Tag Archives: DiExpo


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. DiExpo

TARGI DOM INTELIGENTNY oraz STREFA DESIGNU 2017

Opinia 1

Po zeszłorocznej – krakowskiej  sesji wyjazdowej TARGI DOM INTELIGENTNY oraz STREFA DESIGNU wróciły na stołeczny Stadion Narodowy i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że i kolejne edycje odbędą się na terenie ww. obiektu. Zamiast jednak wybiegać zbytnio w przyszłość warto skupić się na teraźniejszości, gdyż po raz kolejny Arek Walus udowodnił, że jeśli tylko się chce, to da się pogodzić przysłowiowy ogień z wodą, czyli audiofilskie fanaberie, wysmakowany design wnętrz i niemalże wszystko za nas robiącą domową inteligencję. Mając jednak na uwadze profil targów już na wstępie zaznaczę, że praktycznie od zawsze strefa AV&HOME CINEMA stanowiła jedynie ułamek, promil tego, do czego przywykliśmy bywając na monachijskim High Endzie, czy rodzimym Audio Video Show. Trudno jednak oczekiwać aby było inaczej, gdyż w tym wypadku mamy do czynienia z imprezą o zdecydowanie odmiennym od audiofilskich spędów charakterze. Trudno tutaj napotkać, oczywiście poza szaleńcami takimi jak my i inni przedstawiciele branży, ortodoksyjnych złotouchych, za to większość populacji odwiedzających stanowią osoby dla których liczy się przede wszystkim design i harmonia a przy tym wyłożenie kilkudziesięciu tysięcy na fotel, dywan, czy pasujące do sprowadzonych z Francji zasłon łoże nie stanowi najmniejszego problemu. Zamiast nieprzebranych tłumów mamy za to leniwie przechadzające się pary, lub niewielkie grupki przyjaciół i atmosferę bardziej zbliżoną do pikniku aniżeli znaną z wystaw audio gonitwę pomiędzy pokojami. Z tym piknikiem wcale nie przesadzam, gdyż poza prężnie działającą strefą kulinarną na większości ekspozycji można było podczas mniej, bądź bardziej niezobowiązujących rozmów nie tylko zasięgnąć informacji, ale i przekąsić małe co nieco zwilżając usta serwowanymi winami. Prawdziwa sielanka? Tylko pozornie, gdyż w natłoku barw, faktur, świateł i aromatów można było dostać zawrotu głowy. Dlatego też pierwsze okrążenie większość odwiedzających poświęcała jedynie na pobieżny rekonesans a dopiero kolejne „kółko” pozwalało już na spokojne zaglądanie na te stanowiska, gdzie coś przykuło uwagę. Na frekwencję też nie można było narzekać (i nie są to tylko moje obserwacje, ale opinie samych wystawców), gdyż o ile, tak jak już dążyłem nadmienić wędrówka po dwóch kondygnacjach Narodowego nie przypominała przebijania się przez stłoczoną w tokijskim metrze ciżbę, to odwiedzających było naprawdę sporo, co było widać już w piątek a ze względu na prawdziwie wiosenną aurę w sobotę i niedzielę ludzi było jeszcze więcej.

Tegoroczną relację z Targów Dom Inteligentny oraz Strefa Designu pozwolę sobie zacząć zwyczajowo od obszaru, w którym czuję się zdecydowanie pewniej aniżeli w wystroju wnętrz, czyli od naszego – audiofilskiego podwórka. Sprawę dodatkowo ułatwił sam organizator, który zapobiegliwie we wszystkich zawieszkach i drogowskazach obecnych na Stadionie jasno dawał do zrozumienia, że stref targów rozpoczyna się na poziomie +1, czyli lożach zajmowanych właśnie przez branżę Audio/Video. Tym oto sposobem 99,9% zwiedzających swoje pierwsze kroki kierowała do loży zajmowanej przez warszawskiego Horna, gdzie już od progu witał ją iście high-endowy system złożony elektroniki Audio Researcha ( odtwarzacz CD9, przedwzmacniacz Reference 6 , monobloki Reference 250) i zjawiskowych kolumn Sonus faber Lilium. Mocne wejście, nieprawdaż? Niby w tle obecne były i słuchawki i bezprzewodowe urządzenia z linii Denon Heos a nawet kino domowe, jednak jeśli tylko ktoś poświęcił choćby chwilę i umościł się na rozłożystym narożniku ustawionym przed głównym systemem, to raczej na pozostałe, obecne w tymże pomieszczeniu atrakcje patrzył jeśli nie z przymrużeniem oka, to przynajmniej przez palce.

Za to na ulokowane po sąsiedzku telewizory Loewe tak patrzeć się nie dało, bo jakość i wyrazistość obrazu po prostu porażała. Głębia czerni, kontrast, soczystość barw były tym co wprawiało większość spacerowiczów w zauważalną konsternację, co było niezbitym dowodem na to, że tego typu telewizyjne ekskluzywności potrafią zaintrygować i zasiać ziarno niepewności w sercach potencjalnych nabywców, czy czasem po kolejną „płaszczkę” nie lepiej wybrać się do wyspecjalizowanego salonu (np. Luxury Art Cinema) a nie wielkopowierzchniowego marketu.

Ostatnią lożę na swoje potrzeby zagospodarował za to cieszyński Voice łącząc rozsądną tak pod względem gabarytowym, jak i cenowym elektronikę Primare, m.in. odtwarzacz BD32, topową dzielona amplifikację Pre 60 & A60 z torem analogowym (Pro-Ject The Classic z phono Primare R32) i zjawiskowymi, budzącymi zauważalne zainteresowanie kolumnami – kulistymi Balticami Evolution Cabasse wspomaganymi dedykowanym subwooferem. Tutaj tez można było na spokojnie posiedzieć, posłuchać i ciesząc oczy rozbrykaną dzieciarnią wykorzystującą ostatnie chwile sezonu łyżwiarskiego („Zimowy Narodowy”) na własne uszy przekonać się, że wysokiej klasy brzmienie wcale nie musi wiązać się z zagraceniem salonu zwalistymi skrzyniami.Vis a vis pełnowymiarowego systemu ustawiono urządzenia bezprzewodowe – Stream Base, Stream BAR i Stream AMP.

Zjeżdżając kondygnację niżej tuż przy wejściu do Strefy Designu napotkać można było kolejną wyspę audiofilizmu, czyli wspólną ekspozycję Zety Zero i Audiomica Laboratory. Rodzima myśl techniczna, niebanalny design i potężny dźwięk to nieodłączne elementy prezentacji Zety, więc i tym razem nie mogło ich zabraknąć.

Na drugim planie za oko łapał za to kącik Art Cinema z … Alexą i usytuowany dosłownie dwa kroki dalej Bang&Olufsen.

A jak wyglądała wspomniana przed chwilą Strefa Designu Ewy Mierzejewskiej? W telegraficznym skrócie – wybornie. Uczciwie przyznam, że nie czuję się na siłach opisać wszystkie ekspozycje, gdyż różnorodność stylów, kolorów i pomysłów mogła przyprawić o prawdziwy zawrót głowy. Wystarczy powiedzieć, że zaledwie kilka kroków dzieliło wnętrze inspirowane zapewne jakąś chatką w środku kambodżańskiej dżungli, minimalizm surowego betonu i czarno-złote wnętrze eleganckiego buduaru. Skupię się za to na kilku elementach, które po prostu złapały mnie za oko.
Pierwszą z nich był stół i taborety(?) wykonane z surowych drewnianych elementów zalanych w transparentnej żywicy a następnie z pietyzmem obrobionych i wypolerowanych niczym fortepian. Nie mam bladego pojęcia, jak tego typu meble sprawdzają się w codziennym użytkowaniu, ale urody odmówić im nie sposób. Tuż za ścianą roztaczał się za to wyrafinowany zapach pochodzących z jednej z najstarszych florenckich perfumerii perfum do wnętrz.

Kolejnym stanowiskiem, przy którym spędziłem zaskakująco dużo czasu była strefa zaaranżowana przez Atelier Mesmetric  z chyba najsławniejszymi i najbardziej pożądanymi przez większość audiofilów fotelami Lounge Chair autorstwa Charlesa i Ray Eamesów. Biorąc pod uwagę, że projekt ten obecny jest na rynku od 1956r (z drobną modyfikacją polegająca na wydłużeniu oparcia i siedziska) i nadal cieszy się nieustającym zainteresowaniem z powodzeniem można uznać że nie tylko nie dał się upływowi czasu, co podporządkował go sobie i tak, jak ponad 60 lat temu, tak i teraz jest ikoną stylu. O jakości wykonania, szlachetności użytej skóry, czy naturalnych okleinach nawet nie wspominam, bo na tym pułapie jest to oczywista oczywistość, za to z premedytacją wspomnę o wygodzie, wręcz komforcie jaki ww. fotel oferuje. Fenomenalne połączenie miękkości ze sprężystością okraszone ponadprzeciętną ergonomią sprawiają, że wyasygnowanie drobnych ok. 25 tys. PLN, i to za wersję podstawową, nie wydaje się wcale tak absurdalne. Ba po chwli namysłu można dojść do wniosku, że jeśli tyle bądź nieraz po wielokroć więcej wydajemy na kable i inne audiofilskie zbytki, to czasem nam się coś od życia należy i koniec końców warto zadbać o własne cztery , ekhm…, znaczy się tę część ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.

Zupełnie inne doznania serwowało stanowisko SML Concept z zamkniętymi w kloszach ogrodami, wyrafinowanymi tapetami, ekskluzywnymi tkaninami i mnóstwem zakładam, że pozornie zupełnie nieprzydatnych bibelotów, które jednakże po prostu „robiły klimat”. Pomijam już fakt, że całość, z racji dość ograniczonego czasu, potraktowałem dość pobieżnie, lecz zdaję sobie doskonale sprawę, że jeśli chciałbym przejrzeć całą ofertę ww. dystrybutora i spróbować skomponować z niej wystrój własnego salonu to trzy dni targów mogłyby się okazać zbyt krótkie. Aż strach pomyśleć ile na rekonesans potrzebowałaby moja Małżonka.

Kolejnym magicznym zakątkiem okazała się ekspozycja Sarmatia Trading, która niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przenosiła nas w orientalne klimaty rodem z „Baśni tysiąca i jednej nocy”. Efekty wieloletniej i mozolnej pracy m.in. perskich mistrzów zapierały dech w piersiach. Misterne wzory, feerii barw i przy okazji spor dawka historii sprawiały, że wracałem tam kilkukrotnie. Nie dość, że o każdym z prezentowanych dywanów można było usłyszeć praktycznie pełen „życiorys”, to w dodatku trafiały się tam takie perełki jak 100 i 200-letnie okazy!. Dla zainteresowanych tematem wspomnę tylko, że kwoty tych rękodzieł bez najmniejszego skrępowania sięgają czasem i 80 tysięcy PLN, więc i tym razem spokojnie możemy uznać, że nasze hobby idealnie wpasowuje się w tematykę targów.

Nie zapomniałem też o części poświęconej wszelakiej maści automatyce i domowej inteligencji, która nie tylko dba o naszą wygodę, lecz również i bezpieczeństwo. Przewodowe i bezprzewodowe systemy monitoringu, zaprzęgnięcie do pomocy coraz bardziej popularne drony, wspomagające np. stado szkolonych dobermanów, z psiakami to oczywiście niewinny żart i nieprzebrana mnogość pstryczków-elektryczków to jedynie wierzchołek góry sprzętowej lodowej z jakimi można się było na Stadionie zaznajomić. Z eco-ciekawostek warto było zwrócić uwagę na bateryjne piły i nożyce dostępne na stanowisku Husqvarny, które dziwnym trafem nie cieszyły się jakoś specjalnym wzięciem, za co z pewnością można obwiniać dość niefortunne decyzje rządu i w 100% słuszne społeczne oburzenie wynikające z ostatnich zmian w prawie dotyczących wycinki drzew.

Na zakończenie serdecznie zapraszam do zbiorczej galerii ze Strefy Designu i serdecznie dziękując Organizatorom za zaproszenie trzymamy kciuki za kolejną edycję Targów. W tym roku po prostu gołym okiem było widać, że konwencja połączenia designu i techniki nie tylko na tzw. rynku wystawienniczym się przyjęła, ale i przyciąga coraz szersze grono tak wystawców, jak i zwiedzających/nabywców.

Do zobaczenia w przyszłym roku.

Marcin Olszewski

Opinia 2

Po rocznej przerwie miło mi po raz kolejny zaprosić Was na krótką relację z szóstej edycji TARGÓW DOM INTELIGENTNY oraz STREFA DESIGNU 2017. Wespół z Marcinem jesteśmy pewnego rodzaju weteranami tego sądząc po cykliczności już stałego na mapie wystaw związanych z budownictwem bytu, gdyż ni mniej ni więcej, ale towarzyszymy mu od odbywającej się kiedyś w malowniczym kompleksie Soho Factory na warszawskiej Pradze odsłony numer dwa. Tym razem, po zeszłorocznym, wyjazdowym spotkaniu w grodzie Kraka organizator postanowił wrócić na warszawski Stadion Narodowy. Nie mam zamiaru oceniać tego ruchu od strony wyższości jednej edycji nad drugą (obie są kolejnym krokiem ewolucyjnym), ale biorąc pod uwagę konsekwentne, bez względu na zdecydowanie większe koszty, kreowanie wizerunku imprezy sądzę, że ów pomysł na spotkanie się branży budowlano – wykończeniowej dla sprostania wymaganiom coraz bardziej myślącego za nas gniazda rodzinnego potoczne zwanego domem w tak reprezentatywnym miejscu jak PGE STADION NARODOWY nosi wyraźne symptomy rozwoju. A jeśli tak jest, organizator Arkadiusz Walus zasługuje na duże brawa.

Z uwagi na cykliczność imprezy i unikając w pewnym sensie powielania schematów, swoją relacją ograniczę do kilkuzdaniowych przemyśleń okraszonych stosowną dawką fotografii. Jednak z uwagi, że jesteśmy z Marcinem papużkami nierozłączkami i zwiedzaliśmy te same korytarze i pomieszczenia, mój miting szanując jego czas i oczy podczas obróbki zdjęć nie będzie to tak szaleńczo obfotografowany. Dlatego też, każdy nieusatysfakcjonowany liczbą obrazków czytelnik proszony jest skierować swoje kroki w stronę jego wersji wydarzeń.

Idąc z ideą targów pierwsze strofy mojej przygody nie mogą opisywać nic innego, jak zaczynające osaczać nas skomputeryzowane ośrodki sterownicze. To co prawda na schematach są proste blokowe układanki, ale w realnym świecie już samojezdna, posiadająca czujnik GPS kosiarka do trawy pokazuje, iż temat jest dość skomplikowany. Ale proszę się nie martwić, gdyż w momencie decyzji wejścia w świat sielanki życiowej w przewidującym nasze oczekiwania domu, zaprzęgnięcie komputerów do pracy wykonają za nas wyspecjalizowane firmy. Ktoś zapyta: „A co gdy wystąpi awaria?”. Proszę się nie przejmować. Za jakiś czas będzie to standardem typu abonament telewizyjny każdego nowo wybudowanego budynku, ale już teraz zwykły Kowalski gdy tylko zechce, może podpisać stosowną umowę opieki nad zainstalowanym systemem, a wolny czas wypełnić sprawiającymi mu przyjemność rzeczami. Spytacie: „Jak w tym owczym pędzie ku karierze wygospodarować ten wolny czas? Jak wspominałem. Kosiarka sama kosi i sama ładuje się, co prawda w tym roku nie widziałem przedstawiciela marki, ale okna myją przytwierdzone do nich przyssawkami roboty, a dom w momencie zbliżania się samochodem do bramy garażowej nie tylko ją otworzy, ale zapali w domu światła, zaparzy kawę, odpali komputer i wykona wiele innych zaprogramowanych wcześniej rzeczy  z uruchomieniem jacuzzi włącznie. Nie sądzicie, że idzie na lepsze?

Drugi akapit rozpocznę od gratulacji dla organizatora za podjęcie współpracy ze znaną szerokiej rzeszy czytelników periodyków wykończenia wnętrz Ewą Mierzejewską. Dzięki dobrej ręce Pani Ewy od dwóch lat opisywane dzisiaj targi nabrały rozpędu jakościowego i oprócz bogatej oferty samokontroli siedliska domowego proponują sporą dawkę designerskich propozycji jego urządzania. I wiecie co? Jeszcze do piątku nie sądziłem, że pojawienie się przywołanej przed momentem osobistości świata wizualizacji wnętrz spowoduje moje bardzo mocno zaawansowane przemyślenia na temat zamiany stareńkiego już, w stu procentach oryginalnego fotela Stress Less na licencjonowanego potomka najnowszego krzyku mody lat pięćdziesiątych w postaci Longue Chair. Nie uwierzycie, ale moja determinacja była tak brzemienna w działania, że trącając dziwnością dla postronnych zwiedzających mierzyliśmy z Marcinem wysokość pozycjonowania od ziemi moich małżowin usznych podczas przyszłych sesji odsłuchowych. To dla nas jest normą, ale dla zwykłego homo sapiens wzbudza co najmniej politowanie na przemian z podejrzeniem o zły stan psychiczny. Ale koniec tego pastwienia się nad moimi problemami docelowej pozycji siedzącej. Wracając do będącej oczkiem w głowie Pani Ewy strefy trzeba powiedzieć, iż zadbała o każdy detal. Jak to wyglądało? Nic nadzwyczajnego, tylko pełen przekrój ofertowy dla każdego, nawet najbardziej ekstrawaganckiego gustu. Analizując fotografie można znaleźć na nich firmy oferujące zbliżony do królewskiego przepych połączenia czerni, srebra i wymyślnych kształtów. Przemierzając poszczególne potrzeby potencjalnego klienta zauważymy ofertę pięknie prezentujących się, opartych o materiały naturalne tkanych zarówno maszynowo, jak i ręcznie dywanów. Przykład? W serii zdjęci z fotelem obitym ostrymi ćwiekami widnieje tkane ręcznie przez cztery lata przez jedną osobę, kosztujące bagatela 80 tysięcy złotych dzieło sztuki. Tak tak, podobnie do rynku audio, również w tym wycinku gospodarki są na takie perełki klienci. Aby ciekawie zbliżyć się do końca tego wycinka relacji, wspomnę jeszcze o propozycjach wykorzystujących bambus, rattan i pięknie prezentujące jako meble i wyposażenie tym podobne półprodukty. Obiecując definitywne spuentowanie oferty design przywołam zatopione w przezroczystym sztucznym tworzywie obrośnięte mchem i Hubami pnie drzew. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak to wygląda na żywo. Po prostu odlot designerski w najczystszej postaci.

Ostatnim, oczywiście również bardzo ważnym, a dla nas chyba najważniejszym, jednak jakoś nie mogącym dotychczas się przebić działem był segment audio. Co prawda zawsze jest obecny, ale nie tak imponująco, jak wymagałoby dźwiękowe ukoronowanie tego wydarzenia. Niemniej jednak kreśląc pakiet informacji należy wspomnieć, iż wielkie otwarcie dla wszystkich zwiedzających swoim usytuowaniem na wprost prowadzących na wystawę ruchomych schodów postanowił zorganizować opisywany w listopadzie na naszych łamach przedstawiciel Polskiego Klastra Audio – Audiomica Laboratory i podążająca własnymi ścieżkami Zeta Zero. Przemierzając dalsze parcele będącej dzisiejszym bohaterem imprezy można również było się natknąć na przedstawicieli marki Bang Olufsen, dystrybutora Sonus faber i Audio Research – warszawskiego Horna, głównego dystrybutora marki Loewe i bardzo dobrze znanego Wam z naszych bojów  recenzenckich, prezentującego między innymi kolumny Cabasse cieszyńskiego Voice’a. Jak widać, jest to kropla w morzu możliwości hołubionego przez nas świata audio, dlatego dla wymienionych tym bardziej należą się duże brawa, że postanowili udowodnić potencjalnym klientom, iż grające ściany – piję tutaj o zabudowywanych pod tynkiem kolumnach – do zaprezentowania dobrego dźwięku mają przed sobą jeszcze bardzo długa drogę.


Podsumowując nasze spotkanie chciałbym serdecznie podziękować organizatorom za zaproszenie nas na tegoroczną edycję TARGÓW DOM INTELIGENTNY oraz STREFA DESIGNU. Dlaczego? Mimo, że z niektórymi wystawcami witamy się jak ze starymi znajomymi, to za każdym razem swoją propozycją wystawową potrafią nas całkowicie zaskoczyć. Przykład? Choćby opisywane pnie drzew w kształcie stolików, czy stołków – w zależności jakie przeznaczenie wybierze klient. To może wydać się Wam dziwne, ale mimo że chodzimy tam jak do znajomych, ani razu nie odczuwaliśmy efektu spowszechnienia. Nie wiem jakie jest tego prawdziwe podłoże, ale po pewnych przemyśleniach sądzę, że fraza klucz brzmi „błyskawicznie zmieniające się codzienne życie”, która wręcz zmusza producentów do sprostania stawianym przez nie zadaniom, co w konsekwencji nas jako redaktorów bardzo ciekawi.

Jacek Pazio