Opinia 1
Jak to zwykle u nas bywa wszystko wskazuje na to, że nie mamy w zwyczaju zaczynać przygody z kolejnymi markami od przysłowiowego przedsionka, tylko dziwnym zbiegiem okoliczności albo od absolutnego topu, albo idąc od dołu cennika od razu przeskoczyć kilka pierwszych stopni wtajemniczenia. Bywa też tak, że dziwnym zrządzeniem losu, pomimo doskonałej rozpoznawalności na rodzimym rynku, jak i świetnych relacji z dystrybutorem coś cały czas może nie tyle nam umyka, co z racji „klęski urodzaju” cierpliwie czeka na swą kolej. Tak też było z Aurenderem, z którym pierwszy raz mieliśmy okazję się zaprzyjaźnić dopiero po dekadzie naszej radosnej twórczości pod sztandarem SoundRebels przy okazji testów uroczo kompaktowego A200 a teraz, już trzymając się tak firmowego rankingu, jak i chronologii, możemy kontynuować eksplorację jego portfolio biorąc na redakcyjny tapet ulokowany oczko wyżej kolejny kombajn multimedialny, czyli połączenie serwera muzycznego i wyposażonego w komplet wyjść analogowych streamera o wdzięcznej nazwie A15, na którego to test serdecznie zapraszamy.
Nie da się ukryć, iż pomimo oczywistej unifikacji nasz dzisiejszy gość jasno daje do zrozumienia, że jest szlachetniej urodzony od swojego poprzednika. Może tych kilka centymetrów na szerokości frontu nie robi zbytniej różnicy, lecz już na pierwszy rzut oka widać, że przesunięcie kwadry przycisków nawigacyjnych spod wielofunkcyjnego pokrętła na „wyspę” oddzielającą ją od niemalże 7” displaya ewidentnie zrobiło projektowi plastycznemu dobrze. Reszta jest bowiem po staremu, czyli patrząc w lewo, oprócz wspomnianego wyświetlacza mamy włącznik główny a poniżej selektor źródeł i czujnik IR. Schowane w obrysie aluminiowej bryły boczne radiatory niezależnie od wybranej wersji kolorystycznej korpusu (czarny / srebrny) zawsze utrzymany jest w dystyngowanej czerni. Rzut oka na zaplecze również wskazuje na w pełni racjonalne powody wyższego zaszeregowania A15-ki bowiem oprócz znanych z A200 analogowych wyjść RCA mamy jeszcze parę XLR-ów. Sekcja interfejsów cyfrowych i dwóch slotów na dyski 2.5” zdolnych obsłużyć maksymalnie 16TB łącznie to klasyczna powtórka z rozrywki, jednak z czysto kronikarskiego obowiązku nadmienię, iż do dyspozycji otrzymujemy wejście koaksjalne, optyczne i wyjście USB Audio Class 2.0 z obsługą PCM do 32bit / 768kHz i DSD do DSD512 uzupełnione o dwa porty USB 3.0 dla zewnętrznych pamięci masowych oraz port gigabit Ethernet. Wyliczankę kończy włącznik główny i zintegrowane z komorą bezpiecznika gniazdo zasilające IEC. Choć na wyposażeniu znalazł się elegancki aluminiowy pilot, to tak po prawdzie w większości przypadków pełnić on będzie rolę wyłącznie dekoracyjną, gdyż zdecydowanie szybciej i zarazem wygodniej jest obsługiwać Aurendera z poziomu dedykowanej mu i dostępnej zarówno na iOSa, jak i Androida aplikacji Aurender Conductor App. Za podobnie dekoracyjny dodatek można obecnie również uznać zaimplementowaną technologię Full-Decoder MQA DAC, zapewniającą maksymalną wydajność audio podczas odtwarzania plików MQA, czyli formatu który najdelikatniej rzecz ujmując ostatnimi czasy nie tylko nie ma dobrej passy, co mówiąc wprost jest w odwrocie (vide całkowita z niego rezygnacja przez Tidala).
Opis techniczny pozwolę sobie zacząć dość niestandardowo, gdyż od w sposób wręcz obsesyjnie potraktowanego zasilania, gdyż zaglądając do trzewi 15-ki z łatwością zauważymy jak bardzo jest rozbudowane. Nie dość bowiem, że zamiast coraz bardziej popularnych modułów impulsowych producent zdecydował się na klasyczne jednostki toroidalne, to w dodatku zaaplikował ich … cztery sztuki i każdą solidnie zaekranował. Przesada i przerost formy nad treścią? Niekoniecznie, tym bardziej, że na tym pułapie cenowym oczekuję właśnie takich i podobnym im przewymiarowanych rozwiązań a nie robienia czegokolwiek na styk byleby tylko dało się spiąć na trytytki. A zasilaniem warto jednak przesadzać, bo to właśnie ono w lwiej części odpowiada za możliwości naszych urządzeń. Z nie mniejszą atencją pochylono się nad sekcją cyfrową, gdyż zamiast pojedynczej kości AKM4490 zastosowano dwa takie układy pracujące w trybie dual mono.
Powiem szczerze, że przechodząc do części odsłuchowej testów naszego dzisiejszego gościa miałem dość może nie tyle mieszane, co dwojakie odczucia. Nie żebym był w jakimkolwiek stopniu do A15-ki uprzedzony, lecz już teraz nawet nie wiem skąd zasłyszany cały czas pokutował w mej podświadomości osąd, iż de facto mamy do czynienia z li tylko wzbogaconą o XLR-y A200-ką. Krótko mówiąc na telerzu miał wylądować co najwyżej odgrzewany kotlet. Tymczasem już pierwsze takty „Mountain Fever” formacji Subterranean Masquerade pokazały, że o ile jeszcze natywną organiczność i pewną zmysłowość przekazu można uznać za wspólny mianownik obu plikograjów, to tak pod względem dynamiki, rozdzielczości i witalności A15 na tyle wyraźnie deklasuje swoje młodsze rodzeństwo, że nie ma szans na to by znaleźć racjonalne argumenty przemawiające za tym, by jednak zainteresować się tańszym modelem. Tzn. 200-ce niczego nie brakowało, nadal nie brakuje i jak wspominaliśmy grała nad wyraz przyjemnie oraz „muzykalnie” akcentując przy każdej nadarzającej się okazji swą przeczącą cyfrowej proweniencji organiczność, lecz nie da się też nie zauważyć, iż 15-ka całość okrasza sutą porcją oddechu, swobody i równie naturalnej rozdzielczości, która nie tyle absorbuje, co sprawia, że obrazowanie źródeł pozornych staje się bardziej oczywiste i realne. Weźmy na ten przykład niezaprzeczalnie odważne blachy, których na ww. albumie jest naprawdę sporo. Oba serwery\streamery oczywiście o tym fakcie nas informowały, lecz właśnie 15-ka je „otworzyła” dając zarówno natywną twardość, jak i blask. Czyli słuchając 200-ki wszystko było OK, lecz wpięcie 15-ki okazało się biletem w jedną stronę. Podobnie z delikatnie wplecionymi w niezwykle nieoczywiste rytmy perkusjonaliami, które miały zdecydowanie więcej do powiedzenia w kwestii budowania klimatu i wieloplanowości aranżacji.
Nie mniej przekonująco wypadł stonerowo-chropawy album „The Head & The Habit” Greenleaf, gdzie doskonale było słychać, że wspomniana chropawość jest w pełni świadomym środkiem artystycznego wyrazu i odpowiedniego „stroju” wykorzystanego instrumentarium a nie efektem niemożności tytułowego źródła do oddania odpowiedniej jego, owego instrumentarium, faktury. Jeśli dodamy do tego zaraźliwy, pulsujący rytm i generalnie motorykę sprawiającą, iż ów album niekoniecznie powinien znaleźć się na playliście towarzyszącej nam podczas pokonywania którejś z dróg objętych odcinkowym pomiarem prędkości jasnym stanie się, że właśnie po takie, działające niczym espresso doppio, nagrania mając na stanie A15 sięgać będziemy zaskakująco często. Nie oznacza to jednak, że zawsze i wszędzie drajw będzie przejmował pałeczkę i podporządkowywał sobie całość przekazu, gdyż wystarczy sięgnąć, po pełen pogodnej melancholii i pozbawiony jakichkolwiek oznak pośpiechu „As Time Passes” tria Arild Andersen, Daniel Sommer, Rob Luft, by dać się ponieść leniwie sączącym się dźwiękom, oprócz których nie mniej istotna jest obecna pomiędzy nimi i pełniąca rolę spoiwa … cisza. W takich momentach doskonale słychać jaką precyzją i rozdzielczością operuje Aurender i z jaką łatwością potrafi zawiesić w przestrzeni prowadzących ze sobą wyrafinowany dialog muzyków.
No i nie chce wyjść inaczej, jak tylko uznać Aurendera A15 za źródło nie dość, że świetne, to jeszcze kompletne, gdyż zupełnie niepotrzebujące do pełni szczęścia wspomagania zewnętrznego przetwornika cyfrowo-analogowego. Ba, śmiem twierdzić, że nawet sięgając po DAC-i z pułapu 100 kPLN zazwyczaj będzie co najwyżej … inaczej a niekoniecznie lepiej. Jeśli zatem rozglądacie się Państwo za wszystkomającym serwerem\streamerem o wybitnych walorach sonicznych i w niczym nieustępującej im ergonomii, to właśnie na Aurendera A15 sugeruję zwrócić baczną uwagę.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– Odtwarzacz plików: Lumïn U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Jedno jest pewne, streamowanie lub słuchanie muzyki z plików jest już na tyle rozpowszechnionym sposobem na spędzanie wolnego czasu, że nawet ja, raczej piewca analogu i ewentualnie płyty CD nie próbuję z tym walczyć. Co więcej, wiem, że z jakością dźwięku tej materii można dojść do szczytów niegdyś zarezerwowanych dla wspomnianych wcześniej formatów. Skąd to wiem i jaki jest powód zmiany mojej opinii na ten niegdyś mocno ignorowanej prze mnie mody na obcowanie z muzyką? Naturalnie konsekwentnie, empirycznie poznawany rozwój jakościowy obsługującej pliki elektroniki, czego pierwszym z brzegu przykładem jest choćby testowany dziś, będący w dystrybucji łódzkiego Audiofastu streamer Aurender A15.
Jak na komponent mający być ostoją nowoczesnego sposobu spędzania wolnego czasu z muzyką w tle nasz bohater jest idealnym przykładem synergii pomiędzy tym co ma robić, a ogólną aparycją. To w znakomitej większości srebrna (oprócz fajnie przełamujących ogólne umaszczenie czernią bocznych ścianek), aluminiowa, spora gabarytowo skrzynka z przyjemnie dla oka zaokrąglonymi poziomymi krawędziami awersu. W ten ostatni zaś z lekkim przesunięciem w lewą stronę od pionowej osi wkomponowano wielki, wielofunkcyjny i co warte podkreślenia kolorowy wyświetlacz LCD, z jego lewej strony będący odwzorowaniem kwadratu z płynnie wykończonymi narożnikami włącznik inicjujący pracę streamera, pod nim przycisk wyboru wejścia i okienko odbioru fal pilota zdalnego sterowania, natomiast z prawej cztery pozwalające obsłużyć urządzenie bez pilota, także kwadratowe z motywem obłości na rogach przyciski funkcyjne oraz dużej średnicy gałkę wzmocnienia. Jeśli chodzi o rewers A15-ki, typowo dla nowoczesnego źródła mamy do dyspozycji wyjścia analogowe XRL/RCA, dwa wejścia SPDIF, OPTICAL, 3 porty USB, jeden LAN, zacisk uziemienia, włącznik główny i naturalnie gniazdo zasilania EIC. Z uwagi na możliwość wyboru regulacji poziomu wyjściowego sygnału iw celach łatwiejszej obsługi konstrukcji w komplecie znajdziemy również pilota zdalnego sterowania. Wieńcząc opis A15-ki wspomnę jeszcze o obsługiwanych formatach, a są nimi PCM: do 32bit / 768kHz i DSD: DoP 256 i natywnie do DSD512.
Rozpoczynając opis brzmienia tytułowego „plikograja” zasadnym jest choćby zdawkowe odniesienie jego sposobu na muzykę do niedawno opiniowanego A200. I nie chodzi oczywiście kwestie jakościowe, tylko ogólną estetykę jej podania. Co zatem w tej materii mam do zakomunikowania? Otóż ku mojemu bardzo pozytywnemu zaskoczeniu A15 gra zdecydowanie wyraziściej. Spokojnie, nie krzykliwie, czy nawet nadpobudliwie, a jedynie z lepszym wykopem dolnego zakresu, bardziej ekspansywną energią średnicy i choć lekko ocieploną, ale jednak mocniejszą iskrą w górnym pasmie. Odebrałem to jako pokazanie muzyki w znacznie bogatszym świetle w ilość lumenów słonecznego dnia. 200-ka grała spokojniej, jakby układając się do pełnego przeżyć codziennego dnia, ale jednak snu, zaś 15-ka swoją soniczną propozycją nadal brylowała w okolicach pełnego nieoczekiwanych bodźców południa. Soczyście w dole i na środku, w estetyce złota na górze, ale cały czas z werwą i dobrym drivem. Jak widać, różnice spore. A jak opisałbym to w odniesieniu do warunków bezwzględnych? Gdy tak postawimy sprawę, powiedziałbym, iż zakres basu choć dobrze zebrany w sobie, co prawda niegroźnie dla jakości, ale ogólnie rysowany jest lekko miękkawą kreską. Środek moim zdaniem w idealnych proporcjach przedstawia ilość energii pakietu niezbędnych informacji do pokazania prawdy o danym materiale. Natomiast najwyższe rejestry chcąc uniknąć wyskakiwania przed szereg są planowo minimalnie złagodzone. Dźwięcznie i otwarte, ale raczej przyjemne, aniżeli drapieżne. Ale na spokojnie, owa wyliczanka ma odniesienie do o wiele droższych konstrukcji, dlatego wcześniej napisałem, iż oferta dzisiejszego bohatera jest wielkim, rzekłbym oczekiwanym zaskoczeniem, gdyż mimo osobistego poszukiwania plastyki i esencjonalności przekazu, lubię pewnego rodzaju wyrazistość. A ta na tle przywołanego jako punkt odniesienia brata jest ewidentnie wyczuwalna. Jednak na tyle umiejętnie dozowana, że opiniowany Aurender z sobie tylko znaną gracją nie wpada w tarapaty w rozumieniu nadinterpretacji ostrości rysowania danego spektaklu muzycznego. Odpowiednio dozuje raz energię i zejście dźwięku, a innym razem rozmach i dźwięczność, co pozwala z dobrym feedbackiem słuchać każdego rodzaju muzyki. A można dlatego, gdyż to co robi, nie zdradza cech silenia się na wyczynowość podania sonicznej materii, tylko raczej wyciąganie na światło dzienne jej najważniejszych zalet. Naturalnie tych agresywnych w rozumieniu rockowego szaleństwa i tych lirycznych podczas wizualizowania choćby muzyki sakralnej.
Weźmy na tapet przykładowo ostatni krążek Deep Purple „=1”. Nie jest to może bezpardonowa wojna tej formacji co lata temu, ale jest dość mocna energetycznie, aby pokazać, że kiedy wymaga tego materiał tytułowy streamer dobrze dociąża przebiegi gitarowych popisów, odpowiednio oddaje energię stopy, a z drugiej strony oferuje pełny pakiet blasku blach, tylko bez kolorytu czasem męczącego srebra, a przyjemniejszego w odbiorze zwłaszcza podczas ostrej jazdy posmaku złota. Takie spojrzenie na tego rodzaju muzę oczywiście skutkuje dwoma ciekawymi aspektami. Jeden to znacznie przyjemniejsze w odbiorze – szczególnie jak materiał jest niezbyt dobrze zrealizowany – spędzanie czasu z ukochanym rockiem. Zaś drugim jest automatyczna możliwość podniesienia gałką głośności ilości nadal bardzo strawnie wypełniających pomieszczenie odsłuchowe decybeli. I nie mówcie, że to nieistotne, gdyż w momencie takiej możliwości zawsze z tego korzystam.
Z innej bajki, spójrzmy na twórczość Claudio Monteverdiego według opracowania Johna Pottera na płycie „Care-charming sleep”. To podobnie do muzyki Deep Purple pełna, jednak innego rodzaju ekspresji opowieść, która w równym stopniu co rockmeni znakomicie bazuje na wypisanych wcześniej zaletach 15-ki. Chodzi oczywiście o soczystość i rozdzielczość, czyli pakiet informacji w środkowym pasmie oraz lekko posłodzoną, ale nadal dźwięczną, wypełniającą całą przestrzeń pomiędzy kolumnami górę pasma. Dlaczego to takie ważne? Otóż ten rodzaj sakralnych zapisów nutowych oparty jest na uduchowionej wokalizie i barwnym oraz lotnym instrumentarium, co dzięki wpisanym w estetykę grania testowanego źródła aspektom sprawia, że ten krążek aż tryska radością. Może zabrzmi to niewiarygodnie, ale pokazana przezeń barwa i tembr głosu Johna, posmak drewna w stroiku klarnetu, czy wizualizacja rozmachu będącej areną dla artystów kubatury kościelnej to tak zwana bułka z masłem. Banał? Dla kogoś, kto słucha takich kawałków marginalnie być może. Jednak w momencie zagłębienia się w temat, nagle okazuje się, że nawet najdrobniejsze przekroczenie cienkiej linii smaku choćby jednego podzakresu powoduje utratę równowagi pomiędzy lotnością, a esencjonalnością danego materiału. A zapewniam, do takiej sytuacji Aurender nie dopuści.
Czy bazując na powyższym opisie tytułowy streamer jest opcją dla każdego osobnika homo sapiens? Powiem tak. Jeśli nie szukacie wyczynowości w prezentacji muzyki, tylko wydobycie z niej zawartego piękna bez względu na rodzaj słuchanego materiału – rock/muzyka dawna, nasz bohater, czyli Aurender A15 z powodzeniem powinien sprawdzić się w większości potencjalnych systemów. Jest dobrze osadzony w masie, pokazuje niezbędny zakres informacji i nie narzuca się z interpretacją górnego zakresu, co czyni go bardzo bezpiecznym wyborem. A gdy do tego dodamy możliwość drobnej konfiguracji odpowiednim okablowaniem, będącą z opcji do wyboru ofertę wykorzystania regulowanego sygnału wyjściowego eliminującego przedwzmacniacz liniowy, wejście na wewnętrzny przetwornik choćby dla transportu płyt CD oraz możliwość aplikacji do wnętrza obudowy dwóch twardych dysków na muzykę, naprawdę konkurencji ciężko będzie z nim stoczyć zwycięski pojedynek.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1, Furutech Project V1 XLR
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints Ultra Mini
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Audiofast
Producent: Aurender
Cena: 42 360 PLN
Dane techniczne
Wspierane rozdzielczości: PCM do 32bit / 768kHz; DSD do DSD512 / 8xDSD
Wyjścia analogowe: Niezbalansowane RCA / 2V RMS; Zbalansowane XLR / 4V RMS (regulowane z możliwością wyboru poziomu stałego)
Wejścia cyfrowe audio: 1 x Coaxial, 1 x Optical
Obsługiwane serwisy streamingowe: Tidal, Qobuz, Spotify Connect, Internet Radio
Przetwornik DAC: AKM4490 (dual mono), MQA Full-decoder certified
Wyjście cyfrowe audio: USB Audio Class 2.0 z obsługą PCM do 32bit / 768kHz i DSD do DSD512 / 8xDSD
Wyświetlacz: 6,9″, 1280 x 480 IPS Color LCD
Komunikacja: Gigabit Ethernet (podwójnie izolowany)
Dysk SSD na system i cache: 240GB NVMe
Pamięć serwera: 8GB RAM
Procesor serwera: Intel 4-rdzeniowy o niskim poborze mocy
Szuflady na dyski: 2 szuflady na dyski 2.5″ o wysokości do 15mm
Złącza dysków zewn.: 2 x USB 3.0
Sterowanie podczerwienią: Dostępne
Zegar główny: TCXO Based Precision Jitter Reducing Clock
Pobór energii: Play (29W), Peak (42W), Standby (7W)
Wymiary (S x W x G): 430 x 96 x 355 mm
Waga: 11,9 kg
Zgodnie z zapewnieniami tak producenta, jak i dystrybutora nasz dzisiejszy gość to kompletny serwer muzyczny i streamer z wyjściem analogowym, więc tak na dobra sprawę do pełni szczęścia powinny wystarczyć mu aktywne kolumny. My jednak postaramy się go przetestować w nieco bardziej złożonych systemach. Panie i Panowie oto Aurender A15.
cdn. …
Najnowsze komentarze