Tag Archives: Esprit Audio Amelia


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Esprit Audio Amelia

Esprit Audio Amelia

Link do zapowiedzi: Esprit Amelia

Opinia 1

Ta francuska marka za sprawą prężnie działającego konińskiego dystrybutora Audio-Mix jest nam bardzo dobrze znana. Gdy zerkniemy w pojawiające się na naszych łamach publikacje, okazuje się, że jej portfolio jest zaskakująco rozbudowane. I to dość wszechstronnie, bowiem oprócz szerokiej palety okablowania, oferuje dodatkowo akcesoria zasilające, a także pozytywnie wpływający na odbiór muzyki polaryzator pomieszczenia. Wszystko podczas testów wypadało na tyle przekonująco, że moim zdaniem bez problemu jest w stanie dać potencjalnemu zainteresowanemu szansę na dopieszczenie swojego systemu w najdrobniejszych szczegółach w zakresie jednego podmiotu produkcyjnego. I gdy wydawałoby się, że mocodawca marki powinien być w pełni spełnionym konstruktorem, po niezobowiązującej rozmowie z dystrybutorem moje przypuszczenia zostały delikatnie zweryfikowane. Co mam na myśli? Otóż oczkiem w jego głowie od wielu lat był przygotowywany w myślach projekt kolumn głośnikowych. Powodów opóźnień powołania go do życia z braku dokładnej wiedzy nie będę omawiał, ale z przyjemnością oznajmiam, iż tematem obecnego spotkania będzie coś na kształt projektu życia właściciela marki Esprit. Naturalnie chodzi o widniejące na serii fotografii kolumny podłogowe, czyli pięknie się prezentujące dwudrożne konstrukcje Esprit Amelia.

Tytułowe Francuzki to pięknie prezentujące się, bo wykończone w czarnym lakierze fortepianowym średniej wielkości kolumny podłogowe. W celach walki ze szkodliwymi wibracjami obudowy wykonano z kanapki na bazie MDF-u i bitumu, a ich front korygując wyrównanie promieniowania głośników pochylono ku tyłowi. Jeśli chodzi wyposażenie awersu, z uwagi na dwudrożność konstrukcji do przetwarzania wysokich częstotliwości wykorzystano przetwornik AMT, zaś do średnicy i najniższych tonów 20-centymetrowy głośnik Alnico z papierową membraną poddaną procesowi NEXTEL oraz magnesem Alnico. Kreśląc kilka informacji na temat zwrotnicy bardzo istotnym elementem jest jej płynna stromość na poziomie 6dB/oktawę oraz wykorzystane najlepszej jakości podzespołów z portfolio specjalisty od kondensatorów Duelund oraz cewek Mundorf, co finalnie pozwoliło osiągnąć ich stosunkowo wysoką skuteczność 90dB przy obciążeniu 4 Ohm. Dotarłszy do rewersu kolumny, mniej więcej w połowie jej wysokości widzimy strojący jakość i zejście niskich rejestrów port bass-refleks i w dolnej części aluminiową platformę z zaciskami przyłączeniowymi ze zorientowanym tuż pod nimi sześciopinowym wtykiem spinającym w całość autorsko zaprojektowane układy elektryczne zwrotnicy. Całość konstrukcji posadowiono na stabilnej, za sprawą okrągłych wypustów na rogach zwiększających rozstaw punktów podparcia z regulowanymi stopami, aluminiowej podstawie. Jak widać, kolumny są zgrabne i dzięki wykończeniu przyjemne dla oka, zatem nie pozostaje mi nic innego, jak przybliżyć Wam ich sposób na muzykę.

Gdy kolumny zaliczyły stosowną rozgrzewkę, pierwszym bardzo dobrym aspektem ich grania było unikanie bycia większymi niż faktycznie są. Chodzi mianowicie o brak efektu sztucznego podbicia i pompowania esencjonalności dolnego zakresu, co wielu odbiorców nawet lubi, jednak w dojrzałym projekcie nie powinno mieć miejsca. Niestety wszechobecny i pogrubiony bas jest ewidentnym uśrednieniem przekazu, czyli przykryciem jego prawdziwego informacyjnego spektrum. Owszem, ma być, jednak nie jako sposób na pozyskiwanie nie do końca zorientowanej klienteli. A że jak wspominałem we wstępniaku, projekt Amelii jest pomysłem życia szefa francuskiego podmiotu gospodarczego, ten parametr w moim odczuciu znakomicie pokazuje, iż wie, na czym polega prawdziwość projekcji muzyki. Projekcji, w której wspomniany dół ma być szybki, zwarty i tylko wtedy mocny oraz soczysty, gdy taki był plan artysty. Dla mnie to najważniejszy punkt oceny tytułowych Amelii, za co już na starcie dostały wielkiego plusa. A jak na tym tle wypadał reszta pasma? Czy wyśrubowanie poprawna propagacja zakresu basu oznacza niedomagania w innych częstotliwościach? Nic z tych rzeczy. Choć dla osobników lubiących tak zwaną „łunę” basu ogólne wizualizowanie sceny muzycznej może nosić syndrom niedowagi, to zapewniam, iż będzie to jedynie subiektywna ocena podyktowana poszukiwaniem złych manier dźwięku, a nie problem opisywanych konstrukcji. Te są idealnie skrojone według oczekiwań zorientowanego w temacie pomysłodawcy. Oczywiście trzeba przy tym wspomnieć, iż pochodną maksymalnego dopieszczenia kontroli nad dolną częścią pasma, które kreowane jest ze średnicą na bazie tego samego głośnika, jest obrazowanie z fajną barwą, ale nieprzegrzanych – czytaj nazbyt nasyconych – średnich tonów. Niosą odpowiednią wagę, jednak w imię spójności grania także dbają o utrzymanie optymalnej smukłości. Wielobarwnej, fajnie pokolorowanej, ale nie ma się co oszukiwać, bez wycieczek w stronę syndromu otyłości. A gdy do tego dodamy pełne ekspresji, w producentowi tylko znany sposób udanie pozbawione natarczywości wysokie tony – źle zaaplikowane, w dodatku tak duże wstęgi czasem lubią boleśnie wyskakiwać przed szereg, okazuje się, że finalnie dostajemy kolumny dla smakoszy podania pełnego pakietu informacji w estetce swobody i dobrze rozumianej szybkości, bez pogoni za podgrzewaniem scenicznej atmosfery. Opisana estetyka brzmienia Amelii nastawiona jest na granie lekkie i zwiewne, co na początku może sugerować niedomagania w poddaniu energii muzyki. Szybko jednak się okazuje, jak bardzo można się pomylić, gdyż wszystko zależy od materiału. Jak mają pokazać kopnięcie twórczością rockowych buntowników w stylu grupy Metallica „Master Of Pupptes”, dzięki przywołanej kontroli szybkich dolnych rejestrów zadanie jest natychmiast realizowane i to z dbałością o najdrobniejszy szczegół impulsu. Gdy innym razem trzeba zaprezentować kubaturę wielkich budowli sakralnych choćby Jordi Savalla z ostatniej świątecznej płyty „Charpentier: Baroque Christmas”, dzięki rozmachowi i swobodzie prezentacji realizmem podania mimowolnie otwierają słuchaczowi usta. Francuzki robiąc wszystko w swoim stylu brzmią na tyle ciekawie i udanie, że zapewniam, nie ma praktycznie materiału, z jakim by sobie nie poradziły. Jednak w tym momencie mała uwaga. Jeśli materiał jest słabej próby, nie oczekujcie mydlenia oczu, a tak naprawdę uszu sztucznym podkolorowaniem średnicy i pogrubianiem przekazu oleistym basem. Taki myk u nich nie przejdzie. To problem? Bynajmniej, co starałem się udowodnić na samym początku akapitu podczas opisywania największej ich zalety, jaką jest odpowiednio artykułowana ogólna waga i zwartość dźwięku. Projekt od początku jest realizacją pomysłu na uniwersalne, jednakże omijające szerokim łukiem oszukujące słuchacza co do słuchanego materiału oleiste brzmienie. Jak coś w masteringu niedomaga, zostanie pokazane, jeśli realizator stanął na wysokości zadania, zatapiamy się w muzycznej bajce. Tak, raczej z naciskiem na szybkość i witalność, czyli nieco po lżejszej stronie neutralności, co moim zdaniem czyni je bardzo dojrzałymi konstrukcjami. A dojrzałymi dlatego, że zamierzenie celują w grupę słuchaczy wiedzących czego oczekują od dobrze zwizualizowanego w okowach naszych samotni świata muzyki. Powielanie wszechobecnej uniwersalności dla szerokiej grupy melomanów kosztem bezwzględnej jakości zwyczajnie nie wchodzi w grę. To produkt dla konkretnego, czyli wyedukowanego melomana, a nie kolumnowy fast food dla mas. To zaś oznacza, że pomysł na dźwięk na tle mdłej konkurencji jest „jakiś”, a to w czasach nastawionych na maksymalny zysk to rzadkość. Brawo.

Mam nadzieję, że z powyższa epistoła jasno pokazuje, do kogo kierowane są dziś opisywane kolumny Esprit Amelia. Jeśli nie, spieszę z przetłumaczeniem z polskiego na nasze. Otóż te smukłe, przy okazji pięknie się prezentujące Francuzki stawiają na szybkość i rozmach prezentacji, zamierzenie unikając przy tym mocnego akcentu krągłości. Owszem, tak zwaną kabelkologią da się je nieco zmusić do ustępstw w tym zakresie, jednak raczej do estetyki spod znaku Harbeth zawsze będzie im daleko. Blisko za to będzie do w pozytywnym znaczeniu zderzenia się z nieobliczalnością słuchanej muzyki. Naturalnie mam na myśli szybkość narastania sygnału i zdolność do wypełniania pomieszczenia swobodnym, dobrze skorelowanym w odniesieniu wagi do zmian tempa dźwiękiem. Czyli reasumując, jeśli szukacie sonicznej zadziorności, to powinien być jeden z produktów na potencjalnej liście odsłuchowej. Co więcej, bez problemu rekomendowałbym je również osobnikom aspirującym do poziomu dobrze rozumianej neutralności przekazu. Nawet jeśli Amelie nie zagrają od pierwszego strzału, być może pomoże Wam w tym umiejętna konfiguracja. A nie zdziwiłbym się również, gdyby sporą rolę odegrało Wasze zrozumienie punktu widzenia na muzykę pomysłodawcy kolumn. Jak pisałem, są jakieś. A to już coś, nad czym warto się pochylić.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch QSA Red
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1, Furutech Project V1
IC cyfrowy: Furutech Project V1 D XLR
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kabel USB: ZenSati Silenzio
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints Ultra Mini
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Opinia 2

Patrząc na współczesny rynek kolumnowy zdecydowanie bardziej naturalnym wydaje się model zachowań, gdy wytwórca chcąc zminimalizować ilość zmiennych w systemach swych nabywców finalnie rozszerza własne portfolio o dopasowane (przynajmniej wg. niego) tak brzmieniowo, jak i wzorniczo okablowanie. Z taką sytuacją mamy do czynienia m.in. w Audiovectorze (Zero Compression), Gauder Akustik (ClearWater), czy Xavianie (Mondiale). Jak jednak praktyka dowodzi możliwa jest również droga w kierunku odwrotnym, czyli startując z asortymentem kablarskim i zyskując w nim uznanie próbować szczęścia z kolumnami, jak daleko nie szukając Crystal Cable (Minissimo Forte), Siltech (Symphony), czy też nieco bardziej egzotyczny Vermöuth Audio (m.in. Studio Monitor). I właśnie do drugiej z ww. grup należy nasz dzisiejszy gość, gdyż francuska, kojarzona głównie szerokim wachlarzem okablowania oraz akcesoriami (listwa zasilająca Volta S, czy polaryzator pomieszczenia Nova) manufaktura Esprit Audio postanowiła rozszerzyć portfolio o dwa modele kolumn – podstawkowe Stella i podłogowe, będące naszym dzisiejszymi gościniami Amelia.

W przeciwieństwie np. do Gauder Akustik, gdzie głównodowodzący dr. Roland Gauder poza wymiarami swoich kolumn w parametrach elektrycznych najchętniej ograniczyłby się do „akceptowalnej” impedancji i „wystarczającej” skuteczności, Francuzi przewrotnie lakonicznością wykazują się właśnie przy rozmiarówce, którą na swej stronie dyskretnie pomijają. Od czego jednak Internet i udostępniające tam swą ofertę sklepy, które bądź to własnym sumptem, bądź mniej, bądź bardziej oficjalnymi kanałami stosowne informacje pozyskawszy w stosownych rubrykach umieściły. I tak, Amelie to zgrabne podłogówki o wzroście ledwie przekraczającym metr (105 cm), szerokości 34 i głębokości 41 cm i przyjaznej naszym plecom wadze 43 kg. Na froncie każda z kolumn może pochwalić się wielce ciekawym zestawem przetworników, czyli 110mm wstęgowym AMT Mundorf i 20cm papierowym nisko-średniotonowcem Alnico wspomaganym przez umieszczone na plecach ujściem kanału bas refleks. A skoro o ścianie tylnej mowa, to tuż przy wyposażonym w poprawiające stabilność, uzbrojonym w regulowane stopy cokole zlokalizowano aluminiowy szyld z pojedynczymi terminalami głośnikowymi oraz gniazdem na moduł „Room Coupling”. I tu od razu uwaga natury użytkowej, bowiem odsłuchy należy rozpoczynać z zainstalowanym ww. modułem a jedynie w przypadku ustawienia kolumn w wybitnie niekorzystnym otoczeniu, w którym przeważają powierzchnie odbijające jego usunięcie na drodze tłumienia wysokich i średnich częstotliwości może zaowocować lepszą adaptacją do zastanej sytuacji.
Od strony elektrycznej mamy do czynienia z układem dwudrożnym o 4Ω impedancji i 90dB skuteczności, czyli dość litościwych parametrach nawet dla niezbyt muskularnego wzmocnienia, co z resztą potwierdza rekomendacja producenta zalecającego spinanie Amelii z jednostkami dysponującymi mocą z zakresu 20-100 W. Cieszy również fakt, iż w dobie wszechobecnych oszczędności producent zdecydował się zaaplikować w zwrotnicach o 6dB nachyleniu zbocza wysokiej klasy komponenty, jak kondensatory Duelund, czy cewki Mundorf. Z podobną atencją potraktowane zostały również same kolrpusy kolumn, które wykonano z 30 mm sandwichy z MDF-u i płyt bitumicznych.
I jeszcze słowo o szacie wzorniczej, gdyż o ile nad Wisłą dostępne są trzy opcje wykończenia, czyli widoczna na zdjęciach czarna, biała, oraz okleina orzechowa, to z tego co udało mi się wyszukać producent na zamówienie może wykonać również malowanie na praktycznie dowolny kolor z palety RAL. Oczywiście pobierając za taką customizację stosowną opłatę.

Przechodząc do części poświęconej naszym subiektywnym wrażeniom nausznym jedynie nadmienię, iż biorąc pod uwagę zalecenia wytwórcy o 200-300 godzinnym okresie wygrzewania pomimo otrzymania parki już przez koniński Audio- Mix granej daliśmy jej jeszcze kilka dni na akomodację w redakcyjnym OPOS-ie. Jednak tak na początku, jak i pod koniec odsłuchów jasnym dla nas było, że Amelia, bądź jak kto woli Amelie, to kolumny mające swe pochodzenie niejako zaszyte w DNA. O ile bowiem np. współczesna oferta Triangle’a na tle swych protoplastów uległa zaskakującemu ucywilizowaniu i ukulturalnieniu, o tyle brzmienie Espritów w nader oczywisty sposób koresponduje z tym, co starsi audiofile i melomani mogli zapamiętać z kontaktów czy to właśnie ze starszymi Triangle’ami, czy też opuszczającymi fabrykę mniej więcej trzy dekady temu kolumnami BC Acoustique (Araxe II, Nil, Gange, etc.) . Chodzi bowiem o kojarzoną wtenczas z francuską myślą techniczną odwagę artykulacji góry pasma i swoistą rześkość przekazu idące w parze z młodzieńczą i świetnie sprawdzającą się w rocku i jazzie zadziornością. Począwszy od lekkiego i radosnego „The Color Before The Sun” Coheed And Cambria, poprzez stonerowo-doomowe szorstkości „Wizard Bloody Wizard” Electric Wizard, na ewidentnej jeździe bez trzymanki z „Call The Devil” Mushroomhead skończywszy dostajemy pełne spektrum wszelakich chropowatości, brudu i ziarnistości suto podlanych jodynową ostrością, lecz nie będącą pochodną ułomności zastosowanego przetwornika AMT a wręcz odwrotnie – jego niebywałych zdolności oddania zapisanej w materiale źródłowym bogactwa granulacji. Spora w tym zasługa nieco lżej podanego, lecz zarazem dzięki temu adekwatnie chrupkiego i zróżnicowanego dołu pasma zespolonego z górą daleką od przegrzania, acz niezwykle komunikatywną średnicą. Warto również podkreślić, że Esprity umiejętnie unikają zbytniej nerwowości i sztucznego podkręcania tempa, więc jeśli tylko stopa uderza z prędkością młota pneumatycznego, to możemy niejako z automatu założyć, że po prostu „pałker” ma takie zdolności a nie kolumny same z siebie nabierają niekontrolowanego rozpędu.
A właśnie, skoro o perkusjonaliach mowa, to na zdecydowanie bardziej cywilizowanym repertuarze, w tym jazzie Almelie również nie pozwalają na spokojne wysiedzenie w fotelu, gdyż podrygiwanie kończyn na np. „Brightlight” Avishai Cohena jest tyleż samoistne, co oczywiste. Francuskie kolumny niczym apodyktyczny wodzirej może nie tyle porywają do tańca, co właśnie sprawiają, że podczas możliwie statycznego odsłuchu rytm i linie melodyczną odbiorcy wystukują i wytupują niemalże bezwiednie. Jak jednak warto zauważyć nie ograniczają się do lapidarnego „na dwa”, lecz prowadzą słuchaczy w zdecydowanie bardziej zawiłą rytmikę, co tylko potęguje frajdę i poszerza horyzonty. Jeśli dołożymy do tego lśniące blachy i ekspresyjne dęciaki to tym samym dostaniemy przepis na ożywczy zastrzyk pozytywnej energii w najlepszym wydaniu. A już definicja kontrabasu lidera to sam cud, miód i orzeszki, bowiem francuskie podłogówki zachowują idealną równowagę między udziałem gry strun i pudła dając świetny wgląd w nagranie, nie maskując przy tym nieraz karkołomnych pasaży, którym wcale nie ustępują partie perkusji, za którą zasiadł Roni Kaspi. Jeśli jednak ktoś obawia się zbytniej ekspresyjności, czy też pewnego utwardzenia naszych bohaterek, to spieszę z informacją, że nie ma się czego obawiać, gdyż nawet na „Romance in the Dark” Diane Marino niczego podobnego nie odnotowałem a i sybilanty, których tam nie brakuje zostały zaprezentowane w wierny, acz nieprzesadzony sposób, więc jeśli tylko sam, współpracujący z francuskimi kolumnami, system nie ma tendencji do szeleszczenia, to i Amelie takowych anomalii nie spotęgują.

Może i z racji swego kablarskiego rodowodu Esprit Audio Amelia nie są tzw. pierwszym, bądź nawet drugim wyborem, jednak jeśli tylko wyjdziecie Państwo poza strefę własnego komfortu i asekuranckiego trzymania się stricte kolumnowych marek, to śmiem twierdzić, że i z „Amelkami” powinniście znaleźć wspólny język. Nie dość, że są świetnie wykonane, to jeszcze oferują nad wyraz witalne brzmienie przy którym nuda i monotonia nie mają żadnych szans.

Marcin Olszewski

Dystrybucja: Audio-Mix
Producent: Esprit
Cena: 79 800 PLN

Dane techniczne
Konstrukcja: 2-drożna, podłogowa, wentylowana
Skuteczność: 90 dB
Impedancja nominalna: 4 Ω
Rekomendowana moc wzmacniacza: 20-100 W
Pasmo przenoszenia: 40 – 30,000 Hz
Zastosowane przetworniki
– wysokotonowy: 110mm AMT Mundorf
– nisko/średniotonowy: 20cm z papierową membraną i napędem Alnico
Wymiary (W x S x G): 105 x 34 x 41 cm
Waga: 43 kg
Dostępne wykończenie: Czarny, biały, orzech