Tag Archives: Moonriver


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Moonriver

Moonriver Model 404 vs 404 Reference

Opinia 1

Co prawda zwykło się mówić, że lepsze jest wrogiem dobrego, lecz z drugiej strony, gdyby właśnie nie poprawianie raz wprowadzonych rozwiązań, to tak na dobrą sprawę moglibyśmy zapomnieć o czymś takim jak postęp. Oczywiście nie mówię tu o „dobrej zmianie” i nowym, znaczy się polskim ładzie, gdyż to raczej smutne oksymorony aniżeli sensowne przykłady, lecz o realnym – oznaczającym progres rozwoju. Dlatego też nikogo nie dziwi fakt czy to sukcesywnego wprowadzania kolejnych pokoleń konkretnych konstrukcji, jak daleko nie szukając mogliśmy prześledzić na przykładzie ostatnio recenzowanego Denona PMA-1700NE, czy też jedynie „podrasowywania” wersji bazowych, jak swojego czasu raczył był robić to Marantz rękoma swojego nadwornego i nieodżałowanego „czarodzieja” Kena Ishiwaty. Warto jednak pamiętać o pewnym drobiazgu, czyli o tym, żeby już produkt bazowy mówiąc dyplomatycznie „miał potencjał i dobrze rokował”, bowiem z czego jak z czego, ale z … wiadomo czego bata się nie ukręci. Do tej jednak pory nie spotkaliśmy się z przypadkiem, by wprowadzone na rynek urządzenie do dalszych poprawek i udoskonaleń było już na etapie swojego projektu dostosowywane. I nie chodzi tu o nader powszechną akceptację najprzeróżniejszych kart rozszerzeń, do czego już lata temu zdążyły przyzwyczaić nas m.in. Accuphase i Gryphon, czy też cykliczne update’y firmware’u, lecz klasyczne rozwiązania natury konstrukcyjno-logicznej jasno dające znać, że to, co ujrzało światło dzienne nie jest finałem a zaledwie pewnym etapem w drodze do celu. Właśnie taką politykę i pomysł na własny biznes obrał George Polychronidis, który powołując do życia inspirowaną hitem Henry’ego Manciniego i Johnny’ego Mercera markę Moonriver wywołał niemałe zamieszanie w audiofilskim światku wprowadzając do sprzedaży wzmacniacz zintegrowany Model 404. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby właśnie nie fakt, iż wystarczył rzut oka na jego (znaczy się wzmacniacza a nie George’a) trzewia, by odkryć dedykowane przyszłym upgrade’om pola. I tak też się stało, gdyż zaledwie po kilku latach światło dzienne ujrzała wyższa, wzbogacona o dopisek Reference wersja. Gdzie dokonano zmian i czym się one objawiają postanowiliśmy zbadać organoleptycznie a dzięki uprzejmości łódzkiego Audiofastu mieliśmy to szczęście, że obie wersje 404-ki trafiły do nas w tym samym czasie, więc zamiast posiłkować się bądź co bądź ułomną pamięcią mogliśmy dokonać bezpośredniego, bratobójczego sparringu, na relację z którego serdecznie zapraszamy.

Pod względem designu Moonriver w nader jasny sposób nawiązuje do wzorców z lat 70-ych minionego tysiąclecia i choć nie wchodzi w nią aż tak głęboko jak Thöress Puristic Audio Apparatus, lecz spokojnie może iść ramię w ramię z Aurorasound, Luxmanem, Lebenem, iFi, bądź Leakiem. Próżno zatem szukać tu wielkoekranowych wyświetlaczy wysokiej rozdzielczości, ekranów dotykowych, streamingu, czy łączności bezprzewodowej. Mamy za to wszystko to, z czym Hi-Fi powinno się kojarzyć. Wróćmy jednak na chwilę do aparycji, gdyż już na tym etapie widać kosmetyczne, bo kosmetyczne, lecz niezaprzeczalne różnice pomiędzy obiema pochodzącymi z Malmö propozycjami. Otóż aluminiowa płyta frontowa w podstawowej wersji jest li tylko lakierowana a w droższej dodatkowo jeszcze szczotkowana, co nie tylko poprawia jej wygląd, lecz przede wszystkim znacznie skuteczniej zapobiega palcowaniu. Za to reszta jest już z grubsza zbieżna. Sam front jest delikatnie cofnięty względem obramowania, które od góry i dołu wykonano ze stalowych blaszanych profili a boki przyozdobiono drewnianymi listewkami. Co prawda takimi w opcji minimum – mniej więcej 2-2,5cm, a nie jak to drzewiej bywało – na całą powierzchnię ścian bocznych, ale jak się patrzy en face to efekt trzeba uznać za wielce satysfakcjonujący. Toczone, aluminiowe i oczywiście czernione pokrętła w formie wydrążonych walców są cztery i umieszczono je po dwa po obu stronach centralnie osadzonej bursztynowej diody informującej o stanie pracy urządzenia. I tu mamy kolejny niuans odróżniający obie wersje, czyli kolor czcionki wszystkich napisów i piktogramów – w Reference jest to ciepłe złoto a w niżej urodzonym biel. Po lewej mamy selektor źródeł, trójpozycyjny przełącznik iluminacji wspomnianego bursztynowego oczka, włącznik główny i monitor pętli magnetofonowej a po prawej regulację balansu, przełącznik mono/stereo, czujnik IR i pokrętło głośności. Resztę korpusu wykonano z blach stalowych (podobno w Reference są lepiej spasowane i dodatkowo wytłumione).
Różnice dotyczą również pilotów, który w podstawowej wersji tytułowej integry jest hotelowym „gotowcem” dedykowanym odbiornikom TV, w którym producentowi nie chciało się nawet zastąpić opisu „CH” na adekwatny dla zmiany wejść o przycisku „Power” nawet nie wspominając, gdyż nie dość, że 404-ka trybu stand-by nie posiada, to wciśnięcie czerwonego guzika na leniuchu powoduje aktywację pętli magnetofonowej. Ponadto w sieci można natrafić na opisy wskazujące, że ww. pilot dość spontanicznie wchodzi w interakcje z posiadanymi przez użytkowników telewizorami i dekoderami (co biorąc jego proweniencję nikogo nie powinno dziwić), choć u siebie, z racji nieposiadania takowych ustrojstw (znaczy się odbiorników TV) na wyposażeniu, podobnych problemów nie odnotowałem. Całe szczęście wersja Reference pilota ma już o właściwej aparycji i funkcjonalności.
Na plecach wszystko jest w jak najlepszym porządku – zaślepione miejsce na ewentualny moduł USB, zacisk uziemienia dla równie opcjonalnej sekcji phonostage’a, cztery wejścia liniowe RCA, pętla magnetofonowa i zdublowane wyjścia z sekcji przedwzmacniacza (wszystkie złocone), uzupełniają pojedyncze terminale głośnikowe, które w standardowej wersji są ok, ale raczej żadna z szanowanych marek się nimi nie pochwali, za to w Reference są to już markowe WBT NextGen. Listę zamyka okupujące prawą flankę trójbolcowe gniazdo IEC.
I jeszcze informacja natury porządkowej. Otóż choć oba dostarczone przez łódzkiego dystrybutora egzemplarze są przysłowiowymi „golasami” nic nie stoi na przeszkodzie, by finalnie doposażyć je w opcjonalne moduły przedwzmacniacza gramofonowego (MM za 1 920 PLN lub MM/MCza 2 590 PLN), bądź przetwornika cyfrowo – analogowego za 3 360 PLN, co patrząc na ceny wydaje się wielce rozsądną i kuszącą opcją.
Wnętrze wzmacniaczy szczelnie wypełnia zielony laminat z solidnym, acz niestety nieekranowanym, 250VA toroidem, układem w topologii quasi dual-mono i stopniem wyjściowym zbudowanym w oparciu o pracujące w klasie AB znane m.in. z Gainclone’ów oddające po 50W scalaki LM3886TF – po jednym na kanał. W związku z powyższym, skoro wzmacniacz niezbyt się grzeje można było zrezygnować nie tylko z otworów wentylacyjnych, lecz również klasycznego, zazwyczaj pokaźnego radiatora zastępując go niewielką blaszaną kształtką. Głowna różnica pomiędzy naszymi bohaterami dotyczy przede wszystkim wykorzystanych pojemności filtrujących o ile bowiem Model 404 może pochwalić się 57 000 µF, to już 404 Reference kusi aż 107 000 µF, z czego 21 000 µF obsługuje wyłącznie sekcję przedwzmacniacza. Miłym ukłonem w kierunku osób zajmujących się ewentualnymi naprawami jest zastosowanie montażu przewlekanego a nie maszynowego SMD, dzięki czemu żywotność samego urządzenia powinna znacznie przekraczać obecne standardy a i wspomniany serwis nie powinien nastręczać większych problemów.

Przechodząc do części poświęconej brzmieniu pozwolę sobie na małą retrospekcję i powrót do stołecznego Audio Video Show z 2019 r., kiedy to właśnie Moonriver Model 404 stał się małą sensacją z racji fenomenalnego, i to nie tylko jak na wystawowe realia, zgrania z bądź co bądź dość wymagającymi Wilsonami Yvette. Powiem szczerze, że od tamtej pory co i rusz chodziło mi po głowie, by z czystej ciekawości 404-kę do siebie ściągnąć i na własne uszy przekonać się, czy stadionowa prezentacja była li tylko zbiegiem okoliczności a szwedzka integra swój medialny sukces zawdzięcza znacznie wyższych lotów towarzystwu (w roli źródła pojawił się Aurender A30) a w domowych, kontrolowanych warunkach wyłoży się internetowa przeglądarka na „ślepym” linku sypiąc nomen omen błędem 404, czy jednak ze starcia wyjdzie z tarczą. Skoro jednak w tzw. międzyczasie portfolio Moonrivera wzbogaciło się o udoskonaloną inkarnację Reference a dodatkowo sam dystrybutor uznał, że warto spróbować upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu, to nie pozostało nam nic innego jak tylko zakasać rękawy i wziąć na redakcyjny tapet zamiast jednego dwa wzmacniacze.
Mając jednak na uwadze tak kwestię logiki, jak i chęć bycia w stosunku do Szwedów fair odsłuchy rozpocząłem od podstawowego modelu, który … daleki był od sprawienia mi ewentualnego, czającego się gdzieś z tyłu głowy, zawodu. To nadal było nieco oldschoolowe, jednak zarazem niezwykle urokliwe granie z dość umowną definicją źródeł pozornych i współcześnie rozumianej rozdzielczości, które w pełni rekompensowały swoboda i koherentność przekazu. Zamiast bowiem obsesyjnie stać z miarką i wpasowywać muzyków w ciasne, skrojone z iście zegarmistrzowską precyzją ramy i z równą nerwicą natręctw pilnować timingu najniższych składowych 404-ka skupia się na całości, czyli wartości nadrzędnej – muzyce. Dzięki temu nawet na opartym w głównej mierze na elektronicznych samplach „No Regrets” ENVY CAINE’a z łatwością można było wyczuć iście analogowy flow i rozleniwiający chillout. Bas był gęsty, beaty tłuste a góra, choć komunikatywna i rozdzielcza, to również przyjemnie krągła i złota. Z kolei wokale, szczególnie prowadzący zostały podane dość blisko i namacalnie, więc opisującym szarą rzeczywistość melodeklamacjom nie sposób było zarzucić braku autentyzmu i emocji.
Jeszcze ciekawiej wypadły wszelakiej maści okołojazzowe projekty, gdzie oniryczność i brak sztywnych ram przeplatały się z tzw. grą ciszą. Przykładowo „Past Forward” Grażyny Auguścik na Moonriverze zabrzmiał wręcz magicznie i szlachetnie, wyrafinowanie. Tutaj nie było miejsca na chłodną analizę a jedynie niespieszne delektowanie się każdą melodią i wokalizą. W dodatku ta nader eklektyczna mieszanka jazzu, latynoskich i żydowskich rytmów z naszą rodzimą, ludową twórczością na zbyt analitycznych systemach może wydawać się mało spójna i logiczna a z 404-ką wszystko się ze sobą zazębia, jedno wynika z drugiego i nic nie zgrzyta. Nawet akordeon jest bardziej śpiewny i liryczny niż zazwyczaj, co przyjąłem z niekłamaną ulgą.
Z kolei o ile w stonowanych, wyciszonych i lirycznych fragmentach, których na „Doctor Strange in the Multiverse of Madness” Danny’ego Elfmana wcale nie ma tak mało 404-ka świetnie oddawała wolumen aparatu wykonawczego, to już niestety przy orkiestrowym tutti całość wypadała dość „pluszowo” i nieco sennie, szczególnie jeśli nieopatrznie próbowaliśmy ratować dynamikę zwiększając głośność. Cóż 50W to nie 300, więc i różnice w stosunku do mojej dyżurnej końcówki Brystona były aż nadto widoczne, znaczy się słyszalne. W tym momencie uznałem, że warto dać szansę wyższemu modelowi i nie zmieniając playlisty w roli amplifikacji wykorzystałem 404 Reference. I to było to. Oczywiście do 4B³ nadal „nieco” brakowało, ale zniknęła znaczna część gąbczastości w dole pasma a i sama scena zyskała nie tylko na definicji, co przede wszystkim głębokości i wysokości. Pojawiło się bowiem na niej więcej powietrza i choć poprzednio dziwnym zbiegiem okoliczności zupełnie mi go nie brakowało, to zmiana wzmocnienia znacząco podniosła sufit. Jasnym stało się, że dodatkowy rezerwuar pojemności, jaki zafundował wyższej 404-ce producent zaowocował nie tylko bardziej dynamicznym brzmieniem, lecz co akurat w tym przypadku kluczowe, zdecydowanie większą uniwersalnością tak pod względem reprodukowanego materiału, jak i współpracy z niezbyt łatwymi do wysterowania kolumnami. Zanim jednak sięgniecie Państwo po brutalny i bezpardonowy „Totem” Soulfly, który nawet na Reference nie uniknie pewnego firmowego ucywilizowania, to sugeruję na początek sprawdzić coś mniej morderczego tak dla odbiorców, jak i systemu mającego ową wściekłą kakofonię odtwarzać. Ot chociażby rodzimą perełkę – „Blues Forever” Leszka Windera. Może to i dość anachroniczne wydawnictwo, jednak właśnie na takim, nieco surowym materiale Reference jest w stanie dokonać istnych czarów odpowiednio dopalając emocjonalnie i dosaturowując przekaz. Co ciekawe przyrost eufonii nie oznacza dalszego zmiękczenia definicji brył, lecz wręcz przeciwnie. Pojawia się bowiem lepsza rozdzielczość i precyzja ogniskowania, więc nie dość, że robi się atrakcyjniej, to jeszcze wyraźniej. Dzięki temu rock ma właściwy sobie pazur i choć może bas nie zapuszcza się w najgłębsze zakamarki Hadesu trudno mówić o zaburzeniu równowagi tonalnej. Ba, śmiem twierdzić, iż osoby dysponujące kolumnami aż nazbyt szczodrze serwującymi najniższe składowe 404 Reference mogą powitać jako swoiste wybawienie i panaceum na trapiące ich bolączki. Nie oznacza to jednak niezdolności grania niskiego basu, gdyż na „18” Jeffa Becka i Johnny’ego Deppa wszystko jest na swoim miejscu i jeśli miałbym dopatrywać się jakiś ingerencji szwedzkiego wzmocnienia w przekaz, to prędzej zwróciłbym uwagę na ucywilizowanie góry aniżeli uszczknięcie kilku Hz z przeciwległego skraju pasma.

Próbując sklecić jakieś w miarę konstruktywne wnioski chciałbym jedynie przypomnieć, iż nasze opinie są wybitnie subiektywne a tym samym dalecy jesteśmy od ich dystrybucji jako mniej bądź bardziej wiążących dogmatów. Jeśli zaś chodzi o samo podsumowanie, to nie da się ukryć, że choć Moonriver Model 404 pomimo upływu lat nadal marce wstydu nie przynosi, będąc przy tym nader przystępną integra o szalenie uzależniających walorach sonicznych, to jego młodsze z zarazem szlachetniej urodzone rodzeństwo – 404 Reference jest od niego pod każdym względem lepszy. Mówiąc wprost nie tylko lepiej prezentuje się wizualnie, co lepiej gra, co niejako powinno kończyć dyskusję. Z drugiej jednak strony wystarczy nie być miłośnikiem wielkiej symfoniki i ciężkiego łojenia, w dodatku dysponować łatwymi do wysterowania kolumnami i wtedy wypadałoby poważnie się zastanowić, czy przypadkiem bardziej rozsądnym rozwiązaniem nie będzie wybór niższego modelu, lecz wyposażonego w moduł DAC-a, bądź phono. Ot odwieczny dylemat w stylu „osiołkowi w żłobie dano”. Generalnie najlepszą opcją jest ta zaproponowana przez Audiofast – wypożyczenia obu wersji i samodzielnego podjęcia decyzji. Oczywiście miłośnicy spontanicznych i nieprzemyślanych do końca zakupów mogą równie dobrze rzucić monetą, co akurat w przypadku Moonriverów wcale nie niesie ze sobą takiego ryzyka „wtopy” jak mogłoby się pozornie wydawać.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Jeśli nie próbowaliście osobiście prześledzić portfolio tytułowej marki, niedoinformowanym zdradzę, iż w stosunkowo skromnej ofercie posiada tylko dwa modele wzmacniaczy zintegrowanych. Zaskoczeni? Jeśli tak, zapewniam, iż nie jest to spowodowany brakiem pomysłów na nowe konstrukcje biznesowy błąd. Nic z tych rzeczy. To planowe epatowanie pełnego szacunku podejściem do klienta powołując do życia jedynie dopracowane, ewidentnie lepszej jakości byty. Mottem działań bossów szwedzkiego Moonrivera jest unikanie zwyczajowego przepakowywania elektroniki w nowe obudowy z drobnymi udoskonaleniami pod płaszczykiem wdrażania obecnie modnych, bo medialnie nośnych kamieni milowych. Czyli tłumacząc z polskiego na nasze, jeśli już wykonuje się jakieś roszady w ofercie, muszą być w pełni uzasadnione potrzebą podniesienia kompetencji następcy. Tak przynajmniej twierdzą i sądząc po niedużej „ławce rezerwowych” tego się trzymają. Mało tego. Są na tyle pewni swego, że za pośrednictwem łódzkiego Audiofasta zaproponowali nam bratobójczy sparing pomiędzy oferowanymi integrami. A, że osobiście lubimy konfrontować pobożne życzenia producentów z realnymi występami wyników ich pracy, z przyjemnością podjęliśmy rękawicę, w wyniku czego tym razem przyjrzymy się różnicom wzmacniaczy Moonriver Audio 404 i jego stojącej oczko wyżej w hierarchii wersji 404 Reference.

Jak można się spodziewać, nasi bohaterowie z uwagi na braterskie konotacje w kwestii ubrania trzewi z drobnymi zmianami wykończenia są bliźniakami. To z pozoru proste skrzynki, jednak dzięki detalom typu lekkie zagłębienie frontu, wykończenie niektórych elementów w drewnie, malowanie skrzynek czarną satyną oraz ciekawe wzorniczo gałki manipulacyjne bez najmniejszych problemów są w stanie rozkochać w sobie nawet największego designerskiego malkontenta. Ich awersy są ostoją dla czterech symetrycznie rozlokowanych pokręteł – patrząc od lewej mamy: selektor wejść, co prawda jeśli już top rzadko używaną funkcję Tape Monitor, ustawienie balansu pomiędzy kanałami i całkiem na prawej stronie wzmocnienie sygnału, pomiędzy nimi dwóch hebelków – jeden obsługujący poziom podświetlenia funkcji wzmacniacza, a drugi wybór pracy, w centrum frontu diody sygnalizującej stan urządzenia oraz pomiędzy dwoma z prawej strony umieszczonymi pokrętłami guzika pobudzającego wzmacniacz do pracy. Jeśli chodzi o rewers, ten może pochwalić się zestawem wejść i wyjść liniowych z przelotką do nagrywania w standardzie RCA, pojedynczymi zaciskami kolumnowymi i gniazdem zasilania IEC. Naturalną koleją rzeczy w komplecie startowym znajdziemy jeszcze pilota zdalnego sterowania. Tyle w temacie ogólnej budowy. Jakie zatem są różnice? Trzy widoczne i jedna ukryta, czyli w wersji Reference mamy inne wykończenie frontów, inne modele terminali przyłączeniowych tak w kwestii sygnału, jak i wyjścia na kolumny oraz inny kolor czcionki opisującej poszczególne manipulatory, zaś ukryta – oczywistością jest, że będąca zaczynem do pojawienia się następcy 404-ki – jest działaniem na poziomie zmian w układach elektrycznych. Czy wartym zachodu, o tym postaram się opowiedzieć w kilku poniższych akapitach.

Gdybym miał po krótce opisać brzmienie obydwu wzmacniaczy, bez problemu powiedziałbym, że mamy do czynienia z bardzo uniwersalnym graniem. Jest przyjemnie ciemnawe, przez to dobrze osadzone w barwie, do tego plastyczne, a mimo to tętniące witalnością. Co prawda górny zakres emanuje odcieniem złota, a nie często oczekiwanego srebra, jednak bez najmniejszych problemów pokazuje pełen pakiet zawartych w tym paśmie informacji. Informacji, których dobry poziom jakości fajnie wspierają czytelna średnica i mocny, acz daleki od nadinterpretacji, czyli zbytniego napompowania bas. A to dopiero połowa pozytywnych ciekawostek, gdyż nasi bohaterowie jako prezentacyjny bonus dobrze rozlokowują źródła pozorne i dbają po projekcję odpowiedniej wielkości wirtualnej sceny. Może nie w sensie ekstremum na poziomie topowych konstrukcji konkurencji, jednak patrząc na efekt od strony ceny produktów jest bardzo dobrze. A jeśli tak, to konia z rzędem temu, kto wypowiadając swoje opinie o sekcji wzmocnienia spod znaku Moonriver choćby zająknie się w deklaracji pozytywów na temat jego przyjaznego dla melomana graniu. Owszem, zawsze znajdzie się ktoś stawiający na nieco większą ekspresję przekazu i poszuka elektroniki z innej stajni, jednak raczej będzie to decyzja realizująca wyimaginowane potrzeby, niż problem szwedzkiej myśli technicznej w oddaniu ducha muzyki. Tego z pewnością nawet w największym amoku złośliwości nie da się jej odmówić. To po co zatem wdrażać nowy model, gdy obydwa grają podobnie? Już zdradzam, bowiem to jest clou tej rozprawki. Temat z pozoru banalny, gdyż opiera się o jak to zwykle bywa, dla wielu bardzo istotne szczegóły.
Chodzi o poprawę wszystkich wspomnianych aspektów wersji Reference w stosunku do zwykłej 404-ki. To natomiast sprawia, że podczas wykorzystania wyższego modelu zyskuje dosłownie każdy rodzaj muzyki z elektroniką i rockiem włącznie. Mimo konsekwentnego stawiania na barwę i nasycenia dźwięku. Jak to możliwe? Otóż słowem kluczem jest lepsza rozdzielczość następcy, która bez kosztów w bardzo ważnych aspektach prezentacji typu odchudzenie, czy analityczność, pozwala wybrzmieć większej ilości istotnych dla muzyki artefaktów. Ba. Poprawie ulega przy tym czytelność niskich tonów i już wcześniej fajnie pokazanej średnicy, a górny zakres słyszalnie eksponując nawet najdrobniejsze dźwięki nigdy nie popada w nachalność i jest wolny od męczących sybilantów. Dlatego też bez znaczenia było, czy słuchałem ulubionych płyt AC/DC, czy ostatnio dziwnym trafem niezbyt szczęśliwe realizowanego Ramsteina, wspomniana lepsza rozdzielczość dźwięku nie powodowała uczucia szkodliwego podkręcania słabych stron materiału, tylko na swój sposób w pozytywnym tego słowa znaczeniu dzieląc włos na czworo pokazywała wcześniej ukryte gdzieś w tle niuanse. Ale żeby nie było, dla jednego to tylko niuanse, a dla drugiego clou zabawy w dążenie do maksymalizacji jakości słuchanej muzyki, na co z pewnością liczyli Szwedzi i co na bazie moich testowych obserwacji znakomicie wdrożyli w życie. Dzięki temu poprawiał się drive i energia zakorzenionego w tym rodzaju twórczości szaleństwa, na co po cichu liczyłem, a po usłyszeniu czego gratuluję konstruktorom wyjścia z realizacji przedprodukcyjnych założeń z tak zwaną tarczą. Tarczą, która w momencie tak dobrego wyniku z nie do końca dobrze wydaną na płytach muzyką była wręcz wodą na młyn dobrych wydań typu jazz, czy muzyka dawna. Te gatunki aż kipiały od ważnych dla ich bytu niuansów brzmieniowych. Realizacje kościelne znacznie lepiej pokazywały realia przecież niełatwych do oddania pełnych wszechobecnego echa nagrań na żywo, zaś jazzowe, a w szczególności koncertowe w małych klubach, skromne rozmiary goszczących ich często naprędce wykonywanych na potrzeby występu podestów, wyraźnie pokazując bliskość stropu od głów artystów. Jak wspominałem, to dla wielu mogą być niuanse, jednak w wartościach bezwzględnych są solą dobrej projekcji muzyki, bez której ja osobiście nie wyobrażam sobie pełnego wejścia w kreowany w moim pokoju świat muzyki.

Mam nadzieję, że zainteresowani zakupem jednej z wersji wzmacniacza Moonriver 404 lub 404 Reference dobrze mnie zrozumieli. W odmienności tych konstrukcji nie chodzi o całkowicie inne podejście do pokazania ukochanej muzyki, a o poprawienie jej jakości odtworzenia. Jakości opartej na lepszej rozdzielczości, co nie zmienia ogólnego, bardzo lubianego przez melomańską brać esencjonalnego grania, tylko wyciska z niego tak zwane ostatnie informacyjne „soki”. Co bardzo istotne, bez szkodliwych efektów ubocznych typu nachalność lub efekciarstwo dobiegających do naszych uszu informacji. A jeśli tak, to jedynymi, którzy mogą czuć niedosyt w obcowaniu z jednym naszych bohaterów są piewcy przekazu sfokusowanego na atak i transparentność ponad wszystko. Powód? Niestety szwedzcy inżynierowie postawili na muzykalność, co sprawia, że przy użyciu ich wzmacniaczy na sprawianie sobie bólu uszu nie ma najmniejszych szans.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II

Dystrybucja: Audiofast
Producent: Moonriver
Ceny
Moonriver Model 404: 15 840 PLN
Moonriver Model 404 Reference: 21 550 PLN

Dane techniczne
Wejścia: 5 (liniowe, opcjonalne wejście gramofonowe, „tape loop”, opcjonalne wejście przetwornika USB 24/384kHz
Wyjścia: 2 wyjścia liniowe „preamp-out”;1 wyjście „record-out”
Mocy wyjściowa: 50W/8Ω, 80W/4Ω
Pasmo przenoszenia: 10Hz – 50kHz
Zniekształcenia THD: 0.05%
Odstęp sygnał/szum: 85dB
Pobór mocy: 22W (w trybie bezczynności)
Wymiary (S x G x W): 43 x 39 x 13,5 cm
Waga: 12 kg (Moonriver Model 404); 13 kg (Model 404 Reference)