Opinia 1
Choć patrząc na rynek audio konstrukcji lampowych jest do wyboru, do koloru, to jest pewien segment obszaru naszych zainteresowań, gdzie obecność rozżarzonych szklanych baniek nie jest aż tak powszechna, oczywista a wsłuchując się w niektóre opinie użytkowników wręcz uzasadniona, czy nawet oczekiwana i mile widziana. Cóż to za nisza? O przepraszam, żadna nisza, tylko będąca oczywistym beneficjentem popularności analogu, prężnie rozwijająca się gałąź Hi-Fi / High End poświęcona przedwzmacniaczom gramofonowym. Czemu jednak już na wstępie wspomniałem o jednostkach przeciwnych lampowym konstrukcjom w służbie obróbki sygnałów pozyskiwanych z „czarnych płyt”? Bo nie widzę powodu, by zaklinać rzeczywistość. A ta, potwierdzana pomiarami, praktycznie na każdym kroku udowadnia, że oparte na krzemie phonostage cechują lepsze parametry (przede wszystkim są cichsze) a jak wiadomo praca na słabowitych sygnałach płynących z wkładek to nie bułka z masłem, więc nie ma co jeszcze od siebie do nich czegokolwiek dodawać. Sęk jednak w tym, że dziwnym zbiegiem okoliczności „parametry nie grają” i jak również praktyka dowodzi zastosowana technologia nie jest sama w sobie celem a jedynie środkiem / drogą do jego, owego celu, osiągnięcia. Jednakowoż zupełnie nie dziwi mnie wynik dokonanego na potrzeby niniejszego wstępniaka remanentu naszych dotychczasowych spotkań z przedwzmacniaczami gramofonowymi, który czarno na białym obrazuje rozkład sił pomiędzy obiema technologiami. Okazje się bowiem, iż w trakcie minionych jedenastu lat z okładem gościło u nas dwadzieścia wyposażonych w lampy i dwadzieścia pięć opartych na krzemie przedwzmacniaczy gramofonowych. Jakich? Cóż, chcąc zachować jako-taki porządek posłużyłem się kolejnością alfabetyczną. I tak, z lampowych mieliśmy przyjemność rzucić uchem na:
– Aesthetix Io Eclipse VC DMPS
– Audio Tekne TEA-2000
– Audio Tekne TEA-9501B
– Audio Tekne TEA-8695
– Audion Premier MM
– Ayon Spheris Phonostage
– Canor PH 1.10
– Destination Audio WE417A
– EAR Yoshino 88PB
– McIntosh MP1100
– Modwright PH150
– Musical Fidelity Nu-Vista Vinyl
– Octave Phono Module
– Phasemation EA-1 II
– Phasemation EA-1000
– Phasemation EA-1000 + PS-1000
– Tenor Audio PHONO 1
– Thrax Orpheus Mk3 Signature
– VTL TP-2.5 SERIES II
– Ypsilon VPS-100
A z tranzystorów:
– Abyssound ASV-1000
– Accuphase C-47
– Audia Flight FL Phono
– Aurorasound Vida
– Aurorasound Vida prima
– Bakoon SATRI EQA-12R
– Chord Electronics Huei
– FM Acoustics FM 122 MkII
– Gold Note PH-10
– Gold Note PH-10 & PSU-10
– Gold Note PH-1000
– Gryphon Audio Legato Legacy
– LAR LPS-1
– Phasemation EA-350
– Phasemation EA-500
– Pro-Ject Phono Box RS
– RCM Sensor 2
– RCM Sensor 2 MkII
– RCM THERIAA
– RCM The Big Phono
– Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Trilogy 906
– Trilogy 907
– Violectric PPA V790
– Vitus Audio SP-102
Nie da się ukryć, że „trochę” się tego uzbierało. Niemniej jednak, może i dwudziestoprocentowa różnica nie jest jakaś kolosalna, tym bardziej, że za sprawą naszego dzisiejszego gościa, o którym dosłownie za moment, dystans dzielący oba peletony ulegnie zmniejszeniu, jednak fakt pozostaje faktem, że na stereotypowy „czar lamp” w analogu trafić nieco trudniej aniżeli na tranzystory. Dlatego też dążąc do zachowania równowagi na naszych łamach, dzięki uprzejmości łódzkiego Audiofastu tym razem zajmiemy się reprezentującym pierwszy z ww. obozów przedwzmacniaczem gramofonowym PrimaLuna EVO 100 Phono Preamplifier, na test którego serdecznie zapraszamy.
Już zupełnie niezobowiązujący i pobieżny rzut oka na naszego dzisiejszego gościa jasno daje do zrozumienia, że co jak co, ale w trakcie planowania topologii systemu bezdyskusyjnie należy mu się górna półka. Oprócz oczywistych względów natury termicznej przemawia za tym również logika i przyzwyczajenie, gdyż gdzie, jak nie koło zazwyczaj okupującego najwyższe piętro gramofonu przedwzmacniaczowi, o ergonomii użytkownika nawet nie wspominając, byłoby tak wygodnie. Zacznijmy jednak od początku, czyli od aparycji. A ta jest klasyczna, nieprzesadzona i co najważniejsze w pełni spójna z rodzinną szkołą designu. Mamy zatem do czynienia z dość kompaktową (głębokość 405 x szerokość 280 x wysokość 190 mm) stalową bryłą o kształcie wynikającym z wykorzystywanej technologii, czyli dedykowanej zaskakująco obfitej szklarni płycie głównej i wypiętrzonemu z tyłu prostopadłościennemu silosowi, zazwyczaj chroniącemu trafa i dławiki. W zestawie nie zabrakło również zdejmowanej osłony, którą równie dobrze można zostawić (po odklejeniu ochronnych folii), bądź zdjąć i cieszyć oczy widokiem … ośmiu lamp. Z premedytacją nie piszę, że bursztynowym blaskiem, gdyż EVO 100 nie tylko dość oszczędnie nimi czaruje, to w dodatku usytuowana w pierwszej linii, pracująca w sekcji MM kwadra 12AX7 została firmowo odziana w stosowne, metalowe płaszcze, więc dopiero rezydujące za nimi pary 5AR4 (prostownicze) i EL34 mogą co nieco bursztynowego blasku zaserwować. Sam front wydaje się również nieprzeładowany i intuicyjny, choć o ile dla jednych ciekawym a dla innych możliwe, że kontrowersyjnym/dyskusyjnym rozwiązaniem jest zakładam, że w pełni świadoma i celowa multiplikacja wyboru typu wkładki oraz załączania/wyłączania wyciszenia. O ile w większości przypadków do obsługi ww. funkcji w zupełności wystarczyłyby dwa dwupozycyjne przyciski o tyle Holendrzy ze znanych chyba tylko sobie powodów każdemu ze stanów przypisali osobny guzik. Całe szczęście już okupujące boczne flanki pokrętła – lewe odpowiedzialne za dobór obciążenia MC (50/100/200/500/1000 Ω) i prawe umożliwiające wybór wzmocnienia (52dB/56dB/60dB) nijakich odchyłek od ogólnie przyjętych standardów nie wykazują. Oprócz ww. manipulatorów konstruktorzy nie zapomnieli o umieszczeniu stosownych informacji dotyczących producenta, serii z której pochodzi i opisu funkcji ww. modelu. Zanim przejdziemy na zaplecze pozwolę sobie jeszcze wspomnieć, iż na lewej ścianie bocznej umieszczono włącznik główny a na prawej … selektor pojemności wejściowej (47/100pF) dla wkładek MM. A na wspomnianych plecach nie dość, ze panuje wzorowy porządek, gdyż do dyspozycji mamy jedynie po pojedynczej parze wejść i wyjść w standardzie RCA, to znajdziemy jeszcze zacisk uziemienia i zintegrowane z bezpiecznikiem gniazdo zasilające IEC (faza oznaczona śrubą w kolorze aluminium). Skromnie dość, tym bardziej, że spokojnie znalazłoby miejsce na zdublowane terminale wejściowe, co obecnie wydaje się być zdroworozsądkowym standardem nawet na niższych od reprezentowanego przez EVO 100 pułapach cenowych. No nic, idźmy dalej. Uwagę przykuwa tajemnicza, mocowana czterema śrubami klapka pod którą ukryto dedykowaną pracującej w sekcji MC odzianej w blaszane płaszcze parze lamp 6922.
A jak nasz dzisiejszy gość wypada pod względem brzmieniowym? Śmiem twierdzić, że nie mniej atrakcyjnie aniżeli pod względem wizualnym a zarazem zgodnie z reprezentowaną przez siebie technologią. Od pierwszych taktów urzeka bowiem słodyczą i gęstością przekazu, lecz nie w formie karmelowego ulepka, lecz raczej miękkiego złota zachodzącego słońca. Dzięki czemu, pomimo kreślenia konturów nieco grubszą niżeli mam na co dzień kreską, zupełnie nie czułem nawet najmniejszych deficytów czy to rozdzielczości, czy precyzji. Kluczowa była bowiem homogeniczność, spójność przekazu, jedynie akcentująca nadrzędność aspektu muzykalności nad wszelakiej maści pokusami usilnego wgryzania się w niuanse i dzielenia przysłowiowego włosa na czworo. Jasnym zatem jest, że PrimaLuna stawia przede wszystkim na przyjemność odbioru i jemu podporządkowuje rozkład poszczególnych składowych własnej szkoły grania. Czy to źle? Absolutnie nie, gdyż sprawa stawiana jest jasno już na samym początku, więc zaledwie po kilku utworach potencjalny nabywca doskonale wie, czy jest to jego bajka, czy też musi szukać dalej. Ponadto warto pamiętać, że co nieco da się również zdziałać za sprawą świadomego doboru okablowania, więc o ile z moimi dyżurnymi, sygnowanymi przez Oyaide NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground rzeczywiście było niejako permanentnie „ładnie”, to już zamiana na niedawno przeze mnie recenzowany ZenSati Zorro Phono pokazała ile niuansów i audiofilskiego planktonu da się uzyskać z holenderskiego wzmocnienia oraz, że i pod względem różnicowania jakości nagrań/tłoczeń nie ma co narzekać. Niemniej jednak, abstrahując od kablowych roszad, dawno tak przyjemnie nie słuchało mi się wydanego na dwóch kanarkowo-żółtych płytach „Live In The Union Chapel” Procol Harum, gdzie jakość realizacji może nie poraża, za to pod względem muzycznym i repertuarowym dostajemy wszystko co najlepsze. Słychać było flow między muzykami, przepiękną głębię Hammonda Matthew Fishera, czy ciutkę sfatygowany, lecz jakże autentyczny i prawdziwy wokal Gary’ego Brookera.
Z nieco większych i bardziej złożonych form sięgnąłem po „Kholat” Arkadiusza Reikowskiego, na którym pomimo wyraźnego lampowego sznytu Evo 100 udało się zachować natywną eteryczność i otwartość góry przy jednoczesnym dociążeniu oraz wysyceniu średnicy. Co ciekawe, choć sybilanty uległy delikatnej tonizacji, to już same partie wokalne zyskały na namacalności i definicji, więc ich wygładzenie nie nosiło znamion przykrycia ciężkim wełnianym kocem a było jedynie pokłosiem autorskiego uszlachetnienia. Oczywiście jest to następstwo słyszalnej faworyzacji środka pasma i co za tym idzie przybliżenia pierwszego planu, lecz powyższe zabiegi serwowane są ze zdroworozsądkowym umiarem, więc nie ma zagrożenia zbytnią ofensywnością przekazu i bezpardonowym atakowaniem słuchacza.
No i niejako na deser nie mogłem odmówić sobie przyjemności sięgnięcia po obowiązkowy podczas analogowych nasiadówek „Vägen” Tingvall Trio, który tym razem zaprezentował się w zaskakująco „analogowej” formie. Czemu o tym wspominam? Cóż, to dość chłodno i niemalże „cyfrowo” zrealizowany materiał, który choć każdorazowo zachwyca rozdzielczością, to dla części szukających ukojenia i słodyczy melomanów jest nazbyt zachowawczy pod względem emocjonalnym i barwowym. Tymczasem obecność tytułowego phonostage’a podziałała niczym organiczne użyźnienie wyjałowionej gleby pozwalając jej wybuchnąć soczystością barw i młodzieńczą witalnością. Może do swoistej kremowości ECM-u było jeszcze daleko, ale nie sposób było mówić o jakichkolwiek przejawach tonowania emocji.
Na moje spaczone i zmanierowane ucho PrimaLuna EVO 100 Phono Preamplifier jest wręcz wymarzonym przedwzmacniaczem gramofonowym dla wszystkich melomanów szukających w swych płytotekach emocji, soczystości barw i wręcz stereotypowej muzykalności. Holenderskie phono nie uśredniając przekazu jest bowiem w stanie z praktycznie każdego winylowego krążka wycisnąć nie tylko wszystko co najlepsze, lecz również tchnąć w niego nieco soczystej tkanki, jeśli tylko na tym polu realizacja wykazuje jakieś niedostatki. Czyni to jednak z takim taktem i dbałością o umiar, że nie ma co się obawiać ewentualnego przesytu w konfiguracjach bogatych w owe przymioty. Dlatego też, jeśli korci Państwa zmiana posiadanej, dedykowanego czarnym płytom wzmocnienia, bądź nie wiecie w którą stronę z rozbudową analogowej gałęzi posiadanego systemu chcecie pójść, to chociażby ze zwykłej ciekawości gorąco namawiam Was do rzucenia uchem na tytułowe urządzenie. Może i nie osiągnięcie takiego wyrafinowania i stopnia wtajemniczenia, jak za sprawą potężnej konkurencji w postaci Tenora, bądź Ypsilona, jednakże w zamian otrzymacie coś wyjątkowego – nieprzyzwoitą wręcz przyjemność obcowania z posiadaną płytoteką.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Wydawać by się mogło, że jeśli ktoś para się słuchaniem muzyki z płyt winylowych, chcąc być w pełni (zrozumiale) ortodoksyjnym w tym temacie na ile jest to możliwe, w kwestii konfiguracji systemu audio powinien korzystać z kojarzonej z tym formatem technologii lampowej. Oczywiście wiadomym jest, iż to utopia, gdyż wielu zakręconych na punkcie czarnej płyty osobników ze mną na czele, z wielu powodów od nietrwałości lamp począwszy, na brakach w oddaniu energii dolnego pasma w stosunku do konstrukcji krzemowych skończywszy, wręcz stroni od tego typu rozwiązań. Jednak jakby na to nie patrzeć, taki stan rzeczy nie upoważnia nas do automatycznego negowania podobnych rozwiązań. Przykłady takiego postrzegania tematu przez nas za pomocą portalowej wyszukiwarki oczywiście można spokojnie znaleźć w historii naszych testów. Ale tak naprawdę nie potrzeba, bowiem kolejnym takim wydarzeniem będzie dzisiejsze spotkanie z lampową konstrukcją znanej powszechnie chyba wszystkim pasjonatom marki z Niderlandów. A konkretnie z dostarczonym przez łódzki Audiofast nie tylko lampowym, ale wykorzystującym kultowy sposób montażu „punkt-punkt” przedwzmacniaczem gramofonowym PrimaLuna EVO 100 Phono Preamplifier.
Analizując załączoną serię zdjęć widzimy, iż oprócz wspomnianego sposobu organizacji połączeń elektrycznych trzewi konstrukcji (punkt-punkt), w temacie ich ubrania inżynierowie poszli standardową drogą dla tego typu rozwiązań. Chodzi oczywiście o wykonanie obudowy urządzenia w formie platformy pod którą ukryto wszelkie połączenia kablowe, a z przodu posadowiono serię niezbędnych dla tej konstrukcji lamp, za to z tyłu, pod estetyczną budką umieszczono sekcje MC, traf i innych podzespołów niemieszczących się w położonym na płasko prostopadłościanie. Naturalnie spełniając warunki otrzymania certyfikacji produktu do sprzedaży sekcja lampowa jest osłonięta zdejmowaną, półokrągłą kratką, a całość obudowy pokryta wielowarstwowym, brokatowym, granatowo—grafitowym lakierem. Wykonany z grubego płata aluminium, wykończony w technice szczotkowania, czarny, delikatnie wystający poza obrys prostopadłościennej obudowy ront EVO 100 na swej sporej połaci może pochwalić się sporą ilością funkcyjnych manipulatorów. Co ciekawe, manipulatorów zazwyczaj usytuowanych u konkurencji na awersie. Jednak wbrew pozorom to bardzo przemyślany ruch, bowiem wszelkie potencjalne zmiany konfiguracyjne nie wymagają od użytkownika odpinania i wyjmowania urządzenia z dedykowanego miejsca, tylko kilkoma ruchami pozwalają wykonać dane działanie na front-panelu. Dlatego znajdziemy na nim zorientowane na bokach dwie gałki – lewa obciążenia wkładki gramofonowej, prawa poziomu wzmocnienia sygnału wyjściowego oraz cztery guziki – wybór rodzaju wkładki -MM,MC i opcja włączenia lub wyłączenia opcji wyciszenia urządzenia. Jeśli chodzi o rewers rzeczonego phono, mamy do dyspozycji podstawowe atrybuty przyłączeniowe, a są nimi wejście i wyjcie sygnału w standardzie RCA, zacisk uziemienia i gniazdo zasilania IEC.
Jak w roli wzmacniacza słabowitego sygnału z wkładki gramofonowej wypadł nasz bohater? Cóż, tak jak na prawdziwą lampę przystało. Nie próbował udawać szybkiego i agresywnego kolesia kosztem piękna lampy – znam kilka lampiaków udających estetykę tranzystora z co najmniej kontrowersyjnym efektem, tylko od pierwszych minut pokazywał, że dobrze zaaplikowana szklana bańka potrafi wiele. Naturalnie pokazać piękno muzyki brylując w centrum pasma akustycznego w domenie nasycenia, ale również jego homogeniczności przy okazji oferując niezły drive. Ale żeby nie było nieporozumień, to rasowe, bo gęste, dlatego pełne emocji nastawionej na masowanie najbardziej czułego dla naszych zmysłów pasma granie. Dźwięczne, soczyste i odpowiednio energetyczne, dzięki czemu z wysokim poziomem poczucia namacalności wirtualnych źródeł pozornych. Phonostage PrimaLuny jest dość uniwersalną konstrukcją i choć w nacechowany mocną esencją, to w ciekawy sposób poradził sobie z projekcją zapisów nutowych widniejącej na fotografiach solowej płycie specjalisty od gry na kontrabasie. I to nie jakiegoś początkującego adepta sztuki panowania nad nadmuchanymi skrzypcami, tylko samego Gary’ego Peacocka. Co w tym trudnego? Przecież to zazwyczaj jest delikatniejsze lub mocniejsze szarpanie strunami w służbie pokazania rytmu reszcie formacji muzyków w dużych składach. Owszem, w teorii tak, ale to nie jest zwykła produkcja jazzowa spod znaku ballad, tylko materiał pozwalający pokazać kunszt oraz zarezerwowane dla najlepszych umiejętności artysty, w którym możliwości systemu w pokazaniu szybkości narastania sygnału, jego energii i co bardzo istotne w kontrabasie, rozdzielczości prezentacji brzmienia strun są to tylko jedną ze składowych całego popisu muzyka. Jeśli coś z tej wyliczanki nie nadąży za zamierzeniami Gary’ego, mamy idealny przepis na artystyczną klapę. Na szczęście i trochę ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu – wspominałem, że brzmienie EVO 100 jest gęste i organiczne, co często jest kulą u nogi takich konstrukcji – zarejestrowany materiał spokojnie się obronił. Było mocne uderzenie i niezbędna soczystość podparta pudłem rezonansowym, ale kiedy trzeba drive był również różnorodny energetycznie. Pewnie, że pokaz nie był tak bezkompromisowy jaki uzyskuję z posiadanym tranzystorowym The Big Phono RCM, ale równie ciekawy w kwestii zaskakiwania mnie szybkością zmian rytmu oraz energii popisów artysty. A to tylko jedna strona medalu. Co mam na myśli? Naturalnie piję do wykorzystania lamp w układach elektrycznych naszego bohatera, bez których mój tranzystor czasem wydaje się bezduszny. Nie techniczny, nie męczący, jednak dla wielu zbyt dosadny, co podczas obcowania z czarną płytą u wielu z nas może powodować dyskomfort. W przypadku Niderlandczyka takiej opcji nie ma. Od startu wiemy, że to lampa, by w dalszej fazie zgłębiania jej możliwości przekonać się, że do tego dobrze skrojona technicznie, bo z odpowiednim wykopem, a nie ulana w jedną nudną pakę. A jak z inną muzą? To chyba jasne. Wszystko zagrało w stylu podobnym do G. Peacock-a, czyli z niezłym uderzeniem.
Jednak wiadomym jest, iż feedbackiem uprzyjemniania lampą odbioru choćby popisów rockmenów spod znaku Led Zeppelin III, było lekkie spowolnienie ataku oraz naturalne dla szklanych baniek zmniejszenie agresji odtwarzanego materiału. Na szczęście ów stan w tym wydaniu okazał się być bez problemu akceptowalny i mam nadzieję, że całkowicie zrozumiały. Przecież tak naprawdę po to wchodzi się w lampę, aby świat muzyki w większości przypadków był przyjemny w odbiorze. Ważne jedynie, aby nie był nudny, a zapewniam, od takiego stanu tytułowa PrimaLuna ewidentnie stroni, co mnie bardzo ucieszyło.
Komu biorąc pod uwagę powyższy opis dedykowałbym będący zarzewiem testu przedwzmacniacz gramofonowy? Po pierwsze zagorzałym lampiarzom, gdyż dzięki dobrze skomasowanej energii bez efektu rozlewania się bliżej nieokreślonych pomruków bez problemu będą w stanie zaaplikować go w swoim środowisku sprzętowym. Zaś po drugie wszędzie tam, gdzie odczuwane są braki w esencjonalności dźwięku oraz niedostatki niezbędnej dla analogu plastyki prezentacji. Nasz bohater bez najmniejszych problemów wywoła na twarzach osobników z tych obozów szeroki uśmiech. A co z resztą populacji melomanów? Spokojnie. Oni też powinni spróbować tej szkoły przetwarzania sygnału z czarnej płyty. Być może od razu nic z tego nie wyjdzie, bo będą zbyt zatwardziali w swych dotychczasowych wyborach i dlatego jeszcze nieprzygotowani na fajne soniczne zmiany. Ale nie zdziwiłbym się, gdyby spędzone z PrimaLuną chwile przy muzyce po jakimś czasie były zaczynem do ewentualnych przemyśleń nad zmianą swojego stanowiska. Niderlandczyk coś w sobie ma i finalnie w dobrym tego słowa znaczeniu może okazać się przysłowiową bombą z opóźnionym zapłonem. To choć niepozorny gabarytowo, naprawdę ciekawy phonostage.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints Ultra Mini
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Audiofast
Producent: PrimaLuna
Cena: 17 780 PLN
Dane techniczne
Max. napięcie wyjściowe: 26.3dBV/20.6Vrms
Odchylenie od krzywej RIAA: < 0.5dB (20Hz to 20kHz)
Pasmo przenoszenia: 0–20kHz (+0/-3 dB)
Zniekształcenia THD+N (A-Weighted) MM/MC: <0.40% @ 2V
Impedancja wyjściowa: 100Ω@1kHz
Wzmocnienie: 40dB (MM), 52dB/56dB/60dB (MC)
Pojemność wejściowa: 47kΩ (MM);50/100/200/500/1000 Ω (MC)
Czułość wejściowa: 2.5mV (MM); 0.104mVrms (200mVrms@1kHz) (MC)
Max.sygnał wejściowy (@0,1%THD): 2.5mV (200mVrms@1kHz) (MM); 14mVrms (MC)
Separacja kanałów (@1Khz): >75dB (MM); >60dB (MC)
Odstęp sygnał/szum: >90dB
Wejścia: Para RCA
Wyjścia: Para RCA
Zastosowane lampy:
– Lampy V1, V4 (zasilanie, prostownik): 5AR4
– Lampy V2, V3 (zasilanie, stabilizacja): EL34
– Lampy V5, V6, V7, V8 (MM): 12AX7 (Low Noise) w aluminiowym płaszczu
– Lampy V9, V10 (MC): 6922 (Low Noise) w aluminiowym płaszczu
Pobór mocy: 86W
Wymiary (G x S x W): 405 x 280 x 190 mm
Waga: 12.7 kg
Najnowsze komentarze