Tag Archives: Gato Audio FM-30


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Gato Audio FM-30

Gato Audio FM-30

Link do zapowiedzi: Gato Audio FM-30

Opinia 1

Mniemam, iż wiernym czytelnikom naszego portalu po przywołaniu na myśl wcześniejszych starć testowych z tytułowym brandem ciśnie się na usta jedno, za każdym razem, bez dwóch zdań bardzo pozytywne stwierdzenie typu: „Te niepozorne biszkopty naprawdę robią dobrą robotę”. Naciągam fakty? Proszę jeszcze raz przeczytać nasze opinie, a przekonacie się, iż jestem daleki od kłamstwa. A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że pozytywny występ zaliczył każdy z dotychczas prezentowanych komponentów. Owszem, ich bezkompromisowość należy usadowić w przynależnym dla każdego z nich pułapie cenowym, ale fakt jest faktem, będąca dzisiejszym punktem zapalnym duńska marka Gato Audio zawsze z redakcyjnych starć wychodziła z tarczą. I gdy wydawało się, że opiniowany ostatnim razem trzyczęściowy zestaw pre-power PRD-3S i PWR-222 jest zwieńczeniem mogących być dobrze odebranych przez wymagających miłośników wysokiej jakości muzyki możliwości konstrukcyjnych tego producenta, na tapetę recenzencką trafił, dość niepozorny, jak na standardy mojego pomieszczenia, zestaw kolumn pod handlową nazwą FM-30. Nie, nie było to nieoczekiwane zaskoczenie, bo o ich bycie kilkukrotnie przekonaliśmy się na wystawie w Monachium, ale przyznam szczerze, niepozbawiony drobnych obaw byłem bardzo ciekawy, jak wypadną na tle zbierającej dobre opinie elektroniki. Czy stan niepewności był zasadny? O nie. Tego dowiecie się dopiero w trakcie lektury poniższego tekstu, który zawdzięczamy przedstawicielowi marki Gato Audio na naszym rynku – warszawskiemu dystrybutorowi Audio Klan.

Nawet niezobowiązujące spojrzenie na tytułowe Dunki uświadamia nam, że mamy do czynienia ze bardzo zgrabnymi, a przez to atrakcyjnymi dla wielu nawet do cna przesiąkniętych manią marudzenia malkontentów konstrukcjami. Biorąc za punkt odniesienia wysokość 120 centymetrów moich szaf łatwo jest się zorientować, iż cały test przebiegł z osiągającymi około metra wzrostu wykończonymi w czarnym lakierze fortepianowym skrzynkami z czterema przetwornikami. Patrząc na front od dołu znajdziemy na nim ukryte pod mocowanymi na magnesy okrągłymi maskownicami dwa basowce, powyżej jeden średniotonowiec, a naszczycie wysokotonówkę, co dobitnie potwierdza testową zabawę z kolumną trójdrożną. Rzut okiem na 30-ki z lotu ptaka zdradza nam pierwszy front walki pomysłodawców o dobry dźwięk opisywanych konstrukcji, czyli zwalczanie wewnętrznych fal stojących, co zaowocowało zbieganiem się bocznych ścianek płynnym łukiem ku również obłym plecom. Analiza tylnej części opisywanych kolumn donosi o wygospodarowaniu w jej dolnej części miejsca dla dwóch portów bass refleks, trzech przełączników dostrajania finalnego dźwięku i podwójnego zestawu terminali dla kabli kolumnowych, które w kicie startowym połączono łukowatymi zworami. I gdy wydawałoby się, że po zakupie owych kolumn już nic ciekawego nie może nas spotkać, okazuje się, że całość przywołanych konstrukcji za pomocą wykończonej miłym w dotyku gumo-podobnym materiałem, stabilizującej się na podłożu czymś w rodzaju czteronożnej płaszczki stopy jest pochylona do tyłu. Myślicie, że to zbędny zabieg designerski? O nie, to nie jest jedynie pomysł na wygląd, ale starzy wyjadacze wiedzą, że ten zabieg jest drugim frontem starcia inżynierów o wynik soniczny 30-ek, czyli próbą wyrównania fazowego zastosowanych głośników, co znacznie upraszcza dopasowującą do siebie wszystkie przetworniki wewnętrzną zwrotnicę, a to zawsze przekłada się na końcowy dźwięk zespołów głośnikowych.

Jeśli ktoś z Was przed zapoznaniem się z poniższym tekstem myślał, że te niepozorne w stosunku do moich Austriaków duńskie kolumienki nie mają szans nagłośnić prawie 100 metrów sześciennych kubatury pokoju odsłuchowego, wszelkich wieszczących porażkę osobników muszę zasmucić, gdyż rozmach z jakim prezentowały nawet najbardziej wymagające pod względem energii rockowe nurty muzyczne mogłoby pozazdrościć wielu konkurentów. I nie mówię tutaj o walce z materią pomieszczenia na poziomie siódmych potów, tylko o swobodnym oddaniu bardzo mocnej dawki niskich rejestrów nawet przy raczej unikanym na co dzień przeze mnie poziomie głośności. A to wszytko było okraszone dobrym nasyceniem środka pasma i delikatnie stonowanymi górnymi rejestrami. Co mam na myśli pisząc słowo „stonowane”? Nie chodzi mi bynajmniej o jakąkolwiek mgiełkę, czy ich zapiaszczenie, tylko minimalne cofnięcie w stosunku do posiadanego przeze mnie berylowego tweetera, co odczuwałem jako unikanie wychodzenia przed szereg z tendencją do oczekiwania wyraźnego sygnału od elektroniki, że mają się pojawić. Takie nieco nieśmiałe, ale gdy się pojawiły, były najwyższej próby. Czy odbieram to w domenie problemu? Naturalnie, że nie, gdyż należy wziąć pod uwagę, że obecnie jestem na etapie ostatniego szlifu mojego systemu i wyciągam smaczki typu błysk górnych rejestrów, a urocze, trochę bezbronne Dunki wpadły do mnie na krótkie spotkanie testowe w obcym środowisku. Jak w takim razie prezentowała się generowana przez nasze bohaterki wszelakiego rodzaju muzyka? Nie chciałbym być posądzonym o drukowanie meczu lub pisanie laurki na zamówienie, ale dawno nie miałem tyle przyjemności ze słuchania tak niepozornych kolumn. To było na tyle znamienne, że w pewnym momencie złapałem się na zbyt częstym jak na moje testowe standardy, słuchaniu muzyki buntu w stylu free jazzowego koncertu Johna Zorna z projektem Masada „First Live 1993”, czy oszałamiającej moje zmysły, głośno słuchanej muzyki elektronicznej zespołu The Acid „Liminal”. Praktycznie żadnej zadyszki, a uwierzcie mi, gdy materiał Johna Zorna spokojnie można uznać za bardzo wymagający, to panowie od fraz komputerowych swoimi bardzo niskimi pomrukami wyciskali z tych małych kolumienek rzeczy, których nigdy bym się nie spodziewał typu trzęsące się wespół ze mną i ścianami całe pomieszczenie. Aż trudno było mi uwierzyć, że FM-30-ki mają tylko dwa małe przetworniki. Ok. Jakby powiedziała to młodzież, dudnienie wypadło spoko, a co z muzyką dla starych tetryków? W opisie tego rodzaju świata dźwięków pomoże mi najnowszy krążek Johna Surman’a w trio z Nelsonem Ayres’em i Robem Waring’iem „Invisible Threads”. Pewnie po raz kolejny Was zaskoczę, ale podczas realizacji zapisów nutowych tej płyty kolumny w bardzo kulturalny sposób podawały mi wszelkie związane z wielobarwnością używanych przez artystów instrumentów niuanse. I nawet nie chodzi mi tutaj o dostojnie wypadający i pięknie wybrzmiewający fortepian, czy nasączony drewnem stroika saksofon, ale w głównej mierze mam na myśli namacalność i soczystość wibrafonu. Uderzane pałeczką metalowe płytki niczym fajerwerki Jurka Owsiaka w długim wydźwięku spektakularnie wypełniały moje pomieszczenie. To był bardzo metafizycznie odtworzony materiał, którego witalność nawet w najmniejszym stopniu nie zakłóciły przywołane gdzieś na początku tego akapitu minimalnie przyczajone wysokie tony. Jak zaznaczałem, one były nieśmiałe, ale nie ograniczały odczucia napowietrzenia wirtualnej sceny muzycznej, a takie postawienie ich obecności pozwalało na bardzo czytelne pozycjonowanie artystów w pełnej rozpiętości jej głębi i szerokości.

Myślicie, że lałem wodę? Po tych kilku latach pisania chyba zdążyliście mnie poznać, że nie mam w zwyczaju sztucznie naginać faktów. Powtarzam po raz kolejny. Spotkanie z duńską myślą techniczną naprawdę było bardzo owocnym w miłe doznania muzyczne okresem. Niby maluchy, a z wielkim sercem do grania. Ale nie była to walka muzyki z przerastającą ją kubaturą, tylko swobodne oddanie jej najdrobniejszych niuansów. Kogo zatem widzę w szeregach potencjalnych zainteresowanych? Szczerze powiedziawszy jakiś specjalnych ograniczeń nie ma. Dlatego też jeśli nosicie się z zamiarem roszady zespołów głośnikowych w swoich systemach i dysponujecie pomieszczeniem nawet do 30 metrów kwadratowych powierzchni, kolumny duńskiej marki Gato Audio FM-30 są jednym z pewniaków do posłuchania. Spokojnie nagłośnią wspomniany metraż, a przy tym zrobią to w dystyngowany sposób. I jeśli tego Wam za mało, jako przychylający szalę na ich korzyść bonus dodam wpisujący się w najwykwintniejsze wnętra design i wykończenie w lakierze fortepianowym. Mało? Jeśli tak, najzwyczajniej w świecie Was nie rozumiem.

Jacek Pazio

Opinia 2

Choć duńskie Gato Audio gościło na naszych łamach już trzykrotnie, to każdorazowo zajmowaliśmy się jedynie niezwykle charakterystyczną, ze względu na biszkoptowy kształt frontów, elektroniką i uczciwie musimy przyznać, iż były to szalenie miłe spotkania. Niebanalny projekt plastyczny, iście high-endowe wykonanie i przede wszystkim niezwykle angażujące i dynamiczne brzmienie, które nie pozwalało ani chwili pozostać wobec niego obojętnym na tyle głęboko zapadły nam w pamięć, że ilekroć ktoś pyta o możliwie najbardziej korzystne połączenie typowo lifestyle’owego designu i rasowego audiofilskiego brzmienia to właśnie Gato wymieniamy jako jedną z pierwszych propozycji. Najwyższy jednak czas, żeby nadal pozostając w skandynawskich klimatach nieco przemodelować świadomość marki i pokazać ją z nieco innej strony. Nie z perspektywy początku a końca toru, czyli zamiast elektroniką zająć się tym razem kolumnami, z którymi dziwnym zbiegiem okoliczności tytułowa marka niekoniecznie jest kojarzona. A szkoda, gdyż pomimo niezbyt rozbudowanej, bo liczącej zaledwie cztery modele, oferty jest spora szansa, iż większość z nas znajdzie tam coś do siebie. Do wyboru są bowiem dwa niewielkie monitory podstawkowe FM-8 i FM-15, oraz dwie podłogówki – FM-30 i FM-50, z których to, dzięki uprzejmości dystrybutora marki – warszawskiego Audio Klanu, mieliśmy okazję przez kilka tygodni poznęcać się nad mniejszymi 30-kami.

Jak przystało na iście XXI wieczny projekt Gato FM-30 to nad wyraz zgrabne, żeby nie powiedzieć filigranowe podłogówki o ultra nowoczesnym wyglądzie i smukłej, lekkiej optycznie bryle. Pochylone ku frontom ścianki górne i zwężające się ku iście symbolicznej ścianie tylnej boki nadają całości niezaprzeczalnej dynamiki. Do naszej redakcji dostarczona została kruczoczarna, pokryta lakierem fortepianowym parka, lecz do wyboru jest również opcja biała i chyba najbardziej ekskluzywna (i nieco droższa) orzechowa – również pokryta lśniącą politurą.
Na dość wąskich frontach umieszczono po cztery, otoczone ozdobnymi, polerowanymi pierścieniami drajwery produkcji SB Acoustics – 38 mm tekstylny przetwornik wysokotonowy, 15 cm polipropylenowy, wzmacniany minerałami średniotonowiec i parę, podobnych mu, również 15 cm wooferów. Oczywiście miłośnicy nieco bardziej stonowanych doznań wizualnych mogą skorzystać z mocowanych magnetycznie na wspomnianych pierścieniach maskownic. Układ jest trójdrożny a każda z sekcji pracuje w dedykowanych sobie komorze. Miłym ukłonem w stronę tych, którzy nie do końca zadowoleni są z możliwości wykorzystania potencjału ogólnodostępnych pomieszczeń domowych do własnych – typowo audiofilskich celów jest system trzech, trójpozycyjnych zworek umożliwiający pewną akomodację tytułowych kolumn do zastanych warunków. Podwójne terminale głośnikowe w pełni zasługują na przydomek biżuteryjne a ich pionowa orientacja, oraz szeroki rozstaw nie powinny stanowić problemu nawet przy masywnych widłach.
Warto zwrócić uwagę na wielowarstwowe obudowy FusedMASS stanowiące swoisty sandwich MDF-u, masy bitumicznej i HDF-u mający na celu drastyczne ograniczenie rezonansów i wibracji przy zachowaniu odpowiedniej wewnętrznej objętości i smukłego kształtu na zewnątrz. A właśnie, jak sama nazwa wskazuje 30-ki mogą pochwalić się 30-itrową pojemnością, którą wspomaga podwójny, umieszczony na ścianie tylnej układ bas refleks. Całość usadowiona jest na masywnych, poprawiających stabilność pająkopodobnych cokołach wyposażonych w ozdobne kolce, które można wkręcić w podstawki uzyskując w tym samym stylowe nóżki.

Ze względu na całkiem przystępną, nawet jak na polskie realia, cenę a przede wszystkim niezwykle kompaktowe gabaryty uznaliśmy, że do tematu odsłuchu podejdziemy na totalnym luzie i bez zbyt wygórowanych oczekiwań. Niby gdzieś tam w podświadomości cały czas tliły się wspomnienia z kilku ostatnich edycji monachijskiego High Endu i warszawskiego Audio Video Show, gdzie Gato za każdym razem pozytywnie zaskakiwało, ale to zawsze było w biegu i prawdę powiedziawszy w takich warunkach, jeśli brzmienie czegoś ewidentnie nie „raniło” a w dodatku można było dłuższą chwilkę spokojnie posiedzieć w klimatyzowanym pomieszczeniu, to w gruncie rzeczy zawsze się takie przypadki miło wspomina. Pominę już fakt, że bardziej interesowała nas elektronika, którą mieliśmy niemalże na wyciągnięcie ręki aniżeli kolumny, które dziwnym zbiegiem okoliczności ani razu nie rzuciły nam się w oczy w katalogu rodzimego dystrybutora. Skoro jednak duńskie kolumienki koniec końców do nas zawitały, to pomimo całej sympatii do biszkoptopodobnych wzmacniaczy i odtwarzaczy trzeba je oceniać jako pełnoprawny byt rynkowy a nie li tylko niezobowiązujący dodatek . I tak też zrobiliśmy – bez nie wiadomo jakich oczekiwań, ale tez i bez taryfy ulgowej. Słowem coś na kształt obiektywności.
Nie chcąc jednak niejako już na starcie psuć sobie humoru (małe, niedrogie kolumienki w dużym pomieszczeniu to ewidentne proszenie się o kłopoty) w ramach niezobowiązującej rozgrzewki zaserwowałem i im i sobie niezwykle baśniowy, a zarazem melancholijny album „Kristin Lavransdatter” Arilda Andersena, gdzie z jednej strony referencyjna realizacja ewidentnie potrafi ciągnąć większość konstrukcji za uszy na wyżyny ich fizycznych możliwości a z drugiej wieloplanowość aranżacji i bardzo zróżnicowane pod względem rozpiętości tonalnej instrumentarium stanowi nie lada wyzwanie dla reprodukującego je systemu. Kiedy jednak rozległy się pierwsze, leniwe takty „Kristin Og Alvemøen” jasnym stało się, że czeka mnie nie lada niespodzianka. Dobiegające bowiem mych uszu dźwięki były całkowicie nieadekwatne i nieprzystające do gabarytów kolumn je generujących. Ich wolumen, rozmach i swoboda niby jak najbardziej wskazywały na podłogowe konstrukcje trójdrożne, ale na pewno nie stojące przede mną smolisto-czarne maluchy. To był kawał dźwięku, jakiego można byłoby się spodziewać po kolumnach wielkości Gauderów Cassiano lub Arcon 100 a nie zaledwie metrowych słupków, jakie większość z nas widziałaby w 15-18 metrowych pokojach a nie blisko czterdziestometrowym salonie! Tymczasem 30-ki nic a nic nie robiąc sobie z mojej konsternacji rozkręcały się w najlepsze serwując z czarującym uśmiechem nie tylko kontrabas we właściwym jemu gabarycie, co i z organami radząc sobie zaskakująco dobrze. Jeśli w tym momencie zastanawiacie się Państwo, czy przypadkiem nie mamy do czynienia z ewidentnym naginaniem praw fizyki w stylu Boenicke Audio to już spieszę z uspokajającymi informacjami, że w tym wypadku aż tak zabiegi psychoakustyczne nie są eksploatowane a w grę wchodzi raczej maksymalne wykorzystanie potencjału wielowarstwowej obudowy, precyzyjnie zestrojonej zwrotnicy i z równą troską dobranych przetworników. Ot przysłowiowe granie na 100-kę oparte na solidnych, inżynierskich podstawach i przede wszystkim doświadczeniu Frederika Johansena oraz Krestena Dinsena. Tutaj nie ma miejsca na przypadkowość i liczenie na łut szczęścia i to po prostu słychać.
Skoro na nomen omen skandynawskim Jazzie było tak dobrze, to uznałem, że warto nieco podnieść poprzeczkę i nieco skomplikować a zarazem dociążyć przekaz, więc czym prędzej sięgnąłem po „Psychotic Symphony” Sons Of Apollo i zgrabnie wymykający się jednoznacznej kategoryzacji „Ótta” Sólstafir. Jak sami możecie się Państwo przekonać (linki prowadzą do konkretnych albumów na platformie Tidal) to nie jest materiał z kategorii lekkich, łatwych i przyjemnych, więc Gato nie dość, że musiały zmierzyć się z dość skomplikowanymi ,a więc wymagającymi wyśmienitej rozdzielczości aranżacjami, to w dodatku krytycznym było utrafienie w punkt pomiędzy oddaniem właściwej takiemu graniu agresji a jednocześnie zachowanie umiaru w zbytniej ofensywności i napastliwości. O dziwo sprawdzian ten duńskie kolumienki zdały z wrodzonym taktem i swobodą. Zarówno wirtuozerskie popisy na patetycznym „Psychotic Symphony”, jak i melancholijno – noise’owo – post metalowe kompozycje Islandczyków z Sólstafir zabrzmiały z rozmachem i właściwą potęgą przy jednoczesnym zachowaniu wysoce satysfakcjonującego wglądu w dalsze plany. Źródła pozorne kreślone były pewną, mocną kreską i nawet w najbardziej zawiłych momentach trudno było mieć jakiekolwiek zastrzeżenia do stabilności ich pozycjonowania na szerokiej i przy tym głębokiej scenie dźwiękowej. W dodatku, pomimo wspomnianej rozdzielczości, barwę i temperaturę Gato określiłbym jako przesuniętą nieco w kierunku ciepła i muzykalności aniżeli chłodnej analityczności, co przynajmniej zgodnie z moimi osobistymi preferencjami jest niewątpliwym powodem do zadowolenia, gdyż cięższe gatunki rzadko kiedy mogą pochwalić się nawet nie tyle referencyjnymi, co po prostu dobrymi realizacjami a taki sposób reprodukcji uwielbianemu przeze mnie, jak to Jacek określa, „łomotowi” niewątpliwie służy.
I jeszcze jedno – po kilku dniach odsłuchów, gdy na dobre oswoiłem się z możliwościami dynamicznymi 30-ek, które w stanie dostarczonym przez dystrybutora posiadały zworki ustawione w pozycji neutralnej pozwoliłem sobie na kilka eksperymentów i … zaliczyłem kolejną miłą niespodziankę. Otóż wartość High uzyskuje się poprzez usunięcie konkretnej zworki, co przetestowałem na wszystkich gniazdach i o ile z basem owe eksperymenty przyniosły dość dyskusyjny efekt zbytniej spontaniczności, to już „Focus” i „Detail” pokazały nieco żywsze i twardsze podejście do tematu, co z pewnością może zainteresować osoby posiadające nieco przesaturowaną elektronikę a jednocześnie niekoniecznie chcące rezygnować z jakże uzależniającej gładkości i soczystości średnicy. Tak samo wyglądały sprawy przy przestawieniu powyższych zworek na „Low”. W naszych warunkach efektem były nieco ograniczone efekty przestrzenne, pogłos i głębokość sceny, lecz już wszędzie tam, gdzie systemy mają tendencję do lekkiej krzykliwości, czy ofensywności w górze pasma tego typu zabieg może okazać się wręcz zbawienny. Ot taka niewinna, a jakże zwiększająca funkcjonalność equalizacja, z której korzystać musu nie ma, ale skoro jest, to co szkodzi spróbować jak sprawdzi się w naszym secie i w naszym pomieszczeniu. Jako dowód posłużę się albumem „Devotion (Deluxe Edition)” Jessie Ware, który normalnie dół pasma ma irytująco monotonny i dudniący a po przestawieniu stosownej zworki na „Low” wreszcie można mówić o prawidłowej równowadze tonalnej i czymś na kształt kontroli najniższych składowych.

Jak mam nadzieję jasno wynika z powyższego tekstu Gato Audio łącząc niezwykle atrakcyjny design swojej elektroniki z równie miłymi oku kolumnami w obu przypadkach jest w stanie bardzo pozytywnie zaskoczyć a tym samym nakłonić do zakupów. W dodatku firmowe kolumny świetnie sprawdzają się nie tylko w monoteistycznych, duńskich systemach, lecz również z elektroniką firm trzecich oferując nad wyraz korzystną relację jakości do ceny. Ponadto biorąc pod uwagę, iż FM-30 już w pomieszczeniach o powierzchni rzędu dwudziestu metrów kwadratowych ewidentnie znikają, to jeśli tylko szukają Państwo niewielkich podłogówek o możliwościach zdecydowanie bardziej absorbujących gabarytowo konkurentów odsłuchy sugerowałbym rozpocząć właśnie od nich.

Marcin Olszewski

Dystrybucja: Audio Klan
Cena: 24 498 PLN (High Gloss Black, High Gloss White), 25 498 PLN (High Gloss Walnut)

Dane techniczne:
Pasmo przenoszenia: 37 Hz – 35 kHz
Skuteczność (2,83v): 87 dB
Rekomendowana moc wzmacniacza: 50 – 250 W
Impedancja nominalna: 4 Ω
Zastosowane przetworniki:
– wysokotonowy: 1 x 38 mm ring radiator
– średniotonowy: 1 x 150 mm
– niskotonowy:: 2 x 150 mm
Wymiary (S x W x G): 310 x 970 x 335 mm
Waga: 29 kg

System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0, przetwornik D/A Reimyo DAP – 999 EX Limited TOKU
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijri „Milon”
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Gato Audio FM-30

Gato Audio FM-30
artykuł opublikowany / article published in Polish

Francja, elegancja … , jaka Francja? Spójrzcie tylko na te kruczoczarne, filigranowe piękności z Danii. Gato Audio FM-30 zachwycają jednak nie tylko wyglądem, lecz o tym …

cdn. …

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Gato Audio FM-30

Gato Audio FM-30

Gato Audio FM-30 to wysokiej klasy wolnostojąca kolumna głośnikowa, która w stosunkowo niedużej i dyskretnej obudowie łączy niezrównany styl i elegancję oraz high-endową jakość brzmienia.

Duńczycy z Gato Audio już nie raz udowodnili, że potrafią wnieść powiew świeżości do świata wyrafinowanych konstrukcji klasy high-end. Ich wzmacniacze zintegrowane i źródła dźwięku zachwycają nie tylko doskonałą jakością dźwięku, lecz także swoim wzornictwem. Nie dziwi zatem, że taką samą dbałość o szczegóły, zarówno brzmieniowe jak i stylistyczne, można dostrzec w kolumnach głośnikowych firmy. Potwierdzeniem tej tezy jest najnowsza wolnostojąca konstrukcja – Gato Audio FM-30.

Najważniejszym celem podczas projektowania tej niedużej wolnostojącej kolumny głośnikowej było stworzenie nagłośnienia, które usatysfakcjonuje nawet najbardziej wymagających audiofilów. Mimo wolnostojącej konstrukcji o wysokości blisko 1 m (970 mm) i obudowy o objętości 30 l model ten sprawia wrażenie kompaktowego, dyskretnie wtapiając się w wystrój wnętrza. To m.in. zasługa specjalnego wyprofilowania obudowy – bocznych ścian zwężających się ku tyłowi oraz pochylonej frontowej ścianie. Wizualną lekkość podkreśla elegancka podstawa. Całość pozwala z łatwością ukryć masę FM-30, zapewniającą konstrukcji wymaganą stabilność – każda kolumna waży 29 kg.

Większość powierzchni płyty czołowej zajmują pracujące w układzie 3-drożnym przetworniki. To właśnie te cztery specjalnie stworzone konstrukcje mają znaczący wkład w dostarczaniu naturalnego brzmienia. Projektanci Gato Audio podkreślają fakt, że podczas ich opracowywania nie musieli iść na żaden kompromis pod względem możliwości technicznych i wzorniczych, co pozwoliło osiągnąć zakładany cel, tj. doskonałe właściwości akustyczne.

38-milimetrowy głośnik wysokotonowy, wyposażony w bardzo mocny ferrytowy układ napędowy, umieszczony został w specjalnie opracowanej, zoptymalizowanej komorze. Zakresy średnio- i niskotonowe obsługują 150-milimetrowe przetworniki z polipropylenowymi membranami usztywnionymi mineralnie (1 × głośnik średniotonowy i 2 × głośniki niskotonowe), będącymi idealnym kompromisem pomiędzy niską wagą, wysoką sztywnością i optymalnym wewnętrznym tłumieniem. Membrany mocowane są za pomocą miękkiego zawieszenia z naturalnej gumy, w minimalnym stopniu ograniczającego ruchy membrany. Dzięki temu przetworniki natychmiast reagują na najdrobniejsze sygnały, co przekłada się na detaliczny dźwięk i możliwość perfekcyjnego odwzorowania dynamiki. Projektanci wzbogacili układ napędowy o miedziany zwarty zwój magnetyczny umieszczony na wewnętrznym nabiegunniku, skupiający rozproszone pole magnetyczne (wyłącznie w zakresie pracy cewki). Jego zadaniem jest maksymalne obniżenie poziomu zniekształceń. Całość dopełnia ażurowa konstrukcja, ułatwiająca przepływ powietrza z tyłu membrany.

Głośniki pracują wewnątrz specjalnie opracowanej obudowy FusedMASS, zapewniającej FM-30 maksymalne korzyści brzmieniowe. Ta wielowarstwowa konstrukcja z jednej strony gwarantuje niesamowitą wytrzymałość, z drugiej wyróżnia się ekstremalnie wysokim tłumieniem wewnętrznym i minimalnym rezonansem. Ścianki obudowy tworzą: gruba płyta MDF o średniej częstotliwości rezonansowej, cienka warstwa bitumiczna o ultra-niskiej częstotliwości rezonansowej i średniej grubości płyta HDF o wysokiej częstotliwości rezonansowej. Każda z tych warstw ma swoją charakterystykę rezonansu i wibracji, ale sklejona wraz z pozostałymi pod wysokim ciśnieniem tłumi ich niepożądane właściwości. Porównując FusedMASS z typowym materiałem obudowy o tej samej grubości można zauważyć drastyczne ograniczenie rezonansu i wibracji przy zachowaniu wewnętrznej objętości i smukłego kształtu na zewnątrz. Cała konstrukcja wzmocniona jest za pomocą wytrzymałego usztywnienia wewnętrznego.

Po przetwornikach i obudowie kolejnym kluczowym elementem FM-30 jest zwrotnica PurePHASE, stworzona z myślą o modelach z serii FM. Podczas jej opracowywania konstruktorzy skupili się na trzech głównych aspektach, które pozwoliły połączyć najnowocześniejsze przetworniki w prawdziwie wybitny system głośnikowy. Pierwszym jest dokładna akustyczna kontrola fazy każdego z głośników, umożliwiająca precyzyjne odwzorowanie nagranej akustyki, brzmienia instrumentów i głosów oraz odtworzenie naturalnej sceny dźwiękowej. Drugi element to niskie liniowe opóźnienie całego układu, które minimalizuje ilość energii gromadzonej w zwrotnicy, utrzymując poziom elektrycznego rezonansu na najniższym możliwym poziomie. Ograniczenie oscylacji elektrycznej i czasowych niezgodności udoskonala mikrodetaliczność oraz zapewnia ogromną dynamikę i fantastyczną odpowiedź impulsową. Trzecim aspektem jest szeroka liniowa dyspersja, zapewniająca bardziej liniową charakterystykę częstotliwościową w pomieszczeniu, ponieważ wszystkie dźwięki odbijające się od sufitu oraz ścian bocznych i tylnej mają taką samą sygnaturę akustyczną jak dźwięk wydobywający się bezpośrednio z głośników. Rozwiązanie to redukuje wpływ akustyki pomieszczenia i sposób rozstawienia kolumn głośnikowych, zapewniając spójny i bardziej naturalny dźwięk nawet w „trudnych” warunkach akustycznych.

Wyjątkowy charakter modeli z serii FM podkreśla możliwość dostosowania możliwości sonicznych kolumn głośnikowych. Specjalna regulacja z jednej strony pozwala użytkownikowi dopasować głośniki do własnych preferencji, wzmacniacza lub pokoju odsłuchowego, z drugiej gwarantuje, że żadne detale nie zostaną utracone, dzięki czemu słuchacz może cieszyć się pełnym, bogatym dźwiękiem.

Wolnostojący model Gato Audio FM-30 już jest dostępny w sprzedaży. Nabywcy mają do wyboru trzy wersje wykończeniowe: białą na wysoki połysk, czarną na wysoki połysk oraz orzech połysk. Poglądowe ceny detaliczne dwóch pierwszych wynoszą 12 249 zł za sztukę, trzecia kosztuje 12 749 zł za sztukę.

Dystrybucja: Audio Klan