Tag Archives: Cabasse Santorin 30-500


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Cabasse Santorin 30-500

Cabasse Baltic 4 i Santorin 30-500

Opinia 1

Francuska Cabasse jest jedną z bardziej rozpoznawalnych, zajmujących się konstruowaniem zespołów głośnikowych rynku konsumenckiego marką. Jej oferta rozciąga się od strefy budżetowej po ekstremalny High End. Oczywiście próbując sprostać indywidualnym potrzebom wymagającej klienteli oprócz nadrzędnej wartości jaką jest dobry dźwięk, jej portfolio obejmuje zaskakująco wiele modeli. To zaś automatycznie generuje różnorodność brył, w które aplikowane są przetworniki, gdzie oprócz wszelkiego rodzaju prostopadłościanów pojawiają się mniejsze i większe sfery potocznie zwane kulkami. I tutaj dochodzimy do clou dzisiejszej rozbiegówki. O co chodzi? Nic specjalnego, tylko przypomnienie, iż w swym dążeniu do sonicznego absolutu ów producent postawił na monstrualnych rozmiarów (około metra średnicy), czterodrożne La Sphère. Niestety, z racji konieczności pojawienia się przedstawiciela marki, który dostroi czterokanałowy, sterowany procesorem DSP układ wzmacniający wspomniane flagowce do zastanego pomieszczenia odsłuchowego, temat wizyty topu oferty umarł w zalążku. Patrząc z perspektywy ciekawego doświadczenia trochę szkoda, że tak się stało, jednak idąc tropem popularnej kulki mam dla Was coś w zastępstwie. Co prawda nie będzie to już tak szalony projekt, ale główne założenie punktowego źródła dźwięku jest zgodne z ideologią firmy. Tak tak, Cabasse jest jedną z niewielu marek, która przez cały czas rozwija pomysł generowania fal sonicznych z jednego, w miarę spójnego lokalizacyjnie punktu. Zatem co takiego mam na myśli? Otóż w moich progach miałem przyjemność gościć należący do nurtu lifestyle zestaw trójdrożnych, sferycznych satelit wspomaganych wykorzystującym korygujące problemy pomieszczenia programy DSP subwooferem czyli monitory Cabasse Baltic 4 i modułu basowego Santorin 30-500, o których przybycie na testy zadbał cieszyński Voice.

Nie wiem, czy bywacie na różnego rodzaju wystawach budownictwa lub wykończenia wnętrz. Jeśli tak, z pewnością orientujecie się, co oznacza pojęcie „produkt lifestyle’owy”. Jeśli jednak nie do końca umiecie zdefiniować zbiór takich przedmiotów donoszę, że swoim designem i rozwiązaniami konstrukcyjnymi ma wpisać się w najnowsze nurty stylistyczne współczesnego gospodarstwa domowego. A co to oznacza? Ni mniej, ni więcej określając ów trend z przekąsem, ale bez złośliwych wycieczek powiedziałbym, iż jest to wariacja na temat bardzo ekskluzywnego wzornictwa rodem z „Ikei”, a to daje szerokie pole do popisu wszelkim, unikającym zbędnej ornamentyki produktom. I ten aspekt proponowany zaopiniowania zestaw z nad Loary spełnia w stu procentach, gdyż dostajemy bardzo nowocześnie wyglądające, umieszczone na równie eleganckich standach, generujące dźwięk kule, które w pracy w najniższych rejestrach wspomaga, co prawda prostopadłościenny, ale łatwo dający schować się gdzieś za zasłonami lub w narożniku salonu subwoofer. A jak to dokładnie wygląda? Proszę bardzo. Projekt wizualny kolumn wydaje się być bardzo prosty, jednak jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Rzuciwszy okiem, zauważamy wykończone w czarnym fortepianowym lakierze uzbrojone w przetworniki kule, które poprzez lekko pochylone ku tyłowi, fornirowane standy za sprawą okrągłych, również wykończonych w fortepianie podstaw stabilizowane są na podłożu naszej samotni. Gdzie jest zatem projektancki myk? Teoretycznie banał, ale śledząc poprzednie zdanie chyba zauważyliście, iż w wysokim połysku zrealizowano jedynie dolną i górna część kolumny, zaś podstawa stojąc w opozycji jest w wykończeniu naturalnego drewna. I właśnie takie zderzenie połysku z naturalnym matem bardzo często wykorzystywane jest w najnowszym wzornictwie, czego Francuzi nie omieszkali wykorzystać. Gdy przyjrzymy się samej konstrukcji generującej fale dźwiękowe, okaże się, iż mamy do czynienia ze wspomaganą portem bas refleksu konstrukcją trójdrożną, zatem nasuwa się pytanie, po co nam generator niskich rejestrów? Niestety, fizyki nie da się oszukać, dlatego unikając szkodliwego wyciskania basu z tak małych objętości obudowy, pełen zestaw obejmuje kompatybilny do danej kubatury pomieszczenia, firmowy sub. Kończąc wycieczkę po Balticach 4 zobowiązany jestem dodać, iż całość konstrukcji jest jednym, nierozbieralnym elementem, a dla ułatwienia implementacji terminale przyłączeniowe zlokalizowano w podstawach. Krótki przegląd wyglądu reproduktora basu informuje nas o dość prostej, bo wykorzystującej prostopadłościan obudowie. Ważną z punktu widzenia implementacji modułu basowego przy ścianie informacją (głośniki montowane w poziomie są bardzo czułe na bliskość ścian) jest skierowanie przetwornika ku podłodze. Ten zabieg zaś wymusił na pomysłodawcach zastosowanie odseparowanej łukami w dolnej części wszystkich czterech ścianek dodatkowej, umożliwiającej wkręcenie kolców podstawy. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, gdyż dzięki temu bryła nie nosi znamion ciężkiego kloca. Uzupełniając pakiet informacji o możliwościach regulacyjno-obsługowych należy dodać, iż w górnej części frontu znajdziemy wkomponowane w srebrną tabliczkę wyświetlacz informacyjny wybranych nastaw i tuż obok ułożony w okrąg zestaw przycisków funkcyjnych. Plecy naszego dostarczyciela trzęsień ziemi oferują zestaw wejść i wyjść dla kolumn, wejście dla mikrofonu pozwalającego dostroić do pomieszczenia wewnętrzne układy DSP, terminale sygnału analogowego w standardzie RCA i XLR, gniazdo USB, włącznik główny i gniazdo zasilające. Tak w kilku żołnierskich słowach przedstawiają się nasi bohaterowie w domenie wyglądu i funkcjonalności. Zaś na wieści, jak wypadli w boju zapraszam do lektury poniższego tekstu.

Oczywistą, rozpoczynającą to spotkanie testowe informacją jest powiadomienie, iż przed krytycznymi odsłuchami został wykonany proces kalibracji dołączonego w komplecie subwoofera, co zrealizowaliśmy z pomocą dostarczonego w zestawie mikrofonowi i oprogramowaniu. Nie był to jakoś męczący zabieg, dlatego też po dość szybkim wykonaniu niezbędnych czynności przystąpiłem do pracy. Efekt? Bez względu na fakt kierowania tej oferty do dość specyficznej, mało audiofilskiej, grupy docelowej, temat prezentowanego świata muzyki wypadł bardzo ciekawie. Po pierwsze. Po odpowiednim dogięciu kolumn względem słuchacza otrzymałem bardzo spójny fazowo, dający dobry wgląd w nagrania i dziejące się w nim interakcje pomiędzy poszczególnymi muzykami przekaz. A po drugie, dzięki kalibracji modułu niskotonowego (przypominam o występującym u mnie w pokoju piku na poziomi 69Hz) bas choć czasem na mój gust był zbyt mocno kontrolowany w przeważającej większości przypadków był obfity, ale punktowy. Jakieś wady? Nie wiem, czy jest to wada, ale muszę wspomnieć, iż z powodu codziennego obcowania z pełnopasmowymi, posiadającymi wielkie głośniki kolumnami kilkukrotnie zdarzyło mi się odczuć lekkie braki na przełomie średnicy i basu. To naturalnie jest częstą przypadłością podobnych rozwiązań, ale stając w obronie opisywanego zestawu przyznam, że częstowałem go bardzo wymagającą pod tym względem materiałem muzycznym, dlatego też proszę przyłożyć do tego aspektu nieco inną miarę. Miarę, którą określa słuchana muzyka, a ta najzwyczajniej w świecie może ominąć to zagadnienie szerokim łukiem. Jednak gdy do tego wszystkiego dodam swobodę przekazu i dobrze rozciągniętą w szerz i głąb wirtualną scenę muzyczną, okażę się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Owszem, to nie jest dźwięk dla wszystkich, ale szczerze powiedziawszy, jestem w stanie optować, iż wielu z Was, nawet zatwardziałych ortodoksów w dziedzinie konwencjonalnych, pełnopasmowych kolumn taką prezentacją byłoby bardzo ukontentowanych. A jak wyglądało to na przykładach płytowych? Swoją opiniodawczą zabawę rozpocząłem od polskiej grupy VOO VOO z jej najnowszym krążkiem „7”. Efekt? Konturowy a przez to szybki bas nadawał muzyce dobry rytm i nie pozwalał nisko grającym instrumentom na jakiekolwiek poluzowanie zwartego szyku. W tym przypadku był to ewidentny plus. Idźmy dalej. Dzięki czytelnej lokalizacji źródeł dźwięku bardzo dobrze zrealizowana płyta kreowała dalekie, pełne informacji o stanowiskach każdego z muzyków plany. Wiadomym jest, iż jest to pewnego rodzaju wizja masteringowca, ale po tym, co zaprezentował francuski set stwierdzam, że realizator dobrze wykonał zadanie. Jakieś braki? Może nie był to jakiś karygodny błąd, ale występujące w materiale muzycznym smyczki trochę traciły na zbyt oszczędnym potraktowaniu ich w kwestii nasycenia, co jest pokłosiem szycia suba z przetwornikami w niewielkiej gabarytowo kolumnie. Ale jak wspominałem, produkt jest dla nieco lżej traktujących cyzelowanie każdej nuty melomanów, dlatego też nie wylewałbym nad tym tematem zbyt wielu łez. To jest konsekwencja pewnych wyborów i szlus. Kolejnym krążkiem była elektronika spod znaku Yello i ich materiału „Touch”. Tutaj mam same dobre wieści, gdyż w przeciwieństwie do polskiego rocka, ta muzyka nawet w najmniejszym stopniu nie zauważyła artykułowanego linijkę wcześniej artefaktu. To był spektakl przez duże „S” i tylko naprawdę za wszelką cenę szukający dziury w całym malkontenci znaleźliby jakiś mankament. Może wyrosłem już z tej muzy i nie do końca ją rozumiem, ale podczas odtwarzania tej płyty nie zauważyłem niedociągnięć na miarę ich zapisania w tym teksie. Otrzymałem bowiem przenikliwe górne rejestry, w odpowiednich momentach silnie kopiący niski bas, a wszystko okraszone na przemian syntetyzowanym i naturalnym wokalem. Czegóż od z założenia smagającej nasze narządy słuchu muzyki chcieć więcej? Ja nie mam pytań. To co? Testowałem zestaw prawie bez wad? Oczywiście idąc za wcześniej wspomnianymi wnioskami nie, czego dobrym przykładem był sparing z muzyką dawną. Ale i w niej nie było jakiś straszliwych, skreślających bohaterów z potencjalnej listy odsłuchowej niedociągnięć. Pewnie się zdziwicie, ale w tym przypadku największym wrogiem zbliżania się do realizmu były dwa aspekty. Jeden to przywoływany przełom środka z niskimi tonami, co powodowało zbytnie wyszczuplenie głosów artystów i wspierającego ich zestawu instrumentów. Drugi zaś dotyczył zbyt dobrej kontroli basu. Niestety, wielkie kubatury kościelne rządzą się swoimi prawami i czasem nawet podczas najlepszych realizacji grające w niskich rejestrach instrumentarium potrafi lekko rozlać się po posadce wiekowych budowli. Tymczasem subwoofer Cabasse’a zafundował mi kontrolę równą szykowi kompanii reprezentacyjnej Wojska Polskiego. Owszem, w oderwanych od realiów tych nagrań wartościach bezwzględnych sprawa była zapięta na ostatni guzik, ale w odniesieniu do bycia tam i wtedy na koncercie temat miał swoje drobne wady. Ale po raz kolejny zaznaczam, ewentualne potknięcia będą zależały od materiału muzycznego, a barokowy pod kątem nasycenia środka pasma i dobrego zszycia poszczególnych zakresów dla wielu, zdecydowanie bardziej wysublimowanych niż dzisiejszy systemów był typowym kilerem. Także proszę o rozwagę podczas ferowania wyroków przed osobistym odsłuchem, gdyż niechcący możecie stracić możliwość poznania ciekawej propozycji.

Gdy zapadała decyzja o pojawieniu się seta Cabasse w naszej redakcji, tytułowego zestawu miałem okazję słuchać jedynie w warunkach wystawowych. I powiem Wam, że wtedy wypadał bardzo dobrze. Ale co innego słuchanie w pewnego rodzaju imprezowym pośpiechu, a co innego intymne spotkanie we własnym siedlisku domowym. Dlatego też bardzo jestem rad, że i u mnie w kilku stylach muzycznych pokazał się z dobrej strony. Tak, w wymagającej erotyki środka pasma muzyce sakralnej poległ, lecz zapewniam Was, jestem w stanie się założyć, iż niewiele systemów audio będzie w stanie sprostać krążkom, którymi potraktowałem kolumny Baltic 4 z subwooferem Santorin 30-500. Może wypadną nieco lepiej, ale osobiście, strojąc swój system właśnie pod tego typu muzykę z łatwością wytknę Wam wiele problemów. Jednak abstrahując od przepychanek u kogo zagra lepiej przypominam o rodowodzie rzeczonego zestawienia. Ten zaś na starcie stawia przed nim całkowicie inne założenia, które według mnie całkowicie spełnia. I gdy do tego dodamy niebanalny, wpisujący się w najnowsze designerskie trendy, a przez to gwarantujący dobre słowo małżonki wygląd, temat zakupu zależeć będzie jedyni e od zasobów portfela. Ale to już Wasze zmartwienie.

Jacek Pazio

Opinia 2

Do tej pory zapuszczając się w typowo lifestyle’owe rewiry ograniczaliśmy się bądź to do zaznaczenia obecności pochodzących z kręgu naszych zainteresowań urządzeń na dość luźno związanych z profilem naszego magazynu eventach, bądź na recenzowaniu jednostkowych przypadków ukrywających pod przykrywką cieszących oczy designerskich popisów wzornictwa przemysłowego rasowe trzewia Hi-Fi. Tak właśnie było w przypadku Devialeta Expert 440 Pro i Micromegi M-One 100, jednak jak widać na powyższych przykładach o ile z możliwą do zaakceptowania przez zmanierowanych dekoratorów wnętrz elektroniką nie ma problemu to schody zaczynają się w momencie, gdy dochodzimy do końca toru audio, czyli kolumn. Nie muszę przecież dodawać, iż to, co z audiofilskiego punktu widzenia jest piękne i intrygujące a przy okazji, dziwnym zbiegiem okoliczności dość absorbujące gabarytowe, z reguły kanciaste i niepasujące absolutnie do niczego, staje się kością niezgody przy finalnej aranżacji naszych salonów. Niby z pomocą przychodzą producenci oferujący modele naścienne w stylu EFX Martina Logana, Monitor Audio Soundframe, czy przestrzennych instalacji Architettura Sonora, ale … jakby to delikatnie ująć niekoniecznie są to obiekty naszych westchnień. Jeśli jednak w tym momencie wydaje się Państwu, że nie ma innego wyjścia i trzeba będzie zgodzić się na dość bolesny kompromis, to … śpieszę uprzejmie donieść, że jest jednak światełko w tunelu i zwie się ono … Cabasse Baltic 4. Jest jednak pewien mały haczyk, gdyż jeśli oprócz niezaprzeczalnych walorów wizualnych chcielibyśmy również doświadczyć pełnopasmowego dźwięku, to warto pomyśleć o odpowiednim wspomaganiu najniższych składowych subwooferem Santorin 30-500. I taki właśnie „tercet egzotyczny” otrzymaliśmy na testy dzięki uprzejmości dystrybutora marki – cieszyńskiego Voice’a.

Jak widać na powyższych zdjęciach ekipa z Cabasse niejako na nowo zdefiniowała pojęcie pozornie klasycznego i traktowanego pół żartem, pół serio zestawu 2+1. Nie da się bowiem ukryć, że myślą przewodnią był nie, jak to zazwyczaj ma miejsce kompromis, lecz jego przeciwieństwo, czyli bezkompromisowe połączenie unikalnego designu, równie autorskich rozwiązań technicznych i w rezultacie wysokiej klasy dźwięku. W związku z powyższym sercem Balticów są jedyne w skali światowej 3-drożne głośniki współosiowe pracujące w sferycznych, wentylowanych ku tyłowi 27 cm czaszach obudów. Całe szczęście konstruktorzy skupiając się na wzorniczej atrakcyjności uwzględnili również aspekt czysto ergonomiczny umiejscawiając terminale głośnikowe w podstawie strzelistego cokołu, w tym – naszym przypadku pokrytego okleiną umownie określaną jako wenge. Pod szczelnie okrywającymi fronty blaszanymi maskownicami, które przy odrobinie dobrej woli i cierpliwości daje się zdjąć, kryje się wielce intrygujący potrójny przetwornik złożony z 28 mm kopułki wysokotonowej otoczonej pozornie klasycznym, stożkowym przetwornikiem średniotonowym i 21 wypukłym – o kształcie przeciętego torusa, pasem niskotonowym.
Nieco mniej awangardowo, przynajmniej na pierwszy rzut oka, przedstawia się wspomagający Baltici subwoofer Santorin, który jak to zwykle w przypadku jednostek odpowiedzialnych za reprodukcję jedynie najniższych składowych przybrał formę prostopadłościennego, dość masywnego obelisku. Wersja dostarczona do redakcji dzięki czarnemu lakierowi fortepianowemu prezentowała się całkiem elegancko a jej monolityczny front ożywiało jedynie firmowe logo i niewielki, dwuwierszowy wyświetlacz z ułatwiającym obsługę i nawigację po menu krzyżakowym wybierakiem. W dodatku w komplecie nie zabrakło nie tylko poręcznego pilota, ale i mikrofonu pomocnego/koniecznego do prawidłowej korekcji akustyki pomieszczenia. Panel tylny to bogaty wachlarz wysokopoziomowych gniazd głośnikowych (niestety dość ściśle ulokowanych, więc z widełkami zalecana jest daleko idąca ostrożność), oraz niskopoziomowych i to w dodatku zarówno w standardzie RCA, jak i XLR. Z detali natury technicznej wypada jeszcze wspomnieć, że na spodzie zamkniętej obudowy Santorina, w zamontowany na stałe, wyposażony we wkręcane kolce cokół „dmucha” 30 cm przetwornik 30ND40 napędzany 500 W (moc znamionowa) wzmacniaczem.

Wbrew naszym wcześniejszym obawom zarówno proces konfiguracji francuskiego 2+1, jak i akomodacji tegoż tercetu przebiegł nadspodziewanie sprawnie i po ustawieniu wszystkiego pod nasze, podobno spaczone, gusta zaczęliśmy odsłuchy. Od razu zaznaczę, że o ile walory estetyczne oraz użytkowe, czyli przewodnia kulistość i odporność na destruktywną działalność górnych kończyn nieletnich milusińskich skłaniały nas do użytkowania Cabasse’ów z założonymi maskownicami o tyle aspekt czysto brzmieniowy obecność blaszanych „sitek” ewidentnie wykluczał. Bez maskownic zauważalnie poprawiała się przestrzenność i namacalność najwyższych składowych, dźwięk ulegał „uwolnieniu” i nabierał oddechu, więc właśnie w takiej konfiguracji prowadziłem większość sesji odsłuchowych. Oczywiście nie omieszkałem też spróbować, niejako jako przystawki, Balticów w wersji sauté, czyli bez suba i gdyby nie to, że nasz OPOS ma blisko 40 metrów kwadratowych to spokojnie można byłby je w takiej formie rekomendować. Tzn. proszę mnie źle nie zrozumieć. Dysponując 15-18 metrowym pomieszczeniem odsłuchowym właśnie od samych kulek wypadałoby przygodę z Cabasse rozpocząć, jednak w naszej oktagonalnej samotni osiągnięte efekty niespecjalnie korelowały z oczekiwaną przez dystrybutora ceną. Co prawda niby 2/3 reprodukowanego pasma było co najmniej OK, ale umówmy się – za 50 kPLN OK, to zdecydowanie zbyt mało i to zaledwie we wspomnianych 2/3 zakresu częstotliwości nas interesujących. Dlatego też nie próbowałem dzielić włosa na czworo, czy też krygować się na purystę zdolnego pójść na taki kompromis i pogodzić się z brakiem nie tylko najniższego, ale też wyższego basu. Niestety w tym wypadku mniej wcale nie oznaczało lepiej, lecz ewidentną dysfunkcję i trzeba było temu zaradzić zaprzęgając do pracy Santorina. No chyba, że ktoś gustuje w repertuarze, gdzie generatorem „basu” jest co najwyżej tamburyn. Ja do takiegoż grona nie należąc subem wspomagać się jednak zamierzałem. I w tym momencie dochodzimy do clue, czyli do tego jak tytułowy set gra, a gra on … „nieco inaczej” aniżeli konwencjonalne kolumny w podobnej cenie. Nie będę w tym momencie zbytnio owijał w bawełnę tylko od razu, szczerze i prosto z mostu powiem, że pracę subwoofera słychać a raczej nie tyle jego pracę, co „zszycie” z Balticami. Możliwe, że w naszym pomieszczeniu jeden Santorin to było za mało i przydałby się drugi, lecz niezależnie od ustawianych parametrów i korekcji interakcji pomieszczenia z ww. subwooferem „dołek” na częstotliwości podziału był na tyle wyraźny, że czuję się w obowiązku o nim wspomnieć. Abstrahując jednak od naszych (moich?) wygórowanych oczekiwań i patrzenia na obiekt niniejszego testu przez pryzmat ortodoksyjnego stereofila mam też świadomość, iż dla lwiej części naszej populacji zasygnalizowane przeze mnie odstępstwa od spójnej pełnopasmowości będą bądź to pomijalne, bądź wręcz niewychwytywalne, np. ze względu na brak odpowiednich punktów odniesienia – wzorców. Dlatego też pozwolę sobie na chwilowe zaniechanie poszukiwań porównywalnych cenowo sparingpartnerów i potraktuję zestaw Cabasse jako byt całkowicie odrębny, gdyż takim właśnie na naszej dość uporządkowanej audiofilskiej scenie jest.
O ponadnormatywnej homogeniczności odtwarzanego przez Baltici pasma wspomnę oczywiście już na wstępie, bo Cabasse na tym polu w dość bezpardonowy sposób rozprawiają się z większością wszelakiej maści „szerokopasmowców” oferując zdecydowanie lepsze rozciągnięcie reprodukowanego zakresu częstotliwości z brakiem ograniczeń na jego skrajach. W projekcie tym zniwelowano bowiem słyszalne dołki, górki i inne anomalia w zamian za to oferując świetne, punktowe źródło dźwięku zdolne oczarować tak rozdzielczością, jak i precyzją pozycjonowania źródeł pozornych. Nad wyraz sugestywnie wypadało to na muzyce elektronicznej w stylu „Collected”  Massive Attack i „Di Pamp” Di Pamp. Dodatkowo wydawane przez Santorina basowe pomruki nadawały całości odpowiedniej dostojności i spokojnie można było mówić o niewątpliwej atrakcyjności takiej prezentacji. Nic nie drażniło, nie irytowało i nie przykuwało zbędnie uwagi pozwalając płynąc muzyce swoim własnym, niczym niezmąconym tempem. Warto również nadmienić, że kontrola najniższych składowych była co najmniej wzorcowa i każdemu, piekielnie szybkiemu i twardemu, o ile realizator nie postanowił inaczej, atakowi towarzyszył równie natychmiastowy powrót.
Jeszcze korzystniejsze światło na zestaw Cabasse rzuciły nagrania gitarowe. Zarówno okołojazzowe interpretacje szlagierów, czyli „What’s It All About” Pata Metheny’ego, jak i przesiąknięte wirtuozerią „Popular Classics for Spanish Guitar” Juliana Breama. Oczywiście zdaję sobie doskonale sprawę, że w powyższych przypadkach brzydko mówiąc wynik meczu ustawił sam instrument przewodni operujący głównie w paśmie reprodukowanym przez Baltici, ale … kto powiedział, że od czasu do czasu nie można nieco goszczącym u nas konstrukcjom pójść na rękę i poczęstować ich repertuarem, w którym mogą pokazać pełnię swoich możliwości i po prostu zabłysnąć. A Cabasse’y nie tylko błyszczały co wręcz lśniły i to światłem własnym a nie odbitym a sporadycznie pomrukujący Santorin dyskretnie trzymał się z boku ani myśląc wychodzić z cienia i właśnie przez tą, wrodzoną skromność zyskiwał w moich oczach i uszach. Każde trącenie struny i praca ręki na gryfie były namacalne, obecne i to obecne do tego stopnia, że pojęcie „bycia tu i teraz” grających muzyków przestawało być czysto abstrakcyjnym zwrotem a nabierało zaskakującego realizmu.

Jak zdążyłem w powyższym tekście nadmienić Cabasse Baltic 4 i Santorin 30-500 nie stanowią typowo audiofilskiej propozycji, nietypowo audiofilskiej z resztą również, gdyż dedykowane są nie zmanierowanym złotouchym malkontentom, lecz miłośnikom szerokorozumianego lifestyle’u, niebanalnego wzornictwa i przy okazji wysokiej klasy Hi-Fi. A tytułowe, francuskie 2+1 powyższe kryteria spełnia z nawiązką dając dodatkowo możliwość łatwej a co najważniejsze spójnej pod tak względem designu, jak i brzmienia rozbudowy do postaci wielokanałowej. Jeśli zatem w waszych domostwach króluje nowoczesne wzornictwo i właśnie rozglądacie się Państwo za czymś niebanalnym, co nie tylko dobrze, w takim minimalistycznym anturażu zagra, lecz i przypadnie do gustu zarówno płci pięknej, jak i sprawującym kontrolę nad wszelakiej maści „bibelotami” dekoratorze wnętrz, to Cabasse wydają się być dla Was naturalnym wyborem. I jeszcze jedno – całość, oprócz dostojnej czerni, jest oczywiście dostępna również w perłowej bieli co dodatkowo podnosi szanse na pełną akceptację „instancji wyższej”.

Marcin Olszewski

Dystrybucja: Voice
Ceny:
Cabasse Baltic 4: 49 500 PLN (para)
Cabasse Santorin 30-500: 11 900 PLN

Dane techniczne:
Cabasse Baltic 4
Konstrukcja: 3 drożna
Głośniki: Trójdrożny głośnik koncentryczny TCA
Efektywność: 91 dB
Częstotliwość podziału: 740 – 3500 Hz
Pasmo przenoszenia: 75 – 25 000 Hz
Impedancja nominalna: 8 Ω
Impedancja minimalna: 3,5 Ω
Moc znamionowa: 250 W
Moc szczytowa: 1210 W
Wymiary (h x l x p): 128 x 40 x 42,4 cm
Masa: 16 kg

Santorin 30-500
Głośniki: 1 x 30 cm 30ND40
Pasmo przenoszenia: 20 – 200 Hz
Moc znamionowa: 500 W RMS
Moc szczytowa: 1000 W
Wymiary (h x l x p): 43 x 38 x 47 cm
Masa: 28 kg

System wykorzystywany w teście:
– źródło: Reimyo CDT – 777 + DAP – 999 EX Limited
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond, Harmonix SLC, Harmonix Exquisite EXQ
IC RCA: Hijri „Milon”,
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, X-DC SM Milion Maestro, Furutech NanoFlux – NCF, Hijiri Nagomi
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints „ULTRA SS”, Stillpoints ”ULTRA MINI”
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Cabasse Santorin 30-500

Cabasse Baltic 4 + Santorin 30-500
artykuł opublikowany / article published in Polish

Mamy na swoim koncie lifestyle’owe relacje i recenzje lifestyle’owych wzmacniaczy, lecz z podobnego rozdzielnika kolumn jeszcze nie mieliśmy. Aż do teraz, gdyż cieszyński Voice właśnie zadbał o to byśmy mogli poznać uroki francuskich kulek, czyli intrygujących Cabasse Baltic 4 wspomaganych subwooferem Santorin 30-500.

cdn. …