Opinia 1
Tym razem w ramach niezobowiązującej i wprowadzającej w temat rozbiegówki pozwolę sobie zwrócić Państwa uwagę na aspekt ekonomiczno-logiczny wyrobów audio, oraz ich analogię do pozostałych dziedzin naszej egzystencji. Oczywistym i niepodlegającym dyskusji faktem bowiem jest, iż decydując się na „zabawę” w High-End wkraczamy w świat dóbr luksusowych znajdujących się na przeciwległym końcu listy ludzkich zachcianek aniżeli tzw. artykuły pierwszej potrzeby. Mówiąc wprost, choć trudno w to uwierzyć, nie tylko da się bez nich żyć, lecz o zgrozo przeważająca część populacji homo sapiens właśnie tak czyni, nie tylko nie zawracając sobie głowy spędzającymi sen z audiofilskich powiek problemami, co wręcz nie mając nawet świadomości istnienia takowych. Mniejsza jednak o to, bo kluczowy jest jedynie „luksusowy” obszar w jakim będziemy się poruszać i w którym to cenę winduje znane nazwisko, szlachetne materiały, wyrafinowana/kontrowersyjna forma, unikalność/oryginalność/złożoność/prostota (niepotrzebne skreślić) konstrukcji i oczywiście popyt. Jak łatwo się domyślić kombinacja powyższych składowych jest całkowicie dowolna a życie nauczyło nas, że czasem zarówno bez którejkolwiek z powyższych da się osiągnąć sukces, jak i spełniając wszystkie kryteria ponieść sromotną porażkę. Ja jednak nie o tym, gdyż i tak finalnie sprawą kluczową jest to, czy ktoś za to, co stworzyliśmy będzie skłonny stosowną kwotę wyasygnować. Jeśli tak, problem z głowy. Jeśli jednak nie, to zaczynają się schody, szukanie winnych i analiza gdzie popełniliśmy błąd. Załóżmy jednak, że biznes się „spina”, grono zadowolonych nabywców rośnie i teoretycznie wszystko byłoby OK, gdyby nie pojawienie się nienależących do naszego „targetu” sceptyków, którzy dziwnym zbiegiem okoliczności postanowili autorytatywnie stwierdzić, iż to co znalazło się w naszym portfolio jest zdecydowanie za drogie. I zupełnie nieistotne, czy dla nich, czy generalnie. Znaczy się po prostu za drogie i już. Absurd, bądź lokalna anomalia ograniczona li tylko do branży audio? Niekoniecznie. Wystarczy bowiem zerknąć do „sieci”, by przekonać się, iż z racji zbliżającego się tłustego czwartku dyżurnym tematem powoli stają się pozornie mało absorbujące uwagę i trudne do jednoznacznie ekskluzywnej kwalifikacji … pączki. Tak, tak – pączki, a dokładnie ich ceny, które w zależności od renomy wytwórcy bez większych oporów przekraczają pułap 20 PLN za sztukę. Słychać oburzone głosy, że to „rozbój w biały dzień” (w 2023r. wg. Wiadomości spożywczych (dostęp 24/01/2024) marketowe kosztowały 0,29 – 3,99 PLN), sprawa wymagająca co najmniej interwencji UOKiK-u, czy też mówiąc wprost „dojenie naiwnych”. Sęk jednak w tym, że chętnych nie brakuje a lwia część konsumentów niespecjalnie czuje się wyd … znaczy się nabita w butelkę, otwarcie przyznając, iż wolą mniej a lepiej, co też oznacza, że relacja jakość/cena jest dla nich wysoce satysfakcjonująca, niespecjalnie czując chęć wnikania w detale – jednostkowe ceny, czy też pochodzenie ingrediencji składających się na zaklętą w kulistej bryle bombę kaloryczną. Dlatego też zamiast niepotrzebnie się nakręcać sugeruję zachować zdrowy rozsądek i pogodny dystans do otaczającej nas rzeczywistości nie zaprzątając sobie głowy tym na co wpływu nie mamy a dokonując własnych i co najważniejsze nieprzymuszonych wyborów kierować się własnymi zmysłami mierząc siły na zamiary. Jeśli zatem możemy na coś sobie pozwolić i owo „coś” spełnia pokładane w nim nadzieje i oczekiwania, to raczej nie ma się nad czym dłużej zastanawiać.
Życie jest bowiem zdecydowanie za krótkie i nieprzewidywalne, by cokolwiek odkładać na później, bo tego później może albo nie być, albo może być dalece odbiegające od naszych pobożnych życzeń. A jeśli w tym momencie zastanawiacie się Państwo jakiż cel ma powyższy, zaskakująco sążnisty wstępniak, to spieszę z wyjaśnieniem, iż jest to nic innego jak tylko podkład pod budzący niezrozumiałe emocje, podobnie jak wspomniane pączki, temat dzisiejszego spotkania, czyli okablowania zasilającego, którego reprezentantem jest nie kto inny, jak pochodzący z Danii a dostarczony przez stołeczny Audiotite srebrzysty ZenSati Cherub Power.
Jak już zdążyłem napomknąć ZenSati Cherub Power jest srebrny, połyskliwy i przynajmniej pod względem wartości postrzeganej niewiele ustępuje swemu nieco szlachetniej urodzonemu rodzeństwu z serii Seraphim. Pod względem ergonomii, pomimo całkiem słusznej średnicy, przewód jest nad wyraz wdzięczny do układania i zaginania a ponadto zaskakująco … lekki.
Jeśli zaś chodzi o technikalia, to o ile poprzednio jeszcze co nieco udało nam się wygrzebać, to tym razem informacji mamy jak na lekarstwo. Chyba tylko na otarcie łez i zamknięcie ust największym krzykaczom producent raczył był niezobowiązująco wspomnieć, iż użył przewodników ze srebrzonej miedzi i … to by było na tyle. Ani słowa o budowie, geometrii i średnicach/przekrojach przewodników, ekranowaniu, etc. Jedno wielkie nic. Wnikliwe oko dostrzeże jednak na wtykach logo Furutecha, więc przynajmniej wiadomo kto dostarcza „wsady” do własnym sumptem wykonywanych korpusów.
Nie mając zatem żadnego punktu zaczepienia pozwalającego jeszcze przed odsłuchem z większą, lub mniejszą trafnością wytypować preferowane przez naszego gościa miejsce w systemie do testu podszedłem praktycznie bez żadnych oczekiwań. Powiem nawet więcej – cenę sprawdziłem dosłownie tuż przed publikacją, więc przez blisko dwa tygodnie zabawy nawet nie próbowałem patrzeć na jego poczynania poprzez pryzmat, jak się miało okazać wcale niebagatelnej – oscylującej w okolicach 50 kPLN, kwoty. Niemniej jednak czy to w roli życiodajnej arterii dla lampowego źródła (Ayon CD-35 Preamp + Signature), czy 300W integry (Vitus Audio RI-101 MkII) duński przewód sprawdzał się wprost wybornie wtapiając się w system i znikając z toru niczym doświadczony snajper Jægerkorpset (duńska jednostka specjalna) wśród leśnego poszycia. Oferował bowiem to, co w danym momencie było potrzebne i konieczne w reprodukcji konkretnego materiału nie tylko nie narzucając swojej sygnatury i charakteru, co jedynie dbając o nieskrępowany przepływ życiodajnego prądu. A ten okazał się krytyczny przy brutalnym a zarazem onieśmielająco złożonym i wieloplanowym „Χ Ξ Σ’ -The Seven Seals of the Apocalypse-(Revelation 5:7)” Sakisa Tolisa, gdzie oprócz płynnie przechodzącego od czystego, głębokiego wokalu do groźnego growlu sprawcy całego zamieszania dochodziły jeszcze partie chóralne i instrumentalna apokalipsa dopełniająca dzieła zniszczenia utrzymanych w rytualno-etnicznej hellenistycznej estetyce utworów. Tutaj nie ma miejsca ani na potknięcia, ani na półśrodki. Jakiekolwiek odchudzenie i przedobrzenie z ofensywnością kończy się krwawieniem z oczu i uszu bardziej obfitym aniżeli przy Eboli a próby łagodzenia, czy też niewystarczająca energetyczność dramatyczną utratą czytelności, spadkiem motoryki i transformacją dalszych planów w monolityczny odlew, w którym rozróżnić poszczególnych partii nie sposób. A Cherub tylko sobie znanym sposobem był w stanie nad tym całym pozornie niezbornie kakofonicznym rozgardiaszem nie tylko zapanować, co nadać mu zaskakująco logiczną i uporządkowaną formę. Zamiast jednak focusować się na stricte matematycznej precyzji, czy też laboratoryjnej sterylności udało się mu, przewodowi znaczy się, oddać natywną spontaniczność oraz iście atawistyczną mroczną agresję nagrań. Bas dorównywał punktualnością japońskim kolejom lecz już już jego konsystencja zależała od tego czy akurat z atomową siłą odzywała się stopa, czy też do głosu dochodziła kanonada blastów, czyli potrafił być w jednej chwili mięsisty i krągły, by za moment pokazać swe chrupkie i twarde oblicze.
Na zdecydowanie bardziej cywilizowanym repertuarze, za jaki pozwolę sobie uznać folkowo-coldwave’owy „One – In the Dark” TVINNA do głosu dochodziły jeszcze takie niuanse jak fenomenalne różnicowanie naturalnego – akustycznego instrumentarium i elektroniczno-syntetycznych wypełniaczy, oraz wciągająca bardziej aniżeli chodzenie po bagnach głębia sceny. Jeśli dodamy do tego trójwymiarowość zawieszonych w przestrzeni wokalnych polifonii i stronienie od przaśnych „skoczności” kompozycji jasnym jest, że powyższe wydawnictwo za każdym razem grało od pierwszej do ostatniej nuty. Co istotne wiernie zostało oddane „oblanie” elektroniką fizycznych instrumentów zamiast prób przemycenia ordynarnej wklejki przypominającej nieudolne zabawy w Photoshopie, więc nie było efektu „rozwarstwienia” a jedynie uszy pieściła kojąca koherencja i homogeniczność. Co do średnicy i góry pasma to ZenSati stawiał na komunikatywność, bezpośredniość i orzeźwiającą, krystaliczną czystość. Tylko żeby była jasność, nie oznaczało to jakiegokolwiek, nawet śladowego ochłodzenia, czy też wyostrzenia a jedynie oddanie pełni witalności drzemiącej w usytuowanej na szczycie częstotliwościowej skali dźwięków. Bez ich (nad)interpretacji, dosładzania, czy też zaokrąglania. Dlatego warto mieć świadomość, że Cherub niczego nie zamaskuje i nie poprawi tak jeśli chodzi o reprodukowany repertuar, jak i sam system w którym przyjdzie mu egzystować. On jedynie odda charakter i potencjał spiętej nim elektroniki, więc zanim po niego się sięgnie warto choć przez chwilę zastanowić się, czy rzeczywiście na taką dawkę prawdy jesteśmy gotowi.
Nie da się ukryć, że ZenSati Cherub Power to przewód z jednej strony niezwykle wdzięczny tak pod względem ergonomii, jak i brzmienia, bo ani nic dla siebie nie zachowuje, jak i nic od siebie nie dodaje, lecz z drugiej równie bezkompromisowy, gdyż nie czuje się w obowiązku czegokolwiek maskować i poprawiać. Jeśli jednak zależy Państwu na uwolnieniu dynamicznego potencjału drzemiącego w Waszych systemach bez majstrowania przy ich równowadze tonalnej i generalnie natywnym charakterze, to kontakt z duńską sieciówką może okazać się biletem w jedną stronę.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; Esprit Audio Alpha
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Jestem święcie przekonany, że nawet początkujący melomani zdają sobie sprawę z faktu bardzo mocnego udziału Duńczyków w tworzeniu światowego segmentu gospodarki związanego z domowym audio. Od kolumn, przez elektronikę, po okablowanie jak kraj długi i szeroki Skandynawowie od lat kultywują działalność w tworzeniu konstrukcji, na ile to możliwe, pozwalających nam jak najbardziej zbliżyć się do sedna emocji zawartych w muzyce. Jak pewnie się domyślacie i co naturalnie można zweryfikować przy pomocy naszej wyszukiwarki, kilka starć z konstrukcjami stamtąd mieliśmy okazję zaliczyć. Czy to kolumny Dynaudio Consequence, tudzież Confidence 60, czy elektronika spod znaku Gato Audio, za każdym razem były to fajne przygody. Naturalnie Dania stoi również okablowaniem, którego za sprawą tytułowej high-endowej marki Zensati i jej modelu Seraphim mieliśmy niedawno okazję posmakować. A, że smakowały wybornie, po szybkich konsultacjach z dystrybutorem w poczuciu pewnego rodzaju obowiązku w stosunku do Was postanowiliśmy kontynuować testowy research oferty tego brandu. Co tym razem trafiło na tapet? Z jednej strony patrząc na poprzednie spotkanie temat jest skromniejszy, jednak zapewniam, iż równie ciekawy. Chodzi o dystrybuowany przez warszawski Audiotite kabel sieciowy Zensati Cherub. W hierarchii stojący oczko bliżej od Seraphim-a, ale cóż z tego, gdy swoim brzmieniem potrafił zaczarować nawet tak wymagające zestawy, jak nasze redakcyjne zbieraniny.
Gdy przyszedł czas na informacje o budowie i technikaliach naszego bohatera, podobnie do modelu Seraphim wiemy naprawdę niewiele. Tylko tyle, że w kwestii przewodnika mamy wysokiej czystości miedzią pokrytą czystym srebrem. Tak przygotowany przebieg każdego sygnału z zastosowanymi wtykami łączony jest nie na bazie lutowania, tylko cały czas udoskonalaną autorską techniką bezpośredniego zaciskania zapewniającą zamknięte punkty połączeń. Każdy produkt wykonywany jest ręcznie i finalnie otulany świetnie prezentującą się wizualnie srebrzysta plecionką.
Nie będę się specjalnie rozwodził. tylko już na starcie powiem, iż sygnatura brzmienia Cheruba jest bardzo zbliżona do Seraphim-a. Co to oznacza? Otóż w głównej mierze różni je podejście do wyrażania ekspresji muzyki. Nadal przekaz jest pełen energii, a przy tym dobrze kontrolowany, plastyczny, jednak z pełną paletą informacji, ale nasz bohater na tle starszego brata w oddaniu ofensywności każdego niuansu jest minimalnie wycofany. To źle? Nic z tych rzeczy, bowiem opisujemy cechy kabla z niższej serii na tle oferty z wyższej półki, dlatego wygłoszona opinia wygląda tak niefortunnie i jest po trosze krzywdząca. Co mam na myśli pisząc o krzywdzie? Otóż owe „wycofanie” w znakomitej większości przypadków może być odbierane jako bardzo pożądana cecha pozytywna. Chodzi mianowicie o to, że zachowanie Cheruba na tle poprzednika odbierałem jako dobrze rozumianą kulturę grania. Bez dodatkowego świecenia w górnych rejestrach, wzmacniania poczucia generowanego przez system drive’u i ogólnego podkręcania energii całości wydarzenia scenicznego, co notabene Serphim robił znakomicie, jednak zawsze chciał być tym najlepszym. Tymczasem oferowany w dobrym tego słowa znaczeniu spokój i fajna równowaga emocjonalna przekazu Cheruba powodowały, że każdy rodzaj muzyki, nawet ten podkręcony jakościowo i z przeciwległego bieguna spaprany przez masteringowców grały bardzo dobrze. Bez zbędnych fajerwerków, tylko z dbałością o odpowiednie oddanie ducha każdego numeru. Dzięki temu formacje rockowe z Metallicą oraz AC/DC na czele oraz samplery oficyny Stockfisch Record nie oferowały męczącej nadpobudliwości. I żeby nie było, w obydwu przypadkach mówię o tym samym, gdyż pomijając jazgotliwą marność produkcji metalowych kawałków wspomniane wydawnictwo płytowe w imię rozumianej jedynie przez nich poprawy rozmachu prezentacji dość mocno, a przez to nierzadko boleśnie lansuje nadmierną wyrazistość górnych rejestrów i wyższej średnicy swoich produktów płytowych. A gdy tak podane artefakty wzmocnimy dodatkowym pakietem witalności, może skończyć się to tak zwanym pękaniem szkliwa na zębach. Dlatego Cherub mimo zajmowania niższego szczebelka na drabince jakościowej marki Zensati wydaje się być bardziej uniwersalnym kablem od złotego rodzeństwa. To oczywiście nie będzie regułą, gdyż wiadomym jest, że co system, to inne potrzeby, inna reakcja na ten sam kabelek i dodatkowo inne widzi mi się słuchacza, ale opisany umiar w dawkowaniu wyrazistości to cecha pokazująca jego brzmieniową dojrzałość. Dojrzałość polegającą na pokazaniu odpowiedniego pulsu oraz różnorodność energii generowanej przez każde źródło pozorne, a nie sztucznym podkręcaniu timingu i ofensywności projekcji. To brzmieniowo bardzo równy kabel i to jest jego największa zaleta.
W jakim środowisku sprzętowym ulokowałbym naszego bohatera? Powiem tak. Jak wspominałem, to bardzo równy, a przez to uniwersalny kabel. Cechuje go dobra kontrola niskich rejestrów, mocne osadzenie w masie i otwarta, acz stroniąca od nadinterpretacji góra pasma, co sprawia, że ewentualna porażka jest możliwa jedynie w przypadku wpięcia go w bardzo źle skonfigurowany od strony wagi dźwięku system. Owszem, mogą zdarzyć się inne nie do końca udane podejścia konfiguracyjne, ale będzie to jedynie efekt rozmijania się oczekiwań słuchacza na poziomie niuansów, a nie słabego występu jako takiego. Dlatego jeśli poszukujecie czegoś odpowiednio esencjonalnego i do tego nie tracącego na szybkości narastania sygnału muzycznego, Cherub powinien znaleźć się na Waszej liście potencjalnych prób na żywym organizmie. Jest tego wart.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Audiotite
Producent: ZenSati
Cena: 46 790 PLN / 1m; 51 690 PLN / 1,5m; 56 590 PLN / 2m
Najnowsze komentarze