Tag Archives: Grandinote Mach 8XL


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Grandinote Mach 8XL

Grandinote Mach 8XL

Link do zapowiedzi: Grandinote Mach 8XL

Opinia 1

Z dużą dozą prawdopodobieństwa mniemam, iż bywalcy rodzimej jesiennej imprezy audio w Warszawie znakomicie wiedzą, że mająca swoje pierwsze pięć testowych minut na naszym portalu marka już dość dawno zgrzała sobie miejsce na naszym rynku. A wiedzą dlatego, ponieważ swój byt na rynku oznajmiała nie tylko na wspomnianym przed momentem, drugim co do wielkości w Europie cyklicznym wydarzeniu AVS, ale również na mniejszych pokazach, jak choćby odwiedzany przez nas wrocławski „Audiofil”, czy jako swoiste „danie dnia” niedawno relacjonowanego otwarcia nowego salonu audio Audio Source. Z naturalnych względów każde wydarzenie opiewało na nieco inny zestaw produktów, jednak za każdym razem z danego spotkania w wynosiliśmy bardzo ciekawe spostrzeżenia. Na tyle intrygujące, że gdy zrządzeniem losu – mowa o przywołanej przed momentem inauguracji powołania do życia nowej mekki audio – fajny set zagościł prawie za miedzą, nie odpuściliśmy tematu i dwa produkty z tej układanki wylądowały w naszych okowach. O kim i o czym mowa? Odpowiedź na pierwsze pytanie oczywiście zdradza tytuł, czyli o dystrybuowanej przez wrocławski Audio Atelier marce Grandinote, z portfolio której na pierwszy recenzencki ogień (w kolejnym podejściu przyjrzymy się wzmacniaczowi zintegrowanemu) poszły dostojne rozmiarowo, mogące pochwalić się nietuzinkowymi rozwiązaniami w zakresie strojenia kolumny podłogowe Grandinote Mach 8XL. Zainteresowani?

Jak prezentują się tytułowe włoskie panny? Z fotografii wynika, iż są wysokie i w odpowiedzi na zastosowanie w pionie sporej ilości niedużych głośników przyjemnie dla oka szczupłe. Ich obudowy zostały wykonane z czernionego na mat frontu oraz fornirowanego na bocznych ściankach MDF-u i intrygujących metalowych pleców. Znajdujące się na awersie przetworniki, to osiem niskotonowych, do tego niefiltrowanych, lekko zagłębionych tworząc lekki falowód niskotonowców oraz centralnie pośród nimi w połowie wysokości umieszczona tubka kompresyjna. Jeśli chodzi o tylną połać, ta będąc przykręcona do zintegrowanych z frontem bocznych ścianek za pomocą sporej ilości wkrętów, w dolnej części może pochwalić się wkomponowanym weń modułem dla pojedynczego zestawu terminali przyłączeniowych. W celach stabilizacji tak rosłej konstrukcji kolumny posadowiono na nieco zwiększających rozstaw regulowanych kolców, zaoblonych w tylnej części aluminiowych podstawach. Jeśli chodzi o parametry techniczne, chyba najważniejszymi dla potencjalnego użytkownika wydają się być dwie kwestie. Pierwszą jest skuteczność 8XL-ek, czyli praktycznie pozwalające zastosować każdy wzmacniacz 98dB przy obciążeniu 8 Ohm. Natomiast drugą wspominany brak zwrotnic obsługujących pracujące w kolumnach głośniki basowe, w tym przypadku zastąpionych rozwiązaniem na bazie firmowego pomysłu na linię transmisyjną oraz jedynie niezbędne filtrowanie wysokotonówki. Tak prezentujące się konstrukcje na czas logistyki pakowane są do solidnych drewnianych skrzynek.

Jak wypadły nasze bohaterki? Nie będę owijał w bawełnę, tylko już na początku oznajmię, iż na swój sposób znakomicie. Co mam na myśli? Otóż od jakiegoś czasu najważniejszym dla mnie wyznacznikiem prezentacji muzyki jest jej rozmach, czyli brak poczucia siłowego kreowania. I nie chodzi o nadmierne „rozbuchanie” dźwięku, bo ten aspekt powinien li tylko zależeć od słuchanego w danym momencie materiału, tylko ogólne poczucie obcowania z muzyką w sposób niewymuszony, jakby w pozytywnym tego słowa znaczeniu od niechcenia. Po prostu to ja mam decydować, czy wchodzę z nią w interakcję lub traktuję jako tło do wypoczynku, a nie cały czas pewnego rodzaju natarczywością podania być zmuszanym do pełnego skupienia. Niestety tego nie da się osiągnąć z małych konstrukcji, które chcąc pokazać się z jak najlepszej strony często wpadają we wspomnianą przeze mnie pułapkę. Naturalnie określenie „pułapka” w mojej wypowiedzi jest jedynie podkreśleniem specyfiki grania, a nie wskazywaniem jakiegokolwiek problemu małych kolumn. Jednak jak się raz owej specyfiki luźnej projekcji z dużych zespołów głośnikowych zazna, odbiór muzyki z małych paczek już nigdy nie będzie tak sugestywny, a przez to pełen emocji. Jaki konkretnie?

Otóż po aplikacji Grandinote Mach 8XL w tor stało się jasne, że konstruktor wiedział, jak pokazać muzykę z zawartym w niej, powodującym poczucie obcowania na żywo oddechem. Bez przysłowiowej „pompki”, tylko kreowanie znakomicie rozlokowanych bytów na szerokiej, głębokiej i co rzadko się zdarza, dalekiej od karykaturalności wysokiej wirtualnej scenie. To było tak sugestywne, że mimo posiadania tego rodzaju prezentacji na co dzień ze swoimi Gauderami, pierwsze kilka płyt zamiast na ocenianie możliwości XL-ek poświęciłem na napawanie się zastaną sytuacją. Sytuacją, która w kwestii wyrazistości grania bez najmniejszych problemów radziła sobie dosłownie z każdym materiałem muzycznym. Nie było znaczenia, co lądowało w CD-ku, bowiem system z łatwością budował ciekawe realia nie tylko jazzowego plumkania formacji Garego Peacocka „Tales Of Another”, wokalistyki Norah Jones „Come Away With Me”, ale również mocnego uderzenia Rammsteina „Reise, Reise”. Każda z wymienionych produkcji czarowała wciągającym na całe płyty rozwibrowaniem i umiejętnością mimowolnego angażowania zmysłu słuchu wszechobecnego dźwięku. Do tego odpowiednio akcentowanego w domenie ostrości kreski i niezłej esencjonalności oraz energii. Dlaczego tylko niezłej? Jakiś problem? Nic z tych rzeczy. Raczej określiłbym to konsekwencją budowy opisywanych kolumn. Otóż nastawienie konstruktora na użycie wielu małych, niefiltrowanych głośników strojonych nawet najbardziej pomysłową linią transmisyjną spowodowało, że w mocnym rockowym uderzeniu momentami brakowało nieco zejścia i kopnięcia na basie. Ale spokojnie, owszem jako taki był, jednak w stosunku do mojego wzorca przydałoby się go nieco więcej, co przy okazji poskutkowałoby jego niższym zejściem oraz dodatkowym podniesieniem esencji środka pasma. Jednak zaznaczam, moje kolumny to inna liga – dziesięciokrotność różnicy w cenie, co bez problemu tłumaczy zaistniałą sytuację, a i tak dla mnie nie był to problem, tylko inne, bardziej lotne, przez wielu melomanów wręcz oczekiwane, bo stroniące od zbędnego prężenia muskułów spojrzenie na muzykę. I co ciekawe, co prawda zauważone od początku testu, jednak na tyle fajnie wypadające w odbiorze werbalnym, że wspomniane przeze mnie jedynie z uwagi na pokazanie nagiej prawdy u kolumnach. Prawdy, która nie jest wytykaniem niedociągnięć, a raczej drogowskazem dla potencjalnych, wiedzących czego chcą od muzyki zainteresowanych. Jak pisałem, początek odsłuchu był tak sugestywny i w sporej części estetyki grania w moim guście, że nic a nic mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, bawiłem się jak dziecko, że z tak stosunkowo niedrogich, a przy tym wielkich kolumn można wycisnąć tyle fajnego soundu. Rozbudowanego do granic możliwości mojego pokoju we wszelkich wektorach z precyzyjnym uwzględnieniem występujących w danej produkcji artystów. Owszem, czasem nazbyt lekkiego – zdarzało się, że brakowało ekspresji w sejsmicznych pomrukach produkcji elektronicznych, czy diabelsko esencjonalnych riffów gitar u rockowych buntowników, ale zważywszy na resztę uzyskanych aspektów prezentacji i naprawdę niezły wynik w rozdrabnianym na czworo basie, nawet przez moment nie odbieram tego tematu jako ewidentny problem. Tym bardziej, że skupiony jedynie na wychwyceniu wszelkich za i przeciw ocenianych kolumn, a nie naginaniu rzeczywistości na swoją modłę, nie podjąłem próby poprawienia tego stanu rzeczy. A przecież nie od dzisiaj wiadomo, iż gra cały system i nawet najdrobniejsza roszada kablowa – o elektronice nie wspominając – czyni cuda. Dlaczego tego nie zrobiłem? Wybaczcie, trzeci raz nie będę tego powtarzał, tylko przeczytajcie ten akapit jeszcze raz. Wszystko jasno wyłożyłem.

Czy bazując na powyższym opisie jestem w stanie stwierdzić, że nasze bohaterki są lekiem na wszelkie „widzi mi się” całej populacji melomanów? Naturalnie na to nie ma szans. Powód? Jest ich kilka. Pozbawieni swojego przyzwoitej wielkości lokum złośliwcy powiedzą, że są za duże. Inni, hołubiący li tylko wykastrowanej z ludzkich uczuć muzyce elektronicznej stwierdzą, że przy takich gabarytach nie trzęsą boleśnie dla ucha posiadanym pokojem. A jeszcze inni, lubiący wszechobecne, często będące skutkiem braku kontroli elektroniki nad kolumnami mięcho, podniosą temat błędnej decyzji wyboru linii transmisyjnej zamiast popularnego „burczybasu”. Jak widać jest tego sporo, a wyartykułowanie tej listy zajęło mi kilka sekund. Co w takim razie mają do zaoferowania włoskie panny? Ok., to puenta tego spotkania, dlatego napiszę to jeszcze raz. Obcowanie z nimi to wycieczka w stronę muzyki pełnej naturalnego nieskrępowania, a dzięki temu mimo pokazywania jej najdrobniejszych niuansów, pozbawioną nachalności. To zaś oznacza, że nawet podczas wielogodzinnych odsłuchów kreowany bez efektu sztucznie pompowanego efekciarstwa świat muzyki zawsze będzie ciekawy i nienużący. To znaczy jaki? O tym też pisałem, niestety aby dokładnie wiedzieć o czym rozprawiamy, trzeba zaznać na własnej skórze, inaczej rozmowa nie ma sensu. Skąd to wiem? Prześledźcie rozwój mojego systemu poprzez pryzmat posiadanych kolumn od austriackich Trenner & Friedl ISIS, przez duńskie Dynaudio Consequence Ultimate Edition, po obecne – niemieckie Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition, który jasno daje do zrozumienia, iż duży potrafi więcej.

Jacek Pazio

Opinia 2

No to jak zwykło się mawiać, do trzech razy sztuka. Czyli po niezobowiązującym rzucie uchem podczas ostatniej edycji monachijskiego High Endu i nieco bardziej miarodajnym spotkaniu w Audio Source koniec końców przyszła pora na grande finale, czyli odsłuchy w naszych cztere… znaczy się ośmiu OPOS-owych kątach. Do kogo/czego robiliśmy takie podchody? Do intrygujących i na swój sposób wyjątkowych, ot chociażby z racji autorskich rozwiązań forsowanych przez przesympatycznego twórcę, włoskich kolumn Grandinote Mach 8XL, na których test serdecznie zapraszamy.

Jak zdążyliśmy zasygnalizować w ramach standardowej sesji unboxingowej tytułowe kolumny przy wzroście 174 cm do najmniejszych nie należą, więc dopisek XL wydaje się w pełni uzasadniony, choć powód jego umieszczenia pozwolę sobie wyjaśnić dosłownie za moment. Na początek proponuje jednak skupić się na aparycji naszych, dostarczanych w dwóch potężnych drewnianych skrzyniach bohaterek, która jak na produkt „Made in Italy” wydaje się zaskakująco mało „rustykalna”. Zamiast wyrazistych, najlepiej orzechowych, bądź równie łapiących za oko, drewnianych klepek i/lub skórzanych wstawek mamy tu do czynienia z dość zachowawczą, niemalże „spraną” okleiną pokrywająca ściany boczne, lakierowanym na czarno frontem i zajmującą całą powierzchnię pleców metalową płytą z bezlikiem łbów mocujących ją do korpusu wkrętów, pojedynczymi terminalami głośnikowymi WBT nextgen™ i zlokalizowanym tuż przy podstawie ujściem portu autorskiego układu stanowiącego połączenie bas refleksu i linii transmisyjnej. Pół żartem, pół serio można byłoby stwierdzić, że już na wskroś skandynawskie – rdzennie duńskie Peak Consult El Diablo mają w sobie zdecydowanie więcej stereotypowo włoskich akcentów wzorniczych.
Wracając na front nie sposób nie zauważyć imponującej baterii ośmiu przetworników średnio-niskotonowych i dzielącego je na dwie czwórki, centralnie umieszczonego wysokotonowca. O ile jednak 8-ki w wersji XL mogą samą swoją strzelistością budzić, w pełni zrozumiały szacunek, to warto mieć gdzieś z tyłu głowy świadomość, że choć niejako wieńczą linię „normalnych” kolumn we włoskim portfolio, to tak naprawdę są one jedynie niezobowiązującym wstępem do zarezerwowanych dla dużych dziewcząt i chłopców zabawek, gdzie ilość wykorzystywanych przetworników tak nisko-średniotonowych, jak i tweeterów może u co słabszych jednostek wywoływać stany lękowe. Wystarczy bowiem wspomnieć, iż usytuowane w firmowej hierarchii numerycznej oczko wyżej a cenowo nieco niżej 9-ki mogą się pochwalić, jak z resztą sama nazwa sugeruje dziewięcioma mid-wooferami i … 16 tweeterami a topowe 36-ki oprócz 36 nisko-średniotonowców łypią na swoich nabywców … 25 kopułkami wysokotonowymi.
Skupiając się jednak na naszych bohaterkach od razu wyjaśnię powód pojawienia oznaczenia XL w ich nazwie, gdyż w przeciwieństwie do 13 cm wooferów stosowanych w klasycznych modelach Massimiliano zastosował tym razem nieco większe – 16cm drajwery.
Ukryty wewnątrz dedykowanej tubki wysokotonowy przetwornik kompresyjny pracuje od 7 kHz i jest filtrowany pojedynczym kondensatorem, więc de facto można go uznać za autorską wariację nt. super-tweetera. Z kolei spięta bezpośrednio z terminalami ww. bateria ośmiu wooferów o impedancji 16Ω kończy pracę przy 13 kHz. Dziwne? Niekoniecznie, raczej chodzi o innowacyjne i autorskie rozwiązanie zapewniające nie tylko przyjazną amplifikacji 8 Ω impedancję przy zachowaniu zaskakująco wysokiej, bo 98 dB skuteczności, lecz przede wszystkim zaskakującą liniowość i brak „poszatkowania” reprodukowanego pasma. Nie mniej uwagi konstruktor poświęcił obudowom, które wykonał z MDF-u, wyposażył w skierowany do dołu duży port i ochrzcił mianem „rur półrezonansowych” (Semi Resonance Tube – S.R.T.).

Tak, jak u Dantego nad bramą piekielną widniała sławna maksyma „Lasciate ogne speranza, voi ch’intrate” (porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie), tak równie dobrze można byłoby jej użyć w ramach podsumowania pierwszego wrażenia, jakie w kontrolowanych warunkach serwują Mach 8 XL. Mówiąc wprost tytułowe Grandinote grają diametralnie inaczej aniżeli zdążyły nas przyzwyczaić propozycje konkurencji. Próbując bowiem skorelować gabaryty XL-ek ze skalą, wolumenem dźwięku dobiegającym naszych uszu dość szybko dochodzimy do wniosku, że czego jak czego, ale fizyki oszukać się nie da i nawet bezlik niewielkich przetworników, choć na papierze jest w stanie zastąpić jeden większy przetwornik, to w realnym świecie za takowy ekwiwalent uważany być niestety nie może. Krótko mówiąc na iście hollywoodzką spektakularność i infradźwiękowe, dewastujące rodowe skorupy, pomruki, nawet z przepotężnym APEX-em w torze nie ma co liczyć. Nie piszę jednak tego, by niejako na wstępie przerośnięte 8-ki Grandinote zdyskredytować, lecz by po pierwsze stonować wynikające z ich postury oczekiwania, a po drugie odpowiednio ustawić optykę dalszych obserwacji. Jeśli zatem zaakceptujecie Państwo powyższe status quo, to dalej pójdzie już z górki, bowiem na pierwszy plan wysunie się iście zjawiskowa swoboda i koherencja, oraz wręcz onieśmielająca elegancja przekazu. I choć ścieżki dźwiękowe z „Dune” i „Blade Runner 2049” nie miały swego zwyczajowego niszczycielskiego syntetycznego „tąpnięcia”, to wystarczyło przesiąść się na naturalne instrumentarium, by z niekłamaną satysfakcją stwierdzić, że zrealizowany w technologii Direct To Disc album „Moonlight Serenade” Raya Browna i Laurindo Almeidy brzmi dokładnie tak jak należy i niczego, włącznie z najniższymi frazami kontrabasu mu nie brakuje. W rezultacie przeistaczamy się z li tylko słuchaczy w (niemych) uczestników nagrania a właściwie sesji, czy wręcz misterium, gdzie realizm i materializowanie się powyższego duetu bezpośrednio przed nami, na wyciągnięcie ręki staje się faktem i za każdym razem, gdy muzycy bądź to trącają struny, bądź Brown ciągnie po nich (znaczy się strunach, nie muzykach) smykiem oprócz samych dźwięków dostajemy pełen pakiet dodatkowych informacji. I to nie tylko z cichymi westchnieniami gwiazd sesji, lecz również rozwibrowanymi drobinkami kurzu skrzącymi się w świetle studyjnych reflektorów. Już przy pierwszych taktach jasnym staje się, że docieramy do źródła prawdy. Prawdy nieskażonej piętnem ProTools i innych poprawiaczy współczesnej mizerii zdolnych przemienić dowolne beztalencie w gwiazdę sezonu. Podobne, iście mistyczne doznania zapewnił mi odsłuch rok młodszej, tym razem koncertowej „Live At Village West” Rona Cartera i Jima Halla, gdzie wśród odgłosów konsumpcji działa się prawdziwa magia. W dodatku właśnie za jej sprawą włoskie kolumny, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, były w stanie całkowicie zniknąć ze sceny, a gdy po każdym z utworów odzywały się brawa my również, odruchowo i niesieni emocjami składaliśmy bezwiednie dłonie do oklasków.
Skoro zdążyliśmy ustalić, że Mach 8XL niekoniecznie przepadają za syntetycznymi modulacjami, a z kolei w wyrafinowanym jazzie czują się jak ryba w wodzie, niejako przy okazji i mimochodem przykuwając słuchaczy do foteli na długie godziny, to chcąc mieć pełen obraz sytuacji uznałem za stosowne sięgnąć jeszcze po „Rhapsodies” pod Stokowskim, które z racji swej potęgi wydały cię całkiem wiarygodnym weryfikatorem zdolności włoskich kolumn do oddania realizmu wielkiego aparatu wykonawczego. I… I uczciwie muszę przyznać, że nawet w tutti nie odnotowałem nawet najmniejszych przejawów kompresji, czy też utraty kontroli i rozdzielczości tak w centrum, jak i dalszych planach. A właśnie, niby powinienem zwrócić uwagę na precyzję ogniskowania poszczególnych źródeł pozornych, czy też ową, prowadzoną z linijką w ręku gradację planów, tylko Grandinote owe obserwacje nie tylko utrudniają, co wręcz uniemożliwiają. Ot tak – bez złośliwości i po prostu, bowiem po raz kolejny udało im się zatrzeć granicę między zwykłą reprodukcją zarejestrowanego wcześniej materiału i statycznym odsłuchem a uczestnictwem w koncercie – obserwacją tego, co dzieje się na scenie z miejsc na widowni. Otrzymujemy zatem w pełni realistyczny spektakl, gdzie wszystko jest naturalne i zgodne z rzeczywistością, więc ów spektakl chłoniemy a nie chłodno analizujemy zastanawiając się, czy krzesło drugiego alt-wiolinisty nie jest przypadkiem odsunięte o centymetr za daleko, bądź dęciaki podczas swoich partii za bardzo się nie pochylają nad swoimi nutnikami, przez co dzierżone przez nich instrumenty mogą tracić nieco ze swojej ekspresji. Krótko mówiąc im mniej przetworzony a bardziej naturalny materiał Grandinote’om zaserwujemy, tym większego realizmu doświadczymy. Tylko tyle i aż tyle.

Reasumując powyższą epistołę, może i Grandinote Mach 8XL nie są najbardziej uniwersalnymi i zarazem najbardziej ekspresyjnymi pod względem basowych ekstremów kolumnami, czy to na rynku, czy też nawet w swojej kategorii cenowej (vide Perlisten S7t), lecz czego, jak czego, ale chęci i zarazem radości do i z grania odmówić im nie sposób. Jeśli zatem gustujecie Państwo w naturalnym instrumentarium i nagraniach, gdzie udział wszelakiej maści poprawiaczy i ulepszaczy został zredukowany do absolutnego minimum, to zwróćcie proszę na nie uwagę, bo coś czuję w kościach, że właśnie na nich zakończycie swoje poszukiwania.

Marcin Olszewski

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001

Dystrybucja: Audio Atelier
Producent: Grandinote
Cena: 23 100€

Dane techniczne
Skuteczność: 98 dB@1W/1m
Impedancja: 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 19Hz-20kHz
Zastosowane przetworniki:
– wysokotonowy przetwornik kompresyjny
– 8 x 16 cm przetworników średnio-niskotonowych
Wymiary (W x S x G): 174 x 34 x 34 cm

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Grandinote Mach 8XL

Grandinote Mach 8XL
artykuł opublikowany / article published in Polish

Po niezobowiązujących odsłuchach w Audio Source przyszła pora na weryfikację co potrafią Grandinote Mach 8XL w kontrolowanych warunkach.

cdn. …