Tag Archives: C.E.C.


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. C.E.C.

C.E.C. CD2N

Link do zapowiedzi: C.E.C. CD2N

Opinia 1

Wygląda na to, że najwyższa pora przestać owijać w bawełnę, zaklinać rzeczywistość i bezrefleksyjnie przystawać na banialuki wygłaszane przez nawiedzonych trendsetterów o zmierzchu, żeby nie powiedzieć śmierci srebrnych krążków, czyli poczciwej płyty CD. Skoro nabywcy nadal uparcie po nie sięgają a na rynek co i rusz trafiają kolejne odtwarzacze, to jasny znak, że wszystko wraca do normy i wbrew wcześniejszym prognozom, podobnie jak w przypadku winyli, dla każdego z formatów starczy miejsca przy przysłowiowym stole. I nie, nie oznacza to, że na czarnych i srebrnych płytach świat się kończy, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie neguje dominacji plików, ale podejście do nich to nieco inna bajka aniżeli kontakt z nośnikiem fizycznym. I właśnie w ramach dzisiejszego spotkania spróbujemy dzięki sprawcy całego zamieszania połączyć analogową celebrację z cyfrowym źródłem dźwięku. Jak? Po japońsku, czyli kręcąc płytą CD za pomocą napędu paskowego i przy okazji stabilizując dociskiem, którego mógłby pozazdrościć niejeden gramofon. O kim a raczej o czym mowa? O najnowszym zintegrowanym odtwarzaczu CD C.E.C. CD2N, na test którego serdecznie zapraszamy.

Zgodnie z magazynową wyszukiwarką od naszej ostatniej recenzji dzielonych „zerówek” C.E.C.-a upłynęło ponad … siedem a od zintegrowanej, lecz radzącej sobie również z nośnikami SACD 5-ki dziewięć lat, więc śmiem twierdzić, że nadrobienie zaległości i własnouszna weryfikacja co w trawie piszczy i co w tzw. międzyczasie japońskim paskolubom udało się wysmażyć już dawno temu stała się palącą koniecznością. Dlatego też, gdy tylko doszły nas słuchy o spodziewanej dostawie pachnących fabryką nowości z Kraju Kwitnącej Wiśni czym prędzej zgłosiliśmy się do katowickiego RCM-u informując o pełnej gotowości i wolnych mocach przerobowych. Nie spodziewaliśmy się jednak, iż w nasze ręce trafi urządzenie, którego faktem istnienia sam producent niespecjalnie się chwali. Nie sposób bowiem odnaleźć je zarówno na japońskiej jak i anglojęzycznej stronie z wydawać by się mogło pełną ofertą C.E.C. Ba, tak po prawdzie namierzyć mi się je udało dopiero w sekcji z prasowymi newsami, we wstawce datowanej na 11 kwietnia 2024 zawierającej li tylko cztery fotografie z dopiskiem, iż jest to model przeznaczony wyłącznie na eksport. Jakby tego było mało sam dystrybutor dał nam do zrozumienia, że otrzymaliśmy egzemplarz „niemalże produkcyjny”, gdyż Japończycy cały czas biją się z myślami, czy finalną wersję pozostawić w takiej – widocznej na powyższych zdjęciach postaci, czy jednak wpisać się w obowiązujące zasady gry i rozszerzyć funkcjonalność 2-ki o cyfrowe interfejsy wejściowe pozwalające na współpracę z zewnętrznymi transportami plików, czy też odbiornikami TV, czego jesteśmy żarliwymi orędownikami, tym bardziej, że nieco uprzedzając fakty i uchylając rąbka tajemnicy, na ścianie tylnej gniazdo USB i optyczne spokojnie powinny się zmieścić a dołączany, systemowy pilot już stosowne przyciski posiada.
Wracając do meritum i skupiając się na aparycji naszego gościa jasnym jest fakt obcowania z klasycznym top-loaderem, w którym komora napędu dostępna jest na płycie górnej i chroni ją przesuwna, szklana pokrywa. Krążki CD umieszczamy na osi silnika i stabilizujemy masywnym – 380 g mosiężnym dociskiem o imponującej 12 cm średnicy.
Wykonany z płata szczotkowanego aluminium front zdobi centralnie umieszczony błękitny wyświetlacz oraz rządek sześciu, umieszczonych pod nim, przycisków nawigacyjnych uzupełniony o okupujący lewy narożnik włącznik główny. Plecy również śmiało możemy uznać za oazę spokoju, patrząc od lewej mamy po parze wyjść analogowych w formacie RCA i XLR, gniazdo zegarowe BNC, sekcję wyjść cyfrowych obejmującą AES/EBU, koaksjalne i optyczne, oraz gniazdo zasilające IEC. O pilocie już wspominałem, lecz mieliśmy to szczęście, iż oprócz standardowego, plastikowego (RU-219) w pudełku znaleźliśmy również zauważalnie lepiej pasujący do jednostki głównej aluminiową alternatywę – RU-220. Urządzenie dostępne jest w dwóch wersjach kolorystycznych – srebrnej i czarnej, więc z dopasowaniem do reszty posiadanego systemu nie powinno być problemu.
Od strony technicznej o 2-ce wiadomo niewiele. Ot, to co widać gołym okiem, czyli że mamy do czynienia z top-loaderem o napędzie paskowym i to, czym raczył był pochwalić się sam producent, czyli wykorzystaniem w roli przetwornika układu Sabre ESS ES9028PRO oraz dwustopniowego upsamplingu – do 88,2 lub176,4 kHz. Ponadto zgodnie z tradycją 2-ka może pochwalić się obecnością pary cyfrowych filtrów – „FLAT” – o super liniowej charakterystyce częstotliwościowej do 20 kHz, oraz „PULSE” – zoptymalizowanego pod kątem dzwonienia i impulsów z łagodniejszym tłumieniem poniżej 20 kHz.

Zabierając się za odsłuchy zachodziłem w głowę jak po tak długiej przerwie, Jacka „Zerówki” nie liczę, bo to zupełnie inna liga a zarazem sam transport, odnajdę brzmienie „Czesia”. Kierując się wcześniejszymi doświadczeniami logika podpowiadałaby upatrywania protoplasty w poczciwej 3-ce, jednak ponad dekada w cyfrze to przepaść i to pomimo pozostania w kręgu Sabre (w CD3N siedział ESS ES9008), jednak życie nauczyło mnie, by niczego, absolutnie niczego nie zakładać z góry, bo zderzenie oczekiwań z szarą rzeczywistością potrafi być nad wyraz bolesne. Dlatego też wyszedłem z założenia, że trzeba dać naszemu gościowi przysłowiową carte blanche i zobaczyć / usłyszeć co wyjdzie w praniu. A wyszło całkiem sporo … dobrego. Przede wszystkim nawet na dość dalekim od audiofilskiego wymuskania wiekowy, stanowiący miłą mym uszu mieszankę symfoniczno-neoklasycznego progmetalu z thrashem „The Divine Wings of Tragedy” Symphony X wszystko było na swoim miejscu począwszy od obłąkańczych temp, poprzez połamane linie melodyczne i iście apokaliptyczne riffy walczące o palmę pierwszeństwa z misternie tkanymi partiami klawiszy, jak i perkusyjnymi galopadami. I właśnie owe galopady chciałem w pierwszej kolejności zweryfikować, gdyż o ile o barwę i koherencję w przypadku „Czesia” byłem spokojny, to właśnie oddanie pędzącej z prędkością światła motoryki nie zawsze było priorytetem japońskich odtwarzaczy. Tymczasem CD2N zaskakująco dziarsko stukał, łupał i łomotał zachowując nie tylko właściwy ciężar, ale i kontur oraz zróżnicowanie najniższych składowych. Nie gubił się i nie szedł na skróty w kulminacyjnych momentach, tylko z może nie zegarmistrzowską, lecz wysoce satysfakcjonującą precyzją i skrupulatnością informował o rozgrywających się na scenie wydarzeniach. Oczywiście bezpośrednie porównanie z moją dyżurną 25-ką Vitusa wskazywało na pewne osłabienie energii i rozdzielczości skrajów reprodukowanego pasma, jednak biorąc pod uwagę różnicę cen obu odtwarzaczy nie widzę najmniejszego powodu do robienia z tego jakiegoś kluczowego zagadnienia. Jak łatwo się domyślić i zgodnie z tym, co wcześniej sygnalizowałem urzekająco wypadają na CD2N wszelkie partie wokalne i to zarówno jeśli chodzi o anielskie pienia w stylu iście queenowskich chórków rozpoczynających tytułowy, ponad 20-minutowy „The Divine Wings Of Tragedy”, jak i groźne solowe porykiwania Russella Allena, który co i rusz udowadnia, że płuca ma niczym miech kowalski, co biorąc pod uwagę jego inspiracje legendarnym Ronnie Jamesem Dio dają fenomenalny efekt finalny.
Z podobną atencją japoński dyskofon pochyla się nad barwą, konsystencją i bryłami naturalnego instrumentarium. Zarówno na „The John Adams Album” w wykonaniu Orchestre Symphonique De Montreal pod batuta Kenta Nagano, jak i „The Gathering” Geri Allen soczystość i konsystencja aparatu wykonawczego w pełni zasługiwały na miano iście analogowych. Blachy lśniły złotym blaskiem, drewno czarowało głębią i dojrzałością barw i, co wcale nie jest takie oczywiste, zamiast asekuracyjnej gładkości japoński odtwarzacz nie bał się oddawać natywnej szorstkości smyczków, czy też, gdy wymagał tego materiał delikatnego utwardzenia dęciaków potrafiących ukłuć w ucho.
A jaki wpływ na brzmienie mają firmowe dodatki czyli upsampling i dwa profile filtracji? Cóż, zacznę od końca. Otóż Pulse w porównaniu z Flat daje, jak z resztą sama nazwa sugeruje więcej energii i blasku. Co prawda nawet z ni, C.E.C. nadal nie osiąga takiej holografii i precyzji w oddawaniu dalszych planów i ilości powietrza, co 25-ka Vitusa, jednak wyraźnie się do niej zbliża. Niemniej jednak jasnym jest, że C.E.C. stawia na koherencję całości i atrakcyjność pierwszych planów oraz barwę budując na nich swoją narrację.
Podobnie jest z upsamplingiem, gdzie „podbicie” do 88,2kHz oznacza krok a do 176,4 kHz dwa w kierunku poprawy rozdzielczości i otwarcia dźwięku, więc w zależności od krążka akurat kręcącego się w odtwarzaczu swobodnie możemy wpływać na jego finalny odbiór delikatnie zmieniając akcenty na poszczególnych jego składowych dostosowując jego brzmienie tak do samej realizacji, jak i naszych oczekiwań.

C.E.C. CD2N nie wyważa dawno otwartych drzwi i nie odkrywa na nowo Ameryki, bo nie to jest jego rolą. Skupia się za to na tym, by możliwie wiernie i zarazem przyjemnie dla odbiorcy zaprezentować reprodukowaną z płyt CD muzykę udowadniając jednocześnie, że ten mający 45 lat na karku format nadal potrafi zachwycać. Dlatego też, jeśli rozglądacie się Państwo za klasycznym odtwarzaczem CD o ponadprzeciętnej muzykalności i kulturze pracy dającym przy okazji namiastkę winylowej celebry, to CD2N wydaje się oczywistym wyborem.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Tytułowy C.E.C. mimo posiadania w swoim portfolio sporej listy różnego rodzaju elektroniki, na naszym rynku tak naprawdę rozpoznawany jest dzięki źródłom cyfrowym. I co ciekawe nie chodzi mi o wydawałoby się obecnie coraz bardziej popularne odtwarzacze strumieniujące, tylko poczciwe czytniki płyt CD. Jaki jest tego powód, nie mam zamiaru roztrząsać. Za to z przyjemnością spróbuję przybliżyć Wam najmłodsze dziecko tego brandu. Na tyle pachnące konstrukcyjną nowością, że z tego co udało mi się dowiedzieć, dostarczona do testu wersja jest pewnego rodzaju modelem prototypowym. W teorii skończonym, jednak bez oficjalnej decyzji finalnego zamknięcia projektu. Czy zatem warto się nad nim pochylać? Dla mnie jak najbardziej. Choćby z powodu posiadania flagowej konstrukcji tego podmiotu w postaci transportu TL0 3.0. Co zatem na prośbę Japończyków wzięliśmy na recenzencki tapet? Idąc za tytułem, dzięki katowickiemu dystrybutorowi RCM poniższa epistoła będzie próbą opisania sposobu na muzykę spod znaku modelu CD2N.

Nasz bohater w temacie obudowania najnowszego wcielenia układów elektrycznych wykorzystuje typową dla tego producenta obudowę bazującą na bryle położonego na płasko prostopadłościanu. Naturalnie również typowo dla niego w przypadku źródła CD mamy do czynienia z top-loaderem, czyli płytą ładowaną od góry. To oczywiście wymusza zastosowanie przesuwnej klapy na górnej powierzchni obudowy, co znakomicie unaocznia będący barwową kontrą dla srebrnego wykończenia urządzenia, zwieńczony okrągłą gałką umożliwiającą jego obsługę, akrylowy kwadrat. Pod nim naturalnie znajduje się sterowany paskiem gumowym – tak tak, to u C.E.C.-a jest chlebem powszednim – napęd płyt kompaktowych, którego stabilność obrotową zaspokaja nakładany finalnie na płytę ciężki, ważący 380 gram docisk. Jeśli chodzi o front CD2N, podobnie do reszty rodzeństwa może pochwalić się skrytym za czarnym akrylem, mieniącym się błękitem wyświetlaczem, zorientowanymi pod nim sześcioma okrągłymi guzikami funkcyjnymi oraz znajdującym się na lewej flance także okrągłym, jednak o nieco większej średnicy włącznikiem. Kwestię wyposażenia tylnego panelu nasz bohater rozwiązuje zestawem wyjść analogowych RCA/XLR, cyfrowych AES/EBU, COAX, TOSLINK, ostatnio często wykorzystywanym przez wielu z nas wejściem na zegar taktujący częstotliwość próbkowania odczytu danych i niezbędnym do pobrania życiodajnej energii z sieci gniazdem zasilania IEC. W komplecie mamy oczywiście wspomniany docisk płyty CD, a także niezbędny do obsługi urządzenia z fotela odsłuchowego pilot zdalnego sterowania. Co w temacie obsługi formatu CD potrafi nasz bohater? Ma dwa rodzaje filtrów oraz możliwość upsamplowania sygnału, co zapewniam, nie jest działaniem słyszalnym na poziomie percepcji, ale w znaczącym stopniu zmieniającym finalne brzmienie odtwarzacza.

Jakim brzmieniem epatuje nasz bohater? Po pierwsze oferuje dobrą wagę dźwięku, czyli solidną podstawę basową i mocny środek pasma. Po drugie jest bardzo dźwięczny w górnych rejestrach. Po trzecie buduje odpowiednio zdefiniowaną w domenie odległości od słuchacza oraz szeroką i głęboką wirtualną scenę. I po czwarte dla niektórych z nas być może być bardzo istotne, obraz muzyczny rysowany jest wyraźną w kwestii twardości krawędzią. Nie ostrości, tylko twardości, bo to spora, nieco inaczej interpretująca wspomnianą wagę i nasycenie dźwięku różnica. Ten ostatni punkt dlatego jest ważny, gdyż potraktowanie odtwarzacza zbyt wyrazistym okablowaniem może spowodować pozbawioną długich wybrzmień, nastawioną na atak bezpośredniość grania odtwarzacza. Na pierwszy rzut ucha nawet fajną, jednak w przesadnym wydaniu na dłuższą metę sztuczną. Tutaj mamy w standardzie wyraźną konturowość dźwięku i musimy mieć ten fakt na uwadze, aby go nie zmarnować, tylko wykorzystać dla utrzymania timingu prezentacji. Ja naturalnie wziąłem to pod uwagę i gdy już przy początkowym okablowaniu dość równym w sygnaturze grania sygnałowym Hijiri Kiwami muzyka brzmiała fajnie, poszedłem krok dalej i zapiąłem do tej roli nieco gęstszego Furutecha, co przy braku utraty szybkości narastania sygnału tchnęło w przekaz odpowiednią dawkę wypełnienia. Jaki był efekt?
Zaskakująco pozytywny, czego ewidentnym potwierdzeniem był koncertowy krążek spod znaku Johna Zorna w wykonaniu formacji Masada „Live In Sevilla 2000”. To choć momentami szaleńczy, w wartościach bezwzględnych dość lekkostrawny free-jazz. Jednak na tyle reprezentatywny w pokazaniu ciekawego sposobu na muzykę według specyfikacji najnowszego działa C.E.C.-a, że nie mogłem sobie spróbować, jak zabrzmi w wykonaniu Japończyka. I się nie zawiodłem. Co prawda przekaz był mniej soczysty i dźwięczny niż mój 10 razy droższy wzorzec C.E.C. TL0 3.0 & dCS Vivaldi Dac 2.0, jednak nadal był dobrze osadzony w masie, dzięki czemu w krytycznych momentach uderzenia całego składu muzyków nie brakowało mu energii. A trzeba zaznaczyć, że oprócz mocnego udziału perkusji, sporą jej dawkę fundują wszechobecne, bardzo często spierające się ze sobą w szaleńczym tempie dęciaki typu saksofon i trąbka. I właśnie dzięki wspomnianemu – jak to określiłem – twardawemu graniu całość zabrzmiała oczekiwanie bezpośrednio i z oczekiwanym wykopem. A co najciekawsze, mimo mniej plastycznego sposobu prezentacji niż mam na co dzień, w najmniejszym stopniu nie odebrałem tego jako problemu, a jedynie jako inaczej akcentującego płynność dźwięku spojrzenia na ten sam materiał. Materiał z uwagi na występ nie tylko na żywo, ale bardzo czułymi na najdrobniejsze niuanse typu barwa, czy ich dźwięczność bardzo wymagający, a mimo to w starciu z nim nasz bohater wyszedł z tarczą. Z innym feedbackiem od strony niuansów sonicznych dla każdego z nich, jednakże cały czas pozwalającym zaliczyć im udany występ. Raz prezentując szaleństwo w odniesieniu do szybkości grania formacji, by w kolejnym kawału z uwagi na występ przed publicznością i potrzebę nabrania sił przed następnym muzycznym wybuchem popisywać się pokazaniem wirtuozerii przekomarzających się ze sobą instrumentów dętych. To wbrew pozorom bardzo istotne, gdyż kilka razy spotkałem się z sytuacją, w której przetwornik D/A podczas pełnych agresji starć tych odmiennie grających dęciaków nie radził sobie z poprawnym pokazaniem ich estetyki brzmienia. Po prostu momentami nakładając się w graniu na siebie gubiły właściwy tembr dźwięku. Na szczęście tytułowy odtwarzacz CD takiej wpadki nie zaliczył, co pokazuje, że gdy go się dobrze skonfiguruje, potrafi poradzić sobie z najtrudniejszym materiałem.

Jak wynika z powyższego opisu, kluczem dobrego występu C.E.C. CD2N jest umiejętna konfiguracja. I nie chodzi mi w tym momencie nawet nie o towarzyszącą elektronikę, tylko najzwyczajniej w świecie posiadane przez każdego z Was różnorakie okablowanie, które ustawi finalny dźwięk. A jeśli wiecie, na czym polega ta zabawa, teoretycznie bohater dzisiejszego spotkania ma duże szanse oczarować każdego z Was. Czy tak się stanie, zadecydują niuanse. Z dużą dozą prawdopodobieństwa wielu pokocha go od pierwszego podłączenia. Jeśli jednak nie, wiecie co robić.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: RCM
Producent: C.E.C.
Cena: < 10 000 € (orientacyjna)

Dane techniczne
Napęd: Paskowy
Docisk CD: 120mm / 380 g (mosiężny)
Przetwornik: ESS ES9028PRO
Dostępne filtry: Flat, Pulse
Upsampling: 24bit/88,2 -176,4 kHz)
Wejście na zegar zewnętrzny: BNC 44.1 kHz
Wyjścia cyfrowe: AES/EBU, koaksjalne, Optyczne (176,4 kHz)
Wyjścia analogowe: para RCA (2Vrms), para XLR (4Vrms)
Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
Odstęp sygnał/szum: 105 dB
Przesłuch międzykanałowy: 105 dB
Zniekształcenia THD: 0,0017%
Wymiary (S x G x W): 435 x 335 x 109 mm
Waga: 11,7 kg
Pilot: RU-219, RU-220 (opcja)

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. C.E.C.

C.E.C. CD2N
artykuł opublikowany / article published in Polish

Skoro C.E.C. wprowadza kolejny odtwarzacz o napędzie paskowym do swojego katalogu, to znak, że srebrne krążki mają się bardzo dobrze. Panie i Panowie, oto C.E.C. CD2N.

Cdn. …