Tag Archives: Istrum


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Istrum

Thrax Istrum

Opinia 1

Po konkurencyjnych konstrukcjach z tak egzotycznych zakątków naszego globu jak Bali, czy Korea Południowa przyszła pora na przysłowiowe pięć minut wyrobu z jednej strony mającego odpowiedni rodowód, lecz z drugiej będącego swoistym novum w portfolio pewnego … bułgarskiego i dość regularnie pojawiającego się na naszych łamach producenta. Jak się z pewnością Państwo domyślacie chodzi o Thrax Audio a jeśli śledzicie publikowane w mediach społecznościowych niezobowiązujące zajawki, to już wiecie, że chodzi o uzupełniający ich ofertę przewód zasilający Istrum, który zawitał do nas na gościnne występy dzięki uprzejmości katowickiego RCM-u.

O wyglądzie naszych dzisiejszych gości (otrzymaliśmy dwa bliźniacze egzemplarze) można napisać tylko tyle, że łączą ponadczasowy minimalizm formy z dyskretną elegancją dodatków. Sam, wsmyknięty w czarny, opalizujący peszel przewód jest niezbyt gruby, acz nie sposób nie zauważyć jego lekkiej sprężystości. Rolę elementu dekoracyjnego i jak zaraz wyjaśnię nie tylko dekoracyjnego, pełni kruczoczarny, niewielki aluminiowy bloczek przyozdobiony logotypem producenta, oznaczeniem modelu i numerem seryjnym. Uwagę zwracają również ekskluzywne, rodowane wtyki Furutecha z serii 48.
Z wiadomych względów niuanse natury technicznej są i pozostaną słodką tajemnicą producenta, tym bardziej, że o istnieniu tytułowych kabli nie dowiemy się zaglądając na jego stronę. Jednak prywatnymi kanałami co nieco od Rumena Artarskiego – sprawcy całego zamieszania, udało mi się wyciągnąć. Otóż, miedziane żyły będące wiązkami cienkich przewodników (multi-strand) są skręcone i dodatkowo wytłumione/stabilizowane za pomocą odlewu warstwowego, który zapobiega ich drganiom mechanicznym i wzajemnym interferencjom spowodowanym przepływem prądu. Sam przewód jest ekranowany, aby nie działał jako antena w środowisku EMI/RFI i jakby tego było mało producent użył umieszczonego w ww. bloczku, miedzianego cylindra z uzwojeniem z amorficznego kobaltu, aby stworzyć tłumik prądów wirowych. Dzięki temu w przypadku gwałtownej zmiany prądu w miedzianym cylindrze pojawi się element stratny. A jak widać na powyższych zdjęciach konfekcji dokonano znakomitymi 48-kami Furutecha.

Z racji zastosowanych wtyków Instrum przypomniały mi uzbrojonego w bliźniacze Furutecha FP-S35TC i prawdę powiedziawszy owe skojarzenia nie dotyczyły bynajmniej aspektów czysto wizualnych, gdyż Japończyk czarował satynowo – oliwkowym umaszczeniem, lecz przede wszystkim … dźwięku. Co więcej, niespecjalnie mnie to zdziwiło, gdyż już wielokrotnie dane było nam się przekonać, iż co jak co, ale to właśnie zastosowana konfekcja, czyli wtyki odciskają wyraźne piętno na finalnym brzmieniu przewodu i jeśli tylko jest ku temu sposobność nie ma co na nich oszczędzać (vide porównanie FI-28R / FI-E38R z Fi-50 NCF®). I tak też było tym razem, gdyż już od pierwszych taktów „Immutable” Meshuggah bułgarskie sieciówki wyraźnie dały do zrozumienia, że nie po drodze im do krainy łagodności i otulania słuchaczy delikatną kołderką pluszowych dźwięków, co niewątpliwie cieszy, gdyż pojawienie się jakiejkolwiek łagodności i miękkości na ww. krążku wskazywałoby na poważne problemy konfiguracyjne posiadanego systemu. Krótko mówiąc ściana gitarowych, ciężkich jak dowcip prowadzącego Familiadę, lecz pozbawionych natywnej mu czerstwości wojskowych sucharów riffów imponuje rozmachem a wspomagana potężnym basem perkusja niemiłosiernie smagana przez zasiadającego za nią Tomasa Haake’a brzmiały jak M61 Vulcan wspierany ciężkim ostrzałem artyleryjskim. Sieją zniszczenie, rozrywają na strzępy i nie biorą jeńców. Jest zatem piekielnie ciężko, lecz daleko tej pozornej kakofonii od monotonnego dudnienia, gdyż połamana polirytmia idzie tu w parze z iście szwajcarską dokładnością i precyzją. Jest tylko jedno „ale”, otóż w tym nazwijmy to lapidarnie „łomocie” ze świecą szukać laboratoryjnej techniczności, czy prosektoryjnego chłodu, który potrafią wprowadzić zbyt „chrupko” brzmiące – stawiające kontur ponad „body” przewody. Tutaj wyraźnie słychać nie tylko „białko” – czynnik ludzki, ale i fakt, że Szwedzi stawiają na naturalność swych poczynań, a nie jak się najczęściej okazuje perfekcyjne czyszczenie i korygowanie materiału, jak chociażby poprzez sięganie po Beat Detective w Pro Toolsie. Jak zdążyłem już nadmienić całość poraża potęgą i Thraxy owej skali i ładunku energetycznego nie limitują. Słychać, że Haake gra mocno, wyraźnie siłowo, ale niezwykle stabilnie a każde przekraczanie kreski taktowej jest świadomym środkiem artystycznego wyrazu a nie przypadkiem przy pracy, bądź efektem zbytniej nerwowości przewodów.
W nieco bardziej cywilizowanym i w dodatku pozbawionego prądowego dopalenia repertuarze, za jaki bez wątpienia można uznać „Paganini: Diabolus in Musica” w wykonaniu Salvatore Accardo i London Philharmonic Orchestra profity wynikające z obecności bułgarskich przewodów były nie mniej satysfakcjonujące. Nie dość, że w pełni byliśmy w stanie doświadczyć dynamiki właściwej wielkiemu aparatowi wykonawczemu, co rozdzielczość prezentacji pozwalała na pełen wgląd w jego skład. Partie poszczególnych sekcji były podane jak na srebrnej tacy, dzięki czemu nawet w tutti („Paganini: Violin Concerto No. 2 in B Minor, Op. 7, MS. 48 – III. Rondo à la”) bez trudu można nie tyle wyłowić, co po prostu usłyszeć rześki i lśniący … trójkąt. Zwracam na ten detal uwagę nie bez przyczyny, gdyż częściowo jego partie pokrywają się z wejściami gran cassy, co raczej mu nie pomaga. Jednak Istrum świetnie różnicują gradację planów zachowując właściwy rozkład / rozmieszczenie instrumentarium, więc choć bęben wielki operuje w zdecydowanie innej wadze i mocy, to bliżej usytuowany trójkąt bez problemu ma szansę dojść do głosu i nie zginąć w natłoku informacji. Ponadto owa wyśmienita rozdzielczość nie wyklucza nie mniej wyrafinowanej muzykalności, której Thraxom nie sposób odmówić, gdyż oprócz czytelnych konturów i precyzji w lokalizacji źródeł pozornych nie brak jakże miłego uszom body i soczystości, choć już pod względem dosaturowania trudno uznać je za jakoś specjalnie dopalone, czy wręcz przegrzane. Ot operują one w okolicach szerokorozumianej neutralności, co tylko dobrze im wróży jeśli chodzi o uniwersalność zastosowań i współpracę z szerokim spectrum urządzeń. Oczywiście z pewną ostrożnością podchodziłbym do ich aplikacji w systemach zbyt analitycznych, czy wręcz anorektycznych pod względem wypełnienia konturów treścią, gdyż Thraxy same z siebie niczego nie dołożą i z próżnego, podobnie jak Salomon, nie naleją, lecz w pozostałych przypadkach ich obecność wydaje się wielce pożądana.

Choć bułgarskiego Thraxa, przynajmniej jeśli chodzi o przewody zasilające, najdelikatniej rzecz ujmując trudno uznać za markę pierwszego wyboru to Instrumy nader dobitnie pokazują, że Rumen Artarski wie o co w tej materii chodzi. Wysokiej klasy konfekcja, wzorowe wykonanie, co wbrew pozorom nawet w High-Endzie nie jest standardem, są miłym dodatkiem do wysokiej próby brzmienia, które z racji swej rozdzielczości i dynamiki powinno stać się wystarczającym powodem, by choćby z czystej ciekawości rzucić na tytułowe sieciówki uchem we własnym systemie.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Franc Audio Accessories Ceramic Disc TH + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Jak zapewne wielu z Was wie, pochodzący z Bułgarii Thrax Audio jest jednym z ciekawszych podmiotów gospodarczych na naszym rynku. Powodem jest oczywiście mające wiele występów na łamach Soundrebels jej dość pokaźne portfolio, z którego oprócz gramofonu mieliśmy chyba wszystko, co pojawiło się w cenniku od przykładowych kolumn Lyra, przez końcówki mocy Teres, Dionisos ze Step-Upem Trajan włącznie. To zawsze były na tyle ciekawe propozycje, że gdy w ofercie brandu pojawiało się coś nowego, nie tylko bez problemu, ale również z wielką ciekawością jak wypadnie braliśmy to na recenzencki tapet. A trzeba przyznać, co przed momentem zaznaczałem, począwszy od kolumn, a skończywszy na elektronice trochę tego było. I gdy wydawałoby się, że Rumen Artarski – pomysłodawca tytułowego podmiotu gospodarczego nie jest w stanie już niczym nas zaskoczyć, to jednak to zrobił. Co mam na myśli? Otóż po ustabilizowaniu swojej oferty w kwestii szerokiej gamy komponentów audio postanowił spróbować sił w temacie okablowania. Z racji osobistego zaprojektowania wszystkiego co wdrożył w życie zna jego sznyt grania, dlatego doszedł do wniosku, iż dobrze byłoby w zakresie jednej marki zaproponować klientowi pełne spektrum produktów do wygenerowania dźwięku. Takim to sposobem pierwszą propozycją z puli okablowania systemu audio został dostarczony przez katowicki RCM kabel sieciowy Thrax Audio Istrum.

Jeśli chodzi o tematykę natury technicznej, w przeciwieństwie do obecnej tendencji nadawania tego typu produktom słusznych przekrojów nasz kabel sieciowy nie jest specjalnie gruby. I dobrze, gdyż w przypadku niedoborów w przestrzeni „zasprzętowej” nie stawia specjalnego oporu w kwestii docelowego ułożenia w docelowym miejscu. Jak zatem producent wybrnął z problemu opasłości finalnej średnicy opisywanej sieciówki? Niestety za wiele się nie dowiedzieliśmy. Z tego co udało się nam wyłuskać w stosownym mailu z zapytaniem, wiemy, iż kabel wykonany jest z wysokiej czystości miedzi, pleciony w technologii multistrand, w sposób minimalizujący szkodliwe wibracje przewodnika wewnątrz oplotu i przy okazji broni się przez zakłóceniami typu RFI. Ale to nie koniec zdobytych danych, bowiem budowa Istriuma opiewa dodatkowo na cylinder z uzwojeniem z amorficznego kobaltu jako swoisty tłumik prądów wirowych, ubranie go w opalizującą czarną plecionkę i zaterminowanie ofertą japońskiego Furutecha.

Jak unaoczniają fotografie, proces testowy kabla prądowego Thrax-a odbył się przy użyciu dwóch egzemplarzy. Zabieg był celowy, gdyż po chwilowej próbie z jedną sztuką jako dawca energii dla transportu CEC-a, serwując drugą przetwornikowi dCs- a chciałem przekonać się, czy powielanie tej konstrukcji w torze nie spowoduje zbytniej dominacji oferowanego sznytu grania. Na szczęście poza minimalnym podniesieniem poziomu oddziaływania na moją układankę nic złego się nie stało. Co to oznacza? Otóż konstruktor naszego punktu zainteresowania znakomicie znając estetykę brzmienia swojej elektroniki postawił na tchnięcie weń szczypty esencji i energii. Jednak nie jako monotonnego pakietu przesadnej ilości w kwestii ilości cukru w cukrze, niekontrolowanej wagi, tylko naturalną koleją rzeczy lekko zaokrąglając krawędzie dźwięku pełną energii, niezakłócającą drive’u muzyki esencję. Tłumacząc na nasze dźwięk staje się przyjemnie tłustszy, jednak nie zapomina przy tym o akcentowaniu rytmu, ataku oraz po takim obrocie sprawy nieco płynniejszym w odbiorze kreowaniu blasku muzyki. W efekcie takiego działania słuchany materiał bardziej pulsuje. To zaś sprawia, że nawet będąc orędownikiem szybszego grania po dosłownie kilku utworach nawet przez moment owa maniera nie jest odbierana jako potencjalny minus, tylko staje się bardzo ciekawym spojrzeniem na ten sam materiał. Z jednej strony bardziej krągły, za to z drugiej konsekwentnie utrzymujący najważniejsze w dobrej kondycji dla wydarzeń scenicznych niuanse typu: kontrola nieco obszerniejszego basu, pakiet informacji soczystszej średnicy i lekko ocielone, ale nadal dźwięczne górne rejestry. A jeśli tak, to chyba nikogo nie zdziwi fakt dobrego radzenia sobie z pełnym spektrum twórczości nutowych. Bez znaczenia, czy mowa o przysłowiowym plumkaniu jazzowych trio, tudzież kobiecej wokalizy, czy nawet wściekłym rocku, gdyż każdy ze wspomnianych sposobów zadowalania melomanów bez problemu dziwnym trafem czerpał z dobra niesionego przez kabel Thrax-a. Raz bułgarski kabel nasycał głos artystki, innym razem nie przekraczając poziomu dobrego smaku fajnie podkręcał motorykę gry kontrabasu, by na koniec poprawić pracę perkusisty i gitarzystów podczas rockowych wybryków. Za każdym razem zmiany szły w podobnym kierunku, a mimo to nie powodowały poczucia uśrednienia odbioru przecież czasem dalekich od siebie w temacie sposobu na przypodobanie się słuchaczowi nurtów muzycznych. Jak to możliwe? Po prostu, wszystko aplikowane jest dość punktowo, co sprawia, że naprawdę trzeba mieć bardzo źle dobrany system, aby oferta Thrax-a się nie obroniła.

Wieńcząc dzieło tego testu z niekłamanym spokojem ducha jestem w stanie stwierdzić, iż tytułowy Thrax Audio Istrum powinien dobrze odnaleźć się w znakomitej większości potencjalnych systemów. Oczywiście wniesie do każdego z nich swoje trzy barwowe grosze, jednak tylko przesadny poziom nasycenia zastanej układanki audio – przypominam, iż moja również jest orędownikiem mocnej barwy, a nie cierpiała podczas sesji testowej – może zniweczyć końcowy soniczny konsensus. Wszyscy inni, z rozpaczliwymi poszukiwaczami szczypty dodatkowej barwy w przez lata konfigurowanym zestawie w szczególności, mają bardzo duże szanse na znalezienie nici porozumienia bułgarskim pomysłem na dawcę energii elektrycznej. Jest tylko jednio „ale”. Tak jak ja trzeba skrzyżować z nim testowe szpady. Jak? Łatwizna. Miejsce dostępności znajdziecie w wyliczance pod testem.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II

Dystrybucja: RCM
Producent: Thrax
Cena: 2 000€