Tag Archives: High End 2018


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. High End 2018

Munich High End 2018 cz.2

Nawet najbardziej pobieżna analiza najgorętszych tematów for internetowych i wielu portali o tematyce audio jasno daje do zrozumienia, iż jesteśmy po bardzo ważnej dla melomanów i audiofilów wystawie High End w Monachium. To zaś samoczynnie nasuwa bardzo ważne dla bytu mojego tekstu pytanie: „Czy warto po raz kolejny wałkować informacje na znany już wszystkim prawie od podszewki temat?”. I wiecie co? Z punktu widzenia już wcześniejszego zaznajomienia się z opiniami relacjonujących imprezę innych redaktorów prawdopodobnie wgłębianie się w moje spojrzenie na to samo byłoby pozbawione sensu, gdyby nie słowo klucz, jakim jest fraza „prawie”. Dlaczego? Otóż wyjaśnienie jest banalnie proste. Raz. Każda wystawa rządzi się bardzo specyficznymi, bo determinowanymi próbą zaprezentowania wielu słuchaczom w jednym momencie co najmniej dobrego dźwięku, czy okiełznaniem najczęściej ciężkich warunków akustycznych prawami, co sprawia, że nawet najłatwiejsza do odtworzenia muzyka potrafi pogrążyć sonicznie najznakomitsze zestawienie. Dwa. Każdy wystawca z reguły posiłkuje się tym co ma w ofercie lub w przypadku małych manufaktur tym, co uda im się gdzieś zorganizować, a to w odbiorze wielu słuchaczy (w tym redaktorów) często ze sobą zwyczajnie nie iskrzy. A trzy. Każdy opiniodawca trafia na inną muzykę, obłożenie pokoju i co chyba najważniejsze, z racji posiadanego puntu odniesienia i przez to innej interpretacji tego samego brzmienia, wyciąga różne wnioski. I gdy zsumujemy trzy wspomniane aspekty, każdy z dystansem patrzący na podobne relacje przedstawiciel homo sapiens dojdzie do konkluzji, iż każda dodatkowa opinia w momencie zainteresowania się jakąś konfiguracją jest na wagę złota. Jeśli jednak i to do kogoś nie przemawia, najzwyczajniej w świecie z racji mojego dość swobodnego języka opisującego podobne wydarzenia może zaznajomić się z nim dla choćby przyjemnego spędzenia wolnego czasu. Reasumując, bez względu na to, jak zapatrujecie się na moje trzy grosze w sprawie najważniejszej wystawy audio na świecie, życząc miłej zabawy chętnych lub niechętnych zapraszam na kilkadziesiąt udokumentowanych stosownymi fotografiami krótkich, bardzo luźno traktujących zastane konfiguracje tekstów.

1. WOLF VON LANGA
Udając się na tę prezentację miałem bardzo mieszane uczucia. Nie żebym obawiał się o wynik soniczny, gdyż na każdy byłem otwarty, ale zamęt kreowała przetwornikowa konfiguracja. O co chodziło? Proszę bardzo. Z jednej strony tak lubiane przeze mnie duże papierzaki, a z drugiej uzbrojone w cewki zamiast stałych magnesów średniotonowce i czasem leżące na dachu kolumn, lub umieszczone na przezroczystym akrylu wysokotnowce. Wystarczy? Dla mnie, aby wprowadzić nutkę zaciekawienia tak. Efekt? Jak na wystawę całkiem nieźle. Co prawda czasem podbijany pomieszczeniem bas dawał się we znaki, ale za to fajnego zabarwienia muzyki celulozą i jej oddechu podczas prezentacji mniejszych, na fotkach stojących z przodu konstrukcji nie można tej konfiguracji odmówić. A co w tym wszystkim najfajniejsze, to fakt dużych szans przyjrzenia się tym kolumnom u siebie podczas testu, gdyż tytułową markę wziął pod swoje skrzydła katowicki RCM.

2. HORNS, SIKORA, GUTWIRE
Znacie? Nie? Niemożliwe. Dlaczego? Nie żartujcie. Przecież to od dawien dawna nasza stała można by śmiało powiedzieć oaza polskiego High Endu. Owszem, czasem poszczególne kostki końcowej układanki się zmieniają, ale zawsze jest rozpoznawalna przez rodaków, produkująca kolumny marka Horns. Tak też było i tym razem, jednak w tej odsłonie monachijskiej przygody towarzyszyli jej producent gramofonów ze swoim flagowcem w roli głównej Pan Janusz Sikora, oraz brand oferujący okablowanie systemów audio firma Gutwire. Jak wypadł efekt brzmieniowy? Gdy w poprzednich latach smak tuby był dla mnie prawie symboliczny, tym razem stanowił clou programu, co wielu wielbicielom takiej prezentacji przysporzyło sporo przyjemności.

3. KHARMA
Wejście do tej ociekającej bogactwem nie tylko z racji „wypasionego” wystroju, profesjonalnej adaptacji akustycznej, ale również designu kolumn sonicznej mekki potrafiło spowodować dwa stany. Kochaj albo rzuć. Dlaczego? Puryści minimalizmu nie wysiedzieliby w nim ani minuty, gdyż dbałość o najdrobniejszy szczegół prezentacji dotyczyła nawet wykładanej skórą podłogi, a to było już kroplą przelewającą napełnioną kapiącym złotem z tapet na ścianach i wykończenia kolumnach czarę goryczy. Ale spokojnie. Choćby minimalna tolerancja pomysłu na w zjawiskową prezentację pozwalała na poczucie się w tym pokoju jak prawdziwy magnat, co z przyjemnością osobiście zaliczyłem. Kreśląc pakiet danych na temat fonii powiedziałbym, że była kapryśna. Raz potrafiła wbić w fotel rozmachem i oddechem prezentacji, by za moment przyłożyć z nienacka przenikliwością górnych rejestrów.

4. EINSTEIN
Ta wizyta nie była jedynie zwyczajowym odhaczeniem danego pomieszczenia. Dlaczego? Prawdopodobnie bardziej spostrzegawczy czytelnicy po obejrzeniu zdjęć już wiedzą, ale jeśli nie, oznajmię, iż w tym roku przypadała 30-ta rocznica działalności marki Eistein, co założyciel marki i konstruktor w jednym wraz z mającą swoją rolę w działalności firmy podczas projektowania designu komponentów małżonką mieli przyjemność uhonorować 29-cio letnim Bordeaux. Jak wino? Wyborne. A biorąc pod uwagę wiek i to co ów przecież spory czas wniósł do bukietu aromatu i znakomite. Ale to nie koniec ciekawostek. Jak to u posiadaczy konstruktorskiego niespokojnego ducha bywa, rocznica rocznicą, ale ważnym elementem tego wydania wystawy była premiera nowego ramienia, małego phonostage’a i przedwzmacniacza liniowego. A dźwięk poszczególnych konfiguracji. Cóż, obie bardzo dobre. Jedynym kryterium co do wyboru dla potencjalnego zainteresowanego będzie wielkość pomieszczenia (choć obydwie świetnie dawały sobie radę z basem nawet w tak małych wystawowych klitkach) i zasobność portfela.

5. Göbel, VITUS
Jedno jest pewne, plazmowe głośniki wysokotonowe Göbel-a na wystawie w Monachium nigdy mnie nie zakuły w ucho. tak też było i tym razem. Nowością w odbiorze do poprzednich prezentacji z innymi wzmocnieniami było to, że duński Vitus tchnął w całość zestawienia odpowiednią dawkę energii, co wespół z gładką plazmą dało namaszczony fajną plastyką przekaz.
Za to set z monstrualnymi Divin Majestic, bez względu na fakt pojawienia się na Waszych twarzach ewentualnego uśmiechu, był dla mnie jednym z najlepszych pokazów tego weekendu. Rozmach, swoboda oddania zamierzeń artystów włącznie z muzyką elektroniczną w każdym zakresie, dynamika i co przy takich potworach dziwne, delikatność każdego cichego dźwięku od tego momentu były dla mnie wyznacznikiem, co na tegorocznej wystawie wypadło źle, a co dobrze. Jedynym ewentualnym problemem może być rozmiar i niestety sam wygląd kolumn, ale raz – o gustach się nie dyskutuje a dwa – przecież sprzęt ma fantastycznie grać, a nie wyglądać, co opisywany ewidentnie udowodnił. Miłym smaczkiem tej prezentacji było. podobnie do pokoju TAD-a, wykorzystanie pod sprzęt stojący z boku i monobloki pomiędzy kolumnami stolika i platform Franc Audio Accessories.

6. AUDIA FLIGHT, ALBEDO
Nie, to nie jest nowy kierunek znanej nam rodzimej marki kablarskiej, tylko włoska manufaktura w głównej mierze zajmująca się konstruowaniem kolumn, ale również nie pozostawiający bez swojej ingerencji ogólnie pojętego akcesorium audio. Granie? Z dobrym rozmachem w szczególności zagrała duża orkiestra. Reszta oferty muzycznej żywiej w środku pasma od poprzedniego pokoju, ale odebrałem to w sferze nie jakości, tylko naładowanego nutką iskry spojrzenia na świat muzyki.

7. MARTEN, VITUS
Jak widać na fotografiach w konstrukcjach Martena zastosowano baterię najnowszych przetworników Accutona. To zaś poskutkowało przypisaną już od jakiegoś czasu mniej agresywną dla wielu melomanów prezentacją, w czym bardzo dobrze wspierały całość zestawienia monobloki Vitusa. Dźwięk był pełen energii, ale bez nerwowości.

8. ZELLATON
Nie pytajcie, ile to kosztuje, bo władcy tej marki odlecieli w dawno obrany przez konkurencję odpowiedni dla siebie kurs kosmosu cenowego. Niestety nie mogę napisać nic o dźwięku, gdyż po odbębnieniu sesji zdjęciowej, tuż po wygodnym zajęciu miejsc w fotelach do pokoju wszedł miły starszy pan z malutką „stuletnią” kamerką i po pozorowanym wywiadzie w ciszy poprosił o kilka taktów muzyki. Niestety panowie wystawcy tak byli tym faktem poruszeni, że robiąc miejsce dla sędziwego redaktora usunęli nas na bok. Cóż, nie to nie. Po co to w takim razie wklejam? Jak to po co. Przecież wspominałem na początku, że będę pisał z przekąsem i to jest spełnienie danej obietnicy.

9. CRYSTAL CABLE
Ta prezentacja była ofertą dla klienta uwielbiającego pełną obsługę bez zastanawiania się co z czym połączyć i na czym postawić. Jak obrazują fotki, szefowa marki w swej szerokiej ofercie ma do zaproponowania kolumny, okablowanie, ustawiony na stoliku własnej konstrukcji, posiłkujący się plikami zestaw audio „all in one”. Naturalnie w kwestii designu wszystko dopieszczone kobiecą ręką, co poskutkowało eleganckim wystrojem i wykończeniem każdego detalu. Naturalnie mocny trend kolejnej inwazji analogu poskutkował pojawieniem się na szczycie najnowszej oferty angielskiego potentata gramofonowego SME (również all in one), a to w fantastyczny sposób dawało opcję porównywania obydwu standardów generowania dźwięku. Oczywiście nie zmusicie mnie do oficjalnego oświadczenia, co jest lepsze, a co gorsze, ale powiem tylko tyle, że gdy po drodze bardziej mi z analogiem, to łatwość obsługi w połączeniu z synergicznie dobranym okablowaniem i kolumnami nawet przy „plikograju” bez problemu mogłem zatopić się w słuchanej muzie.

10. RAIDHO, CHORD
Te wielgachne kolumny uzbrojone w maleńkie na ich tle przetworniki zawsze wzbudzały mój podziw. Teoretycznie nie da się oddać odpowiednio dużej masy basu bez wielkiej membrany, ale od lat tej kolumnowej marce swoimi wyrobami wydaje oszukiwać prawa fizyki. Sądzę jednak, że w zderzeniu z nimi na własnym podwórku z łatwością znalazłbym pomysł na taką prezentację, ale nawet bez tego domyślam się, że może być problem przy niskich poziomach głośności, czego nie da się uświadczyć na wszelkiego rodzaju wystawach, gdzie je dotychczas słyszałem. Niemniej jednak i tym razem z angielskim Chordem pokazały, że muzyki przez wielkie “M” się nie boją.

11. CEC
Decydując się na poniższą serię zdjęć miałem tylko jeden cel, a tak prawdę mówiąc prośbę, aby każdy kto raczył odwiedzić ten przybytek muzyczny nie brał tej prezentacji na serio. Panowie z Japonii postanowili pójść z duchem czasu i pokoleniu Made in IKEA zaproponować grająca szafkę pod sprzęt audio z dającymi się regulować na boki, usytuowanymi na zewnętrznych flankach meblościanki kolumienkami. Niestety to był całkowicie przeciwny biegun tego, co potrafi zrobić z muzyką stacjonujące u mnie w systemie od kilku miesięcy topowe źródło tego producenta, a które raczyło dumnie na tym katafalku spoczywać. Puentą tego tekstu dla kochających dobry dźwięk melomanów i audiofilów niech będzie fraza: „CEC? Tak. Grający mebel CEC-a? Nie”.

12. LIVING VOICE
Chyba nie zdradzę tajemnicy poliszynela, gdy powiem, że może nie ze wszystkim opisywany model kolumn potrafi sobie poradzić, ale jak już zagra czy to operę, czy wielką orkiestrę z dobrze wkomponowanym wokalem, to czapki z głów. Pop i rock są raczej nurtami, które tej konfiguracji nie do końca mają swoje uzasadnienie nie tylko finansowe, ale i soniczne.

13. VON SCHWEICKERT AUDIO
Widzieliście tak wielkie Von Schweickerty, bo ja nie. Ale gdy mi się udało nawet w dobrych warunkach i co ciekawe w konfiguracji ze swoją elektroniką posłuchać, powiem, że to było ciekawe granie. Co prawda czasem mocno angażujące swoją dosadnością, a innym razem w punkt, ale nigdy nie męczące. Brawa za bardzo sprężysty w tak małym pomieszczeniu tak wielkich kolumn, ale to prawdopodobnie zasługa baterii regulatorów na plecach kolumn. Jednak mimo to brawo.

14. TUNE AUDIO
Ciekawy widok, nie sądzicie? Zawieszona w górnej części uchylonych drzwi szafy tubka, a gra. Ok. Bez żartów, gdyż ktoś poświęcił na to kawałek swojego życia, a co w tym wszystkim najlepsze, zestaw co prawda grał typową tubą, ale bardzo dobrze zabarwioną drewnem. I gdy do tego dodamy swobodę i oddech dobiegającej do nas muzyki, okaże się, że gdy mamy odpowiednie pomieszczenie, marzenie zakochanego w tubach melomana o łapiącym Boga za nogi zestawie dzięki tej konfiguracji może się ziścić.

15. ROCKPORT, ABSOLARE
Kolumny Rockport miały kilka odsłon. Jedną z nich było zestawienie z elektroniką Absolare, czego efektem był bardzo dobry, bez dwóch zdań dźwięk z górnej półki. Może dla mnie czasem zbyt wyczynowy, ale ani razu nie schodził z pudła pod względem jakości. Ale jak to w życiu bywa, nie ma rzeczy ani zestawień dla każdego, czego opisywany set mimo swobodnego brylowania w kręgu najlepszych prezentacji tej odsłony monachijskiej wystawy z powodu delikatnego przesunięciem moich preferencji w stronę większej muzykalności jest idealnym przykładem.

16. STEIN MUSIK
Ten wspomagany milionem tradycyjnych głośników potomek megafonów zaprezentował mi pełen energii i witalności w najczystszej tubowej postaci zapis zawartych na płytach nut. Sądzę, że oprócz rzucających się w pierwszym kontakcie wzrokowym tub nie umknęły Waszej uwadze monstrualne wielogłośnikowe moduły basowe. Przyznaję szczerze, to nie jest moja bajka, ale radości ze słuchania muzyki z takiej ilości dobrze zestrojonych fazowo (przynajmniej dobrze wypadających w tym pomieszczeniu) przetworników miałem co niemiara.

17. ODEON
Niemieckiego Odeona znam z zabawy w swoim środowisku sprzętowym i wiem, że potrafi wyczarować zarezerwowaną dla ubranych w lejki głośników ciekawie odbieraną nawet przeze mnie muzykę. Dlatego też przyznam się bez bicia, że głównym powodem mojej wizyty w tym pokoju były monstrualne lampy w napędzających kolumny monoblokach. Bez względu na fakt pełnoprawności lampowych konstrukcji w torach audio tak wielkie słoiki po ogórkach są rzadkością, dlatego też korzystając z okazji postanowiłem zmierzyć się z ich możliwościami. Dodatkowymi bonusami tej prezentacji był występujący jako źródło dźwięku gramofon i podobno cały czas przebywający pośród nas król w osobie Elvisa Presley’a w kawałku „Fever”. To był maestria przestrzenności i rozmachu w oddaniu realiów tego kawałka. Na wystawie brzmiał on jeszcze kilka razy, ale nigdy tak jak tutaj.

18. VITUS, MARTEN
To po analizie dotychczasowych opisów kolejna odsłona tych dwóch marek, z tą tylko różnicą, że z produktami dla szerszej grupy docelowej, czyli ze znacznie mniejszymi gabarytowo komponentami. Efekt? Gładko, z przestrzenią, fajną barwą i co ważne mięsem.

19. J.SOUND
Wiem, wiem, wygląda to nader śmiesznie. Jednak konia z rzędem temu, kto biorąc pod uwagę maleńkie przetworniki szerokopasmowe stwierdzi, że muzyce brakowało wykopu, barwy i rozdzielczości. Siedziałem tutaj kilka ładnych minut i przez cały czas miałem wielki fan z każdego rodzaju puszczanej muzyki. Naturalnie z przyczyn zdroworozsądkowych ciężkiego rocka się nie doczekałem, ale zawsze mówię, że nie jest on dla mnie ostateczną wykładnią dobrej jakości dźwięku, a nawet jeśliby się pojawił, z zasady aby nie zostać ogłuszonym (ten rodzaj muzyki stawia na oszołomienie słuchacza), wyszedłbym po pierwszych frazach.

20. TAD, AUDIOMICA
O konstrukcje tego producenta do testów walczymy już od lat. Tymczasem podczas tej wizyty w Niemczech może z racji wspólnej wystawy z polskimi markami (kable i akcesoria antywibracyjne) udało nam się dotrzeć do europejskiego przedstawiciela japońskiej marki i mamy wstępne porozumienie co do dalszej współpracy testowej. Zobaczymy. A jak z dźwiękiem? Cóż, TAD jak to TAD, firmowa elektronika z koncentrycznym głośnikiem z berylem w górnych rejestrach plus dwa wielkie basowce pokazały, jak zbudować dobrze zwizualizowaną, zaopatrzoną w odpowiedni pakiet danych, podpartą energią niskich rejestrów wirtualną scenę muzyczną. A to wszystko przy współudziale polskich producentów okablowania AUDIOMICA i stolika Rogoz Audio. Klasyka gatunku dobrej synergii wszystkich składowych.

21. WILSON BENESCH, CONSTELATION AUDIO
Najnowszą odsłonę Wilson Benesch’a, czyli wysokie, uzbrojone w odwrócone plecami do słuchacza głośniki kolumny napędzała znana mi z osobistego zderzenia elektronika amerykańska elektronika Constelation Audio. Znając sznyt grania poprzednich modeli kolumn WB i wykorzystanych do nakarmienia ich sygnałem komponentów trochę bałem się, czy to będzie dobre połączenie. Obydwa brandy dotychczas miło zaskakiwały mnie gładkim, stawiającym na muzykalność dźwiękiem, co czasem w bezpośrednim połączeniu powoduje niewskazaną kumulację owych artefaktów. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Może nie był to najszybszy dźwięk świata, ale gdy zapragniecie zaliczyć we własnym domu atmosferę opery z oddaniem jej wielko-kubaturowego realizmu, ten zestaw jest do tego zdolny.

22. ROCKPORT, SOULUTION AUDIO
To jest druga, tym razem z elektroniką szwajcarskiej marki Soulution Audio, odsłona kolumn Rockport. I o dziwo gdy poprzednia z manufakturą Absolare wypadała czasem zbyt dziarsko, to obecna, wbrew opiniom bezduszności komponentów Soulution pokazała się z bardzo przyjaznej dla miłośników gładkiego dźwięku strony. Oczywiście nie należy przypisywać tej prezentacji cech typowych dla lampy w stylu eufonii, ale nawet w bardzo szybkich pasażach elektroniki nie było śladu przekroczenia granic typu latające w powietrzu żyletki. Świat czasem staje na głowie.

23. GAUDER AKUSTIK, WESTEND
To była prezentacja najnowszego dzieła tego producenta. Wielkie, ważące ponad 200 kilogramów aluminiowe paczki DARC 250 napędzała lampowa elektronika Westend. Byłem w tym pokoju dwa razy, ale za każdym razem trafiałem na spore zamieszanie i częste słowne prezentacje. A gdy wreszcie udało mi się coś posłuchać, chyba z racji jeszcze testowego stadium kolumn choć czuć było potencjał, nic w nich mnie nie zaczarowało. Było rozmach, energia i ….. . Cóż, z bardziej wiążącą opinią czekam na występy modelu handlowego w kraju.

24. MBL
Nawet nie wiem, jak ustosunkować się do tej wizyty, aby nie zostać posądzony o kumoterstwo, dlatego powiem jedno, to był typowy dla topowego zestawienia marki MBL pokaz, jak powinno się to robić, aby nie pozostawić ani krzty pola do narzekań.

25. FOCAL, NAIM
To nie była zwykłe odwiedziny w kolejnym wystawowym pomieszczeniu, tylko zamknięta prezentacja nowości obydwu, od jakiegoś czasu wspierających się na rynku audio, marek francuskiego Focala i szkockiego Naim’a. Pierwszym novum była kolejna odsłona kolumn serii Utopia wykorzystująca najnowsze przetworniki marki, a drugą topowy streamer NAIM’a. Oczywiście jak to zwykle na takich imprezach bywa, najpierw organizatorzy zdali relację z placu boju powstawania i możliwości sonicznych danego produktu, czyli zaliczyliśmy kilkuminutowe prelekcje, by na koniec choćby pobieżnie zapoznać się z generowanym przez najnowsze dzieci marek dźwiękiem. Coś bliżej na jego temat? Niestety, miejsce na skraju jednego z boków i do tego za sprawą kilkustopniowego podestu mocno przewyższające tweetery kolumn nie pozwala na jakiekolwiek dywagacje, ale spokojnie mogę powiedzieć, że na tle dawnych, przed Naim-owych prezentacji czuć było pewnego rodzaju synergię połączenia.

26. SILBATONE
Jak wszyscy znakomicie zdajecie sobie sprawę, nie przepadam za tubami, ale do tego wystawcy zawsze wchodzę z przyjemnością. Szczerze powiedziawszy sam nie wiem dlaczego. Wygląd prezentowanych kolumn zawsze stawia przede mną, a pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że większości z was wielkie wyzwanie jakiejkolwiek akceptacji wzrokowej, a mimo to idę jak po zbawienie. I nie do końca chodzi tutaj o sam dźwięk, gdyż pokazywane zestawy potrafią zaczarować słuchacza tylko muzyką operową lub orkiestrową, Reszta jest tylko namiastką. Słowem, a rzekłbym raczej frazą kluczem jest chyba brak napinania na zadowolenie wszystkich, tylko robienie tego, co umie się najlepiej. Czyli pokazujemy zestaw grający odpowiednią muzę i mamy w „d” co kto o nas pomyśli. Chce posłuchać, posłucha. Nie to nie i szlus. I wiecie co, ja zawsze w to wchodzę.

27. PATHOS
Co prawda teoria nie zawsze idzie do końca pod rękę z praktyką i firmowe zestawienie nijak mają się do założeń konstruktorów o wygenerowaniu przepięknego brzmienia, ale stanowiące udokumentowanie mojej wizyty fotki mogę opisać tylko tak: „Bardzo ciekawe od strony muzykalności (jak to u Pathosa), ale nie przegrzane granie”. Czyli ni mniej ni więcej, liczyła się muzyka. Żadnego efekciarstwa w stylu napinania na poszczególne składowe, tylko łatwo przyswajalne przez melomana brzmienie.

28. TIDAL
Energia, atak, mocne rysowanie źródeł pozornych, słowem jazda bez trzymanki. Na szczęście w dobrym tego zbioru aspektów brzmieniowych znaczeniu, czyli bez krzyku. A to wszystko udało mi się wychwycić podczas popisu gitarzysty. Wyczynowe oddanie jej strun w połączeniu z solidnym pakietem wybrzmień stawiało tę prezentację w czubie opisywanej dzisiaj listy. Mimo, że na co dzień lubię trochę więcej mięsa, to mógłbym z tym bez problemu żyć.

29. CESARRO
Efekt „łał” w najczystszej postaci dobrej tuby z monstrualnymi modułami basowymi. Świeżo, bezpośrednio i z rozmachem. Jak blacha perkusisty ma błysnąć, to błyszczy , a jak stopa spowodować trzęsienie ziemi, bez problemu znajdziemy się w jego epicentrum. Jednym zdaniem, jak ma być delikatnie, jest delikatnie. Jak ma przyłożyć do pieca na pełnej głośności, jeśli sami się o to prosiliście, zatajcie uszy. Jeśli nie, już mi Was szkoda. Tak powinny grać rasowe tuby.

30. MAGICO
Ten amerykański producent od kilku lat mocno ustawia w szeregu nasz rodzimy rynek kolumn. I nie chodzi mi tylko o żądane za swoje konstrukcje ceny, tylko gro bardzo dobrych opinii potencjalnych klientów. Los chciał, że tuż przed wystawą zakończyliśmy z Marcinem test modelu M3 tego brandu, co pozwalało mi na jeśliby ten model pojawił się w Monachium bezpośrednią konfrontację możliwości w dwóch odsłonach. Niestety okazało się, że swoje pięć minut miały jedynie paczki A3 i M6, a mimo to bez najmniejszych problemów osiągnąłem choćby część swoich przedwyjazdowych założeń. Na początek załapałem się na w tym momencie otwierające cennik, zaprezentowane w tym roku jako nowość A3. Efekt? Powiem tak, na tle swojego doświadczenia ze starszymi siostrami grało mniej wyrafinowanie, ale biorąc pod uwagę wielokrotność różnicy w cenie sądzę, że i ta propozycja powalczy o wysokie noty tak wśród opiniodawców, jaki i potencjalnych nabywców. A jak wypadły M6-ki. Tutaj trochę po marudzę. Ale nie na dźwięk jako taki, tylko jego źródło. Chodzi bowiem o to, że przez większość prezentacji wystawca posiłkował się odtwarzaczem plików. Na początku nie mogłem pojąć, jak przy tak dobrze znanej mi elektronice i niższym modelu kolumn dźwięk może być tak dziwnie ospały, żeby nie powiedzieć matowy, coś na kształt zasłoniętego woalką. Wszystko monotonne, pogrubione i bez wyrazu. Zrobiłem kilka podejść i nic. Na moje szczęście los pozwolił mi spotkać przedstawiciela naszego dystrybutora, któremu udało się zaprzęgnąć do karmienia tego przecież wyczynowego zestawu solidnym sygnałem z czarnej płyty. I? Nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi mi o żadną wojnę formatów, tylko o zapewnienie wymagającym zestawom odpowiednio dobrego źródła, a plikowiec – dla uniknięcia internetowego linczu nie wspomnę jaki – zabijał drzemiący w systemie potencjał. Nagle okazało się, że zwykła koncertowa płyta K. Jarretta z czarnego krążka ożywiła przekaz na tyle zjawiskowo, że słychać było wszystko. Od pomrukiwania Keith’a, przez prace jego nóg na pedałach fortepianu i wyraźny rysunek strun mającego kilka szybkich pasaży przecież trudnego do odtworzenia w takich wariacjach kontrabasu. Da się? Oczywiście, że się da, trzeba tylko chcieć. Puentą tego pokazu niech będzie fakt, że po posłuchaniu Magico M3 u siebie i M6 na wystawie pierwszy raz po zakupie posiadanych od czterech lat ISIS-ów T&F zapragnąłem coś zmienić. Niestety jest jeden co prawda mały, ale jednak problem. Nie chodzę w tej lidze kwotowej. Trochę szkoda, ale znając chadzający swoimi drogami los nigdy nie mówię nigdy, czego nie uczynię i tym razem.

31. MCINTOSH
Podobnie do poprzedniego roku, amerykanie postawili na wystawę, a nie prezentację zjawiskowego dźwięku, ale biorąc pod uwagę ich wkład w propagowanie dobrej jakości fonii postanowiłem dorzucić ich do swojej relacji.

32. CHORD
Podobnie do wizyty w FOCALu i NAIMie odwiedziny Chorda-a były zainicjowane zaproszeniem na prezentację nowości, czyli wzmacniacza stereofonicznego Choral Etude i mającego za sobą spowodowanie sporego pozytywnego zamieszania swoim pojawieniem się przed kilku laty na rynku DAC’a ze wzmacniaczem słuchawkowym HUGO od teraz zastąpionego przez HUGO TT 2.

33. TRANSROTOR
To jak zwykle co roku była jedynie wystawa, ale na tyle ciekawa wizualnie, że będąc wyznawcą analogu, nie mogłem przejść obok niej obojętnie nawet kreśląc te kilkadziesiąt krótkich tekstów. Ja nie posłuchałem, Wy nie posłuchaliście, ale nacieszyć oko pięknem konstrukcji nigdy nie zaszkodzi.

34. THRAX
Tej bułgarskiej marki nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Znacie ją z naszych recenzji bardzo dobrze, dlatego po informacji zaprezentowania najnowszych monobloków wykorzystujących powracające do produkcji lampy 300 B Western Electric temat bez wahania pojawił się na tapecie.

35. METRONOME
Efektem wizyty we francuskiej mekce muzyki był biorąc pod uwagę gabaryty kolumn naturalnie duży, ale co ciekawe nienatarczywy, a przez to sprawiający frajdę przyjemność dźwięk. Nie było co prawda stosownego do rozmiaru zespołów głośnikowych rozmachu, ale to z pewnością niechlubna zasługa zbyt małego pomieszczenia, co będąc sprawiedliwym w opiniach powinno być odebrane w kategoriach walki z materią, a nie problemem zestawienia.

36. DAVIS ACOUSTIC
Co prawda słuchałem u siebie kilku konstrukcji tej marki, ale z tymi flagowcami pewnie z racji bycia nowością nigdy nie miałem do czynienia. Jednak co by nie deliberować, uzyskany dźwięk był warty zatopienia się w nim podczas głębszej analizy, no co za sprawą rodzimego dystrybutora bardzo liczę.

37. ALLUXITY, JOSEPH AUDIO
To był jeden z niewielu pokoi, gdzie oprócz fajnego dźwięku stawiano na ogólny, unikający ekstrawagancji, ale cały czas bardzo kameralny design całości prezentacji. Muzyka bez napinania na nadnaturalną zjawiskowość wypełniała idące z duchem obecnych czasów przyjemnie skomponowane pomieszczenie, a to pozwalało mi w spokoju ducha, ale z jednoczesnym masowaniem ego melomana odetchnąć po ciężkich trudach zwiedzania wystawy. I chyba na tym powinna polegać idealnie spełniona synergia pomiędzy słuchaczem, a otaczającym go muzycznym światem w dobrze przygotowanym do tego celu pokoju.

38. YG ACOUSTICS
Niestety, ta prezentacja odbywała się w pokoju Thalesa, a to nie pozwalało na bliższe przyjrzenie się efektowi konfiguracji znamienitych kolumn z równie dobrze kojarzoną elektroniką NAGRY. Jednak bez względu na wszelkie przeciwności losu z przyjemnością oświadczam, że jest spora szansa na pojawienie się widniejącego na zdjęciach modelu w mojej samotni, a to było już pełnoprawną obligacją do zaznaczenia ich bytu w choćby w tak krótkim słowotoku.

39. DYNAUDIO
Na dźwięk z popularnych u nas Dynek nie udało mi się załapać, ale znając ich mocną pozycję na naszym rynku i zauważane co chwila w necie pytania o nowości nie mogłem nie wtopić kilku fotek w kreśloną relację.

40. AYON
Bez względu jak prezentacje marki AYON odbieracie podczas wystawy w naszym kraju, w jednym temacie mogę Was dobitnie zapewnić, to są zawsze bardzo skrupulatnie przygotowane wydarzenia. I nie ma znaczenia, czy tak jak w Warszawie system stawiany jest w pozwalających w pełni rozwinąć elektronice skrzydła wielkich salach konferencyjnych, czy w bardzo ciężkich do opanowania akustycznie można by powiedzieć monachijskich budkach dla chomików, Gerhard Hirt zawsze znajdzie sposób, aby zadowolić zdecydowaną większość słuchaczy. Skąd to wiem? Po pierwsze był u mnie w domu ze swoimi zabawkami i widziałem jego walkę o finalne brzmienie. Po drugie, rok w rok, podczas jesiennych wystaw w Warszawie zdecydowana większość kuluarowych rozmówców włącznie z oponentami dla używanych w kolumnach Lumen White ceramicznych przetworników chwali uzyskane efekty soniczne. A po trzecie, prawie notoryczny bak czasu Gerharda na choćby krótką rozmowę podczas relacjonowanej tegorocznej imprezy świadczy o jednym, zna się na tym co robi i większość czasu zajmują mu pertraktacje z kontrahentami. Jeśli nawet ta lista nie jest dla Was przekonująca, moim zdaniem w ocenie wydarzeń z zestawami AYON’a jesteście po prostu złośliwi.

41. PMC
Wiem, jak potrafią zagrać systemy oparte o te kolumny, tylko co z tego, gdy jako sygnał służy niezbyt rozdzielczy grajek plików. Owszem, było poprawnie, ale przy wielu zaletach dobrze nakarmionej informacjami flagowej kopułki w przypadku mało rozdzielczego sygnału nic nie była w stanie wskórać. Na tle tego co słyszę u znajomego z mniejszych kolumn tutaj było granie bez wyrazu, z ciężkim do zaakceptowania sznytem ściśnięcia dźwięku. A to przecież są monitory o rodowodzie studyjnym. Tak więc o co chodzi? Przepraszam, ja wysiadam.

42. AVANGARDE
W relacji z ostatniej wystawy w Warszawie napisałem, że wkraczając do pokoju Avangarde’a szedłem na z czystym sumieniem zaplanowaną bitwę. Co więcej, podczas półgodzinnego starcia nie było trupów ani z mojej w postaci niezadowolenia, ani niemieckiej, nie dającej mi szans na narzekanie strony. To był rasowy pokaz, jak wspierana bass hornami tuba ma oddać ducha każdej, powtarzam każdej tryskającej energią muzyki. Zatem nie zdziwi Was fakt wręcz identycznego odbioru podobnego zestawienia w Monachium. Jak wojna to wojna, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Albo się bawimy i idziemy na całość, albo zawczasu sobie odpuszczamy. Jednak od razu zaznaczam, naprawdę stracicie, jeśli nie zmierzycie się z taką charyzmą do dynamicznego grania. Ja w każdym bądź razie, gdy pojawia się taki set, z wielkimi oczekiwaniami na pełnię zadowolenia jestem gotów stawić mu czoła, a zaznaczam, teoretycznie lubię plumkanie. I co Wy na to?

43. AUDIONET
Wspomniany Audionet tym razem pokazywał spięte z wysoko postawionymi w hierarchii cennika kolumnami marki Dynaudio wielkie monobloki. Nie będę lał zbytniej wody na młyn tego występu, ale to co usłyszałem było rozwinięciem wartości sonicznych testowanych na naszych łamach PLANCKA i WATTA. Rozmach, swoboda i energia. Wiem, już kilka razy taki zestaw słów pisałem, ale co poradzę, jak rozprawiam z wami o graniu przez duże “G”.

44. OCTAVE, B&W
Na temat tej konfiguracji nie mam za wiele notatek. Ale te co udało mi się rozszyfrować mówią jedno, to było bardzo odważne, dla wielu miłośników muzyki granie. Trochę odległe od moich preferencji, jednak bacząc na gusty znajomych również przeze mnie w pewien sposób akceptowalne.

45. AVM
Jak bacznie obserwujący rynek audiofile zdążyli się pewnie zorientować, spora ilość znanych z konkretnej dziedziny świata audio brandów postanowiła uszczknąć kawałek chleba z dotychczas nieinteresującej ich działki. To naturalnie ma różne reperkusje dźwiękowe, ale trzeba przyznać, że prezentowana na fotkach marka AVM oprócz elektroniki pokazując swoje kolumny i gramofon nie wpadła w sidła taniego grania. Było zaskakująco gładko i przyjemnie, a co najważniejsze bez nadęcia i szukania wyczynowości, gdyż takie nastawienie prowadzi tylko do jednego, spektakularnej porażki. Niemiecki producent wyszedł z tej wystawowej potyczki z tarczą. Jak będzie na wyjeździe, czyli na moim polu walki, jest szansa, że czas pokaże.

Nie wiem, czy na tle wcześniej przeczytanych przez Was relacji moja wnosi coś ciekawego, ale mam przynajmniej nadzieję, że nikt się nie nudził. Wszystkie opisy skażone są ograniczeniami zajęcia dobrego miejsca w pokoju, czasem brutalnym wyproszeniem przez wystawcę z powodu rozpychającego się osobnika homo sapiens z kamerą, a czasem niedoczekaniem się muzyki potrafiącej pokazać clou umiejętności danej konfiguracji. Niemniej jednak, po zebraniu informacji z kilku podobnych do moich tekstów każdy rozsądnie kalkulujący wszelkie za i przeciw miłośnik muzyki powinien coś sensownego wyklarować. A jeśli nawet nic z tego nie wyjdzie, zorientuje się, jak zmienne, a przez to nieobliczalne w skutkach są tego typu imprezy. Pisząc ten tekst nie mam szans na potwierdzenie, czy udało się Wam zebrać wszystko w jedną sensowną całość, ale jeśli kiedyś przyjdzie Wam do głowy pomysł typu: „A może samemu pojechać i się przekonać co w trawie piszczy?”, podpisując się obydwoma rękami choćby raz szczerze zachęcam do realizacji tego przedsięwzięcia. Tylko chroniczny malkontent będzie niezadowolony. Reszta zdrowej na duchu populacji będzie ukontentowana. Czy pełnią szczęścia z dźwięku w każdym pokoju, czy przekonaniem się, że pieniądze nie zawsze grają, zależeć będzie od nastawienia, ale nigdy nie powiecie, że nie było warto.

Jacek Pazio

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. High End 2018

Munich High End 2018 cz.1

Jak to mawiał klasyk „święta, święta i po świętach”, czyli monachijskie szaleństwo związane z coroczną, odbywającą się w przestronnych halach MOC, wystawą High End możemy uznać za zakończone. Wbrew wcześniejszym, mało optymistycznym prognozom, pogoda dopisała, niezliczone kilometry nadal czujemy w nogach a i bagaż nagromadzonych wrażeń pewnie będzie nam towarzyszył jeszcze przez ładnych parę tygodni. Mając jednak na uwadze, że nieuprzejmością z naszej strony byłoby trzymanie materiału do czasu opadnięcia emocji również i tym razem stawiamy na żywioł, zrealizowany na wystawie reportaż publikując niejako na gorąco. W końcu takie reguły narzuca sam internet, w którym to od ponad pięciu lat egzystujemy doskonale zdając sobie sprawę, iż to właśnie czas dla większości z Czytelników odgrywa kluczową rolę a zainteresowanie tematem danego wydarzenia utrzymuje się z reguły nie dłużej niż tydzień. Dlatego też serdecznie zapraszamy na pierwszą część naszej relacji z tego największego święta wszystkich audiofilów od razu zaznaczając, iż tak jak w poprzednich latach nawet nie mieliśmy ambicji być wszędzie i uwiecznić, opisać wszystkiego, co nieprzebrane rzesze wystawców zdołały na High End przygotować. Wyszliśmy bowiem z założenia, iż jeśli mamy do wyboru większą uwagę skupić na systemach, prezentacjach i ekspozycjach aniżeli latać po MOC-u jak przysłowiowy kot z pęcherzem z migawkami aparatów ustawionymi na tryb zdjęć seryjnych, to jednogłośnie opowiadamy się za opcją nr. jeden. Dlatego też do części z pokojów wracaliśmy kilkukrotnie, kilku wystawcom daliśmy drugą szansę, a całość potraktowaliśmy jako jedną z niewielu okazji do spotkania wielu znajomych rozsianych na co dzień po najdalszych zakątkach globu. I jeszcze jedno – kolejność w jakiej opisujemy poszczególne pokoje jest zgodna z chronologią i naszą marszrutą, więc proszę nie doszukiwać się w niej drugiego dna, czy też zawoalowanych sugestii. Po prostu tak właśnie wyglądało nasze wystawowe szwędactwo a jeśli ktoś nie wierzy to proponuję porównać poniższy opis z planem targów.

Tym razem, w związku z zamieszaniem jakie wywołuje zbliżające się wielkimi krokami RODO, dopchnięcie się do pressroomu graniczyło z cudem, co z resztą zapobiegliwie przewidzieli organizatorzy rozstawiając w ciągach komunikacyjnych kioski z aromatyczną kawą.

Niejako w ramach zasygnalizowania poczynionych podczas tegorocznej wystawy obserwacji i wprowadzenia do tematu, na początek pozwolę sobie zamieścić zbiorczą galerię o tematyce analogowej. Oczywiście gramofony i magnetofony przewijać się będą w większości dedykowanych, przypisanych poszczególnym wystawcom opisów słowno – obrazkowych jednak warto mieć świadomość, iż w chwili obecnej oprócz starych wyjadaczy, jak Dr.Feickert, Kuzma, S.M.E czy Transrotor za produkcję gramofonów biorą się również dopiero rozpoczynające swoją przygodę z audio marki. A czemu ten dość eklektyczny zbiór szpulowców i gramiaków znalazł się na starcie tegorocznej relacji? Cóż, powód jest, przynajmniej dla nas, oczywisty – wszędzie tam, gdzie w roli źródeł egzystowały obok siebie analog i cyfra reprezentowana w większości przypadków przez wszelakiej maści plikograje, to właśnie poczciwy winyl, bądź taśma spuszczały regularny łomot najnowszym, mniej bądź bardziej gęstym formatom cyfrowym.

W pierwszym przez nas odwiedzonym pokoju całe szczęście królowała czarna płyta a japońska elektronika Air Tighta współpracowała z mającymi sporą szanse na pojawienie się w Polsce nad wyraz oryginalnymi (konstrukcje open baffle wyposażone w przetworniki field-coil) kolumnami autorstwa Wolfa Von Langi. Tutaj nie było pośpiechu, szarpaniny i pędu do nikąd. Wchodziło się, siadało i nie wiadomo kiedy mijało kilkadziesiąt minut, czyli mniej więcej tyle ile trwa jedna strona LP. Może i warunki wystawowe nie były idealne a brak adaptacji akustycznej dorzucał swoje trzy grosze, ale w tym pomyśle na swobodę i homogeniczność grania był spory potencjał.

Tuż za ścianą też królował analog i to w naszym ojczystym wydaniu, czyli duet J.Sikora + Horns wspierany przez kanadyjskiego producenta okablowania GutWire. Precyzji temu zestawieniu odmówić było nie sposób, jednak po analogu oczekiwałbym nieco więcej eufonii i soczystości.

Kharma, czyli iście bizantyjskie bogactwo ornamentyki, ceny potrafiące zawstydzić niejednego szejka i … trudny do przewidzenia efekt soniczny. W zeszłym roku grało źle, jednak w tym, gdy tylko weszliśmy całość grała zaskakująco miło, gładko i wciągająco. Zamiast korzystać z okazji dość niewielkiego obłożenia zwiedzającymi i robić zdjęcia usiedliśmy i zaczęliśmy słuchać i to słuchać z przyjemnością. Sielanka nie trwała jednak długo, gdyż gramofon zastąpił streamer a system uznał za stosowne po prostu na nas nakrzyczeć. Cóż, najwidoczniej topowe Clrearaudio i dwie szpulowe Nagry nie znalazły uznania w oczach wystawcy przedkładającego komfort obsługi z poziomu tabletu od jakości dźwięku.

Audia Flight/Albedo – włoską elektronikę Audii zdążyliśmy już poznać a i z kolumnami Albedo też mieliśmy swojego czasu krótką przygodę, jednak set zaprezentowany w Monachium jakoś nie porywał. Dziwnym zbiegiem okoliczności z natywnej dynamiki i soczystości topowych modeli Strumento (Audia Flight) na uzbrojonych w przetworniki Accutona kolosach Albedo słychać było naprawdę niewiele i po kilku minutach zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem na wystawę nie trafiła jakaś nie do końca wygrzana para kolumn.

Elektronika CH Precission, gramofony TechDAS i kolumny Steinheim Reference Ultime, czyli precyzja jak w szwajcarskim, albo japońskim chronografie.

Wiener Lautsprecher Manufaktur, czyli w skrócie WLM, to marka, która jakiś czas temu wykonała dość poważną woltę jeśli chodzi o design produkowanych przez siebie kolumn. W Monachium postawiła w tym roku na konstrukcje aktywne a okablowanie zapewniła serbska manufaktura Way Cables bazująca na otulonych bawełnianym dielektrykiem przewodnikach ze srebra. Jej właściciel – Miroslav Nune Popovic okazał się przeuroczym i pozytywnie zakręconym pasjonatem, który z niesamowitym entuzjazmem opowiadał o tym, jak wyjątkowe i unikalne są jego przewody i ile energii i „body” są w stanie przekazać systemowi, w którym się znajdą. Ceny zaczynające się od 650€ za metrowy IC nie wydają się zaporowe nawet jak na polski rynek, więc … pożyjemy, posłuchamy i ocenimy.

Topowe Living Voice’y stały w dwóch pokojach, jednak na potrzeby niniejszej relacji pozwoliłem sobie na zamieszczenie ich zdjęć w jednej galerii. W dodatku przy pierwszym podejściu pełniły one rolę jedynie tła do popisów swojego zdecydowanie bardziej budżetowego rodzeństwa, które co prawda z mającą swą światową premierę integrą Engström Arne grało nad wyraz miło i dynamicznie, lecz nie po to tłukliśmy się przez pół Europy. A jak zagrały Vox Olympian? Po pierwsze lepiej niż dane nam było usłyszeć na rodzimym AVS a po drugie najlepiej z dotychczasowych prezentacji w MOC-u. Bardzo możliwe, że to zasługa repertuaru, gdyż zamiast katowania słuchaczy Wagnerem, bądź free jazzem ktoś wreszcie poszedł po rozum do głowy i nie bał się sięgnąć np. po dorobek Massive Attack, ale wreszcie nogi same rwały się do przytupywania.

System składający się z elektroniki Triangle Art i obeliskowych kolumn EgglestonWorks Viginti okazał się jedną z największych a w dodatku pozytywnych niespodzianek tegorocznej wystawy. To dość nieoczywiste połączenie ociekającej złotem i chromami estetyki Triangle’a i kanciastej surowości EgglestonWorks zaoferowało dźwięk niezwykle prawdziwy, krystalicznie czysty i bezpośredni. Różnicowanie jakości i sposobu realizacji nagrań było oczywiste, jednak choć całości nie brakowało muzykalności po kilkunastu minutach odsłuchu zacząłem się zastanawiać ilu ze słuchaczy byłoby w stanie się pogodzić z tak bezpardonowo podaną prawdą o posiadanej płytotece.

W szwedzkim Martenie wielkie święto – obchody dwudziestolecia działalności uświetnione światową premierą potężnych kolumn Coltrane Momento 2. W systemie nie zabrakło rasowego szpulowca Lyrec Frida MkII i monosów Vitus Audio MP – L 201 a walory tak akustyczne, jak i wizualne poprawiała imponujących rozmiarów instalacja dyfuzorów Golden Crystal produkcji SMT. A dźwięk? Pół żartem pół serio mogę stwierdzić, że jeszcze nikomu nie udało się z nowych driverów Accutona wycisnąć tyle muzykalności i dynamiki.

Odkąd pamiętam Ascendo chadzało własnymi ścieżkami, jednak tegoroczna prezentacja wskazywała na to, że nie zawsze prowadzą one we właściwym kierunku.

O ile przy jubileuszowych Martenach jeszcze można byłoby kombiować jakby tu je wcisnąć do standardowego M3, bądź M4, to błękitne kolumny Von Schweikert Ultra 11 wymagają zdecydowanie większych metraży. Nie wierzycie? No to zastanówcie się Państwo jak wkomponować w normalną przestrzeń nawet 30-40 metrowego salonu te mierzące 230 cm kolosy, z których każdy może poszczycić się dwoma zasilanymi 1000 W wzmacniaczami 15” subwooferami, czterema 9” ceramicznymi mid-wooferami, dwoma 7” również ceramicznymi średniotonowcami, dwoma berylowymi tweeterami i dwoma 5” super – tweeterami, z których jeden zdobi front a drugi ścianę tylną. Całe szczęście gigantomania ograniczała się li tylko do postury kolumn, bo już sam dźwięk nie próbował przytłoczyć słuchacza rozdmuchanymi poza granice rozsądku źródłami pozornymi.

Wanno – podobne tuby Tune Audio Avaton, dzielone źródło Rockna, przedwzmacniacz Trafomatic Audio Lara wraz po raz pierwszy pokazanymi publicznie monoblokami Pandora, oraz łapiące za oko okablowanie Scogrand okazały się pomysłem na żywe, dynamiczne, lecz pozbawione ofensywności granie.

Kolumny Wilson Benesch spotkać można było w dwóch pokojach – w jednym grały seksownie czerwone A.C.T. One Evolution P1 a w drugim zdecydowanie bardziej imponujący (każda kolumna waży 145 kg) model Eminence.

Rockportów Lyra też można było posłuchać w dwóch systemach – ze słynącą z muzykalności elektroniką Absolare, oraz z uwielbianą przez część audiofilów za precyzję i neutralność Soulution. Jednym słowem dla każdego coś dobrego.

Set Luxmana z „parawanami” Quada zdecydowanie lepiej wyglądał aniżeli grał, ale nic na to nie poradzę, że podoba mi się ten nieco oldschoolowy design. No i na postawie zdjęć dźwięku ocenić nie sposób ;-)

W Auralicu jak zwykle skromnie, ale z klasą. Najnowsze modele elektroniki plus nad wyraz rozsądnie wycenione (ok. 8000 $ para) praktycznie zupełnie u nas nieznane kolumny Ryan S840. To było naprawdę dobre granie a biorąc pod uwagę koszt całego systemu relacja jakość/cena wydawała się trudna do pobicia przez większość konkurencji.

DPS EAR Yoshino – bez zmian, taśma rządzi.

Smukłe niczym topole Raidho TD-4.8 z elektroniką Chorda (BLU MKII, DAVE, CPA 5000 i dwa monobloki SPM 6000 MKII) spięto okablowaniem Nordosta. Odważnie? Nawet bardzo, sęk jednak w tym, że całości ani nie brakowało wypełnienia, ani tym bardziej masy, czy muzykalności. Czary jakieś?

Za to w Vitusie zaskakująco skromnie – ze stereofoniczną końcówką RS-101 zestawiono jubileuszowe Marteny Mingus Twenty. Całe szczęście w tym przypadku rozmiar nie miał znaczenia i grało po prostu dobrze.

Jedno z pomieszczeń, do których zaglądałem kilkukrotnie i za każdym razem było co najmniej … świetnie. Najnowsze Audiovectory R 8 Arretè w przepięknej okleinie z włoskiego orzecha napędzała elektronika Gryphona w postaci niezwykle miło przez nas wspominanej integry Diablo 300 i odtwarzacza Scorpio. Nie ukrywam, że w brzmieniu było coś z wyczynowości, ale rozdzielczość, szybkość i gładkość były wręcz magnetyczne a odtworzenie nagrania z flamenco było w stanie poderwać do tańca umarłego. Nie mówię już o entuzjazmie z jakim Mads opowiadał o najnowszych konstrukcjach. W jego głosie czuć było pełną satysfakcję z osiągniętych rezultatów a biorąc pod uwagę obłożenie wystawowej sali również i słuchaczom takie witalne granie przypadło do gustu.

W Crystal Cable jak zwykle minimalistycznie, lecz elegancko a i obecność gramofonu nie powinna dziwić gdyż właśnie w Monachium zaprezentowano swoisty , sygnowany przez S.M.E analogowy all’in’one. Mowa o projekcie Synergy, czyli najnowszym transporcie/ramieniu S.M.E, ze zintegrownym przedwzmacniaczem Nagry, wewnętrznym okablowaniem (również ramienia) Crystal Cable i wkładką Ortofona.

Musical Fidelity z Triangle i Thorensem postawił na spokojny design i przystępną cenę, więc tym razem seria Nu-Vista podpierała ściany.

W Avantgardzie znów udało mi się posłuchać Trio (tym razem wersji Luxury Edition za bagatela 108 000€) na normalnych poziomach głośności, co należy uznać za spory sukces.

Niby Audioquest to przewody, kondycjonery, słuchawki i DACi, ale jak widać i pełnowymiarowy system wiedzą jak skonfigurować, bo Bowersy z najnowszej serii 800 D3 i elektronika Sugdena sprawiały, że muzyki słuchało się tam z niekłamaną przyjemnością.

Wygląda na to, ze w Avidzie dział marketingu zorientował się, że coraz częściej o zakupach audiofilskich zabawek decyduje płeć piękna.

Tym razem Gryphon w wersji statycznej.

Marantz, Sonus faber, Audio Research i E.A.T, czyli trzon oferty Horna.

Kolejna marka siedząca w prądzie i przesyłach sygnału, czyli Shunyata Research a grało co najmniej dobrze. Nie wnikam ile w tym było zasługi Passa, Emm Labs, czy Wilson Audio, ale jak na tak – po macoszemu, przynajmniej jeśli chodzi o adaptację akustyczną, potraktowanemu pomieszczeniu nie spodziewałem się niczego specjalnego. Nie da się ukryć miła niespodzianka.

W Magico niespodzianki nie było, chociaż … „budżetowe” A3-ki wcale ujmy na honorze marki nie uczyniły, jednak przesiadka na M6-ki to był skok na naprawdę głęboką wodę. Warto było jednak trochę pochodzić i zaglądać na prezentacje Magico co jakiś czas, bo niby z plików grało OK, ale zmiana źródła na Kronosa w sposób całkowicie bezlitosny obnażała braki toru cyfrowego.

Furutech w akcji, czyli w systemie Progressive Audio. Szybko, czytelnie i z pełną kontrolą.

System Accustic Arts w tym roku zestawiono z kolumnami SN/SL 770.1AMT Fischer & Fischer.

Jak się okazuje Elaci z elektroniką Burmestera też potrafią się całkiem nieźle dogadać.

W Pathosie po zeszłorocznej promocji nowości przyszedł czas na nieprzemijająca klasykę.

Oldschoolowo, koszmarnie drogo, ale być na High Endzie i nie zajrzeć do Silbatone, to jak zwiedzając Włochy nie konsumować ichniejszych win, past i pizzy.

O ile w zeszłym roku nad setem Nagry z Kronosem i Wilsonami Alexandria się rozpływałem, tak tym razem z Alexiami już tak dobrze nie było.

Ponownie Alexie, tym razem z kompletnym setem Constellation Audio i ponownie pewien niedosyt. Brakowało pazura, dynamiki, życia.

Zjawiskowe, fioletowe Cessaro ilością generowanych decybeli zdolne były kruszyć mury. Całe szczęście prezenterzy pilnowali głośności, choć tubowej maniery całkowicie uniknąć się nie udało.

Paradigmy z Passem? Czemu nie.

Bardzo miły polski akcent – w topowym systemie TAD-a okablowanie zapewniła … Audiomica Laboratory.

Odkąd pamiętam Göbel stawiał na smukłe, wyposażone w wysokotonowe „tablety” konstrukcje kolumnowe. I choć w tym roku za sprawą modelu Epoque Aeon Reference ich nie zabrakło, to całą uwagę zwiedzających skradły monstrualne Divin Majestic. Jeśli zaś chodzi o niuanse natury akcesoryjno – meblarskiej, to elektronikę CH Precission ustawiono na platformach Wood Block Fat i stoliku Wood Block Rack Franc Audio Accessories.

Okablowanie i akcesoria Nordosta nad wyraz dobrze sprawdzały się z elektroniką Moona i kolumnami Raidho.

W Focalu i Naimie rozwoju portfolio ciąg dalszy – do linii głośników Utopia III Evo dołączyły Grande Utopia EM oraz Stella Utopia EM a jeśli chodzi o plikowe źródła Naima, to informowaliśmy o nich w stosownym newsie.

Dr. Roland Gauder w tym roku zamiast zwyczajowo postawić na potężne konstrukcje tranzystorowe nieco przekornie sięgnął po eteryczne lampowce WestEnd i Western Electric.

Kaiser Acoustics Kawero Classic z monoblokami Kondo Kagura nadal nie pozostawiają złudzeń jak powinien wyglądać i grać prawdziwy High End.

Do klubu jednych z bardziej elektryzujących premierowych odsłon dołączył również Chord z dumą prezentując 150 W stereofoniczny wzmacniacz Choral Étude i desktopowy, DAC/wzmacniacz słuchawkowy Hugo TT 2. Po zaskoczonej minie samego Johna Franksa widać było, że nie spodziewał się takiego oblężenia przedstawicieli mediów, co dość jednoznacznie świadczy o popularności rozwiązań lansowanych przez Anglików.

Nieco skromniej i z nieco mniejszym rozmachem Primare forsował swoją autorską i nad wyraz ciekawą platformę Prisma.

W Octave zaprezentowano pozornie bardzo „odważne” zestawienie z Bowersami serii 800 D3 i okablowaniem Nordosta, jednak efekt finalny okazał się nad wyraz akceptowalny.

W Dynaudio oprócz bezprzewodowych „soundbarów” nie zabrakło też elektryzujących nowości z serii Confidence.

Za to w Audionecie, zamiast zapowiadanej integry Humboldt, którą niestety jedynie prezentowano w witrynie, grała dzielonka – przedwzmacniacz Stern z monoblokami Heisenberg, która nie da się ukryć, z Dynaudio robiła co tylko chciała.

Pro-Ject jak zwykle postawił na dość statyczną ekspozycję z jednym dość humorystycznym akcentem, czyli z zanurzoną na głębokość peryskopową żółtą łodzią podwodną.

Skoro jesteśmy przy analogu, to warto było zajrzeć na stoisko Clearaudo, gdzie oprócz bieżących modeli uwagę zwracały starsze, wycofane już z produkcji modele.

Cayin, czyli coraz lepiej brzmieniowo i jakościowa a nadal dość rozsądnie, jeśli chodzi o ceny.

Kolejny rodzimy akcent, czyli duet Fezz Audio & Pylon będący świetnym przykładem na to, że rynki azjatyckie, to nie tylko źródło dóbr wszelakich, ale niezwykle łakomy na nasze wyroby odbiorca. Tak, tak drodzy Państwo – to właśnie obie powyższe marki praktycznie nie nadążają z eksportem.

Jak widać Sugden udowadnia, że Hi-Fi wcale nie musi być nudne.

W Audio-Technice słuchawkowa ofensywa trwa. I bardzo dobrze, bo nowe, zarówno konwencjonalne, jak i te bezprzewodowe modele grają świetnie.

W Gato Audio świętowano 10-co lecie istnienia. Oby tak dalej, bo zarówno elektronika, jak i kolumny Duńczykom wychodzą lepiej niż dobrze.

Portugalskich paneli Artnovion przedstawiać raczej nie musimy, bo sporo stoi ich u nas i bardzo sobie je chwalimy.

W Thraxie najnowsze monobloki Spartacus 300 można było niestety jedynie pooglądać a grała integra Ares. Nasze zainteresowanie wzbudziła dopiero co zrecenzowana Enyo w pełni uzbrojonej w cyfrowe interfejsy odsłonie.

Metronome, czyli nieco chłodno i nieco sterylnie, ale bez przekraczania granicy, za którą wieje po kostkach z prosektoryjnych chłodni.

W Davisie też nasycenia średnicy i słodyczy góry nie było zbyt wiele, więc albo Francuzi tak lubią, albo Karlom nie do końca podpasował Gryphon Diablo.

Co innego w Alluxity, tutaj było gęsto, wręcz karmelowo i z przyjemnym wypełnieniem wszystkich podzakresów. Co prawda niepozorne kolumienki Joseph Audio Perspective reklamowane są jako niezwykle przyjazne pod względem impedancji, to monachijska prezentacja pokazała, że ich efektywność, która producent niespecjalnie się chwali, choć jak się chwile poszuka to można w odmętach internetu dogrzebać się, że wynosi 84dB(B)/2.83V/m wymaga solidnej amplifikacji. Całe szczęście duński system lifestylowy ma jedynie design a trzewia już rasowe, więc problemów z nagłośnieniem wystawowej loży nie było najmniejszych.

Kolumn YG Acoustics Sonja 2.2 dane nam było posłuchać w dwóch systemach – z elektroniką Nagry, gdzie całość spełniała raczej rolę muzycznego tła i w zdecydowanie lepiej przystosowanej do odsłuchów „budce” z dzielonką Bouldera i najnowszym analogowym setem SME Synergy. Nie ukrywam, iż w towarzystwie drugiej konfiguracji spędziliśmy zaskakująco dużo czasu, gdyż nie dość, że całość grała ze świetną równowagą tonalną i dynamiką, to jeszcze wystawcy nie zapomnieli o odpowiednio wydajnej klimatyzacji. W takich okolicznościach przyrody przyszło nam delektować się wielce atrakcyjnym spektaklem muzycznym, który mamy nadzieje kiedyś uda nam się powtórzyć na własnym „podwórku”.

Dan D’Agostino udowadnia, że takie pojęcia jak umiar i spokój akurat jego „zabawek” nie dotyczą.

Flagowe kolumny Silver Dragon Lawrennce Audio wyglądają bosko, jednak podczas monachijskich odsłuchów swym brzmieniem niespecjalnie mnie porwały. Możliwe, że wszystkiemu winny dość jazgotliwy repertuar i zbyt wysokie poziomy głośności podczas prezentacji, ale tym razem wychodziłem z odsłuchu lekko zawiedziony. Aha – żeby nie było, platformy Franc Audio Accessories też można było tam uświadczyć.

Futurystycznych kształtów rodzimych kolumn Pancin Art Technology nie da pomylić się z niczym innym. Ekipa producenta postawiła na ekspozycję w wystawowym open spejsie i na brak zainteresowania narzekać nie mogła. Trudno się dziwić, bo burgundowe pociski łapały za oko z daleka.

Podobnie było w kolejnej polskiej enklawie, gdzie udomowione śnieżnobiałe kolumny Sveda Audio Blipo kontrastowały z ociekającymi złotem Lampizatorami w otoczeniu ustrojów akustycznych acoustic manufacture.

Einstein Audio Components, czyli sposób na to jak mieć w pełni monoteistyczny system od wkładki począwszy na kolumnach skończywszy.

W gablocie przy wejściu zwiedzających kusiła mała „bestia” jednak w grającym z „turbinami” MSB M204 systemie pazury pokazywał szwajcarski flagowiec.

Tym razem nawet elektronika Trinnov Audio nie była w stanie wyczarować średnicy z kolumn, których ktoś w średniotonowca najzwyczajniej ś wiecie wyposażyć zapomniał.

W Zellatonie uwagę zwracał … tor analogowy, gdzie grała optyczna wkładka DS. Master1.

Sukces! Wreszcie udało mi się załapać na odsłuch flagowców Estelona. Cś mi się wydaje, że od premiery producent co nieco musiał w nich pozmieniać, bo tym razem nikt z aptekarską dokładnością nie pilnował głośności.

Kolumny Manger Audio P2 z elektroniką Mola Mola i gramofonem Scheu Analog Das Laufwerk No.2 w torze zagrały urzekająco homogenicznie.

Po tegorocznej prezentacji C.E.C-a będę się upierał, że powinni pozostać przy produkcji źródeł.

Prawdę powiedziawszy do sali z potężnymi kolumnami Arcadian Audio Pnoe wchodziłem z duszą na ramieniu i stoperami za pazuchą. Jednak okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują, bo całości co prawda nie brakowało swobody i oddechu, ale o próbach wywiewania publiki nie było mowy.

Duet Ayon Audio / Lumen White zdążył już nas przyzwyczaić, że nawet jakby się chciało, to nie ma się do czego przyczepić. Tak też było i tym razem – brzmienie najwyższej klasy i tyle.

Budka Brystona okazała się ostoją starych dobrych czasów, gdy samcze samotnie zdobiło surowe drewno i zwierzęce skóry. Zaprezentowany system nie brał jeńców grając niezwykle dynamicznie i czysto pokazując całą prawde o prezentowanych nagraniach. Szkoda jedynie, że obsługa postawiła na ok. minutowe fragmenty z przygotowanej plikoteki, gdyż po około kwadransie takiego repertuarowego rollercoastera miałem lekki przesyt wrażeń.

Całe szczęście w rodzimej Melodice ekspozycja miała charakter bardziej statyczny, więc podczas wymiany wystawowych ploteczek i newsów można było spokojnie ochłonąć. Cieszy fakt, iż kolejna Polska marka świetnie sobie radzi za granicą.

Nasi przyjaciele z Block Audio nabrali nieco odwagi i zaczęli bawić się kolorami, co tylko im potężnym A-klasowym końcówkom wyszło na dobre. W dodatku firmowe katalog został wzbogacony o okablowanie, listwy zasilające a i co nieco zmieniło się w samym montażu przewodów zasilających a czeskiej elektroniki można było posłuchać w systemie ze szwajcarskimi kolumnami Audiodata.

Skoro elektronika Wadaxa gościła w systemie Avantgarde’a, to nie dziwi fakt, że i pomarańczowe niemieckie tuby grały w pokoju Wadaxa.

A na deser, niejako rzutem na taśmę prawdziwa sensacja – najnowsze, flagowe isodynamiczne słuchawki Meze Audio Empyrean. Lekkie jak piórko a grają jak marzenie.

W tym roku czasu na niezobowiązujące szwendanie się po openspejsie mieliśmy jak na lekarstwo, więc standardowy mix ciekawostek, które wpadły nam w oko ograniczony został do absolutnego minimum.

Bardzo dziękuję za uwagę i proszę jeszcze nie oddalać się od komputerów, bo lada moment swoimi wrażeniami z MOC-a podzieli się z Państwem Jacek.

Marcin Olszewski