Tag Archives: Extraudio


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Extraudio

Extraudio XP5 MKII & XP-A1500 MKII

Link do zapowiedzi: Extraudio XP5 MKII

Opinia 1

Niemalże na ostatniej prostej wakacji, czyli w czasie gdy rodzice małoletniej dziatwy zaczynają w popłochu szykować szkolne wyprawki, na gwałt ściągać brakujące podręczniki, o ile tylko lista takowych została im, z odpowiednim wyprzedzeniem, litościwie udostępniona na Librusie, postanowiliśmy nie tylko nie robić sobie wolnego, co wręcz zintensyfikować działania i skupić się na swoistej analizie behawioralnej obejmującej interesujący nas obszar ludzkiej kreatywności, czyli rynek Hi-Fi / High End. Nie od dziś bowiem wiadomo, że trawi go odwieczny, choć również nieco iluzoryczny konflikt pomiędzy niezaspokojonym dążeniem do perfekcji, którego paliwem jest atawistyczna nerwica natręctw większości konstruktorów a pragmatyczną zachowawczością bazującą na bądź co bądź słusznym założeniu, iż lepsze jest wrogiem dobrego, więc jeśli coś działa, działa dobrze i co najważniejsze znajduje kolejnych nabywców, to cykl życia takowego wytworu należy z troską i zarazem zdrowym rozsądkiem możliwie długo utrzymywać. Jak się jednak okazuje można oba powyższe wzorce zachowań połączyć, zespolić w koherentną całość i zaspokajając pragnienia akolitów każdej ze stron działać na styku yin i yang. Wystarczy bowiem zamiast rewolucji inwencję twórczą przestawić na tory ewolucji i zamiast polityki grubej kreski, czy też przysłowiowego wylewania dziecka z kąpielą wybrać metodę małych kroków. I właśnie nad takim przypadkiem klinicznym przyjdzie nam w ramach dzisiejszego spotkania się pochylić. Aby jednak dalsze dywagacje nie nosiły znamion czysto akademickiego – teoretycznego wywodu pozwolimy sobie na małą retrospekcję i kilka odwołań do wcześniej zgromadzonego materiału porównawczego.
Mowa o łapiącym za oko soczystą pomarańczą korpusów zestawie pre/power XP5 & XP-A1500 od którego testu minęło półtora roku a w tzw. międzyczasie producent raczył był poddać wchodzące w jego skład komponenty delikatnemu liftingowi, czego dowodem jest wzbogacenie oznaczeń o dopisek MKII. W związku z powyższym, mając jeszcze co nieco w pamięci i dysponując nader obszerną dokumentacją w postaci naszych wcześniejszych, czysto subiektywnych wynurzeń, wraz z chełmżyńskim dystrybutorem marki – Quality Audio uznaliśmy za stosowne sprawdzić cóż tam w holenderskiej trawie (ależ rozweselający związek frazeologiczny powstał) piszczy i jak owe obserwacje wpisują się w powyższą narrację łączenia ognia z wodą. Tym oto sposobem na redakcyjny tapet trafił jeszcze pachnący fabryką duet Extraudio XP5 MKII & XP-A1500 MKII.

W kwestiach natury nazwijmy je oględnie wizualnej, poza oczywistą zmianą umaszczenia z designerskiego orange’a na rudą miedź śmiało możemy uznać, że nie zmieniło się absolutnie nic. Wprawne oko zauważy z pewnością również fakt, iż producent pojawienie się nowej wersji urządzeń niespecjalnie eksponuje, gdyż nawet widoczne na górnych krawędziach masywnych aluminiowych frontów oznaczenia pozostały niezmienne od czasów pierwszych wersji. Słowem wszystko po staremu. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. I tak, w przedwzmacniaczu uwagę zwraca idealny porządek i oszczędność formy bazujące na dwóch okupujących flanki chromowanych pokrętłach, lewym – pełniącym rolę selektora wejść, oraz prawym – odpowiedzialnym za głośność, charakterystycznym „biszkoptowym”, otoczonym podświetlaną aureolą włączniku oraz sześciu niewielkich diodach informujących o wybranym źródle. Ściana tylna to powtórki z rozrywki ciąg dalszy. Otrzymujemy zatem do dyspozycji cztery pary złoconych wejść RCA, zacisk uziemienia (przydatny przy wyborze opcjonalnego modułu phonostage’a MM/MCv3), parę wejść XLR, wejścia dla zewnętrznego procesora w formacie RCA i XLR i bliźniaczy zestaw wyjść. Listę zamyka przelotka 12V triggera oraz trójbolcowe gniazdo IEC. Całość usadowiono na czterech, stożkowatych gumowych nóżkach i wyposażono w poręczny pilot zdalnego sterowania.
Z kolei stereofoniczna końcówka mocy XP-A1500 MKII na niemalże nieskalanym froncie mieści jedynie otoczony podświetlaną obwódką biszkoptowy włącznik i podpis producenta. O oznaczeniu modelu na górnej krawędzi już wspominałem, a patrząc na wzmacniacz od frontu – en face, a nie z góry i tak go nie zauważymy. Zaplecze wygląda niemal równie minimalistycznie co awers, gdyż znalazły się na nim jedynie wejścia liniowe w postaci pary gniazd RCA i XLR, magistrala triggera, pojedyncze terminale głośnikowe WBT NextGen™ i gniazdo zasilające.

Jeśli zaś chodzi o technikalia to w porównaniu z protoplastą XP5 MKII może pochwalić się 21 ulepszeniami obejmującymi m.in. poprawę parametrów impedancji wejściowej, optymalizację topologii obwodów, zwiększenie pojemności filtrującej w zasilaczu, skrócenie ścieżek sygnału, zwiększenie z 63 do 128 liczby kroków regulacji głośności a także, dzięki zmianom w oprogramowaniu, wydłużono z dwóch do dziewięciu miesięcy żywotność akumulatora w pilocie. Oczywiście kluczowe, natywne, wpisane w firmowe DNA cechy przedwzmacniacza pozostały niezmienne, czyli nadal mamy do czynienia z wejściami połączonymi dedykowanymi przekaźnikami z pojedynczym, lampowym (po triodzie 6922 na kanał) stopniem wzmocnienia pracującym w czystej klasie A.
Natomiast XP-A1500 MKII oparto na dwóch 1500W (8Ω) w pełni odseparowanych monofonicznych stopniach mocy – modułach EPAM o maksymalnym prądzie dochodzącym do 90A ze zbalansowanymi wejściami i pracującymi w klasie A tranzystorowymi buforami wejściowymi BJT.

No dobrze, skoro już protoplaści tytułowego duetu grali, cytując samego siebie „nadspodziewanie gładko, spokojnie i gęsto – bez jakichkolwiek oznak nawet podskórnej nerwowości, czy też tendencji do zupełnie niepotrzebnego prężenia muskułów i iście hollywoodzkiej spektakularności tam, gdzie akurat artyści postanowili zagrać … ciszą” biorąc MKII-ki na warsztat zachodziłem w głowę w którym kierunku podążyli ich twórcy. Jeszcze większej gładkości i plastyczności, czy może rozdzielczości i precyzji. I? I już dosłownie po kilku chropawych taktach „Down the Rabbit Hole” Citizen Soldier jasnym stało, że … tak. Tzn. w … obu. Jak to możliwe? Przewrotnie odpowiem, że normalnie i zgodnie z logiką. Co prawda parakonsystentną, ale jednak. Po prostu rozbijając ów duet na odrębne składowe przedwzmacniacz może pochwalić się jeszcze lepszą precyzją, rozdzielczością i przede wszystkim onieśmielającym blaskiem górnych krystalicznie czystych rejestrów a z kolei w końcówce podrasowano aspekt gładkości i urzekającej, acz unikającej mdlącej lepkości słodyczy. Efekt? Taki jak w nader skondensowanej formie podsumowałem powyżej – nowe inkarnacje Extraudio nie tylko dostarczają więcej niuansów, ale i całość prezentują w bardziej entuzjastycznej i zarazem atrakcyjniejszej formie. Znaczy, że upiększają przekaz pokazując świat nie tylko w pastelowych barwach, to jeszcze podstępnie serwując doprawione Prozaciem drinki? Nie do końca. Po prostu akcentują melodykę, kunszt aranżacji i emocje drzemiące w każdej kompozycji i nie epatują li tylko odartą z oznak człowieczeństwa analityczną analizą poszczególnych dźwięków. Reprezentują zatem bardziej melomańskie aniżeli audiofilskie podejście do tematu, który w obu przypadkach pozostaje niezmienny a jedynie jego postrzeganie jest pochodną perspektywy z jakiej na niego patrzymy. Przykładowo „Forever Damned” jest gęste, mroczne, niemalże duszne, lecz ów mroczny entourage niesie ze sobą potężny ładunek energii i zaskakujące bogactwo informacji. Tutaj nic się nie zlewa, nic nie chowa się za plecami innych i jedynie od zaangażowania słuchacza zależy jak głęboko zechce w tych niepokojących odmętach się zanurzyć. Z kolei na kontemplacyjno-minimalistycznym „Le premier cri” Armanda Amara niderlandzki duet buduje zaskakująco eteryczną scenę z taką ilością powietrza, jakby lampy znajdowały się nie tylko w przedwzmacniaczu, lecz również w końcówce mocy, która zamiast oszałamiających 1,5kW grała zaledwie kilkoma Watami, i to pochodzącymi nie z D-klasowych modułów a z wyrafinowanej triody w stylu 2A3, bądź 300B. Magia? Niekoniecznie, raczej świadoma i umiejętna aplikacja technologii, które nie są celem same w sobie, lecz sposobem na owego celu osiągnięcie. Zwróćcie Państwo uwagę na wokal Sinéad O’Connor w „A New Born Child”, czy Sandrine Piau w „Le premier cri”, gdzie mamy do czynienia z jakże diametralnie różnymi technikami śpiewu i artykulacji, o barwie i fakturze nawet nie wspominając, lecz pomimo ewidentnych różnic słychać również logikę ich sąsiedztwa i spójność tematyczną.
Generalnie odebrałem holenderską dzielonkę jako nakłaniającą do zadumy i refleksji, więc nie dziwił mnie fakt częstszego sięgania po materiał może i daleki od strukturalnej lapidarności, jak daleko nie szukając klasyczny „In The Court Of The Crimson King” King Crimson z magicznym i wywołującym ciarki „Epitaph”, lecz na swój sposób romantyczny, aniżeli operujący w codziennych dla mnie ekstremach (vide „Sweet Evil Sun” Candlemass czy „Call The Devil” Mushroomhead. Nie oznacza to jednak jakiejś niemożności, czy wręcz upośledzenia w oddaniu niszczycielskiego potencjału groźnych porykiwań, piekielnie ognistych riffów i ekstatycznych blastów a jedynie fakt obecności pewnej sygnatury sprawiającej, że siarczane wyziewy stawały się o zgrozo aż nazbyt atrakcyjne. Oczywiście, gdyby przyszło mi z takim dźwiękiem żyć na co dzień nie miałbym nic a nic przeciw, jednak przyzwyczajony do nieco większej siermiężności i chropowatości czas spędzony z duetem Extraudio wolałem przeznaczyć na nieco mniej dewastujące słuch i nerwy środki artystycznego wyrazu. Tylko tyle i aż tyle.

Komu zatem w pierwszej kolejności dedykowałbym Extraudio XP5 MKII & XP-A1500 MKII? Cóż, prawdę powiedziawszy łatwiej byłoby mi wskazać odbiorców niejako już na starcie skazanych na wykluczenie, czyli grono miłośników zbytniej analityczności, czy wręcz prosektoryjnego chłodu, gdyż nawet preamp solo spięty a aktywnymi i gustującymi w chłodnej prezentacji kolumnami aktywnymi / zbliżonymi klimatem końcówkami mocy może okazać się dla nich nazbyt czysty i gładki. Dlatego też zamiast teoretycznie dywagować, jeśli tylko dysponujecie Państwo luźnymi 200 kPLN (z małym ogonkiem) i korci Was zmiana posiadanej amplifikacji, to gorąco namawiam Was do spróbowania niderlandzkich specjałów we własnych czterech kątach. Czy wpiszą się w Wasze gusta nie wiem, lecz jednego jestem pewien – na brak wyrafinowania i dyskretnie serwowanej, lecz nieograniczonej wręcz mocy narzekać nie powinniście.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Naturalną koleją rzeczy jest fakt, że każda marka chcąc utrzymać się na rynku, musi rozwijać swoje projekty. Oczywiście może równocześnie powiększać portfolio, co pokazuje dzisiejszy niderlandzki podmiot, który oprócz będącej flagowym tematem ich bytu elektroniki oferuje również okablowanie audio. Jednak bez względu na szerokość oferty zmiany wprowadzające progres jakościowy – takie są przecież założenia wprowadzania nowych lub udoskonalania starych konstrukcji – są nieodzowne. I z takim przykładem zderzymy się dziś. A konkretnie będzie to dostarczony przez stacjonującego w Chełmży dystrybutora Quality Audio zestaw składający się z najnowszej wersji flagowego, wykorzystującego w układach elektrycznych lampy elektronowe przedwzmacniacza liniowego Extraudio XP5 MkII oraz mającej swój debiut na naszym portalu jako wersja MkII, będącej przedstawicielem coraz modniejszej pośród melomanów klasy D stereofonicznej końcówki mocy Extraudio XP-A1500. Temat fajny, bo pokazujący kompleksowe rozwiązanie rozbudowanej sekcji wzmocnienia, jednak dla mnie również bardzo istotny z punktu widzenia brzmienia najnowszych wcieleń pre liniowego i sterowanego przezeń piecyka. Jeśli zatem i Wy jesteście ciekawi, co podczas kilkunastodniowej zabawy u mnie się wydarzyło, zapraszam do poniższego tekstu.

Przechodząc do tematu technikaliów nie trzeba specjalnie się wysilać, aby zobaczyć, iż typowo dla jednej linii produktowej obydwie testowane konstrukcje spakowano w bliźniacze obudowy. To średniej wielkości prostopadłościenne skrzynki z grubym płatem aluminium w roli frontu. Jednak jak to w przypadku tego producenta bywa, szyku konstrukcji nadaje jej wykończenie. Wykończenie, które w tym przypadku opiewało na szczotkowany i wykończony w kolorze tytanu awers oraz oble okalające trzewia, perforowane na górnej połaci logiem marki (obrys ciastka biszkoptowego), miedziowane i finalnie polakierowane na wysoki połysk blachy reszty obudowy. Zapewniam, fotografie tego nie oddają, ale w kontakcie bezpośrednim mamy do czynienia z mistrzowskim wdrożeniem w życie sztuki użytkowej. Po prostu te zabawki dla zakręconych na punkcie muzyki osobników prezentują się niczym milion dolarów. Jak wygląda sprawa obsługi i związane z tym wyposażenie każdego komponentu? Naturalnie ofertę manipulatorów i przyłączy determinuje ich konkretne zastosowanie.
I tak w przypadku przedwzmacniacza na zewnętrznych flankach przedniej ścianki znajdziemy dwie niedużej średnicy w miejscu kontaktu z palcami użytkownika, ale z fajnym, bo wielkim kołnierzem chromowane gałki – lewa selektor wejść, druga wzmocnienie sygnału, pomiędzy nimi sześć diod informujących o wyborze wejścia liniowego (phono, cd, tuner, aux, balanced, proc) i poniżej nich w centrum połaci podświetlany, wykorzystujący przywołany motyw biszkoptowego ciastka włącznik. W temacie budowy układów wewnętrznych wspomnę jedynie o dla wielu z nas najważniejszym, czyli udanej aplikacji w nich lamp elektronowych. Dlaczego udanej powiem w dalszej części testu. Jeśli chodzi o zorientowany na tylnej ściance zestaw przyłączy, mamy do dyspozycji cztery wejścia RCA, jedno XLR, pomiędzy nimi zacisk uziemienia dla wewnętrznego phonostage’a, przelotkę sygnału w wersji RCA /XLR, w tych samych standardach wejście na procesor (RCA/XLR) oraz standardowe gniazdo zasilania IEC. Oczywiście w komplecie znajdziemy również pilota zdalnego sterowania.
Co do samej końcówki mocy i jej dość prostego działania w kwestii obsługi oraz konfiguracji powiem jedynie, iż na awersie znajdziemy podświetlanego biszkopta jako włącznik urządzenia, zaś na rewersie wejścia liniowe RCA/XLR, pojedyncze wyjścia dla sygnału kolumnowego i gniazdo zasilania.

Przyznam szczerze, że mimo założenia oceny pełnego zestawu urządzeń bardzo interesował mnie przedwzmacniacz w występie solo – czytaj z moim setem audio. Chodziło oczywiście o wynik soniczny aplikacji szklanych baniek w jego nowszej wersji. A tak naprawdę, czy mimo batalii o poprawę rozdzielczości brzmienia nie spowodowały czegoś na kształt co prawda dla wielu przyjemnego w odbiorze, ale jednak mocno uśredniającego przekaz tak zwanego „ulania dźwięku w jedną papkę”. Dla mnie muzyka ma tętnić życiem, a nie monotonnie rozlewać się po podłodze i jeśli już sięgamy po wolne elektrony, ma to być jedynie przystawką, a nie nachalnie przyprawionym daniem głównym. Jak zatem odebrałem najnowsze wcielenie XP5-ki? Z pełnym, acz bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Pokazała bowiem świetną krawędź, motorykę i energię, a wszystko okrasiła dźwięcznymi wysokimi tonami. To było na tyle poszukiwane przeze mnie żywe, ale pełne fajnej esencjonalności granie, że nawet nie próbowałem doszukiwać się w nim ingerencji przywołanych lamp. Powiem więcej, nawet o nich zapomniałem, co jasno pokazuje, że akcja z nimi konstruktorom się udała. Apex sterowany Extraudio schodził bardzo nisko, dobrze rozświetlał wysokie tony, ale nie zapominał również o nadaniu muzyce odpowiedniego body. Co ciekawe, wynik takiego mariażu dźwiękowo był nawet delikatnie żywszy niż z posiadanym przedwzmacniaczem Gryphona (Pandora), ale w niczym mi to nie przeszkadzało, a czasem dawało fajniejszy wgląd w nagranie, co nie ukrywam, zrobione ze smakiem bardzo lubię. I gdy w pewnym momencie zacząłem zastanawiać się, dlaczego niderlandzka sekcja inżynierska tak symbolicznie okrasiła dźwięk esencją lampowego posmaku, wszystko wyjaśniło się po aplikacji dedykowanej, również poprawionej technicznie (w odniesieniu do testowanego przez jakiś czas temu nas protoplasty) końcówki mocy. Otóż panowie zrobili fajny myk, gdyż wspomnianym piecykiem lekko nasycili i ujędrnili przekaz. Cechowała go fajniejsza plastyka, zaoferował większe, jakby pełniejsze w domenie energii kopnięcie, ale najważniejsze, nic a nic nie stracił na tym rozmach prezentacji. Muzyka nadal tętniła pełnym zaskoczeń życiem – nie bez przyczyny wzmacniacz oferuje 1,5 kW mocy, tylko z większym naciskiem na jej kolorystykę i plastykę, bez mogących kogoś zniechęcić wyskoków natury rozdrabniania włosa na czworo. Suma summarum spięcie dedykowanych dla siebie komponentów zaoferowało bardzo równe, nastawione na pokazywanie przyjemności ze słuchania muzyki, a nie poszukiwanie ekstremów spotkanie z muzyką, co pozwoliło przejść przez cały proces testowy z fajnymi wynikami odbioru pełnej jej gamy.
Bardzo dobrze wypadł choćby często słuchany przeze mnie Jan Grabarek wespół z grupą The Hillard Ensemble tym razem dla odmiany w koncertowej odsłonie z 2014 roku w szwajcarskim przybytku sakralnym w górzystej Bellinzonie. A dobrze dlatego, że nie tylko potrafił pokazać wielkość kubatury goszczącej muzyków i nieprzebraną ilość słuchaczy, ale również mimo wyczuwalnego posmaku plastyki dźwięku ze szwajcarską dokładnością słychać było ciężką pracę artystów, a finalnie dla słuchaczy piękne frazy głosowe i instrumentalne pełnego składu i każdego z osobna zgromadzonych muzyków. A zapewniam, w przypadku wszędobylskiego echa w pomieszczeniu nagraniowym jakim jest klasztor, bardzo łatwo jest zatracić wgląd w dla mnie najważniejszą w tego typu muzyce wirtuozerię brzmienia każdego źródła pozornego. Jednak gdy zestaw oferuje odpowiednią mikro-dynamikę (mam na myśli wspomniane na samym początku możliwości przedwzmacniacza) i tylko w odpowiednim momencie podpiera ją niezbędną dawką energii (tutaj oczywiście piję do mocy piecyka na poziomie 1500W), tak jak to zrobił niderlandzki set, bez problemu zostajemy zaproszeni na koncert we własnym domu. A nawet lepiej, bowiem za pomocą gałki wzmocnienia możemy wirtualnie oddalić lub przybliżyć się do miejsca występu słuchanej formacji. W zależności od nastroju podczas testu czyniłem to kilkukrotnie i zapewniam, efekt jest ciekawy.
Równie ciekawie, bo z wykopem, ale przy okazji z nutą gładkości wypadła twórczość rockowych szaleńców z formacji Slayer „Reign In Blood”. To bezpardonowe granie i gdy zestaw nie dysponuje odpowiednią dawką uderzenia od samego dołu podpartego dobrze osadzonym w masie środkiem, ciężko jest pokazać sens tego rodzaju muzyki. Z drugiej strony, gdy robi to zbyt monotonnymi pomrukami, zamiast szybkich kopnięć, również nie jest zbyt kolorowo. Owszem, wielbicielom tak zwanej łuny basu to może się nawet podobać, ale nie oszukujmy się, kto lubi słuchać rocka granego przez muzyków naszprycowywanych Pavulonem. Oczywiście nikt. I właśnie dlatego w trzewiach końcówki mocy Extraudio drzemie ocierająca się o przekroczenie poziomu zdrowego rozsądku, szybko oddawana i zwarta moc. Niewykorzystana nikomu nie zaszkodzi. Jednak gdy nagle będziemy jej potrzebować, proszę bardzo, kopiemy słuchacza aż miło. Tak, tak, smagamy bez litości, bo o to chodzi tym panom. I dlatego tytułowy tandem ciekawie wypadł, bo bez problemu ten scenariusz realizował.

Mam nadzieję, że powyższy opis jasno daje do zrozumienia, iż z pozoru zbyteczna moc nie jest pomysłem z kosmosu. Owszem, w większości przypadków korzystamy z niej w skromnej ilości, ale przecież High End to liga urządzeń, które myszą być przygotowane do oddania ekspresji nawet najbardziej karkołomnej kawalkady energetycznych uderzeń, dlatego lepiej ją mieć, niż potem zadowalać się półśrodkami ufundowanymi sobie brakiem technologicznej konsekwencji. Niderlandczycy to wiedzą, dlatego ich sekcje wzmocnienia swoimi osiągami z powodzeniem zawstydzają sporą grupę konkurencji, co ostatnimi czasy nieczęsto przekuwa się na popularność pośród wymagającej klienteli. Komu poleciłbym opisany powyżej zestaw? Wiecie co? Może to być nazbyt śmiałe, ale łatwiej mi będzie znaleźć potencjalnych malkontentów. A będą nimi jedynie zatwardziali lampiarze, gdyż mimo zastosowania takowych w układach przedwzmacniacza liniowego nie jest to granie stricte lampowe. Tak, plastyczne, soczyste, ale nie lampowe, bo również w dolnym zakresie potrafiące przestawiać ściany. Zatem jeśli się do nich nie zaliczacie, w moim mniemaniu ma zielone światło.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints Ultra Mini
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Quality Audio
Producent: Extraudio
Ceny
Extraudio XP5 MKII: 109 000 PLN
Extraudio XP-A1500 MKII: 110 000 PLN

Dane techniczne
Extraudio XP5 MKII
Wejścia: 4 pary RCA, para XLR, para RCA i XLR Processor
Wyjścia: para RCA; para XLR
Zastosowane lampy: 2 x 6922
Pasmo przenoszenia: 10Hz – >250kHz +0dB;1Hz +0db – 1MHz -1dB
Max. napięcie wejściowe: 20V rms (XLR)/ 10V rms (RCA)
Max. napięcie wyjściowe:16V rms (XLR)/ 8V rms(RCA)
Zniekształcenia THD:0.0027%
Odstęp sygnał/szum:> -102dB
Dynamika:> -102dB
Wzmocnienie: 16db (XLR)/ 8db (RCA)
Impedancja wejściowa: 120kΩ (XLR)/ 60kΩ (RCA)
Pobór mocy: 20W; 0,5W standby
Wymiary (S x W x G): 44 x 12 x 40 cm
Waga: 18 kg

Extraudio XP-A1500 MKII
Wejścia: Para RCA, para XLR
Pasmo przenoszenia: 2Hz – 110kHz +0dB
Szum własny: -160dB
Dynamika: > 120dB
THD+N (1kHz @ 1W): 0.003 %
Prąd chwilowy: 2 x 90A
Wzmocnienie: 28dB
Współczynnik tłumienia: >1000 (8 Ω, 1 kHz)
Moc wyjściowa: 2 x 2400W @ 4Ω / 2 x 1500W @ 8Ω
Impedancja wejściowa: 7k2 Ω (XLR) / RCA SE 3K6 Ω (RCA)
Pobór mocy: 19W bez sygnału; 0.5W standby
Wymiary (S x W x G): 44 x 12 x 40 cm
Waga: 18 kg

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Extraudio

Extraudio XP5 MKII
artykuł opublikowany / article published in Polish

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Extraudio

Extraudio USB One

Opinia 1

Zakładam, iż choć zarówno dla większości naszych Czytelników, jak i nas samych niderlandzka marka Extraudio kojarzy się gównie z high-endową elektroniką w stylu „pomarańczowej dzielonki” XP5 & XP-A1500, czy też autorskiego DAC2, to warto mieć świadomość, iż w jej portfolio znajdziemy również zaskakująco szeroki wachlarz okablowania. Co ciekawe o ile podstawowe modele wzmacniaczy, bądź przetworników cyfrowo-analogowych startują od zaporowego dla sporego grona potencjalnych zainteresowanych poziomu ok. 50 kPLN, czyli tam, gdzie część nieco lepiej rozpoznawalnej konkurencji kończy zazwyczaj swoje występy, to pod względem okablowania ekipa z Leidschendam jest zdecydowanie łaskawsza dla portfeli nabywców. Okazuje się bowiem, że ceny zaczynają się już od ok. 3-4 kPLN za otwierającą katalog serię One. I to właśnie z niej, na dobry początek, postanowiliśmy wyłuskać wpasowującą się w ostatnio przez nas uskuteczniany maraton cyfrowych interkonektów łączówkę USB o wszystko mówiącym oznaczeniu Extraudio USB One.

Nie da się ukryć, że po dopiero co opisywanym, bezwstydnie pyszniącym się złotem ZenSati sILENzIO nasz dzisiejszy gość prezentuje się nad wyraz skromnie i to zarówno pod względem przekroju, co ogólnie dość zgrzebnej aparycji. Jednak zamiast krytyki należą mu się za to komplementy, gdyż o ile przy reprezentowanym przez Duńczyka ultra high endzie wszystko musi być na tip-top, z górnej półki i najczęściej wręcz ociekać luksusem, o tyle na stricte budżetowym poziomie zamiast trwonić budżet na kosztowne oploty, jubilerską konfekcję i butikowe szkatułki zdecydowanie rozsądniej skupić się na wsadzie materiałowym i co za tym idzie brzmieniu. I właśnie z takiego, co by nie mówić, słusznego założenia wyszedł tytułowy producent jasno dając do zrozumienia, że decydując się na „jedynkę” płacimy wyłącznie za dźwięk a nie „wartość pozorną”, czyli np. „fancy look” rebrandowanego „drukarkowca”. Zgodnie bowiem z zapewnieniami wytwórcy One przyodziano w „ekskluzywną”, ultra-cichą tekstylną koszulkę a ukryte pod nią miedziano-grafitowe przewodniki poddano obróbce kriogenicznej wieńcząc dzieło ferrytowym pierścieniem i pozłacanymi wtykami. Od siebie jeszcze dodam, iż USB One ze względu na swoją wiotkość jest również niezmiernie wdzięczny pod względem układania za łączonymi nim urządzeniami, więc jeśli nie macie Państwo za nimi zbyt wiele przestrzeni, to warto zwrócić na niego uwagę chociażby z tego względu.

Jak się jednak okazuje nie tylko z racji podatności na zginanie niderlandzka łączówka powinna znaleźć się na celowniku osób poszukujących czegoś więcej aniżeli podstawowej rynkowej oferty przewodów USB. Jak się z pewnością Państwo domyślacie kolejnym argumentem „za” jest również jego „brzmienie” a dokładnie sygnatura jaką na nim odciska. A ta w dość oczywisty sposób przywodzi, przynajmniej mi, na myśl to, co przez kilka ładnych lat w moim systemie reprezentowała sobą japońska fidata HFU2. Mam w tym momencie na myśli uzależniającą od pierwszych taktów, opartą na doprawionej dyskretną nutką wyrafinowanej słodyczy i iście jedwabistej gładkości … muzykalność. W dodatku muzykalność niezawłaszczającą sobie całości prezentacji, więc zostawiającą jeszcze miejsce na rozdzielczość, czy dynamikę, bez których całość mogłaby zabrzmieć zbyt asekuracyjnie, czy wręcz nudno. Przykładowo prog-rockowy „Third Degree” Flying Colors to fenomenalny, lecz zarazem szalenie wymagający od systemu krążek, gdyż nie dość, że niemalże w każdej jego minucie dzieje się tyle, że spokojnie starczyło by niejednej formacji na cały i to znacznie przekraczający „radiowe obwarowania” utwór, to jeszcze całość podana została odrobinę zbyt lekko i zwiewnie, wiec wokal Caseya McPhersona jest o włos od krzykliwości i ofensywności, standardowo, znaczy się ponadnormatywnie rozbudowany, zestaw perkusyjny Mike’a Portnoy’a brzmi nieco anorektycznie (szczególnie anemicznie kopiąca stopa) a gitara Steve’a Morse’a usilnie stara się zdjąć nam płytkę nazębną. Oczywiście powyższy opis jest ewidentnym przejaskrawieniem i w pełni zamierzoną przesadą, lecz proszę mi wierzyć, że lepiej nie sięgać po to wydawnictwo, gdy zależy nam na pokazaniu jaką dynamiką i zejściem dysponuje nasz wymuskany system. A tytułowa łączówka Extraudio może nie tyle naprawia wszystkie powyższe grzechy lecz w pewien autorski i nie ma co ukrywać nader udany sposób je tonizuje, finalnie normalizując i sprowadzając całość do zdecydowanie bardziej akceptowalnej postaci. Nie oznacza to jednak zgaszenia, czy wręcz zamulenia przekazu, lecz delikatne przesunięcie równowagi tonalnej ku dołowi, ozłocenie cykającej góry i nadanie całości odpowiedniej saturacji. Całe szczęście nienaruszone pozostały napowietrzenie i swoboda panująca na scenie, wiec pomimo powyższych zabiegów uzdatniająco – upiększających muzyka nie straciła jakże potrzebnego oddechu i witalności.
A jak Extraudio USB One radzi sobie na wydawnictwach, gdzie nic poprawiać nie trzeba, jak np. na „Echoes Of The Inner Prophet” Melissy Aldana? Powiem szczerze, że na wysoce satysfakcjonującym poziomie. Może nie ma takiej rozdzielczości i wyrafinowania, czy też żywiołowości jak stanowiący punkt odniesienia ZenSati Zorro, lecz łącząc gładkość wspomnianej wcześniej fidaty z koherencją Vermöuth Audio Reference USB skupia się na aspekcie emocjonalnym i prezentacji spektaklu muzycznego jako nierozerwalnej całości a nie rozbijaniu dźwięków na atomy i inspekcji zazwyczaj zacienionych zakamarków. Nie mamy jednak do czynienia ze ślizganiem się jedynie po powierzchni bez ambicji zagłębiania się w dalsze plany, lecz z pewnym punktem widzenia, autorską narracją, w której rozkład akcentów jest taki a nie inny a jedynie w upodobaniach odbiorcy upatrywać należy, czy będzie mu z nim po drodze. Wracając jednak do przywołanego jazzowego albumu warto nadmienić, iż zarówno definicja źródeł pozornych, jak i precyzja umiejscowienia ich na scenie nie wywoływały niedosytu a kreślenie ich konturów nieco grubszą aniżeli mam na co dzień kreską nie powodowało utraty możności dokładnego wskazania gdzie kto stoi i z czego / jak wydobywa określone dźwięki.

Nie da się ukryć, że posługując się kolokwialnym słownictwem Extraudio USB One to bardzo „fajny” przewód. Przede wszystkim nawet w wysokiej klasy systemach niczego nie powinien zepsuć oferując jakże potrzebne podczas eksploracji plikotek zawierających nie zawsze referencyjnie zrealizowane pozycje wspomniane muzykalność i gładkość. Za to w zdecydowanie bardziej budżetowych konfiguracjach, w których z racji swojej niebudzącej kontrowersji ceny jego racja bytu wydaje się zdecydowanie bardziej uzasadniona przyjemnie wysyci i metaforycznie rzecz ujmując „zdecyfryzuje” przekaz.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact; Vitus SCD-025mkII
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Pamiętacie radośnie prezentującą się, srebrno-pomarańczową niderlandzką elektronikę (pre-power) Extraudio? Tak tak, to ten brand od ostatnio testowanego, czarno-złotego przetwornika DAC2. Co z nim nie tak? Spokojnie, żadnych dramatycznych tąpnięć, tylko dostarczona spod jego skrzydeł kolejna ciekawa propozycja testowa. Co tym razem pojawiło się w naszych okowach? Otóż po dwóch starciach z konstrukcjami generującymi dźwięk, tym razem chełmżyński dystrybutor Quality Audio zaproponował do testu będący istotnym elementem toru dla wszystkich użytkowników systemów plikowych, rozsądnie wyceniony kabel cyfrowy Extraudio USB One. Z wyglądu skromny, jednak w kwestii brzmienia zaskakująco kompetentny. Czyli? Niestety wstępniak nie jest miejscem do wykładania kawy na ławę, dlatego potencjalnych zainteresowanych rozwikłania określenia „kompetentny” zapraszam do lektury poniższego tekstu.

Jeśli chodzi o budowę naszego bohatera, wiemy, iż sygnał prowadzony jest drutem wykonanym z mieszanki miedzi i grafitu. W jego trzewiach znajdziemy dodatkowo podwojony rdzeń ferrytowy. Podążając za ostatnio częstymi praktykami poddano go obróbce kriogenicznej. Zastosowane wtyki mogą pochwalić się pozłacanymi pinami. Zaś pakiet danych wieńczy informacja o nieprzypadkowej, bo likwidującej zakłócenia cyfrowe, RFI długości 1.8 m. Mało? Być może dla dociekliwych odbiorców tak, jednak dla większości z nas taki pakiet informacji jest zupełnie wystarczający, bowiem clou tej konstrukcji jest jej brzmienie, a nie bardziej lub mniej kwieciście opisane dane techniczne.

Gdy dobrnęliśmy do części poświęconej brzmieniu USB One, przyszedł czas na przybliżenie moich intencji użycia słowa „kompetentny” w określaniu jego sposobu na muzykę. Być może kogoś zaskoczę, ale chodzi li tylko o fakt unikania przez naszego bohatera ekstremalnych, a przez to ryzykowanych działań na polu dosadnego kreowania świata muzyki, na rzecz poświęcenia wydobycia z niej jak największego pakietu muzykalności. Żadnego siłowego wyciskania tak zwanych ostatnich soków w temacie wyrazistości skrajów pasma akustycznego – piję do ostrego krawędziowania basu i centrum pasma wspieranego ekstremalnym doświetlaniem najwyższych rejestrów, w zamian zaś pokazanie piękna wybrzmień i esencjonalności bardzo spójnie zaprezentowanego materiału. Materiału, który z jednej strony mógł pochwalić się znakomitym poziomem soczystej płynności, zaś z drugiej wyraźnie zdefiniowaną, niezbędną do odnalezienia się w wirze wydarzeń scenicznych energią. Oczywiście sama waga dźwięku i jego uderzenie nie jest w stanie oddać tkwiącej w materiale radości i wielobarwności, dlatego bardzo istotnym elementem przekazu było dodatkowo umiejętne pokazanie dźwięcznych, acz pracujących w służbie nadania swobody prezentacji, czyli bez jakichkolwiek zapędów do chadzania swoimi drogami najwyższych rejestrów. Suma summarum wszystkich wyartykułowanych składowych było szukanie w muzyce piękna stawiającego na jej dobrze rozumianą, bo odpowiednio zwartą i dźwięczną krągłość. Jednak zawczasu zaznaczam, całość okazała się być na tyle dobrze wyważona w swej estetyce, że bez najmniejszych problemów znalazła nić porozumienia z moim, już samym w sobie dobrze zdefiniowanym w tej materii systemem. Powiem więcej. Ani razu nie złapałem zestawu na problemach w wizualizacją nawet najbardziej wymagających instrumentalnych pasaży. Chodzi oczywiście o rozdzielczość nie tylko basu ale w szczególności średnicy, które w przypadku stawiania systemu na dobre osadzenie w masie często mają problemy z poprawnym oddaniem krawędzi wirtualnych bytów. Fajnym przykładem utrzymania dobrego timingu i pokazania dobrego pakietu informacji tych zakresów była jazzowa płyta Bobo Stenson Trio „Goodbye”. Chodzi oczywiście nie tylko raz mocną, a innym razem delikatną pracę perkusji, ale w szczególności nieobliczalność wizualizacji kontrabasu. Czasem szybkiego, oferującego kawalkady szybkich szarpnięć, a czasem dostojnego w wektorze rozciągnięcia zawieszenia w eterze, który zbyt mocno skondensowany w domenie rozwibrowania strun i dodatkowo nazbyt zmiękczony w kwestii rysującej jego brzmienie krawędzi zazwyczaj okazuje się nudnym, bo zlanym w jeden impuls dawcą brzdąknięć. Tak, tak, analizując powyższe zdanie dobrze zauważyliście, dla mnie kontrabas jest jednym z najważniejszych instrumentów definiujących umiejętności systemu. Chodzi bowiem o to, że z pozoru będąc mocno rozdmuchanym w kwestii rozmiaru, przy tym krągłym, za to z przyjemnym wcięciem w pasie pudłem rezonansowym z czterema obecnie syntetycznymi lub drucianymi strunami, pokazany z pełnią drzemiącej w nim wirtuozerii aż nadto dosadnie pokazuje w dzisiejszym przypadku jakościowe możliwości testowanego kabla USB. I jeśli dany produkt tak jak dzisiejszy punkt zapalny spotkania wyjdzie ze starcia z nim z tak zwaną tarczą, nie mam najmniejszych oporów zaliczyć delikwenta do bardzo udanych konstrukcji. Naturalnie w oparciu o powyższy opis kabel Extraudio może pochwalić się estetyką brzmienia skierowanego bardziej na muzykalność, niż na wyczynowość, jednak nie zmienia to faktu, że to co robi, robi znakomicie.

Czy bazując na swoich spostrzeżeniach widzę dla naszego bohatera jakieś potencjalne konfiguracyjne niebezpieczeństwa? Oczywiście promil całkowicie niekompatybilnych zestawów zawsze się znajdzie. Jednak zapewniam, to naprawdę musi być bardzo zmanierowany set, aby z jednej strony muzykalny, ale z drugiej pełen wigoru i lotności kabel powiedział pas. Osobiście mimo wielu wizyt u znajomych, a przez to posiadanie sporej wiedzy na temat różnorodności ich brzmienia dotychczas nie spotkałem mogącej zmarnować potencjał Extraudio USB One. A jeśli tak i jesteście w trakcie doboru tego rodzaju okablowania, grzechem byłoby beztroskie pominięcie tytułowej konstrukcji w procesie doboru tej najodpowiedniejszej. Tym bardziej, ze na tle obecnego szaleństwa cenowego w kwestii pozycjonowania w tej wykładni zachowuje zdrowy rozsądek.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Quality Audio
Producent: Extraudio
Cena: 3 700 PLN / 1,8m

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Extraudio

Extraudio XP5 & XP-A1500 English ver.

Link do zapowiedzi (en): Extraudio XP5 & XP-A1500

Opinion 1

Although the current year (for the record – it is 2023) did not come to full speed yet, all signs on heaven and earth show, that we will not be bored and we will not be able to complain, that we are doing the same thing over and over. Why do I have such precognition? Well, we have just hosted the duo from Tone Winner, and (im)patiently waiting for their turn are the 15 from Final, an all having combo from Lindenmann and … a lot more of intriguing products, I will not share with you yet. In general, besides the well know players on the market, we will have some newcomers, who want to get a piece of the audiophile cake for themselves, and are hungry for success. This is how we arrived at the heroes of our today’s test, the line preamplifier XP5 and the power amplifier XP-A1500, manufactured by a company that is debuting on our market, the Dutch Extraudio, represented in Poland by the Chełmża based Quality Audio, a distributor we know already from the Peak Consult El Diablo review.

As a kind of short introduction, I will only mention, that both orange elements (we will concentrate on the color in just a moment), manufactured by the company, which, completely consciously, calls itself a “boutique” brand, are coming from the top Origin series, below which there is also the Discovery series. Both are not very large, and encompass one DAC, one integrated amplifier, a preamplifier and a stereo power amp. In the Dutch portfolio we can also find proprietary cabling, together with minimalistic stands and an optional MM/MC phonostage module, that can be fitted inside the preamplifiers and the integrateds.
As you can see in the pictures, conform with the declaration of being boutique, due to the generosity and efficiency of Quality Audio we received devices in a very attractive color, and not the usual black, grey or white ones. Interestingly, besides the energetic orange, there is a version with varnished and epoxy protected copper available on special order. While the densely perforated chasses catch our eyes, the massive, made from aviation grade aluminum slabs are like the oasis of commonsensical minimalism and quietness. Following current standards, the power amp has its manipulators reduced to only the biscuit shaped power button, with a blue halo around it, but sometimes, the preamplifiers do have some knobs and buttons to turn and press, while the XP5 has only the necessary ones. On the left we have the chromed input selector, on the right an identical twin knob is used for volume control. Between them we have six LEDs indicating the active input with a power button identical to the one found on the XP-A1500 below them. Looking at the back plates also does not cause any controversies. The preamplifier has four line inputs in RCA standard, and a single pair of XLRs. There is also a set of RCAs and XLRs for an external processor (bypass) and a grounding clamp. The output is present in both standards, which are mirrored as inputs on the power amp. The latter also has single, but very good loudspeaker terminals from WBT NextGen™ series, and a trigger port. A nice add-on to the preamplifier, is a chrome plated remote control, which can be charged using an USB cable and has a range of … eighty meters.
Looking at the construction, we have here a very interesting example, that used technologies are not the goal in themselves, but only the means to achieve the those goals. This is why the preamplifier, working in class A, is based around a power stage that uses … a pair of double triodes 6922. Additionally, in the input we have an interference damping circuit, a buffer protection circuit and an AC filter, designed to block EMI and RFI noise. The power supply is also treated with appropriate attention; it uses a proprietary high voltage PSU, heavily filtered, stabilized and regulated, while the analog section is powered by a sanded, medical grade transformer, without oscillations. On the other hand, the power amp works in … AD class. This means, that the input buffer works in class A, using bipolar transistors (BJT), and the output stage is composed of 1500W class D EPAM modules, with a maximum current of 90A. Due to the very acceptable size and weight, the power supply for the amp is not based on classic transformers, but it is a switching one, with 1500W impulse power.

Moving on to the part regarding sound, you might be wondering, why would you need 1.5kW per channel at home, when we are using speakers for listening, and not a … billiard table, or a stadium PA system. The first, and probably most obvious response is probably “because we can”, but in case of audio, the chase for bells and whistles makes maybe an impression in the lower tiers, in High End there is no associated emotion. It turns out, that parameters are one thing, and reality another, so until the impedance of our speakers is “acceptable”, as Dr. Roland Gauder likes to say, and their efficiency “sufficient”, only the synergy of the individual components, regardless of their provenience, color or technology matters. Those are only elements, that combine into a whole and coherent project, and not the determinants, telling about their very narrow specialty, to which we would need to abide, like an orthodox acolyte needs to the truth he is being told. I would even claim, that all kinds of technicalities are only important in a situation, where our components are not willing to talk to each other well, or, what in our case happens much more often, we need to populate the table below our texts, next to the address of the manufacturer/distributor and price.
Why am I mentioning all that? For a very prosaic reason. Listening to the tested duo we are completely indifferent to what sits inside their chasses, because you can listen to it with true pleasure, and everything sounds as it should. I would also like to mention from the start, that people expecting the part of the body, where they sit on, being blown away with even the slightest turn of the volume know, will be disappointed, because you cannot feel the power declared by the manufacturer. Just like that. As if there would not be 1500W inside the XP-A1500 but 15, like in a Leben CS-300f. The reproduced music is presented in an unexpectedly smooth, calm and dense way – without any signs of even subcutaneous nervousness, or any tendency to flex muscles and Hollywood-like spectacularism, where the artists decided to play … with silence. Please do not misunderstand me – power is there all the time – within reach, on every request, immediately, but only when needed. For example on “Jacob’s Ladder” by Brad Mehldau, you could think, that after the opening piece of the album, the cover of Rush “Maybe as his Skies Are Wide” things will still be nice, etheric and nice, and in some way it is (like in another interpretation of the classic – the suite “Heaven”, taken from Yes), but the jazzy look at the fascinations of the leader with progressive rock results in very neck breaking musical forms, and instead of the expected chamber ensemble, it turns out, that on the stage we have sixteen musicians. Of course, the solo parties of the piano are placed in complete darkness – the separated amp delights with nobleness of its operation and absolute silence in the speakers even, when the volume knob is turned up boldly. The king of instruments itself, can proudly present its potential and notable size, which, despite being underlined, is not exaggerated, so it leaves enough space on the stage for the other instrumentalists. Interestingly, the clicks and pops appearing on “(Entr’acte) Glam Perfume” were reproduced by the Extraudio with such fidelity, that I looked at my system to check, if instead of the Lumin I have maybe my Kuzma on, and that without cleaning the vinyl record with the antistatic brush. That you call realism. Also on “Death, Where is Your Sting” by Avatarium the beginning is innocently light and concentrated on the vocal parties of the incredible Jennie-Ann Smith, here also micro-dynamics is sufficient, but when guitars enter and the arrangement gets denser, the power reserve comes in handy, creating a very convincing wall of sound. Maybe this is not the same weight as that, what Leif Edling is doing in Candlemass (for example on “Sweet Evil Sun”), but even such rock sounds, colored with doom esthetics, allows to notice the potential hidden in the Dutch oranges. Well, I did mention the last disc from Candlemass, but not, that during listening to it, it is worth to get a bit crazy with volume and allow their gods (“Scandinavian Gods”) to pull us into the Scandinavian abyss, full of darkness, moans of the damned and all-encompassing desperation. At an adequate level of decibels, the effect is comparable to a trip with a fiery dragster through the darkest alleys of hell. Wildly stinging guitar riffs, bass bashing your innards, and the rugged, structural vocals add to the picture of destruction. Interestingly, despite the mentioned stoic calmness, the drums and percussion were not thickened, so the snare had appropriate fragility, and only the base drum could sound with proper weight and power.
But the longer I hosted the Extraudio at home, the more I became convinced, that regardless of the musical dish served to them, I always hear their company sound signature, which models the final sound a bit. And while it is hard to see this characteristic as playing everything the same way, yet some rounding off the edges and the slightly stereotypical “class D analog sound”, but without any negative influence on the depth of the stage and its airiness, seemed to be written into their DNA. But as it turned out, it was enough to separate the orange brethren, and the XP-A1500 was mostly responsible for the thicker lines, while the XP5 seemed completely and crystally transparent, which, in the sound path, only has the role of a functional interface, transferring the full package of information from before it, and accommodating the electrical needs of the power amplifier being optimally driven.
But let us return to music, because it is now high time for the crazy, and incredibly difficult to quantize, material, which without any doubt is “Hellfire” by Black Midi, where the majority, even strictly high-end systems, throw the towel into the ring, and leaves for the dressing room with the head bowed. This stops being surprising, when we discover, that on a space of only 39 minutes, we are stunned with an unforeseeable conglomerate of psychedelic jazz, metal, noise, art-rock, contemporary classical, punk and … flamenco. It is like that, what was started by Frank Zappa, would be minced over, enriched with psychoactive substances and put back together. Pure musical madness in the purest, and at the same time extreme form, where you are unable to follow the broken melodic lines, where each piece resembles narcotic visions during a rollercoaster ride, and the wealth of information served by the speakers was sufficient not for one, but three albums. And do you know what? While usually after using this medicine I need to relax for a while, the tested duo made this rest period unnecessary. The whole was civilized and structured in such a way, that maybe it lost a little from its ruthless aggressiveness, but finally it was an advantage for it, as well as for the listener’s senses. Of course exchanging the XP-A1500 with my Bryston, equally transparent to the XP5, and ruthless at the same time, gave the true picture of the situation, but three quarters with such truth only the biggest lovers of extreme sonic experiences and … the recording studio team can master, as the 4B³ was designed to be used also in studios, and whatever you say about the Extraudio power amplifier, it is a full blooded salon lion, and a nicely purring couch surfer.

The Extraudio XP5 & XP-A1500 is a truly high-end set, but far away from the laboratory analyticity, and in terms of aesthetic, boldly winks at designer lifestyle. It offers an almost unrestricted power, great ergonomics and a sound nice to the ears, going against stereotypes telling, that the higher level of gear we own, the less discs you can listen to using it.

Marcin Olszewski

System used in this test:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Network player: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Digital source selector: Audio Authority 1177
– Turntable: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Phonostage: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Power amplifier: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Loudspeakers: Dynaudio Contour 30 + Brass Spike Receptacle Acoustic Revive SPU-8 + Base Audio Quartz platforms
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– Digital IC: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– USB cables: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference
– Speaker cables: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Power cables: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Power distribution board: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Wall power socket: Furutech FT-SWS(R)
– Anti-vibration platform: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + Silent Angel S28 + Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Ethernet cables: Neyton CAT7+; Audiomica Anort Consequence + Artoc Ultra Reference + Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Table: Solid Tech Radius Duo 3
– Acoustic panels: Vicoustic Flat Panels VMT

Opinion 2

We all know, how the segment of solid state audio amplification is currently divided. We have an uncompromised domination of AB class amplifiers, then, with much smaller numbers, but still holding up the A class, and finally the D class, which aspires to the pantheon. Of course each of them means a different approach to reproducing music. But interestingly, the two first classes, maybe due to the years spent on their development, do have their fierce fans, while the youngest of them all, you may call it even avantgarde, way of amplification (class D) is still fighting for numbers at least similar to the class A amps, perceived as the royal way of amplifying, not even thinking of becoming a cult item. Fortunately this fight more and more often results in an interesting sonic outcome, a good example being the duo tested today. This very intriguing, in terms of construction, pre-power combo, distributed in Poland by Quality Audio, comes from the portfolio of the Dutch company Extraudio. We got the class A XP5 line preamplifier, utilizing electron tubes in its circuitry, and a class D, but with the input stage working in class A, the monstrously powerful power amplifier XP-A1500 (1500W/8ohm).

Probably this is obvious not only for me, but also for many of you, that the set that we are currently hosting, did break the bank in terms of looks. I could even confess, that I think, putting political correctness aside, that in this aspect, it left behind most of the competition. In just a few words, those a very well looking, midsized, for an audio gear, rounded on the edges, rectangular boxes, unified for both products and seemingly modest, but how exciting. Their fronts and back panels were made from very hard, and thus dampening any deteriorating resonances, thick slabs of aviation grade aluminum, while the side and top panels, heavily perforated in the shape of the company logo – a horizontally aligned biscuit shape, to allow for ample airflow for cooling. Those plates are also varnished in a juicy, orange color, something that looks simply phenomenal. This looks so good, and is so diabolically explicit, that although I have seen it with my own eyes, I am not sure if it can be surpassed by the polished copper version, available on order. Regarding the line preamplifier, in the front you have a visually satisfying placement of two chrome plated knobs of the sides of the fascia, from which the left one selects the active input, while the right one controls volume. In the axis between those knobs there is a line of LEDs, indicating the input, and below them, the biscuit shaped power button, edge lit blue. The company name is etched into the button. Looking at the back, the XP5 offers the user four line RCA inputs, with an optional phonostage, a ground clamp, one XLR input, a XLR and RCA output, same set of terminals for the processor and a power socket. Moving to the fully symmetrical power amplifier, the XP-A1500, we do not have too many manipulators, but this is understandable due its function. So on the front we just have a sibling of the power button with the company name on it, and on the back RCA and XLR inputs and WBT loudspeaker terminals. The whole is amended by an IEC power socket. To complete the picture, we have a metal, very convenient in usage, remote control, that operates 4 main functions of the preamplifier and comes with the latter as standard.

Not in every case, but when something brings interesting things to the table, I try to check, what each of the components of the tested set does. Besides enhanced knowledge about the tested combination, this also allows me to draw final conclusions regarding the target group, when I am summarizing the impressions for the test session. This is why in the very beginning of the description of the sound, and with a lot of satisfaction, I will tell you, that the tested devices are complementing each other brilliantly. The power amplifier, using its enormous power, not only kept my big, German speakers in check, but in addition, added a splendid, well controlled, nicely pulsating energy and a taste of great plasticity. This of course resulted in a slight, but far from averaged, rounding off the edges of the virtual sources created on the wide and deep sound stage, but was fully compensated by the reproduction of the amount of impulse in the music. And when we thought, that we would need to endure some small, but still compromises, the preamplifier came to the rescue. Sparky, vital, with a lot of swing in the presentation, and in addition having phenomenal palpability, due to working in class A, together they created something, that no audio system would be ashamed of, even highest priced one. So what was it? A combination of power, and through that handling the loudspeakers brilliantly, reproducing the characteristics of all genres of music, from aggression to some kind of nostalgia, adequately.
I will begin my description from proving you, that it showed the aggression of reproduced music well, using the last disc from Ozzy Osbourne “Patient Number 9”. This is not a very well recorded material, and in theory, already the things brought by the power amplifier, plasticity and saturation, helped it sound more friendly, yet in the combined package with the preamplifier adding a breeze of freshness and transparency resulted in the music gaining volatility and openness, and showing how the material was massacred by compression. On one hand, the sound gained nobleness, but on the other, it was still characterized by showing its true self, so translating into lay language, it still remained audible and did not become a boring mud. Ozzy and his friends fared much better due to the added dose of saturation, with their now denser and better timbred show offs, and in addition, they now showed the expressiveness of each and every note hidden in that madness.
In a maybe not identical example, as the next disc is well recorded, but still interestingly showing the assets of the Extraudio duo, was the show of the Oleś brothers with Christopher Dell “Górecki Ahead”. And it is not only about the better reproduction of the balance between the amount of sound of the body of the contrabass and the sharpness of its plucked strings, or the essence and energy of the base drum played by the mentioned brethren, but also the splendid decay of the juicy, round and incredibly vivid vibraphone, hung in the ether. Its multicolor and range were on a brilliant level, just like I like it, something that was not really obvious after listening just to the power amplifier or the preamplifier alone. The power amp would not be able to show this freshness, and the preamplifier the saturation of this instrument, and this is exactly the reason, that I mention in the beginning, that this duo is meant for each other. This is a combination of fluidness and reasonable sharpness into one, and for this, the manufacturer deserves a big round of applause.

Coming to the end of today’s meeting, I need to tell you the assets and eventual shortcomings of the constructions from the Netherlands, as well as the target group. In terms of the assets, those encompass absolute freedom in managing even the most difficult loudspeakers in the esthetics of well balanced weight, a good impulse and freedom in placing of palpable sources on the virtual stage. However I will have some difficulty to talk about any shortcomings, as those – if we regard the movement of the sound of the system into a certain direction, at the expense of another, when the elements are used separately, something usually done also by the competition, can be regarded as a shortcoming – in my opinion there are no significant drawbacks. Based on this, where would I see the Extraudio pre-power combo? Frankly speaking everywhere, regardless of the potential system. This is such an universal sound, that it should handle even the most mannered setups. Of course, when someone crosses the line of good taste significantly, things can get different. But even in such occasions, if not the power offered by the power amp, then maybe the openness of sound presented by the preamplifier will result in showing that person, who made the mistake, where it is, and even if not the whole set, maybe one of the elements will be a keeper. Utopia? Absolutely not. This is really very probable.

Jacek Pazio

System used in this test:
Source:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– DAC: dCS Vivaldi DAC 2.0
– Master clock: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
– Preamplifier: Gryphon Audio Pandora
– Power amplifier: Gryphon Audio Apex Stereo
– Loudspeakers: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
– Speaker Cables: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
IC XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
Digital IC: Hijiri HDG-X Milion
Power cables: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
– Table: BASE AUDIO 2
– Accessories: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI, antivibration platform by SOLID TECH, Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V, Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– Power distribution board: POWER BASE HIGH END
– Acoustic treatments by Artnovion
Analog stage:
Drive: Clearaudio Concept
Cartridge: Essence MC
Phonostage: Sensor 2 mk II

Polish distributor: Quality Audio
Manufacturer: Extraudio
Prices
Extraudio XP5: 117 000 PLN
Extraudio XP-A1500: 105 000 PLN

Specifications
Extraudio XP5
Imputs: 4 pairs RCA, pair XLR, pair RCA & XLR Processor
Outputs: pair RCA; pair XLR
Valves: 2 x 6922
Frequency Response: 10Hz – >250kHz +0dB;1Hz +0db – 1MHz -1dB
Maximun Volts input: 20V rms (XLR)/ 10V rms (RCA)
Maximun Volts Out:16V rms (XLR)/ 8V rms(RCA)
Total Harmonic Distortion:0.0027%
Signal To Noise Ratio:> -102dB
Dynamic range:> -102dB
Gain: 16db (XLR)/ 8db (RCA)
Input Impedance: 120kΩ (XLR)/ 60kΩ (RCA)
Power consuption: 20W; 0,5W standby
Dimensions (W x H x D): 44 x 12 x 40 cm
Weight: 18 kg

Extraudio XP-A1500
Inputs: pair RCA, pair XLR
Frequency response: 2Hz – 110kHz +0dB
Noise Floor: -160dB
Dynamic range: > 120dBA
THD+N (1kHz @ 1W): 0.003 %
Peak output current: 2 x 90A
Voltage Gain: 28dB
Damping Factor: >1000 (8 Ω, 1 kHz)
Ultra Output Power: 2 x 2400W @ 4Ω / 2 x 1500W @ 8Ω
Impedancja wejściowa: 7k2 Ω (XLR) / RCA SE 3K6 Ω (RCA)
Power consuption: 19W idle; 0.5W standby
Dimensions (W x H x D): 44 x 12 x 40 cm
Weight: 18 kg

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Extraudio

Extraudio XP5 & XP-A1500

Link do zapowiedzi: Extraudio XP5 & XP-A1500

Opinia 1

Choć bieżący rok (dla potomnych mowa o 2023) jeszcze na dobre się nie rozkręcił, to wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że na co jak na co, ale na nudę i marudzenie o tym, że znowu to samo nie ma co liczyć. Skąd takie przypuszczenia? A stąd, iż dopiero co gościliśmy duet Tone Winner a (nie)cierpliwie na swoją kolej czekają 15-ki Finala, wszystkomający kombajn Lindenmanna i … jeszcze sporo równie intrygujących ciekawostek, których na razie nie zdradzimy. Generalnie obok starych wyjadaczy pojawiają się na naszym rynku nowi gracze, więc oprócz znanych i nie ma co się oszukiwać opatrzonych twarzy do gry o własny kawałek audiofilskiego tortu dołączają nowi i głodni sukcesu. Tym oto sposobem dotarliśmy do bohaterów niniejszego spotkania, czyli reprezentowaną przez przedwzmacniacz liniowy XP5 i końcówkę mocy XP-A1500, debiutującą na naszym rynku niderlandzką markę Extraudio, nad którą dystrybucyjną opiekę na rodzimym rynku roztoczyła znana już z recenzji Peak Consult El Diablo chełmżyńska Quality Audio.

W ramach niezobowiązującego wprowadzenia pozwolę sobie tylko wspomnieć, iż obie, sygnowane przez dumnie i świadomie określającą się mianem butikowej markę „pomarańczki” (na kolorystyce skupimy się dosłownie za chwilę) należą do topowej serii Origin, poniżej której jest jeszcze Discovery. Obie serie nie są zbyt rozbudowane i zawierają po jednym DAC-u, integrze, przedwzmacniaczu i stereofonicznej końcówce mocy. W niderlandzkim portfolio znajdziemy również firmowe okablowanie, wraz z minimalistycznymi podstawkami i dedykowany preampom oraz integrom opcjonalny moduł phono MM/MC.
Jak zatem, zgodnie z butikową deklaracją, widać na powyższych zdjęciach, dzięki uprzejmości i operatywności Quality Audio dotarły do nas egzemplarze w dalece bardziej atrakcyjnym umaszczeniu aniżeli standardowa czerń, szarość i biel. Co ciekawe oprócz energetycznej pomarańczy dostępne są, oczywiście na zamówienie, nie mniej miłe oczom m.in. wykończenia z lakierowanej i zabezpieczonej przed rysowaniem utwardzaną powłoką epoksydową miedzi. O ile jednak gęsto perforowane korpusy łapią za oko, to już masywne, wykonane z grubych płatów lotniczego aluminium fronty jawią się jako oaza spokoju i zdroworozsądkowego minimalizmu. Zgodnie z obowiązującymi standardami w końcówce ograniczenie wszelakiej maści manipulatorów sprowadzono do li tylko samotnego otoczonego błękitną aureolą biszkoptopodobnego włącznika głównego, za to o ile w przedwzmacniaczach czasem jest za co złapać, co wcisnąć i czym pokręcić a tymczasem XP5 ma tylko to, co niezbędne. Lewą flankę zajmuje chromowana gałka selektora wejść, prawą jej bliźniaczka odpowiedzialna za regulację głośności a pomiędzy nimi umiejscowiono sześć diod wskazujących aktywność któregoś z wejść, poniżej których przycupnął identyczny jak w XP-A1500 włącznik. Rzut oka na ściany tylne również nie wywołuje żadnych kontrowersji. Przedwzmacniacz może pochwalić się czterema wejściami liniowymi w standardzie RCA i pojedynczą parą XLR-ów wzbogaconymi kompletem RCA i XLR dla zewnętrznego procesora (bypass), oraz zaciskiem uziemienia. Wyjścia również obejmują oba standardy, co znajduje z kolei odzwierciedlenie w interfejsach wejściowych końcówki mocy, która może się jeszcze pochwalić pojedynczymi, acz wielce porządnymi terminalami głośnikowymi WBT z serii NextGen™ i przelotką triggera. Miłym dodatkiem do przedwzmacniacza jest zasilany akumulatorowo i ładowany poprzez port USB chromowany pilot zdalnego sterowania o zasięgu … osiemdziesięciu metrów.
Od strony konstrukcyjnej mamy do czynienia z nader ciekawym przykładem, iż wykorzystane technologie się są celem samym w sobie a jedynie sposobem do osiągnięcia założonego celu. Dlatego też pracujący w klasie A przedwzmacniacz oparto na stopniu wzmocnienia wykorzystującym … parę podwójnych triod 6922. Dodatkowo na wejściu zaimplementowano obwód tłumienia zakłóceń, obwód ochrony bufora oraz filtr wejściowy AC do blokowania zakłóceń EMI i RFI. Z nie mniejszym pietyzmem potraktowano zasilanie wykorzystujące autorski, mocno filtrowany , stabilizowany i regulowany zasilacz wysokiego napięcia, a sekcja analogowa jest zasilana z transformatora piaskowego klasy medycznej bez oscylacji. Z kolei końcówka jest konstrukcją pracującą w klasie … AD. Oznacza to, że bufor wejściowy oparto na pracujących w klasie A tranzystorach bipolarnych (BJT) a w stopniu wyjściowym znajdziemy 1500W D-klasowe moduły EPAM o maksymalnym prądzie 90A. Z racji nad wyraz akceptowalnych tak wagi, jak i gabarytów zasilanie zamiast na klasycznych trafach oparto o zasilacz impulsowy o mocy chwilowej 1500W.

Przechodząc do części poświęconej brzmieniu z pewnością część z Państwa zachodzi w głowę po co w warunkach domowych 1,5kW mocy na kanał, skoro do odsłuchu wykorzystuje się bądź co bądź konwencjonalne zespoły głośnikowe a nie dajmy na to … stół bilardowy, lub stadionowe systemy PA. Pierwszą i chyba najbardziej oczywistą odpowiedzią jest „bo można”, jednak o ile na niższych pułapach wyścig na ilość wodotrysków i właśnie moc może robić na nieobeznanych z tematem nuworyszach jeszcze jakieś wrażenie, to już w High Endzie o jakiekolwiek związane z tym emocje będzie niezwykle trudno. Okazuje się bowiem, że parametry sobie a rzeczywistość sobie, więc jeśli tylko impedancja naszych kolumn jest, jak to zwykł mawiać dr. Roland Gauder, „akceptowalna” a skuteczność „wystarczająca”, to tak naprawdę liczy się wzajemna synergia poszczególnych komponentów i to niezależnie od ich proweniencji, koloru, czy technologii z jakiej przyszło im korzystać. Są to bowiem jedynie elementy składające się na całość i spójność projektu a nie determinanty świadczące o ich niezwykle wąskiej specjalizacji, których należy się trzymać niczym ortodoksyjny akolita głoszonych mu prawd objawionych. Ba, śmiem wręcz twierdzić, że wszelakiej maści technikaliami warto zaprzątać sobie głowę bądź to w sytuacji, gdy poszczególne komponenty niespecjalnie chcą się ze sobą dogadać, bądź, co przynajmniej w naszym przypadku zdarza się zdecydowanie częściej, trzeba … coś wpisać w tabelkę pod naszą radosną twórczością, namiarami na wytwórcę/dystrybutora i ceną.
Czemu o tym wspominam? Z nader prozaicznego powodu. Otóż słuchając tytułowego duetu zupełnie obojętnym staje się to, co siedzi w jego trzewiach skoro słucha się go z niekłamaną przyjemnością i wszystko gra jak należy. Od razu uprzedzę, iż jednostki spodziewające się każdorazowego urywania tej części ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, przy nawet najdelikatniejszym muśnięciu pokrętła głośności mogą początkowo poczuć się srodze zawiedzione, gdyż deklarowanej przez producenta oszałamiającej mocy najzwyczajniej w świecie nie czuć. Ot tak – po prostu. Jakby pod maską XP-A1500 nie siedziało 1500 a 15 Watów, jak np. w Lebenie CS-300f. Reprodukowany materiał prezentowany jest bowiem nadspodziewanie gładko, spokojnie i gęsto – bez jakichkolwiek oznak nawet podskórnej nerwowości, czy też tendencji do zupełnie niepotrzebnego prężenia muskułów i iście hollywoodzkiej spektakularności tam, gdzie akurat artści postanowili zagrać … ciszą. Proszę mnie tyko źle nie zrozumieć – moc cały czas jest – na wyciągnięcie ręki, na żądanie, na już, ale tylko wtedy, gdy jest to konieczne. Przykładowo na „Jacob’s Ladder”  Brada Mehldau wydawać by się mogło, że po otwierającym album coverze Rush „Maybe As His Skies Are Wide” dalej będzie równie miło zwiewnie i przyjemnie, i poniekąd jest (vide kolejna interpretacja klasyk – suita „Heaven”, tym razem formacji Yes) jednak jazzowe spojrzenie na fascynacje lidera rockiem progresywnym pociągają za sobą nad wyraz karkołomne formy muzyczne i zamiast spodziewanego kameralnego składu nagle okazuje się, że na scenie pojawia się nagle szesnastu wykonawców. Oczywiście solowe partie fortepianu zawieszone są w absolutnej czerni – dzielonka zachwyca kulturą pracy i absolutną ciszą w głośnikach nawet przy odważnym ustawieniu poziomu głośności, a sam król instrumentów może dumnie prezentować swój potencjał i trudny do przeoczenia gabaryt, który pomimo podkreślenia całe szczęście nie jest przesadzony, więc zostawia na senie wystarczającą ilość miejsca, by nie przeszkadzać pozostałym instrumentalistom. Co ciekawe pojawiające się na „(Entr’acte) Glam Perfume” trzaski Extraudio oddały z taką wiernością, że w pierwszym momencie odruchowo zerknąłem w kierunku systemu, czy przypadkiem, bądź odruchowo zamiast Lumina nie uruchomiłem swojej Kuzmy zapominając przy tym przejechać winyla szczoteczką. To się nazywa realizm. Również na „Death, Where Is Your Sting” Avatarium początek jest niewinnie lekki i skupiony na partiach wokalnych niesamowitej Jennie-Ann Smith i tutaj wystarczy dynamika w skali mikro, jednak gdy do głosu dochodzą gitary a aranżacja gęstnieje trzymany na podorędziu zapas mocy okazuje się jak znalazł tworząc wielce przekonującą ścianę dźwięków. Może nie jest to ten sam ciężar gatunkowy co to, co Leif Edling wyczynia w Candlemass (np. na świetnym „Sweet Evil Sun”), ale nawet już takie zabarwione doomową estetyką rockowe granie pozwala zauważyć drzemiący w niderlandzkich pomarańczkach potencjał. A właśnie, skoro wspomniałem o ostatnim krążku Candlemass to warto podczas jego odsłuchu nieco zaszaleć z głośnością i dać się wciągnąć ichniejszym bogom („Scandinavian Gods”) w głąb skandynawskiej otchłani pełnej mroku, jęków potępionych i wszechobecnej rozpaczy. Przy odpowiednim poziomie decybeli efekt wydaje się porównywalny do jazdy ognistym dragsterem przez najmroczniejsze zaułki piekieł. Wściekle kąsające gitarowe riffy, bezlitośnie bijący po trzewiach bas i chropowaty jak tym strukturalny wokal dopełniają obrazu zniszczenia. Co ciekawe, pomimo wspomnianego, iście stoickiego spokoju perkusja nie została pogrubiona, więc werbel miał właściwą sobie kruchość i dopiero stopa potrafiła zabrzmieć z właściwym sobie dociążeniem i mocą.
Jednak im dłużej Extraudio u mnie gościły, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że niezależnie od muzycznej strawy jaką im zaserwuję każdorazowo słyszę ich firmową sygnaturę, która co nieco finalne brzmienie modeluje. O ile jednak trudno było uznać ową cechę za przysłowiowe granie wszystkiego na jedno kopyto, to pewne zaokrąglenie konturów i nieco stereotypowa „D-klasowa analogowość”, lecz bez uszczerbku na głębi sceny i jej napowietrzeniu, wydawały się na stałe wpisane w ich DNA. Jak się jednak miało okazać wystarczyło odseparować cytrusowe rodzeństwo i wyszło szydło z worka, bowiem za ową grubszą kreskę w lwiej części odpowiadał XP-A1500 a XP5 jawił się jako praktycznie całkowicie transparentny i krystalicznie przejrzysty komponent, który w torze pełni rolę li tylko funkcjonalnego interfejsu przekazując pełen pakiet informacji o tym co przed nim i akomodując to pod względem elektrycznym na potrzeby optymalnego wysterowania końcówki mocy.
Wróćmy jednak do muzyki, bowiem najwyższa pora na szalony i niezwykle trudny do jakiegokolwiek zaszufladkowania materiał jakim bez wątpienia jest „Hellfire” Black Midi, na którym większość, nawet stricte high-endowych systemów najdelikatniej rzecz ujmując rzuca ręcznik na ring i ze spuszczoną głową podąża w kierunku szatni. Fakt ten przestaje dziwić w momencie, gdy odkrywamy, że na przestrzeni raptem niespełna 39 minut zostajemy porażeni nieprzewidywalnym zlepkiem psychodelicznego jazzu, metalu, noise’u, art-rocka, współczechy, punka i … flamenco. To tak jakby to, co zapoczątkował Frank Zappa zostało przemielone, suto doprawione substancjami psychoaktywnymi i ulepione na nowo. Ot muzyczne szaleństwo w najczystszej a zarazem ekstremalnej formie, gdzie za połamanymi liniami melodycznymi nie sposób nadążyć, każdy utwór przypomina narkotyczne wizje podczas jazdy na rollercoasterze a ogromem serwowanych przez głośniki informacji spokojnie można by obdzielić nie jeden a ze trzy albumy. I wiecie Państwo co? O ile zazwyczaj po takiej kuracji muszę chwilę odzipnąć, to tytułowy duet sprawił, że żadna przerwa regeneracyjna nie była tym razem konieczna, gdyż całość została na tyle ucywilizowana i uporządkowana, że może straciła odrobinę ze swojej bezpardonowej zaczepności, lecz finalnie było to z korzyścią zarówno dla niej, jak i zmysłów słuchaczy. Oczywiście zastąpienie XO-A1500 moim równie transparentnym co XP5 i zarazem bezlitosnym Brystonem dało bardziej prawdziwy obraz sytuacji, to blisko trzy kwadranse z taką prawdą są wstanie znieść jedynie najwięksi miłośnicy ekstremalnych doznań nausznych i … ekipa w studiu nagraniowym, bo właśnie 4B³ między innymi do tego ma właśnie służyć a czego by o końcówce Extraudio nie mówić, to pełnokrwisty lew salonowy i mile mruczący kanapowiec.

Extraudio XP5 & XP-A1500 to zestaw ze wszech miar high-endowy, lecz zarazem daleki brzmieniowo od laboratoryjnej analityczności a pod względem estetycznym nader śmiało puszczający oko w kierunku designerskiego lifestyle’u. Oferuje bowiem niemalże nieograniczoną moc, świetną ergonomię i miły uchu dźwięk poniekąd przeczący stereotypom mówiącym, o tym, że im wyższej klasy system posiadamy, tym mniej płyt daje się na nim słuchać.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Jak w obecnych czasach podzielony jest segment tranzystorowego wzmacniania sygnału audio, wszyscy dobrze wiemy. To bezwarunkowa dominacja klasy AB, niestety ilościowo pozostająca sporo w tyle, za to konsekwentnie trzymająca liczbowy fason klasa A oraz ostatnimi czasy mocno dobijająca się do miana zasłużonego członka panteonu klasa D. Oczywiście każda z nich to inny sposób na prezentację muzyki. Jednak co ciekawe, gdy dwie pierwsze z racji wieloletniego rozwoju swoich możliwości bezproblemowo znajdują swoich zagorzałych fanów, najmłodszy, można by rzec awangardowy sposób amplifikacji (klasa D) nadal konsekwentnie walczy o choćby podobny ilościowo, nie wspominając nawet o pewnego rodzaju postrzeganiu jako kultu, status do choćby uważanego za królewskie wzmocnienia A. Na szczęście owa walka coraz częściej ma swój ciekawy finał soniczny, czego bardzo dobrym przykładem jest dystrybuowany przez chełmżyńskiego dystrybutora Quality Audio intrygujący konstrukcyjnie zestaw pre-power holenderskiej marki Extraudio, z portfolio której udało nam się pozyskać wykorzystujący w trzewiach lampy elektronowe, pracujący w klasie A przedwzmacniacz liniowy XP5 oraz mogącą pochwalić się stopniem wejściowym w klasie A, finalnie pracującą w klasie D, monstrualną mocowo (1500W/8 Ohm) końcówkę mocy XP-A1500.

Pewnie nie tylko dla mnie, ale również dla wielu z Was jest jasne, iż to co odwiedziło nasze progi, w kwestii wyglądu rozbiło przysłowiowy bank. Powiem więcej, bez oglądania się na poprawność polityczną jestem w stanie wygłosić tezę, że we wspomnianym aspekcie pozostawiało w tyle większość konkurencji. To w kilku żołnierskich słowach są znakomicie prezentujące się, średnie rozmiarowo dla elektroniki audio, zaoblone na narożnikach, zunifikowane dla obydwu produktów, z pozoru skromne, ale jakże wymowne w wyglądzie prostopadłościenne skrzynki. Ich fronty i tylne panele wykonano z bardzo twardych, dzięki temu tłumiących szkodliwe rezonanse, grubych płatów lotniczego aluminium, zaś boczne ścianki oraz górne w celach wietrzenia układów elektrycznych mocno wentylowane otworami w kształcie logotypu marki – coś na kształt poziomo zorientowanego biszkopta, górne płaszczyzny pomalowano na fenomenalnie odbieraną wizualnie soczystą pomarańczę. To jest w dobrym tego słowna znaczeniu tak diabolicznie wyraziste, że choć widziałem na własne oczy, nie wiem, czy jest w stanie zostać przebite nawet przez wykończenie w wykonywanej za dopłatą polerowanej miedzi. Przywołując kilka informacji na temat pre liniowego w temacie awersu nie mogę przemilczeć znakomitego wizualnie rozlokowania na zewnętrznych rubieżach dwóch chromowanych gałek funkcyjnych – lewa wybór wejść, prawa wzmocnienie sygnału, a w osi pomiędzy nimi diody sygnalizujące wybór jednego z nich i tuż pod nimi obrysowo podświetlany „biszkoptowy” włącznik z nadrukowaną nazwą marki. Jeśli chodzi o rewers, ten w XP5 oferuje użytkownikowi cztery wejścia liniowe RCA z opcjonalnym phonostagem włącznie, zacisk uziemienia, jedno wejście XLR, po jednym wyjściu RCA/XLR, taki sam zestaw terminali wejścia na procesor oraz gniazdo zasilania. Gdy przyszedł czas na w pełni symetryczny piec XP-A1500, w kwestii wyposażenia w manipulatory z naturalnych przyczyn wykonywania prostego zadania wzmacniania sygnału audio nie ma miejsca na zbędne fanaberie, dlatego na przednim panelu mamy do dyspozycji jedynie z bliźniaczy do pre włącznik z nazwa brandu, natomiast na tylnym symboliczne wejścia sygnału w wersji RCA/XLR, zaciski kolumnowe WBT oraz gniazdo IEC. Całość opisanego zestawu wieńczy metalowy, zgrabny w użytkowaniu, wyposażony jedynie w 4 najważniejsze funkcje, dodawany do przedwzmacniacza pilot zdalnego sterowania.

Co prawda nie zawsze, ale jeśli coś niesie ze sobą ciekawe wnioski, staram się sprawdzić, co w tego typu testowych zestawach wnosi każdy z komponentów. To oprócz wiedzy w odniesieniu do całości testowanego konglomeratu pozwala mi wysnuć ostateczne wnioski co do grupy docelowej podczas puentowania danego wydarzenia odsłuchowego. Dlatego rozpoczynając opisywanie usłyszanych wyników z niekłamanym zadowoleniem informuję, iż nasi bohaterowie znakomicie się uzupełniają. Mianowicie chodzi o to, że końcówka ze swoją niebagatelną mocą nie tylko utrzymywała w ryzach moje znaczne rozmiarowo niemieckie kolumny, ale przy okazji finalnemu brzmieniu nadawała znakomitej, bo kontrolowanej, zjawiskowo pulsującej energii oraz posmaku fajnej plastyki. To naturalnie skutkowało lekkim, lecz dalekim od uśredniania zaokrągleniem krawędzi kreowanych na szerokiej i głębokiej wirtualnej scenie źródeł pozornych, jednak było całkowicie zrekompensowane oddaniem nieprzewidywalnością muzyki w domenie natężenia impulsu jej wybrzmiewania. I gdy po takim obrocie sprawy wydawałoby się, że musimy iść na co prawda nieduże, ale jednak kompromisy, z odsieczą przyszedł przedwzmacniacz liniowy. Pełen iskry, witalności, rozmachu w prezentacji, a przy okazji dzięki pracy w klasie A zjawiskowej namacalności, dzięki czemu razem stworzyli coś, czego nie powstydziłby się żaden, nawet najdroższy zestaw audio. Czego dokładnie? Połączenia mocy, a dzięki temu panowania nad kolumnami z dobrym odpowiednim oddaniem cech każdego nurtu muzycznego od agresji, po pewnego rodzaju nostalgię.
Rozpoczynając opis od udowadniania dobrego pokazania agresji słuchanej muzyki przytoczę ostatnią produkcję Ozzy’ego Osbourne’a „Patient Number 9”. To niezbyt dobrze zrealizowany materiał i gdy teoretycznie już samo dobro wnoszone przez końcówkę mocy w postaci plastyki i nasycania przekazu bardzo mu pomogło przyjaźniej wybrzmieć, to w pakiecie oferta przedwzmacniacza jawiąca się jako powiew świeżości i transparentności nadając muzyce lotności i otwartości dobitnie pomagała przekonać się, z jak zmasakrowanym, bo skompresowanym materiałem miałem do czynienia. Z jednej strony przekaz nabrał kultury, a z drugiej nadal był nacechowany delikatnym pokazaniem jego prawdziwego ja, czyli tłumacząc na nasze dał się słuchać i zarazem nie stał się nudnym ulepkiem. Ozzy i jego kompania dzięki dawce nasycenia znacznie lepiej wypadli w swoich teraz gęstszych i lepszych barwowo popisach, a przy okazji pokazywali zawartą w tym szaleństwie wyrazistość każdej nuty.
W może nie w identycznym, bo kolejnym przykładem płytowym będzie znakomicie nagrany materiał, ale równie ciekawie pokazującym zalety zestawu Extraudio tonie będzie występ braci Oleś z Christopherem Dellem „Górecki Ahead”. I nie chodzi jedynie o lepsze oddanie równowagi pomiędzy ilością w dźwięku pudła kontrabasu i ostrości szarpanych strun, czy esencją i energią stopy perkusji wspomnianego rodzeństwa, ale również znakomite wybrzmiewanie soczystego, krągłego i rewelacyjnie dźwięcznie zawieszonego w eterze wibrafonu. Jego wielobarwność i nośność były na znakomitym, taki jak lubię poziomie, co po początkowym przesłuchaniu samej końcówki mocy lub pojedynczego występu pre nie było takie oczywiste. Końcówka nie pokazałaby tej świeżości, a przedwzmacniacz nasycenia tego instrumentu, dlatego na wstępie zaznaczyłem, że opisywany tandem jest dla siebie wręcz stworzony. To połączenie płynności i rozsądnej ostrości w jednym, za co należą się konstruktorom brawa.

Doszedłszy do finału dzisiejszego spotkania, jestem Wam winien sprecyzowanie zalet i ewentualnych wad oraz grupę docelową dla przybyłych z Niderlandów konstrukcji. Jeśli chodzi o zalety, te opiewają na swobodę prowadzenia nawet najbardziej wymagających kolumn w estetyce odpowiednio zbilansowanej wagi, dobrego impulsu i swobody zawieszania namacalnych bytów na wirtualnej scenie. Niestety z wyartykułowaniem potencjalnych wad będę miał problem, gdyż takowe – jeśli przesuwanie brzmienia systemu w jedną ze stron kosztem innej jak zwyczajowo robi to znacząca większość konkurencji, podczas solowych występów obydwu urządzeń można zakwalifikować jako wadę, w moim odczuciu w dosłownym tego słowa znaczeniu nie występują. Gdzie zatem bazując na tym wywodzie widziałbym tandem pre-power Extraudio? Szczerze powiedziawszy wszędzie bez względu na potencjalny docelowy zestaw. To jest na tyle uniwersalne granie, że powinno poradzić sobie nawet z nieco zmanierowanymi układankami. Naturalnie jeśli ktoś mocno przekroczy linię dobrego smaku, może być różnie. Jednak i w takich przypadkach jeśli nie oferowana przez końcówkę moc, to być może otwartość prezentacji przedwzmacniacza sprawią, że mogący pochwalić się taką wtopą osobnik zrozumie, gdzie popełnił błąd i nawet jeśli nie komplet, to zostawi sobie jeden z prezentowanej dwójki. Utopia? Bynajmniej. To naprawdę jest bardzo możliwe.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II

Dystrybucja: Quality Audio
Producent: Extraudio
Ceny
Extraudio XP5: 117 000 PLN
Extraudio XP-A1500: 105 000 PLN

Dane techniczne
Extraudio XP5
Wejścia: 4 pary RCA, para XLR, para RCA i XLR Processor
Wyjścia: para RCA; para XLR
Zastosowane lampy: 2 x 6922
Pasmo przenoszenia: 10Hz – >250kHz +0dB;1Hz +0db – 1MHz -1dB
Max. napięcie wejściowe: 20V rms (XLR)/ 10V rms (RCA)
Max. napięcie wyjściowe:16V rms (XLR)/ 8V rms(RCA)
Zniekształcenia THD:0.0027%
Odstęp sygnał/szum:> -102dB
Dynamika:> -102dB
Wzmocnienie: 16db (XLR)/ 8db (RCA)
Impedancja wejściowa: 120kΩ (XLR)/ 60kΩ (RCA)
Pobór mocy: 20W; 0,5W standby
Wymiary (S x W x G): 44 x 12 x 40 cm
Waga: 18 kg

Extraudio XP-A1500
Wejścia: Para RCA, para XLR
Pasmo przenoszenia: 2Hz – 110kHz +0dB
Szum własny: -160dB
Dynamika: > 120dBA
THD+N (1kHz @ 1W): 0.003 %
Prąd chwilowy: 2 x 90A
Wzmocnienie: 28dB
Współczynnik tłumienia: >1000 (8 Ω, 1 kHz)
Moc wyjściowa: 2 x 2400W @ 4Ω / 2 x 1500W @ 8Ω
Impedancja wejściowa: 7k2 Ω (XLR) / RCA SE 3K6 Ω (RCA)
Pobór mocy: 19W bez sygnału; 0.5W standby
Wymiary (S x W x G): 44 x 12 x 40 cm
Waga: 18 kg

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Extraudio

Extraudio XP5 & XP-A1500
artykuł opublikowany / article published in Polish
artykuł opublikowany w wersji anglojęzycznej / article published in English

Zgodnie z maksymą według której „życie jest zbyt krótkie na nudne Hi-Fi” i w ramach walki z szalejącą pandemią grypy postanowiliśmy zaopiekować się dwiema skrzynkami niderlandzkich pomarańczy … Znaczy się dwiema niderlandzkimi, pomarańczowymi skrzynkami, czyli krótko mówiąc łapiącym za oko swym pomarańczowym umaszczeniem, pochodzącym z Leidschendam zestawem pre-power Extraudio XP5 & XP-A1500.

Cdn. …