Tag Archives: Duetto 40th


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Duetto 40th

Triangle Magellan Duetto 40th

Opinia 1

Niemalże cztery lata temu mieliśmy okazje wziąć pod lupę Triangle Magellan Duetto i choć zwykło się mówić, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody francuski wytwórca postanowił pokazać, że jak się chce i przede wszystkim potrafi, to okazjonalnie, np. w przypadku okrągłego jubileuszu można spróbować popełnić wyjątek potwierdzający powyższą regułę. I właśnie takim wyjątkiem są zaprojektowane w ramach obchodów 40-lecia Triangle Magellan Duetto 40th, którym, dzięki uprzejmości białostockiego Rafko – dystrybutora marki, postanowiliśmy się baczenie przyjrzeć i przysłuchać, gdyż tytułowe monitory, pomimo swojej jubileuszowości i niewątpliwej ekskluzywności, w końcu przynależność do najwyższej serii zobowiązuje, w stosunku do swoich „zwykłych” protoplastów zaledwie „kosmetycznie” podrożały ( 26 995 PLN vs. 28 200 PLN ) a biorąc pod uwagę inflację i powszechne podwyżki relatywnie są wręcz tańsze. Skoro bowiem coś, pomimo wyższej, wynikającej ze swej wyjątkowości, klasy jest z założenia znacznie lepsze to skąd to jakże niedzisiejsze umiarkowanie w windowaniu cen? Czyżby z poczynionych oszczędności? Posłuchamy, ocenimy.

Już pierwszy, nawet pobieżny, rzut oka na nasze gościnie jasno wskazuje jak pojemnym pojęciem jest monitor podstawkowy, obejmujący swym zasięgiem zarówno filigranowe System Audio Pandion 5, czy Sonus faber Electa Amator III, jak i trójdrożne PMC MB2 se , TAD CR1TX, oraz nieco mniej ekstremalne, choć niemalże półmetrowe tytułowe konstrukcje. Całe szczęście z racji seksownych krągłości ścian bocznych i dynamicznej linii standów prezentują się lekko i atrakcyjnie. I to nawet wbrew najbardziej zachowawczemu z dostępnej puli wykończeniu Space Black dostarczonych na testy egzemplarzy. Nie ma bowiem co się czarować. Duetto w pokrytych fortepianowym lakierem fornirach Golden Oak i Shadow Zebrano łapią za oko równie skutecznie co Salma Hayek w bikini a w Space Black, który nieco przypomina malowanie Focali Kanta N°1 są „tylko” ładne. Dość jednak marudzenia, bo teraz będzie już tylko lepiej a to za sprawą pewnych dość istotnych a nie zawsze widocznych gołym okiem niuansów. Do takich właśnie smaczków należy m.in. nowa wersja charakterystycznego – umieszczonego w srebrzystej tubce i zabezpieczonego pociskopodobnym dyfuzorem tweetera TZ2900PM-MG, którego kopułkę zamiast jak dotychczas z tytanu wykonano ze stopu magnezu. Nowej odsłony doczekał się również 16 cm nisko-średniotonowiec T16GM-MT10-GC1-V2 a wewnętrzne okablowanie poprowadzono przewodami Audioquest przy zachowaniu dotychczasowych parametrów elektrycznych, czyli całkiem przyjaznej 88 dB skuteczności przy 8 Ω (min. 4.6 Ω) impedancji, co od pewnego czasu jest dla Trangli normą, choć starsi miłośnicy marki pamiętają zapewne miniona epokę, gdy niejako ich znakiem rozpoznawczym była wysoka, przekraczająca 90dB skuteczność i 4 Ω. Oprócz pary ww. drajwerów fronty zdobią zdublowane porty bas-refleks, które z kolei wydają się ukłonem w kierunku osób niemogących sobie pozwolić na odsunięcie kolumn od tylnej ściany. Od razu jednak nadmienię, że 40-ki niespecjalnie lubią być ustawione niemalże „na głucho”, więc i tak i tak, jeśli chce się uwolnić drzemiący w nich potencjał, to jakoś przynajmniej te pół metra za nimi trzeba wygospodarować. A właśnie, skoro zapuściliśmy się na zaplecze, to z niekłamanym zadowoleniem pragnę odnotować fakt, że Triangle wreszcie w swej topowej linii zrezygnowało z plastikowych wytłoczek na rzecz ekskluzywnych płatów szczotkowanego aluminium na jakich raczy montować iście biżuteryjne, podwójne terminale głośnikowe.
Miłym dodatkiem są również nagwintowane tuleje zamontowane w podstawie, dzięki którym użytkownik może zespolić kolumny z dedykowanymi standami, co gorąco rekomenduję nie tylko ze względów czysto praktycznych, co również brzmieniowych. A same standy prezentują się tyleż atrakcyjnie co futurystycznie.
Uzbrojono je w trzy regulowane kolce, z czego przedni, wyposażony w technologię SPEC, jest ponadnormatywnych rozmiarów, przez co właśnie z jego pomocą dokonujemy precyzyjnego ustawienia kąta pochylenia całego układu. Aluminiowe nogi zapewniają nie tylko możliwość ukrycia przewodów, lecz również zasypanie dodatkowym balastem a producent był na tyle miły, że dołączył stosowne woreczki.

A jak szacowne jubilatki grają? Przewrotnie powiem, że dalece bardziej wyrafinowanie od przypisywanej francuskiej marce sięgających zamierzchłej przeszłości stereotypów o niezaprzeczalnie „żywym” acz nieco „charakternym”, żeby nie powiedzieć kanciastym dźwięku. O nie. Tym razem nie odnajdziecie Państwo nawet śladu, wspomnienia zbytniej nadpobudliwości najwyższych składowych, choć Duetto 40th śmiało można określić mianem otwartych i nad wyraz rozdzielczych kolumn. W dodatku sformułowania „kolumn” zamiast „monitorów” użyłem tu z premedytacją, gdyż tak jak w przypadku ich poprzedniej odsłony o ile tylko nie przekroczymy granic zdrowego rozsądku i zalecanych przez wytwórcę 30 m² goszczącego ich metrażu, to śmiało można na nich poprzestać. Basu bowiem nie reglamentują a z mocnymi i wydajnymi prądowo wzmacniaczami (vide. 300W Bryston 4B³) zapewniają nie tylko jego wielce sugestywne zejście, lecz i iście wzorcową kontrolę. Jeśli wydaje się to Państwu nieco naciągane i mało prawdopodobne sugeruję sięgnąć np. po krążek „B-Day” głoszącej nieustające zamiłowanie do bursztynowego napoju thrashowej formacji Tankard a sami się przekonacie, że pomimo iście salonowej aparycji francuskie kolumny potrafią bezlitośnie atakować nie zawsze świadomych ich możliwości słuchaczy. Oczywiście aby doświadczyć pełni możliwości 40-ek wcale nie trzeba zapuszczać się w aż takie ekstrema, gdyż nawet nieco spokojniejszy i operujący w zauważalnie wolniejszych tempach „Blackvale” Elane, gdzie basu naprawdę jest sporo, lecz zamiast piekielnie szybkiej kanonady mamy majestatyczne uderzenia, które mogą spokojnie wybrzmiewać bez obaw, że spowolnią kolejne dźwięki, unauszni (audiofilski odpowiednik bez większych problemów przechodzących korektę unaocznienia), że dół nie jest sztucznie czy to podbijany, czy też gwałtownie cięty, pozostawiając uwierający na dłuższą metę niedosyt. Ot, jeśli ma być krótkie i błyskawiczne uderzenie w werbel to takie będzie a jeśli twórca zażyczył sobie mięsiste i majestatyczne tąpnięcie gran cassa, to i jego zamysł Triangle uszanują.
Kwestie znikania ze sceny, oraz kreowania iście holograficznej przestrzeni pozwolę sobie uznać na tym pułapie za oczywistą oczywistość i jedynie wspomnę, że Duetto okazały się nader wdzięczne do ustawienia, gdyż oferowały dość szeroki sweet spot i cierpliwie znosiły moje eksperymenty z ich dogięciem. Jedyne na co warto zwrócić uwagę to kąt ich
nachylenia, który należy dopasować do wysokości na jakiej znajdują się nasze uszy. Zyskamy dzięki temu na ostrości i precyzji kreślenia źródeł pozornych, lecz co warto zaznaczyć bez niekoniecznie pożądanego podkreślania sybilantów. Ba, nawet natywnie szeleszcząca i sepleniąca Carla Bruni na „Quelqu’un m’a dit” czarowała zmysłowo szepcząc do mikrofonu a jej gitarę charakteryzowało nie mniej atrakcyjne eteryczne rozedrganie. I tu nasuwa mi się na koniec języka dygresja, że może kończyny nie dałbym sobie uciąć, ale sięgając pamięcią do wcześniejszej odsłony Duetto obecna inkarnacja wydaje bardziej jedwabista i mięsista jeśli chodzi o odwzorowanie wokali i średnicy jako takiej. Może i jest to pewne odejście od tradycyjnego – francuskiego „sznytu”, jednak im dłużej ich słuchałem, tym bardziej byłem skłonny przyznać ich konstruktorom rację i uznać zaobserwowane zmiany jako zdolną uwieść kolejne rzesze nabywców ewolucję. Francuskie monitory świetnie poradziły sobie z oddaniem przepełnionej erotyzmem atmosfery ustawiając wokalistkę blisko słuchacza a towarzyszące jej instrumentarium zgrabnie przesuwając na dalsze plany, którym choć nie sposób zarzucić braku definicji i rozdzielczości przydzielono rolę budowania klimatu i dyskretnego tła. Zaowocowało to sporą ilością powietrza i swobodą prezentacji właściwą niewielkim klubom, w których kontakt z muzykami jest niezaprzeczalny a jednocześnie nie jesteśmy narażeni na ciągłe trącanie przez współuczestników seansu, bądź też obserwację ekwilibrystyk samych wykonawców starających się nie wchodzić sobie wzajemnie „na głowę”.

Triangle Magellan Duetto 40th, szczególnie w wykończeniu Golden Oak i Shadow Zebrano, wydają się kolejnymi – tuż po Sonus faber Electa Amator III monitorami, które z chęcią większość z nas posiadłaby li tylko dla cieszenia nimi oczu. Sęk jednak w tym, że podobnie jak włoskie konkurentki również i francuskim kolumienkom trudno cokolwiek zarzucić pod względem sonicznym. Dlatego też, jeśli tylko poszukujecie Państwo atrakcyjnych wzorniczo i uniwersalnych brzmieniowo monitorów zdolnych konkurować z niewielkimi konstrukcjami podłogowymi, to nie pozostaje mi nic innego jak tylko szczerze je polecić. Skoro bowiem jubileuszowe Duetto nie dość, że z powodzeniem mogą stanowić ozdobę każdego salonu , to grają lepiej niż wyglądają, to chyba trudno o lepszą rekomendację, nie sądzicie?

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable; Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Gdy zorientujecie się, o czym będziemy dzisiaj rozprawiać, z pełną świadomością konsekwencji czynu spodziewam się z Waszej strony sporego buntu. Jednak bez względu na wszytko, mimo takiego obrotu sprawy jestem w stanie wygłosić tezę, iż kto jak kto, ale francuska marka Triangle jakością wykonania i designem zajmujących górne pozycje w cenniku produktów bez najmniejszego problemu dorównuje włoskiemu Sonus faberowi. Co prawda, nie znajdziemy w niej naturalnego drewna wraz z często używaną naturalną skórą, jednak czy to świetnie prezentujący się fornir, czy jakość położonego lakieru w połączeniu z kolorystyką zastosowanego akcesorium sprawiają, że będąc obiektywnym we wspomnianym temacie spokojnie można obie marki postawić w bliskiej sobie odległości. Jeśli nie wierzycie, poświęćcie kilka minut na zapoznanie się z poniższym tekstem, a przekonacie się, że moja teza ma w sobie dużo prawdy nie tylko w odniesieniu do wyglądu, ale również brzmienia pochodzących znad Loary produktów. Co konkretnie wpadło do nas na tapet? Otóż tym razem dzięki białostockiemu dystrybutorowi Rafko zawitały do nas wyposażone w dedykowane firmowe podstawki, rocznicowe monitory Triangle Duetto 40th Anniversary Edition. Małe? Na tle moich Gauderów tak, jednak zapewniam, jak na taki rozmiar są wielkie duchem do grania, co postaram się udowodnić w poniższym tekście.

Jak wyglądają rzeczone monitory? Jak to u Triangla bywa, w celach nie tylko estetycznych, ale również wzmacniających walkę ze szkodliwymi falami stojącymi wewnątrz obudowy, przy zachowaniu równoległości frontu i pleców oraz górnej i dolnej części skrzynki w temacie bocznych ścianek posiłkuje się nadającymi konstrukcji przyjemnego wyglądu wypukłościami. Jeśli chodzi o awers, ten mimo dywagacji o gabarytach tytułowych konstrukcji może pochwalić się sporym głośnikiem średnio-niskotronowym, tuż nad nim typowo dla tego brandu lekko utubionym wysokotonowym i tuż nad dolną krawędzią strojącymi poziom zejścia i jakość niskich częstotliwości dwoma niedużymi portalami bass-reflaks. Przerzucając wzrok na tylny panel okazuje się, że podobnie do frontu jest bogato wyposażony. Chodzi oczywiście o usadowiony na strojnym aluminiowym panelu podwójny zestaw zacisków do kabli głośnikowych ze stosownymi zworkami oraz zorientowany tuż na nim chromowany emblemat z nazwą marki, modelu i rocznicowości powołania do życia tych kolumienek. Naturalnie jak widać na serii fotografii, zgrabne Duetto przyjechały z dedykowanymi, również podążającymi śladami jakości wykonania i pomysłu na bryłę, w celach dobrej stabilizacji przykręcanymi, zmyślnymi wizerunkowo podstawkami. A firmowymi, bowiem dlatego, że z typowym dla Francuzów jednym wielkim kolcem z przodu i dwoma małymi w tylnych częściach standu. Być może zdjęcia tego nie oddają, jednak zapewniam, w bezpośrednim kontakcie w przypadku pełnego. zestawu kolumny-podstawki dzięki wykończeniu lakierem fortepianowym mamy do czynienia z majstersztykiem wykonania i prezentacji.

Gdy dotarliśmy do akapitu o brzmieniu rocznicowych Triangli Duetto w celu pokazania ich ciekawych cech przygotowałem 3 pozycje płytowe. Pierwszą jest swoista woda na młyn w postaci materiału spod znaku Jana Garbarka z niestety już będącą na artystycznej emeryturze formacją The Hilliard Ensemble „Officium”. A wodą z kilku istotnych dla konstrukcji monitorowych aspektów. Pierwszym jest znakomite znikanie z pomieszczenia odsłuchowego, co pozwalało na pokazanie mi pełnego spektrum wybrzmiewania muzyki w sakralnej budowli goszczącej artystów z ich idealnym ulokowaniem na wirtualnej, naturalnie ciekawie preparowanej pogłosem pod sklepieniami klasztoru wirtualnej scenie. Drugim od kliku lat umiejętne, bo nienachalne, ale jednak pewnego rodzaju nasycenie pełnego swobody wybrzmiewania zagęszczenie muzyki – piję do dawnych czasów francuskiej stajni. Zaś trzecim fajne zszycie częstych w przekazie soniczncyh iskierek z ciekawie usadowioną na osi ilości plastyką, czyli podanie całości wydarzenia z jednej strony w blasku fleszy, a z drugiej z odpowiednią waga i gładkością. Gdy wybierałem tę płytę z kilku chodzących mi po głowie wiedziałem, że ma szansę wypaść zjawiskowo, jednak nie aż tak. Powodem takiego stanu rzeczy było oczywiście jak rzadko kiedy, pełne lekkości i zarazem soczyste przeszywanie mojej duszy przez wyrazisty saksofon Garbarka, by zaraz po jego naturalnym, często przedłużanym wszechobecnym podsufitowym echem, wygaśnięciu zostać ukojonym czterogłosem śpiewającym zapiski sakralne. To niby powinna być przysłowiowa bułka z masłem, jednak często zdarza się, że któraś z formacji – śpiewacy vs saksofonista – jest jakby bardziej wyeksponowana. Tymczasem bazująca na 40 latach testów i wdrażania nowych pomysłów, praca inżynierów znad Loary znakomicie postawiła pomiędzy nimi znak równości, co pozwoliło mi w skupieniu przesłuchać cały krążek, a nie li tylko zwyczajowy, bo okraszony długim solo Garbarka bodajże 13 kawałek. A to nieczęsty przypadek.

Drugim zapisem sesji muzycznej była Cassandra Wilson z materiałem „New Moon Daughter”. Jednak jej celem wbrew pozorom nie było napawanie się symptomatycznym wokalem, tylko sprawdzenie, czy wycyzelowany mastering nie zburzy zauważonego podczas pierwszej sesji odsłuchowej, umiejętnego skorelowania ilości informacji na górze z mocnym osadzeniem w barwie i ciekawej plastyce. Gdy w strojeniu kolumny coś nie do końca jest ok., ta płyta potrafi i mocno cyknąć i wyraźnie zabuczeć. Na szczęście nic takiego się nie stało. Było dźwięcznie, ale bez niekontrolowanych wyskoków oraz soczyście, jednak w ramach dobrego smaku. Owszem, wszystko bardziej wyraziście niż poprzedni tytuł płytowy, ale jak wspominałem, tamto rozdanie było typowym, bo zrównoważonym wydaniem monachijskiego ECM-a, tymczasem Cassandra materiałem dla robienia efektu „łał”. A jeśli tak i podczas odtwarzania tej ostatniej nic nie kuło w uszy i nie snuło się po podłodze, mogę powiedzieć jedno, Francuzi trafili w dziesiątkę.

Na koniec coś teoretycznie poza zasięgiem tak małych konstrukcji, a mimo to finalnie fajnie odebranego, czyli ścieżka muzyczna z najnowszej wersji filmu „Blade Runner 2049”. Nie oszukujmy się, zejścia do czeliści piekieł nie zaznałem, a mimo to oddaję szacunek produktowi za mocne sygnalizowanie, że na dole coś istotnego ma się wydarzyć. Oczywiście pomruki były słyszalne, lecz w blisko 40-metrowym OPOS-ie bez niezbędnej dla pokazania ich istoty energii. Jednak gdy pominąłem ten nie oszukujmy się, ciężki nawet dla większości podłogówek basowy motyw, reszta atrakcji okazała się być bardzo ekspresyjna. Modulowanie wyższymi partiami basowych feerii w kontrze przecinane ostrymi klawiszowymi frazami były bez najmniejszych wad. Na tyle ciekawie ze sobą się ścierające, że mimo braku dosadności w najważniejszym dla tego materiału zakresie – sub-bas, muzyka cały czas kipiała wpisaną w jej system nerwowy mrocznością.

Próbując jakoś ciekawie spuentować powyższy opis powiem tak. W moim mniemaniu potwierdzając tezę ze wstępniaka francuskie kolumny Triangle Duetto 40th Anniversary Edition oprócz tego, że świetnie wyglądają, ale również brzmią. Potrafią oddać istotę muzyki nie tylko sakralnej, ale również tej stworzonej przez sztuczną inteligencję z wykorzystaniem syntezatorów. Oczywiście tę drugą z racji nieubłaganych praw fizyki w kwestii najniższych rejestrów delikatnie kreują na swoją modłę, jednak na tyle bezpiecznie, że nie tracą kontroli podczas zabawy z tak zwaną muzyką podrasowaną. Czy to produkt dla każdego? Niestety nie. Jednak li tylko z jednego prozaicznego powodu, jakim jest mająca gościć je kubatura. Co mam na myśli? Jak to co? Po prostu w pokoju pokroju mojej nieco przerośniętej jak na audio-samarytanina samotni nie będą w stanie w pełni rozwinąć skrzydeł. Dlatego będąc obiektywnym dedykuję je raczej do małych i średnich pomieszczeń, a nie próbując zaklinać rzeczywistość namawiać Was do stawiania ich w 100 metrowych salonach. Ale żebyśmy się dobrze zrozumieli, w nich również fajnie zagrają, niestety nie na maximum swoich możliwości, o co naprawdę warto powalczyć.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001

Dystrybucja: Rafko
Producent: Triangle
Ceny
Triangle Magellan Duetto 40th: 28 200 PLN
Triangle Magellan 40th S08: 5 195 PLN

Dane techniczne:
Konstrukcja: dwudrożna, wentylowana, podstawkowa
Zastosowane przetworniki
– wysokotonowy: TZ2900PM-MG
– Nisko-średniotonowy: 16 cm T16GM-MT10-GC1-V2
Skuteczność: 88 dB/W/m
Pasmo przenoszenia: 38 Hz – 30 Khz (+/- 3 dB)
Impedancja: 8 Ω (min. 4.6 Ω)
Częstotliwość podziału pasma: 2 800Hz
Rekomendowana moc wzmacniacza: 30-150 W
Wymiary (W x S x G): 45,9 (48 z kolcami) x 25,1 x 34,8 cm
Waga: 16,8 kg
Dostępne wersje wykończenia: Golden Oak, Shadow Zebrano, Space Black

Triangle Magellan 40th S08
Max. obciążenie: 35 kg
Wymiary (W x S x G): 44,9 x 44,9 (dolna podstawa); 35 (górna podstawa) x 41,9 (dolna podstawa); 24,9 (górna podstawa) cm
Waga: 4,45 kg