Tag Archives: AudioEmotions


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. AudioEmotions

Børresen 02 Cryo Edition

Link do zapowiedzi: Børresen 02 Cryo Edition

Opinia 1

Jestem w stu procentach przekonany, że wszyscy z grubsza wiemy, jak buduje się zespoły głośnikowe. Początkiem takiego procesu jest pomysł na spełniającą dwa warunki typu – odporność na szkodliwe wibracje oraz ciekawy wygląd, bryłę kolumny. Następnie dobór odpowiednich, czyli dobrze współpracując ze sobą, pozwalających pokryć założone pasmo przenoszenia głośników. W kolejnym kroku projektowanie zwrotnic. Zaś na koniec wykonywanie pomiarów powstałego prototypu pozwalających na finalne dostrojenie ze sobą wspomnianych komponentów, czyli obudowy z zastosowanymi przetwornikami i wstępnie obliczonymi zwrotnicami. Tyle teorii. Niestety choć to smutne, w zatrważającej ilości przypadków z powodu cięcia kosztów produkcji ograniczona do minimum działań pozwalających osiągnąć przyzwoitą jakość dźwięku. Oczywiście nie twierdzę, że w ten sposób nie może powstać coś ciekawego, a nawet znakomitego, jednak nie ma co się oszukiwać, to jest pewnego rodzaju mocno ograniczający powstanie ponadczasowego produktu standard. Na szczęście nie zawsze, na co mam koronny dowód. Jaki? W postaci bohaterek dzisiejszego, czyli pochodzących z Danii zespołów głośnikowych. Co w nich takiego niekonwencyjnego? Chodzi o podniesione do granic wyczynowości zaangażowania w ich budowę, od doboru spełniających wyśrubowane normy jakości komponentów dla każdego elementu kolumny z kriogenizacją metalowych elementów włącznie począwszy, przez w wielu przypadkach ręczne wykonanie i skomplikowane procesy produkcyjne, na szczegółowej kontroli jakości każdej sztuki skończywszy, o czym każdy zainteresowany może się przekonać studiując informacje udostępnione w sieci przez grupę zaangażowanych w ten proceder inżynierów. Do czego piję? Chodzi oczywiście o ostatnio mocno w pozytywnym tego słowa znaczeniu rozpychające się na naszym rynku kolumny marki Børresen. To ewidentny nie tylko High Tech, ale również High End światowego kawałka tortu audio, z portfolio którego dzięki staraniom warszawskiego dystrybutora AudioEmotions na dobry początek w naszej redakcji pojawił się z wyglądu filigranowy, jednak od strony oferowanych muzycznych emocji wielki duchem zestaw Børresen 02 Cryo Edition.

Jak prezentują się tytułowe Dunki? To średniej wysokości – nieco ponad 100 cm, dość wąskie – niecałe 20 cm, wyrównując odległość promieniowania głośników pochylone do tyłu, dzięki zbiegającym się od frontu płynnym łukiem ku tyłowi bocznym ściankom, bardzo smukłe skrzynki. Co jest bardzo istotne, mając na celu maksymalizację sztywności konstrukcji obudowy, wykonano ją techniką frezowania z bloku prasowanego drewna, na które finalnie naniesiono świetnie wizualizujący je fornir z orzecha. Finałem skrupulatnego podejścia do walki ze szkodliwymi wibracjami jest zwiększająca punkty podparcia kolumny, wyposażona w firmowe antywibracyjne stopy podstawa. Jeśli chodzi o zastosowane przetworniki, te są oczkiem w głowie pomysłodawców tego podmiotu gospodarczego i nie są to stokowe produkty jakiegokolwiek specjalizującego się w tym temacie producenta, tylko mające zadanie zbliżyć nas do muzyki na żywo, dopracowane do perfekcji firmowe konstrukcje – nie będę rozwadniał tekstu dogłębnymi technikaliami, gdyż są bardzo zaawansowane i wymagałyby sporego akapitu opisu, dlatego w celu zapoznania się z najdrobniejszymi niuansami zapraszam na firmową stronę producenta. Zastosowany pakiet generatorów dźwięku opiewa na specjalnie zaprojektowaną, wentylowaną tunelami usytuowanymi w górnej części bocznych ścianek wstęgę oraz dwa zapewniające odpowiednie pokrycie pasma środka i basu, bazujące na własnych patentach dotyczących membran i magnesów 4,5” mid-woofery. Co w ich osadzeniu na awersie jest znamienne, wszystkie znalazły swoje miejsce w zagłębieniach tworząc tym sposobem swoiste falowody. Naturalnie to nie jest żaden przypadek, tylko celowe działanie dla uzyskania planowanego spektrum projekcji fal, co finalnie korygowane jest wykorzystującą najlepsze dostępne na rynku komponenty, dzięki pochyleniu bryły kolumn na ile to możliwe, minimalnie inwazyjną od strony nadmiernego rozbudowania zwrotnicą. Wieńcząc temat budowy naszych bohaterek należy wspomnieć jeszcze o znajdujących się na tylnej ściance dwóch otworach bas-refleks strojących zakres niskich rejestrów i usytuowanych tuz przy podstawie terminalach przyłączeniowych przyjmujących jedynie wtyki bananowe. Owszem, determinowanie podłączenia jedynie do bananów jest lekkim utrudnieniem, jednak nie jest jakimś widzi mi się konstruktorów, tylko pochodną bardzo wąskiego pola rewersu, na którym była szansa je zastosować. Jeśli chodzi o specyfikację elektryczną, powyższy model kolumn może pochwalić się pasmem przenoszenia 40 Hz – 50 kHz oraz skutecznością 88dB przy obciążeniu 4 Ohm.

No dobrze. Mniej lub bardziej boleśnie przebrnęliśmy przez akapit rozbiegowy i techniczny, zatem przyszedł czas na kilka spostrzeżeń na temat brzmienia tych, od początku produkowanych z największym pietyzmem skandynawskich kolumn. Niespecjalnie dużych, a na tle stojących za nimi na fotografiach niemieckich smoków na tyle filigranowych, że już podczas sesji unboxingowej w mojej głowie z automatu rodziło się kilka obaw. Jakich? Pierwszą – był potencjalny problem z wypełnieniem posiadanego, pomieszczenia odsłuchowego o kubaturze 100 m³. Drugą – z uwagi na niewielkie przetworniki strach przed niedoborem lub niechcianym nadmiarem utrzymanych w ryzach, odpowiednio energetycznych i w miarę nisko schodzących dolnych rejestrów. Natomiast trzecią – w przypadku tak małych kolumn powtarzana jak mantra, zaraz po przekroczeniu poziomu cichego grania męcząca na dłuższą metę estetyka siłowej prezentacji zestawu. Ale jedna uwaga, powyższa lista nie była naprędce wymyślonym torem przeszkód dla dzisiejszych pretendentek do laurów, tylko zwyczajowymi tematami do sprawdzenia w przypadku sparingu ze wszystkimi podobnymi gabarytowo zespołami głośnikowymi. Co przyniosło życie? Mnóstwo zaskoczeń. Powiem więcej, bardzo pozytywnych zaskoczeń. A najbardziej znamiennym był uzyskany przy pomocy tak niewielkich konstrukcji spokój na wirtualnej scenie i to nawet przy poważnych poziomach odkręcenia gałki wzmocnienia. Naturalnie efektu rodem z Gauderów Berlina RC-11  nie było szans uzyskać, jednak konia z rzędem temu, kto tchnie w muzykę tyle pełnych energii emocji bez popadania w nachalność. Z innej beczki, projekcję wydarzeń muzycznych odbierałem jako lekko ciemnawą, ale w znany tylko inżynierom tej marki sposób oferującą pełnię najdrobniejszych szczegółów, co przekładało się na dobrą szybkość narastania sygnału. To był rzadko spotykany w takich rozmiarach spektakl, który dzięki znakomitej esencjonalności oraz jako skutek walki ze zniekształceniami już na poziomie projektowania obudowy, przetworników i zwrotnicy pozwalał słuchać ulubionego materiału od minimalnych do wysokich poziomów decybeli. Efekt wspomnianych działań konstruktorów był taki, że podczas podkręcania gałki Volume rosły gabarytowo jedynie źródła pozorne, a nie dźwięk ze wszystkimi niechcianymi artefaktami włącznie – mowa o wszędobylskich zniekształceniach. Jak to zweryfikować, w momencie braku wiedzy o czym piszę? Tak na szybko, wystarczy puścić głośno muzykę i spróbować swobodnie – bez przekrzykiwania porozmawiać z kolegą. Jeśli musicie nienaturalnie podnosić głos, albo zmęczeni rozmową ściszacie muzykę, we wspomnianym temacie coś u Was jest nie tak. Ale jak pisałem, tej przypadłości duńskie kolumny z sobie tylko znaną łatwością się oparły. To natomiast miało swoje, mam nadzieję, że zrozumiałe nie tylko dla mnie, ale również dla Was, przełożenie na swobodne żonglowanie podczas testu nawet najbardziej wymagającym materiałem muzycznym. Chodzi oczywiście nie tylko o brylowanie zestawu w gatunkach nastawionych na ocierającą się o bliską występom na żywo, pełną romantyzmu namacalność, ale także dobrą prezentację będącego nierzadko synonimem słabej realizacji materiału, ciężkiego brzmienia.
Pierwszy rodzaj muzyki to dla Børresen-ów tak zwana bułka z masłem. Czytelne zawieszone, dobrze zdefiniowane poziomem energii, przez to pozbawione rozmycia rysowanie wirtualnych bytów na niczym niezmąconej wirtualnej scenie, pozwalało muzyce barokowej, jazzowej i wokalnej dosłownie i w przenośni prawie dotknąć każdego z owych źródeł. To oczywiście efekt dobrego osadzenia przekazu w barwie oraz masie, przy idealnie współpracujących z tymi cechami wysokich rejestrów. Jak pisałem, muzykę cechowało unikanie rozjaśnienia, a nawet poczucie lekkiego zaciemnienia, ale dzięki dobrej mikrodynamice wszystko, czyli każdy najdrobniejszy niuans nawet pojedynczej, czasem wydawałoby się niekończącej się nuty był podany na wyciągniecie ręki. A to powodowało, bardzo namacalną projekcję materializujących się w moim pokoju, wielobarwnych i mieniących się wieloma odcieniami sonicznych bytów. Naturalnie w takim postawieniu sprawy pomagała również pozwalająca zniknąć z pola odsłuchu kolumnom, przy okazji budująca dobrą przestrzeń w szerz i w głąb smukłość kolumn. Nic tylko zasiąść w fotelu i puścić wodzę fantazji bycia na słuchanym wydarzeniu muzycznym, co oczywiście z pełną świadomością nie raz czyniłem.
Jeśli chodzi o drugi kraniec ekspresji zapisów nutowych, czyli będący dla mnie nieodzownym pobudzaczem do życia, niestety mający wiele za uszami od strony realizacji rock, kierunek oceny występów duńskich piękności nastawiony był na inne aspekty. Oczywiście musiałem sprawdzić, czy uniosą niesiony przez te nurty pakiet energii, ze szczególnym uwzględnieniem poziomu ekspresji – piję do ciemnawego grania. Z pozoru wszystko powinno być ok, gdyż ciemna wizualizacja nie podbija błędów realizatorów w postaci płaskiej sceny i ogólnego jazgotu. Niestety często bywa tak, że zbytnie ostudzenie ochoty zestawu do pokazywania rozmachu danego materiału zwyczajnie go zabija. Owszem, robi się gęsto, jakby przyjemniej, tylko co z tego, gdy z braku różnicowania zmian tempa i zbytniego tonizowania agresji robi się zwyczajnie nudno. A przecież nie o to chodzi. To już lepiej dostać kopnięcie jazgotem, bo jest jakieś, niż taplać się w flakach z olejem. Jak w tym temacie wypadły orzechowe dwójki Børresena? Otóż spora dawka ciekawie oddanego, bo mimo solidnego pakietu zakresu niskich częstotliwości bez efektu monotonnego zlewania się i buczenia basu, pozwoliła uzyskać muzyce odpowiednią wagę istotnym dla niej instrumentom. Dzięki temu bez problemu czuć było ważną dla tego nurtu pracę stopy perkusji, energię mocno zaznaczających swój byt gitar i pełen wolumen wykrzyczanych fraz wokalnych. Muzyka oferowała dobry atak i nieprzewidywalność, co gwarantuję, w dedykowanym, znacznie mniejszym od tego z procesu testowego pomieszczeniu pozwoliłoby kolumnom osiągnąć wynik bliski odbiorowi tej nastawionej na romantyzm, czyli oczekiwaną podczas obcowania z nią namacalność. Nacechowaną nieco innymi bodźcami, ale mocno zbliżającą nas do zamierzeń zbuntowanych artystów. Czy to są jednak skrojone typowo dla tego rodzaju muzy kolumny, nie mnie to osądzać. Ale jedno mogę powiedzieć na pewno. Uzyskany efekt pozwala mi wierzyć, iż wielu piewców tego stylu grania spokojnie mogłoby się w takim pokazaniu tematu zakochać.

Co sądzę o opisywanych powyżej kolumnach Børresen 02 Cryo Edition i do kogo bym je adresował? Po pierwsze – mimo nienachalnych gabarytów nawet w zbyt obszernym pomieszczeniu potrafią grać wielkim, co bardzo istotne, pozbawionym wysilenia dźwiękiem. Po drugie – bardzo dużą zaletą jest ich z pozoru ciemnawe, finalnie świetnie wizualizujące muzykę granie. A po trzecie – są efektowne wizualnie i co ostatnimi czasy dla wielu jest bardzo ważne podczas procesu decyzyjnego, są finałem ciężkiej, nierzadko ręcznej pracy duńskiego podmiotu, a nie dalekowschodnich, pozbawionych poczucia wytwarzania czegoś nietuzinkowego podwykonawców. Czy zatem jest to propozycja dla każdego? Z dwoma wyjątkami tak. Jakie to wyjątki? To po lekturze powyższego monologu chyba jest oczywiste. Otóż mam na myśli jedynie posiadaczy wielkich salonów i piewców jasnego, ocierającego się o nadinterpretację wizualizowania świata muzyki. Jedni i drudzy już podczas pierwszych przymiarek na tablicy kreślarskiej nie byli docelowymi obiektami dla sekcji inżynierskiej Børresena, zatem tak naprawdę to nie wada, tylko efekt założeń konstrukcyjnych. A to oznacza, że reszta populacji melomanów – nawet stawiających na nieco inne niuanse brzmieniowe – bez dwóch zdań są potencjalnymi klientami. Skąd ta pewność? Niby banał, ale dla mnie wynika z tekstu. Chodzi naturalnie o ich radzącą sobie z każdą twórczością muzykalność.

Jacek Pazio

Opinia 2

Powiem szczerze, że pierwsze przymiarki Audio Group Denmark do zaistnienia na polskim rynku niespecjalnie wzbudziły mój entuzjazm. Po prostu próba budowania popytu w oparciu o li tylko tzw. marketing szeptany może i dla jednoosobowych, zazwyczaj „garażowych” bytów czasem ma sens, o tyle w przypadku poważnego przedsięwzięcia wykazującego stricte high-endowe aspiracje budzi u mnie w pełni zrozumiałe obawy i przypuszczenia, że ktoś próbuje pozycjonować się jedynie ceną. Całe szczęście wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że zamiast korzystać z usług za przeproszeniem „pożytecznych idiotów” spamujących na tematycznych forach dyskusyjnych Duńczycy zmienili model biznesowy i do tematu oficjalnego przedstawicielstwa podeszli z nieco większym profesjonalizmem, stawiając wszystkie żetony na ekipę AudioEmotions, która od pewnego czasu reprezentuje ich interesy nad Wisłą. Skoro kwestie dystrybucyjne uległy normalizacji nic nie stało na przeszkodzie, byśmy i my mogli pochylić się nad którąś z duńskich propozycji a traf chciał, że na tak zwanym podorędziu były akurat niewielkie podłogówki, to nie tracąc czasu czym prędzej przygarnęliśmy pod swój dach wielce urodziwe i zarazem filigranowe kolumienki Børresen 02 Cryo Edition na których recenzję serdecznie zapraszamy.

Pomimo pozornie niezbyt imponującej historii w skład Audio Group Denmark wchodzą praktycznie sami starzy wyjadacze jak daleko nie szukając mający na koncie 20 letni staż w Nordoście Lars Kristensen, stojący za większością projektów Raidho Michael Børresen, czy niejaki Flemming E. Rasmussen, którego inaczej, aniżeli poprzez perspektywę Gryphona postrzegać nie sposób. Krótko mówiąc mamy do czynienia z zespołem indywidualności, które już od dawien dawna nikomu niczego udowadniać nie muszą. Wracając jednak do meritum wchodzący w skład AGD (Audio Group Denmark) odłam kolumnowy, czyli Børresen ma do zaoferowania zaskakująco szeroki wachlarz propozycji. Portfolio ww. marki obejmuje bowiem aż cztery serie produktowe – 0, Z,M, X, w których znajdziemy kolejno po 4, 4, 3 i 3 modele, z czego dwie pierwsze serie maja po trzy, bądź dwie wersje każdego modelu. I właśnie gwoli wyjaśnienia. Otóż niniejsza – recenzowana parka reprezentuje środkową opcję z pośród trzech dostępnych dla 02-ek. Poniżej znajduje się bowiem zwykła, niepotraktowana zaletami kriogeniki a powyżej Silver Supreme Edition, w której miedziane pierścienie nadbiegunników (w układach magnetycznych przetworników) zastąpiono ręcznie wykonanymi srebrnymi zamiennikami dzięki czemu znacząco obniżono indukcyjność całego układu. A w będących obiektem naszej możliwie wnikliwej analizy kolumnach wszystkie metalowe elementy poddano obróbce kriogenicznej, która ekipie Børresena zajmuje … trzy doby. W ciągu pierwszej metal schładzany jest z temperatury pokojowej do około -196°C, w której utrzymywany jest przez kolejne 24h, by przez ostatnią dobę stopniowo przywracać go do temperatury wyjściowej. Skupiając się na serii 0 wypada również wspomnieć, iż 02-ki są najmniejszymi konstrukcjami podłogowymi w rodzinie. Poniżej są jedynie dwudrożne monitory 01 a powyżej, podobnie jak nasze bohaterki dwuipółdrożne 03 i 05.

Skoro niezobowiązujące wprowadzenie do oferty AGD mamy za sobą wróćmy do goszczącej u nas parki 2-ek, które prezentują się, przynajmniej z perspektywy ponad 200 tys. PLN, jakie trzeba na nie wyasygnować, zaskakująco niepozornie. Całe szczęście znając rodowód ich twórcy owa nikczemność postury w korespondencji z koniecznymi do poniesienia kosztami nijakich kontrowersji budzić nie powinna, bo i w Raidho 100-ka kPLN-ów potrafiła ledwie starczyć na jakieś „budżetowe” podstawkowce a ponadto Duńczycy po wielokroć udowodnili, że przy odpowiednim zaawansowaniu technologicznym to wcale nie rozmiar ma kluczowe znaczenie. I tak też jest w przypadku mających nieco ponad metr wzrostu 02 Cryo Edition dysponujących trzema autorskimi przetwornikami. Patrząc od góry mamy na satynowo czarnych frontach wysokotonowego wstęgowca pod którym umieszczono parę 4.5” mid-wooferów. Zbiegające się ku tyłowi ściany boczne pokrywa piękny orzechowy fornir a będącą niemalże w całkowitym zaniku ścianę tylną dodatkowo cofnięto wzglądem zamykających ją krawędzi ww. boków. W owym wykuszu umieszczono ujścia kanałów bas refleks i pojedyncze terminale głośnikowe, które jak się z pewnością Państwo domyślacie z racji deficytu powierzchni akceptują jedynie okablowanie zakonfekcjonowane wtykami bananowymi/BFA. Smukłe i wąskie korpusy uzbrojono w poprawiające ich stabilność cokoły z antywibracyjnymi nóżkami.
A jak 2-ki prezentują się od strony technicznej? Dość ciekawie, bowiem choć natywna skuteczność zastosowanego przez Duńczyków napędzanego soperneodymowym układem magnetycznym N52, ultra lekkiego (0,01g) i pracującego od ok. 2,5kHz wstęgowca wynosi przy 6 Ω wielce pożądane 94dB skuteczność całości układu obniżono do 88dB. Wykorzystana do jego budowy folia aluminiowa nanoszona jest na nylonowo-aramidowe podłoże a jej powierzchnia stanowi ekwiwalent trzech standardowych kopułek. Z kolei membrany obu 4.5” nisko-średniotonowców wykonano z dwóch ultra-cienkich warstw japońskiego włókna węglowego marki Toray naniesionych na obie strony 4mm Nomex-owego rdzenia o strukturze plastra miodu. Waga takiego układu to zaledwie 5,5g, więc napędzane neodymowymi magnesami N52 z tytanowymi cewkami przetworniki charakteryzuje niezwykła szybkość i rozdzielczość. Ich pracę wspomagają również autorskie perforowane płytki z HDF-u dzięki którym ciśnienie akustyczne pomiędzy nimi a przetwornikami jest większe aniżeli w komorze kolumn i co istotniejsze pracujące w jednej komorze głośniki praktycznie się „nie widzą”.
Zwężające się ku tyłowi smukłe korpusy pochodzą z duńskiej, specjalistycznej „stolarni” Sino Factory zaopatrującej oprócz również Børresena ich konkurencję, czyli Dynaudio i Sonus faber, wykonano z frezowanych bloków sprasowanego drewna, wzmocniono wieloma wewnętrznymi przegrodami i wstawkami z litego orzecha, który posłużył również jako zewnętrzna okleina. Z kolei czarne fronty to już HDF. Zarówno komora dedykowana przetwornikowi wysokotonowemu, jak i goszcząca basowce są wentylowane. O ile jednak uzbrojone w „antyturbulencyjne” łopatki ujścia układu bas-refleks sekcji średnio-niskotonowej znajdziemy na będącej w zaniku i ukrytej w wąskiej szczelinie ścianie tylnej o tyle ciśnienie akustyczne generowane przez wstęgę znajduje ujście przez trójkątne otwory umieszczone na ścianach bocznych w dedykowanych wyżłobieniach. Całość posadowiono na czterech firmowych stopach Ansuz Darkz T2S składających się z 3 dysków oddzielonych 3 tytanowymi łożyskami kulkowymi.

No dobrze, dość tego krążenia wokół głównej kwestii, czyli brzmienia naszych gościń. W końcu może i zastosowane technologie są godne laboratoriów NASA a aparycja umieszczenia wśród eksponatów Muzeum Guggenheima, jednak to właśnie jakość brzmienia decyduje, bądź decydować powinna o tym, czy na dany produkt wyasygnujemy stosowną kwotę, czy też dalej będziemy kontynuować poszukiwania. I tu od razu kluczowa dla końcowych wniosków uwaga. Otóż warto pamiętać, iż choć sam producent zaleca pierwszych 50-100 h przeznaczyć na wstępne wygrzewanie i akomodację, to dopiero po 500h 02-ki osiągają mniej więcej 90% swoich możliwości, więc słuchanie fabrycznych nówek de facto mija się z celem. Dlatego też nie chcąc „blokować” się na niemalże dwa tygodnie na testy pozyskaliśmy już dobrze rozegraną parkę. A z Børresenami 02 Cryo Edition sprawa wydaje się jasna, bowiem już po kilku taktach „Hunt” Amaroka wiadomo, czy będzie nam z nimi po drodze, czy wzruszymy ramionami, spakujemy je z powrotem do kartonów i zadzwonimy do dystrybutora z prośbą o odbiór. Jeśli oczekiwać będziecie Państwo po nich urywającej tę część ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę hiperdynamiki, iście infradźwiękowych pomruków i lepkiej niczym syrop klonowy słodyczy, to lepiej nie wyrzucajcie wspomnianych kartonów, bo przydadzą Wam się szybciej niżbyście mogli się spodziewać. Dlaczego? Bo 02-ki są niejako zaprzeczeniem powyższych cech. Tylko, żeby była jasność. Tak wolumen dźwięków, jak i wymiary kreowanej przez nie sceny dźwiękowej dalece wykraczają poza przypuszczenia wynikające z ich dość filigranowej postury. Jednakże w owej kreacji nie ma za grosz tendencji do gigantomanii, przesady, czy irracjonalnego wyolbrzymiania brył źródeł pozornych, lecz mamy do czynienia jedynie ze zdroworozsądkowym dążeniem do w pełni realistycznego, czyli zgodnego z naturalnymi bryłami poszczególnych instrumentów i postaci obrazowania. Krótko mówiąc Børreseny może nie kurczowo, ale jednak starają trzymać się faktów. Reprezentują zatem brzmienie swobodne, energetyczne i niezwykle holograficzne z przyjemnie zarysowaną podstawą basową, która na „Hunt” szalenie się przydaje, jednak nie w postaci monotonnego dudnienia, lecz właśnie w zdolnej oddać jej różnorodność faktur i definicji postaci. I to 02-kom wychodzi wybornie. Wystarczyło z resztą przełączyć się na zdecydowanie bardziej przesycony elektroniką „Dissidænce Episode 1” Vitalica, by zrozumieć w czym rzecz. Otóż może i najniższe rejestry znajdują się poza zasięgiem duńskich podłogówek, lecz brak ich reprodukcji może nie tyle nie jest zauważalny, bo nie ma co się oszukiwać – nasze dyżurne Gaudery nie mają z nimi najmniejszych problemów, co ilość informacji i energia jeszcze mieszczącego się w zakresie pracy kolumienek pasma bez bezpośrednich porównań z większymi konstrukcjami okazuje się w pełni satysfakcjonująca i niepozostawiająca niedosytu.
Zdecydowanie mniej uwag mam o średnicy, którą najrozsądniej byłoby określić mianem naturalnej i akuratnej niczym przyrządzony przez szefa kuchni ogwiazdkowanej przez Michelin-a restauracji makaron al dente. Jest zwarta, jędrna i ani nie przypomina rozgotowanej pulpy gubiąc krawędzie i rozmazując bryły, ani nie próbuje kreować pozornej rozdzielczości zbytnio je utwardzając i wyostrzając. Proszę się jednak nie obawiać emocjonalnej neutralności, nie mylić z naturalnością, i stereotypowego skandynawskiego wycofania, albowiem nasze gościnie są ich oczywistym zaprzeczeniem. Może nie idą tak daleko pod względem wysycenia, jak poprzednie generacje Dynaudio (vide nasze byłe Consequence Ultimate Edition), ale kierunek jest jak najbardziej zbieżny. Dzięki temu z łatwością są w stanie oddać iście baśniowy klimat zarówno naszego – rodzimego albumu „Miniatury” Karoliny Omańskiej, jak i osadzonego w norweskiej estetyce „Kristin Lavransdatter” Arilda Andersena. Podobnie jest z wokalami, które z Børresenów brzmią dokładnie tak, jak brzmieć powinny – bez zbytniego złagodzenia mogącego zbytnio wygładzić jakże charakterystyczną chrypkę Toma Waitsa, czy Barb Jungr, ale i nie popadając w ofensywne epatowanie sybilantami zniechęcającymi do sięgania po twórczość Carli Bruni, czy Anny Marii Jopek.
A właśnie, skoro o kojarzących się z szeleszczeniem rejestrach mowa, to nie sposób pominąć iście krystaliczną górę przez autorską wstęgę w duńskich podłogówkach reprodukowaną. I tu od razu uwaga natury użytkowej. Otóż z racji swej kierunkowości, oczywiście nieco „poszerzonej” umieszczeniem wysokotonowców w niezbyt głębokim falowodzie ilość i intensywność najwyższych składowych w 02-kach możemy nieco dostosować do własnych potrzeb poprzez mniejsze, bądź większe dogięcie je w kierunku słuchacza. Jednakże jeśli będziecie Państwo próbowali zmusić je do większego zawoalowania, zaokrąglenia, czy wręcz wycofania, to bez poważnych działań na etapie doboru współpracującej z nimi elektroniki i/lub okablowania raczej się nie obędziecie. Zanim jednak z góry założycie, iż zbytnia ekspresja wstęgi Wam „nie leży” po prostu usiądźcie i na spokojnie Børresenów posłuchajcie, bo tutaj ilość idzie w parze z jakością i wyrafinowaniem i nie próbuje swą intensywnością maskować własnych ograniczeń i niedociągnięć, gdyż de facto takowych nie posiada.

Najwyższa pora na podsumowanie niniejszego testu, w którym dość niepozorne na pierwszy rzut oka podłogówki naprawdę nieźle namieszały. Nie dość bowiem, że Børresen 02 Cryo Edition potrafiły zejść zaskakująco nisko i stworzyć w pełni realistyczną tak pod względem gabarytów, jak i wolumenu obecnych na niej dźwięków scenę, to niezależnie od poziomu głośności cały czas zachowywały iście stoicki spokój i czarowały wrodzonym wyrafinowaniem. Nie były przy tym nazbyt wylewne emocjonalnie i nie próbowały sztucznie rozdmuchiwać źródeł pozornych, przez co z jednej strony nie przytłaczały a z drugiej nie sprawiały wrażenia, jakby z racji swej niezbyt imponującej postury musiały coś przeskalowywać. Po prostu trzymały się faktów i trafiały w sedno ocenę końcową pozostawiając odbiorcy. Krótko mówiąc jeśli cenicie sobie Państwo kulturę i prawdomówność, to posłuchajcie tytułowych Børresenów, bo może się okazać iż ich obiektywizm przypadnie Wam do gustu. Nie zapomnijcie tylko zapewnić im odpowiedniej przestrzeni wokół – po metrze o bokach i z tyłu powinno starczyć. Dobrze byłoby też dysponować odpowiednio wydajnym wzmacniaczem zdolnym z tych niezbyt pokaźnych kolumienek wycisnąć wszystko co najlepsze. Czego również serdecznie Wam życzę.

Marcin Olszewski

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: AudioEmotions
Producent: Audio Group Denmark
Cena: 214 990 PLN

Dane techniczne
Pasmo przenoszenia: 40Hz – 50KHz
Skuteczność: 88 dB / 1W
Impedancja: 4 Ω
Rekomendowana moc wzmacniacza: > 50W
Wymiary (W x S x G:) 105,5 x 30,5 x 51,0 cm
Waga: 30,5 kg

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. AudioEmotions

Børresen 02 Cryo Edition
artykuł opublikowany / article published in Polish

Po niezobowiązujących odsłuchach w Audiomagicu przyszła pora na zapoznanie się z filigranowymi podłogówkami Børresen 02 Cryo Edition we własnych ośmiu kątach …

cdn. …

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. AudioEmotions

Prezentacja Audio Group Denmark

O tym jak trudny może być start, o utrzymaniu się potem na powierzchni nikogo przekonywać nie trzeba. Podobnie jest z pierwszym wrażeniem, które jak wiadomo można zrobić tylko raz. I o ile dotychczasowe, nieśmiałe plany ekspansji audiofilskiego bytu Audio Group Denmark zrzeszającego pod swymi skrzydłami takie marki jak Ansuz, Aavik, Børresen i Axxess przeszły na naszym rynku bez większego echa, to najlepszym dowodem na to, że miniony czas nie był bynajmniej stracony a poświęcono go na pewną reorganizację i zmianę modelu dystrybucyjnego jest niniejsza relacja. W dodatku relacja nie z formalnego ogłoszenia rozpoczęcia pojawienia się na rodzimej scenie audio nowego gracza, czy o zgrozo konferencji na Teamsach, lecz z dynamicznej i utrzymanej w nad wyraz nieformalnej atmosferze niemalże zabawie i spontanicznych eksperymentach z prezentowaną w przytulnej sali odsłuchowej stołecznego salonu Audiomagic przez dystrybucyjne novum, czyli AudioEmotions oferty Audio Group Denmark.

Jak łatwo się domyślić dość ograniczony metraż nie sprzyjał zwiezieniu tamże zdolnego pomieścić 25 europalet kontenera morskiego 40’HC, więc w ramach wakacyjnej inauguracji ograniczono się do udostępnienia przybyłym melomanom i audiofilom dwóch sygnowanych przez Børresen-a propozycji kolumnowych pod postacią „budżetowych” podłogówek 02 i nieco, znaczy się mniej – więcej dwukrotnie droższych a zarazem kilkukrotnie … mniejszych monitorów podstawkowych M1, którym towarzyszył firmowy, występujący w barwach Axxess-a wszystkomający wzmacniacz streamujący Forté 2. Żeby jednak nie było za nudno i zbyt monotematycznie na podorędziu stała i de facto przez większą część sobotniego szaleństwa grała aż miło znana z występów w naszym oktagonalnym OPOS-ie „dzielonka” Soulnote P-3 SE & M-3 SE. Ponadto poza plikami w roli źródeł kusiły nobliwy odtwarzacz CD Wadii a domenę analogową reprezentował pyszniący się koralowymi akcentami szpulowy Studer A807.

Zacznijmy jednak od początku i w ramach pięcia się po firmowych szczeblach zaawansowania, czy też po prostu stopniowania emocji od kilku zdań o pierwszym akcie sobotniej prezentacji, czyli Børresen-ów 02, które spróbowaliśmy zeswatać z tercetem Soulnote’a i Axxess-em Forté 2 li tylko w roli źródła-streamera. Jak się jednak okazało do pełnej strawności konieczne były dość poważne zmiany w okablowaniu, które podobno „nie gra”, co akurat w tym przypadku było nam dane zaskakująco wyraźnie usłyszeć. Całe szczęście kilka roszad ucywilizowało całą sytuację i finalnie nikt specjalnie nie decybelował na uzyskany efekt. Jednak przesiadka na Axxess-a przyniosła sporą niespodziankę, gdyż dźwięk nabrał życia, swobody i drajwu, co dość wyraźnie dało do zrozumienia, że smukłe podłogówki lubią D-klasę. Kolejnym aspektem, na który w salonowych realiach wpływu niestety już nie mieliśmy, była odległość przygotowanej dla gości kanapy od linii kolumn, co sprawiło, że najlepsze miejscówki usytuowane były jakiś metr za nią – wewnątrz „słuchawkowej zatoczki”, więc ów tapicerowany mebel stał się miejscem dedykowanym spontanicznym konwersacjom a kto czuł wewnętrzna potrzebę bardziej krytycznego odsłuchu zajmował miejsca w dalszej części sali. Taki stan rzeczy bynajmniej nikomu nie przeszkadzał, gdyż jak to zwykle w przypadku tego typu eventów bywa kategoryczne opnie zastępuje chęć niezobowiązującego zapoznania się danym systemem/komponentem i ewentualne wpisanie go na listę testową do zabawy we własnych czterech kątach. A tak po prawdzie charakter takich spotkań jest wybitnie towarzyski, co potwierdzała popularność kuluarowych pogawędek przy kieliszku prosecco i aromatycznym sushi.

Drugi akt i podniesienie poprzeczki, przy jednoczesnej redukcji gabarytów zespołów głośnikowych do postaci filigranowych Børresen-ów M1 pokazał, że w audio o ile rozmiar niekoniecznie ma znaczenie, to już zainwestowane w know-how środki słychać bezdyskusyjnie. I tu nastąpiło pewne zawirowanie, gdyż nieopatrznie zerknąłem na plątaninę kabli wszelakich za przygotowanym systemem i nieco mnie zmroziło, gdyż wszystko, włącznie z monoblokami było wpięte w zupełnie nieadekwatną klasą i wydajnością listwę ifi Powerstation, co z wrodzonym wdziękiem w trybie natychmiastowym pozwoliłem sobie zgłosić, a że w tzw. międzyczasie w Audiomagicu pojawił się również mający u nas swoje przysłowiowe pięć minut Acoustic Dream 0, to i problemu z rekonfiguracją nie było. Oczywiście finalnie Soulnote’y M-3 SE „wylądowały” bezpośrednio w ścianie, co wreszcie pozwoliło rozwinąć im skrzydła i złapać w wiatr w żagle. I co niezwykle miło mi pisać poprawa dotyczyła nie tylko basu i motoryki, lecz również rozdzielczości i oddechu górnych partii. Pojawiło się jednak nie tylko wyrafinowanie a lekko pochylając się na kanapie maniera grania studyjnych monitorów bliskiego pola, lecz również zaskakująca, jak na tak małe membrany, chęć prezentacji jak najbardziej kompletnego, również pod względem podstawy basowej dźwięku. Oczywiście o ile jeszcze na Toolu („Fear Inoculum”) jeszcze nic niepokojącego się nie działo, to już sięgnięcie po „Unity” Ganja White Night pokazało, że fizyki oszukać się nie da. O co zresztą nikt przy zdrowych zmysłach nie mógł mieć do nich o to pretensji, tym bardziej jeśli ma się świadomość istnienia w duńskim portfolio i to pozostając w obrębie serii zdecydowanie „poważniejszych”, już podłogowych M3-ek, czy blisko dwumetrowych (dokładanie 193cm) M6.

Jak mam nadzieję widać na powyższym „obrazku” i wcześniejszych migawkach zarówno z południa, jak i północy naszego rozleniwionego letnią atmosferą kraju, półmetek wakacji daleki jest od typowego stereotypu „sezonu ogórkowego”, kiedy to nic się nie dzieje. Dzieje się bowiem całkiem sporo, bo woli do pokazania nowości w branży nie brakuje a jedynie od nas/Was zależy, czy zdecyduje-my/cie się na wyściubienie nosa poza działkę, ogródek, czy parawan i wolny czas spędzicie w takim a nie innym otoczeniu. Do czego z resztą serdecznie namawiamy, gdyż wakacje to nie tylko czas podróży i/lub błogiego lenistwa, lecz również świetna okazja do rzucenia okiem i uchem na nowe i nieznane urządzenia, konfiguracje i salony audio.
Dziękując serdecznie ekipom AudioEmotions i Audiomagic za zaproszenie i gościnę nieśmiało tylko napomknę, że podobnych materiałów jeszcze kilka na naszych łamach powinno się w najbliższych paru tygodniach pojawić, więc jeśli tylko szukacie Państwo pretekstu, by wyrwać się choć na chwilę z domowych/urlopowych pieleszy i dać się ponieść audiofilskim emocjom, to uprasza się nie odchodzić zbyt daleko od radioodbiorników.

Marcin Olszewski