Opinia 1
Idąc za ciosem i jednocześnie dowodząc słuszności tezy o coraz lepszej kondycji tak płyt, jak i odtwarzaczy CD po paskowym, acz pod względem interfejsów i funkcjonalności nad wyraz klasycznym, „Cześku”, czyli C.E.C.-u CD2N przyszła pora na kolejny odtwarzacz ww. „zmurszałego” formatu. Żeby jednak nie było zbyt monotematycznie, tym razem na tapet wzięliśmy zaskakująco kompletne i wszechstronnie uzdolnione urządzenie w pełni zasługujące na miano prawdziwego kombajnu zdolnego nie tylko odtworzyć srebrne krążki, leż również pełnić rolę DAC-a, streamera i o ile do pełni szczęścia wystarczą nam aktywne kolumny, bądź końcówka mocy ich pasywne rodzeństwo napędzająca, to również przedwzmacniacza, lub jak to z pewnością określą nomenklaturowi ortodoksi źródła o regulowanym napięciu wyjściowym. Mowa o dość regularnie pojawiającym się na naszych łamach angielskim wytwórcy – Data Conversion Systems Ltd (dCS) i jego propozycji na stricte high-endową integrację, czyli „sieciowy odtwarzacz CD z opcją upsamplingu” Rossini Apex Player. Jeśli zastanawiacie się Państwo, czy takie nagromadzenie dóbr wszelakich w jednym korpusie niczym bakalii we włoskiej babie Panettone w czasach, gdy jak mantrę część złotouchych pomazańców powtarza, że jedynie w ścisłej specjalizacji a więc rozdrabnianiu i dzieleniu niemalże na atomy składowych systemu należy upatrywać szansy osiągnięcia audiofilskiej nirwany ma sens nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was na ciąg dalszy.
Ograniczając się li tylko do portfolio dCS-a śmiało można uznać, iż tytułowy RAP (Rossini Apex Player) to nic innego jak połączenie, oczywiście pod względem funkcjonalnym, gdyż Rossini, to jednak oczko niższa półka aniżeli Vivaldi, Vivaldi APEX DAC-a, Vivaldi Upsampler Plus i „szuflady” z Vivaldiego CD/SACD Transport. Jak jednak z pewnością czujni Czytelnicy zauważyli nasz dzisiejszy gość czyta jedynie krążki zgodne z „Czerwoną Księgą”. Niemniej jednak wachlarz możliwości RAP-a najdelikatniej rzecz ujmując nie pozwala na obojętność.
Zacznijmy jednak od początku, czyli od tego, co widać gołym okiem a więc aparycji, której inaczej aniżeli firmową określić nie sposób. Masywny korpus wykonano z solidnych płyt z aluminium lotniczego i dodatkowo wygłuszono od wewnątrz specjalnymi panelami/matami. Jakby tego było mało front może pochwalić się po wielokroć większą od reszty ścian grubością a to z powodu charakterystycznej łukowatej wypukłości stanowiącej bazę dla szuflady transportu (Stream Unlimited JPL-2800 SilverStrike) w swym centrum i schodkowo schodzącym falistym podfrezowaniom. Lewą flankę zajął ukryty za czernionym akrylem błękitny wyświetlacz a prawą zestaw siedmiu niewielkich przycisków funkcyjno-nawigacyjnych, oraz toczona multi-funkcyjna gałka.
Ściana tylna prezentuje się nad wyraz atrakcyjnie kusząc bogactwem przyłączy. I tak, patrząc od lewej do dyspozycji otrzymujemy wyjścia analogowe w formacie XLR i RCA, które można wykorzystywać jednocześnie, z kolei sekcja cyfrowa obejmuje zdublowane gniazda AES/EBU, które mogą być wykorzystywane standardowo, jak i jako Dual AES, koaksjala, BNC, gniazdo optyczne, gniazda USB typu A i B, duet portów Ethernet RJ-45 i tercet złącz zegarowych BNC. Listę zamykają zintegrowane z komorą bezpiecznika i włącznikiem głównym gniazdo zasilające IEC oraz firmowy Power Link wykorzystujący wielopinowe złącze RS232. Zgodnie z zarezerwowaną dla wyższej półki dCSa tradycją w komplecie znajdziemy imponujących rozmiarów (niemalże 30cm długości i 450g wagi) pilot zdalnego sterowania, z którym może konkurować jedynie Meridianowy MSR+ (link). Całe szczęście dCS-owa „belka” stabilnie leży na stole a większością (wszystkimi) nastaw i funkcji z powodzeniem zawiadywać można z poziomu dedykowanej aplikacji dCS Mosaic dostępnej zarówno na smartfony/tablety pracujące pod kontrolą iOSa, jak i Androida. To właśnie przez nią zasilimy RAP-a kontentem najpopularniejszych radiowych rozgłośni internetowych, jak i serwisów (m.in. Tidal, Tidal Connect, Spotify, Spotify Connect, Deezer, Qobuz). Oczywistą oczywistością jest również kompatybilność z Roonem i AirPlay.
Od strony technicznej jedynie przypomnę, że ekipa dCS-a zamiast zdawać się na zewnętrzne, ogólnodostępne kości globalnych hegemonów w stylu AKM, czy ESS od lat rozwija własną platformę Ring DAC™ – tym razem w jej najnowszej inkarnacji APEX. Pokrótce jej działanie polega na tym, że upsamplowany 24-bitowy sygnał PCM o częstotliwości próbkowania 706,8 lub 768 kHz (zależnie od sygnału źródłowego) trafia do 5-bitowego modulatora delta-sigma, który zwiększa jego częstotliwość próbkowania do 5,644 lub 6,14 MHz. Następnie z pasma akustycznego odfiltrowywany jest cały szum kwantyzacji. Ring DAC™ wykorzystuje rezystory poprzedzone zamkami (latches), które przekształcają sygnał prądowy w napięciowy. Tak powstałe 48 źródła prądowe mają jednakową wagę (wartości) co sprzyja uśrednieniu w czasie błędów konwersji pojedynczych bitów. Jednak w przeciwieństwie do klasycznych przetworników R2R, Ring DAC™ używa różnych źródeł prądowych dla tych samych bitów w poszczególnych cyklach (próbkach) konwersji. Zatem ten sam bit danych może dawać nieco inną odpowiedź, w zależności od momentu konwersji (próbki). Całym procesem „mapowania” zawiaduje programowalny układ scalony FPGA Xilinx Spartan, który indywidualne błędy konwersji uśrednia w czasie wykorzystując zaawansowane algorytmy mappera. W aktualnej wersji APEX Ring DAC-a dostępne są wybierane w menu trzy nastawy mappera – fabryczny MAP1 (ustawiony na przetwarzanie z dowolną szybkością pomiędzy 5,644 MHz (44,1 kHz x 128) a 6,144 MHz (48 kHz x 128), w zależności od podstawowej częstotliwości próbkowania sygnał wejściowy); klasyczny – znany z poprzednich wersji dCSów MAP2 (prędkość przetwarzania wynosi od 2,822 MHz (44,1 kHz x 64) i 3,072 MHz (48 kHz x 64)) i MAP3 (prędkość przetwarzania na jednym poziomie pomiędzy 5,644 MHz (44,1 kHz x 128) a 6,144 MHz (48 kHz x 128)). Do tego dochodzi nad wyraz rozbudowana i również dostępna z poziomu menu/aplikacji filtracja – 6 filtrów dla PCM i 4 dla DSD.
No dobrze, skoro cyferki i elektroniczne zawiłości niewiele o walorach sonicznych są w stanie powiedzieć proponuję technikalia jednak zostawić inżynierom a bezlik nastaw jednostkom cierpiącym na nerwicę natręctw. My za to skupmy się na tym, co najważniejsze, czyli właśnie brzmieniu naszego gościa. W tym momencie z jednej strony korci mnie, by potraktować go globalnie i spojrzeć na niego całościowo, lecz z drugiej czuję w kościach, ze takie uproszczenie będzie dla niego nieco krzywdzące. Chodzi bowiem o to, że RAP jest przede wszystkim odtwarzaczem CD i właśnie ze srebrnych krążków jest w stanie wycisnąć więcej „gęstego”, niż Pudzian ze ściskanej pomarańczy. Dostajemy bowiem niesamowitą energię i rozdzielczość, które początkowo potrafią wręcz onieśmielić swą intensywnością i namacalnością. Znika niewidzialna woalka oddzielająca nas od operujących na scenie muzyków a my sami trafiamy w samo oko cyklonu. „Not the End of the Road” Kissin’ Dynamite zabrzmiało z jeszcze większą werwą i soczystością aniżeli z mojego dyżurnego Vitka, co wydawało mi się do tej pory dość trudne do osiągnięcia. Cały myk polegał bowiem na tym, że dCS nieco lepiej zarządza energią od mojego Duńczyka, przez co nawet najniższe składowe nie są delikatnie, ale jednak zauważalnie nie tyle poluzowane, co nieco cofnięte / tonizowane. Angielski kombajn „łupie” zatem aż miło od najwyższych po najniższe częstotliwości, więc jeśli tylko czegoś Państwo nie usłyszycie, to nie będzie to z jego winy a reszty Waszego toru. Nie jest to jednak loudnessowa maniera podbijania skrajów, lecz tak jak wspomniałem zachowanie pełnego ładunku energetycznego i właściwe nim zarządzanie. O ile jednak przy hard-rocku jest to dość prozaiczna czynność odpowiedzialna przede wszystkim za drajw i bezpośredniość przekazu, to już przy nieco łagodniejszych klimatach zaczynają się schody, gdyż zbyt niefrasobliwe wyrywanie do przodu i niekontrolowane zastrzyki adrenaliny najdelikatniej rzecz ujmując zabijają nastrój i zmysłową klimatyczność. A tymczasem dCS i w takim anturażu potrafił się odnaleźć. Dzięki czemu nawet dość miałkie i oparte głównie na pardon my french „miauczącym” wokalu Lisy Ekdahl „Grand Songs” nie dość, że okazały się idealnym tłem niedzielnego leniuchowania, to dalekie były od jednostajnej i monotonnej nudy powodującej klejenie się powiek. Zaakcentowana bowiem została mikrodynamika, podskórny rytm i świetna, iście holograficznej trójwymiarowości sceny. Proszę tylko zwrócić uwagę na otwartość i definicję fortepianu, który z raz potrafił budować romantyczne tło, by po chwili pokazać pazur świadomie utwardzoną i lśniąca górą.
Przesiadka na pliki, przy jednoczesnym bazowaniu na tym samym repertuarze co prawda pokazała, że sekcja streamera, choć raczej (o czym dosłownie za chwilę) sam stream z chmury (Tidal) nie ma za bardzo startu do nośników fizycznych, to jednak zachowuje zarówno firmową rozdzielczość jak i witalność dCS-a. Może nie ma takiej głębi i swobody co płyty CD, ale jeśli nie dokonujemy bezpośrednich porównań 1:1, to naprawdę trudno się do czegokolwiek przyczepić. Ba, nawet sparring z zewnętrznym transportem plików Lumin U2 Mini z zewnętrznym, liniowym zasilaniem Farad Super3 pokazał, że dCS absolutnie niczego nie musi się wstydzić, choć akurat ergonomię obsługi azjatyckiego malucha, zapewne z racji wieloletniego przyzwyczajenia oceniam nieco wyżej. Pewnym panaceum jest oczywiście bezpośrednie podpięcie nośnika pamięci i jeśli tylko posiadamy „koszernie” zripowane / zakupione pliki to progres w porównaniu do popularnych serwisów będzie aż nadto zauważalny. Niemniej jednak śmiało można uznać, że tak sekcja streamera, jak i wejścia cyfrowe w RAP-ie nie znalazły się z musu, czy też przez przypadek, lecz stanowią pełnoprawne i wysoce satysfakcjonujące opcje użytkowe. Ba, patrząc z perspektywy blisko dwutygodniowych testów śmiem twierdzić, że nawet traktując naszego gościa jako pełnowymiarowy streamer da się racjonalnie wytłumaczyć sens uszczuplenia domowego budżetu o dość zauważalne 165,5 kPLN. Jak się bowiem okazuje Rossini sprawia, że niezależnie od źródła i postaci cyfra brzmi wprost obłędnie i uzależniająco a jeśli już skażona jest technicznym/post-produkcyjnym upośledzeniem, to angielski kombajn choć o owej dolegliwości nie omieszka nas poinformować, to zrobi to z wrodzonym taktem i empatią niespecjalnie czując potrzebę piętnowania ewentualnych niedociągnięć. Stoi to niejako w sprzeczności z obiegową i przynajmniej do niedawna powszechną opinią o zbytniej analityczności i bezduszności dCS-ów, a RAP jest tego nader namacalnym dowodem. Aby jednak do owych wniosków dojść trzeba go na spokojnie posłuchać a nie bezrefleksyjnie powtarzać zasłyszane i niepotwierdzone opinie.
W ramach podsumowania pozwolę sobie przewrotnie stwierdzić, że śmiało możemy założyć, że dCS Rossini Apex Player może nie jest najlepszym dostępnym na rynku High End źródłem, gdyż przecież ponad nim znajduje się jeszcze Vivaldi a tuż za rogiem czai się operujący w cenowej stratosferze Vadax, lecz owego absolutu jest niebezpiecznie bliski. Jest przy tym nie tylko ze wszech miar kompletnym źródłem cyfrowym radzącym sobie tak ze srebrnymi krążkami, jak i plikami formatów wszelakich, co z powodzeniem może pełnić rolę cyfrowego centrum zarządzania naszym rozbudowanym systemem jednocześnie eliminując potrzebę posiadania dodatkowego przedwzmacniacza. Czy można życzyć sobie czegokolwiek więcej? Malkontenci pewnie stwierdzą, ze jak najbardziej, jednak osobiście nie miałbym nic przeciw, żeby RAP zagościł u mnie na stałe dzięki czemu mógłbym nieco ograniczyć ilość komponentów w coraz bardziej rozrastającym się systemie. A jak będzie u Państwa? Cóż, nie śmiałbym wysnuwać jakiś zbytnio autorytatywnych sądów, ale kontakt z tytułowym dCS-em może okazać się dla Was końcem poszukiwań i zarazem nastaniem ery względnego spokoju, gdy ewentualne dylematy dotyczyć będą wyłącznie tego, czy dany repertuar „poleci” z „chmury”, prywatnych zasobów sieciowych, czy też nośnika fizycznego. Oczywiście część z Was dokona jeszcze dedykowanych poszczególnym albumom nastaw filtrów i mapowań, jednak większość po wybraniu optymalnej uniwersalności zapomni o temacie. Czego z resztą szczerze Wam życzę.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Być może dla wielu z Was zabrzmi to dziwnie – naturalnie znając jakościowy status tego podmiotu, ale z przykrością muszę stwierdzić, iż tytułowy dCS nie jest marką tak zwanego pierwszego wyboru. Jednak natychmiast wyjaśniając przyczynę tego przewrotnego stwierdzenia dodam, że powodem takiego stanu rzeczy jest prozaiczny problem związany z ceną za tak zaawansowane technicznie i brzmieniowo produkty. Nie jest tanio, ale nikt przecież nie powiedział, że życie audiomaniaka będzie usłane różami. Jednak bez względu na to, czy kogoś stać, czy nie, jestem wręcz pewny, że wielu z Was ciekawi, jak sonicznie wypada stosunkowo niedawno odnowiona wersja drugiego od góry źródła angielskiej marki. O czym mowa? Panie i panowie, po ostatnich ustaleniach z łódzkim Audiofastem w nasze skromne progi trafił odtwarzacz CD oraz streamer w jednym, czyli pochodzący z Wysp Brytyjskich dCS Rossini Apex CD Player/Streamer. Kogoś interesuje, jak poradził sobie z gąszczem różnorodnego materiału? Jeśli tak, to zapraszam na kilka refleksji z procesu testowego.
Jak pokazują fotografie tytułowy player, to zbudowana jak czołg z aluminiowych płatów, jednak od strony wizualnej prezentująca wyszukane piękno, ozdobiona trójwymiarowo wizualizowanym frontem z motywem wariacji rozwibrowanej fali, sporej wielkości, jak na źródło cyfrowe ciężka jak diabli, prostopadłościenna skrzynka. Wspomniany awers oprócz technik designerskich w odpowiedzi na wykonywane zadania został wyposażony w zorientowany na lewej stronie dość czytelny wyświetlacz, w centrum tackę z szufladą dla płyt kompaktowych, z prawej strony dwa rzędy guzików funkcyjnych i całkiem z prawo średniej wielkości gałkę regulacji wzmocnienia sygnału wyjściowego. Jeśli chodzi o zaplecze przyłączeniowe, w przypadku Apex-a Rossiniego możemy powiedzieć jedno: czym chata bogata. Licytując się dobrami od lewej strony na plecach widzimy wyjścia analogowe XLR i RCA, bogaty zestaw wejść cyfrowych w liczbie dwóch SPDIF, pary AES/EBU, OPTICAL, 2 x USB, 2 x LAN i trzy zegarowe. Całość wieńczy zintegrowane z bezpiecznikiem i głównym włącznikiem gniazdo zasilania IEC. Temat wyposażenia startowego opiewa na komplet okablowania od sieciowego, przez analogowe, po cyfrowe oraz systemowego, pozwalającego wywołać wszelkie dostępne funkcje pilota zdalnego sterowania. Kreśląc kilka zdań o najistotniejszych technikaliach, w przypadku naszego bohatera mamy do czynienia z programowalnym, udoskonalonym w 2022 roku przetwornikiem typu APEX Rind Dac. Na pokładzie znajdziemy jeszcze dwa znane z przetwornika Vivaldi DAC 2.0 filtry MAP1 i MAP3, możliwość wielostopniowego oversamplingu DXD z opcją upsamplingu do DSD pozwalającą na wybór jednego z filtrów DSP i DSD. Natomiast dla wielu minimalistów sprzętowych chyba najważniejszą jest wiedza, że nasz bohater oprócz czterech stałych stopni poziomu wzmocnienia wyjścia analogowego na poziomach 0.2, 0.6, 2 i 6 V za pomocą gałki na froncie lub guzika na pilocie daje możliwość płynnej regulacji wolumenu sygnału analogowego w całym zakresie głośności.
Dotarłszy do części opisującej brzmienie naszego bohatera z przyjemnością oznajmiam, iż Rossini Apex to pełnokrwisty dCS. Odważny w pokazaniu krawędzi dźwięku, bezkompromisowy w dziedzinie oddania szybkości narastania sygnału, dzięki czterem różnym poziomom wzmocnienia sygnału wyjściowego wielofunkcyjny w temacie pracy z szerokim zakresem urządzeń innych producentów, za sprawą wielu filtrów pozwalający dostroić finalne brzmienie do swoich preferencji i chyba najważniejsze, że jako feedback ostatniego udoskonalenia Ring DAC-a pełen oferującej znakomity pakiet informacji, za sprawą dobrej wagi jak nigdy wcześniej energetycznej średnicy. Przyznacie, że jego postać prezentuje się bogato. Jednak gdy cała początkowa wyliczanka prawdopodobnie wszystkim od lat jest znana – to brzmieniowa esencja poczynań tego producenta. Dlatego to mój przetwornikowy numer jeden, a dla mnie i najprawdopodobniej dla Was najważniejszą informacją jest część o obecnie dobrze osadzonej w masie, bogatej w mikrodetale średnicy. To dla wielu wielbicieli nawet nie bardzo esencjonalnego, ale już nieco podkręconego w tej kwestii środka pasma była piętą achillesową tych konstrukcji. Wszystko niby było ok., jednak często w bardziej intymnych prezentacjach brakowało wypełnienia w najważniejszym dla naszego ucha zakresie częstotliwości. Ja poradziłem sobie z tym stosując transport innego producenta i precyzując taktowanie sygnału pomiędzy nimi, a tym samym minimalizując tak zwany jitter poprzez zewnętrzne zegary. Niestety wielu naszych pobratymców z powodu braku wymaganej esencjonalności średnicy w pakiecie startowym już podczas typowania potencjalnych konstrukcji do odsłuchu bojąc się nadmiernych problemów konfiguracyjnych zarzucało próby testowe z omawianym playerem. Na szczęście wspomniana sytuacja po działaniach konstruktorów wokół zagadnienia przetwornika D/A z automatu odeszła w niebyt. Owszem, nadal mamy do czynienia z rasowym dCS-em – odsyłam do wyartykułowanej wcześniej wyliczanki, co dla piewców rozpływania się w oparach muzycznego syropu może nadal być czynnikiem in minus, jednak już w swej prezentacji dalekim od znanego nam „suchotnika”. To ostatnie określenie jest oczywiście mocno przerysowane, ale użyłem go, bowiem nie raz pośród znajomych usłyszałem o tej marce taką właśnie opinię. Na szczęście to przeszłość, co na przykładzie kilku płyt postaram się udowodnić.
Jak zaznaczyłem, mamy do czynienia z odtwarzaczem dalekim od mydlenia oczu, dlatego chcąc sprawdzić jego możliwości na pierwszy ogień na tapet trafił wyrazisty Rammstein z krążkiem „Zeit” https://tidal.com/browse/album/226311161 . Pełen energii, mocnego prowadzenia mięsistego basu, ale również głębokiej w esencji wokalizy. Jak sobie poradził? Cóż, kolokwialnie mówiąc nie brał jeńców, tylko z wrodzoną sobie wyrazistością pokazał nie tylko pełne energii, znakomicie taktowane poszczególnymi uderzeniami perkusji widowisko instrumentalne, ale również w punkt doprawił je znakomicie wysyconym, przez to pełnym ekspresji, bo śpiewanym z pełnych płuc charyzmatycznym wokalem. Taki odbiór wywoływał u mnie dosłownie każdy następujący utwór. Jednak gdybym miał określić ten najbardziej poruszający, prawdopodobnie z uwagi na przekaz okazał się tytułowy kawałek „Zeit”. Wyszedł z tego pewnego rodzaju protest-song, z tą tylko różnicą, że nie w opozycji do zwyczajowego ustroju społecznego, a nieubłaganie mijającego naszego jestestwa na tym ziemskim padole. Naprawdę to było mocne. Może nieco mniej intymne niż z gramofonu – powód chyba jasny, analogowe podanie muzyki w tym aspekcie dla mnie jest nie do pobicia, ale dzięki pełnej kontroli całego, obecnie bardzo spójnie zaprezentowanego pasma z dobrym wypełnieniem i barwą, całość wypadła bardzo przekonująco.
Innym ciekawie odebranym krążkiem była kompilacja muzyki sakralnej według Jana Garbarka z formacją The Hillard Ensemble „Officium”. A ciekawie dlatego, że wbrew pozorom to dość trudna do dobrej interpretacji brzmieniowej płyta. Wymagający od elektroniki pokazanie drewna w stroiku saksofon i cztery oddające ducha śpiewanych tekstów męskie wokale. A i to nie wszystko, gdyż dodatkowym, jakże istotnym medium tego wydawnictwa jest kubatura goszczącego muzyków klasztoru, co sprawia, że źródło musiało nie tylko dobrze pokazać się od strony odpowiedniej wagi dźwięku, ale również rozdzielczości i rozmachu prezentacji całego spektaklu muzycznego. Na szczęście dwa ostatnie aspekty Rossini miał wpisane w kod DNA, dlatego jedyną niewiadomą wydawała się być kwestia pokazania niuansów średnicy, w której tak naprawdę najwięcej się działo. I wiecie co? Działo się. Tak wspomniany dęciak, jak i wokaliści nie tylko zabrzmieli iście imponująco, ale również wspomagające je w nadaniu duchowej ekspresji echo znakomicie wynosiło ich popisy pod wysokie sklepienie. Na tyle namacalnie, że odnosiłem wrażenie osobistej wizytacji tej sesji nagraniowej. A przecież to tylko cyfrowa próba odtworzenia tamtego czasu, co pokazuje, jak krok po kroku angielscy inżynierowie zbliżają nas do prawdy zapisanej na bazie zer i jedynek.
Puentując powyższy opis procesu testowego pierwsze co ciśnie mi się na usta, to wyraźne zaznaczenie, iż dotychczasowy, oszczędny w energię średnicy dCS odszedł na emeryturę. Obecnie jego miejsce zajęła seria Apex, której przedstawiciel w postaci modelu Rossini dobitnie pokazał, że jeśli chodzi o ten zakres, możemy nim nawet przestawiać ściany. Naturalnie tylko wówczas, gdy będzie tego wymagał materiał. A że opisane przeze mnie dwa raczej wykorzystywały środek pasma do odpowiedniego doprawienia przekazu, przy wsparciu dotychczasowych zalet konstrukcji tego brandu w postaci zwarcia i dobrego timingu prezentacji okazało się, że Rossini Player bez problemu potrafi odnaleźć się w skrajnych od siebie nurtach muzycznych. Czy to oznacza jego bezwarunkową uniwersalność nawet bez oglądania się na oczekiwania potencjalnego nabywcy? Otóż z małym wyjątkiem jest na to szansa. Jaki to wyjątek? Już o tym wspominałem. Niestety dCS nie pójdzie drogą nazbyt zaokrąglonego, na dłuższą metę nudnego podania muzyki. Pokaże ją zawsze od strony niesionej przez nią ekspresji. Owszem, czasem w estetyce większej esencjonalności, ale nigdy przekraczając granic dobrego smaku. Dlatego piewcy magii środka pasma ponad wszystko kosztem kontroli i rozdzielczości z naszym bohaterem mogą nie mieć po drodze. Czy to problem? Spokojnie, to po prostu życie z jego różnorodnością oczekiwań każdego z nas. Nic nowego.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Audiofast
Producent: dCS
Cena: 165 500 PLN
Dane techniczne
Typ urządzenia: Sieciowy odtwarzacz CD z opcją upsamplingu
Rodzaj przetwornika: dCS Ring DAC™
Wyjścia analogowe: para RCA, para XLR
Napięcia wyjściowe: 2V lub 6V rms ustawiane w menu
Wejścia cyfrowe: RJ45 (24 bit / 384kHz, DSD128); USB 2.0 typu B (24 bit / PCM 384kHz, DSD128 w formacie DoP); USB typu A (24 bit / 384kHz, DSD64); 2x AES/EBU (24 bit / 192kHz; DSD/64 w formacie DoP; jako podwójna para AES 24 boit / 384kHz, DSD 128); Koaksjalne, BNC (24 bit / 192kHz; DSD/64 w formacie DoP); Toslink (24 bit / 96kHz)
Mechanizm: Stream Unlimited JPL-2800 SilverStrike, z aluminiową tacą napędu
We/wy zegara: 2 wejścia BNC; wyjście Word Clock BNC
Szum resztkowy 16bit > -96dB0; 241 bit > -113dB0
Przesłuch międzykanałowy: > -115dB0
Filtry
– Tryb PCM: do 6 filtrów zapewniających różne odcięcia pomiędzy tłumieniem obrazu Nyquista a przenoszeniem fazy.
– Tryb DSD: 4 filtry progresywnie redukujące poziom szumu poza pasmem audio.
Pobór mocy: 26 W; 35 W maximum
Wymiary (S x G x W): 444 x 435 x 151 m
Waga: 17,4 kg
Najnowsze komentarze