Tag Archives: Master Collection


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Master Collection

Karan Acoustics Master Collection LINEa & POWERb Stereo

Opinia 1

Tytułowy serbski Karan Acoustics dzięki corocznym wizytom na wystawach w Monachium w mojej świadomości zaistniał już kilka lat temu. Niestety z uwagi na panującą w naszym kraju dystrybucyjną ciszę podczas weryfikacji zdjęć zawsze spadał z relacyjnej wokandy. I gdy żyłem w przekonaniu, że nic w tej materii się nie wydarzy, okazuje się, że wreszcie znalazł się chętny do współpracy z nami rodzimy opiekun Karana. Jaki? Spokojnie, znacie go z działań na naszym portalu, a jest nim warszawski Hi-Fi Club. Ten chcąc zrobić pierwsze i zarazem dobre wrażenie nie rozdrabniał się i zaproponował do zaopiniowania zestaw pre-power w postaci flagowego przedwzmacniacza liniowego Master Collection LINEa i drugiej od góry w cenniku stereofonicznej końcówki mocy Master Collection POWERb. Jak widać, zestaw zacny, a że do tego to pewnego rodzaju nowość na naszym rynku, potencjalnych chętnych na kilka informacji o jego osiągach brzmieniowych zapraszam do lektury poniższej testowej epistoły.

Pomysł na bryłę obudów tej serbskiej marki jest zunifikowany dla całego opisywanego zestawu. To wykonane z grubych aluminiowych płyt, przez to ciężkie i przy okazji sztywne skrzynki, a ich rozmiar determinują potencjalne zadania, rozbudowanie konstrukcyjne i związana z tym ilość elektroniki do ubrania. W pełni spójny jest również wygląd frontu, który jest płatem aluminium ze zlokalizowaną w jego centrum wstawką z czarnego akrylu będącego bazą dla czerwonokrwistych wyświetlaczy z logo marki i w przypadku przedwzmacniacza istotnych informacji o jego aktualnym stanie pracy. A to nie koniec rodzinnych konotacji, bowiem w tym duchu prezentują się także górne połacie obudów, gdzie na środku wertykalnie zorientowanego gładkiego pasa mamy wyfrezowane logo marki, a na bokach ciekawie, bo otwory wentylujące trzewia każdej konstrukcji. Listę podobieństw zamyka posadowienie każdego urządzenia nie na czterech, ale trzech antywibracyjnych stopach. Tyle na cech wspólnych, zatem przyszedł czas na równice. Na początek weźmy dzielony przedwzmacniacz liniowy jako dwie średniej wielkości bryły, czyli zasilacz i serce pre w postaci układów sterujących. Ich awersy oraz ogólny rys wizerunkowy opisałem przed momentem, zatem teraz przyjrzymy się jedynie rewersowi. W przypadku zasilacza znajdziemy jedynie elementy związane z dostarczaniem energii elektrycznej dla sekcji sterującej. A są nimi gniazdo zasilania IEC, główny włącznik, włącznik wyboru uziemienia oraz wielopinowy terminal prądowy łączący obydwa komponenty. Jeśli chodzi o centrum sterowania, w kwestii wyposażenia frontu na bocznych flankach mamy do dyspozycji po jednej gałce sterującej wyborem wejścia i głośności, zaś pisząc o tylnym panelu tutaj jest na bogato. Co ciekawe, wszystko rozmieszczono symetrycznie względem osi obudowy, a do dyspozycji mamy w centrum gniazdo odbierające energię elektryczną od zasilacza, dwa wyjścia analogowe XLR i sześć wejść liniowych – 2 x RCA i 4 x XLR. W komplecie z pre dostajemy fajny, bo designerski, okrągły pilot zdalnego sterowania z dostępem do regulacji wolumenu dźwięku, wyciszenia i … zmiany polaryzacji.

Jaki jest pomysł na muzykę według serbskiej manufaktury? Otóż śmiem twierdzić, że prawdopodobnie zamierzenie zgodny z obecnymi oczekiwaniami braci melomańskiej. Czyli z bardzo dobrą podstawą niskich rejestrów, nasyconą, acz lekko doświetloną średnicą, i dźwięcznymi, jednakże bez wycieczek w nadpobudliwość wysokimi tonami. Dzięki takiemu postawieniu priorytetów mamy do czynienia z ciekawym, bo pełnym ekspresji podaniem muzyki. W każdym aspekcie potrafiącej pokazać istotę zamierzeń artysty, ale dzięki wspomnianemu ożywieniu średnicy cały czas tętniącej radością. A jeśli do tego dodamy dobre wizualizowanie wirtualnej sceny w wektorach szerokości i głębokości, chyba nikogo nie zaskoczę, gdy powiem, iż nie ma szans na jakąkolwiek nudę. I bez znaczenia czego słuchamy, gdyż dodanie przekazowi szczypty witalności nie szkodzi żadnemu gatunkowi. Owszem, te ekstremalnie ekspansywne w postaci rocka będą dosadniejsze. Ale natychmiast uspokajam, dzięki dobremu osadzeniu dźwięku w masie tak na dole, jak również w niższej średnicy mimo mocniejszego operowania pakietem informacji w najważniejszym dla nas wycinku pasma całość wypadnie po prostu bardziej żywo, a nie męcząco. Jeśli zaś chodzi drugą stronę muzycznego medalu, choćby bardzo czuły na przekraczanie dobrego smaku jazz, również spokojnie się obroni. Naturalną koleją rzeczy będzie oferował większy poziom dźwięczności instrumentów, jednakże za sprawą utrzymania masy i kontroli przekazu całość będzie jedynie zwiewniejsza, co w wielu wypadkach jest dla niej niezmiernie istotne. Będzie więcej otwarcia i błysku, ale nadal z mocnym akcentem dosadności wagowej każdego wirtualnego bytu. I właśnie to pewnego rodzaju połączenie wody z ogniem, czyli dobre granie w dolnych partiach i mające podnieść witalność prezentacji fajne ożywienie wyższej średnicy skłoniło mnie do podniesienia tezy, iż konstruktor ze swoim dziełem idzie z duchem czasu. I nie jest to próba siłowego naciągania faktów, tylko wniosek poczyniony na bazie dziesiątek testów czy to elektroniki, czy okablowania, które jasno pokazywały tendencję znakomicie wdrożoną w życie przez Karana. Melomani w sporej ilości osobników obecnie odchodzą od dźwięku ulepionego w estetyce nadmiernej plastyki i esencjonalności, na rzecz większej swobody prezentacji, na co rynek natychmiast reaguje. Niestety jedne marki robią to ryzykownie wyszczuplając przekaz, a inni natomiast w stylu serbskiego zestawu fajnie podkręcają ilość światła w średnicy. Dzięki temu zachowują zdrowy konsensus pomiędzy wagą, barwą oraz transparentnością podania materiału i tak jak w przypadku tytułowego zestawu pre-power marki Karan bez problemu radzą sobie z pokazaniem pazura w materiale typu Black Sabbath „13” oraz wirtuozerii spod znaku teamu Bobo Stensona na płycie „Cantando”. Powód ten sam, który starałem się wyłożyć w przed momentem. Prosty i skuteczny, czyli mimo wynikłego z konkretnych rozwiązań technicznych sznytu grania dbałość o odpowiednią wagę i rozdzielczość dźwięku dając pewność, że nie przekroczymy dobrego smaku projekcji. Karan realizuje to z wielką konsekwencją i z tego powodu dostajemy fajne, nie oszukujmy się nowoczesne, dlatego mające powodzenie u wielu z naszych pobratymców pokazanie ulubionej muzyki.

Czy analizując powyższy opis można wnioskować, że to propozycja dla każdego? Wiecie mi, jak rzadko kiedy, ale nie mam problemu stwierdzić, iż nikogo bym nie dyskwalifikował. Jak wspominałem, muzykę odtwarzaną przy pomocy Karan-a LINEa & POWEb cechowała dobra waga, kontrola, dynamika i ciekawe dopieszczenie wyższej średnicy, co daje bardzo duże szanse na wpisanie się w gusta melomanów tak lubiących odpowiednią energię, jak i swobodę prezentacji dźwięku. I co ciekawe, piszę to po wpięciu zestawu w mój tor bez jakiegokolwiek naginania rzeczywistości kabelkologią lub akcesoriami, co pokazuje, jak wiele można jeszcze zrobić umiejętnym dopieszczeniem swojej układanki. Zaintrygowani? Cóż, teraz ruch jest po Waszej stronie.

Jacek Pazio

Opinia 2

Jak się z pewnością Państwo domyślacie nawet dla siedzących po uszy w audio-biznesowej tematyce bajkopisarzy, do grona których jak by nie patrzeć się zaliczamy, sama świadomość istnienia jakiejś marki niekoniecznie idzie w parze z trzymaniem ręki na pulsie i regularnym odświeżaniu stanu jej portfolio. I choć głośne zmiany właścicielskie, bądź lokalne roszady dystrybucyjne nie umykają naszej uwadze, to z lwią częścią wytwórców znamy się co najwyżej widzenia i przelotnego „słyszenia” z okazji któregoś z audiofilskich spędów. Tak też było z naszym dzisiejszym gościem, z którym właśnie gdzieś, kiedyś nasze ścieżki się przecięły, lecz z tego, na co odmęty redakcyjnych archiwów wskazują, dopiero dwa lata temu, podczas stołecznego Audio Video Show, udało mi się dłuższą chwilę rzucić tak okiem, jak i uchem na jeden z sygnowanych przez Milana Karana „wytworów”. Co ciekawe, zaproponowany przez krakowskie Studio999 zestaw ze źródłem dCS-a, kolumnami Stenheim Alumine Three i wzmocnieniem … sprawcy dzisiejszego zamieszania nie wywołał u mnie najdelikatniej rzecz ujmując jakiś euforycznych doznań. Minął rok, i choć sam założyciel marki – Milan w kwietniu zmarł, firma trafiła w ręce jego syna – Emila, to rodzimy dystrybutor – ekipa Hi-Fi Clubu tematu nie odpuściła i tym razem już na PGE Narodowym pojawiła się z kompletnym serbskim setem, do którego zaprzęgła Rockporty Lynx, co nie umknęło naszej uwadze. A skoro czytacie Państwo te słowa, to znak, że owe – wystawowe, wielce pozytywne wrażenia miały nader namacalne następstwa. Nie przedłużając zatem wstępu serdecznie zapraszamy na spotkanie z duetem pre/power Karan Acoustics Master Collection LINEa & POWERb Stereo.

O ile na powyższych zdjęciach bez trudu można dostrzec wzorniczą spójność i niemalże bliźniacze podobieństwo pomiędzy dzielonym przedwzmacniaczem i końcówką, to warto mieć na uwadze iż o ile LINEa jest topowym centrum zarządzania, to POWERb zaledwie wstępem do serbskich wzmacniaczy mocy. Jak jednak nadmieniłem oba, znaczy się wszystkie trzy elementy, pasują do siebie jak ulał optycznie a i cenowo są wręcz idealnie zgrane.
Front jednostki sygnałowej LINEa oferuje tylko to co konieczne – ukryty za centralnym akrylowym panelem czerwony wyświetlacz i dwie toczone gałki – po lewej selektora źródeł i po prawej (sprzężoną z encoderem) odpowiedzialną za regulację głośności w 64-ech 1db krokach. Dodatkowo jej wciśnięcie uaktywnia/wyłącza wyciszenie (Mute). Płytę górną zdobi firmowy logotyp i drobna perforacja zapewniająca wentylację wnętrza. Ściana tylna jest oazą spokoju i funkcjonalności. W równym rządku umieszczono symetrycznie względem centralnego terminala zasilającego cztery pary wejść zbalansowanych, dwie RCA, oraz dwie pary wyjść XLR. Z kolei bliźniaczy gabarytowo zasilacz, z wiadomych względów awers ma nieskalany jakimikolwiek manipulatorami. Jego płyta górna to powtórka z jednostki sygnałowej, za to plecy, patrząc od lewej mieszczą włącznik główny, gniazdo zasilania IEC, przełącznik uziemienia, oraz 7-pinowy terminal zasilania jednostki sygnałowej.
W zestawie znajdziemy również designerski, wykonany na CNC z masywnego bloku aluminium dyskopodobny pilot zdalnego sterowania zabezpieczony od spodu zapobiegającym tak przesuwaniu, jak i rysowaniu gumowym oringiem. Na jego płycie wierzchniej ulokowano cztery krzyżowo rozmieszczone przyciski, którymi co prawda zwiększymy/zmniejszymy (górny, dolny), wyciszymy (lewy) i … odwrócimy polaryzację (prawy), lecz już źródła nie wybierzemy, więc w celu dokonania takowej operacji czekać nas będzie spacer. Niby ruch to zdrowe, lecz z czysto ludzkiej ciekawości zachodzę w głowę cóż nakłoniło projektanta owego leniucha do aplikacji właśnie przełącznika polaryzacji zamiast sekwencyjnego selektora wejść, bądź chociażby stand-by. Ergonomia? Statystyki częstotliwości kliknięć beta testerów? Nie sądzę. Już bardziej prawdopodobny jest jakiś przegrany zakład, lub coś w stylu „Ja nie zrobię? Potrzymaj piwo …”. Oczywiście to niewinny żart, gdyż zakładam, iż ktoś jakiś (lepszy?) powód ku temu miał.
Wnętrza obu modułów szczelnie wypełniają purpurowe laminaty, przy czym sekcja sygnałowa posiada budowę piętrową a zasilająca może pochwalić się bezlikiem tak własnych, jak i pochodzących od Audyn-a (z linii Plus oraz Reference) kondensatorów i trzema zasilaczami liniowymi. W dodatku producent stosuje różne grubości miedzianych ścieżek – w sekcji wzmocnienia mają one 75 µm a zasilania 120 µm. Warto również w wspomnieć, iż tytułowy preamp nie tylko pracuje w czystej klasie A, lecz również jest konstrukcja w pełni zbalansowaną, włączając w to sekcję regulacji głośności będącą czterokrotnym nie tylko zbalansowanym, lecz i symetrycznym tłumikiem opartym o ultra szybkie przekaźniki i customowymi niemagnetycznymi rezystorami dobieranymi z 0,1% tolerancją.
Zarówno zgodnie z instrukcją, do lektury której serdecznie zachęcam, jak i widniejącymi pod naszą radosną beletrystyką danymi technicznymi jasno wynika, iż LINEa oferuje możliwość zmiany gainu, czyli wzmocnienia. Fabrycznie ustawiona jest wartość 6dB, jeśli jednak komuś byłoby mało, to samodzielnie można ją zwiększyć do 9dB. Jednak zamiast, jak to zazwyczaj się odbywa kilku kliknięć w menu, którym de facto tytułowy Karan nie dysponuje, konieczne jest dostanie się do wnętrza przedwzmacniacza i przestawienie czterech DIP switchy. Całe szczęście takowych działań nie podejmuje się zbyt często, ba śmiem twierdzić, że zdecydowanie rzadziej aniżeli np. w przypadku phonostage’a ( podobną funkcjonalnością mógł się „pochwalić” Octave Phono Module https://soundrebels.com/octave-phono-module/ ), więc większość użytkowników pewnie nawet z owej opcji nie skorzysta, bądź co najwyżej przestawi raz, przy pierwszym uruchomieniu, i zapomni o temacie
Podobnie do modułu zasilającego przedwzmacniacza, również i stereofoniczna końcówka mocy zachowuje daleko posuniętą wzorniczą wstrzemięźliwość, więc gładką połać jej aluminiowego frontu przecina jedynie pionowy pas czernionego akrylu z ukrytym za nim rubinowym logotypem, równie nieskalane są także ściany boczne i jedynie na płycie górnej odnajdziemy charakterystyczny logotyp i drobniutką perforację, która nieco pomaga w wentylacji trzewi. A właśnie, skoro o nich mowa, to nie da się ukryć, iż o ile „zauważalne” i dość absorbujące gabaryty POWERb wydają się całkiem nieźle skorelowane z deklarowaną przez producenta mocą urządzenia (2 x 450W/8Ω – 2 x 1350W/2Ω), to lekkie zdziwienie, czy wręcz niepokój może budzić brak widocznych radiatorów pozwalających oddać powstałe w czasie pracy ciepło. Oczywiście historia zna takowe przypadki, gdzie nawet podobną moc da się wycisnąć (bez usmażenia) z dwóch „naleśników” (vide Devialet Expert 440 Pro https://soundrebels.com/devialet-expert-440-pro/ ), niemniej jednak dotyczy to jedynie D-klasowych rozwiązań a Karan jednak mocno trzyma się korzeni, pozostając wierny pracującym w klasie AB tranzystorom. Zagadka rozwiązuje się sama po zdjęciu pokrywy głównej, kiedy to okazuje się, iż gładkie boki są jedynie zewnętrznymi połaciami gęsto, pionowo ponawiercanych radiatorów, czyli de facto jest to rozwiązanie z jakim dane nam było się zaprzyjaźnić m.in. podczas testów Kinki Studio EX-M1+ https://soundrebels.com/kinki-studio-ex-m1-2/ . Jednak zanim zajmiemy się wnętrznościami proponuję zerknąć jeszcze na ścianę tylną, gdzie oprócz standardowego zestawu wejść analogowych w postaci złoconych gniazd RCA i XLR oraz pojedynczych terminali głośnikowych uwagę zwraca obecność nie dwóch, adekwatnych ilości gniazd zasilających, a trzech włączników głównych. Wystarczy jednak dokładniej się przyjrzeć, by odkryć, iż włączniki de facto są dwa a trzeci – środkowy przełącznik odpowiada jedynie za dez/aktywację DC blockera – sekcji filtra/kondycjonera eliminującego stałą składową z sieci elektrycznej mogącą przyczyniać się do drgań mechanicznych i rezonansów rdzeni transformatorów zasilających. A tych POWERb na pokładzie ma parę, znaczy się dwa – każdy po 1500VA, umieszczone jeden nad drugim w centrum obudowy i wspomagane imponującą baterią kondensatorów o imponującej łącznej pojemności 180 000 µF. W ramach dbałości o dobrostan pozostałych komponentów sekcję zasilania zamknięto w zbudowanym z masywnych aluminiowych płyt katafalku. Pozostałą przestrzeń nader skutecznie wypełniają układy we- i wyjściowe z przytwierdzonymi do ww. radiatorów bi-polarnymi tranzystorami Sankena. Z czysto kronikarskiego obowiązku wspomnę jeszcze, iż również i w tym przypadku mamy do czynienia z konstrukcją w pełni zbalansowaną, więc rekomendacja grania po XLR-ach jest jak najbardziej na miejscu.
I już zupełnie na koniec mały, acz jakże miły ukłon w stronę obsesyjnie dbających o nawet najmniejsze detale audiofilów, czyli wewnętrznego okablowania, do którego użyto przewodów Cardas Audio oraz … stopek – nóżek. Otóż zamiast mniej bądź bardziej standardowych stożków, walców, czy kolców wszystkie serbskie urządzenia posadowiono na trzech antywibracyjnych nóżkach pochodzących od amerykańskiego specjalisty Critical Mass Systems https://criticalmasssystems.com/ – CS2-1.0 w przedwzmacniaczu i CS2 w przypadku końcówki.

Powiem szczerze, że przechodząc do części poświęconej brzmieniu tytułowego terceto – duetu początkowo nie wiedziałem jak podejść do tematu, gdyż z pomocą elektroniki Karan Acoustics de facto nie słuchaliśmy urządzeń a wyłącznie … muzyki przez nie reprodukowanej. Tylko żebyśmy się dobrze zrozumieli – muzyki, nie sprzętu, więc de facto każdy z odtwarzanych albumów mógł zostać poddany ocenie nie tylko pod kątem artystycznym, lecz i realizacyjnym z niemalże całkowitym pominięciem toru go reprodukującego. Tym razem mamy bowiem do czynienia z ucieleśnieniem przysłowiowego drutu ze wzmocnieniem, czyli mitycznego Świętego Grala poszukiwanego (niekoniecznie ze świecą) przez wszystkich ortodoksów dla których jakiekolwiek odejście od bezwzględnej i gołej prawdy w studiu / na scenie zarejestrowanej jest jeśli nie świętokradztwem, co ewidentnym zbrukaniem jej czystości. A Karany tak po prawdzie odpowiadają jedynie za to z jakimi poziomami głośności gramy i jak mocno w daną kompozycję chcemy wniknąć, bowiem oferują tak holograficzne obrazowanie wydarzeń na scenie się rozgrywających, że nie sposób po ich – Karanów, nie wydarzeń, włączeniu zajmować się czymkolwiek innym aniżeli skupianiem się na rozgrywającym się przed nami spektaklu. Co ciekawe owa transparentność okazuje się zaraźliwa, gdyż POWERb Stereo z tak bezwzględną kontrolą prowadził nasze redakcyjne Gaudery, że i one, pomimo swoich dwóch metrów wzrostu i blisko ćwierćtonowej wagi (sztuka) były uprzejme zniknąć ze sceny. Cuda? Raczej fizyka, której nie opłaca się oszukiwać, więc mowa w tym momencie o pełnej synergii 800W wzmocnienia (właśnie tyle przy 4Ω oddaje serbski wzmacniacz) z gustującymi z taką – nie tylko mocną, lecz i wydajną prądowo amplifikacją strzelistymi niemieckimi wieżami.
Jak łatwo się domyślić początkowo kontakt z takim „znikniętym” sonicznie systemem jest mocno deprymujący, gdyż patrząc chociażby na samą końcówkę i podpięte pod nią kolumny i mając choćby blade pojęcie o ich osiągach niejako podświadomie spodziewamy się porażającej potęgi i iście hollywoodzkich efektów specjalnych a tymczasem czego byśmy na playliście / talerzu gramofonu/ w komorze transportu nie umieścili dostaniemy dokładnie to i tylko to, co … zostało na nośniku zapisane. Dziwne? Bynajmniej, raczej oczywiste, choć w dzisiejszych – nastawionych na tanią sensację i krótkotrwałe acz spektakularne doznania niezbyt, że tak to delikatnie ujmę „modne”. Dlatego też kameralny i niezwykle intymny album „Quelqu’un m’a dit” Carli Bruni brzmi tak, jakbyśmy siedzieli wraz z Nią w przytulnym paryskim buduarze i leniwie sącząc jakiś zacny rocznik Château de Beaucastel Châteauneuf du Pape, mając tak samą Artystkę, jak i jej instrument na wyciągnięcie ręki. Dźwięk gitary jest zatem niezwykle intensywny, praca ręki na gryfie i strunach w pełni oczywista, wręcz namacalna a i udział pudła rezonansowego trudny do pominięcia. Każdy zagrany akord i każdą zaśpiewaną frazę nie tylko słychać, ale i czuć poprzez transmisję energii, więc taką sesję śmiało możemy skategoryzować jako … randkę.
Jeśli komuś mało adrenaliny i gustuje w nieco mniej nastrojowych klimatach, to gorąco polecam chociażby rejestrację jeśli nie tegorocznego „Neujahrskonzert”, podczas którego Wiener Philharmoniker zagrali pod batutą Riccardo Muti to zeszłorocznego (gdzie batutę dzierżył Christian Thielemann), bądź zapuszczając się w mroczne ekstrema wizytę w kultowym studiu i odsłuch „For Those That Wish To Exist At Abbey Road” Architects. I tu od razu wychodzi druga natura Karanów, czyli niezwykła prawdomówność dotycząca różnicowania jakości materiału wsadowego. Nie da się bowiem ukryć, iż „noworoczniaki” brzmią nieco nazbyt anemicznie i niezbyt namacalnie – trzymając słuchaczy na dystans, a z kolei wydawać by się mogło, że niespecjalnie zabiegające o iście audiofilską jakość groźne porykiwania szarpidrutów zachwycają precyzją, rozdzielczością i iście holograficzną prezentacją. Nie jest więc tak, że z serbską elektroniką w torze każdorazowo osiągniemy upragnioną nirwanę, bo tak nie jest, lecz jeśli happy endu z danym albumem nie będzie, to winą za porażkę Karanów obarczać nie należy a przyczyn szukać w samym materiale/jego realizacji. Niemniej jednak warto nadmienić, że tytułowy zestaw nie grymasi pod względem repertuarowym i jest w stanie zagrać praktycznie wszystko – od wielkiej symfoniki pod death metalową kakofonię i jeśli tylko na nośnik trafił odpowiedni wolumen informacji o satysfakcjonującej jakości, to możecie być Państwo pewni, że nie skapituluje ani przy orkiestrowym tutti, ani podczas apokaliptycznych blastów i obłąkańczo szybkich riffów.

O ile działania personifikacyjne i antropomorfizacja zazwyczaj świetnie sprawdzają się w opisach pojawiających się na naszych łamach urządzeń i akcesoriów, to tym razem w podsumowaniu wolałbym takich zabiegów językowych unikać. No bo jak tu w pozytywnym świetle przedstawić będący praktycznie pozbawiony własnego charakteru zestaw Karan Acoustics Master Collection LINEa & POWERb Stereo. Jako audiofilski odpowiednik niejakiego „Obatela” i mistrza kilometrówek, który przyklejał się chyba pod każdą frakcję? Już pewnie lepiej byłoby sięgnąć po analogie odzwierzęce upatrując w nich, znaczy się Karanach podobieństw z kameleonami, choć i w tym przypadku kontrast aparycyjny (kostropate zauropsydy vs minimalistyczne aluminiowe bryły) mógłby być nie do przyjęcia. Dlatego też możliwie kondensując powyższe wywody jedynie stwierdzę, iż jeśli dążycie Państwo do maksymalnego zbliżenia się do natywnej, nieskalanej postaci, formy Waszych ulubionych nagrań, to powyższy, tytułowy zestaw z powodzeniem owe pragnienia powinien spełnić, praktycznie nic od siebie nie dodając, jak i nic z zawartych w materiale źródłowym informacji nie zachowując dla siebie, czy też ich nie interpretując.

Marcin Olszewski

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch QSA Red-Silver
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1, Furutech Project V1
IC cyfrowy: Furutech Project V1 D XLR
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kabel USB: ZenSati Silenzio
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints Ultra Mini
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Hi-Fi Club
Producent: Karan Acoustics
Ceny
Karan Acoustics Master Collection LINEa: 178 000 PLN
Karan Acoustics Master Collection POWERb STEREO: 182 500 PLN

Dane techniczne
Wejścia liniowe: 4 pary XLR; 2 pary RCA
Wyjścia liniowe: 2 pary XLR
Impedancja wejściowa: 30 kΩ (zbalansowane/niezbalansowane)
Impedancja wyjściowa: 90 Ω
Poziom wyjściowy: 1,55 V/RMS (nominalne); 18,0 V/RMS (maksymalne)
Maks. poziom wejściowy: 5,4 V/RMS (wzmocnienie 6 dB); 3,6 V/RMS (wzmocnienie 9 dB)
Wzmocnienie: +6dB lub +9dB (regulowane)
Pasmo przenoszenia: 20 Hz do 20 kHz, +/-0 dB; (1,5 Hz do 3 MHz, -3 dB)
Zniekształcenia THD: 0,003%
Zniekształcenia IMD: 0,003%
Stosunek sygnału do szumu: >120dB
Pobór mocy: 60 W Max.
Wymiary (S x W x G): 504 x 126 x 390 mm (jednostka sterująca i zasilacz)
Waga: 16,2 kg (jednostka sterująca); 17,1 kg (zasilacz)

Karan Acoustics Master Collection POWERb STEREO
Wejścia: para XLR; para RCA
Impedancja wejściowa: 30 kΩ
Czułość wejściowa: 2,0 V/RMS
Wzmocnienie: +30dB
Moc wyjściowa: 2×450 / 2×800 / 2×1,350 W przy 8/4/2 Ω (moc szczytowa: 600 W przy 8 Ω)
Pasmo przenoszenia: 20 Hz do 20 kHz, +/-0 dB; (DC do 300 kHz, -3 dB)
Zniekształcenia THD: 0,03%
Zniekształcenia IMD: 0,03%
Stosunek sygnału do szumu: >120dB
Zasilacz: 2 x 1500VA; 180 000 µF
Wymiary (S x W x G): 504 x 292 x 521 mm
Waga: 81 kg

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Master Collection

Karan Master Collection LINEa & POWERb Stereo
artykuł opublikowany / article published in Polish

Tuż przed Gwiazdką wpadli do nas z wizytą wielce intrygujący goście z niekoniecznie kojarzonej z High-Endem Serbii – zestaw Karan Master Collection LINEa & POWERb Stereo.

cdn. …