko jedna uwaga. Gdy specjalnie na ten pokaz Gerhard przywiózł najnowszą odsłonę flagowego przedwzmacniacza liniowego i monofonicznych końcówek mocy z linii Conquistador oraz odtwarzacza plików S-10 Mk II, to w tym roku podczas pokazu posłużył się bajecznie nie tylko wyglądającymi – stolarka, dobór forniru i jakość wykończenia prima sort, ale także tworzącymi znakomity, bo swobodny, pełen refleksji pejzaż muzyczny kolumnami swojego przyjaciela spod znaku Lumen White. Nie przesadzę, gdy powiem, że już samo wejście do tego pomieszczenia i organoleptyczne zapoznanie się z zaproponowanym zestawem wielu gości przyprawiało o w pełni zasłużony zachwyt. A to dopiero przygrywka, gdyż to co wydarzało się na każdym, co półgodzinnym, w celach zapewnienia spokoju zamkniętym pokazie przy dobrym winie tylko potwierdzało sugerowane aparycją systemu przypuszczenia co do jego wyrafinowania. Czas mija niczym z bicza trzasnął. Na szczęście mieliśmy 3 dni, dlatego kto chciał, z pewnością odwiedził Gerharda z jego zabawkami z fajną muzyką w roli głównej jeszcze raz.

Audio Atelier
Znacie ten system? To od źródła, przez wzmocnienie, po kolumny będąca w dystrybucji wrocławskiego Audio Atelier włoska robota spod znaku Grandinote. Jeśli śledzicie nasze perypetie recenzenckie, dwa produkty powinniście zobaczyć w naszych testowych opowieściach. Ja osobiście miałem przyjemność posłuchania pełnego setu już czwarty raz. I wiecie co? To pewnego rodzaju pozytywna rzadkość, aby tak duże kolumny (Mach 8) potrafiły zmieścić się soniczne w wydawałoby się zbyt maleńkich dla nich pokoikach – mam na myśli opisywaną teraz rodzimą i majową niemiecką wystawę, a przy tym zdawać się drwić z problemów z nadmiaru zazwyczaj dającego się wielu wystawco we znaki basu. Kolumny podczas minionego pokazu łoiły aż miło od cichych, po wysokie poziomy głośności, mimo to przez cały czas ich znakiem szczególnym był tak lubiany przeze mnie brak wysilenia prezentacji. Lekka, zwiewna, ale przy tym z dobrym poziomem wagi dźwięku. Owszem, na tle mojego codziennego punktu odniesienia najniższe składowe w większych pomieszczeniach mogłoby być nieco solidniejsze, ale to z dużą dozą prawdopodobieństwa jest to ogarnięcia w finalnym strojeniu potencjalnego zestawu. Czy to znaczy, że w dużych kubaturach go po prostu nie ma? Nic z tych rzezy. Chodzi o to, że osobiście lubię mocne kopnięcie, dlatego poszedłem w dwumetrowe potwory o wadze ćwierć tony każdy. Z tego też powodu chcąc być w pełni kontent podczas słuchania muzyki w posiadanych 100 m³ i użytkowaniu Mach 8, pokusiłbym się o jego wzmocnienie. Jednak zaznaczam, to ja, a jak wiadomo, co osobnik homo sapiens, to odmienne wymagania i ów temat dla kogoś innego może okazać pomijalny. Jednak pomijalnym z pewnością nie jest fakt kolejnego świetnego pokazu podczas omawianej imprezy, że duże potrafi więcej i to w wydawałoby się nie pozostawiających szans na powodzenie warunkach lokalowych. Mówię Wam, coś w tym włoskim konglomeracie jest. I to nie jest żaden przypadek, gdyż takie wrażenie odnoszę już czwarty raz.

Audio Anatomy
Jak widać, pokoik spod znaku krakowskiego Audio Anatomy został uzbrojony w bardzo zróżnicowaną elektronikę. Jednak bez względu na ich wszystkie potencjalne zalety, moim skromnym zdaniem prym w tej prezentacji wiodły kolumny German Physiks. Inne niż wszystkie – no może z małymi wyjątkami, za to ze względu na specyficzną budowę w kwestii prezentacji wirtualnej sceny dla sporej rzeszy konkurentów nawet nie tylko, że nie do dogonienia, ale pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że nawet nie do podrobienia. Co w nich takiego szczególnego? To widać na fotkach. Mamy do czynienia z kolumnami dookólnymi, czyli generującymi wydarzenia sceniczne wokół swojej osi, a to oznacza, że gdzie byśmy nie usiedli, zawsze będziemy mieli przed sobą świetnie zaprezentowaną scenę z idealnym osadzeniem każdego źródła pozornego z uwzględnieniem ich odległości od siebie. To na początku wydaje się być nieco dziwnym uczuciem, jednak gdy złapiemy bakcyla, świat obcowania ze swoją płytoteką już nigdy nie będzie taki sam. Ja znam ten sposób od lat i po trosze wiedziałem, czego się spodziewać. Jednak jak się potem okazało, nawet tak osłuchane kolumny w tej konfiguracji potrafiły mnie pozytywnie zaskoczyć. Chodzi mianowicie o znakomite oddanie energii i szybkości poruszającego fundamentem hotelu basu, czego wcześniej aż w takim wydaniu nie miałem okazji zakosztować. To było zjawisko. Natychmiastowo, mocno, krótko a przy tym zaskakująco esencjonalnie. A gdy do tego dodam ciekawy balans pomiędzy środkowym, a górnym zakresem, chyba niż dziwicie się, gdy podniosę tezę, iż mimo specyficznego, ale jakże uniwersalnego sposobu prezentacji materiału muzycznego to co wydarzyło się w tym pokoju, poruszyło nie tylko mnie, ale wielu innych odwiedzających. Być może wielu z Was musiałoby do tego dorosnąć, gdyż kolumny nie idą nurtem mainstreamu, ale zapewniam, jeśli macie niewielkie pomieszczenia i do tego z problemami akustycznymi, warto się nad nimi pochylić.

Muzg Audio, Next Level Tech
Choć powinniście, gdyż to są rodzimi producenci, z uwagi na bardzo duży rozwój polskiej branży audio istnieje szansa, że nie wiecie, czym zajmują się tytułowe marki. Pierwszą jest producent przetworników cyfrowo-analogowych Muzg Audio, zaś drugi Next Level Tech zajmuje się bardzo szanowanym w wielkim świecie audiofilów okablowaniem audio. Niby odległe światy od strony technicznej, jednak z naturalnych przyczyn zajmowania się niezbędnymi do wydania dźwięku przez zestaw audio elementami całej układanki, na tyle się uzupełniające sonicznie, że w tym roku panowie postanowili wystawić się pod wspólną banderą. Banderą, której chwytliwym, gdyż przylgnęło do mnie od pierwszego przeczytania banera, mottem na jednym z banerów była fraza: „Ogień i woda”. Nie powiem, świetna. Ba, jak widać na moim przykładzie już po pierwszym przeczytaniu natychmiast samoczynnie zapisująca się w podświadomości. Ale czy oddająca możliwości zestawu wystawowego? Przecież AVS to ewidentny tor przeszkód i nawet najlepsi rzucają biały ręcznik. Spokojnie. Moim zdaniem panowie wyszli z tarczą. Jak zapamiętałem moją wizytę? Od strony towarzyskiej znakomicie. W większości osobników wystawcy okazali się być równie niezrównoważonymi emocjonalnie jak ja, dzięki czemu atmosfera odsłuchowa była wyborna. A jak w temacie dźwięku? O dziwo prezentacja skutecznie się broniła. I to mimo mocnego podbicia basu przez chyba jedno z najmniejszych pomieszczeń wystawy, w walce z czym nie pomagały również polskie, świetnie wykonane, do tego broniące się od strony dobrego nasycenia środka pasma i pokazania błysku wysokich tonów kolumny wielkości mandoliny. Ale co ciekawe, bas przeszkadzał, wróć, to zbyt krzywdzące określenie, stawiał czynny opór tylko w momencie słuchania materiału z jego mocnym udziałem – wielkie kotły lub elektroniczne pomruki. W innych wypadkach było bardzo dobrze. Na tyle, że wystawcy nie wahali się puszczać muzyki na zamówienie, co pod przysięgą oznajmiam, w tym roku było wielką rzadkością. Panowie szacun za odwagę i pokazanie, że już w tak tragicznych warunkach byliście w stanie pokazać dobre strony swoich konstrukcji.

Ciarry
W tym przypadku podobnie do kolumn German Physiks – choć konstrukcyjnie diametralnie inaczej – warszawski producent Ciarry poszedł nieco pod prąd zwyczajowych standardów budowy tego typu produktów. Czyli? Oczywiście mimo łudząco przypominającego typowe kolumny kształtu prostopadłościanu są to konstrukcje odgrodowe. To oznacza, że mamy do czynienia z czymś w rodzaju ładnie ubranej w maskownice deski, na której umieszczono zestaw przetworników. Jaki jest sens budowania tego rodzaju zespołów głośnikowych? To naturalnie pokazała sama wystawa. Odporność na trudne warunki lokalowe – rozmiar i problemy z nadmiernym podbiciem niskich składowych – oraz swoboda i szybkość prezentacji. Tego nie da się osiągnąć przez tak zwane burczybasy, a nawet konstrukcje zamknięte. Jednak jest jeden warunek. Jeśli kochacie sztuczne podbicie basu i średnicy, to niestety nie będzie Wasza bajka. Ale z drugiej strony mam nadzieję, że wiecie, iż owe lubiane podbicie jest ewidentnym zafałszowaniem dobiegającej do nas muzyki. Jak widać, jak to w życiu bywa, nie da się zrobić, aby w momencie zmanierowania swoich przyzwyczajeń wilk był syty i owca cała. Na coś trzeba się zdecydować. Jaki zatem jest przypuszczalny feedback decyzji nabycia kolumn Ciarry? Tak jak pisałem na początku. Oprócz spraw związanych z rozmiarem pomieszczenia i jego modów, naturalna lekkość podania materiału, bezproblemowa realizacja zamierzonych przez muzyków zmian tempa grania zestawu, oraz akurat w przypadku opisywanej warszawskiej konstrukcji fajny posmak niedoścignionej w pokazaniu prawdziwego brzmienia instrumentów drewnianych celulozy, z której zostały wykonane membrany głośników. To jest często poszukiwana prezentacji w praktycznie wszystkich rodzajach konstrukcji, dlatego na bazie wiedzy o tym zjawisku producent w swoim projekcie przewidział tego rodzaju głośniki.

Quality Audio
Nie wiem, czy wiecie, ale mimo dość krótkiego stażu na naszym rynku Quality Audio jest bardzo prężnym dystrybutorem. A świadczy o tym chociażby wprowadzenie do świadomości polskich melomanów wiedzy o bardzo ekskluzywnej, przez to szanowanej na całym świecie, u nas dziwnym trafem niemającej dotychczas szczęścia, duńskiej marce Peak Consult. Marce, o której marzy większość zorientowanych, jak powinna brzmieć dobrze odtworzona muzyka, osobników parających się naszym hobby. Co oznacza fraza „dobrze odtworzona muzyka” według Duńczyków? Ja to wiem z recenzenckiej autopsji, a Wy mogliście dowiedzieć się tego podczas wystawy. Pokrótce chodzi o nasycone, dobrze operujące wielobarwnymi niskimi rejestrami, oferujące bogatą w informacje średnicę oraz pozbawione wychodzenia przed szereg wysokich tony granie. Ma być na ile się da muzykalnie, ale tylko tyle, aby z jednej strony nie zabić radości prezentowanej muzyki, a z drugiej napawać się maksymalną ilością zawartej w niej kolorystyki. Jak na wystawie do realizacji tego podszedł dystrybutor? Jak obrazuje sesja zdjęciowa, z pełnym zrozumieniem zastanych warunków, czyli bez zbytniego prężenia muskułów najdroższymi konstrukcjami, tylko poprzez umiejętne dobranie pozwalających osiągnąć dobrą jakość dźwięku w danym momencie kolumn. Co prawda był to podłogowy model Sonora, ale za to z jednym głośnikiem niskotonowym i pozwalającą na niskie strojenie kolumn bez większych szkód podbicia basu membraną bierną. Ale to nie koniec boju o jak najlepszy wynik dźwiękowy, gdyż znając mocne nasycenie grania Peak-ów trzeba było zapewnić im odpowiednią ilość prądu, co znakomicie zrealizował przy pomocy również posiadanych w dystrybucji od źródła, przez przedwzmacniacz liniowy, po końcówki mocy szwajcarskich produktów Extraaudio. Efekt? Taki, jaki zapamiętałem z występów u siebie. Muzyka tętniła energią, cały czas cechowała ją znakomita esencjonalność, a mimo to wredne rezonanse pomieszczenia nawet jak czasami dawały się we znaki, to były sporadyczne, albo w ogóle niezauważalne. Jak to możliwe? Nie wiem, na ile dystrybutor z Chełmży opanował technikę oszukiwania przeznaczenia, ale z pewnością w osiągnięciu usłyszanego brzmienia pomogła mu bogato eksponowana z boku paleta włoskich akcesoriów z czyniącymi cuda japońskimi bezpiecznikami włącznie. Audio-voodoo? Nie. Po prostu wiedza, co z czym połączyć, aby uzyskać zamierzony efekt.

4 HiFi
W tym przypadku mieliśmy do czynienia z kolejnym rozumnym podejściem do tematu wystawy. Owszem, elektronika z portfolio gliwickiego dystrybutora 4HiFi, na tle również będących pod ich opieką kolumn ocierała się o szaleństwo cenowe, ale wolę tak, czyli pokazanie swoich kompetencji w konfigurowaniu zestawów audio, niż bezmyślne łączenie byle czego, aby ładnie wyglądało, albo było drogie. Jaka elektronika i jakie kolumny? Wzmocnienie pochodziło od greckiego Pilium-a, zaś podstawkowe zespoły głośnikowe wraz z okablowaniem wyszły spod ręki znanego u nas, rozsądnie wyceniającego swoje produkty producenta z Bali Vermouth Audio. Takim to sposobem w rezultacie wykorzystania ceramicznych przetworników w kolumnach, podania odpowiedniego sygnału ze źródła YBA i wzmocnienia sygnału przez monstrualny gabarytowo, oferujący pełen energii i esencji przekaz zestaw wzmocnienia muzyka od strony pokazania zakresu basu cały czas trzymana była w ryzach, średnica bez przyduchy oferowała fajny wgląd w nagranie, a zakres góry tryskał żywymi alikwotami. Czy to był potencjalny lek na wszystkie problemy często niewiedzącej czego chce, audiofilskiej gawiedzi, tego nie jestem w stanie w stu procentach określić. Ale jedno jest pewne, wszelki puszczany podczas mojej wizyty materiał był wolny od zwyczajowych wystawowych bolączek, czyli był żywy i w pełni kontrolowany.

Audio Atelier
Cóż, trochę mi smutno, że osobiście znając pomysłodawcę tej niemieckiej myśli technicznej, wrocławski dystrybutor Audio Atelier każe mi obcować z zabawkami ze zdjęć, jak z lizakiem przez szybę. Nie raz miałem przyjemność słuchać pełnych zestawów marki Thöress – niestety jedynie na większych imprezach audio, a nie u siebie podczas procesu testowego – i za każdym razem było bardzo dobrze. Świetne brzmienie tego teamu w estetyce papieru napędzanego lampowymi konstrukcjami zawsze przypomina mi kilkuletnie obcowanie z podobnie brzmiącymi, bardzo do mnie przemawiającymi kolumnami Trener & Friedl ISIS. Na tyle sugestywnie, że gdy ta marka pojawia się na jakichkolwiek targach, zawsze wpadam do zajmowanego przez nią pokoju na co najmniej kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt minut. I to niejednokrotnie. Tak też było i tym razem. I co ważne, bardzo się opłaciło. Co mam na myśli? Otóż pierwszego dnia grały kolumny z większym przetwornikiem basowym, co powinno dać bardzo swobodny, pełen agresji, pozbawiony podbarwień dźwięk. I taki w sumie według mnie był. Ale do momentu. Jakiego? Do wizyty ostatniego dnia, po wymianie kolumn na stojące z boku mniejsze. Niby ze skromniejszymi przetwornikami, ale smuklejsze, a przez to mniej ograniczane przez wąziutki pokoik. Takim to sposobem potwierdzając regułę okazało się, że nie zawsze duży może więcej. Ale, żeby było jasne, pierwsze podejście było bardzo dobre, tylko co z tego, gdy pomieszczenie było tak wredne, że pozwoliło bardziej błysnąć w teorii mniej spektakularnym w budowie zespołom głośnikowym. W efekcie roszady w muzyce było więcej luzu, o co przecież w lampowym zestawie tak naprawdę chodzi. A, że konstruktor zaczął budować swoje produkty pchany zakorzenionym w duszy osiągnięciem właśnie takiego celu, bez problemu zauważył wiszący w powietrzu niechciany niuans budowania realiów scenicznych i z sukcesem zmienił kolumny na bardziej pasujące do zastanych warunków lokalowych. Co wiedza, to wiedza.

WK Audio
Spokojnie, to nie jest wystawca żadnej elektroniki. Ten pokój okupował producent okablowania. Znam go i jego wyroby od kilku lat i wiem, że cały czas z sukcesem rozszerza swoje portfolio o nowe, bardziej wyrafinowane konstrukcje. Jakie? Recenzje kilku z nich znajdziecie u nas na stronie. Co mogę powiedzieć o brzmieniu na wystawie. To dziecinnie proste i wynika nawet z szybkiej analizy zastanego zestawienia. Oferujący energetyczny przekaz duński Vitus Audio, mogące pochwalić się plastyką i dobrą rozdzielczością źródło japońskiego CEC-a, otwarte w graniu, ale w nowej wersji pozbawione przywar typu problemy z czytelną projekcją basu i nadmierną ekspozycją wysokich tonów, kolumny niemieckiego producenta Gauder Akustik, a wszystko okablowane esencjonalnymi, w najnowszej odsłonie rozdzielczymi drutami wystawcy gwarantowały jedno, dobrze rozumiany spokój. To znaczy? W moim rozumieniu chodzi o fajnie nasyconą, ale przy tym pozbawioną siłowego napinania mięśni, pełną swobody opowieść muzyczną. Opowieść, projekcję której w okowach swojego domostwa życzę każdemu z Was.

Delta Audio
Widzicie te monstra? Tak tak, częstochowski dystrybutor oprócz swoich konstrukcji spod znaku Gold Note oraz Mastersound wystawił flagowe amerykańskie kolumny Klipsch Jubilee. Miałem u siebie ich młodsze siostry 75 Anniversary i jak rzadko wcześniej, dopiero te jako drugie po jubileuszowych Avantgarde Acoustic Trio, tubowe kolumny wywarły na mnie wielkie wrażenie. Na tyle duże, że nawet zastanawiałem się, czy kiedyś takich sobie nie sprawię. Oczywiście mimo, że są mniejsze od tych na zdjęciach, to i tak są wielgachne. Niestety potrzebują narożników pokoju do wygenerowania odpowiedniej jakości basu naturalną koleją rzeczy wspierającego średnicę, ale były na tyle zjawiskowe, że gdy dojdzie do takich decyzji, jestem w stanie dobudować w moim półokrągłym pokoju stosowne ścianki imitujące narożniki. To jest spektakl na poziomie zjawiska, dlatego jeśli chce się z takim obcować na co dzień, trzeba odważnie podjąć rękawicę. Jak moje doświadczenia z prywatnej sesji mniejszej wersji miały się do tej z ostatniej wystawy? Nie ma co się oszukiwać, to inna liga grania. Ale dla jasności należy dodać, że w Jubilee zostało podwojone bogactwo przetworników basowych, a samą zwrotnice zaprojektowano do współpracy z osobnymi wzmacniaczami dla dolnego oraz średnio-wysokotonowego zakresu. Także nie dziwota, że i swoboda prezentacji i energia dźwięku i zejście basu były znacznie lepszym poziomie. Poziomie, który kolejny raz pokazał, iż dobra tuba z dobrą elektroniką wbrew wielu krzywdzącym opiniom jednak potrafią zagrać. I to jak zagrać. Czy każdy materiał muzyczny? Cóż, do końca nie wiem, bo ani podobne do opisywanego występy na wystawie, ani nawet test w domu bez drobiazgowej ostatecznej konfiguracji nie dały mi stuprocentowej odpowiedzi, jak na dobrze ubranych w resztę zestawu tubach wypadnie szorstki rock. Jest nieobliczalny, a tak zwane megafony tego nie wybaczają, czego miałem okazję zaznać ostatnio w Warszawie podczas słuchania muzyki zespołu Tool. To było bardzo pouczające inaczej doznanie. Nie powiem, że nie do ogarnięcia, ale jedno jest pewne, wymagające wiedzy konfiguracyjnej. Reasumując, jeśli kochacie granie bez kompromisów za stosunkowo nieduże ,pieniądze, największą szansę na uzyskanie tego typu projekcji daje zestaw w stylu prezentowanych kolumn Klipsch i dobrze dobranej sekcji wzmocnienia lampowego. Koniec, kropka.

Nautilus
W tym pokoju Nautilusa w roli napędu kolumn Avantgarde Acoustic, pojawiły się ogłoszone przez świat sprzętem marzeń japońskie Kondo. Jak zapewne się orientujecie, szaleństwo cenowe w najczystszej postaci. Jednak na tyle broniące się jakością brzmienia, że gdy tylko pojawiła się okazja, krakowski dystrybutor nie zastanawiał się nawet minuty i postanowił zaopiekować się tym legendarnym brandem. Cała akcja okazała się na tyle istotnym dla Japończyków wydarzeniem, że na tegoroczną wystawę do Warszawy w celach promocji tego ruchu biznesowego przyjechało kilku przedstawicieli marki. Jak dźwiękowo wypadł mariaż z niemieckimi tubami? Szczerze powiedziawszy z powodu braku nici porozumienia z poprzednim dystrybutorem Kondo, tak naprawdę nie mam pojęcia, jak ich produkty potrafią zagrać nie tylko w kontrolowanych, ale również dobrze znanych mi warunkach lokalowych. Dlatego też na bazie tego co udało mi się doświadczyć podczas dwóch kilkunastominutowych pokazów, mogę powiedzieć, iż było dobrze. Z rozmachem, swobodnie i dzięki aktywnym modułom basowym w kolumnach w pełni pod kontrolą. Coś na kształt połączenia dobrej lampy z wysokoskutecznym przedstawicielem kolumn opartych o tubę. Jak to wpada naprawdę, mam nadzieję, że czas, czyli pojawienie się czegoś z palety Kondo u mnie w domu pokaże. Na razie mogę powiedzieć tylko tyle.

Audio Klan
Szczerze? Ta prezentacja interesowała mnie z jednego, bardzo istotnego z punktu widzenia poradzenia sobie z przysłowiowym wiatrem w oczy, powodu. Naturalnie mam na myśli fachowość wystawcy podczas wydobywania dobrego brzmienia z połączenia bardzo wyrazistej elektroniki japońskiego Luxmana i nie mniej ochoczo brzmiących kolumn angielskiego Bowersa. Obydwie marki to znakomite konstrukcje, jednak ich sznyt brzmieniowy sprawia, że jeśli się nie znasz, lepiej nie ryzykuj ich ożenku. Na szczęście mocodawca Audio Klanu na takie sytuacje ma asa w rękawie w postaci Marcina …… Powiem tak. To nie jest zwykły meloman. Mało tego, to również nie jest zwyczajny audiofil. To jest rzadko spotykane połączenie dwóch wspomnianych stanów umysłu z czynnym producentem muzyki od dawnej, przez rockową, po popową. Jest znakomicie osłuchany nie tylko w zakresie procesu produkcyjnego, ale również finalnego brzmienia tego co wypuścił na rynek, co z łatwością pozwoliło mu podjąć pałeczkę okiełznania przywołanych na początku, mających wiele do powiedzenia w kwestii narzucania swojej wizji dźwięku, skąd inąd znakomitych produktów. Odpowiednia stabilizacja systemu, zastosowanie dedykowanych dla konkretnego brzmienia dodatkowych akcesoriów antywibracyjnych, połączenie wszystkiego szlifującym estetykę grania okablowaniem i mamy przepis na sukces. Owszem, z tych stawiających na fajną bezpośredniość kreowania wirtualnej sceny, ale zawsze w ramach dobrze rozumianej swobody, czyli bez męczącego popadania w nadpobudliwość. To naturalnie nie jest sposób na spędzanie wolnego czasu z muzyką dla każdego osobnika, ale osobiście znam kilku takich, którzy za podobny dźwięk w domu dali by się pokroić. Marcin, szacun.

AudioEmotions
Nareszcie. Co wywołało u mnie taki entuzjazm? Oczywiście profesjonalne podejście przez opiekuna AudioEmotions do dystrybucji ostatnio głośnego na naszym rynku teamu czterech duńskich producentów spod znaku AGD – Audio Group Denmark. W skład owego konglomeratu wchodzi producent elektroniki Aavik, okablowania Ansuz, kolumn Borresen oraz akcesoriów Axxess. Zespołu, który jak niewielu ze światowych producentów do kwestii jakości produktu od projektu, przez proces produkcyjny, po finalne wykończenie podchodzi jak do być, albo nie być na rynku. Ich głównym założeniem jest propozycja czegoś nietuzinkowego nie tylko w kwestii brzmienia, ale również ogólnej jakości finalnego produktu. Jak to przekłada się na brzmienie poszczególnych puzzli tej układanki? Z tego co pozwoliła mi wywnioskować ta wystawa, nieco inaczej wypadają poszczególne komponenty w solowych występach, a inaczej w znakomicie dobranym zespole spod jednego znaku towarowego. Co mam na myśli? Zapoznajcie się z testem niedużych kolumn podłogowych na naszym portalu, a przekonacie się, że to świetne, ciemnawe, pozbawione zniekształceń granie, gdy tymczasem wystawa pokazała, że cały set AGD zagrał zaskakująco szybko, przyjemnie lekko i z wielkim wolumenem projekcji wirtualnej sceny. Owszem, to jest inna liga produktów, aniżeli miałem u siebie, jednak chcę tylko zwrócić uwagę na fakt bardzo odmiennego wizerunku tych dwóch opisywanych doświadczeń. Czy to oznacza jakiś problem natury brzmieniowej? W żadnym wypadku. Moim wpisem chciałem pokazać jedynie, że nie ma jednej recepty na brzmienie pojedynczego elementu systemu, dlatego jeśli nawet z jakiś powodów warszawska prezentacja była dla Was zbyt oczywista w domenie rozmachu i zbyt zachowawcza od strony nasycenia, przykład mojego procesu testowego pokazuje, iż warto jest zapoznać się z produktami tych brandów na własnym podwórku. Jak wspominałem, duńskie marki celowo cyzelują najdrobniejszy procesu powstawania danego produktu, gdyż z oczywistych przyczyn niedoścignionej jakości przekłada się to na jakość dźwięku. Dźwięku, którego próbkę w niesprzyjających warunkach mieliście w ostatni weekend. Główne cechy? Nieposkromiona w rozmiarach wirtualna scena, kontrola nawet najbardziej skomplikowanych pasaży dźwiękowych, a dzięki temu brak uczucia wysilenia projekcji. Życzę każdemu możliwości pochwalenie się tymi aspektami w prywatnym zestawie.

EIC
Tannoy? Nie i jeszcze raz nie. To oczywiście dawni projektanci wspomnianego bytu audio, jednak tym razem jako dystrybuowani przez warszawski EIC pod swoją flagą Fyne Audio. Koncentryczne przetworniki, znakomita stolarka i zarezerwowane dla tego typu konstrukcji, namacalnie kreujące scenę pomiędzy kolumnami brzmienie tak w warunkach domowych, jak i na wystawie zapewniają pełną integrację słuchacza z odtwarzanym materiałem. Tego nie da się tak łatwo podrobić. Owszem, przy sporych nakładach owszem, ale po co się wysilać finansowo i głowić podczas wielomiesięcznych roszad w systemie, gdy praktycznie od ręki w oparciu chociażby widniejący na zdjęciach zestaw włoskiego wzmocnienia Synthesis. I taką właśnie propozycję przygotował tytułowy opiekun przywołanych marek. Bez napinania się na gigantyczne konstrukcje, tylko wybierając coś na tyle dobrze współpracującego, aby poradzi sobie z trudami występów na wyjeździe. I moim zdaniem sobie znakomicie poradził, gdyż jak usiadłem w tym pokoju, tak mając w głowie potencjalne odwiedziny często krzykliwie zestawionych systemów potem mierzyłem się problemem dobrowolnego opuszczenia tego pomieszczenia. I to jest właśnie niekwestionowany czar opisanych kolumn.

Dwa Kanały
Muszę się pochwalić, że na temat pierwszych prototypów prezentowanego w tym przybytku wzmocnienia Circle Labs zostałem poproszony przez konstruktorów o zabranie konstruktywnego głosu. I przyznam, że część z moich wniosków finalnie zostało w pewien sposób zrealizowane. I to na tyle dobrze, że gdy wchodziłem do tego pokoju, wiedziałem, iż co prawda kolumny ze zdjęć Fink Audio niestety znane mi są jedynie z wystaw, to mają szansę znakomicie zagrać. Jak? Pełnią energii środka pasma, przy tym mocnym uderzeniem niskiego zakresu i co dla wspomnianego zestawu wzmocnienia jest znakiem szczególnym, ze słodkimi, ale w pełni oddającymi lotność każdej nuty wysokimi tonami. To jest lista znaków szczególnych panów z Circle Labs, co wespół z gramofonem i CD-kiem fantastycznie oddały dystrybuowane przez Dwa Kanały kolumny Fink Audio. Moim zdaniem to było bardzo udane połączenie. A, że z kuluarowych rozmów wiem, iż również często poszukiwane, wróże temu zestawowi wielu świetnych występów nie tylko na tego typu event-ach, ale w melomańskich samotniach.

Rafko
Gdybym na podstawie prezentowanego przez białostockie Rafko zestawienia miał odnieść się do obiegowej opinii o wzmacniaczach w klasie D, powiedziałbym, że ich aplikacja w postaci produktów marki NuPrime przez dystrybutora w towarzystwie kolumn Perlisten zadawała kłam wszelkim kalumniom na temat braku oddechu prezentacji. To był wręcz wulkan bezkresnego pakietu informacji podparty mocnym uderzeniem dolnego zakresu i dobrze uzupełniającej całość prezentacji średnicy. Sposób prezentacji był daleki od brytyjskiej szkoły grania plastycznym centrum pasma, ale w oddaniu estetyki brzmiących w tym pasmie instrumentów nic a nic nie brakowało, za to i wspomniana góra i dół na tle znanego standardu radia BBC były wręcz zjawiskowe. Mało tego. Swoboda prowadzenia przez elektronikę przecież dość dużych kolumn jak na zastane pomieszczenie była na tyle bezproblemowa, że na przekór wszystkim problemom akustycznym słowo „dudnienie” ani razu nie przyszło mi nawet do głowy. Zestaw dosłownie i w przenośni na tyle wyrafinowanie poruszał ścianami w starciu z dosłownie każdym materiałem muzycznym, że nawet w starciu z rockiem nie przeszkadzało mi jego często słaba realizacja. Jednym słowem Rafko zaproponowało fajny zestaw na lata.

Kasoto, TR Audio
Powiem tak. Mimo, że implementacja tak dużych kolumn w tak mikroskopijnym pomieszczeniu z założenia musi skończyć się czymś na kształt tragedii Titanica, wymienieni wystawcy tak w zeszłym (wówczas tylko TR Audio) jak i w tym roku (obecnie to pokój Kasoto jedynie wsparty systemowo przez TR Audio) zawsze wychodzą z potencjalnej opresji obronną ręką. Jak przy wciśnięciu monstrualnych tubowych kolumn w ogóle to możliwe? Nie wiem do końca, zapytajcie chłopaków, ale sądzę, że to pokłosie estetyki dość lekkiego grania wielkich modułów basowych i puszczania materiału z dobrze skonfigurowanego gramofonu i znakomitych kopii taśm z magnetofonu szpulowego. Dźwięk w swej estetyce jest na tyle bezpieczny, że niestraszne mu ograniczenia lokalowe. Czy wzorcowy w wartościach bezwzględnych? Niestety nie. Ale jak już kiedyś o jednym z pokazów tych podmiotów pisałem, bardzo ważne, że jest jakiś. Zmanierowany na maksa i chyba w tym tkwi jego piękno. Co więcej, na tyle dziwnym trafem mnie pociągające – mimo całkowicie innego wzorca w codziennym obcowaniu z muzyką, że nigdy nie czekam na zaproszenie, tylko brutalnie wbijam się na sesję muzyczną. I zrobiłbym to również w sytuacji, gdybym po wypisywaniu podobnych do dzisiejszych bzdur na jego temat został ogłoszony przez gospodarzy tego pokoju jako persona non grata. Oszalałem? Nie. Po prostu opisana inność jest tak zjawiskowa, że mimo braku pogoni za obecnie panującymi nurtami, którym trochę również ulegam, obcuję z nią z wielką przyjemnością. Być może to są już oznaki starości. Ale jeśli nawet i jest coś, nawet zafiksowanego na całkowicie innym punkcie co sprawia mi przyjemność, to dlaczego tego nie wykorzystać. Na szczęście nie robię tego błędu i zawsze goszczę na tego rodzaju prezentacjach.

Sulek Audio, HiFi Ja i Ty
Nie byłbym sobą, gdybym nie powiedział prawdy. Jakiej? Oczywiście o bohaterach tego pomieszczenia. Wspomniany podmiot HiFi Ja i Ty wespół z producentem Sulkiem są na tyle wyraziści, że obcowanie z nimi może odbywać się jedynie na zasadzie zero-jedynkowej, czyli albo ich kochasz, albo całkowicie odrzucasz. Powód? Miałem naprawdę niekłamaną przyjemność kilkukrotnego osobistego spotkania z Sulkiem i zapewniam Was, jest piewcą wielu kontrowersyjnych prawd. Tak dla wielu z Was rażących, że nawet ja, mocno wyszczekany szaleniec w tematyce audio miałem problemy z powstrzymaniem zdziwienia. Jednak bez względu na wszystko najważniejsze w tym wszystkim jest to, że ich pozorne szaleństwo jest li tylko celem do uzyskania z produkowanej elektroniki i strojonych przez niego systemów audio u klientów, jak najbliższego naturalnemu dźwięku. A nawet jeśli nie najwierniejszego – umówmy się, owa wierność jest jak przysłowiowa „d”, każdy ma swoją, to przynajmniej nacechowanego czymś wyjątkowym. I to bez znaczenia na jakim poziomie cenowym pozycjonowany jest dany system, liczy się tylko możliwy do zrealizowania, bez oglądania się na kontrowersyjność, ustalony przez lata doświadczeń cel. W zależności od wyrafinowania zestawu mniej lub bardziej bliski ogólnej wizji, ale zawsze taki sam. Jaki? Tak naprawdę to jest clou tej opowieści. Całkiem przypadkowej, gdyż kilkukrotnie przechodząc koło tytułowego pokoju albo był mocno oblegany, albo drzwi witały mnie ogłoszeniem, że sam mam się pofatygować by je otworzyć. Jak to zwykle w duchu pomyślałem z przekąsem co to, to nie i tak parę razy omijałem ten przybytek do krytycznego momentu. Jakiego? Otóż zdarzyło się, że pewnego razu nie tylko było w nim pustawo, ale przy otwartych drzwiach usłyszałem to coś. Na tyle intrygujące, że nie mogłem odmówić sobie sprawdzenia, o co w nim chodzi. I nagle zonk. Maleńkie, pamiętające jeszcze lata świetności okresu komuny monitory posadowione na karłowatych, jakby dedykowanym dla Hobbitom standach, surowo, ale przy tym solidnie wyglądający gramofon, niezbędna do jego pracy, zapewniam, że ocierająca się o minimalizm konstrukcyjny elektronika i zjawiskowo wizualizowana muzyka, a w szczególności przecinający emocjonalne tło francuski męski recytatyw. Dzięki starej szkole budowania kolumn z bextrenowymi membranami przyjemnie szorstki, przy okazji zaskakująco wymowny i co najbardziej spektakularne, tworzący realny byt na nie tylko odpowiedniej wysokości – przypominam o maleńkości zestawu głośnikowego – ale również na wzorowej w wektorach szerokości i głębokości wirtualnej sceny. I myślę, że właśnie ten nieczęsty, słyszalny już przy otwartych drzwiach, realny rozmach prezentacji sprawił, że wspominany przypadek miał swój finał w postaci mojej wizyty. Czy na pewno? Zapewniam, że tak, gdyż najczęściej otwarte drzwi w hotelu Sobieski informowały mnie, czy jest sens niszczyć sobie słuch. Na szczęście z niewiadomych przyczyn otwarte drzwi u Sulka sprawiły – piję do stosownej kartki o samoobsłudze, że miałem okazję przyjemnie się zaskoczyć. Jaki jest morał tej epistoły? Nie chodzi o nic specjalnego, tylko zwrócenie uwagi, że nie zawsze kontrowersyjne poglądy, z jakich znany jest wspominany konstruktor, są wystarczające do skreślenia danej wizji na muzykę z grona potencjalnych podmiotów mających pomóc nam w dotarciu do jej sedna. Czasem naprawdę warto dać mu szansę.

AudioEmotions
Mam nadzieję, że gołym okiem widać, iż kolejny raz przyjrzymy się wystawie spod znaku dźwięku duńskiej grupy AGD dystrybuowanej przez AudioEmotions. Tym razem jednak będzie to zestaw dla średnio zaawansowanych finansowo melomanów – niestety nawet najniższe pozycje w cenniku są lekko wymagające. A powodem jest minimalizm prezentacji na bazie jednopudełkowego grajka plików z sekcją wzmocnienia Aavik, niedużych kolumn podłogowych Borresen, okablowania Ansuz i dedykowanego stolika Axxess. Jaki był finał tego co by nie powiedzieć, mimo połączenia różnych podmiotów gospodarczych z teoretycznego punktu widzenia, firmowego mariażu? Podobnie do w pozytywnym tego słowa znaczeniu szaleństwa tak cenowego, jak i jakościowego na PGE Narodowym. To znaczy, że muzyka brzmiała odpowiednio szybko, z dobrą wagą średnicy, sprężystym, może nieco krótkawym – mogłoby być więcej wypełnienia, ale mocnym basem i swobodą wizualizowania nawet najcichszych pojedynczych artefaktów sonicznych. Jednym słowem żywo i ważne nienachalnie, o co przy takiej estetyce grania czasem bardzo łatwo.

Audio-Mix
Do tego pokoju zostałem wręcz wciągnięty. A powodem takiej akcji były sławne zamknięte drzwi, których z sobie tylko znanych powodów podczas przemierzania korytarzy hotelowych sam nie otwierałem. I tak naprawdę na szczęście. W czym rzecz? Otóż dla zainteresowanych elektroniką MBL-a mam bardzo dobrą wiadomość. A głosi ona, że obecnie wspomniana marka nie leży w gestii dystrybucji jednego rodzimego dystrybutora, tylko kilku salonów audio współpracujących z centralnym działem handlowym w Europie. Kto próbował posłuchać czegoś z portfolio tego jednak bardzo uznawanego u nas niemieckiego brandu, wie o co mam na myśli. Oczywiście normalny kontakt, a nie odbijanie się od ściany, że albo czegoś nie ma, albo umawiane się nigdy nie mające końca później. Jak wypadł zastany dźwięk? Proszę Państwa, to przecież dookólny sposób kreowania świata muzyki i do tego panowie zaprzęgli monitory, zatem było szybko, pod kontrolą, z uderzeniem i rześko. Ot stara dobra szkoła MBL-a. Na ile podparta posiadanymi w dystrybucji tego wystawcy akcesoriami, mam nadzieję przekonać się podczas ustalonych na niedaleką przyszłość sesji testowych.

I tym optymistycznym akcentem dotarliśmy do końca tego szaleńczego słowotoku. Na tyle wyczerpującego psychicznie – zapewniam, że nie z racji możliwości podpadnięcia komukolwiek z opisywanych wystawców, gdyż żyję z innej profesji, a „pisanie bajek o audio” to moje hobby, że nie chce mi się nawet skosztować ostatnio nabytej, ciekawie wypadającej w nosie, podobnie od strony bukietu smaku podczas rozpoznawania przez kubki smakowe i o znakomitym finiszu Whisky Noble Rebel „Orchard Outburst” – tak, wiem, ze to blend, ale na tyle fajny i egzotyczny, że postanowiłem na moment odstawić znane mi single. Na szczęście jak każdy z Was mam w domu najlepszy dźwięk i po wyrzuceniu z głowy trzydziestu przed momentem skreślonych opinii siądę w spokoju na trzeźwo i z czystą głową. Zanim jednak ostatecznie pożegnam się z Wami do przyszłego roku, zachęcam do bardzo luźnego traktowania moich opisów. Zapewniam, nie są tendencyjne, a ich wydźwięk opisuje nie tylko zastaną danego dnia sytuację, ale również związane z danym podmiotem, przez lata kontaktów wynikłe ciekawe historie. Dlaczego akurat tak? Myślę, wróć, wiem z corocznej autopsji, że większość niesionych głośnym tematem związanym z ostatnią wystawą, przypadkowych gości na naszym portalu zaraz po zorientowaniu się jak dużo jest tekstu, natychmiast jak poparzeni opuszczą stronę. Jednak mając na uwadze fakt, że być może wielu z nich nie mając szans na osobistą wizytę, zechce spojrzeć na nią nie tylko przez pryzmat milionów martwych lub zdawkowo opisanych w internecie zdjęć, ale zerknąć również od strony pozbawionej czynników asekuracyjnych opowieści podpartej wieloletnimi kontaktami z jej bohaterami. Na ile mam rację, pokaże czas. Jednak bez względu na wszystko, za rok – oczywiście na bazie innych sytuacji wystawowych, mam zamiar zrobić powtórkę z rozrywki. Pewności nie mam, za to mam nadzieję, że moje pisanie dla samego pisania kiedyś chwyci i ludzie zechcą to przeczytać. To pisałem ja, z jednej strony patrzący na świat audio w różowych okularach, zaś z drugiej twardo stąpający po ziemi meloman-audiofil Jacek P.

Jacek Pazio

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Audio Video Show 2023

Audio Video Show 2023 cz.2

O ile w Tulipie z racji dość ograniczonej puli sal nawet chwilowy zator niespecjalnie wpływał na zaplanowany harmonogram zwiedzania, o tyle Sobieski rządzi się zupełnie innymi prawami. A tak po prawdzie żadne prawa, włącznie z tymi dotyczącymi logiki nie obowiązują. No może z wyjątkiem tych próbujących ogarnąć przypadkowość w stylu efektu motyla vide chaosu deterministycznego, czyli jeśli akurat na parterze warsztaty prowadzi Michael Fremer, to na czwartym piętrze jest szansa na posłuchanie transportów cyfrowych we względnie pustym pokoju. Dlatego też wszelkie próby sukcesywnego i skrupulatnego odwiedzania wszystkich wystawców według z góry założonego porządku – pokój po pokoju i piętro po piętrze może i mają szanse powodzenia o ile tylko poświęcimy na to nie jeden a dwa, bądź nawet trzy dni. Mówię/pisze oczywiście o sytuacji, gdy odwiedzin nie ograniczymy li tylko do wsadzenia głowy do zatłoczonego pokojowego przedsionka i pstryknięcia zdjęcia komórką a doczekania się zwolnienia miejscówki w którymś z rzędów dających choćby cień nadziei na pobieżną ocenę grającego zestawu. Dlatego też proszę nie doszukiwać się w niniejszej relacji jakichkolwiek oznak uporządkowania i chronologii, gdyż stawiając sobie możliwość wykonania zdjęć pozbawionych zapoconych głów i wyciągniętych pod same kolumny/elektronikę kończyn odwiedzających za priorytet do niektórych pokoi robiłem wielokrotne podchody eksplorując siedem pięter Sobieskiego z taką częstotliwością, że sumując pokonane stopnie (czekanie na windę wydłużyłoby całą operację o … tydzień) spokojnie wdrapałbym się co najmniej na taras widokowy PKiN-u. A wspinać było się po co, bowiem w tym roku kojarzący się zazwyczaj z budżetówką hotel stał się ostoją najdroższego systemu jaki kiedykolwiek na AVS gościł. Tylko od razu zaznaczę, że w tym roku okazji na posłuchanie czegokolwiek miałem naprawdę niewiele, więc wzmianek o tym jak i gdzie „grało”, bądź nie, będzie jak na lekarstwo.

Zacznijmy zatem z wysokiego C, czyli od witającego tłumnie przybyłych odwiedzających systemu krakowskiego Nautilusa, w którym pyszniły się nie tylko monobloki Kondo Gakuoh II z przedwzmacniaczem Kondo G1000i, lecz również tubowe kolumny Avantgarde Acoustic Duo GT G3. Jeśli jednak komuś niespecjalnie było w smak drażnienie własnych zmysłów tak stratosferycznym High-Endem, to ww. ekipa miała również alternatywne i już zdecydowanie rozsądniej wycenione propozycje zlokalizowane na wyższych piętrach. Obejmowały one klasyczne Dynaudio Confidence 50 z rodzimym wzmocnieniem Circle Labs P300 & 2 x M200 oraz filigranowe Chario Delphinus ze wzmacniaczem Audio Reveal Junior.

Nieopodal za oko łapał chyba najładniejszy pokój w całym Sobieskim, czyli ostoja rodzimych wytwórców – Pylon Audio i Fezz wspieranych przez Muarah Audio i Melodikę. Pomijając lokalny patriotyzm warto było tam zajrzeć ze względu na elektryzującą premierę, czyli powstały wespół zespół z kolejnym polskim producentem – Lampizatorem, przetwornik cyfrowo-analogowy Equinox, który przynajmniej jeśli chodzi o jakość wykonania i design śmiało może konkurować ze starszym rodzeństwem. Ech, jakby jeszcze miał XLR-y …

Koniński Audio-Mix po latach obserwacji rodzimego rynku postanowił wziąć byka za rogi i zadebiutować w roli dystrybutora … dotychczas nieznanego na naszym rynku francuskiego okablowania Esprit, które spinało mroczny system MBL-a (z serii Noble Line i Cadenza) z elektryzującymi „cebulami” 116 F. I może nie był to dźwięk na skalę topowego setu niemieckiej legendy zapamiętanego z AVS 2018, ale … gdyby nie fakt, iż udało mi się chwilę u chłopaków posiedzieć jeszcze przed oficjalnymi godzinami otwarcia tegorocznej wystawy, to szans na posłuchanie go w jej trakcie raczej bym nie miał, bo ww. pokój przeżywał prawdziwe oblężenie, co mówi samo za siebie. Oby tak dalej.

Z kolei na czwartym piętrze rządziło wrocławskie Audio Atelier proponując nieprzesadzone tak pod względem ceny, jak i gabarytów (z jednym „małym” wyjątkiem, o czym dosłownie za chwilę) zestawy skierowane do miłośników lamp i wysokoskutecznych kolumn (Thöress), daleko posuniętej miniaturyzacji w najlepszym wydaniu (Falcon Acoustic + Aurorasound), skandynawskiego futuryzmu (Gradienty) i plików odmienianych przez wszystkie przypadki dzięki obecności szerokiej oferty Lumina. A jeśli chodzi o ww. wyjątek, to mowa oczywiście o włoskim zestawie Grandinote. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie i pod ulubiony repertuar, więc zamiast grymasić wystarczyło pochodzić między pokojami, co też czyniłem najwięcej czasu spędzając w towarzystwie mikroskopijnych Falconów LS 3/5A.

Możliwe, że kiepsko trafiłem, ale wystawione przez Sound Source budżetowe Magnepany LRS+ z dzielonką Leema Acoustics najdelikatniej rzecz ujmując nie zachwycały ani dynamiką, ani rozciągnięciem pasma. Może na oszczędnej kameralistyce byłoby lepiej.

Zdecydowanie lepiej wypadła kolejna rodzima kooperacja, czyli Tentogra WoWo z lampowymi monosami Idhos 2A3, preampem Idhos Reference Pre, phonostagem Phono Pre i kolumnami CUBE Audio Nenuphar.

Kolejną i niestety niezbyt porywającą niespodzianką był system firmowany przez GigaWatta i Martona, w którym za prąd odpowiadał topowy PowerMaster, wzmocnienie powierzono potężnemu Martonowi Opusculum Reference, który przynajmniej teoretycznie nie powinien mieć najmniejszych problemów z wyciśnięciem z włoskich izodynamicznych „parawanów” Fonica La Grande. Jak się jednak okazało teoria sobie a życie sobie, więc finalnie dźwięk był równie płaski i cienki jak reprodukujące go głośniki. Ewidentnie coś „nie pykło” w tym zestawie.

Jeśli jesteśmy przy nie do końca konwencjonalnych rozwiązaniach, to wystarczyło zjechać na parter, by dzięki napędzanym monoblokami Mastersound PF100 Litz Edition wspomaganych na basie Gold Note’ami PA 1175 mk2 potężnym Klipschom Jubilee poczuć się jak na rockowym koncercie.

No i przyszła pora na tegorocznego killera, czyli najdroższy system wystawy, o który zadbał Wojciech Szemis z Audio Note wystawiając m.in. transport CD CDT-SIX, DAC Fifth Element, preamp M9Phono i monobloki Gaku-On, na którym nawet nagrywany w garażu w bodajże Tiranie rock brzmiał jak należy zadając kłam twierdzeniu, że im lepszy sprzęt, tym mniej muzyki da się na nim słuchać.

Zajmujące dwa pokoje na siódmym piętrze Audio Anatomy z Premium Sound kusiły z jednej strony podłogowymi i znikającymi akustycznie kolumnami German Physiks HRS 130 napędzanymi  KR Audio KV 950 a z drugiej ustawionymi na futurystycznych standach AudioSolutions Figaro B z D-klasowym Java HiFi Carbon Double Shot.

Podobnie jak w zeszłym roku również i w tym jastrzębskie Closer Acoustics udowodniło za pomocą zespołów głośnikowych Forlane i Full OGY, że wielkość niekoniecznie ma znaczenie.

Powiem szczerze, że po tym, co pokazały Alumine 5 Special Edition w Sali odsłuchowo-bębniarskiej Franc Audio Accessories po Alumine Three ze wzmacniaczem Karan i dzielonym źródłem dCS-a spodziewałem się nieco więcej. Niby wszystko było na miejscu, ale zabrakło jakiejś iskry.

O ile mnie pamięć nie myli, to do tej pory nie dane mi było zasmakować specjałów serwowanych przez chorwacką manufakturę Blackwood. Aż do teraz i to od razu za sprawą wielce intrygujących samograjów Artanis uzbrojonych w berylowe tweetery, wykonane z egipskiego papirusa (!!!) średniotonowce i papierowe basowce – każde napędzane dedykowanymi D-klasowymi wzmacniaczami i sterowane cyfrowymi zwrotnicami z DSP. Może i nie jestem fanem takich rozwiązań, ale tym razem wszystko do siebie pasowało i w co tu dużo mówić niezbyt przyjaznych hotelowych warunkach cieszyło oczy i uszy.

W przeciwieństwie od tego, co mogliśmy usłyszeć podczas wizyty w siedzibie Audio Source podczas AVS Adam postawił na minimalizm i filigranowość sięgając po przepięknie wykonane włoskie maluchy, czyli Diapason Karis III.

Wbrew temu co widać na poniższych zdjęciach języczkiem uwagi w prezentowanym systemie nie była wcale elektronika Moona, ani utrzymane w antyseptycznej bieli kolumny, lecz czeskie kondycjonery GMG Power X-Blocker Exclusive, czyli bardziej dopieszczone wersje swojego czasu goszczącego u nas rozwiązania.

Kolejny rodzimy akcent i kolejny dowód na to, że o ile pieniądze w audio nie zawsze grać potrafią, to już kable jak najbardziej, czyli plichtowskie WK Audio, które dosłownie rzutem na taśmę oprócz już znanych o docenionych zasilających RED-ów nie tylko pokazało ale i w tym roku grało jeszcze „ciepłe” głośnikowce z ww. serii.

Polskiej serii ciąg dalszy zapewnił dotychczas nam nieznany debiutant – Bona Watt i jego wzmacniacz zintegrowany łączący nader współczesny design z lampową tradycją. Z tego co udało mi się dowiedzieć, cena została ustalona w okolicach 20 kPLN, więc na zaskakująco przyjaznym pułapie a biorąc pod uwagę, że na AVS warunki nie należały do najłatwiejszych, to co dobiegało z JMLab-ów (dawna nazwa Focali) sprawiało bardzo pozytywne wrażenie.

Skoro jesteśmy przy intrygujących nowościach i debiutach, to z pewnością do powyższego grona mogliśmy w tym roku zaliczyć pokój, w którym usłyszeć można było uzbrojony w ramię Supatrac Blackbird Farpoint gramofon … Technicsa, integry Moonriver i przeurocze monitorki OePhi Transcendence Two. Cały system został okablowany przewodami OePhi. Efekt? Wysoce satysfakcjonujący i po raz kolejny będący dowodem, że przynajmniej w Sobieskim mniej znaczy lepiej i zamiast kilkusetkilogramowych monstrów zdecydowanie rozsądniej postawić na oszczędność formy i zdrowy rozsądek.

Honor „parawanów” choć nie w elektrostatycznej a „odgrodowej” (OB) formie w tym roku obroniły stołeczne Ciarry KG-5040 mkII, które w przeciwieństwie do wcześniej wspominanych Magnepanów i Fonic nijakich problemów tak z basem, jak i dynamiką nie wykazywały.

Złote i nieskromne, czyli topowe ZenSati #X w akcji. Jeśli ktoś kiedyś zastanawiał się, gdzie kończy się zdrowy rozsądek a zaczyna czyste szaleństwo, to poniższy system byłby tego najlepszym przykładem, bowiem z tego co pamiętam wartość (cennikowa) okablowania w nim użytego po wielokroć przekraczała kwotę jaką należałoby wyasygnować na spiętą nimi elektronikę i kolumny razem. Tylko co z tego, skoro grało i to na tyle dobrze, że jeden z odwiedzających wpadając w euforię po tym jak dotarło do niego, że „druty”, na które patrzy, kosztują ponad 1,2mln PLN zakrzyknął, że są to „najlepiej grające kable na całej wystawie” 😉

Pozostając w złotym kręgu warto również wspomnieć o nowej dystrybucji Western Electric, która przypadła w udziale krakowskiemu Bare Baffle, które oprócz integry 91E zaprezentowało wysokoskuteczne zespoły głośnikowe Schetl Pathway z charakterystyczną wysokotonówką Arya AirBlade Hype SE.

Po raz kolejny ekipa 4 HiFi potwierdziła, że kluczem do sukcesu w warunkach wystawowych jest … adaptacja akustyczna dzięki której nawet niezbyt drogi system Yaqin-a może nie tylko rozwinąć skrzydła, co napsuć krwi zdecydowanie droższej konkurencji. Oczywiście ustroje akustyczne droższym zestawom też nie przeszkadzają, czego dowodem był set złożony z elektroniki Pilium i kolumn Vermouth Audio Studio Monitor.

Choć organizator AVS szumnie zapowiadał obecność El Diablo, to Quality Audio zdroworozsądkowo zdecydowało się grać z oczko niższych Sonor i chwała im za to, bo czego jak czego, ale basu w Sobieskim nigdy nie brakuje a i duńskie kolumny Peak Consult w tej materii zazwyczaj mają sporo do powiedzenia.

Jedno z najlepszych, jeśli nie najlepsze brzmienie, jakie dane mi było usłyszeć podczas tegorocznej edycji AVS w Sobieskim bezapelacyjnie należało do zestawu zaproponowanego przez sopocki Premium Sound w skład którego weszły zjawiskowe AudioSolutions Virtuoso B Martino Copper grających z integrą JAVA Hi-Fi Double Shot, serwerem Rockna Audio Wavelight WLS, oraz przetwornikiem Rockna Wavedream Signature XLR. Po prostu petarda tak pod względem dynamiki, rozdzielczości, jak i muzykalności. O walorach natury estetycznej nie będę się wypowiadał, ale sami Państwo popatrzcie jak potrafi wyglądać High-End i to w bardzo rozsądnym budżecie.

Audio Group Denmark weszło na nasz rynek z impetem, więc i w Sobieskim pokazało pazury. Co ciekawe zamiast jechać po przysłowiowej bandzie postanowiło pokazać, że i na całkiem zdroworozsądkowych pułapach cenowych nie tylko nie ma czego się wstydzić, ale z łatwością może skraść serca melomanów uzależnionych od adrenaliny i dynamiki. Wystarczyło tylko rzucić uchem na minimalistyczny set złożony z wszystkomającego wzmacniacza streamingującego Axxess Forté 1 (5,000€) i smukłych, filigranowych podłogówek Børresen X2 (8,000€), by przekonać się, że potrafią zagrać dosłownie wszystko i to na iście koncertowych poziomach głośności.

Jeszcze skromniejszą propozycję przedstawił Amphion grając w pokoju AudioExpert na zmianę z podstawkowych Argonów 3S i podłogowych 3LS z elektroniką Primare. Jak się jednak okazało skromność nie była w tym przypadku wadą a zaletą, bowiem reprezentowała po prostu normalność, czyli to, o co we współczesnym Hi-Fi coraz trudniej.

Tegoroczną relację z Sobieskiego zamyka kolejny polski system w skład którego weszły przetworniki Muzg Audio (DAC-01S i DAC-01T), okablowanie NeXt Level Tech (najnowsze głośnikowce) i filigranowe, acz potrafiące uderzyć basem kolumny AudioPhase Charles Martin Violin SE.

Marcin Olszewski

Cdn. …

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Audio Video Show 2023

Audio Video Show 2023 cz.1

25 lat budzi respekt. Tym bardziej jeśli dotyczy edycji nie dość, że rodzimej, to w dodatku drugiej w Europie pod względem tak skali, jak i rangi imprezy branżowej. Oczywiście mowa o stołecznym Audio Video Show, któremu właśnie „stuknęła ćwiara” i które ku uciesze tak wystawców, jak i odwiedzających, pomimo podeszłego wieku, nie tylko nie łapie zadyszki, co prezentuje się coraz atrakcyjniej zachęcając do odwiedzin systemami, których ceny nawet naftowych potentatów mogłyby przyprawić o migotanie przedsionków. Dlatego też i w tym roku obecność na AVS była dla wszystkich liczących się i do owego stadium aspirujących graczy wręcz obowiązkowa a patrząc z naszej strony problemem było nie to, co warto zobaczyć i choćby przez moment posłuchać, co jak podołać wyzwaniu wyłuskania najciekawszych propozycji spośród bezliku a dokładnie 176 sal, 78 stoisk i ponad 600 marek szczelnie wypełniających przestronne loże PGE Narodowego i hoteli Radisson Blu Sobieski oraz Golden Tulip. I właśnie od ostatniej z ww. lokalizacji zwyczajowo, znaczy się zgodnie z tradycją rozpoczniemy tegoroczny cykl relacji, na który serdecznie zapraszamy.

Ponieważ natura nie znosi próżni a rotacja marek pomiędzy dystrybutorami, jest częścią naszej branżowej rzeczywistości, zamiast tradycyjnego kącika z elektrostatycznymi słuchawkami Staxa na odwiedzających czekało stanowisko ekipy Musictoolz z łapiącą za oko ciepłą czerwienią elektroniką SPL z linii Professional Fidelity i dopasowanymi kolorystycznie słuchawkami Focal Clear Mg Professional.

Jak co roku pokój Grobel Audio był ostoją spokoju, muzykalności i wyrafinowania, gdzie potężne tubowe kolumny Destination Audio Nika napędzały na zmianę z firmową amplifikacją GM70 monobloki Jadis JA-170.

Kolejnym, po ww. Musictoolz, nowym wystawcą w Tulipie była wrocławska Galeria Audio, która na AVS pojawiła się z m.in. iście biżuteryjnymi kolumnami Kharma Exquisite Midi, wzmocnieniem Goldmunda (pre Mimesis 37s + końcówka Telos 2500NG) i przetwornikiem Aries Cerat Ianus-Ithaka DAC. Jakość brzmienia systemu była na tyle satysfakcjonująca, i to nawet biorąc pod uwagę kwotę, jaką trzeba byłoby na całość wyasygnować, że dostać się tam okazało się wcale nie takim łatwym zadaniem, gdyż swoje przed drzwiami trzeba było odstać a chętnych przez całą wystawę nie brakowało.

Kolejne dwie sale zajął krakowski Nautilus z dumą prezentując dwa na wskroś high-endowe „kompozycje”. Pierwsza obejmowała monoteistyczny set Accuphase (dzielony odtwarzacz DP-1000 / DC-1000, przedwzmacniacz C-3850 i potężne monobloki A-300) współpracujący z futurystycznymi Estelonami Forza oraz tradycyjnie obsługiwany przez charyzmatycznego Gerharda Hirta zestaw Ayona z najnowszymi kolumnami Lumen White Kamea. Jak się z pewnością Państwo domyślacie oba zestawy były warte grzechu, lecz niejako zgodnie z tradycją remis w przypadku takich sparringów nikogo by nie satysfakcjonował, więc przynajmniej na moje ucho (i sądząc po dość zauważalnych różnicach w „obłożeniu” obu sal), to Gerhard wraca do domu z tarczą.

No i sala zajęta przez katowicki RCM, gdzie nie tyko można było zasmakować nader często serwowanego z winyli, jak i szpuli analogu, lecz i o owych nośnikach posłuchać i podyskutować – w piątek o perełkach katalogu Blue Note z Wojciechem Padjasem z RMFClassic (z tego co mi wiadomo na tym spotkaniu był Jacek, więc lada moment powinien podzielić się z Państwem swoim materiałem) a w sobotnie popołudnie o taśmach z samym Kenem Kesslerem HiFi News. Jeśli zaś chodzi o park maszynowy jakim ekipa RCM-u w tym roku dysponowała, to zgodnie z tradycją nie zabrakło kolumn Gauder Akustik (tym razem DARC 200 mk2) zasilanych monoblokami Vitus Adio SM-103 mk2 i preampem SL-103. Tor analogowy obejmował gramofon Thrax Yatrus z ramieniem schroder CB9”, wkładką My Sonic Lab Eminent Ex i autorski przedwzmacniacz gramofonowy RCM BIG Phono oraz Kuzmę Stabi XL DC z firmowym ramieniem Safir 9 i wkładką DS Audio Master 3. Z kolei o szpule dbał Suder A807 mk2 a cyfrę reprezentowały CEC TL2N + DA SL. Rezultat? Niepozostawiający złudzeń, że dobry system jest w stanie zagrać z dowolną głośnością dosłownie każdy repertuar, od archiwalnych bluesów i jazzów po współczesny metal w stylu Disturbed.

Niestety kolejny – składający się m.in. z elektroniki Audio Tekne i tubowych kolumn system był dalece mniej uniwersalny i zarazem zdolny rozwinąć skrzydła na zdecydowanie bardziej cywilizowanych gatunkach muzycznych. Co ciekawe próba wciśnięcia do pozornie sporej Platinum 2 ww. tub okazała się mocno dyskusyjnym pomysłem, gdyż o ile pamięć mnie nie myli podczas zeszłorocznej wystawy ze zdecydowanie mniejszymi głośnikami efekt finalny był lepszy.

No i na koniec propozycja rodzimego Avatar Audio, które po okresie nie zawsze trafionych eksperymentów zagrała po prostu dobrze. Może i nie było w tym dźwięku oczekiwanej na wystawach wyczynowości, ale to tym lepiej, bo dobrze wróży codziennym odsłuchom. O ile tylko komuś serwowany przez ww. producenta design podejdzie.

Cdn. …

Marcin Olszewski