Tag Archives: Axxess


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Axxess

Axxess L1

Opinia 1

Markę Axxess znacie z naszego portalu nie od dziś. To część duńskiego konglomeratu związanego z naszym hobby spod znaku AGD – Audio Group Denmark. Co bardzo istotne w kontekście dostępności dla potencjalnych zainteresowanych dzisiaj opiniowanym brandem, to fakt kierowania jego oferty do melomanów z portfelem tak zwanego zwykłego Kowalskiego. Jednak jak wynika z wcześniejszych spotkań, rozsądna minimalizacja kosztów produkcyjnych sprawia, że brzmienie konstrukcji z tego segmentu duńskiej grupy w zestawieniu cena / jakość wypada wręcz zjawiskowo. A gdy do tego dodamy nowoczesny design, wysokiej jakości materiały i najnowsze technologie, okazuje się, że decydując się na którąś z propozycji Skandynawów dostajemy nie tylko coś dla ducha – czytaj zmysłu słuchu, ale również oka. Naturalnie ogólna opinia brzmi, że nie ważne, jak coś wygląda, tylko jak gra, ale nie oszukujmy się, zawsze przyjemniej jest obcować z czymś gustownym, aniżeli byle jakim. Co zatem spełnia takie założenia tym razem? Otóż dzisiaj postanowiliśmy przybliżyć Wam nieduże kolumny monitorowe. Co prawda w kolejce do publikacji czekają już starsze siostry Axxess L3 do większych pomieszczeń, jednakże chcąc zachować pewnego rodzaju rozmiarową chronologię na tapecie wylądowały kolumny do niedużych kubatur. A będą nimi dostarczone przez warszawskiego dystrybutora Audio Emotions świetnie się prezentujące i równie ciekawie grające kolumny podstawkowe Axxess L1.

Co ciekawego można powiedzieć o tytułowych pannach? Jednym z bardzo istotnych elementów układanki biznesowego projektu Axxess jest kontynuacja podejścia do konstruowania tego typu produktów według specyfikacji iście high end-owej marki tej stajni Børresena, czyli inżynierów skupionych wokół Michaela Børresena wspieranego przez od lat znanego w światku audio z racji powołania niegdyś do życia marki Gryphon Erika Rasmussena. Dlaczego to takie ważne? Wspominałem o tym we wstępniaku, a chodzi o zachowanie najwyższych standardów wykonania, użycie najnowszych technologii i materiałów oraz ponadczasowy design, mimo kierowania swojej oferty nawet do mniej zamożnych melomanów. Czy to się udało? Moim zdaniem jak najbardziej. Świadczy o tym choćby projekt niby prostych, jednak w postrzeganiu przestrzennym ciekawych skrzynek i użycie nowoczesnych, często ręcznie dopieszczanych pod kątem finalnego brzmienia przetworników. Jeśli chodzi o przywołaną obudowę, ta nie jest regularnym prostopadłościanem. To projekt z szerokim frontem połączony skośnie zbiegającymi się bocznymi ściankami ze znacznie węższymi plecami. Co ciekawe, idąc za założeniami grupy odnośnie zalet sonicznych materiałem na obudowę nie jest drewno, sklejka, czy ostatnio modne aluminium, tylko mający zmniejszyć zniekształcenia dźwięku kompozyt na bazie mineralnej. Dodatkowo jak pokazują fotografie, w celach odpowiedniej propagacji dźwięku front i tylna ścianka są pochylone ku tyłowi. Tak prezentujące się kolumny finalnie posadowiono na ciekawych wzorniczo, poprzez odpowiednią konstrukcję i sposób montażu, również mających za zadanie eliminację wibracji pochodzących od podłoża firmowych standach. Jeśli chodzi o wyposażenie L1, awers został uzbrojony w opracowaną przez Axxess-a wersję przetwornika wstęgowego oraz również zaprojektowany własnym sumptem głośnik nisko-średniotonowy – membrana na bazie scalonych w jedną całość trzech powłok laminowanych (dwóch zewnętrznych z włókna węglowego i centralnej na bazie aramidu o strukturze plastra miodu). Poruszając kwestię rewersu bardzo istotną jest informacja, że dość nietypowo dla kolumnowego mainstreamu u tego producenta strojenie pracy przetworników portami bass-refleks nie odbywa się tylko w zakresie niskich tonów, ale również najwyższych częstotliwości. Dlatego też w górnej części tylnej ścianki duńskich monitorów znajdziemy aż trzy tego typu rozwiązania strojące kolumny. Oczywiście oprócz wspomnianych trzech rurek BR tuż przy podstawie nie zapomniano również o aplikacji pojedynczych, ustawionych poziomo terminali łączących kolumny z życiodajnym wzmacniaczem. Ostatnim widocznym zabiegiem planowanego brzmienia opisywanych monitorów jest zastosowanie na froncie dodatkowego, znacznie poszerzającego powierzchnię wokół przetworników panelu. Co w tym przypadku ma spore znaczenie, to wykonanie wokół każdego przetwornika dość płytkiego, ale jednak falowodu, który podczas słuchania muzyki ewidentnie, acz delikatnie jakby doświetla kreowany przez nie świat muzyki. Nie powiem, zabieg fajny i z punktu widzenia designu i finalnej prezentacji muzyki.

Co to znaczy zabieg dwojako „fajny”? Pierwszy aspekt jest banalny, bowiem chodzi o świetną aparycję monitorów, co jak kilka linijek wcześniej omawiałem, jest niebagatelną wartością. A drugi? Drugi zaś posiada więcej składowych. A są nimi bardzo równe, niewymuszone granie, bez poszukiwania wyczynowości w prezentacji poszczególnych zakresów pasma akustycznego. Produkt kierowany jest do grupy docelowej stawiającej raczej na muzykalność i spójność grania, aniżeli wyciskanie z prezentacji ostatnich soków, dlatego chcąc zmieścić się w niedużym budżecie, a nie mimo tego zaproponować coś ciekawego dla ucha, inżynierowie Axxess-a poszli bezpieczną drogą wyważonego sposobu na muzykę. Co to oznacza? Dla mnie najważniejszą zaletą jest fakt, że kolumny będąc niewielkimi monitorami nie próbują udawać podłogówek, co zazwyczaj realizowane jest ofertą mocnego dolnego zakresu. Dlaczego to takie niebezpieczne? Otóż po takim zabiegu bas jest praktycznie zawsze i do tego karykaturalnie nadmuchany, co powoduje spowolnienie prezentacji, a czasem i misiowatość dobiegającego do naszych uszu dźwięków. To natomiast automatycznie przekłada się na utratę drive’u i ogólnej radości wirtualnego świata muzyki. Owszem, znajdą się osobnicy, którym taki spowolniony w ruchach obraz może się podobać, jednak nie będzie to miało nic wspólnego z prawdą. Będzie miło, ładnie i przewidywalnie, a to pierwszy krok do totalnej nudy, co prędzej, czy później skieruje nasze kroki ku wymianie jakiegoś komponentu na coś żywszego. Dlatego chcąc wyeliminować potencjalny problem kolumn Duńczycy w kwestii basu postawili na jego dobre operowanie w wyższych zakresach i tylko odpowiednie sygnalizowanie akcji w najniższych partiach. Dla dobra brzmienia ograniczonej prawami fizyki konstrukcji moim zdaniem lepiej tak, gdyż reszta pasma nie zostanie szkodliwie przykryta, dlatego jestem rad, że w tej materii z panami z Axxess-a mówimy jednym głosem. Głosem, który po umiejętnym zestrojeniu dolnych partii pasma akustycznego pozwolił muzyce żyć pełnym oddechem. Jednak i tam zachowano się podobnie, czyli bez wyścigów na maksymalne nasycenie średnicy i nadmierne rozwibrowanie górnego zakresu, tylko zaproponowano logiczny brzmieniowy konsensus w postaci prezentacji szybkiej i pełnej wigoru z gładkim, ale odpowiednio dźwięcznym górnym zakresem. Myślice, że to może być błąd? Nic z tych rzeczy. Podobny pomysł na muzykę – oczywiście z odpowiednia gradacją jakości w zależności od ceny konstrukcji – prezentuje cała gama produktów spod znaku AGD i z tego co wiem z tak zwanych przecieków, jest to bardzo poszukiwania przez wielu z nas zaleta. Zaleta mająca za nic rodzaj słuchanej muzyki. Czy to mocne uderzenie rockiem, czy jazzowe plumkanie, zawsze w między-kolumnowym eterze słychać było muzykę pełną oddechu, podpartego odpowiednią szybkością narastania sygnału. Naturalnie w moim nazbyt dużym dla L-jedynek pomieszczeniu musiałem brać poprawkę na zaistniałą sytuację, ale bez naciągania faktów powiem, że przekaz i tak był pełen niezbędnych emocji. W rocku słychać było wrodzoną agresję i nieprzewidywalność zmian tempa oraz wolumenu dźwięku, zaś w jazzie ciekawym zjawiskiem była lotność pojedynczych, zwieszonych w nieskończoność pojedynczych nut. I tu i tu bez problemu zderzałem się z najważniejszymi, zapisanymi w bycie każdego rodzaju twórczości akcentami, co biorąc pod uwagę przed momentem przywołaną, zbyt dużą kubaturę goszczącego kolumny OPOS-a z dużą doza pewności pozwala wnioskować, że w dedykowanym rozmiarowo pomieszczeniu wszystko wypadnie w tak zwany punkt. Naturalnie punkt rozsądnie podanego basu, środka i góry. Z nieco większym poziomem ilości każdego z nich w ogólnej prezentacji, ale z doświadczenia z konstrukcjami tego zespołu inżynierów wiem, że bez wycieczek żadnego z nich w kierunku nadinterpretacji. I gdybym miał w skrócie określić główne zalety testowanego zespołu głośnikowego, w pierwszej kolejności wymieniłbym rozwagę w dobieraniu proporcji propagacji dźwięku w odniesieniu do gabarytów kolumn. A to gwarantuje odpowiednie wypełnienie danego pomieszczenia zrównoważonym, dlatego bliskim prawdy o zapisanym materiale, spektaklem muzycznym.

Czy opisane przed momentem kolumny są dla każdego? W pierwszej kolejności rozstrzygać będzie o tym wielkość posiadanego pomieszczenia. Wielkie salony niestety nie są dla nich idealnymi partnerami. Ale w przypadku posiadania 16 m² temat potencjalnego zakupu ma bardzo duże szanse powodzenia. Drugim kryterium będzie wiedza melomana, co powinno cechować dobrą prezentację. Jeśli lubicie nieprzebrane ilości nienaturalnego do wielkości kolumn basu, Dunki ze zdroworozsądkowego założenia tego oczekiwania nie spełnią. Za to w momencie poszukiwania dobrze zestrojonych brzmieniowo – czytaj bez szkodliwych podbić jakiegokolwiek podzakresu – monitorów znikających z będącego skrojonym dla nich pomieszczenia nawet bez zamykania oczu, tytułowe Axxess L1 są idealnymi pretendentami do prób we własnym środowisku sprzętowym. A gdy z jakiś względów macie widniejący na zdjęciach kompaktowy produkt w postaci źródła i wzmocnienia w jednym tej stajni Axxess Forté 1, to nawet bez odsłuchu nabycie ich wydaje się być strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Jednak bez względu na Waszą przynależność jakiegokolwiek obozu, za jedno z pewnością mogę położyć rękę na pieńku. Otóż wizualnie owe duńskie panny mimo braku jakiejś designerskiej i rozmiarowej pompy prezentują się nader zacnie. Czyli na razie jest co najmniej 1:0 dla nich. Teraz Wasz ruch.

Jacek Pazio

Opinia 2

Po duecie Børresenów, czyli X2 i X3 a tuż przed cierpliwie czekającymi na swoją kolej Axxessami L3 uznaliśmy za stosowne wziąć na redakcyjny tapet bodajże najmniejsze i zarazem najtańsze kolumny, które wyszły spod rąk ekipy Audio Group Denmark. W końcu poza ekstremalnym High Endem warto czasem zejść na ziemię i na własne uszy przekonać się czym producenci kuszą potencjalnych nabywców na nieprzyprawiających o stan przedzawałowy pułapach cenowych. Tym oto sposobem, a dokładnie dzięki uprzejmości stołecznego Audio Emotions, które z pewnymi obawami co do szans na zaistnienie na naszych łamach raczyło było dostarczyć przeurocze podstawkowe monitorki Axxess L1.

Jak na powyższych zdjęciach widać Axxess L1 to niezwykle filigranowe i zarazem momentalnie znikające w większości kubatur podstawkowce, które zgodnie z założeniem Duńczyków dostępne są jedynie w czarnym i białym umaszczeniu, przy czym w obu wersjach wybrano satynową powłokę lakierniczą, co przynajmniej moim skromnym zdaniem jedynie ułatwi życie ich przyszłym nabywcom z bardzo prozaicznego powodu. Otóż na takim lakierze praktycznie nie widać kurzu, więc o ile ktoś „życzliwy” nie przejedzie po nich palcem, to niespecjalnie trzeba nad nimi dzień w dzień stać ze ściereczką z microfibry i w trybie natychmiastowym usuwać każdy zauważony pyłek. Uwagę zwraca standardowy dla stajni AGD dobór przetworników, czyli wstęgi na górze i kraciastego mid-woofera, oraz silnie zbiegające się ku tyłowi ściany boczne. Smaczku konstrukcji dodaje fakt iż wystająca poza obrys bryły ściana przednia jest zdejmowana, więc na upartego można sobie na jej podstawie wykonać „kopię bezpieczeństwa” w nieco bardziej odjechanej od firmowych dogmatów kolorystyce.
Będąca w zaniku ściana tylna mieści trzy ujścia kanałów wentylacyjnych w swej górnej części, oraz pojedyncze, acz solidne terminale głośnikowe w dolnej.
Jeśli chodzi o zastosowane w L1-kach przetworniki, to do obsługi basu i średnicy zaangażowano znany z Børresenów X2 4,5” „kraciasty” drajwer z trójwarstwową membraną X (pomiędzy dwiema warstwami włókna węglowego znajdują się warstwa aramidowych przekładek o strukturze plastra miodu), choć tym razem w roli producenta widnieje Axxess. Z kolei górę pasma obsługuje kaptonowy wstęgowiec o charakterystycznej żółtej membranie. Liropodobne korpusy obudów wykonano z naturalnych kompozytów a jeśli zastanawiacie się Państwo po co w takich maluchach aż trzy ujścia kanałów bas refleks spieszę z wyjaśnieniem iż tylko dwa dolne pełnią ww. rolę, a górny jedynie wentyluje komorę głośnika wysokotonowego. Z takich samych kompozytów co obudowy kolumn wykonano również firmowe 71 cm standy i biorąc pod uwagę ich wzornicze dopasowanie do naszych dzisiejszych bohaterek śmiem twierdzić, że nie ma co kombinować z alternatywnymi rozwiązaniami, tylko brać je w komplecie z L1-kami i mieć jeden problem z głowy mniej. Od strony elektrycznej mamy do czynienia z wentylowanym układem dwudrożnym o impedancji asekuracyjnie określonej jako powyżej 6 Ω i skuteczności 86 dB, co poniekąd jest sygnałem, że warto odpowiednio wcześniej zadbać o konfigurację w jakiej przyjdzie im pracować.

Jak już zdążyłem wcześniej zauważyć Axxess L1 są nader nikczemnej postury, więc zasadnym były obawy co do ich zdolności nagłośnienia blisko 40 metrowego OPOS-a. Całe szczęście okazało się, iż duńskie monitorki, może i swoimi gabarytami nie zwracają uwagi, ale po pierwsze serca do grania, a po drugie umiejętności zagrania, jak na swoje skromne możliwości zaskakująco dużym dźwiękiem odmówić im nie sposób. Bowiem bas, choć zauważalnie cięty dość wysoko ma świetną motorykę, drajw, zróżnicowanie i co ważne zachowuje również pełnię energii aż do swojego ostatniego tchnienia, więc bez większych kompromisów jesteśmy w stanie cieszyć się zarówno elektronicznymi tąpnięciami zarejestrowanymi na „Khmer” Nilsa Pettera Molværa, jak i już w pełni naturalnych popisach Mike’a Mangini’ego, który na „A View From The Top Of The World” Dream Theater, jak to pięknie ujął Staszek Piotrowski w recenzji ww. albumu („Magazyn Perkusista” dostęp 11/09/2024) „korzysta z genialnego Pearla, sznura cudownych Zildjianów, świeżych Remo, w które wali specjalnie skrojonymi pod jego łapę Vaterami.” A skoro o Dreamach mowa, to proszę sobie wyobrazić, iż tytułowe maluchy nie tylko nie rzuciły ręcznika na ring przy pierwszym zagmatwaniu linii melodycznej, lecz zaskakująco dzielnie walczyły z przeciwnościami nader złożonej materii muzycznej od pierwszej do ostatniej nuty powyższego krążka. Jest tylko jeden warunek – dość luźne potraktowanie sugestii producenta, iż wszystko co najlepsze da się z L1-ek wycisnąć już za pomocą 50W pieca, bo choć w teorii jest to możliwe, o ile tylko będziemy dysponować lampą, bądź pracującą w czystej klasie A tranzystorową „spawarką” o takiej mocy i szukanie odpowiedniej im, znaczy się Axxessom, amplifikacji gdzieś od 100-150W w górę. Serio, serio, bo bez tego nasze gościnie mogą wydawać się dość niemrawe w dole pasma a i pozostałe podzakresy artykułować z niezbyt imponującym zaangażowaniem. Za absolutne minimum należy zatem uznać towarzystwo 100 watowego Axxessa Forté 1. Jeśli tylko będziemy przestrzegać powyższych zaleceń nijakich problemów z praktycznie dowolnie zagmatwanym i wielowarstwowym materiałem nie przewiduję.
Co do przysłowiowego dzielenia włosa na czworo i rozbijania dźwięku niemalże na atomy, to z pewnością warto wspomnieć, iż zaaplikowana w L1-kach wstęga, choć daleka jest od asekuracyjnego wycofania, czy też zaokrąglenia, to z pewnością nie przejawia też tendencji do zbytniej nadpobudliwości o ofensywności nawet nie wspominając. Góra jest mocna, odważna, ale niezwykle gładka i rozdzielcza a nie li tylko detaliczna, co na tym pułapie cenowym bynajmniej nie jest regułą. A tu dostajemy nie tylko przysłowiowy strzał w ucho, ale pełen pakiet informacji, więc i na wspomnianych Dreamach wprawne ucho ma szansę wyłapać, że 18” „crashe” Mike’a Mangini’ego dzięki ponadnormatywnej grubości oferują nie tylko większy wolumen dźwięku, ale i bardziej wyraziste wybrzmienia. Nie sposób przyłapać je na szeleszczeniu, czy też cykaniu, gdyż zdrowo „walnięte” czarują bogactwem alikwotów i niezwykłą liniowością. Podobnie „akuratnie” prezentuje się średnica nader umiejętnie balansując pomiędzy miłym uszom ociepleniem i krągłością a precyzją i konturowością. Słowem wszystko jest na swoim miejscu, nic nie wyrywa się przed szereg i tak po prawdzie, to od towarzyszącej im elektroniki w głównej mierze zależeć będzie efekt finalny, więc jeśli mógłbym cokolwiek zasugerować, to L1-ki niespecjalnie powinny stanowić najdroższą składową finalnie konfigurowanego systemu. Powiem nawet więcej – nikomu nie przyniesie ujmy fakt, gdy będą one najtańszym elementem toru, bo właśnie dzięki powyższemu, pozornemu mezaliansowi będą w stanie w pełni rozwinąć skrzydła i pokazać pełnię swoich możliwości.

Jak zatem odnajduję Axxess L1? Jako niezwykle angażujące i zdolne nagłośnić wydawać by się mogło zdecydowanie za duże dla nich kubatury a jednocześnie na tyle wymagające, co do napędzającej je elektroniki, że raczej nie widzę ich w roli przypadkowego zakupu. Czy to źle? Absolutnie nie, gdyż ich obecność na rynku jedynie potwierdza fakt, iż nawet na tak przystępnych pułapach cenowych dostępne są produkty dedykowane świadomym własnych potrzeb, oczekiwań i możliwości posiadanego systemu odbiorcom. A to jakby nie patrzeć dobra wiadomość, że producent szuka swojego „targetu” wśród niekoniecznie „nienachalnych intelektualnie” nabywców.

Marcin Olszewski

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints Ultra Mini
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Audio Emotions
Producent: Audio Group Denmark
Ceny
Axxess L1: 11 490 PLN
Standy: 4 590 PLN

Dane techniczne
Pasmo przenoszenia: 50Hz – 22kHz
Skuteczność: 86 dB /1W
Impedancja: >6 Ω
Rekomendowana moc wzmacniacza: 50W
Zastosowane przetworniki:
– Wysokotonowy: wstęgowy
– Nisko-średniotonowy: 4,5”
Wykończenie: Czarny\Biały satyna
Wymiary:
Kolumny (W x S x G): 43 x 21,5 x 32 cm ; Waga: 10,3 kg
Standy (W x S x G): 71 x 29,5 x 39 cm; Waga: 10,8 kg

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Axxess

Axxess Forté 1

Opinia 1

Start wakacji i nierozerwalnie z nimi związanego zawieszenia wszelakiej maści „masowych eventów” (koncerty pozwalam sobie pominąć), premier, czy nawet mniej, bądź bardziej cyklicznych odsłuchów / branżowych spotkań, a tym samym nastanie tzw. sezonu ogórkowego może skłaniać do usilnego szukania tematów zastępczych. Całe szczęście „może” wcale nie oznacza, że „musi”, szczególnie jeśli zapobiegliwie poczyni się stosowne zapasy. Dodatkowo samo życie co i rusz podsuwa nadspodziewanie „nośne” inspiracje, więc jeśli tylko mamy oczy i uszy dookoła głowy zawsze coś w nie wpadnie. Ot jak daleko nie szukając ostatnie „sieciowe” dyskusje dotyczące schyłku High-Endu i generalnie zaawansowanych rozwiązań audio będącego następstwem braku zainteresowania ze strony wkraczającego na rynek młodego pokolenia, któremu zazwyczaj do pełni szczęścia wystarcza smartfon i bezprzewodowe słuchawki, ostatecznie możliwe kompaktowy soundbar. Smutne? Niepokojące? Do listy dorzuciłbym jeszcze … powszechne, bowiem generalnie wszelkie rozrywki jakie znamy powoli, z transmisjami piłki kopanej włącznie, powoli, acz sukcesywnie przegrywają nie tylko ze streamingiem, co mediami społecznościowymi a przede wszystkim z … kilkunastosekundowymi migawkami na TikToku, bądź „streszczeniami” na YouTube. Po co bowiem „tracić” czas, środki, prąd i miejsce na mozolnie kompletowany audiofilski „ołtarzyk” skoro praktycznie na wyciągnięcie ręki, a de facto li tylko kliknięcie, możemy mieć ulubionych artystów podanych prosto w ucho. Jednocześnie zamiast całego albumu zadowolimy się jednym, góra dwoma „hitami” a sprytny AI podpowie kolejne smakowite kąski układające się w zgrabną playlistę. I proszę nie traktować tego jako narzekania jednego z dwóch wiecznie niezadowolonych starych malkontentów (Statlera i Waldorfa) z Muppetów, lecz jedynie pewną obserwację. Dlatego też zamiast załamywać ręce i na tym poprzestać postanowiliśmy zaproponować zainteresowanym nie tyle mniejsze zło, co wielce kuszącą alternatywę. Jaką? Już ostatnio u nas goszczącą, lecz będącą wtenczas składową większego konglomeratu spod znaku AGD a teraz pojawiającą się na solowych występach – wszystkomający kombajn Axxess Forté 1, na którego test serdecznie zapraszamy.

Jak na załączonych fotografiach widać w przypadku Forté 1 daleko posunięta integracja idzie w parze z jakże pożądaną w dzisiejszych czasach kompaktowością formy. Całe szczęście nieabsorbujące gabaryty nie oznaczają kompromisów zarówno natury designerskiej, co materiałowej, bowiem otwierający portfolio Axxessa mini-kombajn prezentuje się nad wyraz zgrabnie a zarazem intrygująco łapiąc za oko zwartą kompozytową bryłą o bocznych ścianach będących udaną wariacją nt. znaku rozpoznawczego popularnego talent-show. Z kolei front, to w lwiej części szalenie czytelny czerwony punktowy wyświetlacz matrycowy uzupełniony trzema przyciskami funkcyjnymi i gniazdem słuchawkowym optycznie odgradzającymi go od solidnego, wielofunkcyjnego pokrętła. Może nie jest to ten poziom wizualnej atrakcyjności co panoramiczne displaye znane z Rose RS150B, czy chociażby RS250, ale nawet bez wspomagania, znaczy się okularów, doskonale widać na nim wszelkie istotne informacje i to z 2,5-3m, co przy moim astygmatyzmie wcale nie jest takie oczywiste.
Ergonomię obsługi możemy również uznać za satysfakcjonującą, gdyż dostęp do menu i wszystkich funkcji mamy z poziomu panelu frontowego oraz nader poręcznego a zarazem filigranowego pilota. Jednak z przykrością muszę nadmienić, że firmowa apka dostępna jest jedynie dla szczęśliwców dysponujących smartfonami i tabletami Apple’a a gorszy sort, używający urządzeń pracujących pod kontrolą Androida musi się zadowolić ogólnodostępną mconnect Control. Niby za panaceum, przynajmniej w kwestii streamingu, możemy uznać Spotify/Tidal Connect, ale … decydując się na urządzenie za ponad 20kPLN śmiem oczekiwać nieco bardziej pro-klienckiego i poważnego traktowania ze strony wytwórcy. Nie róbmy jednak z tego jakiegoś zagadnienia, gdyż bardzo możliwe, że po prostu nie jestem w „targecie” Duńczyków, dla których fakt posiadania smartfona/tabletu przyozdobionego nadgryzionym jabłkiem jest oczywistą oczywistością.
Podobnie sprawy wyglądają od zakrystii, czyli od strony pleców Forté 1, na których znalazło się pozornie wszystko, co pozwala mu okiełznać ewentualne peryferia. Do dyspozycji otrzymujemy okupujące flanki pojedyncze terminale głośnikowe, zintegrowane z włącznikiem głównym i komorą bezpiecznika gniazdo zasilające po lewej, pozwalający na przyszłe update’y firmware’u port RS-232, 12 V wyjście triggera, dwa porty USB A dla pamięci masowych, gniazdo Ethernet 100 MB, zestaw interfejsów cyfrowych obejmujących wejścia USB, BNC i optyczne, wejście liniowe i wyjście na zewnętrzną końcówkę mocy/subwoofer (oba RCA). Czyli jak na standardy sprzed kilku lat można byłoby napisać, że to absolutny full-wypas i czego tylko dusza zapragnie. Tymczasem rynek tego typu ustrojstw zmienia się szybciej niż zdanie polityków o podatkach i śmiem twierdzić, że AGD pewien drobiazg przegapiło, bowiem zamiast zdublowanych portów USB zdecydowanie sensowniejsza byłaby obecność zestawu USB / HDMI eARC, które w dzisiejszych czasach jest po prostu koniecznością. Wystarczy wspomnieć, że u dwukrotnie tańszej konkurencji (vide NAD M10v2, czy nawet olschoolowy C 3050 LE) jest to oczywista oczywistość i nikt łaski pod tym względem nie robi. I nie piszę tego z wrodzonej złośliwości, lecz jedynie zwracam uwagę na pewną funkcjonalną dysfunkcję utrudniającą integrację z odbiornikiem TV, tym bardziej, że łącznością bezprzewodową (Bluetooth) Axxess również pochwalić się nie może, więc i z bezprzewodowego sparowania nici. Oczywiście sprawę w większości przypadków rozwiązuje obecność wejścia optycznego, którym dysponuje lwia część (choć nie wszystkie) współczesnych „płaszczek”.
Jeśli chodzi o technikalia, to w trzewiach Forté 1 „siedzi” system 3 mini generatorów sterujących zespołem 108 cewek (36 spiralnych i 72 kwadratowych) wytwarzających pole elektromagnetyczne mające za zadanie niwelowanie zakłóceń RFI. Ponadto zarówno impulsowy zasilacz, jak i pracujące w klasie D końcówki mocy to zmodyfikowane układy Pascal-a wzbogacone o autorską sekcję preampu Axxessa z kością DAC-a ESS Technology ES9033Q i moduł streamera ConversDigital.

Przechodząc do części poświęconej brzmieniu postanowiłem również i repertuar testowy dopasować do profilu domniemanego – „krótkodystansowego” (problemy z dłuższym skupieniem) odbiorcy, dlatego też zamiast rozwlekłych dwu i więcej płytowych koncept-albumów i tzw. „boxów” (vide 11h+ „Bruckner: Complete Symphonies Edition”) sięgnąłem po zdecydowanie mniej wymagające „miniatury”. Na playliście wylądowały zatem trwająca nieco ponad kwadrans EP-ka „Ghosts” 潘PAN, półgodzinny „SOUL” Peytona Parrisha a z klasyki o włos przekraczające godzinkę highlighty, czyli samo gęste (pełna wersja to ponad 2h) z „Verdi: Il Trovatore” w wykonaniu nieodżałowanego Luciano Pavarotti’ego. I? I podobnie jak w firmowym ekosystemie, również i u mnie Axxess nie próbując udawać czegoś większego i silniejszego, czym de facto nie jest, zaoferował wielce satysfakcjonujące muzykalność, dynamikę i coś, co stanowi jego największą zaletę – niezwykłą komunikatywność. Z jednej strony miałem bowiem do czynienia z przyjemnie masującym trzewia, lekko zaokrąglonym, lecz nieprzejawiającym tendencji czy to do utraty kontroli, czy też monotonnego dudnienia basem. Z drugiej gładką, wysyconą i soczystą średnicą a z trzeciej dźwięczną, lecz jednocześnie unikającą utwardzenia, czy wręcz ofensywności górą. W rezultacie zarówno zadziorny rock, jak i gęsta elektronika miały szansę wybrzmieć od pierwszej do ostatniej nuty bez obaw o nazbyt krytyczną i drobiazgową – surową wiwisekcję ich poszczególnych i nie zawsze na audiofilską modłę wymuskanych składowych. Żeby jednak była jasność – Forté 1 różnicowanie jakości materiału źródłowego ogarnia bardzo sprawnie i niczego nie próbuje uśredniać, jednak ponad aspekt czysto techniczny stawia domenę emocjonalno-muzyczną. Pozwala zatem cieszyć się nagraniami może i dalekimi od technicznej perfekcji za to trącającymi struny naszej indywidualnej wrażliwości, czy też wręcz przywołującymi miłe wspomnienia. Na nieco zbyt lekkich, czy nawet anemicznych wydaniach do głosu jeszcze dochodzi przyjemne zagęszczenie i dociążenie przekazu, co pozwolę sobie uznać za ewidentną zaletę opisywanej jednostki a nie zwykłe odstępstwo od ortodoksyjnej transparentności, gdyż na tym pułapie cenowym i przy takim a nie innym odbiorcy końcowym zbytnia – kliniczna wierność faktom zamiast entuzjazmu powoduje raczej niekoniecznie przekładające się na budowanie grona odbiorców problemy. Tymczasem wszystkomający Duńczyk może i nie próbuje za wszelką cenę wytykać potknięcia muzyków/realizatorów ale też nie popada w prowadzące do nudy asekuranctwo. Czyli z jednej strony podkreśla potencjał drzemiący w dobrze zrealizowanych produkcjach, co jednocześnie nie przeszkadza mu humanitarnie traktować pozycje ową doskonałością nieskażone. Warto również nadmienić, iż bez większego problemu daje się nakłonić naszego gościa do oddania zaskakująco przekonujących efektów przestrzennych i to obejmujących nie tylko trójwymiarowe rozmieszczenie muzyków na scenie, lecz również dzielenie się informacjami dotyczącymi akustyki samych nagrań. Odwołam się w tym momencie do ww. „Il Trovatore”, gdyż nawet na tym dość leciwym nagraniu nie ma problemów z usłyszeniem, że całość nagrano w pokaźnej kubaturze i dźwięk ma gdzie „się nieść”.

Nie będę ukrywał, że podczas gościnnych występów w moim systemie Axxess Forté 1 okazał się świetnym kompanem oferując nie tylko wystarczającą do prawidłowego wysterowania moich „Dynek” moc, lecz również mile łechcące me uszy walory soniczne, pozwalające czerpać radość z ekstremalnie eklektycznego repertuaru. Niestraszne mu były rockowe porykiwania, elektroniczne tąpnięcia i orkiestrowe tutti, co jest niezaprzeczalnym dowodem jego ponadprzeciętnej uniwersalności. Dlatego też jeśli szukacie Państwo urządzenia zdolnego pełnić rolę klasycznego all’in’one zdolnego poradzić sobie nawet z dużymi, pełnopasmowymi kolumnami, współpracującego z popularnymi serwisami streamingowymi i ewentualnie dającego się spiąć (optykiem) z wiszącym na ścianie TV-kiem, a przy tym z powodzeniem spełniającego audiofilskie oczekiwania, to chociażby z czystej ciekawości spróbujcie go posłuchać we własnych czterech kątach.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Myślę, że wielofunkcyjność komponentów audio bez względu na potencjalne pogorszenie brzmienia takiego produktu – upychanie wielu rozwiązań w jednej obudowie zawsze generuje jakościowe kompromisy – ostatnimi czasy cieszy się nawet nie dużym, a bardzo dużym wzięciem. Stawiamy jeden element układanki na szafce, podłączamy do niego kolumny i temat obcowania z muzyką kolokwialnie mówiąc mamy ogarnięty. Na ile wybitny jakościowo, zależy oczywiście od danej konstrukcji, ale na spokojnie można stwierdzić, iż zdecydowana większość takich rozwiązań spokojnie broni się soniczną ofertą obrazowania muzyki. Niestety przywołana przed momentem opinia nie zawsze jest tożsama z wyglądem takich wyrobów. Owszem, często są niewielkie i dlatego nawet jak są nieciekawe wizualnie, nie rażą nas w oczy i dlatego je akceptujemy. Na szczęście to nie jest standardem, bowiem coraz częściej konstruktorzy takich desktopowych mini-systemów „all in one” oprócz dobrego dźwięku starają się zaproponować fajny design. Przykłady? Choćby dzisiejszy bohater spod znaku AGD (Audio Group Denmark) w postaci streamera, DAC-a i wzmacniacza w jednym, którego występ wespół z dedykowanymi przez naszego dystrybutora kolumnami Børresen X2 mieliśmy już okazję na naszych łamach opisać. O czym dokładnie mowa? Oczywiście o pochodzącej z Danii, na naszym rynku znajdującej się pod opieką Audio Emotions wielofunkcyjnej konstrukcji Axxess Forté 1.

Rzeczony kombajn jest średniej wielkości, ciekawą wzorniczo prostopadłościenną bryłą. Co w tym przypadku jest ciekawostką, to fakt wykonania obudowy nie z popularnego aluminium, tylko w zgodzie z mottem konstruktorów tego zespołu, z lepiej radzącego sobie ze szkodliwymi wibracjami kompozytu. Front Forté 1 zdominował zorientowany z lewej strony, zajmujący 2/3 jego szerokości, piktogramowy, wielki, czytelny z daleka, ciemnokrwisty wyświetlacz. Obok niego znajdziemy dodatkowo usytuowane pionowo 3 guziki funkcyjne i gniazdo słuchawkowe, zaś całkiem z prawej strony ozdobioną skośnymi nacięciami, wielką gałkę wzmocnienia. Pewnego rodzaju kontynuacją niebanalnej prezencji Axxessa są boczne ścianki, których motywem przewodnim są głębokie wyżłobienia w kształcie litery X. Jeśli chodzi o temat zaplecza przyłączeniowego, ten zrealizowano przy pomocy znajdujących się na zewnętrznych flankach zacisków kolumnowych, wejścia i przelotki liniowej RCA, zestawu wejść cyfrowych USB, COAX, OPTICAL, dwóch wyjść cyfrowych USB, jednego LAN, gniazda serwisowego oraz zestawu gniazda zasilania z bezpiecznika i głównym włącznikiem. W komplecie znajdziemy również systemowego pilota zdalnego sterowania. Miłym akcentem w stronę uzyskania jak najlepszego dźwięku są znajdujące się w narożnikach tak podstawy, jak i górnego panelu obudowy specjalne łoża pod firmowe stopki na bazie kulek. Na takich podczas testu oczywiście stał nasz bohater. Po co zatem taki „myk” na górze? Sprawa jest prosta. Gdybyśmy chcieli rozbudować system i postawić jedno urządzenie na drugim, nie trzeba nic kombinować, gdyż urządzenie jest przygotowane na taki manewr. A jeśli tego nie wykorzystujemy, staje się fajnym akcentem wizualnym. Proste? Proste.

Jak widać na zdjęciach, poszedłem na całość i mimo posiadania na stanie w tym samym momencie znaczenie łatwiejszych do wysterowania kolumn Børresen, zapiałem Axxessowi swoje monstrualne Niemki. Naturalnie cel był jeden, czyli sprawdzenie jak nasz bohater radzi sobie w ekstremalnych warunkach. Z małymi zestawami głośnikowymi już go opisywaliśmy, zatem aby wiedzieć o tej konstrukcji nieco więcej opcja była jedna w postaci Berlin RC-11 Black Edition. Jak myślicie, poległ? Spokojnie, nic z tych rzeczy. Owszem, energii na poziomie stosowanego przeze mnie pieca Gryphona nie dał rady z siebie wykrzesać, ale ku mojemu zaskoczeniu, dzięki wydajnemu zasilaczowi impulsowemu i równie wydajnej pracy zmodyfikowanych przez sekcję inżynierską Axxessa końcówek mocy w klasie „D” podczas całego testu bardzo dobrze sobie radził. Tąpnął niezłym basem, pomasował moje ego fajnie osadzoną w masie średnicą, a wszystko okrasił nieco złagodzonymi, acz odpowiednio dźwięcznymi wysokimi tonami. Bez szukania wyczynowości – konstruktorzy tej stajni wiedzą, iż w niedrogich urządzeniach „all in one” to bardzo ryzykowane, za to z dbałością o pokazanie najważniejszych cech danego gatunku muzycznego. W elektronice spod znaku „Touch” Yello spokojnie wytwarzał sejsmiczne pomruki w moim pokoju, by za moment przeszyć przestrzeń wyrazistymi przesterami, a w innym kawałku popisać się dobrym odtworzeniem damskiej wokalizy. W zasadzie już jeden krążek pokazał, że co jak co, ale ciekawe pokazanie świata muzyki nasz bohater ma wpisane w kod DNA. Jednakże nie byłbym sobą, gdybym nie skonfrontował go z czymś wysublimowanym. Takim materiałem okazała się być najnowsza pozycja oficyny ECM z nieodżałowanym Tomaszem Stańko wespół z wówczas jeszcze współpracującym z nim, późniejszym trio Marcina Wasilewskiego. To bardzo mistycznie zagrana płyta, co sprawia, ze sprzęt musi umieć operować nie tylko z dobrą barwą, ale również umieć oddać tembr brzmienia trąbki, dostojność fortepianu, dobrze zbilansowanie pomiędzy informacjami o strunach i pudle rezonansowym kontrabasu, a na koniec umiejętnie zawiesić dźwięczne przeszkadzajki bębniarza. I kolejny raz ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu udało się całość nieźle zawiesić w moim pokoju. Z niezbędnym oddechem, odpowiednim nasyceniem i stosowną lotnością, co pozwoliło z przyjemnością przesłuchać płytę w całości. Z oczywistych względów wielofunkcyjności, wyglądu i niewygórowanej za Axxessa Forté ceny tę pozycję słyszałem w nieco lepszym wykonaniu, jednak nie oszukujmy się, to początek oferty i jak na ten status w najmniejszym stopniu nie miałem powodów do narzekania. Tym bardziej, że sprawiłem mu ewidentną jazdę bez trzymanki w postaci wymagających kolumn, z którymi suma summarum bardzo dobrze sobie poradził. Z Børresenami X2 z poprzedniego testu wszystko byłoby bardziej wyraziste, jednak to już wszyscy wiedzą, dlatego tak ważny dla w moim mniemaniu jest dobry wynik z inną ligą zespołów głośnikowych. A to dlatego, że pokazuje ewidentną uniwersalność nie tylko w kwestii wielozadaniowości, ale również dobrego radzenia sobie z różnym obciążeniem. Przecież wiadomym jest, że każdy potencjalny nabywca ma już jakiś zestaw kolumn w posiadaniu, dlatego znając potencjał brzmieniowy i mocowy tytułowego urządzenia jedynym problemem do rozwiązania przez danego delikwenta jest kontakt ze sklepem w celach prób na żywym organizmie. A przewrotnie powiem, iż nie zdziwię się gdyby taki ruch okazał się być drogą urządzenia w jedną stronę. Tak, tak, mam na myśli pozostawienie sobie tego Duńczyka na stałe, gdyż mimo rozmiarowej niepozorności jest tego wart.

Czy punkt zapalny dzisiejszego spotkania jest warty głębszego zainteresowania? Cóż, to już moja druga przygoda z nim i drugi raz znakomicie się obronił. W pierwszym występie z uwagi na łatwiejsze kolumny nawet brylował, zaś w drugim pokazał, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Do kogo kierowałbym Axxessa Forté 1? To wynika z jego wielofunkcyjności, czyli wszystkich tych, którzy chcą w dobrej jakości posłuchać muzyki i niekoniecznie zabudowywać całej szafki rozbudowanym zestawem audio. Tak tak, w dobrej jakości, gdyż bez naginania faktów oznajmiam, że uzyskana jakość dźwięku jest w pełni adekwatna, a dla wielu z Was może nawet okazać się zaskakująco wysoka w stosunku do jego ceny. A do tego jeszcze świetnie wygląda, co często jest jednym z najważniejszych punktów podczas negocjacji melomana ze swoją drugą połówką. Banał? Bynajmniej, o czym po takich pertraktacjach moich znajomych nie raz się przekonałem.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Audio Emotions
Producent: Audio Group Denmark
Ceny
Axxess Forté 1: 22 900 PLN
Axxess Noir (stopki antywibracyjne / 4 szt): 2 490 PLN (cena bez kulek)

Dane techniczne
Wejścia cyfrowe: Toslink; BNC S/PDIF (32-192kHz /16-24 bit), MQA; USB B (PCM 32-384kHz / 16-32 bit, MQA, DSD64/DSD128)
Wyjścia: Pre out – RCA; słuchawkowe 1/4″ jack
Łączność: 1 x LAN RJ-45; 2 x USB A (Max. pojemność dysku 2 TB).
Wejścia analogowe: para RCA
Moc wyjściowa: 2 x 100 W / 8 Ω
Wymiary (S x G x W): 370 x 420 x 110 mm
Waga: 7,9 kg

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Axxess

Music and Design vol.1

Choć perspektywa zbliżających się wielkimi krokami wakacji dla rynku audio zwiastuje najdelikatniej rzecz ujmując „uspokojenie popytu” a mówiąc wprost flautę i sezon ogórkowy, to jak się okazuje nie wszyscy planują przejście w letni stan swoistej anabiozy, lecz starają się zainteresować swoją ofertą możliwie najszersze grono odbiorców działaniami dalece wykraczającymi poza standardowe, sprzętowe prezentacje. I właśnie z taką, przywodzącą nieco na myśl czasy niesłusznie minione, o czym dosłownie za chwilę, akcją mieliśmy do czynienia w minione, środowe popołudnie, bowiem na rubieżach stołecznego „Mordoru”, w przestronnych i komfortowych wnętrzach salonu BoConcept odbyło się inaugurujące cykl „Music and Design vol.1” spotkanie. Spotkanie w formie, parafrazując radiowy (jedynkowy) tytuł, „Przy muzyce o … muzyce”, z którego to przygotowaliśmy niezobowiązującą fotorelację.
Zanim jednak przejdziemy do meritum winny jestem Państwu stosowne wyjaśnienie powyższego odwołania do przeszłości. Chodzi bowiem o to, iż wierni czytelnicy z pewnością pamiętają nasze publikacje dokumentujące płytowe premiery, mini-koncerty i wywiady z muzykami, których prawdziwy bezlik odbył się w wyjątkowym Studiu U22. I właśnie zarówno za sprawą formy środowego eventu, jak i sprawców całego zamieszania owe wspomnienia odżyły ze zdwojoną siłą.

Wracając do konkretów i do doskonale znanych sprawców, przybyłych do mokotowskiego salonu BoConcept witali gospodarz – Kamil Maślanka, reprezentujący konglomerat Audio Group Denmark Jacek Kałucki (Audio Emotions) i nierozerwalnie kojarzony z nieodżałowanym Studiem U22 a obecnie występujący w barwach Warner Music … Piotr Welc. Bez zbytniego zadęcia wspomniano pozostałych współorganizatorów – Samsunga, mającą swoje płytowe stoisko Winylową, jak i dbającą o rozkosze podniebienia ekipę Tejo Wines. Nie omieszkano również zachęcić tłumnie przybyłych gości, by po pierwsze czuli się jak u siebie w domu, a po drugie własnousznie przekonali się jak, w szalenie dalekich od audiofilskich referencji a przez to (pomijając kubaturę obiektu) bliższych domowym, warunkach brzmią przygotowane przez Audio Emotions i dyskretnie trzymającego się z dala od świateł kamer i błysku fleszy Mortena Thyrrestrupa systemy dające przedsmak tego, co mieści się w przepastnym portfolio AGD. Można było zatem rzucić okiem i uchem na średnio-półkowy set z elektroniką Aavika (S-280 + U-280) i podłogowymi kolumnami Børresen X3, niezobowiązująco „budżetowy” Axxessa – z wszystkomającym „kombajnem” Forté 1 i filigranowymi monitorkami L1, oraz ultra high-endowy – łapiący za oko strzelistymi Børresenami 05 i topowym duetem Aavika.

To wszystko było jednak li tylko tłem i miłym, budującym odpowiedni klimat anturażem do dania głównego, czyli spotkania z promującą swój ostatni album „Universum” formacją Atom String Quartet, z której muzykami rozmowę poprowadził redaktor radiowej 2-ki Roch Siciński. Jak w trakcie krzyżowego ognia pytań się okazało projekt ten już na swoim starcie był skazany na … porażkę, lecz pech chciał, iż klasyczny kwartet smyczkowy mogący pochwalić się nad wyraz eklektycznym repertuarem finalnie zadomowił się w szeroko rozumianej muzyce improwizowanej, a więc jazzie i nie tylko ma się dobrze, to jeszcze zyskuje coraz szersze grono odbiorców. Jest to zatem projekt zdecydowanie poważniejszy, choć również szalenie odległy od stereotypowego skostnienia, od wykorzystującej podobne instrumentarium Grupy MoCarta jak i zauważalnie „lżejszy” gatunkowo od eksplorującej około-metalowe odmęty wiolonczelowej Apocalyptici.
Pomimo blisko 15-letniego stażu Panowie (skrzypkowie Dawid Lubowicz i Mateusz Smoczyński, altowiolista Michał Zaborski i wiolonczelista Krzysztof Lenczowski) mają spory dystans tak do siebie, jak i miejsca na światowej scenie muzycznej, w którym się znaleźli, gdyż etap młodych-obiecujących już dawno mają za sobą a starymi i doświadczonymi jeszcze się nie czują. W dodatku to co robią cały czas sprawia im radość i daje artystyczne spełnienie, gdyż prowadząc niezależne projekty w ramach Atom String Quartet świetnie się dogadują w pełni demokratycznie dzieląc się „miejscem” na krążkach tak, aby każdy mógł zaprezentować własne kompozycje. Krótko mówiąc układ idealny, tym bardziej, że zmagania z prozą życia i Panowie wspaniałomyślnie scedowali na barki swojej Managerki, którą zgodnie traktują jako piątego i pełnoprawnego członka zespołu.

Jak mam nadzieję na powyższych zdjęciach widać, forma i miejsce eventu okazała się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę, a zgodnie ze złożonymi na wstępie przez organizatorów deklaracjami ma szanse na kontynuację w mniej, bądź bardziej regularnej, cyklicznej postaci. Dlatego też gorąco zachęcamy do śledzenia pojawiających się w „sieci” informacji a wspomnianym sprawcom całego zamieszania serdecznie dziękujemy za zaproszenie i gościnę.

Marcin Olszewski

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Axxess

Prezentacja Audio Group Denmark

O tym jak trudny może być start, o utrzymaniu się potem na powierzchni nikogo przekonywać nie trzeba. Podobnie jest z pierwszym wrażeniem, które jak wiadomo można zrobić tylko raz. I o ile dotychczasowe, nieśmiałe plany ekspansji audiofilskiego bytu Audio Group Denmark zrzeszającego pod swymi skrzydłami takie marki jak Ansuz, Aavik, Børresen i Axxess przeszły na naszym rynku bez większego echa, to najlepszym dowodem na to, że miniony czas nie był bynajmniej stracony a poświęcono go na pewną reorganizację i zmianę modelu dystrybucyjnego jest niniejsza relacja. W dodatku relacja nie z formalnego ogłoszenia rozpoczęcia pojawienia się na rodzimej scenie audio nowego gracza, czy o zgrozo konferencji na Teamsach, lecz z dynamicznej i utrzymanej w nad wyraz nieformalnej atmosferze niemalże zabawie i spontanicznych eksperymentach z prezentowaną w przytulnej sali odsłuchowej stołecznego salonu Audiomagic przez dystrybucyjne novum, czyli AudioEmotions oferty Audio Group Denmark.

Jak łatwo się domyślić dość ograniczony metraż nie sprzyjał zwiezieniu tamże zdolnego pomieścić 25 europalet kontenera morskiego 40’HC, więc w ramach wakacyjnej inauguracji ograniczono się do udostępnienia przybyłym melomanom i audiofilom dwóch sygnowanych przez Børresen-a propozycji kolumnowych pod postacią „budżetowych” podłogówek 02 i nieco, znaczy się mniej – więcej dwukrotnie droższych a zarazem kilkukrotnie … mniejszych monitorów podstawkowych M1, którym towarzyszył firmowy, występujący w barwach Axxess-a wszystkomający wzmacniacz streamujący Forté 2. Żeby jednak nie było za nudno i zbyt monotematycznie na podorędziu stała i de facto przez większą część sobotniego szaleństwa grała aż miło znana z występów w naszym oktagonalnym OPOS-ie „dzielonka” Soulnote P-3 SE & M-3 SE. Ponadto poza plikami w roli źródeł kusiły nobliwy odtwarzacz CD Wadii a domenę analogową reprezentował pyszniący się koralowymi akcentami szpulowy Studer A807.

Zacznijmy jednak od początku i w ramach pięcia się po firmowych szczeblach zaawansowania, czy też po prostu stopniowania emocji od kilku zdań o pierwszym akcie sobotniej prezentacji, czyli Børresen-ów 02, które spróbowaliśmy zeswatać z tercetem Soulnote’a i Axxess-em Forté 2 li tylko w roli źródła-streamera. Jak się jednak okazało do pełnej strawności konieczne były dość poważne zmiany w okablowaniu, które podobno „nie gra”, co akurat w tym przypadku było nam dane zaskakująco wyraźnie usłyszeć. Całe szczęście kilka roszad ucywilizowało całą sytuację i finalnie nikt specjalnie nie decybelował na uzyskany efekt. Jednak przesiadka na Axxess-a przyniosła sporą niespodziankę, gdyż dźwięk nabrał życia, swobody i drajwu, co dość wyraźnie dało do zrozumienia, że smukłe podłogówki lubią D-klasę. Kolejnym aspektem, na który w salonowych realiach wpływu niestety już nie mieliśmy, była odległość przygotowanej dla gości kanapy od linii kolumn, co sprawiło, że najlepsze miejscówki usytuowane były jakiś metr za nią – wewnątrz „słuchawkowej zatoczki”, więc ów tapicerowany mebel stał się miejscem dedykowanym spontanicznym konwersacjom a kto czuł wewnętrzna potrzebę bardziej krytycznego odsłuchu zajmował miejsca w dalszej części sali. Taki stan rzeczy bynajmniej nikomu nie przeszkadzał, gdyż jak to zwykle w przypadku tego typu eventów bywa kategoryczne opnie zastępuje chęć niezobowiązującego zapoznania się danym systemem/komponentem i ewentualne wpisanie go na listę testową do zabawy we własnych czterech kątach. A tak po prawdzie charakter takich spotkań jest wybitnie towarzyski, co potwierdzała popularność kuluarowych pogawędek przy kieliszku prosecco i aromatycznym sushi.

Drugi akt i podniesienie poprzeczki, przy jednoczesnej redukcji gabarytów zespołów głośnikowych do postaci filigranowych Børresen-ów M1 pokazał, że w audio o ile rozmiar niekoniecznie ma znaczenie, to już zainwestowane w know-how środki słychać bezdyskusyjnie. I tu nastąpiło pewne zawirowanie, gdyż nieopatrznie zerknąłem na plątaninę kabli wszelakich za przygotowanym systemem i nieco mnie zmroziło, gdyż wszystko, włącznie z monoblokami było wpięte w zupełnie nieadekwatną klasą i wydajnością listwę ifi Powerstation, co z wrodzonym wdziękiem w trybie natychmiastowym pozwoliłem sobie zgłosić, a że w tzw. międzyczasie w Audiomagicu pojawił się również mający u nas swoje przysłowiowe pięć minut Acoustic Dream 0, to i problemu z rekonfiguracją nie było. Oczywiście finalnie Soulnote’y M-3 SE „wylądowały” bezpośrednio w ścianie, co wreszcie pozwoliło rozwinąć im skrzydła i złapać w wiatr w żagle. I co niezwykle miło mi pisać poprawa dotyczyła nie tylko basu i motoryki, lecz również rozdzielczości i oddechu górnych partii. Pojawiło się jednak nie tylko wyrafinowanie a lekko pochylając się na kanapie maniera grania studyjnych monitorów bliskiego pola, lecz również zaskakująca, jak na tak małe membrany, chęć prezentacji jak najbardziej kompletnego, również pod względem podstawy basowej dźwięku. Oczywiście o ile jeszcze na Toolu („Fear Inoculum”) jeszcze nic niepokojącego się nie działo, to już sięgnięcie po „Unity” Ganja White Night pokazało, że fizyki oszukać się nie da. O co zresztą nikt przy zdrowych zmysłach nie mógł mieć do nich o to pretensji, tym bardziej jeśli ma się świadomość istnienia w duńskim portfolio i to pozostając w obrębie serii zdecydowanie „poważniejszych”, już podłogowych M3-ek, czy blisko dwumetrowych (dokładanie 193cm) M6.

Jak mam nadzieję widać na powyższym „obrazku” i wcześniejszych migawkach zarówno z południa, jak i północy naszego rozleniwionego letnią atmosferą kraju, półmetek wakacji daleki jest od typowego stereotypu „sezonu ogórkowego”, kiedy to nic się nie dzieje. Dzieje się bowiem całkiem sporo, bo woli do pokazania nowości w branży nie brakuje a jedynie od nas/Was zależy, czy zdecyduje-my/cie się na wyściubienie nosa poza działkę, ogródek, czy parawan i wolny czas spędzicie w takim a nie innym otoczeniu. Do czego z resztą serdecznie namawiamy, gdyż wakacje to nie tylko czas podróży i/lub błogiego lenistwa, lecz również świetna okazja do rzucenia okiem i uchem na nowe i nieznane urządzenia, konfiguracje i salony audio.
Dziękując serdecznie ekipom AudioEmotions i Audiomagic za zaproszenie i gościnę nieśmiało tylko napomknę, że podobnych materiałów jeszcze kilka na naszych łamach powinno się w najbliższych paru tygodniach pojawić, więc jeśli tylko szukacie Państwo pretekstu, by wyrwać się choć na chwilę z domowych/urlopowych pieleszy i dać się ponieść audiofilskim emocjom, to uprasza się nie odchodzić zbyt daleko od radioodbiorników.

Marcin Olszewski