Tag Archives: Immersion II


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Immersion II

BennyAudio Immersion II

Link do zapowiedzi: BennyAudio Immersion II

Opinia 1

Wszyscy wiemy, że gramofon w systemie audio kochającego muzykę osobnika homo sapiens obecnie nie jest jakąś ekstrawagancją, tylko pełnoprawnym, a pokusiłbym się, że jednym z podstawowych źródeł dźwięku. Owszem, temu faktowi często przypisuje się status chęci bycia modnym w pewnych grupach, czy tak zwanym hipsterem, jednak fakt jest faktem, gramofon fajny jest i basta. A jeśli tak, nie dziwnym jest, że tego typu konstrukcje posiada praktycznie każdy liczący się na rynku, często niemający nic wspólnego z popularnym drapakiem – piję do doświadczeń w tworzeniu takich urządzeń od podstaw – producent audio. Czy to dobrze? I tak i nie, bowiem w pierwszym przypadku fajnie, że dzięki temu oferta na rynku jest taka duża, jednak z drugiej wiadomym jest, iż to są twory powstałe na zamówienie w innych podmiotach gospodarczych, co często przekłada się na zrobienie czegoś atrakcyjnego wizualnie z nośną metką, za to w kontekście bezwzględnej jakości oferowanego dźwięku już niespecjalnie zachwycającego. Po co o tym wspominam? Z bardzo prostego powodu. A jest nim dostarczony przez sopocki Premium Sound gramofon od początku do końca zaprojektowany, wykonany, pomierzony i wdrożony w życie rodzimego pasjonata. O czym konkretnie mowa? Otóż tym razem z naprawdę wielką przyjemnością zapraszam na zawsze będący dla mnie duchowym przeżyciem miting przy czarnych plackach z kompletnym konglomeratem analogowym – mowa o od podstaw zaprojektowanym napędzie i ramieniu prowadzącym wkładkę – Bennyaudio Immersion II.

Co mogę powiedzieć na temat naszego bohatera? Otóż w kwestii samej bryły mamy do czynienia z ciekawym wzorniczo, z jednej strony masywnym, jednak z drugiej nieprzesadzonym rozmiarowo, a przez to sprawiającym przyjemną dla oka zapowiedź dobrego, wolnego od zniekształceń spowodowanych pasożytniczymi wibracjami dźwięku pomysłem na plintę. Ta mając sprostać takiemu zadaniu, została wykonana z kilku najpierw klejonych, a potem w celach usztywniania konstrukcji skręcanych ze sobą warstw sklejki bukowej, którą od góry i dołu zamknięto 10 milimetrowymi plastrami z aluminium. Ale to nie koniec zabiegów mających na celu maksymalnej stabilizacji będącego ostoją dla ramienia werku, gdyż wewnątrz tej swoistej platformy nośnej pomiędzy wspomnianymi połaciami glinu i główną częścią obudowy zaaplikowano oddzieloną warstwą tłumiącą w postaci 3 milimetrowej płyty ze stali nierdzewnej. Jak widać, stabilność i odporność gramofonu na potencjalne niechciane artefakty to oczko w głowie pomysłodawcy projektu. Oczko, w pozytywnym odebraniu przez potencjalnego klienta którego ma pomóc finalne okeinowanie plinty jednym z kilku dostępnych wzorów forniru. Przechodząc z opisem do również opracowanego własnym sumptem, będącego wynikiem okraszonych niezliczoną ilością pomiarów lat pracy ramienia, istotnym jest wspomnienie jego osadzenia na pozwalającej idealną kalibrację podstawie z grubego puca POM-u. Samo ramię zaś to mogący się pochwalić długością 12.5 cala, wyposażony w wymienną główkę z włókna węglowego unipivot. Budowę samego ramienia oparto o konglomerat podobnego do główki włókna węglowego, aluminium i stali nierdzewnej. Jego okablowanie wewnętrzne bazuje na monokrystalicznym srebrze od Albedo zakończone gniazdami RCA Furutecha. Niepozostawiający złudzeń, że to istotny element konstrukcji talerz wytoczono z często stosowanego do tego celu POM-u o grubości 65mm i wadze 7.5 kg. Łożyskowanie zaś, to odwrócona, oparta na kulce z węglika wolframu konstrukcja hydro-dynamjczna. Napęd wspomnianego talerza realizowany jest przez pasek napędzany osadzonym w plincie gramofonu, bezszczotkowym silnikiem prądu stałego. Tak w skrócie prezentujący się polski pomysł na popularny drapak na czas testu ubraliśmy w ostatnio robiącą sporo zamieszania na rynku wkładkę Hana Umami Red.

Jak zapisał się w mej pamięci tytułowy gramofon? Zanim przejdę do konkretów, przypomnę, iż miałem już z jednym modelem tego producenta swoje co prawda wyjazdowe, ale jednak zapoznawcze pięć minut. I muszę powiedzieć, że już wtedy pokazał pewne interesujące cechy typu swoboda kreowania pełnej rozmachu wirtualnej sceny. To było na tyle intrygujące, że po ówczesnych rozmowach na temat potencjalnego testu miałem nadzieję nie tylko na powtórzenie tego efektu, ale w znanych mi warunkach systemowych i lokalowych pokazanie kilku innych ciekawych niuansów. Oczywiście to nie był jakiś determinujący dobrą lub złą ocenę warunek, bo już wówczas muzyka wręcz czarowała swoją projekcją, a jedynie niezobowiązujące oczekiwanie. I wiecie co, nawet nie na szczęście, bo w duchu byłem wręcz pewny, Immersion II mnie nie zawiódł. Tym razem do wspomnianej swobody prezentacji doszło potwierdzenie dobrego osadzenia w masie i zejścia w dolnych rejestrach. Ale zaznaczam, poziom nasycenia i wagi dźwięku nie spowodował często lubianego przez początkujących amatorów tego rodzaju źródeł efektu ulania się krągłego, aż kapiącego od słodyczy, finalnie brzmieniowego ulepku, tylko został dobrany tak, aby z jednej strony przekaz był dźwięczny, jednak z drugiej cechowała go dobra podstawa, a przy tym nie stracił odpowiedniej szybkości kreowania świata muzyki. I nie chodzi o to, że akurat ja tak lubię, tylko każda, dla kogoś na pierwszy rzut ucha nawet najbardziej ciężkostrawna muza aby być interesującą i wciągającą, w odpowiednich momentach musi być i zwiewna i masywna. Niestety nawet najprzyjemniejsza „słodycz”, czy wręcz „otyłość” zrobi z niej karykaturę. Oczywiście można i tak, to wolny kraj i każdy ustawia sobie system, jak chce, jednak ja próbując opisać istotne elementy brzmienia danego produktu, muszę odnosić się do wartości bezwzględnych, gdyż te dla źródeł cyfrowych i analogowych w ogólnych wartościach są tożsame. I w takiej, dobrze zrównoważonej estetyce malowania świata wypadł nasz bohater. Było radośnie, bo kiedy trzeba lekko, a dzięki temu bez efektu wysiłku, ale również z dobrym wypełnieniem i agresją. Co prawda na tle posiadanej przeze mnie, założonej na podstawowym werku niemieckiej firmy Clearaudio, wkładki Dynavector z minimalnie mniejszą energią uderzenia dźwiękiem, ale za to z większą płynnością, o wyższym poziomie jakości grania od moich zabawek nie wspominając, gdyż to inna liga ze względu na wyrafinowanie gramofonu, jednak nie oszukujmy się, to najprawdopodobniej zwyczajny efekt nieco innego brzmienia konstrukcji każdego z producentów rylców, co zapewniam, w odbiorze nie było jakimkolwiek problemem, a jedynie nieco innym podejściem do naprawdę drobnych niuansów. Jak to przełożyło się na słuchany materiał muzyczny?
Odsłuch rozpocząłem od jubileuszowego wydania kompilacji wielu lat pracy zespołu Aerosmith. To rockowe popisy buntowników mojej młodości, co z automatu sprawiało, że taki zlepek wydawniczych epok musi skończyć się różnorodnością brzmienia następujących po sobie kawałków. I nie piszę tego, żeby ich krytykować, tylko po to, aby pokazać, że gramofon spod znaku Bennyaudio znakomicie to różnicował. Oczywiście dbał o utrzymanie zrywności i agresji podanego z dobrym pakietem dociążenia, często pełnego agresji dźwięku, ale na szczęście pokazywał również, iż dosłownie każdy, nawet z tej samej płyty, ale nagrany podczas innej sesji utwór nosił nieco inne cechy realizacyjne. Ale spokojnie, wspominam jedynie o istotnych dla pokazania prawdy umiejętnościach drapaka, bowiem clou jego bytu – sposób podania materiału – dzięki wspomnianym wcześniej cechom pozwalał bezproblemowe wciągnięcie mnie w wir obcowania z kapelą mojej młodości na pełne cztery krwisto-czerwone krążki. Z wymaganym drive’m, uderzeniem i drapieżnością, ale również z przypisaną tego rodzaju źródle porcją koherentności. Zapewniam, wszystko działo się na najwyższym poziomie atrakcyjności.
Innym tematem był występ Nick-a Cave’a „Tender Prey”. Tym razem chodziło konkretnie o pokazanie tembru głosu tego charyzmatycznego artysty. Naturalnie jako weryfikacja przywołanego lżejszego podejścia do energii środka i dolnej części pasma. I? Spokojnie. Potwierdzając moje, będące wynikiem sporego okresu zabawy z tytułowym gramiakiem podejrzenia wszystko było w jak najlepszym porządku, z tą tylko różnicą w stosunku do osobistego seta, że podane ze znacznie większym wglądem w nagranie, co tylko wzmocniło ekspresję brzmienia wokalu Nicka.
Na koniec ponadczasowy standard w postaci jazzowej opowieści „Kind Of Blue” Milesa Davidsa. Jak to zabrzmiało? Jednym słowem określiłbym to jak bajka. Wszechobecny mistycyzm poprzecinany rozmową dęciaków dzięki dobremu ustawieniu barwy, nasycenia oraz lotności każdego pojedynczego dźwięku brzmiał w sposób wręcz magiczny. Czy w taki sposób, jak to zostało nagrane lata temu to już inna bajka obciążona kolejnym masteringiem wprowadzającym posiadane przeze mnie tłoczenie na rynek – mam to na taśmie i wiem, że to nieco inny świat. Jednak najważniejsze, że nawet tak mocno ograbiony z pierwszej estetyki brzmienia materiał za sprawą znakomicie wdrożonej w życie pracy inżynierskiej właściciela marki Bennyaudio potrafił przywołać podobną radość ducha jak ze Studera A80. Z nieco inaczej postawionymi, będącymi skutkiem różnych podejść kolejnych masteringowców akcentami sonicznymi, ale nadal przywołując tamtą magiczną atmosferę. Namacalną i wręcz na wyciągniecie ręki, za co właśnie kocham ten format zapisu muzyki.

Czy opisane powyżej, co bardzo istotne, rodzime spojrzenie na winylowy świat ma szanse na realną akceptację przez każdego miłośnika muzyki? W moim odczuciu jak najbardziej. A powodem jest unikanie ekstremów w stylu zbytniego przeciążania tudzież nadmiernego akcentowania transparentności kreowanego w naszych domostwach wirtualnego przekazu. Dodatkowo do listy zalet zaliczyłbym umiejętne pokazywanie istotnych dla każdego rodzaju muzyki niuansów technicznych z pracą realizatorów włącznie. A wszystko odbywa się na tak wysokim jakościowo poziomie, że nie przesadzę, gdy powiem, iż stajemy z nią dosłownie i w przenośni oko w oko, ups, ucho w ucho. Reasumując. Bennyaudio Immersion II to znakomity tak od strony designu – przypominam o poczuciu solidności dzięki fajnym proporcjom bryły, jak i oferowanego dźwięku – o tym rozprawia cały poprzedni akapit – gramofon, który po spędzonych z nim kilkunastu dniach sam na sam, bez jakiegokolwiek naciągania faktów zaliczam do segmentu High End.

Jacek Pazio

Opinia 2

Nie jest i nigdy nie było tajemnicą, że w naszej dwuosobowej redakcji to Jacek jest specem od analogu, kiedy ja z kolei uwielbiam „taplać” się w plikach. Nie oznacza to jednak, że u Jacka pliki „nie grają” a u mnie toru analogowego brak, bo tak nie jest, co z resztą niemalże w ramach naszej radosnej twórczości przelewanej na łamy SoundRebels staramy się udowadniać. Niemniej jednak każdy z nas ma swój ogródek i z mniejszą, bądź większą regularnością, lub wręcz wybitnie okazjonalnie, uskutecznia wycieczki po okolicznych działkach dzieląc się zdobytymi doświadczeniami. I na taką właśnie fakultatywną wycieczkę chciałbym w ramach niniejszej epistoły Państwa zaprosić, gdyż w trakcie naszych wakacyjnych wojaży w sopockim Premium Sound w oko i w ucho wpadła nam autorska, w dodatku rodzima konstrukcja, czyli BennyAudio Immersion II, który koniec końców wylądował w naszym głównym systemie. Skoro zatem czytacie te słowa, to znak, że jesteście tuż po lekturze „spowiedzi” Jacka, którą to pozwolę sobie uzupełnić o własne, mocno niezobowiązujące 3×3, czym ujął mnie tytułowy gliwicki gramofon.

Co prawda trzykrotnie (1, 2, 3) prezentowana w Sopocie wersja „Benka” nieco skuteczniej łapała za oko pyszniącą się naturalnym fornirem plintą, jednak uczciwie trzeba przyznać, że i w czerni naszemu bohaterowi do twarzy. Ponadto dzięki nieco innemu umaszczeniu recenzowanego egzemplarza łatwiej nam unikać podświadomego doszukiwania się podobieństw do jakiś czas temu goszczącego w naszych systemach Dr. Feickert Analogue Woodpecker. Przechodząc do konkretów warto zwrócić zatem uwagę na kompletnie autorską konstrukcję obejmującą nie tylko transport, lecz również i ramię, co wcale takie oczywiste już nie jest, gdyż zazwyczaj niewielkie, dopiero stawiające kroki na rynku audio manufaktury wolą pod tym względem zaufać ogólnodostępnym konstrukcjom. Krótko mówiąc mamy do czynienia z nader zwartym i zarazem minimalistycznym projektem, który z racji tak masy całkowitej, jak i wagi samego talerza śmiało możemy zakwalifikować jako klasyczny przykład mass-loadera.
Immersion II nie jest jednak spontaniczną wariacją nt. „komercyjnych” modeli, bądź wręcz zamówionym u któregoś z parających się OEM-em speców (jak daleko nie szukając Clearaudio), skupioną li tylko na aspektach wizualnych, lecz pod płaszczykiem wysublimowanej elegancji kryje się solidna inżynierska wiedza i żmudna ręczna praca poprzedzona latami walki z materią, pomiarami i odsłuchami. Tak właśnie powstała zamknięta niczym masywny sandwich dwiema 10mm aluminiowymi płytami plinta z wycinanej na CNC, klejonej i skręcanej selekcjonowanej sklejki bukowej. Ponadto pod górnym płatem aluminium umieszczono 2mm warstwę tłumiąca i 3mm stalową płytę. Z kolei uzbrojone na potrzeby niniejszego testu we wkładkę MC Hana Umami Red 12,5” ramię to własna konstrukcja typu unipivot z niemagnetycznej stali, aluminium i węglową rurką z olejowym tłumieniem i regulacją VTA w locie. Wewnętrzne okablowanie poprowadzono z monokrystalicznego srebra i pochodzi ono od rodzimego specjalisty w tej materii, czyli bydgoskiego Albedo. Własnego projektu headshell wycięto z 4mm włókna węglowego. W podstawie ramienia umieszczono złocone terminale RCA z zaciskiem uziemienia, więc finalne brzmienie „Benka” modelować można nie tylko wkładką, lecz również doborem odpowiednich interkonektów. Osadzony na odwróconym łożysku hydrodynamicznym masywny, ok.7,5kg talerz o grubości 65mm wykonano z poliacetalu (znanego również pod nazwą POM lub Delrin). Napędza go poprzez okrągły pasek osadzony w plincie, lecz skutecznie wytłumiony bezszczotkowy silnik prądu stałego, którego zasilacz jest zewnętrzny, solidny i co istotne liniowy.

Przechodząc do opisu walorów brzmieniowych naszego gościa powiem szczerze, że się na nim nie zawiodłem, gdyż zagrał dokładnie tak jak lubię a przy tym lepiej aniżeli podczas sopockich wizyt, które to przecież stały się pretekstem do powstania niniejszej epistoły. Czyli bez irytującego rozmycia najniższych składowych, które trzymał w sprzyjających ciężkim brzmieniom ryzach, z werwą i świetną namacalnością, oraz lekko dosłodzoną otwartą i jedwabistą górą. Nie idzie jednak aż tak daleko w swoiście lepką i nieco uspokajającą karmelowość, jak również bazujący na POM-ie Transrotor Dark Star Silver Shadow, lecz szukając w niemieckim katalogu jakiejś analogii z powodzeniem tak pod względem masy, jak i energii przekazu moglibyśmy uznać, iż sporo ma wspólnego z La Roccia Reference. Oferuje bowiem świetny drajw i timing nieosiągalny dla miękko zawieszonych konstrukcji, które o ile w niespiesznych klimatach w stylu „Minione” Anny Marii Jopek jeszcze mogą się sprawdzać, to już przy szaleńczych tempach narzucanych przez ekipę Metallici na „Hardwired…To Self-Destruct” i „72 Seasons” niespecjalnie sprzyjają nadążaniu za zamysłem i poczynaniami muzyków. Nie oznacza to bynajmniej, że bas Immersion II jest nazbyt wykonturowany a przez to chrupki, czy lekki, bo jest wręcz przeciwnie. Bowiem zarówno jego masa, energia i zróżnicowanie zasługują na wysokie noty a prawdziwa wisienką na torcie jest zdolność oddania natychmiastowości nawet najbardziej karkołomnych spiętrzeń dźwięków. Nie odnotowałem również tendencji czy to do sztucznego podbijania dołu pasma, czy też usilnego szukania prędkości tam, gdzie jej po prostu nie ma . Jeśli więc bębniarz łapał za miotełki i delikatnie głaskał czy to werbel, czy blachy, to tytułowa „szlifierka” niczego nie utwardzała i nie dociążała oddając eteryczność i zwiewność takich partii. Jeśli jednak do głosu dochodziła podwójna stopa, to o tym fakcie byliśmy informowani nad wyraz bezpardonowo. W dodatku, niezależnie od odtwarzanego repertuaru a poniekąd wraz z nabijaniem „przebiegu” kolejnymi godzinami odsłuchów uświadomiłem sobie, że Benek jest niezwykle cichy – zupełnie nie słychać go w torze, znaczy się, że nic od siebie nie dodaje pod względem tego, co dobiega naszych uszu z głośników, więc jeśli już coś zaczyna w nich (głośnikach, nie uszach) szumieć, to jest to szum samego nośnika a nie pokłosie zbyt niefrasobliwego osadzenia silnika, czy też nie do końca przemyślanego projektu ramienia. A właśnie, ramię. Tu pozwolę sobie na wybitnie subiektywna dygresję, gdyż będąc przyzwyczajony do pancerności własnej „zemsty hydraulika”, czyli Kuzmy Stabi S z ramieniem Stogi przesiadając się na inną konstrukcję zazwyczaj mam wrażenie, iż obecne tamże ramię jest nazbyt delikatne, żeby nie powiedzieć rachityczne. W Benku owego dysonansu nie odnotowałem, więc duży plus dla jego konstruktora.
Nie mniej intrygująca jest średnica w wiece udany sposób, poprzez minimalne dosaturowanie, faworyzująca wokale i to zarówno damskie, jak i męskie. Wspomniana A.M.J. z Immersion w torze mniej „szeleści” , w głosie Diany Krall („Turn Up The Quiet”) słodkie nuty miodu przeważają nad tymi ostrzejszymi, bazującymi na whisky a z kolei Gregory Porter („Take Me To The Alley”) zachwyca aksamitnym tembrem bez popadania w zbytnią misiowatość. Z jednej strony moglibyśmy z powodzeniem wspomnieć w tym momencie o stereotypowej „analogowej” koherencji i spoistości, lecz z drugiej doskonale zdaję sobie sprawę, że takie skróty myślowe potrafią być zaskakująco dopasowywane do własnych wyobrażeń, czy wręcz przyzwyczajeń, przez co zarówno miłośnicy zbytniego przyciemnienia prowadzącego do utraty rozdzielczości, jak i przeciwnicy owej maniery mogliby uznać ów zwrot za potwierdzenie własnych domniemywań. Tymczasem Immersion II stawia na realizm i dąży do oddania pełnej rozpiętości barw oraz energii drzemiących w każdym dźwięku, więc efekt finalny zależeć będzie zarówno od wkładki w jaką go uzbroimy, jak i okablowania, o phonostage’u nawet nie wspominając. Dlatego też końcowy lifting zależy od konkretnego nabywcy a ja tylko dodam, że również i najwyższe składowe nie dają absolutnie żadnego powodu do krytyki. Są rozdzielcze, mocno zaakcentowane i niezwykle klarowne dając pełen obraz sytuacji, w tym informacje o jakości zarówno samego nagrania, jak i nośnika, choć po (znacznej) części to już zasługa Hany Umami Red. Niemniej jednak wwiercające się niczym wiertło dentysty riffy potrafią dojść niemalże do progu komfortu, lecz jeśli tylko ktoś podczas nagrania, masteringu i tłoczenia przyłożył się do swojej pracy to „Benek” z pewnością nie omieszka nas o tym fakcie poinformować oferując prawdziwą feerię rozbłysków i wirujących w złotym świetle zachodzącego słońca drobin.

Może BennyAudio Immersion II jest niszową i niemalże butikową konstrukcją powstałą jedynie dzięki pasji i uporowi jego twórcy, czyli Tomasza Franielczyka, jednakże tak pod względem konstrukcyjnym, jak i przede wszystkim brzmieniowym nie tylko nie ma kompleksów przy zdecydowanie sławniejszej konkurencji, lecz potrafi zagrać tak, że mając Benka i coś z łatwiej rozpoznawalną „metką” do wyboru większość z nas wolałaby z pewnością posiadane środki ulokować w konstrukcji o lepszym, wyższej klasy brzmieniu. Krótko mówiąc jest to kolejny dowód na to, że powiedzenie „cudze chwalicie, swego nie znacie” nadal jest aktualne, więc nawet nie kierując się różnie rozumianym patriotyzmem, lecz zdrowym rozsądkiem i własnym słuchem sugeruję w trakcie poszukiwań wysokiej klasy gramofonu zwrócić uwagę na tytułową propozycję. Odsłuch w końcu nic nie kosztuje a kontakt z BennyAudio Immersion II może okazać się zaskakującym skrótem do audiofilskiej nirwany oszczędzając Państwu nie tylko czas, lecz również fundusze, które z kolei można spożytkować na kolejne zamówienia płytowe. Czego szczerze Wam życzę.

Marcin Olszewski

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Premium Sound
Producent: BennyAudio
Ceny
BennyAudio Immersion II: 56 900 PLN
Hana Umami RED: 16 990 PLN

Dane techniczne
BennyAudio Immersion II:
Ramię: 12.5 cala typu unipivot wyposażone w tłumienie olejowe i regulację VTA w locie
Napęd: Silnik BLDC umieszczony w plincie
Zakres prędkości: 33.3 / 45 – sterowanie cyfrowe
Talerz: 65 mm grubości wykonany w z POM
Łożysko: Odwrócone hydrodynamiczne łożysko z materiału syntetycznego odpornego na zużycie
Plinta: typu sandwich wykonana ze sklejki, stali oraz aluminium
Zasilanie: 12 VDC zewnętrzny ultra liniowy zasilacz
Wymiary (W x S x G): 20 x 49 x 30 cm
Waga: 29 kg z ramieniem
Dostępne wykończenia: Czarny mat, polerowana stal, fornir naturalny wg dostępnych rodzajów, inne wykończenia w drodze indywidualnych ustaleń

Hana Umami RED
Szlif igły: Microline
Impedancja cewki: 6 Ω
Napięcie wyjściowe: 0,4 mV
Impedancja obciążenia materiału drutu cewki: > 60 Ω
Pasmo przenoszenia: 15-50 000 Hz
Balans wyjściowy: 0,5 dB / 1 kHz
Separacja kanałów: 30dB / 1KHz
Waga śledzenia: 2 g
Możliwość śledzenia: 70μm / 2g
Podatność dynamiczna: 10 x 10 (-6) cm / dynę (100 Hz) oszacowana przy 17 x 10 (-6) cm / dynę przy 10 Hz
Waga wkładki: 10,5 g

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Immersion II

BennyAudio Immersion II
artykuł opublikowany / article published in Polish
artykuł opublikowany w wersji anglojęzycznej / article published in English

Jak z pewnością zdążyliście Państwo zauważyć z większości podróży przywozimy nie tylko materiał zdjęciowy i miłe wspomnienia, lecz również i ciekawostki, które wpadły nam w ucho i oko. Tak też było podczas naszych ostatnich dwóch wizyt w sopockim Premium Sound, gdzie naszą uwagę przykuł rodzimy gramofon BennyAudio Immersion II. A skoro przykuł, to nie było innego wyjścia, jak ściągnąć go do nas na bardziej krytyczne przesłuchanie.

cdn. …