Tag Archives: Audiomica Laboratory Thasso Consequence


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Audiomica Laboratory Thasso Consequence

Audiomica Laboratory Thasso Consequence

Opinia 1

Najwidoczniej wieści o tym, że dwóch szaleńców z SoundRebels nie ma nic przeciwko pełnieniu roli laboratoryjnych świnek morskich zdążyły rozprzestrzenić się po naszym audiofilskich „podziemiu” i gdy tylko jakieś bądź to będące w niemalże finalnym stadium, bądź jedynie grzecznie oczekujące na premierę „coś” przykuje naszą uwagę nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy w miarę wolnych mocy przerobowych wcielili się w tzw. beta-testerów. Dziwnym zbiegiem okoliczności owym czymś okazuje się najczęściej wszelakiej maści okablowanie, choć nawet przez myśl nie przyszło nam z tego powodu marudzić, skoro do naszych systemów trafiają takie cudeńka jak np. Furutechy NanoFlux-NCF, czy monstrualne Bauty. Podejrzewam, że już domyślają się Państwo czym w dzisiejszej recenzji będziemy się zajmować. Oczywiście kablami, lecz kablami nie dość, że rodzimymi, to należącymi do grupy niezbyt często goszczących na łamach branżowych periodyków i portali. Otóż dzięki uprzejmości producenta do naszych samotni trafił … jeszcze nieobecny w oficjalnym portfolio przewód gramofonowy Audiomica Thasso Consequence.

Jak mam nadzieje widać na załączonych fotografiach Audiomica Thasso Consequence prezentuje się wręcz wybornie – elegancko, ze smakiem i z nieprzesadzoną ekskluzywnością wskazującą przynależność do flagowej serii Consequence. Poczynając od drewnianej szkatuły, poprzez certyfikat potwierdzający autentyczność na samych biało – czarnych przewodach skończywszy czuć powiew luksusu. Jeśli dodamy do tego złotą konfekcję i utrzymane w takiej samej kolorystyce napisy obraz dedykowanego źródłom analogowym gorlickiego flagowca wydaje się pełny.
Może to dziwnie zabrzmi, lecz aby choćby pobieżnie zapoznać się z budową tytułowego przewodu należy sięgnąć po … butelkę wina. Serio, serio i wcale nie chodzi o to, że ekipa Audiomici tak popłynęła z marketingowym bajkopisarstwem, iż na trzeźwo przyswoić tego nie sposób, lecz materiały informacyjne znajdują się na tylnym labelu dołączonego do Thasso mołdawskiego Muscata. O ile jednak za słodkimi winami najdelikatniej mówiąc nie przepadam, przedkładając nad nie np. ciężkie wytrawności urugwajskiego Tannata, to sam pomysł uznaję za wyborny. W końcu nawet jeśli my sami owego trunku nie spożyjemy, to spokojnie możemy założyć, że większość przedstawicielek płci pięknej skusi się na taką niezobowiązującą miodowo-kwiatową słodycz. Jest to też bardzo udane nawiązanie do praktyk takich dinozaurów Hi-Fi i High Endu jak Tannoy, czy Linn, gdzie przy zakupie kolumn serii Prestige (Tannoy), czy gramofonu Sondek LP12 (Linn) nabywca otrzymuje drobny upominek w postaci zacnego, oczywiście szkockiego Single Malta.
Jednak ad rem. Otóż zgodnie z tym, co możemy wyczytać na wspomnianej naklejce Thasso Consequence dostępny jest zarówno w wersji RCA/GND- RCA/GND, jak i RCA/GND-DIN5 a zgodnie z tym, co udało mi się ustalić z producentem lada moment pojawi się jeszcze jedna opcja, gdzie wtyk DIN5 będzie również dostępny pod postacią kątową, co zdecydowanie powinno rozszerzyć pulę mogących współpracować polskim okablowaniem gramofonów. Pomijając samą konfekcję (WBT) tytułowe przewody wykonywane są z ośmiu miedzianych żył o czystości 6N. Całość otula potrójny ekran, którego dwie warstwy stanowi plecionka wielodrutowa nakładana w drodze autorskiego procesu CTB (Contrary Twisted Braids) a trzecią folia aluminiowa. Dodatkowo przewody wyposażono w dwa filtry przeciwzakłóceniowe DFSS (Double Filtering Signal System) i parę kruczoczarnych muf Acoustic Points będących nie tylko swoistymi ozdobnymi splitterami, co również elementami pełniącymi rolę ochronną przed statycznymi zmianami elektrycznymi i mikro-ładunkami gromadzącymi się na powierzchni przewodnika.

Po bezstresowym procesie akomodacji i wygrzewania dostarczonych przewodów o bliżej nieokreślonym, choć sądząc po ich iście fabrycznym stanie, co najwyżej symbolicznym przebiegu jasnym stało się, iż mamy do czynienia z naprawdę wysoką półką. Piszę to z pełną świadomością bazując jedynie na docierających do mych uszu dźwiękach a nie patrząc na obiekt testu li tylko poprzez pryzmat jego ceny, którą to poznaliśmy z Jackiem … dosłownie na dzień przed publikacją tejże recenzji. Ot na tyle wcześnie, żeby móc wpisać ją w stosowną rubrykę i na tyle późno, że informacja o niej nijak nie mogła wpłynąć na naszą końcową ocenę. A jakiż jest powód takiego a nie innego postrzegania polskiego kabelka? Po pierwsze fakt, iż zastąpił na czas testów nad wyraz udane przewody Tellurium Q Silver Diamond (link jest do opisu XLR-ów i głośnikowców, ale proszę mi wierzyć, że pozostałe „druty” z tej serii grają równie dobrze), a po drugie w bezpośrednim porównaniu mógł nie tylko z nim konkurować, ale i pochwalić się kilkoma aspektami które po prostu niezwykle przypadły mi do gustu. W przypadku Thasso mamy bowiem do czynienia z brzmieniem niezwykle dojrzałym, kompletnym i skończonym. Im dłużej się go słucha, tym bardziej odbiorca utwierdza się w przekonaniu, że to jest właśnie to, na co czekał i do czego dążył. Składa się na to idealne połączenie dynamiki i organicznej gęstości ze świetną rozdzielczością, oraz dziecinną łatwością wglądu w strukturę nagrania. To taka kwintesencja analogu w najlepszym wydaniu – włączamy swoją ulubioną płytę i nie dość, że słyszymy więcej i lepiej, to jeszcze chcemy jej słuchać co najmniej dwukrotnie. Przypadek? Nie sądzę. W głównej mierze chodzi bowiem o oddanie klimatu, nastroju nagrania i możliwie wiernego przekazania odbiorcy drzemiącego tam ładunku emocjonalnego.
Przejdźmy jednak do konkretów. „Sketches Of Spain” Milesa Davisa sam w sobie jest absolutnym majstersztykiem i jak sądzę nikomu specjalnie nie trzeba go zachwalać, jednak ma to do siebie, że w im lepszym systemie go odtworzymy, tym nie tylko przyjemność będzie większa, ale i więcej dotychczas niezauważonych smaczków będziemy w stanie na nim usłyszeć. I taka właśnie sytuacja miała miejsce po wpięciu Thsasso. Barwa trąbki Mistrza nabrała nieco większej mocy i może nie masy, co zwiększyła się siła jej emisji i co za tym idzie wolumen generowanego przez nią dźwięku a odzywające się na „Concierto de Aranjuez: Adagio” w dalszym planie przeszkadzajki stały się bardziej dźwięczne i realniej umiejscowione w scenicznej przestrzeni. Dźwięk był bardziej konkretny, namacalny i nieco bliższy temu, co ma do zaoferowania taśma, czyli pojawiło się więcej swobody, natychmiastowości i przede wszystkim dynamiki.
Podobnie zabrzmiał Soundtrack z pierwszego „Blade Runnera” autorstwa Vangelisa. Co prawda elektroniczne, bliżej nieokreślone impresjonistyczne plamy dźwiękowe nadal swą barwą i konsystencją w niczym nie przypominały nic, do czego można byłoby je porównać wśród naturalnego, akustycznego instrumentarium, ale trudno było odmówić im właśnie wspomnianej namacalności, gdyż miały zadziwiająco wiele wspólnego z tzw. rzeczywistością wirtualną i wszelakiej maści akcesoriami VR, które niemalże na każdym kroku wciskają nam producenci konsol, telefonów i wszystkiego co tylko można do globalnej sieci podłączyć i co sprzętowo dane operacje zmiennoprzecinkowe udźwignie. Całe szczęście w torze analogowym owej cyfry trudno się spodziewać a jeśli już, to jej obecność ogranicza się do jednej lub dwóch literek opisujących proces nagrywania i masteringu kręcących się na talerzu krążków a anomalia genetyczne w stylu pracującej w domenie cyfrowej sekcji phonostage’a Devialeta Expert 440 Pro litościwie przemilczę. O czym mówię? O tym, że Thasso dostarcza nam multum informacji o konsystencji i fakturze owych dźwięków a jednocześnie w tej swojej rozdzielczości się nie zatraca i nie zapomina o prezentowaniu całości jako spójnego, homogenicznego monolitu. Przeskok od szczegółu do ogółu i z powrotem można wykonać w praktycznie dowolnej chwili i tylko od nas będzie zależało na czym w danym momencie będziemy mieli ochotę skupić swą uwagę.
Niejako na deser zostawiłem album, do którego czuję specjalny sentyment – „Misplaced Childhood (2017 Remaster)” Marillion. Album pod względem muzycznym absolutnie genialny i nader często goszczący na talerzu mojego gramofonu, jednak dopiero od ostatniego, zremasterowanego w 2017 r. wydania sprawiający niekłamaną przyjemność również w warstwie realizacyjnej, czyli krótko mówiąc jakości dobiegającego mych uszu dźwięku. Już samo tłoczenie ma wreszcie coś, co można nazwać nasyconą średnicą, jednak efekt tego dosaturowania został po przepuszczeniu przez Audiomicę dodatkowo zaakcentowany. Nie chodzi jednak o to, że nie wiadomo skąd pojawił się wypchnięty i wręcz lepki środek pasma, lecz całość nabrała oczekiwanej soczystości a w wypełniającej kontury tkance zaczęła krążyć życiodajna krew. To nadal był najprawdziwszy Rock, lecz bardziej umięśniony, z grubszym i twardszym kośćcem, gotów w najmniej spodziewanym momencie kopnąć nas w cztery litery. Głos Fisha nie jest już tak piskliwy, nie wywołuje już chęci pomajstrowania przy equalizacji, jeśli ktoś do takowej dostęp posiada (ukłon w kierunku posiadaczy Accuphase’ów, Luxmanów i McIntoshy), bądź w ekstremalnych przypadkach nawet zmiany wkładki na mniej otwartą w górnych rejestrach. Lekka tonizacja dotychczasowych anomalii jest słyszalna i chwała jej za to, tym bardziej, że niesie z sobą przyrost nasycenia i namacalności.

Jak mam nadzieję wynika z powyższego wywodu gramofonowa łączówka Audiomica Thasso Consequence okazała się nad wyraz intrygującą i zarazem wyrafinowaną propozycją gorlickiej manufaktury. Z jednej strony oferuje bowiem niezwykłą rozdzielczość i precyzję a z drugiej potrafi sprawić, że dźwięk nabiera nie tylko masy ale i definicji, co automatycznie przekłada się na jego namacalność. W przypadku Thasso trudno też mówić o jakiś konkretnych zaleceniach co do jej aplikacji, gdyż ze względu na wrodzoną neutralność powinna świetnie sprawdzić się zarówno z gramofonami uzbrojonymi w rozdzielcze ZYXy lub EMT, jak i gęsto grające Miyajimy. Pytanie tylko czy damy szansę jej pokazać swoje możliwości i uwierzymy własnym uszom, czy też będziemy woleli produkt z bardziej znaną metką. Ze swojej strony tylko nieśmiało wtrącę, że owe „metki” nie zawsze grają a topowy interkonekt Audiomica Laboratory robi to wybornie.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35
– Odtwarzacz plików: laptop Lenovo Z70-80 i7/16GB RAM/240GB SSD + JRiver Media Center 22 + TIDAL HiFi + JPLAY; Yamaha WXAD-10
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Shelter 201
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5; McIntosh MA 8900
– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
– Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3
– Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips

Opinia 2

Sądzę … nie, źle to ująłem, jestem pewien, że zdecydowana większość z Was (niestety jak w każdym społeczeństwie znajdą się wieczni malkontenci) zgodzi się ze mną, że każdy międzynarodowy sukces rodzimej marki powinien napawać nas niekłamaną dumą. Naturalnie nie musi to oznaczać bezkrytycznego gloryfikowania danego producenta pod niebiosa, ale z pewnością warto jest mu się dokładniej przyjrzeć. I właśnie z takim przypadkiem będziemy mieli dzisiaj do czynienia. Dodatkowej pikanterii naszemu dzisiejszemu spotkaniu dodaje fakt, iż tytułowa manufaktura na zagranicznych rynkach dzielnie wojuje już od ładnych kilku lat, co ewidentnie potwierdza solidność oferowanych przez nią produktów. Jak to marka? Jeśli choćby pobieżnie śledzicie nasze zmagania, z pewnością przypominacie sobie ciekawie wypadający pod względem końcowych wniosków test okablowania sygnałowego i kolumnowego serii Consequence gorlickiej Audiomica Laboratory. Jeśli jednak z jakiś bliżej nieokreślonych powodów nie mieliście okazji się z nim zapoznać, proponuję nadrobić zaległości, gdyż tym razem idąc tropem tej samej linii pobawimy się okablowaniem dla toru z gramofonem w roli źródła, czyli kablami sygnałowymi Thasso Consequence 5 DIN / RCA i RCA / RCA, które do celów testowych dostarczył sam producent.

Niestety, z racji ochrony tzw. dóbr intelektualnych i autorskich rozwiązań zbyt szczegółowy opis tytułowych przewodów nie jest możliwy, mimo to postaram się Wam przybliżyć kilka wychwyconych podczas testu niezobowiązujących wrażeń organoleptycznych. Jak można się domyślać obydwie konstrukcje w większości swojej budowy są bliźniacze. To wbrew ogólnemu postrzeganiu koloru z przełomu perłowej bieli i szarości bardzo elegancko, żeby nie powiedzieć wykwintnie wyglądające, ubrane w opalizujące plecionki przewodniki. Naturalnie, będąc okablowaniem pracującym z sygnałem z wkładki gramofonowej obydwa uzbrojone są w dodatkowy przebieg sygnału masy. Ale nie zakończono go zwykle stosowanymi nudnymi widełkami, tylko nadającymi elegancji całości złoconymi żabkami. Możecie się śmiać, ale zapewniam Was, aplikacja takiego, wydawałoby się zbędnie podnoszonego ten produkt do rangi elitarności gadżetu łechcąc naszą próżność sprawia wiele przyjemności. Idąc dalej tropem ogólnej wizualizacji Consequenceów, po zapoznaniu się z fotografiami zapewne zwróciliście uwagę na znajdujące się tuż przed rozdzieleniem każdego z przewodów na sygnał dla prawego i lewego kanału opatrzone grawerką czarne baryłki. Przekazując informacje od producenta mogę jedynie powiedzieć, że nie są to zwykłe aluminiowe tulejki, tylko ubrany w eleganckie skorupki, opracowywany przez lata pomysł na końcowy efekt soniczny tych przewodów. Audio – woodoo? Być może. Ważne jednak, że po zapoznaniu się z możliwościami kabli w domenie oddawania realiów generowanego przez gramofon dźwięku okazuje się być pozytywne w skutkach. Tak w telegraficznym skrócie prezentują się wspólne wizualne cechy pretendentów do laurów. Jedynymi, wynikającymi ze sposobu aplikacji w tor audio różnicami pomiędzy obydwoma konstrukcjami są terminale przyłączeniowe, czyli w jednym przypadku użycie z dwóch stron wtyków RCA, a w drugim jednego RCA i jednego 5 DIN marki WBT. Całości potwierdzającej pozycjonowanie tytułowej serii okablowania na szczycie oferty potwierdza elegancka drewniana skrzynka i stosowny certyfikat oryginalności dla każdego z nich.

Rozpoczynając część opisową usłyszanych po aplikacji produktów linii Consequence artefaktów sonicznych z przykrością muszę stwierdzić, że to co usłyszałem we własnej konfiguracji testowej, powinno skłonić Was jeśli nie do dogłębnej, to przynajmniej pobieżnej lektury dalszej części tekstu. Co zatem oferuje topowa linia okablowania gramofonowego marki Audiomica? Szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się aż tak dobrego wyniku. Dlaczego? To proste. Gramofon i jego chimeryczność na zastosowane przewodniki sygnału audio stawia przed konstruktorami sporo wyzwań, na których łatwo się wyłożyć. Należy tak wyważyć proporcje pomiędzy nasyceniem i swobodą kreowania wydrapanego w czarnej płycie dźwięku, aby nie popadł w żadną z wynikających ze wspomnianych aspektów skrajność, czyli z jednej strony nie za chudo, a z drugiej nazbyt krągło z tendencją do ociężałości. I właśnie trafienie w ciekawy z punktu widzenia słuchania gramofonu konsensus masy z otwartością grania jest niekwestionowanym sukcesem panów z Gorlic. Testowane okablowanie proponuje gęste, ale energetyczne niskie rejestry, unikającą przegrzania szczegółową średnicę i ładnie rozświetlającą przekaz, gładką górę pasma akustycznego. Wszelkie słuchane przez kilkanaście wieczorów płyty przy oddaniu oczekiwanej od tego typu źródła tak zwanej analogowości pokazywały się z bardzo oczekiwanej na moim pułapie jakości dźwięku, pełnej wigoru strony. Gdy wymagał tego repertuar w stylu wprawiającego mnie w zachwyt, gdy tylko jest dobrze odtworzony, wibrafonu Garego Burtona, dostawałem pełen krągłości, płynnie i soczyście wypełniający mój pokój, prawie realny instrument. O dziwo nieco inaczej sprawy miały się, gdy na talerzu S.M.E. lądował repertuar stricte jazzowy – „Le Voyage” Paul Montian Trio. Wydawałoby się, że wspomniana przed momentem w próbie z wibrafonem obłość dźwięku będzie przeszkodą w oddaniu czytelności kontrabasu frontmena tej kompilacji. Tymczasem nic takiego się nie stało. Naturalnie te wielgachne skrzypce nie były wycięte z tła, jak potrafią zrobić to stawiające na konturowość systemy cyfrowe. ale to był właśnie niekwestionowany sukces tych drutów, gdyż mimo unikania takiego przerysowania zaproponowały niezbędny dla poprawności odtworzenia tego instrumentu pakiet informacji o współpracujących ze sobą strunach i pudle rezonansowym. Mało tego. Takie umiejętne dozowanie ostrości rysunku spektaklu muzycznego dawało fajny popis dźwięczności blach perkusisty, co niestety dla wielu próbujących grać gładko i soczyście konstrukcji konkurencji jest kwestią wyboru albo, albo. Tutaj tak nie jest. Ale to nie koniec ciekawych spostrzeżeń. Zmieniając repertuar z przysłowiowego plumkania na jazdę bez trzymanki spod znaku free jazzowej twórczości Petera Brotzmana „Last Exit” również zaznałem mogącego pochwalić nad wyraz wierne oddanie zamiarów muzyków zarejestrowanych na tym krążku. Gdy panowie stawiali na drive, set grał jak szalony, a gdy do głosu dochodziła nuta melancholii (jeśli tym stylu możemy o czymś takim mówić), muzyka zdawała się cyzelować każdą nutę. Naturalnie należy wziąć pod uwagę, że przywołane style muzyczne można zagrać z jeszcze większym wyrafinowanym, czy też pazurem, ale zapewniam, musielibyśmy stroić osobny system dla każdego z nich, a chyba w tej zabawie chodzi o to, aby zaopatrzyć się w jeden, w miarę uniwersalny, co bardzo dobrze ułatwiają kable polskiej myśli technicznej.

Analizując powyższe dywagacje na temat usłyszanego dźwięku łatwo jest wyrobić sobie opinię o bardzo dobrym wpływie gorlickiego okablowania na moją układankę i tak zaiste było. To był pełen zaskakujących wyników przegląd posiadanej płytoteki i to bez względu na rodzaj odtwarzanej muzyki. Czy jest w tym jakiś haczyk? Nie wiem, czy można nazwać to haczykiem, ale z pewnością wynotowane plusy zachowają się nieco inaczej w innych konfiguracjach. Mój system sam z siebie gra bardzo gładko i soczyście, zatem podczas rozważań ewentualnego sparingu należy wziąć pod uwagę naleciałości swojego. Ale spokojnie. Po to z Marcinem klepiemy na klawiaturze dwie osobne opinie, abyście już po przeczytaniu naszych, opartych o bardzo różniące się systemy dwóch punktów widzenia mieli choćby pobieżnie wyrobione zdanie. To oczywiście nadal niczego nie przesądza, ale daje sporo do myślenia, czy w ogóle mierzyć się z oferowaną przez Audiomicę linią Thasso Consequence. Jak to zwykle bywa, w razie ewentualnej osobistej próby nie gwarantuję sukcesu (wiadomo, oczekiwania nasze i zastanego seta), ale pełen zaskakujących obserwacji sparing z pewnością na długo pozostanie w Waszej pamięci.

Jacek Pazio

Producent: Audiomica Laboratory
Cena:
0,5 m = 2300 €
1,0 m = 2600 €
1,5 m = 2850 €
+0,5 m = 250 €

System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0, przetwornik D/A Reimyo DAP – 999 EX Limited TOKU
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijri „Milon”,
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA