Tag Archives: KT77


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. KT77

BonaWatt Tamesis

Link do zapowiedzi: BonaWatt Tamesis

Opinia 1

Pół żartem, pół serio pozwolę sobie stwierdzić, iż wystawy audio mają zaskakująco wiele wspólnego z … kasynami. Nie da się bowiem ukryć, iż niezależnie od tego kto i co zaprezentuje / obstawi, to i tak i tak finalnie wygrywa organizator / kasyno. Oczywiście to spore uproszczenie i spłycenie tematu, jednak bądźmy szczerzy – marek które liczyły na to, że pochlebne opinie zebrane na którejś z wystaw przyczynią się do ich rozkwitu i sukcesu o światowym zasięgu i owa sztuka się im udała jest jak na lekarstwo. Tak samo jak tych, łudzących się, że obecność do niedawna w Las Vegas (CES), na monachijskim High Endzie, czy stołecznym Audio Video Show pozwoli złapać im wiatr w żagle i utrzymać się na powierzchni. Całe szczęście od powyższych, mało napawających optymizmem, statystyk są wyjątki i właśnie takim, niemalże klinicznym przypadkiem w ramach dzisiejszej, stricte metaforycznej, wiwisekcji przyjdzie nam się zająć. Mowa o warszawskiej manufakturze BonaWatt, której debiut podczas Audio Video Show 2023 niczego takiego nie zwiastował. Zaprezentowany wtedy może nie tyle prototyp, co wczesnoprodukcyjny Tamesis zwrócił moją uwagę, lecz po kurtuazyjnej wymianie uprzejmości i wizytówek kontakt się urwał, a i z obserwacji lokalnego audio światka nic nie wskazywało na to, by nie był to typowy „jednostrzałowiec” jakich wiele. Tymczasem mniej więcej na miesiąc przed zeszłorocznym AVS Krzysztof Lewandowski – właściciel i główny konstruktor ww. bytu wychynął z podziemi i z oczywistym entuzjazmem powróciliśmy do tematu testów. A kiedy wszystko było już na najlepszych torach, by stosowny wzmacniacz do nas trafił w tzw. międzyczasie wydarzył się właśnie coroczny, stołeczny spęd złotouchych, czego pokłosiem była istna … klęska urodzaju i takie ssanie rynku, że na luźną sztukę zmuszeni byliśmy poczekać do Gwiazdki. Skoro jednak czytacie Państwo te słowa, to znak, iż BonaWatt Tamesis nie tylko do nas dotarł, lecz i wnikliwe testy przeżył, z których to ekstraktem właśnie się z Wami dzielimy.

Kiedy pierwszy raz w oko i co tu dużo mówić, również w ucho, wpadł mi nasz dzisiejszy gość, skojarzenia jakie wywołał jego projekt plastyczny były tyleż pozytywne, co zaskakujące. Bowiem z jednej strony odejście od schematycznego powielania lampowych archetypów na bryłę Tamesisa podziałało nad wyraz odświeżająco a z drugiej delikatna inspiracja serią STR Anthema mogła budzić pewne zdziwienie. Niemniej jednak tytułowa integra prezentuje się świetnie – elegancko, nowocześnie i jednocześnie na tyle uniwersalnie, by nie wywoływać swą obecnością niepotrzebnych kontrowersji. Ot, klasyczny prostopadłościenny korpus z frontem wykonanym z płata szczotkowanego aluminium i zajmującą mniej więcej 1/3 jego powierzchni taflą czernionego szkła mieszczącego wielofunkcyjną gałkę i ukryty za nim szalenie czytelny błękitny wyświetlacz. Płytę górną również przykryto czarną „szybą”, w której nawiercono otwory umożliwiające osadzenie zestawu pięciu lamp – patrząc od przodu – prostowniczej 5AR4, pary triod 6SL7GT (6N9S) i dwóch KT77. Powierzchnie ścian bocznych szczelnie zakrywają ostre pióra radiatorów, które delikatnie rzecz ujmując nie ułatwiają przenoszenia wzmacniacza. Ściana tylna to oaza spokoju i logiki. Obie flanki zajmują standardowe terminale głośnikowe z osobnymi odczepami dla 4 i 8Ω obciążenia a centrum zintegrowany z komorą bezpiecznika i gniazdem zasilającym włącznik główny, wyjście z przedwzmacniacza (XLR 3pin), wejście na zewnętrzne sterowanie, przełącznik uziemienia oraz zestaw trzech par złoconych wejść RCA. Zamiast standardowych nóżek całość uzbrojono w cztery imponujące i zarazem piekielnie ostre kolce, więc warto mieć to na uwadze, gdyż zwyczajowe / spontaniczne postawienie wzmacniacza na półce/drewnianej podłodze tak podłoże, jak i my (jak tylko Gromowładna oceni skalę zniszczeń) zapamiętamy na bardzo długo. Całe szczęście na wyposażeniu jest komplet stosownych podkładek, lecz jak łatwo się domyślić trzymając oburącz wzmacniacz szans na ich samodzielną aplikację pod kolcami raczej mieć nie będziemy. Opcją jest pomysłowy pilot, który zamiast standardowego zestawu przycisków łapie za oko pojedynczą, wielofunkcyjną gałką.
Zgodnie z materiałami dostępnymi na stronie producenta, jak i zawartością potężnej skrzyni z MDF-u w jakiej wzmacniacz do nas dotarł (co unaocznia sesja unboxingowa) w zestawie znajduje się również ochronna klatka na lampy do samodzielnego montażu. Skoro jednak nijakiego nieletniego potomstwa, ani równie destruktywnego zwierza na stanie już/jeszcze nie posiadam jej składanie sobie darowałem, tym bardziej, że jej (klatki znaczy się) obecność urody Tamesisowi nie dodaje.
Warto również wspomnieć, iż pracujący w klasie A wzmacniacz o pozornie (na papierze) niewielkiej mocy 2 x 11W wyposażono w funkcje autobiasu, wstępnego nagrzewania lamp oraz ich studzenia po wyłączeniu, które może i nieco wydłużają rozruch/usypianie, lecz dbają o dobrostan elektryczno-termiczny urządzenia a tym samym wydłużają żywotność lamp.

Prawdę powiedziawszy zabierając się za testy i wpinając Tamesis w swój system zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać i jak potoczą się jego losy. Niby zapobiegliwie, niejako prewencyjnie, zadbałem o możliwie przyjazne niezbyt imponującej mocowo lampie obciążenie w postaci mogących pochwalić się 92 dB skutecznością AudioSolutions Figaro L2, jednak deklaracja producenta, jakoby tytułowa integra była „najlepszym wyborem dla muzyki akustycznej, wokalnej i elektroniki” nie do końca pokrywała się z gatunkowym profilem moich playlist. I choć zarówno Tom Araya, jak i Nergal bezsprzecznie wokalnie się udzielają, lecz coś czułem w kościach, że o nie taką „muzykę wokalną” Krzyśkowi chodziło. No nic, w końcu jako plan B miałem na podorędziu Esprit Audio Amelia, z których korzystał Jacek i nieco uprzedzając fakty bardzo sobie taki mariaż chwalił. Jak się jednak okazało nie taki diabeł straszny jak go malują i jedynie strach ma wielkie oczy, gdyż rodzimy lampiszon z postawnymi Litwinkami robił co chciał i to nie tylko na barokowych plumkaniach, gdzie bas kończy się na partiach tamburynu a i wokaliści częściej stawiają na egzaltowane pienia w stylu tego, co Jakub Józef Orliński popełnił w Villi San Fermo we włoskim Lonigo na „Anima Aeterna”, aniżeli zarejestrowany w stołecznym Sound Division Studio odzwierzęcy growl Adama Darskiego na „I Loved You at Your Darkest” Behemotha. Oczywiście o ile tylko nie próbowałem zmuszać Tamesis-a do gry z iście stadionowymi poziomami głośności, licząc przy tym na pełną kontrolę najniższych składowych na poziomie 300W tranzystora. Niemniej jednak niezależnie od gęstości i brutalności materiału źródłowego polska integra oferowała zaraźliwy timing, świetną rozdzielczość i tak angażującą średnicę, że jedynie dla niej całkiem poważnie zacząłem się zastanawiać, czy nie znalazłaby się jakaś wolna półka, by przygotować na niej przytulne gniazdko dla BonaWatta i używać go zamiennie z dyżurnym Vitusem RI-101 MkII. Czarujący Michael Bublé i George Michael w okamgnieniu topili niewieście serca a nawet niekoniecznie będące ucieleśnieniem stereotypowych div i scenicznych heroin Alissa White-Gluz i Carla Harvey / Heidi Shepherd sprawiały, iż i potraktowani jakże urokliwym wrzaskiem panowie stawali się zaskakująco potulni i posłuszni. Jednak główną i zarazem wiodącą cechą tytułowej integry były swoboda i nieskrępowanie prezentacji szalenie odległe do stereotypowej lampowej lepkości i przesaturowania jakich niektórzy od rozżarzonych baniek nie tyle oczekują, co wręcz wymagają i to niezależne od tego, czy na scenie urzędował jakiś skromny osobowo jazzowy projekt, jak daleko nie szukając Ulf Wakenius z grupką znajomych na „Vagabond”, czy też do głosu dochodził wielki aparat wykonawczy (Berliner Philharmoniker pod batutą Claudio Abbado plus Schwedischer Rundfunkchor) na „Requiem” Mozarta. A tu owych oznak ocieplenia i karmelowości było jak na lekarstwo, lecz i nie sposób było mówić o jakichkolwiek oznakach ochłodzenia, czy też zbytniej analityczności. Po prostu nasz dzisiejszy gość trafiał w punkt i zupełnie nie miało znaczenia czy jest to punkt tranzystorowy, czy lampowy, gdyż w High—Endzie a do tego elitarnego grona Tamesis bezsprzecznie należy, technologia wykorzystywana przez daną konstrukcję jest praktycznie zupełnie pomijalna i pełni rolę wybitnie służebną będąc środkiem w dążeniu do określonego celu a nie celem samym w sobie.

W ramach podsumowania napisze tylko tyle, że na bazie tego, co pod względem sonicznym BonaWatt Tamesis pokazał w moim dyżurnym systemie śmiało można brać pod uwagę podczas konfiguracji systemów nawet dla bardzo wymagających odbiorców i to niezależnie od preferowanego przez nich repertuaru. Jest przy tym w pełni oczywistym krokiem w górę / przód dla wszystkich tych, którzy do tej pory uważali, wręcz okopali się i zapuścili korzenie na stanowisku, że nic lepszego od 300-ki Lebena na rynku w rozsądnej kwocie nie znajdą. A tu proszę – przyszedł Krzysztof Lewandowski, posłuchał owych deklaracji, pokiwał głową, pobłażliwie się uśmiechnął, poprosił o przysłowiowe „potrzymanie piwa” i popełnił Tamesis … przenosząc słuchaczy na dramatycznie wyższy poziom muzycznych doznań.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II + 2 x bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Blue
– Odtwarzacz plików: Lumïn U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio; AudioSolutions Figaro L2
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: WK Audio TheRay Speakers + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: QSA Red + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super6 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody Ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Gdyby ktoś z Was nie był do końca zorientowany, z przyjemnością informuję, że dzisiejsze spotkanie jest kolejnym, po wyjazdowym do sopockiego salonu Premium Sound z tytułową marką. I muszę powiedzieć jedno, to było znakomite jak na występy w obcym środowisku granie. Bez wyczynowości, za to z wielkim naciskiem na przyjemność obcowania z muzyką. Co to oznacza i czym się dziś będziemy zajmować? Otóż mam przyjemność przedstawić zainteresowanym dostarczony własnym sumptem przez producenta nietuzinkowy od strony designu i brzmienia, polski wzmacniacz zintegrowany BonaWatt Tamesis. Jak wypadnie? Czy obroni podniesione przed momentem tezy? Jak zwykle po odpowiedź zapraszam do zapoznania się z poniżej opisaną sesją testową.

Tytułowy „lampiak” w kwestii wyglądu znakomicie łączy będącą pochodną zastosowania lamp elektronowych wintydżowość ze sposobem opakowania układów elektrycznych w nowoczesnym stylu. Nie będę owijał w bawełnę i bez skrupułów stwierdzę, iż sukces w tej materii to wielka rzadkość, ale jedno jest pewne, mocodawcy marki BonaWatt pokazali, jak to się robi. Dostajemy konstrukcję, która w moim odczuciu znakomicie ozdobiłaby tak salony melomanów z ery lampy, jak i obecnych kojarzonych nawet z D-klasą. A wygląda to tak. Bryła obudowy Tamesisa, to średniej wielkości prostopadłościan jako platforma nośna dla szklanych baniek. Jednak ciekawostką jest fakt podjęcia decyzji rozbudowania jej na wysokość, a nie popularne rozpłaszczenie przy niskim wzroście. Już to pokazuje, że panowie poszli innym tropem, aniżeli znakomita większość producentów. Tym bardziej zrozumianym, że na górnej płaszczyźnie mieli do aplikacji jedynie 5 lamp, które dzięki użyciu tafli czernionego szkła udanie wyeksponowali. Jeśli chodzi o front, wykonano go z grubego płata aluminium, w który z prawej strony wkomponowano sporej wielkości czarną wstawkę z akrylu skrywającą czytelny nawet z pięciu metrów, błękitny wyświetlacz i wielofunkcyjne, dające możliwość sterowania wszelkimi funkcjami wzmacniacza pokrętło. Kreśląc kilka zdań na temat panelu przyłączeniowego bardzo istotną informacją jest możliwość dostosowania konstrukcji za pomocą odpowiednich zacisków do współpracy z kolumnami 4 i 8 Ohm, kolejną oferta 3 wejść liniowych, a także jednego wyjścia Pre Out oraz włączenie lub nie uziemienia. Naturalnie zapewniając dopływ do urządzenia energii elektrycznej pakiet przyłączy wieńczy zintegrowane w włącznikiem gniazdo zasilania. Finalnie w celach dobrej stabilizacji na podłożu tę czułą na wibrację konstrukcję posadowiono na czterech stalowych kolcach, natomiast od strony obsługi w zestawie jest przyjemny w użytkowaniu, pozwalający obsłużyć wszelkie funkcje pilot zdalnego sterowania. Co do technikaliów, moim zdaniem najważniejsze to fakt realizacji głośności za pomocą logarytmicznej drabinki rezystorowej oraz oddawanie mocy 11W przy obciążeniu 8 i 4 Ohm w klasie A. Po resztę danych ewentualnych zainteresowanych zapraszam do zwyczajowej tabelki pod testem, tymczasem skupmy się na brzmieniu naszego bohatera.

Jak brzmi tytułowy wzmacniacz? Już w relacji z Trójmiasta pisałem, że zaskakująco dobrze. Płynnie, barwnie i mimo niedużej mocy dość dobrze kontrolując kolumny. Wówczas pracował z litewskimi monitorami AudioSolutions i poniekąd miał z górki, ale czysto teoretycznie, gdyż mały i niski pokój mógł generować problemy z falami stojącymi. A, że ich nie odczuwałem, – mimo podprogowego oczekiwania takowych w podobnych pomieszczeniach – dlatego docierająca do mnie muzyka nie tylko fajnie brzmiała, ale wręcz czarowała. Tak było wówczas, a jak teraz? Cóż, moje lokum jest kilkukrotnie większe, dlatego nie chcąc skrzywdzić Tanesisa nie mogłem iść na skróty i podłączyć go do Berlin RC 11. Po krótkim reserach-u spełniając podstawowe zalecenia zorganizowałem może nie dedykowane, ale bez problemu przez niego akceptowalne obciążeniowo, niedawno oceniane przez nas francuskie panny Esprit Amelia. Kolumny podłogowe w graniu bez szkodliwej maniery w stylu podpompowanego basu, brzmiące swobodnie i przyjazne dla niezbyt mocnych wzmacniaczy, czyli bez problemu spełniające założenia stworzenia dobrych warunków do wiarygodnego procesu testowego. Jak zakończył się ten mariaż? Bez większego zaskoczenia opisywany piecyk ponownie pokazał, że estetyka dobrze zaaplikowanej lampy jest jego cechą szczególną. Chodzi o przyjemną dla ucha płynność bardzo dźwięcznie zwieszonego w eterze materiału muzycznego, czyli tłumacząc z polskiego na nasze unikanie zbytniej ostrości i krawędziowania poszczególnych akcentów sonicznych. Ale z drugiej strony mimo wspomnianej płynności przekaz był daleki od uśredniania lub zbytniego ugładzania. Jednym słowem lampa robiła li tylko za przyprawianie spektaklu jej najlepszymi cechami, ale bez siłowego naginania brzmienia konstrukcji do estetyki często lubianego, jednak bez dwóch zdań monotonnego, na dłuższą metę nudnego przeciążania i przesładzania. Dzięki temu muzyka bez problemu podążała drogą naznaczoną przez pomysły artystów. Z naturalnych względów typu: aplikacja szklanych baniek w układach elektrycznych i nieduża moc bez poszukiwania podobnych do mocnych tranzystorów trzęsień ziemi i zawsze z nutą lampowego piękna na górze, ale przecież każdy rozsądny meloman nie będzie krytykował tego typu rozwiązań technicznych za spełniane wyznaczanych przez nie celów. Lampa, do tego niezbyt mocna, ma swoje zalety oraz ograniczenia i gdy się na nią decydujemy, bierzemy to na przysłowiową klatę. Najważniejsze jednak, aby to co robi, czyniła z gracją, a nie siłowo i z odpowiednim oddawaniem energii w wektorze czasu. I jak można się spodziewać od pierwszej wygłoszonej przeze mnie opinii na temat Tamesisa, polski pomysł na aplikację lamp znakomicie się w tym odnajdywał. Czasem poczynania mocnych nurtów rockowych lekko słodził, zaś innym razem produkcje jazzowe i barokowe nie tylko znakomicie emocjonalnie podkręcał, ale wręcz wyciągał na szczyty dla mnie ciężkich do uzyskania poziomów oczekiwań. Czyli? Nad pograniczem rocka i progresywnego rocka spod znaku Mariusza Dudy z zespołem Riverside i jej materiałem zatytułowanym „Wasteland” z wynikających ze zrozumienia sposobu na muzykę lampowych konstrukcji nie będę zbytnio się rozwodził. Nie powiem, całość została zaprezentowana z fajnym wykopem, ale przy okazji wyczuwalnie poddana lampowemu upiększeniu. W żadnym wypadku nie w sposób degradujący odbiór, tylko ogólnie w łagodniejszym stylu, ale nie ma co deliberować, do tego rodzaju twórczości potrzebne jest mocne kopnięcie. To co pokazał Tamesis, dla kogoś słuchającego takich klimatów okazjonalnie wypadło fantastycznie, bo przyjemnie gładko i z werwą, jednak dla konesera to może być zbyt mało. Ale zaznaczam, dla wiernego słuchacza, reszcie bez najmniejszych problemów to wystarczy. Za to polski wzmacniacz swoje prawdziwe ja pokazał w wykonaniu interpretacji zapisów barokowych formacji Kapsberger „Labirinto d’Amore”. To jest muzyka stworzona dla tego typu konstrukcji. Czerpiąca pełnymi garściami z pięknych rozwibrowań dźwięku, plastyki i zarazem nośnego wizualizowania pojedynczej nuty na bezkresnej wirtualnej scenie. I taki tez spektakl zapewniła mi testowa konfiguracja. To był spektakl przez duże „S”. A zapewniam, z uwagi na bardzo wymagającą gładkości prezentacji wokalizę to jest pewnego rodzaju kiler dla większości zestawów. Na szczęście nasz bohater nie utożsamiał się z niechlubną większością i umiejętnie niektóre nuty podkręcił w kwestii dźwięczności, inne przeciągnął w esencjonalnym pomruku, a całość okrasił nadal pełną witalności plastyką. Bez naciągania faktów to znakomite zaprezentowanie tej płyty.

Komu poleciłbym tytułowy wzmacniacz? To proste jak rzadko kiedy. Ale prawdopodobnie ku zaskoczeniu wielu z Was powiem, że widzę co najmniej dwie potencjalne grupy. Pierwsza to oczywista oczywistość, czyli wielbiciele konstrukcji lampowych i nie ma sensu się tym zajmować. Drugą zaś są umiarkowani tranzystorowcy, gdyż sposób na muzykę według BonaWatt Tamesis jest daleki grania gęstym i nieco upośledzonym w domenie szybkości narastania sygnału dźwiękiem. Owszem, przekaz jest barwny, ale również żywy, co pozwala domniemywać, że przy odpowiedniej konfiguracji reszty systemu nawet wielbiciele krzemu dadzą się oczarować. Nie, nie przesadzam, bo kolejny raz mimo bycia wyznawcą wielkich tranzystorowych końcówek dałem się mu się wodzić za nos. Co prawda nos romantyka, a nie rockowego buntownika, ale fakt jest faktem, że dałem.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch QSA Red
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1, Furutech Project V1
IC cyfrowy: Furutech Project V1 D XLR
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kabel USB: ZenSati Silenzio
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R),
Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints Ultra Mini
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Producent /Dystrybucja: BonaWatt
Cena: 8 790 € Netto

Dane techniczne
Zastosowane lampy: 2 x KT77 + 2 x 6SL7GT (6N9S) + 5AR4 (GZ34, U77)
Układ pracy końcówek mocy: klasa A, Single Ended Ultralinear + Parabolic Power Bias™
Regulacja głośności: logarytmiczna drabinka rezystorowa 128 x 0.5dB = 64dB (±0.15dB),
Wejścia: 3 pary RCA.
Wyjścia: PRE-OUTPUT (XLR 3pin unbalanced), REMOTE
Impedancja wejściowa: 20kΩ
impedancja wyjściowa: 3.5Ω
Stosunek sygnału do szumu: 94dB (±1dB)
Ciągła moc wyjściowa @1kHz, 8Ω: 2x 11,5W || 2x 8Wrms (±1%)
Ciągła moc wyjściowa @1kHz, 4Ω: 2x 11,5W || 2x 8Wrms (±1%)
Pasmo przenoszenia @8Wrms, -3dB: 6Hz – 40 kHz (±1%)
Pasmo przenoszenia @8Wrms, -1dB: 15Hz – 31 kHz (±1%)
Pasmo przenoszenia @8Wrms, 0dB: 20Hz – 25kHz (±1%)
Zniekształcenia nieliniowe THD+N, @8Wrms, 1kHz: < 2.8% (±0.5%)
Zniekształcenia nieliniowe THD+N, @8Wrms, 32Hz: < 4.2% (±0.5%)
Czułość wejściowa @8Wrms: 540mVpp
Pobór mocy w trybie pracy / rozruchu: 130 W / 220 W (max)
Pobór mocy w trybie uśpienia („STANDBY”): < 1 W
Wymiary (S x W x G): 450 x 300 x 350 mm
Waga urządzenia: 27 kg
Pilot zdalnego sterowania: RC-2 (opcjonalny)

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. KT77

BonaWatt Tamesis
artykuł opublikowany / article published in Polish

Trochę to trwało, ale skoro od ostatniego Audio Video Show BonaWatt wyprzedaje praktycznie wszystko co zrobi na pniu, to cierpliwie czekaliśmy na egzemplarz testowy i jak widać się doczekaliśmy. Panie i Panowie oto BonaWatt Tamesis.

cdn. …