Tag Archives: HiFi Rose RS150B & RA180


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. HiFi Rose RS150B & RA180

HiFi Rose RS150B & RA180

Link do zapowiedzi: HiFi Rose RS150B & RA180

Opinia 1

Patrząc z perspektywy czasu śmiało można stwierdzić, że koreańska marka HiFi Rose wdarła się na audiofilskie salony z impetem jaki ostatnio, znaczy się blisko dekadę temu, dane nam było obserwować w przypadku Lumïna. Ot nie wiadomo kto i nie wiadomo skąd, znienacka, wyskakuje niczym królik z kapelusza z urządzeniem brzmieniowo i funkcjonalnie wprawiającym w zakłopotanie zdecydowanie bardziej doświadczoną konkurencję. Jeśli ktoś ma co do tego wątpliwości proszę tylko zerknąć na pierwszą, przecierającą szlaki i inaugurującą pandemię „Różyczki” konstrukcję, czyli odtwarzacz plików/streamer RS150. I? I pomimo dwuletniego stażu na rynku dziwnym zbiegiem okoliczności próżno szukać mogącego konkurować z nim pod względem wzornictwa a i w kwestii brzmienia oraz funkcjonalności wcale nie tak łatwo będzie znaleźć mu godnego sparingpartnera. Jak to jednak mawiali uczeni w piśmie „tempus fugit” a brak rozwoju, również w audio oznacza regres. Dlatego też z niekłamaną radością przyjęliśmy propozycję 4HiFi – rodzimego dystrybutora HiFi Rose nie tylko ponownego pochylenia się nad odświeżoną wersją ww. streamera o oznaczeniu RS150B, lecz również dopiero co zaprezentowanym szerszemu gronu odbiorców steampunkowo – industrialnym AD-klasowym (kolejne novum) wzmacniaczem zintegrowanym RA180, czyli de facto zestawem, który dopiero co grał ze śnieżnobiałymi Bowersami na monachijskim High-Endzie. Jeśli zastanawiacie się Państwo czym tym razem spróbuje złapać za oko i ucho tytułowy duet nie pozostaje mi nic innego niż zaprosić Was do dalszej lektury naszych wybitnie subiektywnych wynurzeń i refleksji.

Jak sami Państwo widzicie w kwestii natury estetycznej pokolenie B od swojego, pozbawionego jakiegokolwiek dopisku protoplasty nie różni się absolutnie niczym. Korpus nadal wykonywany jest z pojedynczego bloku aluminium o wysokiej czystości, front to niezmiennie 14.9” dotykowy wysokorozdzielczy wyświetlacz IPS a ściana tylna zatłoczona jest w stopniu zbliżonym do zaawansowanych procesorów. Do dyspozycji otrzymujemy bowiem, patrząc od lewej, zintegrowane z komorą bezpiecznika i włącznikiem głównym gniazdo sieciowe IEC, przedzielone portem ARC wejście i wyjście AES/EBU, dedykowane transmisji I²S porty RJ45 i DVI pomiędzy którymi skromnie przycupnęło wejście USB. Piętro niżej ulokowano we/wyjścia SPDIF w standardach Coax i Toslink za którymi grzecznie umościła się para wejść analogowych RCA, którym towarzyszą zgodne formatem wyjścia uzupełnione XLR-ami. Jakby tego było mało kontynuując wyliczankę nie sposób pominąć wyjścia HDMI (4K oczywiście jest obsługiwane), przydatnego podczas update’ow portu USB-C, dwóch gniazd USB/USB 3.0 (współpraca z dyskami do 10TB), czytnika kart Micro SD (max. 400GB), gniazda Ethernet i kolejnego portu USB, tym razem zarezerwowanego dla dongle’a WiFi/Bluetooth, o którym warto pamiętać, jeśli tylko chcemy sterować 150-ką znajdującym się na wyposażeniu pilotem.
Jeśli zaś chodzi o trzewia, to …choć są tacy, którzy twierdzą, że sama kość przetwornika jest jeśli nie pomijalna, co  wpływ na brzmienie urządzenia ma zdecydowanie mniejsze aniżeli jej aplikacja, to o ile wierzyć producentowi różnice pomiędzy poprzednio przez nas recenzowaną 150-ką a jej uwspółcześnioną inkarnacją dotyczą właśnie wymiany dotychczas stosowanej kości Asahi Kasei VERITA AK4499EQ na ESS Technology SABRE ES9038PRO. Zanim jednak nausznie zweryfikujemy, czy takowa podmianka jakiekolwiek a jeśli tak, to jakie w sygnaturze flagowego plikograja Rose piętno odcisnęła na razie skupię się na związanych z ww. modyfikacją aspektach technicznych. Warto bowiem nadmienić, iż przesiadka na Sabre spowodowała obniżenie napięcia wyjściowego z 9.0 na 6.5 Vrms na XLR-ach i z 4.5 na 2.2 Vrms na RCA. Jest to o tyle istotne, że obecnie kompatybilność 150-ki wyraźnie wzrosła, gdyż zdecydowanie trudniej będzie jej przesterować stopień wejściowy (przed)wzmacniacza z którym przyjdzie jej pracować. Dodatkowo obniżono impedancję wyjściową ze 100 na 50Ω.

Dość jednak tej powtórki z rozrywki, gdyż z oczywistych względów nasze największe zainteresowanie budził wzmacniacz zintegrowany RA180, który już samą aparycją dawał do zrozumienia, że przy jego projektowaniu ekipie R&D dano wolną rękę i możliwość realizacji pozornie najbardziej szalonych wizji. W efekcie front tytułowej integry jest przykładem steampunkowego bogactwa w nieco chłodniejszej, industrialnej, przywodzącej na myśl wariację nt. klasycznych urządzeń Nagry odsłonie. Od razu się wytłumaczę, z polsko-szwajcarskich skojarzeń, gdyż widok okupującego lewą flankę obrotowego selektora źródeł takowe nasunął mi niejako z automatu. Przesuwając wzrok ku prawej stronie napotkamy aktywowaną hebelkowym przełącznikiem sekcję equalizacyjną z obrotowymi regulatorami basu, wysokich tonów i suwakiem balansu pomiędzy kanałami. Z kolei piętro niżej wygospodarowano miejsce na bliźniacze gałki aktywnej zwrotnicy z podobnym aktywatorem i również w takową wyposażoną sekcję dedykowaną obsłudze wkładek gramofonowych. Nie zabrakło również dwóch niewielkich i podświetlonych na bursztynowo wskaźników VU za którymi napotkamy twór na swój sposób tyleż intrygujący, co zagadkowy. Mowa o ponadnormatywnie rozbudowanej sekcji regulacji głośności składającej się z ażurowej gałki zespolonej z systemem czterech kół zębatych i przekładnią liniową z dedykowanym, oczywiście podświetlonym oknem. O ile jednak sam projekt i konstrukcja mogą się podobać i przy manualnej regulacji zachowują całkiem satysfakcjonującą precyzję, to już sterowanie z poziomu pilota zasługuje co najwyżej na miano zgrubnego, gdyż jego bezwładność praktycznie uniemożliwia ustawienie pożądanego poziomu głośności. Nie ma jednak co marudzić, gdyż nie od dziś wiadomo, że ruch to zdrowie, więc warto od czasu do czasu wstać z kanapy i przespacerować się do naszego ołtarzyka w celu dopasowania dawek dobiegających naszych uszu decybeli.
Z kolei prawa flanka to już obszar cieszących oko dwóch wajch odpowiedzialnych za wybór trybu pure direct, terminali głośnikowych i trzech przełączników hebelkowych umożliwiających wyłączenie iluminacji, aktywację filtra subsonicznego i chwilowe wyciszenie wzmacniacza a w górnym narożniku ulokowano włącznik główny. Ściany boczne wykonano w postaci radiatorów, którym w sukurs przychodzi osiem pokaźnych, chronionych od spodu metalowa siatką kanałów wentylacyjnych umieszczonych na płycie głównej. Po co, skoro zgodnie z informacjami podawanymi przez wytwórcę mamy do czynienia z D-klasową konstrukcją i to w dodatku zasilaną układem impulsowym. Ano po to, że w 180-ce zaimplementowano aż cztery najnowszej generacji monofoniczne moduły klasy AD wykorzystujące tranzystory GaN FET z azotku glinu (zamiast powszechnie stosowanych krzemowych) zdolne oddać po 200W (każdy) a po zmostkowaniu po 400W na każdy kanał. Czy mamy zatem przykład A-klasowej sprawności energetycznej, przy stereotypowo D-klasowym brzmieniu? Nic z tych rzeczy, Ekipa stojąca za tym novum zapewnia bowiem o nie tylko niezwykle szerokim, sięgającym 100kHz paśmie przenoszenia, bliskich zeru zniekształceniach i równie wyżyłowanej sprawności energetycznej, co stricte analogowym dźwięku, co jednak nie zmienia faktu, że Rose zauważalnie się nagrzewa i niewskazanym jest ustawianie na nim czegokolwiek (150-ka egzystowała na nim wyłącznie na potrzeby sesji zdjęciowej). Sekcja zasilania jest zbalansowana i oparto ją na 4 generacji SiC FET-ach pracujących w autorskim układzie PFC o mocy 2,5kW.
Zaglądając na zakrystię śmiem twierdzić, że mało kto spodziewa się widoku jaki tam zastanie. W końcu mamy do czynienia z konstrukcją stereofoniczną a tymczasem iście biżuteryjnych terminali głośnikowych jest … szesnaście, czyli osiem par. Powód takiej klęski urodzaju jest oczywisty i poniekąd wynikający z tego, co już zdążyłem zasygnalizować, czyli zastosowania czterech modułów wzmacniających, które można nie tylko mostkować, lecz również wykorzystywać do bi-ampingu. Oprócz ww. „złotej armii” zadbano o parę wejść XLR, trzy wejścia RCA, wejście na przedwzmacniacz gramofonowy (oczywiście RCA) z dedykowanym zaciskiem uziemienia i selektorem typu wkładki oraz wyjście subwooferowe. Po przeciwległej stronie ulokowano gniazdo zasilania IEC, terminal triggera, wejście na zewnętrzny czujnik IR i dodatkowy zacisk uziemienia. Całość usadowiono na trzech masywnych nóżkach z czego od frontu jest jedna a pozostała para zapewnia stabilność tyłowi.

Przechodząc do części odsłuchowej na pierwszy ogień poszła najnowsza odsłona plikograja, którą z protoplastą łączy wygląd, nazwa i ergonomia, bo sonicznie to już zupełnie inna bajka. O ile bowiem oparta na AK4499EQ 150-ka serwowała dźwięk rześki, rozdzielczy i neutralny – znaczy się bez tendencji do ocieplania, to bazująca na Sabre 150B pokazuje już zdecydowanie bardziej humanitarne oblicze. Nie oznacza to bynajmniej, że pierwsza wersja goliła słuchaczy nie tyle do gołej skóry, co razem z nią, lecz aktualna inkarnacja ma do zaoferowania nieco lepsze wysycenie i bardziej krwisty kontent. W dodatku obniżenie napięcia wyjściowego powoduje możliwość ustawienia większej głośności po stronie amplifikacji a tym samym zmianę punktu jej pracy, co dodatkowo wpływa na rozkład akcentów w spektaklu muzycznym. W efekcie dźwięk jest jeszcze potężniejszy a zarazem pozbawiony ofensywności, więc nawet przy iście koncertowych dawkach decybeli nie wywołuje efektu zmęczenia. I piszę to bazując nie na jakiś audiofilskich smętach, choć dedykowane złotouchym odbiorcom wydane na złocie kompilacje „Erzetich Audio Gold” wypadły niezwykle energetycznie i zwinnie unikając zarzutów o zwyczajowe przerysowanie i przysłowiowe dzielnie włosa na czworo, lecz na repertuarze ciężkim i brudnym jak sumienia polityków. Począwszy od radosnych porykiwań Coreya Taylora na ponad dwuipółgodzinnym, przekrojowym „Antennas to Hell” Slipknota na iście epickich growlach i patetycznych formach artystycznego wyrazu serwowanych na „The Ghost of Orion” My Dying Bride skończywszy każdorazowo otrzymywałem niezwykle dojrzały barwowo spektakl, który pomimo nad wyraz wybuchowego ładunku energetycznego cechował stoicki spokój i wynikająca z niego dojrzałość. To nie było granie pod publiczkę, czy obłąkańczy pęd na złamanie karku, lecz przy zachowaniu nadrzędnej płynności dbałość o oddanie nawet najdrobniejszego niuansu i wybrzmienia. Jednak każda składowa była właśnie integralną składową większej całości a nie oderwanym od niej bytem niezależnym, przez co na pierwszy plan wysuwała się iście kremowa koherencja i jedwabista spoistość.
Co zmieniło dołożenie RA180? Zasadniczo niewiele, gdyż spięta z cyfrowym źródłem najnowsza „różana” integra postawiła va banque na gładkość i muzykalność oscylując wokół bezpiecznej, acz niepozbawionej dynamiki neutralności. Główna różnica w stosunku do mojego dyżurnego wzmocnienia, czyli 300W końcówki mocy Bryston 4B³ to definicja basu. O ile bowiem kanadyjski piec stawia na niezwykle zwartą i precyzyjnie kreśloną definicję każdego instrumentu o tyle 180-ka nieco zaokrąglała i zagęszczała przekaz. Przykładowo Papa Emeritus IV wraz ze swoją zgrają Bezimiennych Ghouli na „IMPERA” Ghost na Brystonie był bardziej zadziorny i mocniej – twardszym butem kopał, to ze 180-ką w torze zaczynał przejawiać niemalże soulowo-dyskotekowe ciągoty do tłustszych beatów i soczystszej prezencji. Proszę mnie tylko dobrze zrozumieć. Tu nie zaszła jakaś zaskakująca metamorfoza i Papa nie zaczął nagle iść w ślady Timbalanda, jednak najniższe składowe stały się bardziej krągłe i „lepkie”. Gdybym był złośliwy, a przecież taki nie jestem (przynajmniej nie zawsze), mógłbym iść na skróty i stwierdzić, że po prostu bas RA180 jest D-klasowy, czyli z jednej strony jest go dużo i pozornie schodzi nisko, lecz wolumenem nadrabia aspekt różnorodności, co akurat w tym przypadku byłoby zbyt daleko idącym uproszczeniem, choć oczywistego, wynikającego z zastosowanej technologii DNA nie udało się twórcom do końca zniwelować i warto mieć tego świadomość.
Całe szczęście owa maniera nie była przesadzona, więc ostrzejsze kawałki dalej kąsały jak należy a jedynie ich równowaga tonalna została delikatnie obniżona. Z kolei klasyka w stylu „Unreleased” Cecilii Bartoli, gdzie włoska Diva z wrodzoną sobie ekspresją raczy nas przepięknymi ariami okazała się wiatrem w żagle koreańskiego zestawu i choć sama mezzosopranistka operuje w dość ciemnych i soczystych barwach, to nie dość, że jej maniera nie została pogłębiona dodatkowo obniżoną tonacją, co nastąpiło ewidentne uatrakcyjnienie przekazu poprzez delikatne przybliżenie pierwszego planu i dodatkowe dosaturowanie średnicy.
A skoro jesteśmy przy „ciemnych” głosach, to zamiast dyżurnej Cassandry Wilson pozwoliłem sobie sięgnąć po „The Wrong Kind of War” Imany też dostaje co nieco w gratisie, gdyż sama wokalistka dość zachowawczo operuje emocjami a Rose wyraźnie je podkreśla i podkręca, przez co ewentualna nuda nam nie grozi.

Jaki jest zatem werdykt? Cóż, o ile debiutancka wersję RS150 śmiało można było uznać za wprost idealną propozycję dla odbiorców o stricte audiofilskim zacięciu, to już zarówno RS150B, jak i RA180 z czystym sumieniem można polecić również melomanom szukających w muzyce ukojenia i piękna. Czy taka estetyczna wolta HiFi Rose się opłaci czas pokaże, jednak coś czuję w kościach, że aktualna sygnatura ma szansę przypaść do gustu zdecydowanie szerszemu gronu odbiorców, gdyż bez zbytniego uśredniania akcentuje ona aspekt emocjonalny i melodykę reprodukowanego repertuaru zbytnio nie obnażając obecnych tamże mankamentów a jak mówi stare ludowe porzekadło „czego oczy nie widzą …”

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Wzmacniacz strumieniujący: NAD Masters M33
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Nasi stali czytelnicy doskonale wiedzą, iż tytułowy południowokoreański brand miał już swoją szansę na zrobienie dobrego pierwszego wrażenia na naszych łamach. Mało tego, wiedzą również, że w pełni ją wykorzystał. Jednak bez względu na nawet najbardziej spektakularne chwilowe laury, każdy szanujący się producent zawsze szuka sposobu dotarcia do jak najszerszego grona odbiorców. To natomiast jest ewidentnym bodźcem do wprowadzania stosownych zmian nawet w bardzo dobrze odbieranym komponencie. I nie szukajcie w tym działaniu drugiego dna, gdyż taki stan rzeczy jest konsekwencją rozwoju technologicznego, za którym chcące trzymać rękę na pulcie podmioty gospodarcze powinny podążać. Nikogo zatem nie zdziwi fakt właśnie takiego podejścia do sprawy przez tytułowego producenta, który dzięki stacjonującemu w Gliwicach dystrybutorowi 4HiFi dostarczył do testu tandem w postaci nowego wcielenia odtwarzacza plików HiFi ROSE RS150B i jeszcze pachnącej nowością w ofercie marki wzmacniacza zintegrowanego RA180.

Sam odtwarzacz w kwestii wyglądu i wielofunkcyjności jest wierną kopią poprzednika, a jedną z najważniejszych zmian konstrukcyjnych jest wykorzystanie innej kości przetwornika, w tym przypadku jednego z modelu SABRE. Obudowa jest wycięta z jednego bloku aluminium, której front jest fenomenalnie prezentującym się, bo zajmującym całą powierzchnię dotykowym wyświetlaczem. To jest na tyle istotne, że pozwala dokonać dosłownie każdej czynności bez użycia pilota zdalnego sterowania. Mało tego, pozwala również na wybór wyświetlania okładek słuchanych płyt, ustawienie panelu w funkcji wskaźników wychyłowych rodem z popularnego Mac-a i tym podobnych wizualnych atrakcji. Jeśli chodzi o plecy, te spełniając zadania urządzenia są feerią wejść i wyjść cyfrowych i liniowych od AES/EBU, przez USB, I2S, COAXIAL, LAN, HDMI, po XLR, RCA, na gnieździe zasilania kończąc. Jak widać, nic temu urządzeniu jest niestraszne, co w obecnych czasach podczas wyboru konkretnego urządzenia jest nie do przecenienia.
Przechodząc do wzmacniacza zintegrowanego, na samym wstępie nie sposób pominąć faktu powrotu designu obudowy do szalonych lat siedemdziesiątych. Top jest szaleństwo w najczystszej postaci. I nie mam na myśli jedynie wyglądu ze szczególnym uwzględnieniem awersu, ale również pozwalające dopasować jego finalne brzmienie piecyka do naszych potrzeb wyposażenie regulacyjne od balansu pomiędzy kanałami, ilości wysokich i niskich tonów, przez regulację aktywnej zwrotnicy, po obsługę phonostage’a. A to nie koniec ciekawostek, gdyż na froncie znajdziemy jeszcze dwa okrągłe wskaźniki wysterowania, realizowany za pomocą kilku kół zębatych na wielką gałkę wzmocnienie głośności, kilka hebelków typu DIMMER, SUBSONIC, ATTENUATOR, oraz rodem z czasów maszyny parowej „wichajstry” wyboru zestawu kolumn i pominięcia wszelakiej maści poprawiaczy – Pure Direct. Powiem tak. Bez względu na fakt niepodważalnej nietuzinkowości wyglądu frontu RA180 jego odbiór jawi się jako ewidentny przedstawiciel opcji „kochaj albo rzuć”. Nie da się osiągnąć stanu pośredniego. Nie ma szans. Przemierzając obudowę ku tyłowi na jej górnej powierzchni widzimy osiem biegnących ku rewersowi prostokątnych otworów wentylacji grawitacyjnej. Może to nie jest efekt piekarnika, ale wzmacniacz mimo pracy w klasie D zauważalnie się nagrzewa. Zaś jeśli chodzi o zlokalizowany na tylnym panelu pakiet przyłączy, ten jest ostoją bogactwa pozwalających na kilka różnych konfiguracji kolumnowych, pogrupowanych dla lewego i prawego kanału złotych zacisków, pakietu wejść liniowych RCA/XLR, wejścia na wbudowany phonostage, zacisku uziemienia i gniazda zasilania IEC. Przesada? Czy ja wiem. Obecnie wielofunkcyjność urządzeń jest jednym z istotnych parametrów, dlatego lepiej mieć wiele opcji, niż borykać się z ich brakiem, w konsekwencji dokupując dodatkowe urządzenie. Na koniec opisu wyglądu i wyposażenia naszych bohaterów dość istotną informacją jest występowanie pilota zdalnego sterowania w każdym z komponentów.

Jak zagrał dostarczony to oceny zestaw? Powiem szczerze, że co jak co, ale na klasie D w temacie zaspokojenia prądu do moich kolumn jeszcze nigdy się nie zawiodłem. To zwyczajny wulkan energii. Owszem na tle posiadanej przeze mnie klasy A trochę bardziej stawiający na prężenie muskułów w domenie kontrolowanego kopnięcia słuchacza energią muzyki, jednak ostatnimi czasy nie jest to okraszone masakrycznym uśrednianiem przekazu, tylko jego lekkim zawoalowaniem i wyczuwalną krągłością krawędzi dźwięku. Jednak uspokajam, rozprawiamy o różnicy cenowej na poziomie 10-krotności, co w oparciu o wiedzę na co można sobie na tym poziomie pozwolić, dosłownie po kilku utworach staje się aspektem wręcz niezauważalnym. Na tyle drobnym, że drobnymi roszadami kablowymi można go nieco przeciągnąć na swoją modłę. Ja tego nie robiłem, gdyż chciałem zobaczyć, jak tytułowy set sprawdzi się wrzucony 1:1 w posiadany system, aby jak najbliżej prawdy Wam o tym napisać. Jednak ogólna plastyka i gładkość dźwięku nie była cechą jedynie sekcja wzmocnienia, gdyż tą samą drogą, na szczęście bez przekraczania cienkiej linii przyzwoitości, podążał odtwarzacz plików. Poprzednik był bardzo stanowczy w podejściu do projekcji muzyki w odniesieniu do jej wyrazistości, co owszem, wielu użytkownikom w pierwszym momencie mogło się podobać, jednak nie zdziwiłbym się, gdyby na dłuższą metę bez zmian w systemie ocierałoby się o spowodowane nadpobudliwością stany lękowe. Nie twierdzę, że tak było, jednak na tle dzisiejszej odsłony, pierwsza wersja 150-ki moim zdaniem nie brała jeńców. Na szczęście producent na ten stan umiejętnie zareagował i skroił dźwięk nie tylko energiczny, ale przy okazji gładki i plastyczny. To zaś wespół z wprowadzoną do oferty marki integrą sprawiło, iż przez cały okres testu wszystkie lądujące w transporcie płyty leciały od deski do deski. A były różne. Od jazzujących Cassandry Wilson, przez rasowe składy jazzowe – Bobo Stenson Trio, po ciężki rock z portfolio zespołu Metallika. Nigdy nie brakowało energii, co być może przy popisach wokalnych wspomnianej artystki nie jest aż tak istotne, jednak już przy pracy kontrabasu w jazzowych popisach i co istotniejsze w oddaniu szaleństwa rockmenów jest aspektem wręcz determinującym końcowy sukces. Co ciekawe, wszystkie płyty pokazały się ze swoich najlepszych stron. Nie zgubiły informacji i nie miały problemów z utrzymaniem w ryzach niskich zejść. Zaś jedynym, nad czym można byłoby popracować, to czasem – szczególnie w jazzie – wyostrzenie kreski rysującej źródła pozorne. Podobnie zawieszone w eterze blachy dobrze zrealizowanej perkusji i wybrzmiewający w nieskończoność fortepian mogły by być nieco bardziej wyraziste. Z kolei bazujące na fajnej barwie i plastyce wokalizy oraz miłośnicy muzyki buntu z racji słabych realizacji takim umilaniem ich popisów powinni być raczej ukontentowani. Tragedii oczywiście nie było, jednak w tym temacie zalecałbym lekkie przearanżowanie okablowania i problem stanie się pomijalny. Oczywiście tylko w przypadku, jeśli takiego brzmieniowego akcentu szukacie. Jednak bez względu na fakt, czy to zrobicie, czy zostawicie jak jest, obcując z muzyką podaną przez zestaw ROSE, będziecie mili okazję pławić się w fajnie rozbudowanej w szerz i głąb przyjaznej duszy melomana wirtualnej scenie. Ja przynajmniej tak to odbierałem.

Czy przybyłe z Korei Południowej zabawki RS-150B i RA180 są dla każdego? Pewnie Was zaskoczę, ale powiem, że przemawia za tym wiele argumentów. Pierwszym jest swoboda wysterowania nawet najbardziej ekstremalnych rozmiarowo kolumn. Drugim ogólna energia i przyjemnie odbierana gładkość muzyki. A trzecim nietuzinkowy wygląd od nowoczesnego wizerunkowo streamera począwszy, a na vintage-owym wzmacniaczu zintegrowanym skończywszy. To jakby designerskie połączenie wody z ogniem, które jeśli Was do siebie przyciągnie, jak wynika z powyższego testu, to o proponowany sound nie musicie się martwić.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition,
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II

Dystrybucja: 4HiFi
Producent: HiFi ROSE
Ceny
HiFi Rose RS150B: 21 000 PLN
HiFi Rose RA180: 29 990 PLN

Dane techniczne:
HiFi Rose RS150B
DAC: ESS Technology SABRE ES9038PRO
Obsługiwane formaty audio:
WAV, FLAC, AIFF, WMA, MP3, OGG, APE, DFF, DSF, AAC, CDA, AMR, APE, EC3, E-EC3, MID, MPL, MP2, MPC, MPGA, M4A
PCM : 8 kHz-384 kHz(8/16/24/32 bit)
Natywne DSD: DSD64 (2,8 MHz)/ DSD128 (5,6 MHz)/ DSD256 (11,2 MHz)/ DSD512 (22,5792 MHz)
Obsługiwane formaty video: ASF, AVI, MKV, MP4, WMV, MPEG-1, MPEG-2, MPEG-4 H.263, H.264, H.265, VC-1, VP9, VP8, MVC
H.264/ AVC, Base/ Main/ High/ High10 profile@level5.1 up to 4K x 2K@30fps
H.265/HEVC, Main/ Main10 profile@ level 5.1 High-tier up to 4K x 2K@60fps
Pasmo przenoszenia: 20Hz – 40,000Hz(+/-0.5dB)
Zakres dynamiki: 132dB
Napięcie wyjściowe: 2.2 Vrms (RCA), 6.5 Vrms (XLR)
SNR: 118 dB @ 1 kHz (RCA), 121 dB @ 1 kHz (XLR)
THD+N: 0.0004% @ 1 kHz (RCA), 0.0003% @ 1 kHz (XLR)
Przesłuch międzykanałowy: max. – 138 dB
Impedancja wyjściowa: 50Ω
Łączność: Ethernet 10/100/1000 BASE-T, Wi-Fi przez zewnętrzną kartę sieciową USB, zewnętrzny moduł Bluetooth (A2DP Sink, AVRCP v1.3)
Streaming: Airplay / DLNA / Roon Ready / MQA Full Decoder / TIDAL / Radio internetowe / Podcast
Wejścia audio: optyczne x 1, COAX x 1, Line-IN x 1, AES/EBU x 1, HDMI ARC x 1, USB DAC x 1
Wejścia: USB 3.0 x 2, MicroSD x 1, SSD x 1
Wyjścia audio: optyczne x 1, COAX x 1, Pre-OUT (XLR x 1, RCAx 1), I2S-DVI x 1,I2S-RJ45 x 1, AES/EBU x 1,
Wyjścia wideo: HDMI 2.0 x 1 (do 3840 x 2160 px / 60 Hz)
Wyświetlacz: 14,9″ dotykowy HD IPS LCD
CPU: Hexa Core CPU
Dual-core Cortex-A72 o częstotliwości do 1.8GHz
Quad-core Cortex-A53 o częstotliwości do 1.4GHz
GPU: Mali-T864 GPU, OpenGL ES 1.1/2.0/3.0/3.1, OenVG1.1, OpenCL, DX11
Pamięć:LPDDR3 4GB
Pobór mocy: 55W
Wymiary (S x G x W): 430 x 316 x 123 mm
Waga: 13 kg

HiFi Rose RA180
Moc wyjściowa: 4 x 200W @ 4/8Ω; 2 x 400W @ 4/8Ω (BTL Mode)
Wejścia: para XLR, 3 pary RCA, Phono RCA
Wyjścia: Subwoofer Out
Czułość wejściowa: 2 000mV (XLR); 1000mV (RCA), 5mV/0,5mv Phono (MM/MC)
Impedancja wejściowa: 44kΩ (XLR); 47kΩ (RCA, Phono MM/MC)
Pasmo przenoszenia: 10Hz ~ 100kHz
Zniekształcenia THD: 0.006%
Współczynnik tłumienia: >150
Odstęp sygnał/szum: 108dB (XLR), 106dB (RCA), 79dB (Phono)
Impedancja wyjściowa: 53mΩ
Equalizacja: ±15dB( 100Hz – Bass; 10kHz – Treble)
Pobór mocy: 800W; 1 100W max.
Wymiary (S x G x W): 430 x 391 x 130 mm
Waga: 16,7 kg

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. HiFi Rose RS150B & RA180

HiFi Rose RS150B & RA180
artykuł opublikowany / article published in Polish

Co prawda 150-ka już u nas gościła, to jednak zmiana kości przetwornika z Asahi Kasei VERITA AK4499EQ na ESS Technology SABRE ES9038PRO wydała nam się całkiem niezłym pretekstem do ściągnięcia jej aktualnej inkarnacji, którą od poprzednika wyróżnia litera „B” w nazwie. Żeby jednak nie być posądzonym o odgrzewanie kotletów wraz z ww. wszystkomającym streamerem  pozyskaliśmy na testy gorącą nowość – intrygujący wzmacniacz zintegrowany HiFi Rose RA180.

cdn. …