Całe szczęście okres zimowych ferii wcale nie jest równoznaczny z brakiem interesujących wydarzeń na kulturalnej mapie stolicy. Wśród czekających na melomanów i audiofilów atrakcji przypadających na pierwszy tydzień „styczniowego lenistwa” (przynajmniej dla szkolnej dziatwy) nie mogliśmy pominąć, i nie pominęliśmy odbywającego się w zaprzyjaźnionym Studiu U22, w ramach Piątków z Nową Muzyką … czwartkowego, przedpremierowego odsłuchu najnowszego wydawnictwa projektu Michała Urbaniaka, który pod banderą Urbanator Days raczył był popełnić album „Beats & Pieces”. W dodatku album, o który już na dzień dobry, do gościa honorowego – czyli samego Michała Urbaniaka miał „pretensję” prowadzący i moderujący całe spotkanie Piotr Metz. O co poszło? O datę wydania, gdyż materiał, którym miały zostać uraczone nasze uszy okazał się na tyle przebojowy i porywający, że nadawałby się jako idealne tło zabawy sylwestrowej a tak trzeba czekać do oficjalnej – zaplanowanej na 9 lutego premiery. Nie ma jednak tego złego … ponieważ lutowy termin wypada akurat przed Walentynkami a to jak wiadomo świetna okazja do obdarowania bliskiej naszemu sercu osoby czymś wyjątkowym.
Zanim jednak zajmiemy się zawartością jeszcze praktycznie nieosiągalnego przez najbliższy miesiąc krążka z kronikarskiego obowiązku wspomnę, iż zaplecze sprzętowe dostarczone przez warszawskiego dystrybutora (Horn) stanowiła elektronika (CD + wzmacniacz zintegrowany) Marantza z serii 10 i nieustająco łapiące za oko kolumny Sonus faber Elipsa a system umieszczono na rodzimych stolikach Acoustic Dream. Oczywiście, zgodnie z tradycją, o podniebienia przybyłych zadbał Ballantine’s serwując wielce jedwabisty 12-letni bursztynowy destylat.
Jak już zdążyli przyzwyczaić nas zarówno Piotr Metz, jak i sam Michał Urbaniak, z którym to mieliśmy przyjemność spotkać się po raz trzeci, czy też czwarty, każde odpowiednio zadane pytanie staje się pretekstem do żywiołowej i pełnej humoru, oraz buzujących emocji opowieści okraszonych mnóstwem dygresji i dykteryjek. Opowieści odnoszących się do historii, kiedy to Michał Urbaniak prowadził coś na kształt „przedszkola” muzycznego, w którym to pierwsze szlify zdobywał m.in. Marcus Miller a Miles Davis obecny był nie tylko duchem, lecz i ciałem. Jednak powyższe wspominki były jedynie wstępem, podkładem po najnowsze wydawnictwo, które z ową przeszłością łączy postać samego Urbaniaka, za to tak brzmienia, jak i zaproszeni goście bezapelacyjnie egzystują we współczesnej estetyce muzycznej. Mamy zatem w niezwykle skondensowanej formie i przeplatające się między sobą jazz, hip-hop, rap, reggae, soul, R&B, czy electro a wśród tego pozornego rozgardiaszu prym wiodą skrzypce i sax Urbaniaka oraz zjawiskowa trąbka Michaela Patchesa Stewarta. Sam „patron” i sprawca tego całego zamieszania określa tę wybuchową mieszankę mianem UrbJazzu a jeśli dla kogoś ów termin jest zbyt enigmatyczny w ramach pomocy dydaktycznych proszę sobie wyobrazić mix późnej twórczości Davisa, Massive Attack, Snoop Dogga, Run-D.M.C., czy co bardziej eklektycznych albumów Herbiego Hancocka. O projekcie opowiadał również Marek Pędziwiatr, któremu przypadła również rola konferansjera zapowiadającego kolejne utwory.
Niemalże na sam koniec spotkania zaprezentowany został teledysk do promującego album utworu „Love Don’t Grow On Trees”.
Jeszcze tylko pamiątkowy autograf na rollupie ZPAV-u, przyniesionych przez fanów płytach, zdjęcia i … do jak najszybszego zobaczenia, bo okazja ku temu na pewno się znajdzie.
Ps. Z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że można spodziewać się również edycji na winylu.
Marcin Olszewski
Najnowsze komentarze