Tag Archives: HFAD10-UBXU


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. HFAD10-UBXU

Fidata HFAS1-XS20U & HFAD10-UBXU

Link do zapowiedzi: Fidata HFAS1-XS20U & HFAD10-UBXU

Opinia 1

Od zarania dziejów ludzkości nie dają spokoju fundamentalne pytania i dylematy. Wśród nich prym wiodą te w stylu „co było pierwsze – jajko czy kura?”, oraz nie mniej ważkie, czyli „czy da się zjeść ciastko i mieć ciastko?”. W tym momencie plasujące się na trzecim miejscu, zdefiniowane z formie buddyjskiego koanu „Jaki jest dźwięk jednej klaszczącej dłoni?” śmiało możemy uznać za przynajmniej częściowo wyjaśnione przez szczypiornistów, którzy taką umiejętność posiedli. Nas z kolei interesuje to, dotyczące wypieków cukierniczych, które wydaje się wręcz idealną metaforą audiofilskich dylematów związanych z poniekąd nieuniknioną migracją ze srebrnych krążków w jeszcze nie przez wszystkich zbadane i odkryte odmęty plików maści wszelakiej. No bo jak to można tak zrezygnować i wyzbyć się nośników fizycznych ewoluując z zapychania półek nośnikami fizycznymi na gromadzenie ich w postaci zer i jedynek, sukcesywnie odkładając je na kolejnych dyskach, bądź nawet idąc na totalną łatwiznę li tylko dodając je do ulubionych w jednym z serwisów streamingowych? Niby się da, jednak tutaj pojawia się kwestia co począć z nagromadzonymi na przestrzeni lat dobrami. Jak się jednak okazuje i ten dylemat ma całkiem naturalne rozwiązanie oraz możliwie prostą a zarazem zaskakującą dla co poniektórych odpowiedź, która brzmi … nic. Dokładnie tak – „nic” nie robić ponad to, co robiliśmy z nimi przez ostatnich kilka dekad, czyli słuchać, kiedy tylko najdzie nas ochota, a jak jeszcze ktoś chce mieć je w „niefizycznej” postaci, to wystarczy dodatkowych parę kliknięć i voilà – bitperfekcyjny rip ląduje we wskazanym repozytorium. Jak to możliwe? Cóż, wbrew pozorom, to nie żadne cuda – wianki i czcze mrzonki a jedynie przejaw pragmatyzmu i świadomość rynkowych potrzeb zaobserwowanych przez twardo stąpającą po ziemi, znaną nam z wcześniejszych występów ekipę I-O Data mającą w swym portfolio oprócz sygnowanych własnym logotypem wyrobów (w tym rejestratorów cyfrowych i kart SD) dwie dedykowane audiofilom marki – przystępnego cenowo Soundgenica i adresowaną dla stricte high-endowych graczy Fidatę. I to właśnie z drugiej puli, dzięki uprzejmości rodzimego dystrybutora – wrocławskiego Audio Atelier, udało nam się pozyskać na testy tyleż intrygujący, co kuszący uniwersalnością a zarazem będący przejawem współczesnego podejścia do audio duet, czyli transport/serwer cyfrowy HFAS1-XS20U oraz obsługujący dyski CD/DVD i BD transport HFAD10-UBXU.

Jak sami Państwo na powyższych zdjęciach możecie zauważyć oba urządzenia prezentują się tyleż elegancko, co skrajnie minimalistycznie. Ot mocno spłaszczone, wykonane z grubych profili szczotkowanego aluminium katafalki, z których HFAS1-XS20U na froncie może pochwalić się jedynie centralnie umieszczonym włącznikiem głównym i wskazującą stan urządzenia diodą, by z kolei HFAD10-UBXU oprócz poniekąd oczywistej (zawsze można przykładem konkurencji zdecydować się na „samochodowy” transport szczelinowy) tacki transportu ograbiono nie tylko ze spodziewanego wyświetlacza lecz również wszelakiej guzikologii, łaskawie pozostawiając sensor umożliwiający otwarcie/zamknięcie szuflady i włącznik główny, który z kolei przeniesiono na płytę dolną w okolicę lewej przedniej nóżki. W dodatku kolejnym potwierdzeniem wręcz obsesyjnej dbałości o wizualną ascezę jest fakt, iż jeśli użytkownika najdzie taka chęć, bądź sama iluminacja go rozprasza, to może sobie wyłączyć … diodę wskazująca na prace transportu. Również ściany tylne nie grzeszą przepychem, ot trzy porty… USB (dwa typu A i pojedynczy B) w HFAD10-UBXU oraz pojedynczy port USB-A i dwa gniazda Ethernet w HFAS1-XS20U uzupełnione o gniazda zasilając e IEC. To dopiero się nazywa oszczędność formy przy której haiku wydaje się poematem na miarę „Pana Tadeusza”. Jeśli zastanawiacie się Państwo jak u licha całość nie tylko ze sobą zespolić, ale co najważniejsze skomunikować z naszym systemem spieszę donieść, że o dziwo nie ma z tym najmniejszych problemów. Wystarczy bowiem zerknąć do instrukcji, bądź na stronę producenta i wszystko powinno stać się proste, logiczne i intuicyjne. Należy bowiem HFAD10 podpiąć po USB (używając gniazda for Audio) do zewnętrznego przetwornika cyfrowo-analogowego a z kolei w port USB-B wejść przewodem wyprowadzonym z HFAS1 a sam pliko-transport poprzez port for Network spiąć z routerem i/lub via for Audio z odtwarzaczem/wzmacniaczem sieciowym (lista kompatybilnych urządzeń znajduje się na stronie producenta). A jeśli będziemy używać ich w zestawie, to dodatkowo zyskamy opcję zgrywania srebrnych krążków do WAVE’ów, lub FLACów w trybie AccurateRip z tagowaniem i pobieraniem okładek z Gracenote włącznie.
Jak już widać było z zewnątrz korpus w to w głównej mierze (front, płyta górna i ściany boczne) masywne aluminiowe sztaby, natomiast płynnie przechodzący w ścianę tylną spód to nie mniej solidna blacha stalowa o grubości 2,3mm. Z aluminium wykonano również toczone nóżki antywibracyjne, które dodatkowo podklejono gumowymi oringami. I tu miła niespodzianka, gdyż jeśli komuś standardowa konfiguracja z czterema nóżkami jest nie w smak bez najmniejszych problemów może kilkoma ruchami wkrętaka zmienić ją na trójnożną. Równie logicznie i schludnie prezentują się trzewia. Sercem HFAD10-UBXU jest pokryty czarną farbą mechanizm Pioneera wyposażony w poduszkę antywibracyjną i gumowe absorbery. Zadbano również o takie drobiazgi jak miedziowane śruby poprawiające przewodność i redukujące szumy. W sekcji zasilania zaimplementowano dwie impulsowe jednostki TDK-Lambda klasy medycznej o mocy 60W każda odpowiedzialne za dostarczanie życiodajnej energii dla transportu i logiki (oczywiście z opartą na separacji dedykacją), które dodatkowo są „wyciszane” liniowymi stabilizatorami napięcia.
Z kolei HFAS1-XS20U powtarza znaną z ww. rodzeństwa możliwość rekonfiguracji toczonych aluminiowych nóżek, lecz nieco inaczej potraktowano obudowę. Otóż płyta górna ma grubość aż 4 mm a ściany boczne od wewnątrz posiadają specjalne, poprawiające sztywność i działające antywibracyjnie ożebrowanie będące autorską wariacją nt. radiatorów przypominającą swym kształtem literę E. Płytę dolną wykonano z 2,3mm płata miedzi o wadze 2.2 kg. Zdublowaną sekcję zasilania oparto na dwóch 50W modułach impulsowych TDK-Lambda całkowicie i odseparowano od płytki sygnałowej. Dodatkowo rozdzielono również banki kondensatorów dla części systemowej i dysków. Sercem układu jest 25 MHz oscylator kwarcowy kontrolujący pracę czterech 500 GB dysków SSD Samsunga w ramach autorskiej technologii X-Cluster zapewniającej równomierny dostęp do danych na wszystkich dyskach w klastrze, dzięki czemu zoptymalizowane zostają parametry ich zasilania, oraz redukcji uległ poziom generowanych przez nie szumów. W każdym klastrze pracują po dwa dyski a zamknięta w aluminiowych kapsułach całość oferuje możliwość konfiguracji jako RAID 0 lub 1. Całość usadowiono na 3,2mm stalowej płycie o masie 3 kg zwiększającej sztywność całej konstrukcji. Dodatkowo z poziomu menu istnieje możliwość wyłączenia diod LED w portach Ethernet, co owocuje obniżeniem poziomu szumów.

Zanim przejdziemy do części poświęconej brzmieniu pozwolę sobie zwrócić Państwa uwagę na pewną ciekawostka, bowiem o ile w domenie cyfrowej uważa się, że zmiany zachodzą tak szybko, że wychodząc z salonu audio z jeszcze pachnącą fabryką, dopiero co wprowadzoną do sprzedaży nowością tak naprawdę już jesteśmy o krok za liderem wyścigu, który właśnie pokazał coś nowszego, to nasz główny bohater, czyli serwer HFAS1-XS20U miał swoją premierę piątego kwietnia roku … 2017. Nieco lepiej jest z transportem HFAD10-UBXU, gdyż od jego debiutu (23 czerwca 2022) nie minął jeszcze rok. Zasadnym wydaje się zatem w tym momencie pytanie, czy w ogóle warto zaprzątać sobie głowę takimi pół żartem pół serio ujmując skamielinami. I w tym momencie przychodzi z pomocą świadomość faktu, że o ile dynamika fluktuacji modeli na pułapie nazwijmy to ogólnie budżetowym ma charakter niemalże sezonowy, gdzie co rok pojawia się nowy „prorok”, tak w High-Endzie czas płynie zdecydowanie wolniej a zmianę warty bardzo często liczymy w trwających dekadę interwałach. Podobnie sprawy się mają z naszymi dzisiejszymi gośćmi, gdzie po pierwsze trudno cokolwiek w transporcie nośników fizycznych jeszcze dodać, bądź poprawić a po drugie cyfrowy spichlerz i transport dziecinnie prosto upgrade’uje się wgrywając nowy firmware, bądź dodając kolejne funkcje z poziomu samej apki.
A najlepsze jest to, że w momencie gdy tytułowy duet rozgościł się w moim systemie zaglądanie mu w metrykę było ostatnią rzeczą jaka przyszła by mi do głowy, albowiem liczył się tylko dźwięk, jaki generowały (chodzi o to, co dobiegało z głośników, bo same były ciche jak aluminiowe katafalki). Ba, skoro nawet na „Youthanasia” Megadeth śmiało można było mówić o obezwładniającym wyrafinowaniu i wysublimowaniu, to jakiekolwiek kręcenie nosem byłoby przejawem skrajnej głupoty. Tak, tak mili Państwo, ognistowłosy wyjec i szarpidrut w jednej osobie nagle nabrał ogłady, tembr jego głosu z irytującego skrzeku ewoluował w stronę miłych uszom harmonicznych a thrashowy jazgot jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczął układać się w misternie tkaną ognistą pajęczynę riffów. Nadal było piekielnie szybko i agresywnie a przy tym całość miała odpowiedni ciężar, jednak owa stricte natywna agresja wynikała jedynie z samej formy artystycznego wyrazu a nie zniekształceń, bądź pasożytniczych artefaktów objawiających się irytującą szklistością i ziarnistością. Na upartego brzmienie HFAS1-XS20U mógłbym porównać do sygnatury swojego … lampowego Ayona CD-35, gdyż przynajmniej pod względem koherencji i organiczności szły jak równy z równym.
Przesiadka na wielką symfonikę, czyli „London Symphony Orchestra plays Georges Bizet” pokazała, że w grze Fidaty wcale nie chodzi o gładkość i jedwabistość dla nich samych w ramach lapidarnej muzykalności a jedynie o wyrafinowanie generowanych dźwięków, co wcale nie przeczy umiejętności oddawania rozmachu nad wyraz rozbudowanego aparatu wykonawczego z zachowaniem właściwej mu wieloplanowości i zdolności precyzyjnej definicji poszczególnych nie tylko sekcji, ale i pojedynczych instrumentów. Powyższe nagranie jest o tyle przydatne w roli materiału testowego, że realizacja Deutsche Grammophon jest pozornie nieco zachowawcza – niczego nie wypycha przed szereg i nie próbuje przytłoczyć słuchacza, co na niezbyt rozdzielczych systemach może prowadzić do braku zaangażowania odbiorcy. Tymczasem japoński serwer /streamer był w stanie na tej bazie uwolnić drzemiący w niej potencjał pokazując o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Z Fidatą w systemie nadal scena kreowana była za linią kolumn, co niejako odpowiadało zajęciu miejsca w piątym rzędzie widowni a tym samym pozwalało na objęcie wzrokiem/słuchem całości spektaklu bez konieczności kręcenia łepetyn jak daleko nie szukając na meczu Igi Świątek. Powyższe uwagi dotyczą konfiguracji, w której HFAS1 grał bezpośrednio spięty z sekcją DAC-a mojej 35-ki, gdyż kilkukrotne próby z potraktowaniem go jedynie jako dawcę sygnału dla streamera/transportu plików Lumin U2 Mini niby dawało równie ciekawe rezultaty, lecz trudno było je uznać za wartość dodaną a jedynie swoisty krok w bok. Oczywiście było o niebo lepiej aniżeli z moim dyżurnym, pełniącym rolę NAS-a Soundgeniciem HDL-RA4TB, co raczej nie powinno dziwić patrząc nawet na samą różnicę w cenie, o jakości wykonania nawet nie wspominając. Dlatego też zamiast mnożyć elementy toru pozwoliłem sobie wybrać najlepszą brzmieniowo a zarazem możliwie minimalistyczną opcję.
Nie mniej urokliwie wypadł transport nośników fizycznych, który w wiadomy sposób poszerzał funkcjonalność streamera stając się wielce pożądanym pomostem pomiędzy przeszłością, teraźniejszością a przyszłością bez konieczności przysłowiowego wylewania dziecka z kąpielą przy przesiadce ze srebrnych krążków na pliki. Śmiem wręcz twierdzić, że mając na podorędziu takowy transport w ofercie Lumina poważnie zastanawiałbym się nad dalszymi roszadami w swoim systemie w stylu zastąpienia ww. 35-ki Ayona pozbawionym czytnika CD Kronosem w najwyższej specyfikacji. Nie da się bowiem ukryć, iż sama kultura pracy napędu Pioneera zamontowanego w Fidacie nie budzi żadnych zastrzeżeń, czyta dosłownie wszystko, więc już na tym etapie wykazuje wyższość nad aktualną inkarnacją austriackiego dyskofonu, który obecnie radzi sobie tylko z klasycznymi CD-kami, a dodatkowo całością zawiaduje się z poziomu firmowej apki, więc na dobrą sprawę nie ma już praktycznie żadnej różnicy między obsługą płyt i plików, no może poza koniecznością żonglowania nośnikami fizycznymi. Sonicznie też na pewno nie jest gorzej, gdyż HFAD10-UBXU powielając sygnaturę swego dyskowego kompana idzie o krok, bądź nawet dwa wyżej pod względem rozdzielczości, lecz nie na drodze wyostrzenia a eliminacji wszelakiej maści pasożytniczych artefaktów zaburzających właściwy odbiór reprodukowanego materiału. Oczywiście spora w tym zasługa fenomenalnej łączówki WestminsterLab USB Cable Ultra (test wkrótce), jednak nawet na firmowej Fidacie HFU2 efekty były wielce satysfakcjonujące a odsłuch „Monteverdi – A Trace of Grace” Michela Godarda po raz kolejny udowodnił, że poczciwa stara płyta CD ma się nadspodziewanie dobrze a plotki o jej śmierci są nie tyle mocno przesadzone, co całkowicie oderwane od rzeczywistości. Okazało się bowiem, że zarówno namacalność i realizm prezentacji, jak i mnogość, czy wręcz ogrom informacji o akustyce pomieszczenia w jakim dokonaniu nagrania dziwnym zbiegiem okoliczności podczas gry z plików cechuje nieco mniejsza intensywność i wielowymiarowość, z czym absolutnie nie ma problemu grając HFAD10-UBXU.

No i wszystko jasne. Okazuje się bowiem, że mimo nader pokaźnego stażu na rynku HFAS1-XS20U i zbliżającego się wielkimi krokami roku HFAD10-UBXU Fidata doskonale wie co robi – nic a nic z nimi nie kombinując. Są to bowiem urządzenia tyleż skończone i kompletne, co ponadczasowe. Oferują dosłownie wszystko, czego tylko współczesny audiofil mógłby zapragnąć tak od strony funkcjonalnej, jak i brzmieniowej. Jeśli zatem posiadają Państwo wysokiej klasy przetwornik i zastanawiacie się nad rozbudową o / upgradem już posiadanego toru cyfrowego o adekwatny jakościowo plikograj, to tytułowy zestaw wydaje się oczywistą oczywistością niejako z automatu zdejmując Wam z barków konieczność dalszych poszukiwań. Nie wierzycie? Posłuchajcie, tylko potem nie miejcie do mnie pretensji, że nie ostrzegałem. Fidata nie bierze niestety jeńców i jeśli tylko nie jesteście akolitami bezwzględnej analityczności i iście prosektoryjnej antyseptyczności, to konieczność wypięcia i zwrotu wypożyczonego japońskiego duetu z własnego systemu będzie nosiło znamiona dalece posuniętego masochizmu.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Nie wiem, na ile jest to znamienne dla obecnej sytuacji, jednak fakt jest faktem, że nawet takie tuzy świata plików, jak dzisiejszy bohater w postaci japońskiej marki Fidata w swoim portfolio mają transport CD. Owszem, w teorii postrzegania przez brand tematyki obcowania z muzyką raczej do zgrywania popularnych kompaktów na dysk, jednak skoro na oficjalnej stronie znajdziemy informację, iż z powodzeniem ich produkt poradzi sobie w użytkowaniu płyt CD. Czy to ma sens? Jak to w takim razie wypada sonicznie? I o czym konkretnie mowa? Już zdradzam. Otóż dzięki staraniom wrocławskiego Audio Atelier udało się na pozyskać na testy zestaw dwóch źródeł cyfrowych japońskiej marki Fidata w postaci obsługującego większość dostępnych formatów, wyposażonego w pakiet wewnętrznych dysków o pojemności 2TB serwera i odtwarzacza sieciowego plików audio HFAS1-XS20U oraz firmowego transportu CD/DVD/BD HFAD10-UBXU.

Jak obrazują fotografie, nasi bohaterowie są konstrukcjami dość kompaktowymi. Do wykonania obudów obydwu komponentów zostało użyte przyjemnie wyglądające dla oka, szczotkowane aluminium. Korpus serwera jest jakby solidniejszy, bo wykonano go z grubych płatów ozdobnego glinu z jedynie symbolicznym włącznikiem na froncie oraz dwoma terminalami LAN, jednym USB i gniazdem zasilania IEC na tylnym panelu. Natomiast transport srebrnych krążków poza solidnym w domenie grubości, wyposażonym w szufladę do aplikowania płyt wraz z sensorycznym guzikiem wysuwania tacki i diodą sygnalizującą stan pracy awersem, w kwestii pozostałych części obudowy opiera się już nadal dobrze się prezentujących, ale jednak już cienkościennych blachach. Jeśli chodzi o zestaw przyłączy czytnika CD-ków, mamy do dyspozycji jedynie trzy rodzaje USB oraz gniazdo zasilania. Jak wynika z powyższego opisu, oprócz tego, że obydwa urządzenia są na siebie konstrukcyjnie skazane, to w tym przypadku z braku jakiegokolwiek wyświetlacza i przycisków funkcyjnych podczas obsługi opisanego zestawu nie obejdziemy bez stosownej, co ważne, darmowej aplikacji.

Co ciekawego mogę powiedzieć o brzmieniu rzeczonych konstrukcji? Na początek z przyczyn technicznych jedynie skrótowy występ samego transportu HFAD10. Niestety z uwagi na permanentny przymus przejścia sygnału z niego przez serwer jeśli różnice nawet były, okazywały się osiągać wynik na poziomie percepcji. Dlatego też nie chcąc tracić czasu podczas testu na doszukiwanie się marginalnych zmian, wolałem skorzystać z dobrodziejstwa brzmienia serwera HFAS1 i zatopić się w muzyce. I to w muzyce pełnej emocjonalnej ekspresji. A to dlatego, iż dobrze osadzonej w barwie, esencji, energii i najważniejsze, że przy tym odpowiednio kontrolowanej od strony utrzymania w ryzach niskich tonów i pełnej swobody wybrzmiewania. Bez zbędnych wyostrzeń na górze, czy nadmiernego minimalizowania energii, a przez to niezbyt dobrze wypadającego w odbiorze skracania basu, tylko skierowanej na pokazanie wydarzeń scenicznych w przyjemny do obcowania bez ograniczeń czasowych sposób. Oczywiście sposób mogący pochwalić się również dobrym wynikiem pozycjonowania artystów na wirtualnej scenie, bez czego nie zbudujemy zaplanowanych przez muzyków realiów ich występów, co często uniemożliwia wytworzenie pomiędzy nimi, a słuchaczem nici emocjonalnego porozumienia.
Pierwszym z brzegu potwierdzeniem tej sytuacji było jazzowe przedsięwzięcie sztandarowego u mnie pianisty Torda Gustavsena i jego Trio zatytułowane „The Other Side”. I nie chodzi o sprawy dobrego oddania barw instrumentów oraz zróżnicowania ich energii, bo to dla źródła Fidaty jest od lat umiejętnie pielęgnowanym chlebem powszednim, tylko pokazanie zawartych w każdym z nich brzmieniowych kontrastów. Dla przykładu atrybut Torda (piano) raz był budzącym się wulkanem trzęsącym podłogą, by za moment delikatnie i perliście przecinać znakomicie wykreowaną w moim pokoju wirtualną scenę. Podobnie sytuacja wyglądała w odniesieniu do kontrabasu. Raz był jedynie lekko zaznaczonym, nieco rozmytym, jednak znakomicie uzupełniającym ten team bytem, zaś po dojściu do partii solowych, nagle okazywał się być wyraziście podanym w domenie krawędzi, szybkości zmian tempa szarpania strun i dzięki temu długości zawieszenia dźwięku w eterze drapieżnikiem. Zazwyczaj stawiająca na przyjemność grania za wszelką cenę elektronika nieco to uśrednia, jednak nie oszukujmy się, Fidata to rasowy Japończyk, a w tym landzie półśrodki nie są mile widziane. Owszem, ma być muzykalnie, jednak utrata sonicznych aspektów ważnych dla pokazania wirtuozerii artystów nie wchodzi w grę.
Innym stemplem potwierdzającym pełnię kompetencji zabawiania nas muzyką przez HFAS-1 okazał się być zapis koncertu Nirvany „MTV Unplugged In New York”. Powód? Po pierwsze – dzięki znakomitemu operowaniu barwami oraz pulsem każdego z generatorów dźwięku to wydarzenia w dobrym tego słowa znaczeniu wybuchło feerią wokalno-instrumentalnych, przykuwającym mnie do fotela na cały krążek, nieczęsto aż tak emocjonujących artystycznych popisów. Po drugie – mimo grunge’owego rodowodu całość zabrzmiała z jednej strony przyjemnie, ale za to z drugiej nadal wyraziście w domenie agresji. A po trzecie – testowany zestaw fenomenalnie poradził sobie z zorientowaniem tego materiału jako wykonywanego dla szerokiej rzeszy słuchaczy koncertu na żywo. Bez tego nawet najlepszy występ Kurta Cobaina okazałby się nudnym nagraniem studyjnym. A przecież ten sceniczny pomysł kultowej rozgłośni muzycznej zawsze opiewał na bliski kontakt muzyków z usadowionaa wokół publicznością, co mimo trwania prezentowanego przez Fidatę zestawu przy dobrej barwie i wadze nie zabiło poczucia rozmachu prezentacji. Może nie była to obawa, ale podejmując decyzję wykorzystania tej płyty podczas testu byłem ciekawy, jak potomek samurajów wypadnie właśnie w aspekcie wizualizowania projektów koncertowych. Jak się jednak okazało, ciekawość w pozytywny sposób została zaspokojona w stu procentach.

Kogo namawiałbym na próby wieloletniego ożenku z Fidatą? Chyba nikogo nie zaskoczę, gdy w oparciu o wiedzę jej znakomitego występu z bardzo różnorodnym materiałem muzycznym raczej określę grupę potencjalnych niezainteresowanych. I nie dlatego, że japońskie źródło jest problematyczne konfiguracyjnie lub ciężkie do akomodacji, gdyż jest wręcz przeciwnie, tylko z racji poszukiwania przez tak zwanych „niezgodnych” wojny z muzyką, a nie delektowania się niesionymi przez nią emocjami kreowanymi barwą i esencją muzyki. Do tej niewielkiej grupy będą należeć jedynie na wskroś ekstremalni poszukiwacze szybkości i agresji prezentacji kosztem przywołanej barwy i związanej z nią duchowości. A ekstremalni dlatego, że jak zazwyczaj w konfiguracjach systemu bywa, również w tym przypadku opisane przeze mnie brzmienie tytułowego serwera spokojnie da się lekko przearanżować na swoją modłę. Nie całkowicie jak to mówią do góry nogami, ale pewne akcenty nawet znacznie, co w przypadku otwartej duszy może okazać się dobrym początkiem nawet dla grupy w teorii chadzającej innymi sonicznymi ścieżkami. Interesujące? Myślę, że dla wielu z Was jak najbardziej.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II

Dystrybucja: Audio Atelier
Producent: I-O Data
Ceny:
Fidata HFAS1-XS20U: 8 999€
Fidata HFAD10-UBXU: 8 999€

Dane techniczne
Fidata HFAS1-XS20U
Pojemność dysków: 2,0 TB (4 x 500GB)
Łączność: 2 x RJ45 (1000BASE-T / 100BASE-TX / 10BASE-T); USB 2.0
Obsługiwane formaty plików: wav, mp3 , wma , m4a , m4b , ogg , flac , aac , mp2 , ac3 , mpa , aif , aiff , dff , dsf
Obsługiwane parametry sygnałów: PCM 768 kHz/32 Bit; DSD 22,5Mhz (direct), 11,2MHz (DoP)
Pobór mocy: 32W
Wymiary (S x G x W): 350 x 350 x 65 mm
Waga: 7,3 kg

Fidata HFAD10-UBXU
Łączność: 2 x USB3.2 Gen1 Standard-A (Host); USB3.2 Gen1 Standard-B
Obsługiwane formaty dysków:
Blu-ray: Ultra HD Blu-ray (BD-ROM DL, BD-ROM TL), BD-ROM, BD-ROM DL, BD-R, BD-R DL, BD-R TL, BD-R QL, BD-RE, BD-RE DL, BD-RE TL, BD-R LTH
DVD: DVD-ROM, DVD-ROM DL, DVD-Video, DVD-R, DVD-R DL, DVD-RW, DVD+R, DVD+R DL, DVD+RW, DVD-RAM *3
CD: CD-ROM, CD-ROM XA, Photo CD, Video CD, CD-DA *4, CD-Extra, CD-Text, CD-R,CD-RW
Pobór mocy: 31W
Wymiary (S x G x W): 350 x 350 x 53 mm
Waga: 6,8 kg

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. HFAD10-UBXU

Fidata HFAS1-XS20U & HFAD10-UBXU
artykuł opublikowany / article published in Polish

Kiedy nie wiadomo czy iść w pliki, czy dalej być za pan brat ze srebrnymi krążkami pomocną dłoń wyciąga Fidata proponując serwer HFAS1-XS20U i dedykowany transport HFAD10-UBXU.

cdn. …