Tag Archives: Lumïn T3


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Lumïn T3

Lumïn T3

Opinia 1

Po nieco surowym i niezdarnym T-600, granym przez Arnolda Schwarzeneggera T-800, T-1000 w którego wcielili się Robert Patrick i Lee Byung-hun oraz zjawiskowo … zabójczym T-X (Terminatrix) z twarzą (i nie tylko) Kristanny Løken przyszła pora na model T3, jednak predestynowany do … nazwijmy na potrzeby wstępniaka, reprodukcji a nie anihilacji i mający na swym celowniku nie rodzaj ludzki a … wszelakiej maści pliki i strumienie danych zapisane w zerach i jedynkach treści muzyczne posiadające. Jak się z pewnością zdążyliście Państwo domyślić bynajmniej nie mamy zamiaru w ramach niniejszej epistoły eksplorować radosnej twórczości Jamesa Camerona a z racji przewodniej tematyki naszego magazynu pozwolimy skupić się na portfolio Lumïna a dokładnie na streamerze o symbolu T3, który zawitał w naszej redakcji dzięki uprzejmości dystrybutora marki – wrocławskiego Audio Atelier.

Nie da się ukryć, że choć osobiście preferuję ponadczasową czerń, to nawet w naturalnym srebrze aluminium T3 prezentuje się może nie tak imponująco jak ostatnio u nas goszczący P1, lecz nadal nad wyraz atrakcyjnie. Nie wykluczam, iż jest to zasługą idealnych proporcji i użytych materiałów, gdyż masywny, lekko wypukły i pochylony front ze schowanym w trapezoidalnym wykuszu niewielkim wyświetlaczem plus minimalistyczny, prostopadłościenny korpus z blisko półcentymetrowej grubości aluminiowych płyt wydają się wieczne i na tyle harmonijne, że znudzić się nimi i opatrzeć nie sposób. Udając się na zaplecze uwagę zwraca zgodne z tradycją cofnięcie ściany tylnej względem obrysu płyty górnej i ścian bocznych, co z jednej strony oszczędza zerkającym od góry ciekawskim widoku plątaniny nie zawsze najpiękniejszego okablowania, lecz z drugiej bez podniesienia urządzenia, bądź zajścia go od tyłu, ewentualnie wpinania „po palcu”, aplikacja stosownych przewodów do najwygodniejszych niestety nie należy. Całe szczęście zintegrowane z komorą bezpiecznika trójbolcowe gniazdo zasilające obrócono o 180°, więc bez większych problemów da się w nim umieścić nawet masywny / o dużej średnicy wtyk. Oczywiście oprócz prądu wypada tytułowego Lumïna nakarmić i co nieco z niego wycisnąć poprzez pozostałe interfejsy. I tak, patrząc od lewej do dyspozycji mamy zestaw analogowych gniazd wyjściowych RCA i XLR, zacisk uziemienia, wyjście S/PDIF BNC, port Ethernet RJ45 i dawno niewidziane w zintegrowanych streamerach Lumïna wyjście … USB. Listę zamyka włącznik główny okupujący prawy narożnik. Czyli bez cienia złośliwości można stwierdzić, że niby mamy wszystko czego od zintegrowanego streamera można oczekiwać, jednak patrząc na to, co w znacząco niższej cenie oferuje Auralic Altair G1.1, bądź jedynie nieco droższy Altair G2.1 dziwi niechęć projektantów Lumïna do choćby próby rozszerzenia roli T3-ki z li tylko źródła do pełnoprawnego koncentratora / DAC-a wzorem wspomnianej bezpośredniej konkurencji. Tak, tak. Doskonale zdaję sobie sprawę, że jak ktoś chce cieszyć się takimi przywilejami a jednocześnie wykazuje chęć pozostania wiernym tytułowej marce, to nic nie stoi na przeszkodzie, by zdecydował się na P1-kę, lecz coś czuję w kościach, że przynajmniej w naszych realiach ekonomicznych przeważająca większość potencjalnych nabywców dokonując stosownych porównań kto, co i za ile oferuje niekoniecznie musi skłaniać się ku naszemu bohaterowi. Dość jednak marudzenia. Jeszcze tylko rzut na podwozie, gdzie przytwierdzono cztery solidne, podklejone filcem aluminiowe nóżki.
Zapuszczając żurawia do trzewi szybko zorientujemy się, że zarówno płyta główna, jak i moduł zasilacza zamiast przymocować do dokręcanej podstawy podwieszono pod „sufitem”, co znacząco wpłynęło na redukcję ewentualnych wibracji pochodzących od podłoża. Nie wdając się zbytnio w szczegóły wspomnę jedynie, iż jak przystało na aspirującego do rangi high-endowego gracza T3 może pochwalić się obecnością nie jednej a dwóch, pracujących równolegle (po jednej na kanał) 8-kanałowych kości przetworników ES9028PRO SABRE w trybie dual mono i dedykowanym im dwoma ultra-precyzyjnymi zegarami (femto clocki na chwilę obecną zarezerwowane są dla flagowych P1 i X1). Kluczowy jest jednak fakt, iż nasz dzisiejszy gość bazuje na najnowszej, obejmującej zarówno hardware, jak i software platformie dedykowanej obróbce plików. Jest zatem szybszy, bardziej wydajny a jednocześnie gotowy na przyszłe upgrade’y.
No i tu pozwolę sobie na małą, inspirowaną działaniami udoskonalającymi dygresję, bowiem zamknięty w szczelnej kapsule moduł zasilacza jest … impulsowy, więc patrząc z ortodoksyjnie audiofilskiej perspektywy nie do końca „koszerny”. Całe szczęście nic nie stoi na przeszkodzie, by o ile tylko nie mamy dwóch lewych kończyn górnych z ich pomocą pewnych modyfikacji dokonać, tym bardziej, że na rynku dostępne są gotowe KIT-y, jak daleko nie szukając u „zasilaczowego specjalisty” Teddy’ego Pardo. Jeśli zatem kogoś impulsowość T-3-ki w oczy kole zawsze może owe lęki i fobie własnym sumptem zaleczyć.
Miło za to ze strony producenta, iż sekcję analogową potraktował już z odpowiednim pietyzmem, przez co sygnał prowadzony w niej jest w postaci zbalansowanej, dual mono, więc obecność na zakrystii XLR-ów jest w pełni uzasadniona, co z resztą podkreśla zastosowanie osobnych kondensatorów wyjściowych dla gniazd RCA i XLR. A właśnie, podobnie do swojego rodzeństwa T3-ka oferuje możliwość wypuszczania sygnału analogowego o stałym, jak i regulowanym poziomie a więc z powodzeniem można bezpośrednio wpiąć ją w końcówkę mocy, bądź aktywne monitory. Regulacja głośności może odbywać się zgodnie z firmowym oprogramowaniem, bądź z wykorzystaniem wielce udanego i bezstratnego algorytmu Leedh Processing Volume control. Jakby tego było mało z poziomu menu możemy wybrać, czy chcemy by na wyjściu max. napięcia wyjściowe wynosiły standardowe 2 i 4V (RCA/XLR), czy też 3 i 6V.
Jak z pewnością Państwo zauważyliście na wyposażeniu nie ma pilota, choć taka opcja, odkąd w portfolio takowe akcesorium https://www.luminmusic.com/lumin-ir-control-package.html się pojawiło jest dostępna, jednak nie umniejszając jej roli zdecydowanie wygodniej i szybciej jest skorzystać z dedykowanej, dostępnej na Androida i iOSa aplikacji Lumïn App a jeśli ktoś, podobnie do mnie, często korzysta podczas słuchania z komputera pracującego pod kontrolą popularnych okienek, to z pomocą przychodzi linnowskie Kazoo. Oczywiście można również całość ogarnąć z poziomu Roona.

Przechodząc do części poświęconej brzmieniu a de facto jeszcze przed rozpoczęciem odsłuchów, których podsumowaniem miał być niniejszy akapit zachodziłem w głowę cóż takiego T3-ka pokaże. W końcu nigdy nie ukrywałem faktu, iż o ile zintegrowane rozwiązania Lumïn-a lubiłem i szanowałem za niesamowitą słodycz i muzykalność przekazu, to na własne potrzeby każdorazowo, znaczy się dwukrotnie, wybierałem sygnowane przez ekipę z Hong Kongu „gołe” transporty – najpierw U1 Mini, by po kilku latach przesiąść się na U2 Mini. Powodami takich a nie innych decyzji była bowiem wręcz atawistyczna potrzeba większej transparentności a co za tym idzie zdolność różnicowania zarówno reprodukowanego materiału, jak i zmian sprzętowych zachodzących w torze, w jakim przyszło im pracować. Nie oznacza to jednak, że reszta ich „pociotków” grała wszystko na jedno kopyto, bo tak nie było i nie jest, lecz na przestrzeni ostatnich kilku…dziesięciu lat w ujęciu globalnym a dekady skupiając się na twórczości Pixel Magic Systems Ltd. udało mi się wykształcić zdolność wyłapywania sygnatur charakterystycznych dla danego wytwórcy. I mówiąc wprost zintegrowane źródła Lumïn-a nieco zbyt wyraźnie dawały o sobie znać. Co wcale nie oznacza, że to źle, gdyż większość z ich świadomych nabywców właśnie za zapisaną w kodzie DNA hongkońskich streamerów muzykalność i soczystość dałoby się pokroić. Tymczasem pełniący u mnie dyżur U2 Mini wyraźnie od powyższej estetyki odchodził kierując swe kroki ku właśnie rozdzielczości i transparentności suto podlanych dynamiką i … . I T-3 wydaje się podobną drogą zmierzać. Oferuje zatem znacząco lepszą przestrzenność, wspomnianą rozdzielczość a co zatem idzie również definicję źródeł pozornych plus coś, co każdorazowo wywoływało uśmiech na mej twarzy, czyli dynamikę i to zarówno skali mikro, jak i makro. Nie jest to może poziom U2-ki spiętej z pełniącym rolę DAC-a Ayonem CD-35 (Preamp + Signature), ale trudno się temu dziwić biorąc pod uwagę fakt dość zauważalnej różnicy cen. Niemniej jednak np. na „Tales of the Wind” Micha Gerbera ilość powietrza, swoboda prezentacji i umiejętność pokazania całego bogactwa mikro-dźwięków i całej złożoności planktonu otaczającego muzyków była umownie rzecz ujmując mało „lumïn-owa”. Ba, śmiem wręcz twierdzić, że T-3-ka zagrała swobodniej i mniej krągło od ostatnio goszczących u nas … Auralica Vega G2.2 i Aurendera A200. Zaskoczeni? Ja również. Zaoblenie konturów było prawie pomijalne a krągłość skrajów pasma przywodziła bardziej na myśl typowo analogowe stereotypy/wzorce a nie klasyczne, asekuracyjne wycofanie dbające o to, by jakimś nieprzyjemnym dźwiękiem nie wyrwać słuchacza z błogiego letargu. Doskonale to słychać na koncertowym wydawnictwie „Orkestra” Jaël z towarzyszeniem Klaipédos Kamerinis Orkestras, gdzie sybilanty (do testów polecam „Werum syttt dir so truurig”) są wyraźne, namacalne i wręcz odważne, ale jednocześnie nie przekraczają cienkiej czerwonej linii ofensywności. Lumïn czaruje, ale nie zalewa wszystkiego lepkim syropem klonowym i za to należą mu się w tym momencie w pełni zasłużone brawa. Z kolei zmiana repertuaru na taki z łagodnością i wyrafinowaniem niewiele mający wspólnego, jak np. „In Requiem” Paradise Lost z jednej strony pokazała nieco ucywilizowane oblicze szarpidrutów, ale jednocześnie dopalając materiał energetycznie sprawiła, że zabrzmiał on z jeszcze większą potęgą i mocą przejeżdżając po zmysłach słuchaczy niczym walec drogowy po podróbkach zegarków. Jednak zamiast monotonnego dudnienia i przysłowiowej ściany dźwięku z pozornej kakofonii Lumïn z łatwością był w stanie wyekstrahować nie tylko poszczególne partie instrumentów, co również umieścić je we właściwych miejscach na scenie i proszę mi wierzyć na słowo a jeszcze lepiej samemu przekonać się nausznie, iż ów rozstaw daleki był od jedno, bądź dwuwymiarowości, lecz kusił zaskakującą trójwymiarowością i holografią. A jeśli komuś mało, to polecam świetnie zrealizowany album „Descent” Orbit Culture, który z racji niezwykłego natłoku agresywnych riffów i miażdżącej trzewia perkusji na niezbyt rozdzielczych systemach prowadzi do natychmiastowego ich przytkania trudną do przełknięcia ognistą magmą. Tymczasem nasz gość z tym iście piekielnym wsadem poradził sobie aż nadto dobrze stawiając na wykop i energię a nie drobiazgowe cyzelowanie każdego dźwięku, na które przy tak ekstremalnych tempach po prostu nie ma czasu i miejsca.

Podsumowując tę nadspodziewanie sążnistą epistołę chciałbym jedynie zakomunikować tym, którzy szukają prostych i jasnych komunikatów w stylu dobre/złe, brać/nie brać, że Lumïn T3 wart jest zainteresowania. Z jednej strony łączy bowiem muzykalność i organiczną koherencję swoich protoplastów, lecz z drugiej oferuje również zdecydowanie lepszą rozdzielczość i energetyczność przekazu. Jeśli więc rozglądacie się Państwo za w pełni funkcjonalnym streamerem i niespecjalnie zależy Wam na traktowaniu go jako centrum sterowania Waszym cyfrowym ekosystemem, to wybór tytułowego plikograja powinien z nawiązką spełnić Wasze oczekiwania.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB; Lumin T3
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable; Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; Esprit Audio Alpha
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Ostatnimi czasy świat w swej pogoni za jak najbardziej przyjaznym sposobem obcowania z zakorzenioną w naszych sercach muzyką, postawił na tak zwany streaming. Jest łatwy w obsłudze, od ręki daje dostęp do praktycznie całych światowych zasobów płytowych i co najważniejsze, coraz częściej może pochwalić się znakomitą jakością oferowanego dźwięku. Czy to opcja dla każdego, temat do rozstrzygnięcia pozostawiam Wam, jednak fakt jest faktem, że od słuchania muzyki z plików spora część populacji melomanów nie widzi odwrotu. Powód? Naturalnie pierwszym z brzegu jest wspomniana bezproblemowa obsługa i dostęp, jednak dla wielu chyba najważniejszym wymieniona przeze mnie na końcu, a dla nich najistotniejsza soniczna jakość źródeł plikowych. Źródeł, których co prawda na naszym rynku jest niezliczona ilość, jednak jednym z najbardziej rozpoznawalnych jest dzisiejszy bohater w postaci Lumïna. Idąc z duchem czasu obsługuje wszystkie formaty we wszystkich częstotliwościach próbkowania, a dodatkowo dzisiaj testowana konstrukcja na pokładzie posiada nawet przetwornik D/A z regulowanym wyjściem sygnału. To zaś sprawia, że chcąc mieć minimalistyczny system, można takie urządzenie podłączyć bezpośrednio do końcówki mocy. O czym mowa? Pewnie się orientujecie, bowiem od jakiegoś czasu odnosząc sukcesy sprzedażowe jest już na naszym rynku, a mam na myśli będący w dystrybucji wrocławskiego Audio Atelier streamer z funkcją DAC-a ze wspomnianą regulacją sygnału wyjściowego Lumïn T3.

Jeśli chodzi o aparycję T3-ki, ta w stosunku do posiadanego przeze mnie U1 Mini jest znacznie poważniejsza. Po pierwsze jest większa gabarytowo, a jej obudowa to w znakomitej większości grube płaty lotniczego aluminium. Po drugie może pochwalić się ładniejszym designem, z którego najważniejszą cechą jest przyjemnie dla oka zaokrąglony front. Ten naturalnie spełniając przy okazji funkcję informacyjną w swoim centrum został wyposażony w osadzony w trapezowym okienku, mieniący się turkusową poświatą na czarnym tle wyświetlacz. Jeśli chodzi o tylną ściankę, ta zwyczajowo u Lumïna w przykrytej daszkiem górnej połaci obudowy ofercie posiada niezbędny zestaw wyjść analogowych i cyfrowych plus port Ethernet. Całości wyposażenia rewersu dopina naturalnie nieodzowne w urządzeniach elektronicznych gniazdo zasilania i główny włącznik. Tak zgrabnie prezentujący się plikograj finalnie posadowiono na czterech niezbyt wysokich, okrągłych stopach. Co do obsługiwanych funkcji i standardów przesyłu danych temat przywołałem nieco wcześniej, a w krótkich żołnierskich słowach brzmiał: robi wszystko ze wszystkim co cyfrowe. Jak widać, rzeczona T 3-ka może pochwalić się nie tylko wizualną gracją, ale również maksymalna funkcjonalnością.

Co mam do powiedzenia w temacie sposobu na muzykę tytułowego Lumïna T3? Powiem szczerze, mimo wyczuwanego od pierwszego momentu firmowego sznytu brzmieniowego skubany jest ciekawy. Z jednej strony świat muzyki w jego wydaniu kipi gładkością i plastyką, a za to z drugiej stroni od przeciążenia czy forsowania efektu wiejącego nudą uśredniania przekazu. A do tego należy dorzucić jeszcze ciekawy pakiet energii i przyjemny w odbiorze, fajny, bo odbierany bez przerysowania, kreowany przez nienachalne, za to lotne wysokie tony oddech. Efekt tego jest taki, że T3 nie forsując nadmiernie kreowania żadnej składowej dźwięku typu: mocne nasycenie tudzież nadmierna gładkość, czy ostrość rysunku wirtualnej sceny w pierwszych minutach obcowania u wielu może powodować wrażenie nijakości. Jednak nie od dzisiaj wiadomym jest, że wszystko co natychmiast nas zachwyca, nawet nie po jakimś czasie, gdyż osłuchany meloman łapie to w kilka minut, tylko dosłownie po kilku utworach często staje się nie do zniesienia, Cała zabawa w kreowaniu wirtualnego świata polega na umiejętnym wyważeniu energii, gładkości i świeżości dobiegającej do nas muzyki inaczej albo nas zamęczy, albo zwyczajnie uśpi. Dlatego tak pozytywnie odebrałem brzmienie naszego bohatera, gdyż idealnie trafia w przed momentem wygłoszoną wyliczankę. Dzięki czemu bardzo dobrze radził sobie z prawie pełnym spectrum nurtów muzycznych. O co chodzi z tym prawie? Otóż w rocku mógłby być nieco agresywniejszy. Jednak ku zrozumieniu sytuacji należy wziąć pod uwagę moją celową bierność w idealnym zestrojeniu testowanego źródła z resztą systemu pod kątem muzyki buntu, co notabene z łatwością mogłem uczynić. Po porostu chciałem przekazać Wam, jak nasz bohater rzucony na głęboką wodę bez koła ratunkowego radzi sobie w zastanej konfiguracji, czyli pokazać jego najważniejsze cechy, a nie jak można docelowo go przekabacić na własne widzi mi się. Usilne strojenie w konkretnym kierunku nic nikomu by nie dało, dlatego wolałem zostawić go au naturel, a mimo to wyszedł z tarczą. Tak z tarczą, gdyż lekko uwypuklając występ w mocnym graniu miałem na myśli – jak na rocka – zbytnią powściągliwość w kreowaniu górnych rejestrów, które jak wspomniałem są, ale służą raczej pokazaniu najgłębszych pokładów emocji u romantyków, niż wiecznie zbuntowanych osobników z objawami ADHD. Ale co ciekawe, w znakomitej ilości przypadków słabych realizacji tego rodzaju muzy cechy Lumïna były wręcz ratunkiem przed natychmiastową zmianą repertuaru, gdyż pozwalały na bezbolesne mocniejsze podkręcenie gałki wzmocnienia, co w tych przypadkach jest wręcz zalecane. Tak więc chcąc być fair w tej kwestii powinienem zadać się pytanie: „Czy przed momentem opisałem problem, czy pozwalający słuchać każdej muzyki, finalnie ciekawy niuans brzmienia Lumïna?”. Dla mnie to jest raczej opcja numer dwa. Opcja, która przy reszcie świetnych projekcji muzyki jazzowej, klasycznej, czy wokalnej pozwala wygłosić tezę pewnego rodzaju uniwersalności T3-ki. Na tyle mogącej Was pozytywnie zaskoczyć, ze nie zdziwiłbym się, gdyby nawet wierni słuchacze zespołów typu AC/DC, Metallica, czy Led Zeppelin już podczas wstępnych odsłuchów znaleźli z nim nić porozumienia. Przecież nie samym rockiem nawet najbardziej zafiksowany człowiek żyje, a co dopiero mówić o normalnych zjadaczach chleba. Dla tych tytułowa konstrukcja jest zapewnieniem pozytywnych wrażeń w 99 procentach słuchanego repertuaru, gdyż w sobie tylko znany sposób potrafi pokazać muzykę od strony głębokich uczuć, a przy tym zwyczajnie nas nie znudzić. Ba, powiem więcej, wręcz zachęci do poszukiwań innych interesujących nas opowieści muzycznych. Nasz bohater to niby bełnokrwisty, ale jednak w kontekście cena/jakość na tle szerokiej rodziny, nad wyraz ciekawie wypadający Lumïn. On po prostu coś w sobie ma.

Czy poleciłbym bohatera niniejszego spotkania każdemu melomanowi obcującemu z plikami? Jak najbardziej. Jednak zdaję sobie również sprawę, że niektórzy będą poszukiwać wyczynowości w oddawaniu prawdy o słuchanej muzyce. Mam na myśli raczej będące wykoślawieniem muzyki podkreślanie skrajów pasma w postaci forsowania mocnego, często monotonnego basu lub z pozoru niosących więcej informacji, a tak naprawdę podkręconych zniekształceniami wysokich tonów. Niestety inżynierowie z Hongkongu wiedzą, o co w naszej zabawie chodzi i projektując model T3 postawili na pozbawioną nachalności spójność, gdyż to jest prosta droga do sukcesu. Czy również w Waszym przypadku, niestety weryfikacja tego nie jest już pod moją jurysdykcją. Ja co mogłem, to zrobiłem, czyli opisałem czarno na białym, co może wydarzyć się u Was po ewentualnym telefonie do dystrybutora w sprawie naszego punktu zapalnego dzisiejszej epistoły.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumïn U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Audio Atelier
Producent: Pixel Magic Systems Ltd.
Cena: 24 000 PLN

Dane techniczne
Natywna obsługa: max. DSD512, max. 384 kHz/16–32 bit, MQA
Upsampling (wszystkie formaty): max. DSD256, max. PCM 384kHz
Obsługiwane formaty: DSD (DSF (DSD), DIFF (DSD), DoP (DSD)); PCM: FLAC, Apple Lossless (ALAC), WAV, AIFF; skompresowane stratnie MP3, MQA
Natywna obsługa: Roon Ready, Spotify Connect, MQA, TIDAL, TIDAL Connect, Qobuz, TuneIn, AirPlay.
Wyjścia cyfrowe:
– USB (PCM 44.1–384kHz / 16–32-bit; max DSD512)
– BNC SPDIF (PCM 44.1kHz–192kHz / 16–24-bit; DSD (DoP, DSD over PCM) 2.8MHz / 1-bit)
Komunikacja: Ethernet Network 1000Base-T
Wyjścia analogowe: para RCA, para XLR
Napięcie wyjściowe: 3V (RCA); 6V (XLR)
Wymiary (S x G x W): 350 x 350 x 60.5 mm
Waga: 6kg