Rozpoczynając dzisiejszy miting jak nigdy mogę wypowiedzieć frazę „nareszcie”. O co chodzi? Wierni czytelnicy z pewnością wiedzą, iż od kilku miesięcy, po ostatnich zmianach konfiguracyjnych, w moim systemie zmagam się z doborem docelowego, a tak naprawdę docelowych – dwóch niewielkich stolików pod elektronikę. Problem wyniknął po zmianie końcówki mocy, która z racji swoich gabarytów usadowiła się w centrum systemu, czym chcąc nie chcąc resztę komponentów skazała na banicję na jej zewnętrznych rubieżach. Teoretycznie sprawa wydaje się prosta do ogarnięcia – zamawiam jakieś dwie fajne komódki i temat zamknięty. Niestety to tylko pozory. Przecież wiadomym jest, iż wspomniana wielopoziomowa ostoja dla sprzętu to nic innego, jak skonsolidowany w jedną całość konglomerat pojedynczych platform. A jeśli tak, to gdy nadarzyła się okazja, dlaczego nie spróbować, co do zaproponowania ma szeroko rozumiany rynek. Oczywiście jak to u mnie bywa, jak pomyślałem, tak zrobiłem. Takim to sposobem po decyzji zmian w posiadanej zbieraninie audio przygotowując się do tego testu już piąty raz aplikowałem na docelowym miejscu rozbudowane do poziomu szaleństwa pięcio-pudełkowe cyfrowe źródło, w skład którego wchodzą: transport z zasilaczem, dwa zegary i przetwornik. Jednym słowem masakra. Czy zabawa była warta grzechu? Powiem tak. Jeśli nie macie sporego wewnętrznego samozaparcia, nie próbujcie tego robić i kupcie coś solidnego, a zarazem fajnego dla oka. Jednak gdy finalny wynik brzmienia systemu jest dla Was ważny, ostatecznie zostając przy mniejszych konstrukcjach opiniowanego dzisiaj producenta, a przez to nie żałując żadnego powiększającego moją wiedzę ruchu testowego wręcz zachęcam do prób. Jak wiadomo, przed ostateczną decyzją zaliczyłem i opisałem ich kilka. Począwszy od słowackiego systemu modułowego Neo Quattron Reference, przez bardzo skomplikowaną od strony technicznej hiszpańską Artesanię Audio Exoteryc, przyjemnego dla oka, z pozoru masywnego, jednak w temacie soundu ciekawego niemieckiego Finite Elemente Pagode Master Reference Mk II, po szwedzki, zwiewny wizualnie Solid Tech Hybrid. Na czym w takim razie stanęło? Jak wcześniej sygnalizowałem, na będącej clou dzisiejszego spotkania rodzimej marce krakowskiego Nautilusa Base Audio, z portfolio której udało się pozyskać najpierw na testy, by nieco uprzedzając fakty finalnie zostawić na stałe dwa stoliki Base II.
Co wiemy na temat budowy naszych bohaterów? Szczerze powiedziawszy jak rzadko w przypadku elektroniki, czy okablowania praktycznie wszystko, gdyż clou pozwalającego uzyskać taki, a nie inny wynik brzmieniowy tkwi w szczegółach typu odpowiednie dobranie jakości i ilości użytego materiału na dany półprodukt. Jakie to materiały? Z obszernych informacji producenta wynika, iż w przypadku blatów mamy do czynienia z warstwowo klejoną sklejką w końcowej fazie fornirowaną wybraną przez klienta z szerokiej gamy wersją rodzimego lub egzotycznego drzewa. Temat stelaża opiewa na grubościenne rury spawane od wewnątrz – zapewniam, sprawa jest poważna, gdyż ostatnia wersja pojedynczej 2-ki waży niewiele mniej niż dotychczas posiadana przeze mnie 6-ka. Wspomniane rury wieńczą szczelne nakrętki od góry i korpusy z gwintem pod kolce od dołu z chromowanego mosiądzu – to pozwala zalać konstrukcję olejem minimalizując tym sposobem jej własne wibracje. Same kolce stabilizujące całość na dedykowanych podkładkach wykonano z utwardzanej stali szybkotnącej HRC9 pokrytej azotkiem tytanu. Rury stelaża na tle usłojonych półek mogą pochwalić się wizualnie neutralną, proszkowo nakładaną matową czernią. Zaś każda z półek w dostarczonej do testu wersji opiera się na niebagatelnej ilości jak na tak małe powierzchnie, zgadzam się, sprawiającej lekką trudność w idealnym ustabilizowaniu, ale jakże determinującej finalny wynik, 8-iu regulowanych, wkręcanych od dołu w poprzeczki nośne kolców ze stosownymi podkładkami jako powierzchnia osadzenia na nich każdego z blatów. Banał? Teoretycznie tak. Tylko uwierzcie mi, diabeł tkwi w szczegółach, o czym po zderzeniu z jakością nie tylko wykonania, ale również sposobu działania opisywanych dzisiaj produktów przekonałem się kolejny raz.
Jak odebrałem wpływ tytułowych konstrukcji? Naturalnie z uwagi na wcześniejsze użytkowanie flagowej gabarytowo konstrukcji Base 6 jako powrót do macierzy. Jednak ku mojemu zdziwieniu ze znaczną poprawą najważniejszego aspektu, jakim jest finalny wpływ na posiadany zestaw audio. Czyli? Otóż oprócz zwiększenia wagi ramy nośnej – przypominam o użyciu grubszych rur do stelaża – również multiplikacja punktów podparcia każdego z blatów do 8 (po 2 na każdą z czterech poprzeczek) spowodowały uzyskanie lepszego kontrastu kreowanych wydarzeń muzycznych. To oznaczało ciemniejsze tło oraz lepsze zebranie się w sobie dźwięku, przy braku utraty jego wagi i energii. Na początku myślałem, że to złudzenie, ale kilkukrotne próbne podparcie półek w 4 vs w 8 punktach nie tylko ewidentnie pokazywało, iż to nie omamy, a fakt autentyczny, ale przy okazji udowodniło, że gdy zazna się takiego – czytaj pozbawionego jakichkolwiek szkodliwych, zabijających czytelność odbioru artefaktów – sposobu obcowania z naszym hobby, nie ma odwrotu. I nie było znaczenia, że wcześniej sprawdzane produkty konkurencji zawsze oferowały coś ciekawego – Neo bajecznie ożywiał środek pasma, Artesania jawiła się jako orędownik równowagi tonalnej z lekkim nalotem techniczności grania, Finite Elemente przy zwiększeniu masy dźwięku i przy okazji schodząc z nich najniżej znakomicie pokazywał zawarte w dole informacje, a Solid Tech w dwóch odsłonach raz był szybki, a innym razem soczysty, niestety z uwagi na strojenie przez lata swojego systemu na stoliku BASE 6 zawsze brakowało mi pewnego rodzaju twardości, gładkości oraz pełnego pikanterii spokoju przekazu. Oczywiście z każdym z testowanych wcześniej stolików spokojnie i bez problemu mógłbym przez lata żyć, jednak jeśli już podjąłem się tak morderczego mitingu potwierdzającego słuszność wyboru, w momencie dostępności pełnej gamy słuchanych stolików decyzja mogła być tylko jedna, BASE 2 zostaje. Jednak nie tak po prostu, tylko z wielu istotnych powodów. Jakich? Mam nadzieję, że nikogo nie zdziwię, gdy powiem, iż będących wynikiem takiego, a nie innego sposobu na stabilizację systemu audio. Nie przez osadzenie półek nośnych na sztywno przykręconych do nich, szeroko rozstawionych, ciężkich, bo toczonych ze stali nierdzewnej walcach – Neo, nie za pomocą zawieszonego na absorberach z tworzywa sztucznego stelażu z ażurowymi półkami – Artesania, nie przy użyciu kolców poziomo stabilizujących stelaż półki, w który poprzez dodatkowe kulkowe absorbery aplikujemy ostateczne platformy nośne – Finite Elemente, nie na bazie przykręcanych cienkich pojedynczych lub podwójnych blatów z MDF do lekkich nóg z aluminium – Solid Tech, tylko poprzez posadowienie półki w postaci sandwicza z kilku warstw sklejki na kolcach z podkładkami wkręconymi w wykonaną z grubych stalowych rur ramę nośną. Jak widać, wszystko co dotychczas przetestowałem, mimo podobieństw konstrukcyjnych brzmiało nieco inaczej ze wskazaniem na konkretny sznyt. Dlatego od początku moich wynurzeń zaznaczałem, iż diabeł ostatecznej specyfiki oddziaływania na elektronikę tkwi w szczegółach. Dla mnie szczególnie istotne były te spod znaku Base Audio 2. A to dlatego, że po pierwsze – nadawały muzyce odpowiednie body, po drugie – utrzymywały zwarcie i przy tym dobrze rozumianą twardość, a co za tym idzie konturowość muzyki, po trzecie – nie ograniczały swobody jej wybrzmiewania, zaś po czwarte – w konsekwencji kumulacji owej wyliczanki oddawały jej odpowiednią rytmikę, energię i rozmach, a przy tym gdy było trzeba intymność oraz niczym nieograniczoną drapieżność. Czy to atrybuty zarezerwowane li tylko dla tytułowej konstrukcji? Nic z tych rzeczy, co mam nadzieję wyjaśniłem oświadczeniem strojenia zestawu pod podobny technicznie, jednak w starszej wersji stolik Base 6. Wyartykułowana lista zalet jest wynikiem kilkuletnich wyborów kablowych i sprzętowych, które w zderzeniu z innym podejściem do stabilizacji konkurencji nieco przesuwały punkt odbioru owych rack-ów wespół z posiadanymi komponentami audio. Naturalnie za każdym razem dostawałem bardzo dobre, rzekłbym nawet rewelacyjne granie. Na tyle ciekawe, że ku pomocy potencjalnym poszukiwaczom tego typu akcesoriów wszystko co udało mi się zaobserwować, postanowiłem opisać w szczegółach w kilku następujących po sobie recenzjach. Było ciężko, ale jeśli już podjąłem się trudu, nie chciałem go zmarnować, z czego mam nadzieję, ktoś z Was skorzysta.
Gdy dotarliśmy do akapitu zbierającego ten kilkutestowy monolog w jedną całość, z czystym sumieniem mogę powiedzieć jedno. W naszej zabawie w zaawansowane audio nie ma jednej drogi do celu. Jednak gdy wejdzie się na odpowiedni pułap jakości, liczne ścieżki choć kręte są na tyle bliskie siebie w kwestii jakości, że można podążyć nimi w dwojaki sposób. Dowolną z nich bez szukania dziury w całym obrać z punktu widzenia projektu wizualnego danego stolika, lub tak jak ja wykorzystać ich nieco inną specyfikę soniczną do maksymalizacji jakości brzmienia posiadanego zestawu. Ja bazując na wspomnianych w poprzednim akapicie aspektach postawiłem na rodzimą Base 2, jednak Wy chcąc zrobić to samo być może skorzystacie z innego producenta. Wszystko jak zawsze zależy od wielu czynników. Niemniej jednak w moim odczuciu najistotniejszym przesłaniem tej recenzenckiej sagi jest fakt pełnoprawnego odnajdywania się polskich konstrukcji w światowym rynku szczytowych osiągnięć w tematyce stolików audio, czego chyba dobitnym potwierdzeniem jest moja decyzja o pozostaniu z krakowskim Base Audio na kolejne lata. Nazbyt śmiała teoria? Być może. Jednak oparta na fakcie, że po bez mała 10 latach bytu portalu Soundrebels w wirtualnym świecie nadal do nas zaglądacie, co z jednaj strony niezwykle nas cieszy a z drugiej skłania do dalszych poszukiwań i podnoszenia poprzeczki.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: Nautilus
Producent: Base
Dane techniczne Base 2
Wymiary: 655 x 555 x 574
Cena: Stolik BASE II + blaty 6 900 PLN
W ramach wstępu do dzisiejszej epistoły pozwolę sobie na pewne obserwacje i wynikające z nich, wybitnie subiektywne, wnioski. Oczywiście dotyczyć będą one głównego obszaru naszych zainteresowań, czyli tematyki audio a dokładnie różnic w podejściu do kwestii kompletowania własnego portfolio przez … dystrybutorów. Chodzi bowiem o swoistą ideę, jaka przyświeca ludziom i zespołom odpowiedzialnym za pojawianie się na naszym rynku konkretnych marek. Nie sztuką bowiem jest, wzorem wielkopowierzchniowych hipermarketów RTV/AGD, kolokwialnie mówiąc brać jak leci „wolnych” – niedysponujących lokalnym przedstawicielem, producentów a potem zachodzić w głowę co z czym i jak spiąć, by pojawił się chociaż cień szansy na sukces, lecz świadome kompletowanie, że się tak wyrażę „autorskiego menu”. Wbrew pozorom analogie kulinarne wydają się jak najbardziej na miejscu, gdyż mając jako takie rozeznanie w temacie wybieramy konkretne salony / dystrybutorów z taką samą świadomością, jak restauracje. Wiedząc co „serwują” ich szefowie kuchni i w jakim obszarze smaków najchętniej się poruszają, to właśnie do nich udajemy się w pierwszej kolejności, gdy tylko najdzie nas ochota na takie a nie inne rozkosze podniebienia. Z jednej strony to oczywista świadomość własnego wyboru, a z drugiej swoiste zaufanie do ich wiedzy i „warsztatu” – biegłości w łączeniu poszczególnych komponentów w zachwycającą całość. Wiedzy wynikającej ze świadomości „charakteru” reprezentowanych marek, które mogą zarówno się świetnie uzupełniać, jak i chronicznie nie znosić. Zamiast jednak tracić czas i miejsce na analizę reakcji alergicznych, uważam iż lepiej skupić się na relacjach nieco bardziej symbiotycznych.
Za jeden ze sztandarowych przykładów właśnie takiego idealnego dopasowania z pewnością można uznać wykorzystywanie japońskich akcesoriów antyrezonansowych Acoustic Revive, oraz wykonywanych własnym sumptem stolików, tak pod elektroniką, jak i kolumnami znajdującymi się w ofercie Nautilusa. Oczywiście nikt nikogo do niczego nie zmusza, jednak będąc na miejscu – w którymś z firmowych salonów, bądź umawiając się na odsłuch we własnych – domowych pieleszach, trudno nie skorzystać z okazji i nie sprawdzić polecanych przez „Szefa kuchni” akcesoriów. I tym oto sposobem dotarliśmy do obiektu dzisiejszej mini-recenzji, gdyż po oryginalnych Acoustic Revive RST-38H i ich odpowiednikach – wykonywanych pod wymiar „kwarcowych” platformach Base Audio – marki krakowsko-warszawskiego Nautilusa używanych przez nas zarówno z, choć raczej wypadałoby napisać pod, ISIS-ami, jak i Dynaudio Excite X44 przyszła pora na kolejną, wygląda na to że ostateczną i zarazem najbardziej „customizowaną” odsłonę mariażu japońskiej myśli technicznej oraz rodzimego wychodzenia naprzeciw indywidualnym potrzebom odbiorców. Krótko mówiąc pochylimy się dzisiaj nad wersjami dedykowanymi naszym redakcyjnym Countourom 30, mając na uwadze fakt, iż oferta obejmuje swym zasięgiem praktycznie wszystkie modele Dynaudio.
Czym się owa dedykacja i „customizacja” przejawiają wszystkim z Państwa, którzy choćby musnęli wzrokiem powyższe zdjęcia, tłumaczyć raczej nie muszę, a wszystkich pozostałych (korzystających np. z usług elektronicznego lektora) pragnę poinformować, iż nie chodzi jedynie o widoczną gołym okiem optymalizację – dopasowanie kształtu pod konkretne modele duńskich kolumn, lecz również o drobne modyfikacje natury konstrukcyjnej. Jeśli chodzi o te pierwsze, to sprawa wydaje się jasna i niepodlegająca dyskusji – zamiast bowiem zmagać się z wystającymi poza obrys firmowych, uzbrojonych w kolce, cokołów rogi standardowych platform, mamy seksowne krągłości łagodnie otaczające ww. „pająka”. Oczywiście sama idea i wsad materiałowy są zgodne z japońskimi protoplastami, czyli komora zasypywana jest oryginalnym, dostarczanym przez Acoustic Revive kwarcem, natomiast korpus i platforma nośna wykonane są z autorskiej klejonki z brzozy fińskiej (w RST-38H blat był z hikorowej sklejki). Kolejne, różniące od poprzedników niuanse dotyczą przygotowanych pod znajdujące się w zestawie, czernione przez krakowsko-warszawskiego dystrybutora, mosiężne podkładki Acoustic Revive SPU-8, stosownych podfrezowań. Zanim jednak umieścimy w nich owe masywne krążki warto zwrócić uwagę, iż spód dedykowanych im łuz pokrywa gumowa okładzina zapobiegająca nie tylko przesuwaniu metalowych elementów, lecz również działając antyrezonansowo. Jak sami Państwo widzicie każda z platform dostarczana jest w dedykowanej, zasuwanej skrzyni wraz z precyzyjnie odmierzoną porcją kwarcowych kryształków.
I jeszcze drobiazg natury użytkowo – ergonomicznej a raczej pośrednio logistycznej, czyli kwestia posadowienia na tytułowych platformach bądź co bądź dość pokaźnych, niezbyt lekkich, niezbyt poręcznych i przy tym uzbrojonych w solidne kolce kolumn. Do owej czynności nawet przy 30-kach warto zaprosić kogoś do pomocy, kto będzie przynajmniej koordynował nasze próby utrafienia ww. kolcami w „dołki” SPU-8. Jeśli jednak z powyższą ekwilibrystyką sobie poradzimy, to na pocieszenie tylko dodam, iż od tej chwili będzie już tylko lepiej i łatwiej. Sama bowiem regulacja i poziomowanie w przypadku Dynaudio to przysłowiowa kaszka z masłem, gdyż dzięki stosownym pokrętłom wieńczącym trzpienie kolców odbywa się to nie dość że w iście błyskawicznym tempie, co bez użycia jakichkolwiek narzędzi.
Za niewątpliwą zaletę tytułowych podstaw warto również uznać fakt iż przesuwanie wraz z nimi kolumn na nich posadowionych wymaga nieporównywalnie mniej siły aniżeli samych kolumn ustawionych np. na podklejonych pod firmowymi cokołami gumowych podkładkach i w dodatku nie ma najmniejszego znaczenia, czy „jeździć” z kolumnami będziemy po dywanie, czy parkiecie. A gwarantuję, że nieco pojeździć Państwo będą musieli.
Powód? Nad wyraz oczywisty – bowiem platformy podnoszą kolumny o mniej / więcej 4 cm, co u mnie – z ostatnią inkarnacją Dynaudio Countour 30, oznaczało usytuowanie środka tweeterów na wysokości 113 cm i tym samym delikatną zmianę ustawienia. Jest to o tyle krytyczne, że duńskie kolumny są szalenie wrażliwe na dogięcie tak w orientacji poziomej, jak i pionowej, więc stosowne korekty są nawet nie tyle wskazane, co wręcz konieczne, o ile oczywiście dążymy poprzez wprowadzane zmiany do poprawy a nie zmian dla nich samych.
Przechodząc do części odsłuchowej chciałbym niejako na wstępie nawiązać do wspomnianych dwóch wcześniejszych odsłon kwarcowych platform. Otóż chodzi o dość istotne różnice warunków, w jakich przyszło im pracować – u Jacka ustawione zostały na grubej wykładzinie, natomiast u mnie spoczęły bezpośrednio na „gołym” jesionowym parkiecie. Czemu zatem wspominam o tym przy okazji testu w „okolicznościach przyrody” dokładnie takich samych, jak w podczas pastwienia się nad Excite X44 ? Z racji poczynionych w ramach niniejszej publikacji obserwacji, co do zachowania tytułowych platform. Otóż wiedziony atawistyczną ciekawością i próbując alternatywne dla dyżurnego ustawienia miejscówki dla kolumn pozwoliłem sobie nieco z nimi po moim pokoju pojeździć, co wiązało się z tym, że oprócz wydzielonego „pasa” parkietu kilkukrotnie lądowały na dywanie i … momentalnie pokazywały swoje drugie, nad wyraz zaskakujące – „pluszowe” oblicze. Dźwięk stawał się bowiem znacznie ciemniejszy i kreślony grubszą kreską a nad wydawać by się mogło natywną żywiołowością zaczynała dominować lekka zaduma i powaga. Efekt ciekawy, choć każdorazowo wracałem do punktu wyjścia, czyli do ustawienia ich na parkiecie.
Warto jasno i wyraźnie zakomunikować, że tytułowe platformy może nie tyle zmieniają brzmienie 30-ek, bo nie da się ukryć, że to wciąż te same, nomen omen, świetnie grające kolumny, co owe brzmienie uszlachetniają i bezdyskusyjnie upgradowują do wyższego poziomu wyrafinowania i intensywności. Żeby tylko nie było niedomówień, jeśli ktoś w tym momencie się łudzi, że za przysłowiowego „piątaka”, czyli cenę obiektu niniejszej recenzji, zrobi z Contourów ich starsze rodzeństwo z serii Confidence, to … życzę mu powodzenia i szczerze zazdroszczę bujnej wyobraźni, bądź nad wyraz udanych relacji ze „szczodrymi” farmaceutami. Jeśli liczyliście na cud, to … nie tym razem mili Państwo. Jednak w ramach rekompensaty gwarantuję Wam, że ustawiwszy swoje kolumny na krakowskich platformach będziecie, mówiąc możliwie obrazowo, zbierać szczęki z podłogi i przecierać oczy ze zdumienia, plując sobie jednocześnie w brodę, choć wiem, że to fizycznie praktycznie niewykonalne, no bo jak tu pluć na cokolwiek z otwartymi ustami, że tak późno się nimi zainteresowaliście.
No dobrze, żarty na bok i tak już zupełnie na serio. Otóż kwarcowe platformy naprawdę działają w sposób na tyle spektakularny i zarazem pozytywny, iż powyższe opisy mimicznej akrobatyki wydają się jeśli nie w pełni, to przynajmniej w znacznej części uzasadnione. Ich pojawienie się w systemie z powodzeniem porównać można do wymiany okablowania głośnikowego, a wersji dla kablosceptyków do … wizyty u laryngologa z dokładnym czyszczeniem uszu w pakiecie. Po prostu dźwięk ustawionych na nich, znaczy się platformach, nie kablosceptykach, kolumn staje się zdecydowanie pełniejszy, potężniejszy a zarazem bardziej rozdzielczy. Bas zyskuje tak na wolumenie, jak i kontroli a co za tym idzie poprawia się drajw i motoryka przekazu. Odseparowanie, odsprzęgnięcie od podłoża sprawia bowiem, że pozbywamy się pasożytniczych artefaktów, interferencji, w jakie wchodziły z nim do tej pory kolumny, przez co eliminujemy swoiste maskowanie konturów, struktury i wieloplanowości najniższych składowych. Słychać nie dość, że więcej, to w dodatku lepiej – bez oblepiającego basowe szarpnięcia „brudu”. Szaleńcze tempa w „Into The Purgatory” GALNERYUS jeszcze bardziej przyspieszają tętno i próżno liczyć przy takim repertuarze chociażby na chwilę wytchnienia. Warto w tym momencie podkreślić, że na skutek powyższej kuracji bas wcale nie staje się bardziej zwiewny, lecz wręcz przeciwnie – pozbawiony sztucznego balastu uderza nie dość, że szybciej to w dodatku mocniej, jest twardszy i bardziej zwinny, żylasty.
Podobne zmiany zachodzą na średnicy, która nie tyle wychodzi przed szereg, czy też zostaje wypchnięta, lecz zajmując swoją dotychczasową pozycję „otwiera” się dla słuchaczy. Stając się bardziej nasyconą, różnorodną i wielowarstwową daje możliwość lepszego, swobodniejszego wniknięcia w tkankę nagrań, zajrzenia tam, gdzie do tej pory wydawało się, że niespecjalnie jest czego szukać. W dodatku im bardziej zagmatwany, poszarpany, czy też gęsty i mroczny materiał Państwo zaserwujecie, tym bogactwo nowoodkrytych szczegółów będzie większe. Dotyczyć to będzie nie tylko opartej na naturalnym instrumentarium symfoniki, w tym tej pozornie trudnej – współczesnej, lecz również w pełni syntetycznych brzmień stworzonych na najprzeróżniejszych konsolach i komputerach.
Niejako na deser zostawiłem górę pasma, której dziwnym zbiegiem okoliczności ewolucja idąca wraz z kwarcowo – drewnianymi sandwichami nie ominęła, choć zmiany jakie można zaobserwować dotyczą nie tyle wolumenu najwyższych składowych, co ich jakości. Chodzi bowiem o fakt, iż używane przez Dynaudio 28 mm kopułki Esotar² (w Contourach) oferują, przynajmniej jak na stereotypowe postrzeganie duńskich kolumn, niezwykłą rozdzielczość, więc dalsza intensyfikacja wysokoczęstotliwościowa niekoniecznie skierowałaby charakterystykę brzmieniową we właściwa stronę. W zamian za to akcent położony został na ich klarowność i krystaliczną czystość, w związku z powyższym nawet operujący na nieraz dość bolesnych dla zwykłych śmiertelników alikwotach repertuar, jak „’Round M: Monteverdi Meets Jazz” Roberty Mameli zachwyca bogactwem i wyrafinowaniem. Brak jakiejkolwiek ziarnistości, czy też przybrudzenia będących niczym innym jak zniekształceniami degradującymi sygnał źródłowy sprawiają, iż słuchać można na wyższych aniżeli do tej pory poziomach głośności i to bez uczucia zmęczenia, bądź obawy przed nieprzyjemnymi „pikami”.
I już na sam koniec, poniekąd w ramach małego bonusu dla wszystkich cierpliwych, którzy przebrnęli przez zawiłości mojego słowotoku, jeszcze mała niespodzianka. Otóż dosłownie na chwilę przed publikacją niniejszej epistoły dystrybutor dostarczył nam zdjęcia platform wykonanych nie pod Dynaudio, lecz pod Avantgarde Mezzo. Tym samym przekazał oficjalną informację o gotowości przygotowania takowych pod praktycznie dowolny model kolumn.
Jak sami Państwo widzicie, z pozornie niewinnie zapowiadających się, czysto akcesoryjnych spotkań, temat dedykowanych konkretnym kolumnom platform ewoluował do rozmiarów pełnowymiarowej recenzji. Okazało się bowiem, iż akcesorium, które wydawać by się mogło co najwyżej opcją po jaką sięgają znudzeni audiofile skalą wprowadzanych przez siebie zmian zasłużyło na miano pełnoprawnego elementu toru audio. Dlatego też zamiast mnożyć kolejne kwieciste opisy ograniczę się do wydawać by się mogło oczywistej zasady – „usłyszeć, znaczy uwierzyć” i do tego gorąco Państwa zachęcam – posłuchajcie. Posłuchajcie swoich kolumn na kwarcowych platformach Base Audio i usłyszcie co tak naprawdę one potrafią.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature)
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³
– Kolumny: Dynaudio Contour 30
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Stolik: Rogoz Audio 4SM
Producent: Base Audio
Dystrybutor: Nautilus
Cena: ok. 5 000 PLN kpl. do Dynaudio Countour 30, ok 6 000 PLN kpl. do Dynaudio Contour 60, możliwość wykonania pod kolumny innych marek – projekt wyceniany indywidualnie
Polska firma Base Audio, specjalizująca się w high-endowych akcesoriach takich jak: listwy zasilające, podstawki pod głośniki oraz stoliki przeznaczone do sprzętu grającego, odświeża ofertę tych ostatnich, proponując najnowsze modele: 2, 4 i 6. nazwy te określają ilość pełnowymiarowych komponentów audio, jakie może pomieścić dany stolik, a założenia pozostają te same: uniwersalna elegancja i radykalna prostota konstrukcji, w połączeniu z wielopunktową redukcją szkodliwych drgań, dokonywaną dzięki umieszczeniu na styku poszczególnych elementów konstrukcyjnych kolców o bardzo wysokiej twardości. Istotną cechą stolików Base jest także wykorzystanie dużej masy w postaci stalowej ramy spawanej od wewnątrz. Ta ostatnia technologia powoduje korzystniejszy rozkład naprężeń materiałowych, mający wpływ na zachowanie akustyczne całości. Usprawnia ona także proces obróbki i wykończenia, gwarantując nieskazitelną prezencję stolika. W kategorii tłumienia masowego firma zrobiła jeden wyjątek, proponując lżejsze, bardziej neutralne akustycznie blaty. Zamiast znanych z poprzedniej serii z kamiennych płyt, każdy z blatów jest wykonany z dwóch warstw sklejki o różnej grubości, połączonej klejem pomagającym dodatkowo wytracić mikrodrgania. Spoczywają one na gęsto rozmieszczonych i wyposażonych w podkładki regulowanych kolcach wkręcanych do ramy. Cała konstrukcja stoi na czterech większych kolcach, wykonanych ze specjalistycznej stali konstrukcyjnej lub narzędziowej o najwyższym współczynniku twardości. Dysponują one dedykowanymi podkładkami, a każdy z nich jest w stanie zachować idealną ostrość nawet pod naciskiem kilkuset kilogramów. Ich wkręcane do ramy korpusy wykonane z chromowanego mosiądzu, który ma nieco inną niż stal charakterystykę akustyczną. W standardowej wersji rama wykończona jest w satynowej czerni, a blaty – w jednym z czternastu ekskluzywnych fornirów naturalnych, albo lakierowane na biało. Nowością jest tu natomiast możliwość zamówienia specjalnej wersji blatów z prostokątnymi komorami, przeznaczonymi do wypełnienia kwarcem górskim i przykrycia niezależną platformą wykonaną z amerykańskiego orzecha hickory. Rozwiązanie takie neutralizuje niekorzystne śladowe zjawiska akustyczne, całkowicie izolując spoczywający na nim komponent od reszty systemu, a także od konstrukcji stolika.
W wersjach podstawowych Base 2 kosztuje 5000 zł, Base 4: 7000 zł, a Base 6: 9000 zł, a dopłata za każdą z dodatkowych platform wraz z kwarcem wynosi 800 zł.
Warto wspomnieć, że strona internetowa www.baseaudio.pl dostępna jest również w języku angielskim, gdyż producent przewiduje stopniowe rozszerzanie sieci sprzedaży na Europę oraz do innych krajów.
Najnowsze komentarze