Oferta HiFi Rose, renomowanego producenta nowoczesnych urządzeń audio i audio-wideo, wzbogaciła się właśnie o nową pozycję. Wzmacniacz zintegrowany RA280 – bo o nim mowa – doskonale uzupełnia portfolio południowokoreańskiej marki.
Bogate wyposażenie i szereg innowacyjnych rozwiązań technicznych, które dziedziczy po bardziej zaawansowanym RA180, sprawiają, że doskonale sprawdza się w rozmaitych scenariuszach i pozwala słuchać muzyki dokładnie tak, jak lubisz. A jego dopracowane parametry techniczne przekładają się na czyste, naturalne brzmienie, maksymalnie zbliżone do oryginału. Dowiedz się więcej.
Prawdziwa uczta dla oczu
HiFi Rose RA280 zaprojektowano w taki sposób, by spełniał zarówno wygórowane oczekiwania co do jakości dźwięku, jak i wzornictwa. Vintage’owa obudowa nie tylko przykuwa wzrok, ale także skutecznie odprowadza ciepło i chroni starannie dobrane komponenty. Na froncie urządzenia umieszczono precyzyjne pokrętła i przełączniki, a także dwa wskaźniki wychyłowe, które podkreślają jego charakter.
Stabilna praca w klasie AD
HiFi Rose RA280 przekracza granice między technologiami cyfrowymi i analogowymi. Zbudowano go w oparciu o dwa oddzielne moduły wzmacniacza, które pracują jak dwie jednostki mono. Każda dostarcza do 250 W mocy, i to zarówno przy impedancji wynoszącej 4, jak i 8 omów. Co ważne, RA280 pracuje w klasie AD. To zmodyfikowana klasa D, w której zastosowano układ oparty na tranzystorach GaN FET (z azotkiem galu). Takie rozwiązanie sprawia, że wzmacniacz pozwala cieszyć się brzmieniem porównywalnym do tego, które oferują klasyczne konstrukcje analogowe. Jednocześnie jednak zachowuje wydajność, sprawność i moc, z których słyną konstrukcje klasy D. A to wszystko przy wyjątkowo niskim poziomie zniekształceń.
Bogata funkcjonalność
Dzięki szerokiej gamie złącz HiFi Rose RA280 umożliwia korzystanie z różnorodnych urządzeń źródłowych. Na tylnej ściance wzmacniacza znajdziesz wejście zbalansowane (2 × XLR) oraz 3 wejścia niezbalansowane (2 × RCA). Do tego dodaj wyjście na subwoofer oraz wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy kompatybilny z modelami wyposażonymi we wkładkę typu MM.
Brzmienie RA280 możesz łatwo dostosować do swoich preferencji. Wystarczy, że użyjesz korektora opartego na dwóch ergonomicznych pokrętłach umieszczonych na froncie urządzenia. W zestawie otrzymujesz także ergonomiczny pilot zdalnego sterowania, który pozwala wygodnie regulować głośność.
Przewidywana dostępność
Wzmacniacz zintegrowany HiFi Rose RA280 trafi do sprzedaży w dwóch wersjach kolorystycznych – czarnej i srebrnej. Jego dostępność u naszych partnerów przewidujemy już na luty bieżącego roku.
Opinia 1
Jak z pewnością Państwo pamiętają w ramach naszej radosnej twórczości wielokrotnie wspominaliśmy o możliwości stosowania dwóch sposobów na eksplorację dokonań danej marki. Pierwszy, polegający na starcie u podstaw, czyli mozolnym pięciu się po stopniach technologicznego zaawansowania by od modelu otwierającego portfolio dotrzeć na sam szczyt, bądź też wystarczy w drugiej opcji obrócić kota ogonem (tym razem metaforę tę stosuję bez politycznych podtekstów) i najpierw zająć się flagowcem, by później, przez jego pryzmat, przyglądać się niżej urodzonemu rodzeństwu. Czasem jednak kwestię wyboru modelu eksploracji wybiera za nas los a dokładnie bądź to dostępność poszczególnych modeli na lokalnym rynku, bądź polityka samego producenta, który również może zadebiutować z tzw. wysokiego C, lub najpierw z pewną nieśmiałością sondować koniunkturę coraz to doskonalszymi wytworami. Jednak w przypadku bytu stojącego za bohaterem niniejszej epistoły mamy do czynienia z koincydencją będącą nie tylko połączeniem dwóch z powyższych czynników, czyli próbie obłaskawienia polskiej opinii publicznej flagowcem, jak również pewnej moderacji wynikającej z profilu naszego magazynu – vide operowania na poziomie nieco powyżej umownej budżetowości. Tym oto sposobem przygodę z obecną od blisko dwóch lat na rodzimych półkach sklepowych marką HiFi ROSE rozpoczęliśmy od zarówno wtenczas, jak i dzisiaj topowego streamera RS150, który w tzw. międzyczasie zdążył się jeszcze u nas pojawić wraz z towarzyszącą mu integrą RA180 w nowej, wynikającej ze zmiany kości przetwornika z Asahi Kasei VERITA AK4499EQ na ESS Technology SABRE ES9038PRO wersji, wzbogaconej dopiskiem B. Skoro jednak spotykamy się ponownie jasnym jest, że do naszej redakcji trafił kolejny przedstawiciel koreańskiej myśli technicznej, a skoro nieopatrznie wspomniałem, że 150-ka ani myśli abdykować ów gość musi być z nieco niżej półki. I tak też jest w istocie, gdyż Rose RS250 jest nieco zminimalizowanym rodzeństwem ww. flagowca.
Jednak bądźmy szczerzy, redukcja gabarytów w przypadku 250-ki wcale nie oznacza kieszonkowości, bądź nawet desktopowości , gdyż nadal jest to fenomenalnie wykonane z satynowo wykończonego aluminium urządzenie pyszniące się blisko 9” (dokładnie 8,8”) dotykowym ekranem IPS na tle którego zarówno testowane równolegle Auralici (Aries 1.1 i Altair 1.1), o moim Luminie U2Mini nawet z litości nie wspominając, prezentują się nad wyraz „skromnie”. Ba, śmiem wręcz twierdzić, że zmniejszenie ekranu na rzecz dodatkowego, zlokalizowanego po prawej stronie frontu panelu z włącznikiem, multifunkcyjnym pokrętłem głośności i złoconym gniazdem słuchawkowym okazała się swoistym upgradem a nie downgradem i tak już wielce przyjaznej użytkownikowi ergonomii. Ściany boczne są czernione, dyskretnie perforowane i wyposażone w poziomo ustawione bruzdy, co jasno wskazuje na ich radiatorową funkcję zapewniającą chłodzenie ukrytych wewnątrz korpusu trzewi. Za to widok pleców 250-ki już wyraźnie daje do zrozumienia, że jesteśmy oczko niżej od 150-ki a to za sprawą braku XLR-ów. Do dyspozycji otrzymujemy bowiem jedynie we/wyjścia analogowe w formacie solidnych złoconych RCA. Z kolei sekcję cyfrową reprezentują port Ethernet, wejście USB 3.0 i we/wyjście USB Audio, HDMI, we/wyjścia optyczne i koaksjalne. I tu pozwolę sobie na małą dygresję. Otóż o ile dawniej część złotouchych melomanów lubiących od czasu do czasu rzucić okiem na jakiś film bądź koncert a zarazem nie chcąc mnożyć elektronicznych bytów na swoim audio – ołtarzyku decydowała się początkowo na wysokie modele DVD Denona, a później odtwarzacze BR Oppo (w tym tuningowane przez ModWrighta, bądź NuForce), to w przypadku 250-ki sytuacja jest niejako odwrotna, gdyż mamy do czynienia z wyśmienitym źródłem audio, które poniekąd przy okazji z powodzeniem może pełnić również rolę odtwarzacza treści wizualnych i to w rozdzielczości 4K. Wyliczankę przyłączy zamyka zintegrowane z komorą bezpiecznika gniazdo sieciowe IEC i zacisk uziemienia.
W zestawie znajduje się również poręczny pilot zdalnego sterowania, który zamiast popularnej IR-ki komunikuje się z jednostką główną po Bluetooth, więc niejako na dzień dobry odpada nam konieczność celowania nim w kierunku odtwarzacza.
Sercem streamera jest układ ESS ES9038 Q2M pozwalający w pełni korzystać z uroków zarówno MQA, jak i PCM do 768kHz/32bit oraz natywnie DSD do max. DSD512. Z miłych dodatków mamy jeszcze możliwość praktycznie bezinwazyjnej, gdyż jedynie wymagającej odkręcenia znajdującej się w podwoziu urządzenia klapki, aplikacji dysku SSD (4TB max.) wewnątrz obudowy, co przydaje się np. podczas zgrywania posiadanej płytoteki (wystarczy podpiąć zewnętrzny CD-ROM, by zrzucić srebrne krążki do formatu FLAC, bądź WAV i w 99,9% przypadków automatycznie otagować) i zgodną z filozofią wyznawaną przez starsze rodzeństwo regulację poziomu sygnału wyjściowego, więc z powodzeniem możemy używać 250-ki wraz z końcówką mocy, bądź kolumnami aktywnymi. Z poziomu menu otrzymujemy również dostęp do wyboru filtra interpolacyjnego FIR dla wyjść analogowych, resamplingu dla sygnałów PCM/DSD a nawet impedancji wpinanych słuchawek i wzmocnienia dla wyjść cyfrowych oraz napięcia na wyjściach analogowych. Nie zabrakło też dedykowanej systemom Android i iOs aplikacji z pomocą której nie tylko zyskamy wstęp do wszystkich pozycji menu, co zamienia tablet/smartfon w zaawansowanego pilota. I dosłownie na koniec dwie uwago natury funkcjonalnej. Otóż po pierwsze firmowy pilot wymaga sparowania z jednostką główną a po drugie jeśli chcemy 250-kę traktować jako li tylko transport, to każdorazową zamianę zewnętrznego DAC-a będziemy zmuszeni zatwierdzać w menu. Niby większość z nabywców przeklika to raz, najwyżej dwa, jednak w pracy recenzenta taka skrupulatność i czujność tytułowego urządzenia może przynajmniej początkowo wywoływać lekką konsternację a jednocześnie wydłużać chociażby procedury porównawcze.
Choć podobno sam chip jest sprawą drugorzędną, co od lat próbuje udowodnić jeden z rodzimych producentów, nie da się ukryć, że 250-ce brzmieniowo zaskakująco blisko do estetyki reprezentowanej przez RS150B. Nie czas jednak i miejsce na dywagacje, czy jest to zasługa wykorzystanej kości Sabre ESS ES9038 Q2M, czy też implementacji podobnej do starszego rodzeństwa topologii stopni we/wyjściowych ów układ otaczających, jednak wystarczyło dosłownie kilka taktów audiofilskich kompilacji „Erzetich Audio Gold” by bezdyskusyjnie potwierdzić wspólne DNA obu streamerów. Oczywiście pewne różnice były, tym bardziej, że dysponująca jedynie wyjściami RCA 250-ka wymusiła przestawienie na takie wejścia mojego dyżurnego Brystona 4B³ a to jednocześnie nieco utemperowało jego dynamikę i zarazem zaokrągliło krawędzie jakże precyzyjnie kreślonych przez niego źródeł pozornych. Do tego doszła jeszcze konieczna zmiana okablowania z XLR-ów Acrolink 7N-A2070 Leggenda na Tellurium Q Silver Diamond. Dlatego też początkowo oswajałem się metamorfozą własnego systemu z użyciem dyżurnego Ayona a dopiero potem pozwoliłem do głosu dojść gościowi. Wracając jednak do wspomnianych złotych krążków Erzetich Audio, które pozwoliłem sobie zripować na pełniący rolę NAS-a I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB i równolegle testowany dysk zewnętrzny Silent Angel Expander E1 Rose nader udanie zachowywał równowagę pomiędzy rozdzielczością i muzykalnością ani zbytnio nie idąc w kierunku analitycznego chłodu ani nie próbując wszystkiego za wszelką cenę uładzić i uspokoić. Co prawda już w cięższym repertuarze, do jakiego z powodzeniem możemy zaliczyć „.5: The Gray Chapter” Slipknot wściekle wyrykiwane przez Corey’a Taylora wersy aż tak dotkliwie nie kąsają a balansujące między najbrutalniejszymi odmianami metalu (za produkcją stoi nie kto inny jak Greg Fidelman odpowiedzialny m.in. za „World Painted Blood” Slayera) a thrashem riffy nie palą żywym ogniem, to nie odniosłem wrażenia, że takie ucywilizowanie przekazu nie jest czymś, co większość odbiorców nie przyjęłaby z wdzięcznością, bądź chociażby zrozumieniem. Warto bowiem pamiętać, iż chociażby opierając się na cenie 250-ki będzie ona współpracowała z niekoniecznie high-endowym torem, który z pewnością będzie miał swoje za uszami i takie przejawy humanitaryzmu w momencie, gdy sam materiał źródłowy cechuje natywna, czysto atawistyczna agresja i brutalność a przy tym jego realizacja niekoniecznie aspiruje do audiofilskich standardów może okazać się wielce pożądanym działaniem.
Za to będący wielce udanym „highlightem” koncertów z 18 maja 2018 roku w „013″ w Tilburgu i 19 maja w „Paard van Troje” w Hadze album „Symphonized” Anneke van Giersbergen, której towarzyszyła orkiestra Residentie Orkest The Hague pod batutą Arjana Tiena zabrzmiał z niezwykłym realizmem i rozmachem. Ponadto wspomniana gładkość i kremowość dźwięku bynajmniej nie oznaczała redukcji wrażeń przestrzennych i powietrza otaczającego aparat wykonawczy. Mówiąc wprost bez trudu można było ocenić skalę przedsięwzięcia, objąć zmysłami cały skład i co najważniejsze w dowolnym momencie wyłuskać z niego nie tylko samą wokalistkę, lecz i poszczególnych muzyków. Co istotne charakterystyczna lekko matowa sygnatura wokalu Anneke nie została zbytnio polukrowana, więc nie widzę powodu do jakichkolwiek uwag, co do naturalności przekazu.
W ramach podsumowania nie pozostaje mi nic ponad stwierdzenie, iż HiFi ROSE modelem RS250 po raz kolejny udowodnił, że szum jaki powstał po debiucie koreańskiej marki na światowych rynkach audio nie był przypadkową, czy też jednostkową ekscytacją. Po prostu 250-ka będąc nieco okrojoną odsłoną 150B oferuje bardzo zbliżoną do wyższego modelu klasę reprodukowanych dźwięków i delikatnie okrojony wachlarz interfejsów dochowując jednocześnie wierności dogmatom firmowej szkoły brzmienia. Jeśli jednak nie jesteście Państwo ortodoksyjnymi wyznawcami XLR-ów przygodę z elektroniką HiFi Rose proponowałbym rozpocząć właśnie od 250-ki a jeśli poczujecie wewnętrzny imperatyw posiadania flagowca, to … wiecie co robić.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones; Accuphase P-7500
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Nie ma co się oszukiwać. Do niedawna uważane za swoistą nonszalancję goniących za nowinkami audiofilów granie z plików jest już swoistym standardem. Oczywiście jego jakość tak jak w przypadku każdego innego źródła zależna jest od zaawansowania technicznego danego urządzenia, jednak w obecnym czasie brak jakiegokolwiek tego typu źródła we własnym zestawie audio jest swoistym faux pas. A jeśli tak, chyba nie dziwnym jest, że gdy na rynku zauważymy coś nowego, na ile to jest możliwe, staramy się pozyskać na testy. Takim też sposobem po dwóch odsłonach starszego brata RS 150 i RS 150B mamy niekłamaną przyjemność przedstawić kolejny streamer ze znanej już z naszych łamów marki HiFi Rose, którym tym razem za sprawą dystrybutora Sieć Salonów Top Hifi &Video Design jest stojący nieco niżej w hierarchii model ROSE RS 250.
250-tka w odniesieniu do obydwu 150-tek jest nieco mniejsza. Gdybym miał niezobowiązująco określić jej gabaryty, powiedziałbym, iż to produkt w stylu wieży midi. Jednak ów rozmiar w najmniejszym stopniu nie wpływa na znakomitą funkcjonalność konstrukcji. Owszem, dotykowy, skądinąd fenomenalny, bo pozwalający wyświetlić dosłownie wszystko, kolorowy ekran nie zajmuje pełnego lica frontowego panelu, jednak nadal jest bardzo duży. Na tyle poważny, że na przedniej ściance zostało naprawdę niewiele miejsca na okalającą go stosunkowo cienką ramkę, na której producentowi udało się zaaplikować jedynie logo marki, włącznik, gałkę wzmocnienia i gniazdo słuchawkowe. Sama obudowa to znakomicie prezentujące się jasne aluminium frontu i jej górnej połaci oraz czerń imitujących radiatory bocznych paneli. Jeśli chodzi o rewers i jego ofertę przyłączeniową, ta nie pozostawia żadnych złudzeń, że mamy do czynienia z najnowocześniejszym produktem obsługującym pełen zestaw protokołów cyfrowych. A co w dobie minimalizacji zestawów generujących dźwięk jest również bardzo istotne, to w momencie wypuszczenia z naszego bohatera sygnału analogowego, fakt dostępności regulacji poziomu wyjścia tegoż sygnału. Dla wielu ortodoksyjnych melomanów to swoista zdrada stanu, jednak z autopsji wiem – sam wykorzystuję podobne rozwiązanie w dCS-ie Vivaldi DAC 2, iż nie zawsze diabeł jest taki straszny, jak go malują. Wracając do bogactwa wejść i wyjść dla poszukiwaczy wszechstronności Rose oferuje: wejścia i wyjścia sygnału cyfrowego w standardzie USB, Optical, COAX, wejście i wyjście analogowe jako porty RCA, dodatkowo gniazda LAN i HDMI, zaś całość oferty wieńczą zacisk uziemienia i terminal prądowy IEC. Fajnym, niestety nieczęstym w tego typu konstrukcjach dodatkiem jest dodawany w standardzie zgrabny pilot zdalnego sterowania. Jak widać, podczas opisywania technikaliów wszelkiej maści streamerów, tak i tym razem celowo przemilczałem kwestie obsługiwanych formatów. Nie z lenistwa, tylko w wyniku podjęcia decyzji o nie rozwadnianiu tekstu, gdy to samo znajdziecie w tabeli pod testem. Dlatego zainteresowanych pakietem danych zapraszam do lektury napisów końcowych, a tych chcących wiedzieć jak przebiegł proces testowy zachęcam do zapoznania się z poniższym słowotokiem.
Próbując przybliżyć brzmienie naszego bohatera w celu wyraźnego pokazania jego fajnych cech, muszę odnieść się do wspomnianych wyższych modeli. Tamte jak wiadomo opierają się o inne kości przetwornika D/A, co skutkuje całkowicie różnymi wynikami sonicznymi. Starsza wersja bez literki B grała bardziej transparentnie i raczej kierując swoją uwagę na atak i szybkość narastania sygnału, natomiast nowsza 150B postawiła na pokazanie większej ilości muzyki w muzyce, czyli tłumacząc z polskiego na nasze tchnęła w dźwięk więcej body i plastyki, by finalnie uczynić muzykę bardziej namacalną i sprawiającą więcej przyjemności z długotrwałego obcowania z nią. Oczywiście to nie oznacza całkowitego deprecjonowania jakości brzmienia pierwszej wersji, jednak z kuluarowych rozmów wiem, że wersja poprawiona cieszy się zdecydowanie większym powodzeniem. Po co o tym piszę? Z prostego powodu, jakim jest bardzo podobne do ostatniego wypustu 150-ki podążanie drogą pulsującej energią muzyki przez opisywany dzisiaj model RS 250. Naturalnie rozprawiamy o ogólnej estetyce, a nie o możliwościach bezwzględnych porównywanych konstrukcji. Jakiej estetyce? Już zdawkowo wspominałem. Nasz nieco mniejszy bohater stąpa drogą fajnej, bo gęstej, ale przy okazji dynamicznej projekcji, co sprawia, że z jednej strony nie rozdrabniamy na siłę przysłowiowego włosa na czworo, za to z drugiej nic a nic w dźwięku nam nie brakuje. Pławimy się w przyjemnych, oferujących odpowiedni drive wydarzeniach scenicznych z dobrze i czytelnie rozstawionymi wirtualnymi bytami. Bez pogoni za wyczynowością w górnych i dolnych rejestrach, co skutkuje fajnym konsensusem pomiędzy atakiem, masą i witalnością słuchanej muzyki. To jest na tyle ciekawie zestrojona propozycja soniczna, że cały czas mając w głowie niedawny test modelu 150B, po zrozumieniu założeń konstruktorów zaproponowania melomanowi równego, co bardzo istotne, dobrze osadzonego w masie i energii, ale bez pogoni za ekstremum jakości dźwięku, podczas procesu testowego skupiłem się nie na jego cechach audiofilskich, a zawartości emocjonalnej. I nie chodzi o jakąś podprogową próbę obrony 250-ki, tylko fakt naturalnych brzmieniowych konsekwencji jako feedback zajmowania innego progu cenowego. Niestety przy skromniejszych środkach coś trzeba oddać i projektanci w imię szukania radości w twórczości ulubionych artystów poświęcili mniej ważne dla intymnego odbioru aspekty cyzelowania każdego pojedynczego impulsu instrumentu lub głosu na rzecz muzykalnej spójności. To jest abecadło melomana, po zrozumieniu którego cały test okazał się być przyjemnie spędzonym czasem przy muzyce. I to praktycznie każdej.
Weźmy na tapet choćby najnowszy krążek Rammsteina „Zeit”. To jest dość ostra jazda. Dużo energii, dużo skomasowanych ataków wielodźwięków i wyrazista wokaliza sprawiają, że gdy system jest nazbyt skory do pokazywania palcem każdego rozwibrowanego bytu, muzyka zaczyna męczyć. A choć moim konikiem są odległe nurty typu jazz i zapisy barokowe, muszę powiedzieć, iż czasem lubię sobie podnieść poziom adrenaliny i taki Rammstein – na nieszczęście często słabo zrealizowany, z pomocą naszego bohatera w fajnym odtworzeniu jest idealnym remedium na postępującą jesienną ospałość. Jednak żeby nie było, ta pozycja wypadła fajnie nie dlatego, że kolokwialnie mówiąc została zamulona, tylko umiejętnie doprawiona barwą i masą z unikaniem krzykliwości. Na tyle udanie, że bez obaw mogłem zatrząść pomieszczeniem i być spokojnym o narządy słuchowe, bowiem wraz z podkręcaniem poziomu głośności rosła energia, a nie jego krzykliwość materializujących się w moim pokoju bytów. Twórczość Rammsteina to czyste uwalnianie energii i tak ten materiał bez jakiegokolwiek zbliżania się do bólu odebrałem.
Innym przykładem dobrego radzenia sobie Rose z wysmakowanym repertuarem była płyta Cassandry Wilson „Another Country”. To akurat jest bardzo dobrze wyprodukowany mix piosenek, co sprawiało, że nie tylko mogłem zachłysnąć się barwą głosu artystki, ale również napawać świetnie zaprezentowaną od strony realizacyjnej wirtuozerią wtórującego owej divie instrumentarium. Oczywiście mam na uwadze wszelkiego rodzaju audiofilskie smaczki, które będąc zakodowane w materiale, zostały przez naszego bohatera dobrze pokazane. Bez poszukiwań na siłę, jak to czasem robią produkty ze szczytów cenników, tylko przy zachowaniu zdrowego rozsądku, że lepiej mniej a poprawnie jakościowo, niż wszystko na raz ze szkodą dla spójności prezentacji. Na szczęście pion projektowy HiFi Rose wiedział, że łapanie przysłowiowego króliczka nie oznacza pogoni za poszarpaną wyczynowością, tylko podanie materiału w spójny, a przez wywołujący pozytywne emocje sposób.
Jak wynika z powyższego tekstu, decydując się na tytułowy HiFi Rose RS 250 wkraczamy na ścieżkę opartą o dobry bilans energii, masy i emocjonalności słuchanej przez nas muzyki. Naturalnie starsi bracia robią to w bardziej wyrafinowany sposób, jednak to co oferuje nasz bohater jest równie dobrą, bo opartą o zdrowe podejście do malowania świata propozycją dla melomana. Czy dla wszystkich? Jak można się domyślić, dla wielbicieli pierwszej, wyczynowej w kwestii transparentności brzmienia wersji 150-ki być może nie. Jednak tym aż tak bardzo bym się nie przejmował, gdyż wspomnianych osobników napawających się artefaktami graniczącymi z nieprzyjemnym odbiorem z wiadomych przyczyn jest stosunkowo niewielu. Przecież muzyka ma nam sprawiać przyjemność. A to w fantastyczny sposób zaraz po modelu 150B zapewnia tytułowy RS 250. Na ile skutecznie, każdy musi sprawdzić osobiście. Jednak jedno jest pewne, to jest produkt do słuchania muzyki, a nie dźwięków.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: Solid Tech Hybrid
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Producent: HiFi ROSE
Cena: 10 999 PLN
Dane techniczne
Obsługiwane formaty audio:
Pełne dekodowanie MQA
WAV, FLAC, ALAC, WMA, MP3, OGG, APE, DFF, DSF, AAC, CDA, AMR, APE, EC3, E-EC3, MID, MPL, MP2, MPC, MPGA, M4A, AIFF
PCM : max.768kHz/32bit
Natywnie DSD: max. DSD512(22.4MHz)
Obsługiwane formaty video:
ASF, AVI, MKV, MP4, WMV, MPEG-1, MPEG-2, MPEG-4, H.263, H.264, H.265, VC-1,VP9, VP8, MVC,
H.264/AVC, Base/Main/High/High10 profile@level5.1 max. 4Kx2K@30fps
H.265/HEVC, Main/Main10 profile@ level 5.1 High-tier max. 4Kx2K@60fps
Obsługiwane serwisy audio: Qobuz, TIDAL, Bugs, RoseTube, RosePodcast, Internet Radio
Obsługiwane serwisy video: TIDAL Video, Bugs Video, RoseTube (4K UHD 60p)
DAC: ESS ES9038 Q2M
Napięcie wyjściowe: Max 2.3Vrms
Zniekształcenia THD: 0.0002%
Zniekształcenia THD + N: 0.0003%
Zniekształcenia intermodulacyjne: -102dB (SMPTE 4:1, 60Hz:7KHz)
Odstęp sygnał/szum: 116dB
Dynamika: Max 126 dB
Przesłuch międzykanałowy: > -133dB, 20~20kHz
Pasmo przenoszenia: 20Hz – 40,000(+/-0.5dB)
Impedancja wyjściowa: 100Ω
Łączność:
– Ethernet 10/100/1000 BASE-T
– WiFi (802.11 b/g/n/a/ac) 2.4Ghz/5Ghz Dual Band
– Bluetooth (wsparcie A2DP Sink, AVRCP v1.3)
– 2 x USB3.0 (dla pamięci masowych NTFS/FAT32 max. 10TB)
Wejścia audio: para RCA, optyczne, koaksjalne, USB
Wyjścia audio: para RCA (Pre-out), Optyczne, koaksjalne, USB, słuchawkowe
Wyjście video: HDMI 2.0 ( max 3840 x 2160 / 60Hz )
System operacyjny: Modyfikowany Android 7.1
Wyświetlacz: 8,8″ dotykowy
CPU: Hexa Core
– Dual-core Cortex-A72 up to 1.8GHz
– Quad-core Cortex-A53 up to 1.4GHz
GPU: Mali-T864 GPU, OpenGL ES 1.1/2.0/3.0/3.1, OenVG1.1, OpenCL, DX11
Pamięć: LPDDR3 4GB
Pobór mocy: max.50W
Wymiary (S x G x W): 278 x 202 x 76 mm
Waga: 3.2 kg
Opinia 1
Patrząc z perspektywy czasu śmiało można stwierdzić, że koreańska marka HiFi Rose wdarła się na audiofilskie salony z impetem jaki ostatnio, znaczy się blisko dekadę temu, dane nam było obserwować w przypadku Lumïna. Ot nie wiadomo kto i nie wiadomo skąd, znienacka, wyskakuje niczym królik z kapelusza z urządzeniem brzmieniowo i funkcjonalnie wprawiającym w zakłopotanie zdecydowanie bardziej doświadczoną konkurencję. Jeśli ktoś ma co do tego wątpliwości proszę tylko zerknąć na pierwszą, przecierającą szlaki i inaugurującą pandemię „Różyczki” konstrukcję, czyli odtwarzacz plików/streamer RS150. I? I pomimo dwuletniego stażu na rynku dziwnym zbiegiem okoliczności próżno szukać mogącego konkurować z nim pod względem wzornictwa a i w kwestii brzmienia oraz funkcjonalności wcale nie tak łatwo będzie znaleźć mu godnego sparingpartnera. Jak to jednak mawiali uczeni w piśmie „tempus fugit” a brak rozwoju, również w audio oznacza regres. Dlatego też z niekłamaną radością przyjęliśmy propozycję 4HiFi – rodzimego dystrybutora HiFi Rose nie tylko ponownego pochylenia się nad odświeżoną wersją ww. streamera o oznaczeniu RS150B, lecz również dopiero co zaprezentowanym szerszemu gronu odbiorców steampunkowo – industrialnym AD-klasowym (kolejne novum) wzmacniaczem zintegrowanym RA180, czyli de facto zestawem, który dopiero co grał ze śnieżnobiałymi Bowersami na monachijskim High-Endzie. Jeśli zastanawiacie się Państwo czym tym razem spróbuje złapać za oko i ucho tytułowy duet nie pozostaje mi nic innego niż zaprosić Was do dalszej lektury naszych wybitnie subiektywnych wynurzeń i refleksji.
Jak sami Państwo widzicie w kwestii natury estetycznej pokolenie B od swojego, pozbawionego jakiegokolwiek dopisku protoplasty nie różni się absolutnie niczym. Korpus nadal wykonywany jest z pojedynczego bloku aluminium o wysokiej czystości, front to niezmiennie 14.9” dotykowy wysokorozdzielczy wyświetlacz IPS a ściana tylna zatłoczona jest w stopniu zbliżonym do zaawansowanych procesorów. Do dyspozycji otrzymujemy bowiem, patrząc od lewej, zintegrowane z komorą bezpiecznika i włącznikiem głównym gniazdo sieciowe IEC, przedzielone portem ARC wejście i wyjście AES/EBU, dedykowane transmisji I²S porty RJ45 i DVI pomiędzy którymi skromnie przycupnęło wejście USB. Piętro niżej ulokowano we/wyjścia SPDIF w standardach Coax i Toslink za którymi grzecznie umościła się para wejść analogowych RCA, którym towarzyszą zgodne formatem wyjścia uzupełnione XLR-ami. Jakby tego było mało kontynuując wyliczankę nie sposób pominąć wyjścia HDMI (4K oczywiście jest obsługiwane), przydatnego podczas update’ow portu USB-C, dwóch gniazd USB/USB 3.0 (współpraca z dyskami do 10TB), czytnika kart Micro SD (max. 400GB), gniazda Ethernet i kolejnego portu USB, tym razem zarezerwowanego dla dongle’a WiFi/Bluetooth, o którym warto pamiętać, jeśli tylko chcemy sterować 150-ką znajdującym się na wyposażeniu pilotem.
Jeśli zaś chodzi o trzewia, to …choć są tacy, którzy twierdzą, że sama kość przetwornika jest jeśli nie pomijalna, co wpływ na brzmienie urządzenia ma zdecydowanie mniejsze aniżeli jej aplikacja, to o ile wierzyć producentowi różnice pomiędzy poprzednio przez nas recenzowaną 150-ką a jej uwspółcześnioną inkarnacją dotyczą właśnie wymiany dotychczas stosowanej kości Asahi Kasei VERITA AK4499EQ na ESS Technology SABRE ES9038PRO. Zanim jednak nausznie zweryfikujemy, czy takowa podmianka jakiekolwiek a jeśli tak, to jakie w sygnaturze flagowego plikograja Rose piętno odcisnęła na razie skupię się na związanych z ww. modyfikacją aspektach technicznych. Warto bowiem nadmienić, iż przesiadka na Sabre spowodowała obniżenie napięcia wyjściowego z 9.0 na 6.5 Vrms na XLR-ach i z 4.5 na 2.2 Vrms na RCA. Jest to o tyle istotne, że obecnie kompatybilność 150-ki wyraźnie wzrosła, gdyż zdecydowanie trudniej będzie jej przesterować stopień wejściowy (przed)wzmacniacza z którym przyjdzie jej pracować. Dodatkowo obniżono impedancję wyjściową ze 100 na 50Ω.
Dość jednak tej powtórki z rozrywki, gdyż z oczywistych względów nasze największe zainteresowanie budził wzmacniacz zintegrowany RA180, który już samą aparycją dawał do zrozumienia, że przy jego projektowaniu ekipie R&D dano wolną rękę i możliwość realizacji pozornie najbardziej szalonych wizji. W efekcie front tytułowej integry jest przykładem steampunkowego bogactwa w nieco chłodniejszej, industrialnej, przywodzącej na myśl wariację nt. klasycznych urządzeń Nagry odsłonie. Od razu się wytłumaczę, z polsko-szwajcarskich skojarzeń, gdyż widok okupującego lewą flankę obrotowego selektora źródeł takowe nasunął mi niejako z automatu. Przesuwając wzrok ku prawej stronie napotkamy aktywowaną hebelkowym przełącznikiem sekcję equalizacyjną z obrotowymi regulatorami basu, wysokich tonów i suwakiem balansu pomiędzy kanałami. Z kolei piętro niżej wygospodarowano miejsce na bliźniacze gałki aktywnej zwrotnicy z podobnym aktywatorem i również w takową wyposażoną sekcję dedykowaną obsłudze wkładek gramofonowych. Nie zabrakło również dwóch niewielkich i podświetlonych na bursztynowo wskaźników VU za którymi napotkamy twór na swój sposób tyleż intrygujący, co zagadkowy. Mowa o ponadnormatywnie rozbudowanej sekcji regulacji głośności składającej się z ażurowej gałki zespolonej z systemem czterech kół zębatych i przekładnią liniową z dedykowanym, oczywiście podświetlonym oknem. O ile jednak sam projekt i konstrukcja mogą się podobać i przy manualnej regulacji zachowują całkiem satysfakcjonującą precyzję, to już sterowanie z poziomu pilota zasługuje co najwyżej na miano zgrubnego, gdyż jego bezwładność praktycznie uniemożliwia ustawienie pożądanego poziomu głośności. Nie ma jednak co marudzić, gdyż nie od dziś wiadomo, że ruch to zdrowie, więc warto od czasu do czasu wstać z kanapy i przespacerować się do naszego ołtarzyka w celu dopasowania dawek dobiegających naszych uszu decybeli.
Z kolei prawa flanka to już obszar cieszących oko dwóch wajch odpowiedzialnych za wybór trybu pure direct, terminali głośnikowych i trzech przełączników hebelkowych umożliwiających wyłączenie iluminacji, aktywację filtra subsonicznego i chwilowe wyciszenie wzmacniacza a w górnym narożniku ulokowano włącznik główny. Ściany boczne wykonano w postaci radiatorów, którym w sukurs przychodzi osiem pokaźnych, chronionych od spodu metalowa siatką kanałów wentylacyjnych umieszczonych na płycie głównej. Po co, skoro zgodnie z informacjami podawanymi przez wytwórcę mamy do czynienia z D-klasową konstrukcją i to w dodatku zasilaną układem impulsowym. Ano po to, że w 180-ce zaimplementowano aż cztery najnowszej generacji monofoniczne moduły klasy AD wykorzystujące tranzystory GaN FET z azotku glinu (zamiast powszechnie stosowanych krzemowych) zdolne oddać po 200W (każdy) a po zmostkowaniu po 400W na każdy kanał. Czy mamy zatem przykład A-klasowej sprawności energetycznej, przy stereotypowo D-klasowym brzmieniu? Nic z tych rzeczy, Ekipa stojąca za tym novum zapewnia bowiem o nie tylko niezwykle szerokim, sięgającym 100kHz paśmie przenoszenia, bliskich zeru zniekształceniach i równie wyżyłowanej sprawności energetycznej, co stricte analogowym dźwięku, co jednak nie zmienia faktu, że Rose zauważalnie się nagrzewa i niewskazanym jest ustawianie na nim czegokolwiek (150-ka egzystowała na nim wyłącznie na potrzeby sesji zdjęciowej). Sekcja zasilania jest zbalansowana i oparto ją na 4 generacji SiC FET-ach pracujących w autorskim układzie PFC o mocy 2,5kW.
Zaglądając na zakrystię śmiem twierdzić, że mało kto spodziewa się widoku jaki tam zastanie. W końcu mamy do czynienia z konstrukcją stereofoniczną a tymczasem iście biżuteryjnych terminali głośnikowych jest … szesnaście, czyli osiem par. Powód takiej klęski urodzaju jest oczywisty i poniekąd wynikający z tego, co już zdążyłem zasygnalizować, czyli zastosowania czterech modułów wzmacniających, które można nie tylko mostkować, lecz również wykorzystywać do bi-ampingu. Oprócz ww. „złotej armii” zadbano o parę wejść XLR, trzy wejścia RCA, wejście na przedwzmacniacz gramofonowy (oczywiście RCA) z dedykowanym zaciskiem uziemienia i selektorem typu wkładki oraz wyjście subwooferowe. Po przeciwległej stronie ulokowano gniazdo zasilania IEC, terminal triggera, wejście na zewnętrzny czujnik IR i dodatkowy zacisk uziemienia. Całość usadowiono na trzech masywnych nóżkach z czego od frontu jest jedna a pozostała para zapewnia stabilność tyłowi.
Przechodząc do części odsłuchowej na pierwszy ogień poszła najnowsza odsłona plikograja, którą z protoplastą łączy wygląd, nazwa i ergonomia, bo sonicznie to już zupełnie inna bajka. O ile bowiem oparta na AK4499EQ 150-ka serwowała dźwięk rześki, rozdzielczy i neutralny – znaczy się bez tendencji do ocieplania, to bazująca na Sabre 150B pokazuje już zdecydowanie bardziej humanitarne oblicze. Nie oznacza to bynajmniej, że pierwsza wersja goliła słuchaczy nie tyle do gołej skóry, co razem z nią, lecz aktualna inkarnacja ma do zaoferowania nieco lepsze wysycenie i bardziej krwisty kontent. W dodatku obniżenie napięcia wyjściowego powoduje możliwość ustawienia większej głośności po stronie amplifikacji a tym samym zmianę punktu jej pracy, co dodatkowo wpływa na rozkład akcentów w spektaklu muzycznym. W efekcie dźwięk jest jeszcze potężniejszy a zarazem pozbawiony ofensywności, więc nawet przy iście koncertowych dawkach decybeli nie wywołuje efektu zmęczenia. I piszę to bazując nie na jakiś audiofilskich smętach, choć dedykowane złotouchym odbiorcom wydane na złocie kompilacje „Erzetich Audio Gold” wypadły niezwykle energetycznie i zwinnie unikając zarzutów o zwyczajowe przerysowanie i przysłowiowe dzielnie włosa na czworo, lecz na repertuarze ciężkim i brudnym jak sumienia polityków. Począwszy od radosnych porykiwań Coreya Taylora na ponad dwuipółgodzinnym, przekrojowym „Antennas to Hell” Slipknota na iście epickich growlach i patetycznych formach artystycznego wyrazu serwowanych na „The Ghost of Orion” My Dying Bride skończywszy każdorazowo otrzymywałem niezwykle dojrzały barwowo spektakl, który pomimo nad wyraz wybuchowego ładunku energetycznego cechował stoicki spokój i wynikająca z niego dojrzałość. To nie było granie pod publiczkę, czy obłąkańczy pęd na złamanie karku, lecz przy zachowaniu nadrzędnej płynności dbałość o oddanie nawet najdrobniejszego niuansu i wybrzmienia. Jednak każda składowa była właśnie integralną składową większej całości a nie oderwanym od niej bytem niezależnym, przez co na pierwszy plan wysuwała się iście kremowa koherencja i jedwabista spoistość.
Co zmieniło dołożenie RA180? Zasadniczo niewiele, gdyż spięta z cyfrowym źródłem najnowsza „różana” integra postawiła va banque na gładkość i muzykalność oscylując wokół bezpiecznej, acz niepozbawionej dynamiki neutralności. Główna różnica w stosunku do mojego dyżurnego wzmocnienia, czyli 300W końcówki mocy Bryston 4B³ to definicja basu. O ile bowiem kanadyjski piec stawia na niezwykle zwartą i precyzyjnie kreśloną definicję każdego instrumentu o tyle 180-ka nieco zaokrąglała i zagęszczała przekaz. Przykładowo Papa Emeritus IV wraz ze swoją zgrają Bezimiennych Ghouli na „IMPERA” Ghost na Brystonie był bardziej zadziorny i mocniej – twardszym butem kopał, to ze 180-ką w torze zaczynał przejawiać niemalże soulowo-dyskotekowe ciągoty do tłustszych beatów i soczystszej prezencji. Proszę mnie tylko dobrze zrozumieć. Tu nie zaszła jakaś zaskakująca metamorfoza i Papa nie zaczął nagle iść w ślady Timbalanda, jednak najniższe składowe stały się bardziej krągłe i „lepkie”. Gdybym był złośliwy, a przecież taki nie jestem (przynajmniej nie zawsze), mógłbym iść na skróty i stwierdzić, że po prostu bas RA180 jest D-klasowy, czyli z jednej strony jest go dużo i pozornie schodzi nisko, lecz wolumenem nadrabia aspekt różnorodności, co akurat w tym przypadku byłoby zbyt daleko idącym uproszczeniem, choć oczywistego, wynikającego z zastosowanej technologii DNA nie udało się twórcom do końca zniwelować i warto mieć tego świadomość.
Całe szczęście owa maniera nie była przesadzona, więc ostrzejsze kawałki dalej kąsały jak należy a jedynie ich równowaga tonalna została delikatnie obniżona. Z kolei klasyka w stylu „Unreleased” Cecilii Bartoli, gdzie włoska Diva z wrodzoną sobie ekspresją raczy nas przepięknymi ariami okazała się wiatrem w żagle koreańskiego zestawu i choć sama mezzosopranistka operuje w dość ciemnych i soczystych barwach, to nie dość, że jej maniera nie została pogłębiona dodatkowo obniżoną tonacją, co nastąpiło ewidentne uatrakcyjnienie przekazu poprzez delikatne przybliżenie pierwszego planu i dodatkowe dosaturowanie średnicy.
A skoro jesteśmy przy „ciemnych” głosach, to zamiast dyżurnej Cassandry Wilson pozwoliłem sobie sięgnąć po „The Wrong Kind of War” Imany też dostaje co nieco w gratisie, gdyż sama wokalistka dość zachowawczo operuje emocjami a Rose wyraźnie je podkreśla i podkręca, przez co ewentualna nuda nam nie grozi.
Jaki jest zatem werdykt? Cóż, o ile debiutancka wersję RS150 śmiało można było uznać za wprost idealną propozycję dla odbiorców o stricte audiofilskim zacięciu, to już zarówno RS150B, jak i RA180 z czystym sumieniem można polecić również melomanom szukających w muzyce ukojenia i piękna. Czy taka estetyczna wolta HiFi Rose się opłaci czas pokaże, jednak coś czuję w kościach, że aktualna sygnatura ma szansę przypaść do gustu zdecydowanie szerszemu gronu odbiorców, gdyż bez zbytniego uśredniania akcentuje ona aspekt emocjonalny i melodykę reprodukowanego repertuaru zbytnio nie obnażając obecnych tamże mankamentów a jak mówi stare ludowe porzekadło „czego oczy nie widzą …”
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Wzmacniacz strumieniujący: NAD Masters M33
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Nasi stali czytelnicy doskonale wiedzą, iż tytułowy południowokoreański brand miał już swoją szansę na zrobienie dobrego pierwszego wrażenia na naszych łamach. Mało tego, wiedzą również, że w pełni ją wykorzystał. Jednak bez względu na nawet najbardziej spektakularne chwilowe laury, każdy szanujący się producent zawsze szuka sposobu dotarcia do jak najszerszego grona odbiorców. To natomiast jest ewidentnym bodźcem do wprowadzania stosownych zmian nawet w bardzo dobrze odbieranym komponencie. I nie szukajcie w tym działaniu drugiego dna, gdyż taki stan rzeczy jest konsekwencją rozwoju technologicznego, za którym chcące trzymać rękę na pulcie podmioty gospodarcze powinny podążać. Nikogo zatem nie zdziwi fakt właśnie takiego podejścia do sprawy przez tytułowego producenta, który dzięki stacjonującemu w Gliwicach dystrybutorowi 4HiFi dostarczył do testu tandem w postaci nowego wcielenia odtwarzacza plików HiFi ROSE RS150B i jeszcze pachnącej nowością w ofercie marki wzmacniacza zintegrowanego RA180.
Sam odtwarzacz w kwestii wyglądu i wielofunkcyjności jest wierną kopią poprzednika, a jedną z najważniejszych zmian konstrukcyjnych jest wykorzystanie innej kości przetwornika, w tym przypadku jednego z modelu SABRE. Obudowa jest wycięta z jednego bloku aluminium, której front jest fenomenalnie prezentującym się, bo zajmującym całą powierzchnię dotykowym wyświetlaczem. To jest na tyle istotne, że pozwala dokonać dosłownie każdej czynności bez użycia pilota zdalnego sterowania. Mało tego, pozwala również na wybór wyświetlania okładek słuchanych płyt, ustawienie panelu w funkcji wskaźników wychyłowych rodem z popularnego Mac-a i tym podobnych wizualnych atrakcji. Jeśli chodzi o plecy, te spełniając zadania urządzenia są feerią wejść i wyjść cyfrowych i liniowych od AES/EBU, przez USB, I2S, COAXIAL, LAN, HDMI, po XLR, RCA, na gnieździe zasilania kończąc. Jak widać, nic temu urządzeniu jest niestraszne, co w obecnych czasach podczas wyboru konkretnego urządzenia jest nie do przecenienia.
Przechodząc do wzmacniacza zintegrowanego, na samym wstępie nie sposób pominąć faktu powrotu designu obudowy do szalonych lat siedemdziesiątych. Top jest szaleństwo w najczystszej postaci. I nie mam na myśli jedynie wyglądu ze szczególnym uwzględnieniem awersu, ale również pozwalające dopasować jego finalne brzmienie piecyka do naszych potrzeb wyposażenie regulacyjne od balansu pomiędzy kanałami, ilości wysokich i niskich tonów, przez regulację aktywnej zwrotnicy, po obsługę phonostage’a. A to nie koniec ciekawostek, gdyż na froncie znajdziemy jeszcze dwa okrągłe wskaźniki wysterowania, realizowany za pomocą kilku kół zębatych na wielką gałkę wzmocnienie głośności, kilka hebelków typu DIMMER, SUBSONIC, ATTENUATOR, oraz rodem z czasów maszyny parowej „wichajstry” wyboru zestawu kolumn i pominięcia wszelakiej maści poprawiaczy – Pure Direct. Powiem tak. Bez względu na fakt niepodważalnej nietuzinkowości wyglądu frontu RA180 jego odbiór jawi się jako ewidentny przedstawiciel opcji „kochaj albo rzuć”. Nie da się osiągnąć stanu pośredniego. Nie ma szans. Przemierzając obudowę ku tyłowi na jej górnej powierzchni widzimy osiem biegnących ku rewersowi prostokątnych otworów wentylacji grawitacyjnej. Może to nie jest efekt piekarnika, ale wzmacniacz mimo pracy w klasie D zauważalnie się nagrzewa. Zaś jeśli chodzi o zlokalizowany na tylnym panelu pakiet przyłączy, ten jest ostoją bogactwa pozwalających na kilka różnych konfiguracji kolumnowych, pogrupowanych dla lewego i prawego kanału złotych zacisków, pakietu wejść liniowych RCA/XLR, wejścia na wbudowany phonostage, zacisku uziemienia i gniazda zasilania IEC. Przesada? Czy ja wiem. Obecnie wielofunkcyjność urządzeń jest jednym z istotnych parametrów, dlatego lepiej mieć wiele opcji, niż borykać się z ich brakiem, w konsekwencji dokupując dodatkowe urządzenie. Na koniec opisu wyglądu i wyposażenia naszych bohaterów dość istotną informacją jest występowanie pilota zdalnego sterowania w każdym z komponentów.
Jak zagrał dostarczony to oceny zestaw? Powiem szczerze, że co jak co, ale na klasie D w temacie zaspokojenia prądu do moich kolumn jeszcze nigdy się nie zawiodłem. To zwyczajny wulkan energii. Owszem na tle posiadanej przeze mnie klasy A trochę bardziej stawiający na prężenie muskułów w domenie kontrolowanego kopnięcia słuchacza energią muzyki, jednak ostatnimi czasy nie jest to okraszone masakrycznym uśrednianiem przekazu, tylko jego lekkim zawoalowaniem i wyczuwalną krągłością krawędzi dźwięku. Jednak uspokajam, rozprawiamy o różnicy cenowej na poziomie 10-krotności, co w oparciu o wiedzę na co można sobie na tym poziomie pozwolić, dosłownie po kilku utworach staje się aspektem wręcz niezauważalnym. Na tyle drobnym, że drobnymi roszadami kablowymi można go nieco przeciągnąć na swoją modłę. Ja tego nie robiłem, gdyż chciałem zobaczyć, jak tytułowy set sprawdzi się wrzucony 1:1 w posiadany system, aby jak najbliżej prawdy Wam o tym napisać. Jednak ogólna plastyka i gładkość dźwięku nie była cechą jedynie sekcja wzmocnienia, gdyż tą samą drogą, na szczęście bez przekraczania cienkiej linii przyzwoitości, podążał odtwarzacz plików. Poprzednik był bardzo stanowczy w podejściu do projekcji muzyki w odniesieniu do jej wyrazistości, co owszem, wielu użytkownikom w pierwszym momencie mogło się podobać, jednak nie zdziwiłbym się, gdyby na dłuższą metę bez zmian w systemie ocierałoby się o spowodowane nadpobudliwością stany lękowe. Nie twierdzę, że tak było, jednak na tle dzisiejszej odsłony, pierwsza wersja 150-ki moim zdaniem nie brała jeńców. Na szczęście producent na ten stan umiejętnie zareagował i skroił dźwięk nie tylko energiczny, ale przy okazji gładki i plastyczny. To zaś wespół z wprowadzoną do oferty marki integrą sprawiło, iż przez cały okres testu wszystkie lądujące w transporcie płyty leciały od deski do deski. A były różne. Od jazzujących Cassandry Wilson, przez rasowe składy jazzowe – Bobo Stenson Trio, po ciężki rock z portfolio zespołu Metallika. Nigdy nie brakowało energii, co być może przy popisach wokalnych wspomnianej artystki nie jest aż tak istotne, jednak już przy pracy kontrabasu w jazzowych popisach i co istotniejsze w oddaniu szaleństwa rockmenów jest aspektem wręcz determinującym końcowy sukces. Co ciekawe, wszystkie płyty pokazały się ze swoich najlepszych stron. Nie zgubiły informacji i nie miały problemów z utrzymaniem w ryzach niskich zejść. Zaś jedynym, nad czym można byłoby popracować, to czasem – szczególnie w jazzie – wyostrzenie kreski rysującej źródła pozorne. Podobnie zawieszone w eterze blachy dobrze zrealizowanej perkusji i wybrzmiewający w nieskończoność fortepian mogły by być nieco bardziej wyraziste. Z kolei bazujące na fajnej barwie i plastyce wokalizy oraz miłośnicy muzyki buntu z racji słabych realizacji takim umilaniem ich popisów powinni być raczej ukontentowani. Tragedii oczywiście nie było, jednak w tym temacie zalecałbym lekkie przearanżowanie okablowania i problem stanie się pomijalny. Oczywiście tylko w przypadku, jeśli takiego brzmieniowego akcentu szukacie. Jednak bez względu na fakt, czy to zrobicie, czy zostawicie jak jest, obcując z muzyką podaną przez zestaw ROSE, będziecie mili okazję pławić się w fajnie rozbudowanej w szerz i głąb przyjaznej duszy melomana wirtualnej scenie. Ja przynajmniej tak to odbierałem.
Czy przybyłe z Korei Południowej zabawki RS-150B i RA180 są dla każdego? Pewnie Was zaskoczę, ale powiem, że przemawia za tym wiele argumentów. Pierwszym jest swoboda wysterowania nawet najbardziej ekstremalnych rozmiarowo kolumn. Drugim ogólna energia i przyjemnie odbierana gładkość muzyki. A trzecim nietuzinkowy wygląd od nowoczesnego wizerunkowo streamera począwszy, a na vintage-owym wzmacniaczu zintegrowanym skończywszy. To jakby designerskie połączenie wody z ogniem, które jeśli Was do siebie przyciągnie, jak wynika z powyższego testu, to o proponowany sound nie musicie się martwić.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition,
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: 4HiFi
Producent: HiFi ROSE
Ceny
HiFi Rose RS150B: 21 000 PLN
HiFi Rose RA180: 29 990 PLN
Dane techniczne:
HiFi Rose RS150B
DAC: ESS Technology SABRE ES9038PRO
Obsługiwane formaty audio:
WAV, FLAC, AIFF, WMA, MP3, OGG, APE, DFF, DSF, AAC, CDA, AMR, APE, EC3, E-EC3, MID, MPL, MP2, MPC, MPGA, M4A
PCM : 8 kHz-384 kHz(8/16/24/32 bit)
Natywne DSD: DSD64 (2,8 MHz)/ DSD128 (5,6 MHz)/ DSD256 (11,2 MHz)/ DSD512 (22,5792 MHz)
Obsługiwane formaty video: ASF, AVI, MKV, MP4, WMV, MPEG-1, MPEG-2, MPEG-4 H.263, H.264, H.265, VC-1, VP9, VP8, MVC
H.264/ AVC, Base/ Main/ High/ High10 profile@level5.1 up to 4K x 2K@30fps
H.265/HEVC, Main/ Main10 profile@ level 5.1 High-tier up to 4K x 2K@60fps
Pasmo przenoszenia: 20Hz – 40,000Hz(+/-0.5dB)
Zakres dynamiki: 132dB
Napięcie wyjściowe: 2.2 Vrms (RCA), 6.5 Vrms (XLR)
SNR: 118 dB @ 1 kHz (RCA), 121 dB @ 1 kHz (XLR)
THD+N: 0.0004% @ 1 kHz (RCA), 0.0003% @ 1 kHz (XLR)
Przesłuch międzykanałowy: max. – 138 dB
Impedancja wyjściowa: 50Ω
Łączność: Ethernet 10/100/1000 BASE-T, Wi-Fi przez zewnętrzną kartę sieciową USB, zewnętrzny moduł Bluetooth (A2DP Sink, AVRCP v1.3)
Streaming: Airplay / DLNA / Roon Ready / MQA Full Decoder / TIDAL / Radio internetowe / Podcast
Wejścia audio: optyczne x 1, COAX x 1, Line-IN x 1, AES/EBU x 1, HDMI ARC x 1, USB DAC x 1
Wejścia: USB 3.0 x 2, MicroSD x 1, SSD x 1
Wyjścia audio: optyczne x 1, COAX x 1, Pre-OUT (XLR x 1, RCAx 1), I2S-DVI x 1,I2S-RJ45 x 1, AES/EBU x 1,
Wyjścia wideo: HDMI 2.0 x 1 (do 3840 x 2160 px / 60 Hz)
Wyświetlacz: 14,9″ dotykowy HD IPS LCD
CPU: Hexa Core CPU
Dual-core Cortex-A72 o częstotliwości do 1.8GHz
Quad-core Cortex-A53 o częstotliwości do 1.4GHz
GPU: Mali-T864 GPU, OpenGL ES 1.1/2.0/3.0/3.1, OenVG1.1, OpenCL, DX11
Pamięć:LPDDR3 4GB
Pobór mocy: 55W
Wymiary (S x G x W): 430 x 316 x 123 mm
Waga: 13 kg
HiFi Rose RA180
Moc wyjściowa: 4 x 200W @ 4/8Ω; 2 x 400W @ 4/8Ω (BTL Mode)
Wejścia: para XLR, 3 pary RCA, Phono RCA
Wyjścia: Subwoofer Out
Czułość wejściowa: 2 000mV (XLR); 1000mV (RCA), 5mV/0,5mv Phono (MM/MC)
Impedancja wejściowa: 44kΩ (XLR); 47kΩ (RCA, Phono MM/MC)
Pasmo przenoszenia: 10Hz ~ 100kHz
Zniekształcenia THD: 0.006%
Współczynnik tłumienia: >150
Odstęp sygnał/szum: 108dB (XLR), 106dB (RCA), 79dB (Phono)
Impedancja wyjściowa: 53mΩ
Equalizacja: ±15dB( 100Hz – Bass; 10kHz – Treble)
Pobór mocy: 800W; 1 100W max.
Wymiary (S x G x W): 430 x 391 x 130 mm
Waga: 16,7 kg
Co prawda 150-ka już u nas gościła, to jednak zmiana kości przetwornika z Asahi Kasei VERITA AK4499EQ na ESS Technology SABRE ES9038PRO wydała nam się całkiem niezłym pretekstem do ściągnięcia jej aktualnej inkarnacji, którą od poprzednika wyróżnia litera „B” w nazwie. Żeby jednak nie być posądzonym o odgrzewanie kotletów wraz z ww. wszystkomającym streamerem pozyskaliśmy na testy gorącą nowość – intrygujący wzmacniacz zintegrowany HiFi Rose RA180.
cdn. …
Najnowsze komentarze