Nie wiem, jak dzisiejsze spotkanie odbiorą zagorzali piewcy teorii typu: „wszelkie urządzenia cyfrowe audio grają tak samo” lub „okablowanie nie ma żadnego wpływu na brzmienie danego urządzenia”, ale najbardziej nerwowych tropicieli tematów audio voo-doo przed lekturą tego tekstu lojalnie ostrzegam. O co chodzi? Dla mnie o nic nadzwyczajnego, gdyż w tym odcinku przyjrzymy się nawet nie wspomnianemu przed chwilą okablowaniu, tylko akcesorium do jego aplikacji. Co dokładnie mam na myśli? Porozmawiamy o podstawkach pod ostatnimi czasy bardzo ciężkie, a przez to wyrywające gniazda z naszych komponentów wtyki sieciowe tak w samych urządzeniach, jak i gniazdach ściennych. Postradałem zmysły? Zapewniam Was, przed próbą we własnym systemie w stosunku do oferującego możliwość zapoznania się z tymi zabawkami dystrybutora nachodziły mnie bardzo podobne myśli, ale jak to zwykle bywa, nie wszystko jest tak oczywiste, jak się wydaje i po kilkudniowej zabawie ironiczny śmiech na mojej twarzy zmienił się w minę nakazującego odszczekanie wszelkich drwin pozytywnego zaskoczenia. Kto spłatał mi takiego figla? Jak to kto – światowy lider w tego typu akcesoriach, czyli bardzo dobrze znany na naszym rynku japoński Furutech wprowadzając do oferty produkt pod handlową nazwą NCF Booster, o którego występy na naszym portalu zadbał katowicki dystrybutor RCM.
Co to takiego ten Furutech NCF Booster? Patrząc nań z lotu ptaka mamy do czynienia z czymś na kształt mogącej pochwalić się cienkimi udkami pokracznej żaby. Rozpoczynając analizę budowy od bardzo stabilnej podstawki z materiałów firmowych dowiadujemy się, iż zapewnia ona bardzo dobrą stabilizację i wykonano ją z wykorzystywanej w komponentach audio żywicy ABS. Kierując się ku górze po umożliwiających aplikację nawet na wysokości pół metra nad ziemią wkręcanych prętach dochodzimy do multi-materiałowego (wspomniana żywica ABS i żywica nylonowa NCF dla eliminacji ładunków statycznych) łoża dla podpieranego wtyku. Jak widać na fotografiach, na bokach przywołanej kołyski zlokalizowano dwie bardzo ważne dla jej aplikacji, bo ustalające odpowiednią wysokość, zakończone gałkami ułatwiającymi odpowiednio silne dokręcenie śruby. Ale to nie koniec części składowych tego rebusu, gdyż na tak podpartą i odizolowaną od podłoża wtyczkę, znajdującą się gdzieś po drodze przewodnika baryłkę z układem filtracyjnym, lub sam kabel nakładamy jednostkę dociskową. Ta zaś jest konstrukcyjnym mariażem stali nierdzewnej i podobnie do spodniej części nylonowej żywicy klasy NCF. Całość konstrukcji wieńczą dwie znajdujące się w komplecie, zaczepiane za boczne śruby i wystające od góry pręty gumowe oringi. Naturalnie jeśli opiniowaną podstawką macie zamiar często żonglować, użycie owych gumek nie jest koniecznością. Jeśli jednak jesteście z tych, którzy podobne ustrojstwa montują tylko raz i zostawiają w spokoju, temat założenia spinających wszystko w jedną całość gumek wydaje się być postawieniem kropki nad “i”. Wieńcząc akapit opisowy jestem zobligowany dodać, iż w celu wspomnianego wydłużenia całej konstrukcji do wymiaru większego niż znajdujący się w komplecie pojedynczy zestaw przedłużek, musimy zaopatrzyć się w znajdujący się w ofercie dodatkowy set kilkunastu niesprawiających problemów z montażem nagwintowanych prętów.
Co takiego skłoniło mnie do wydawałoby się karkołomnego opisu wpływu na posiadany zestaw audio będącego dzisiejszym bohaterem pokracznego ustrojstwa? Może się zdziwicie, ale impulsem było jego zaskakująco wyraźne i co jest bardzo istotne pozytywne oddziaływanie na stojący na stoliku pomiędzy kolumnami zbiór elektronicznych klamotów. Nie, żebym na swoje zabawki bardzo narzekał, ale będąc szczerym, zawsze gdy goszczę swoich znajomych, nie drukując meczu świetnymi realizacjami już na starcie ukierunkowuję ich obserwacje w stronę targających zmysłami w moim odczuciu, oscylujących w zakresie mikro, ale jednak mankamentów. To naturalnie najczęściej jest szukanie dziury w całym, ale gdy tylko uda mi się dany aspekt nieco poprawić, natychmiast prezentuję im podczas następnej wizyty. Zatem co takiego wniosła aplikacja tytułowego Boostera? To jest jak uderzenie obuchem w głowę. W jednej sekundzie dzięki zwiększeniu energii wybrzmiewania każdego z usytuowanych na wirtualnej scenie pozornych źródeł dźwięku poprawia się czytelność przekazu. Tylne plany pozostając na swoim miejscu nabierają subtelnego blasku, przez co przy tej samej namacalności generowanej muzyki możemy słuchać jej zdecydowanie ciszej. Ale to nie koniec pozytywnej pracy opisywanej „żabki” w domenie jakości dźwięku. Owa wyrazistość przekazu nie jest pochodną poprawy konturów instrumentów spowodowaną szkodliwym odchudzeniem dźwięku, tylko niewpływającym na pogrubienie krawędzi zastrzykiem masy każdego z nich. Po prostu każda fraza jest bardziej soczysta, ale nadal zawarta we wcześniej wykreowanych przez system ramach. Niemożliwe? Ja też nie chciałem w to uwierzyć, ale kilka prób nawet z przebasowionymi produkcjami nie chciało pokazać mi innego aniżeli wspomniany przed momentem wyniku zastosowania produktu Furutecha. Czy jest jakiś haczyk? Nie wiem, czy można nazwać to haczykiem, gdyż zależeć będzie od samego zestawu, oczekiwań miłośnika muzyki i słuchanego gatunku muzycznego. Chodzi mianowicie o to, że każda następna podstawka wnosi zmiany w prawie geometrycznym przyroście efektów, co u mnie już podczas użycia drugiej powodowało przysłowiową zbyt dużą zawartość cukru w cukrze. Jaśniej? Proszę bardzo. Jak wspominałem, użycie Boostera daje poprawę czytelności przekazu z bardzo pozytywnym w odbiorze zwiększeniem jego energii i konturowości. Niestety, albo stety, kolejny stojak (pod przedwzmacniaczem liniowym) prawie podwajał (mniej więcej) tę manierę, co przy słuchaniu spokojnej, opartej o bardzo długie wybrzmienia fortepianu, czy wokalizy w kubaturach kościelnych powodowało lekkie skrócenie ich trwania, czyli kolokwialnie mówiąc, zebranie się dźwięku w sobie powodowało urwanie kilku milisekund z czasu jego między-kolumnowego bytu. Naturalnie nie było to na zasadzie jego kastrowania, ale znając repertuar na wylot słyszałem minimalną utratę jego eteryczności (stawał się zbyt dosadny) i nośności w zakresie przenikliwości (słychać było coś na kształt wyraźnego cięcia). Ale przypominam, mój zestaw i słuchana na nim muza od zawsze stawiała na takie romantyczne artefakty, dlatego też łatwo było mi to wychwycić. Każdy inny przedstawiciel homo sapiens może na to nie zwrócić uwagi, a już słuchający mocnych rytmów typu rock, czy elektronika za wnoszone przez japoński wspornik dobro energii i konturu podwoją datki na kościelna tacę. Ja w każdym bądź razie przy Heavy Metalu zawsze używałem dwóch sztuk, a że w głównej mierze słucham audiofilskiego plumkania, temat zdroworozsądkowej decyzji zakupowej kręcił się wokół jednego egzemplarza. I uwierzcie mi, w tym momencie jestem daleki od żartów. I to jest właśnie druga, niepozwalająca mi jednoznacznie sklasyfikować powielanie podstawek jako drugą stronę medalu zwanego Furutech NCF Booster. Czy coś mogę jeszcze dodać? Szczerze powiedziawszy, mógłbym lać wodę na młyn naszego bohatera przez następne kilka stron tego tekstu, ale żeby nie obróciło się to przeciwko niemu, poprzestanę na tych może napisanych bardzo skrótowo, ale za to treściwie informacjach.
Jeśli ktoś mnie nawet nie osobiście, ale choćby przez pryzmat pisanych tekstów trochę zna, z pewnością wie, że podobne zachwyty są u mnie rzadkością. To naturalnie sugeruje, że jeśli już się pojawiają, w jakimś aspekcie naprawdę są zaskakujące i będąc kolejnym, choćby małym kroczkiem ku złapaniu audiofilskiego króliczka, zwyczajowo lądują w moim systemie. Tak tez stało się z jednym Boosterem. Dlaczego jednym wydaje się być jasnym po lekturze powyższego tekstu. Jednak Wy, nie wiedząc, co wydarzy się po zdublowaniu produktu w torze, do ewentualnej osobistej próby powinniście zaopatrzyć się w dwie sztuki magicznych stojaków. Nic Was to nie będzie kosztować, a jest szansa że system i sama muzyka ze zdwojoną siłą odwdzięczą się za zdublowane wspomaganie. Kończąc dzisiejsze spotkanie mam jeszcze jedną, z punktu widzenia potencjalnych zainteresowanych bardzo ważną informację. Chodzi mi o fakt oddziaływania Boostera nie tylko na wtyki z rodziny NCF Furutecha (naturalnie w tym przypadku efekty będą najlepsze), ale na wszystkie wtyki sieciowe, bez względu na producenta i materiał z jakiego zostały wykonane. To zaś patrząc na ostatnimi czasy łatwość wypożyczenia za kaucją (chociaż w zależności od stażu znajomości z dystrybutorem często bez) tego stosunkowo niedrogiego w porównaniu z posiadanymi kablami artykułu dopieszczającego nasz audiofilski świat bez problemu powinno zachęcić Was do prywatnych weryfikacji moich obserwacji. Nie wiem, jak to się skończy, ale zapewniam, zabawa będzie co najmniej przednia, a może zakończyć się przysłowiowym szach matem.
Jacek Pazio
Dystrybucja: RCM
Cena: 1 690 PLN
System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0, przetwornik D/A Reimyo DAP – 999 EX Limited TOKU
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijri „Milon”,
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA
Opinia 1
Kiedy pod koniec września relacjonowaliśmy otwierające tegoroczną edycję wrocławskiego Audiofila spotkanie, którego gospodarzem, oczywiście oprócz organizatora – Piotra Guzka, był katowicki RCM nie omieszkaliśmy zwrócić Państwa uwagi ku mającej wtenczas (prawdopodobnie) światowej premierze jeszcze prototypowych kolumn Gauder Akustik Darc 4. Niewielkie, lecz zaskakująco ciężkie podłogówki nawet w mało sprzyjających – hotelowych wnętrzach porażały dynamiką, rozdzielczością i przede wszystkim wolumenem generowanych dźwięków. Bardzo szybko okazało się, że ich sekret drzemie w wykonanej w całości z aluminium obudowie, oraz w umiejętnej aplikacji wykonywanych na indywidulne zamówienie, modyfikowanych przetworników Accutona. O topologii zwrotnic i innych niuansach pozwolę sobie tym razem się nie rozwodzić, lecz osobom zorientowanym w temacie bezkompromisowego podejścia dr. Rolanda Gaudera mam nadzieję przedstawiać nie trzeba. Proszę się jednak nie martwić, że nie mając już nic ciekawego do pokazania ekshumujemy jakieś starocie, gdyż niniejsza mała retrospekcja stanowi jedynie wstęp do dzisiejszego świątecznego mini reportażu. I to reportażu nie byle jakiego, gdyż dokumentującego czysto towarzyski odsłuch poprzedzający … światową premierę usytuowanych oczko wyżej w firmowym portfolio Gauder Akustik, również prototypowych kolumn Darc 5.
Tak, tak. Nie przewidziało się Państwu. Gauder Akustik Darc 5 mają zostać oficjalnie przedstawione światu dopiero podczas przyszłotygodniowej, jubileuszowej (20-tej) edycji Audio Video Show. Tymczasem … korzystając z uprzejmości i zaproszenia Rogera Adamka – właściciela wspomnianego już RCMu – dystrybutora niemieckiej marki, wraz z Jackiem postanowiliśmy urządzić sobie świąteczny maraton i bladym świtem, w strugach ulewnego deszczu wyruszyliśmy na południe Polski. Nieczęsto się bowiem zdarza okazja do posłuchania owianych na razie tajemnicą stricte ultra high-endowych konstrukcji w kontrolowanych i co najważniejsze doskonale nam znanych, a przy tym bez porównania lepszych od wystawowych, warunkach. Jakby tego było mało kolejnym, jak się okazało nader skutecznym, wabikiem okazało się już wcześniej „zaanonsowane” przez Jacka szwedzkie ramię Swedish Analog Technologies – SAT Pickup Arm, tym razem zamontowane na „budżetowym” gramofonie TechDAS Air Force III i uzbrojone w wielce urodziwą wkładkę TechDAS Ti.
Jakby tego było mało w torze znalazł się również prototypowy – flagowy phonostage RCM Audio i potężne monobloki Vitus Audio SM-103.
Nie wdając się zbytnio w szczegóły o brzmieniu powyższego seta można wyrazić się wyłącznie w samych superlatywach. O ile bowiem mniejsze Darc 4 były w swej spontaniczności i skali generowanego dźwięku zaskakujące, to 5-ki dziarsko wkraczają na poziom porażającej spektakularności i to przy równie wyżyłowanej rozdzielczości i precyzji. Oczywiście niebagatelny wkład w efekt finalny w dniu dzisiejszym miało samo ramię SAT-a, ale tak jak już zdążyłem nadmienić w ramach niniejszej „zajawki” skupiam się na końcowym i ogólnym wrażeniu a ewentualne dociekania takowego stanu rzeczy pozostawiam na przyszłość i ewentualne odsłuchy w naszym redakcyjnym OPOS-ie.
Zatem na zachętę i formę mobilizacji do ruszenia tej części ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, na najbliższe Audio Video Show, dodam jedynie to, że właśnie dziś, na pokrótce przedstawionym powyżej systemie, stanowiącym w pewnym sensie przedsmak tego, co czeka odwiedzających warszawską wystawę, dane mi było wysłuchać najbardziej ekscytującej i wywołującej prawdziwe ciary w mojej bajkopisarskiej historii reprodukcji LP ze ścieżką dźwiękową „The Fifth Element” a proszę mi wierzyć, że wcale nie tak łatwo wywołać u mnie ostatnimi czasy podobne reakcje.
Marcin Olszewski
Opinia 2
Nie wiem, czy zwróciliście uwagę na delikatnie zawoalowaną na głównym banerze naszego portalu reklamę produktu ze stajni katowickiego RCM-u, ale jeśli nie, przypomnę, iż owa zajawka zapowiada przygotowywaną na najbliższą warszawską wystawę audio-maniaków AVS 2017 światową premierę nowych kolumn niemieckiego Gauder Akustik – modelu Dark 5. Tak tak, mająca odbyć się za kilka dni impreza jest na tyle liczącym się na mapie globu wydarzeniem (nie pomyliłem się, globu), że coraz częściej, można by powiedzieć rozdający karty na szeroko rozumianym rynku audio konstruktorzy, traktują ją jako wręcz idealny moment na wypromowanie swoich najnowszych konstrukcji. Jednak informacja o ważności czekającego nas muzycznego mitingu nie byłaby pełna, gdybym nie wspomniał, iż sam właściciel przywołanego brandu Pan Dr. Roland Gauder przybędzie nań osobiście, co dla zainteresowanych zagadnieniami technicznymi budowy kolumn będzie wyśmienitą okazją do kuluarowych i być może nawet bardzo zaawansowanych technicznie wymian zdań. Intrygujące, nie sądzicie?
Jak wskazują załączone do dzisiejszego tekstu fotografie, rozmiar oczekujących na swój debiut konstrukcji oscyluje w okolicach będącego w ofercie marki modelu Cassiano, ale zapewniam, to są całkowicie odmienne pomysły na dźwięk. I nie chodzi tylko o przetworniki, zwrotnice, czy rozmiar skrzynek, ale w głównej mierze zmiany dotyczą materiału wykorzystanego do wykonania obudowy. O co chodzi? Sądzę, że głębiej przyglądający się rynkowi kolumn melomani już jakiś czas temu zdążyli się zorientować, że poważni producenci zespołów głośnikowych w kwestii obudów stawiają na aluminium. I właśnie tą drogą podąża najnowsza seria kolumn Gauder Akustik Dark. Ja wiem, każdy producent posiadając odpowiednie zasoby finansowe może pójść w tę stronę, ale słowem, a tak prawdę mówiąc stwierdzeniem kluczem jest fraza “trzeba mieć odpowiednie doświadczenie, aby konstrukcja bez efektu przysłowiowego dzwonienia (przecież mamy do czynienia z metalem) wiernie odtwarzała dźwięk, a nie próbowała go naśladować”. Łatwizna? Bynajmniej. Słyszałem kilka prób z podobnymi rozwiązaniami i bywało co najwyżej znośnie, co pokazuje, że użycie aluminium nie jest gwarantem sukcesu sonicznego. Zatem, czy Dr. Rolandowi Gauderowi udało się stworzyć coś na miarę przełomu? O nie, choć miałem okazję posłuchać walorów muzycznych opisywanej nowości, tego ode mnie się nie dowiecie. Dlaczego? Ano dlatego, że przyjeżdżając na wystawę sami przekonacie się (na ile jest to możliwe w warunkach pokazu dla wielu słuchaczy jednocześnie), jakie możliwości drzemią w kolumnach wykorzystujących w konstrukcjach swych obudów ten bardzo modny ostatnimi czasy metal. Zainteresowani? Jeśli tak, zapewne spotkamy się w najbliższy piątek na tegorocznej edycji Audio Video Show 2017 w sali Azalia hotelu Golden Tulip.
Jacek Pazio
Najnowsze komentarze