Opinia 1
Nie da się ukryć, że tak jak w codziennym życiu jesteśmy skazani na pewnego rodzaju lepsze lub gorsze wybory, to niestety z podobnymi dylematami często mierzymy się w naszym związanym z audio hobby. Powodów jest wiele i nie będę się w wdawał w zbędne rozprawianie o nich, tylko zdecydowanym krokiem przejdę do wyniku owych decyzji. Chodzi mianowicie o czasem wymuszone statusem życiowym – konkretnie lokalowym, a czasem w pełni świadomie podjęte – mimo dysponowania wielkim salonem – zafundowanie sobie pozwalających obcować z muzyką kolumn podstawkowych. Można by powiedzieć, to wolny kraj i każdy robi co chce, jednak gdy się temu przyjrzeć dokładniej, temat wygląda nieco dziwnie. Otóż gdy do pierwszej grupy nic nie mam, bo łatwo jest ją zrozumieć, to nie oszukujmy się, w przypadku drugiej musi być jakiś – w pozytywnym tego słowa znaczeniu – haczyk. Przecież taka decyzja już w teorii skazuje nas na pewnego rodzaju ograniczenia w projekcji pełnego spektrum pasma akustycznego z jego energią i zejściem w dolnych rejestrach w rolach głównych, to jaki jest sens pchania się w z góry wiadome problemy, gdy dysponujemy czy to niezbędną kubaturą, czy zasobami pieniężnymi na kolumny pełnopasmowe? Już zdradzam. Ba, nawet poprę to fajnym przykładem. Co ciekawe, przykładem, który do niedawna wydawał mi się być skazanym na bolesną porażkę, gdy tymczasem w niełatwym teście znakomicie pokazał, co skłania melomanów do postawienia sobie monitorów bez oglądania się na wyżej wymienione, dla wielu jednak problematyczne aspekty. O kim mowa? Pewnie Was zaskoczę, ale jeszcze kilka lat temu o kojarzonym jedynie z dobrym Hi-Fi, tymczasem obecnie mocno pukającym do przedsionka High Endu producencie z Niemiec – popularnym Elac-u, który dzięki Sieci Salonów Hi-Fi & Video Design za sprawą monitorów Elac Concentro S 503 dobitnie pokazał, na czym polega obcowanie z dobrymi kolumnami podstawkowymi.
Nie da się okryć, że nasze bohaterki to przedstawicielki konstrukcji monitorowych. To średniej wielkości, dzięki jakości wykończenia oraz zastosowanemu przez konstruktorów pomysłowi na walkę ze szkodliwymi falami stojącymi w obudowie, ciekawie wyglądające skrzynki. Co to oznacza? Po pierwsze – obudowy są wariacją prostopadłościanu z szerokim, bo dzierżącym głośniki frontem i za sprawą zbiegania się ku tyłowi ku sobie bocznych ścianek, znacznie węższymi od niego plecami. Zaś po drugie – w odbiorze wizerunkowym bardzo istotną rolę odgrywa lakier na bazie fortepianowej, czyli esencjonalnej głębi połyskującej czerni. A to nie koniec pozytywnych informacji, bowiem wbrew pozorom zgrubnie patrząc, zastosowane dwa przetworniki, tak naprawdę są trzema generatorami sygnału. Otóż oprócz zorientowanego na dolne basowca, w górnej części awersu mamy wariację przetwornika koaksjalnego, czyli w tym przypadku wstęgę otuloną membraną średniotonowca, co sprawia, że mamy do czynienia z nieczęsto spotykanymi w tej klasie monitorami trójdrożnymi. Wieńcząc opis budowy naszych bohaterek dla wieli z nas bardzo istotnym tematem jest zastosowanie wkomponowanego w tylną ściankę, pozwalającego na w miarę swobodną jak na tek niewielkie konstrukcje projekcję niskich rejestrów, portu bass-reflex oraz umożliwiającego połączenie w układzie bi-wiringu/ampingu zestawu podwójnych terminali kolumnowych. Jeśli chodzi o stricte użytkowe parametry elektryczne, temat opiewa na obciążenie na poziomie 87dB przy 4 Ohm-ach.
Gdy pisząc ten tekst sięgnąłem do poczynionych podczas odsłuchu notatek, pierwszym co wówczas zauważyłem, była zaskakująca jak na monitory równowaga prezentacji. Jednak nie w estetyce na dłuższą metę nudnej, pod-pompowanej wszechobecnym basem papki, tylko ku mojemu zaskoczeniu pełnej wielobarwności i radości kreowanej w moim pokoju muzyki. Co to oznacza? Dla mnie najważniejszymi, bo bardzo ciekawymi aspektami były: soczysty, bez popadania w zwalistość bas, pełna informacji, a przy tym dobrze osadzona w barwie średnica i w pierwszej chwili wypadająca dość żywo, na szczęście jedynie umiejętnie podkreślająca zawarte w niej najdrobniejsze niuanse góra pasma. Każdy zakres miał coś ciekawego do powiedzenia, a mimo to uważał, aby nadmiernie nie wyjść przed szereg. To zaś sprawiało, że przez cały czas swą kreatywnością muzyka niby od niechcenia, ale jednak podprogowo mnie do siebie przyciągała. Na tyle zjawiskowo, że ciężko było traktować ją jak zwyczajowe tło do beztroskiego spędzania czasu. Raz czarowała esencją prezentacji, innym razem świetnym rozplanowaniem wirtualnej sceny, a jeszcze innym wirtuozerskim pokazaniem pracy artystów. I gdy pierwsze dwa aspekty potrafi pokazać większość dobrze zaprojektowanych monitorów, to już z ostatnim punktem nie jest tak różowo. Oczywiście w moim odczuciu owa umiejętność to pokłosie opisanej, co istotne, utrzymanej w pełnej spójności żywiołowości każdego z podzakresów. Jak pisałem, każdy miał coś do powiedzenia, jednak zawsze znakomicie współpracował z sąsiednim, dzięki czemu słuchana muza kipiała radością. Naturalnie z adekwatną do możliwości energią, ale wziąwszy pod uwagę sił na zamiary, bez najmniejszych problemów kolumny radziły sobie nawet z ciężkim rockiem.
Przykładowy team AC/DC z płyty „Back In Black” nie dość, że nie szczędził mi fajnych, bo esencjonalnych pasaży będących ich znakiem rozpoznawczym gitar, to dodatkowo nie żałował esencji wrzaskliwej wokalizie i dość dosadnie w dobrym tego słowa znaczeniu kopał pracą bębniarza. Bez tych niby drobnych, jednak oddających cel spotkania się tej czwórki niuansów byłby to jeden nieciekawy muzyczny bełkot. Na szczęście dostarczone do testu Niemki nie dość, ze na tym nie poległy, to bardzo mnie zaciekawiły. A trzeba zaznaczyć, że przywołana kapela to mój młodzieńczy chrzest bojowy z tego typu muzą i bardzo boli mnie, gdy ze skonfigurowanego testowo zestawu wieje nudą. Czy to oznacza, że przy S 503 tracą sens kolumny podłogowe? Niestety nie. Ale nie oszukujmy się, jeśli z kompaktowych zestawów głośnikowych oczekujemy ściany dźwięku, nie jesteśmy nawet na poziomie elementarza audio. Jednak mniemam, iż studiując nasze perypetie testowe nawet początkujący adepci tej zabawy z grubsza wiedzą, o co w niej chodzi.
Nieco inaczej, czy wręcz lepiej Elac-i wypadły z muzyką nastawioną na kojenie duszy – twórczość barokowa i nerwicy – wszelkie odmiany jazz-u. To była wręcz woda na ich młyn, gdyż przy całym wyartykułowanym w poprzednim akapicie potencjale dźwiękowym do głosu dochodziły aspekty budowania nie tylko rozległej sceny, ale również czytelności jej wypełnienia i znakomitego wyłuskiwania najdrobniejszych niuansów z każdego pozornego źródła w sensie nie tylko energii wybrzmiewania, ale również zmiennej esencjonalności projekcji. W tej roli znakomicie sprawdzała się muzyka spod znaku Jordi Savalla „Monteverdi: L’Orfeo”, a także przykładowy RGG „Szymanowski”. W każdym z przypadków bez pokazania dosłownie każdego nawet najdrobniejszego szczególiku, często pojedynczego dźwięku muzyka pewnie zabrzmiałaby tylko fajnie. Jednak gdy kolumny zadbały o pokazanie pełni spektrum użytych w kompilacjach instrumentów, nie pozostawało mi nic innego do roboty, jak każdą włożona do CD-ka płytę, mimo wieloletniej znajomości materiału zaliczyć od deski do deski. Niestety nieczęsto to się zdarza, dlatego tym bardziej brawa dla niemieckich konstruktorów, że potrafili uwieść mnie swoimi maluchami.
Czy opisane kolumny podstawkowe są dobrą propozycją dla każdego melomana? Mam nadzieję, iż nie zdziwicie się, gdy z całą świadomością powiem – tak. A powiem dlatego, że to przecież propozycja, a nie przymus. Mało tego. Tym bardziej powinni posłuchać ich ci nastawieni na konstrukcje podłogowe. Po co? Choćby dla przekonania się, jak wygląda dobrze nie tylko rozciągnięta i zabudowana muzykami wirtualna scena, ale również jej poparta swobodą prezentacji najdrobniejszych artefaktów radość projekcji. Jeśli zrozumiecie, jak robią to fajne monitory, zapewniam, poprzeczka dla podłogówek w zbliżonym pułapie cenowym poszybuje na często jakościowo nieosiągalną wysokość. Jak widać, paradoksalnie moja zachęta jest pewnego rodzaju ostrzeżeniem. Jednak mam nadzieję, że zrozumieliście, iż tak sformułowane ostrzeżenie dla tytułowych monitorów Elac Concentro S 503 jest podstępnym potwierdzeniem ich świetności. Jaki cel ma taki wybieg? To jasne jak słońce. Wprost pochwały już pisałem i formułując puentę tego starcia najzwyczajniej w świecie nie chciałem się powtarzać.
Jacek Pazio
Opinia 2
Powoli dobijając do dekady naszej radosnej twórczości pod szyldem SoundRebels sukcesywnie, czyli z każdą kolejną recenzją zazwyczaj podświadomie utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że przynajmniej jeśli chodzi o wszem i wobec znane marki, czyli wiekowych stażem wytwórców o w pełni zasłużonym, iście ikonicznym statusie większość mamy generalnie „z głowy”. Oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę, iż pewną część czy to z racji niemożności dogadania się z dystrybutorem, czy to po prostu braku dostępności w naszym zakątku globu i problemów natury logistycznej chciał nie chciał musimy sobie, przynajmniej na razie odpuścić, jednak na tle skali już opisanych ustrojstw ów odsetek powoli, bo powoli, ale jednak systematycznie malał. Czyli wszystko w jak najlepszym porządku, prawda? Otóż nie do końca, gdyż w momencie, gdy otrzymaliśmy zapytanie z Sieci Salonów Top HiFi & Video Design odnośnie gotowości wzięcia na tapet filigranowych podstawkowców ELAC Concentro S 503 nagle uświadomiliśmy sobie, że dziwnym zbiegiem okoliczności do tej pory żadnych ELAC-ów u siebie nie gościliśmy. Nie kryjąc w pełni zrozumiałego zakłopotania czym prędzej potwierdziliśmy pełną mobilizację i z nieukrywanym entuzjazmem pochyliliśmy się nad tytułowymi maluchami.
Pobieżny rzut oka na nasze dzisiejsze kruczoczarne, pokryte lakierem fortepianowym bohaterki mógłby wskazywać, iż mamy do czynienia z klasycznymi, dwudrożnymi monitorami uzbrojonymi w firmowy, będący rozwinięciem AMT, głośnik wysokotonowy JET 5 i nie mniej intrygujący 180 mm średnio – niskotonowy AS-XR o kanapkowej membranie strukturą przypominającej powierzchnię kryształu. I wszystko by się zgadzało, gdyby była to jedynie … półprawda, która co prawda jest lepsza od kłamstwa, jednak zostawia pewien niedosyt. Okazuje się bowiem, iż Niemcy dość perfidnie ukryli jeszcze jeden, średniotonowy drajwer i to bynajmniej nie wewnątrz delikatnie zwężającej się ku tyłowi obudowy, bądź na plecach, do których dosłownie za chwilę przejdziemy, lecz … wokół ww. wstęgowca. Tak, tak mili Państwo. Ten wyglądający jak tubka wykładnicza lejek jest niczym innym jak 130 mm połączeniem stożka celulozowego z aluminiową membraną, w którym cewka drgająca jest również bezpośrednio zespolona z membraną a całości przypisano symbol AS-XR AL. Cały układ charakteryzuje się dość akceptowalną 87 dB skutecznością i 4Ω impedancją, co poniekąd wpisuje się w rodową tradycję, gdyż odkąd sięgam pamięcią wysokie modele ELAC-ów, a bądź co bądź Concentro to top topów w niemieckim portfolio były i jak widać na załączonym obrazku nadal są łase na Waty i Ampery. A właśnie, pozwolę sobie w tym momencie na małą dygresję i nieśmiało tylko wspomnę, iż z niewiadomych powodów próżno szukać S 503 na dedykowanej ww. linii stronie producenta. Czyżby tytułowe podstawkowce były jakimś wstydliwym sekretem? Prawdę powiedziawszy nie sądzę, jednak dziwi fakt, że webmaster niespecjalnie dba o aktualność wizytówki marki. Tylna ścianka prezentuje się równie elegancko. W górnej części ulokowano wylot kanału bass refleks a poniżej podwójne, iście biżuteryjne terminale głośnikowe z solidnymi zworami.
Przechodząc do części poświęconej brzmieniu nieco zepsuję niespodziankę i już na wstępie zasygnalizuję, że 503-ki grają urzekająco pełnopasmowym, dynamicznym i zarazem wyrafinowanym dźwiękiem. W dodatku pomimo swej trójdrożności nawet na moment nie tracą koherencji, więc wszystkie podzakresy są ze sobą idealnie zespolone i ze świecą szukać punktów ich zszycia. Nie można też odmówić im rozmachu, co niejako z automatu predestynuje je do wielce sensownych zamienników niewielkich podłogówek. Na dowód tego posłużę się dość wymagającym a przy tym niezbyt często pojawiającym się na recenzenckich playlistach przykładem. Mowa o radosnej twórczości metalcore’owej australijskiej formacji Parkway Drive, która na jeszcze pachnącym tłocznią krążku „Darker Still” jeńców brać nie zamierza serwując słuchaczom istną kanonadę perkusyjnych uderzeń, którym w sukurs przychodzą ogniste riffy i wyrykiwane przez Winstona McCalla teksty. Krótko mówiąc dość problematyczna strawa, której większość wystawców na wszelakiej maści prezentacjach stara się unikać jak ognia. Tymczasem ELAC-i bez najmniejszej tremy i zadyszki z zaskakującą werwą i spontanicznością oddawały nawet najbardziej karkołomne spiętrzenia dźwięku i najgęstsze aranżacje. W dodatku bas przez cały czas cechował się wzorowym timingiem i kontrolą, której bardzo proszę nie mylić z osuszeniem, gdyż niczego takiego nie odnotowałem, średnica miała właściwą sobie soczystość a góra pasma była klasą sama dla siebie. I w tym momencie nie chodzi o zwykłe „cukrowanie” w ramach tzw. laurki, lecz łatwy do weryfikacji fakt, gdyż JET 5 oferuje ponadnormatywną rozdzielczość lecz bez nawet najmniejszych oznak wyostrzenia, czy ofensywności. Wysokie tony są dzięki temu czyste jak górski kryształ, chyba, że inaczej wymyślił sobie artysta, bo i z oddaniem natywnej ziarnistości materiału źródłowego małe Concentro nie mają najmniejszych problemów. Doskonale to słychać porównując bardziej liryczne fragmenty, z czystym wokalem z utworami, gdy wokalizy ocierają się niemalże o brutalny growl.
A właśnie, skoro o chropowatościach i szorstkościach mowa, to nie mogłem odmówić sobie przyjemności przesłuchania „Ella And Louis” Elli Fitzgerald i Louisa Armstronga, gdzie nie tylko głos, ale i trąbka Satchmo dalekie są od jedwabistej gładkości. Jednak taki jest ich urok i jakiekolwiek spolerowanie śmiało moglibyśmy uznać za świętokradztwo, choć z drugiej strony zbytnia analityczność i podkreślanie sybilantów nieco psują nastrój. Tymczasem ELAC-i pozostając wiernymi oryginałowi oddawały pełna gamę gulgotów i chrypień, lecz bez wspomnianych przejaskrawień. O tak podstawowych drobiazgach jak permanentne znikanie ze sceny nawet nie warto wspominać, choć samej scenie kilka słów się należy. Bowiem 503-ki kreowały ją w sposób niezwykle wyważony i nienachalny. Nie przybliżały pierwszego planu, lecz umiejscawiały go mniej więcej na linii głośników, by pozostałe plany sukcesywnie budować w jej głębi. Zyskujemy dzięki temu przyjemny oddech i przestrzeń pozwalającym nie tylko artystom na swobodne ruchy, lecz również słuchaczom objąć zmysłami cały spektakl. O ile jednak przy niewielkich składach jak powyższy nie jest to jakieś karkołomne wyzwanie, to już przy wielkiej symfonice jak „Valentin Silvestrov: Requiem für Larissa” w wykonaniu Bavarian Radio Chorus i Munich Radio Orchestra pod batutą Andresa Mustonena owa kwestia nabiera kluczowego znaczenia, gdyż rozmycie, bądź ściśnięcie dalszych planów znacznie ogranicza wolumen reprodukowanych informacji. A tutaj takowej limitacji nie sposób uświadczyć. Jest za to właściwy rozbudowanemu aparatowi wykonawczemu rozmach, swoboda i dynamika.
W ramach podsumowania nie wypada mi napisać nic innego, jak tylko to, że udały się ELAC-owi Concentro S 503. Nie dość bowiem, że z powodzeniem nagłośnią nawet 20-25 metrowy salon, u nas grały w 38 m², to w dodatku nie boją się praktycznie żadnego repertuaru. Warto też nadmienić, iż z racji oferowanych walorów brzmieniowych śmiało mogą aspirować do miana pełnokrwistego High Endu. Aby jednak w pełni uwolnić drzemiący w nich potencjał warto po pierwsze zapewnić im odpowiednio wysokiej klasy i zarazem wydajną amplifikację a po drugie zainwestować w solidne standy. Z pomocą przychodzi oczywiście sam producent sugerując firmowe LS 100 o masie 9,5 kg i wymiarach 68,5 x 29,5 x 40 cm, jednak wybór tego typu akcesoriów na rynku jest na tyle szeroki, że spokojnie można sięgnąć po model spoza portfolio ELAC-a. Od siebie jeszcze tylko dodam, że próby aplikacji 503-ek na wszelakiej maści półkach i stolikach najdelikatniej rzecz ujmując na tyle degradują ich brzmienie, że jeśli tylko nie macie Państwo możliwości innego ustawienia spokojnie możecie wybrać któreś z niżej urodzonych podstawkowców (Vela VBS403, Solano BS283) zaoszczędzone środki przeznaczając na inne uciechy.
Marcin Olszewski
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: Finite Elemente Pagode Master Reference Mk II
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Producent: ELAC
Cena: 33 998 PLN (para)
Dane techniczne
– Konstrukcja: 3-drożna; bas refleks
– Zastosowane przetworniki:
– basowy o średnicy 180 mm, AS-XR
– średniotonowy: 1 x 50 | 130 mm, AS-XR AL
– wysokotonowy: JET 5c
– Częstotliwości podziału zwrotnicy: 400 i 2600 Hz
– Moc znamionowa/muzyczna: 120/200 W
– Zalecana moc wzmacniacza: 60 – 500 W
– Czułość: 87 dB/2,83 V/m
– Impedancja nominalna: 4 Ω
– Wymiary (S x W x G): 225 x 400 x 372 mm
– Masa kolumny: 13,4 kg
Najnowsze komentarze