Tag Archives: Munich High End 2024


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Munich High End 2024

High End 2024

Jak to stare przysłowie pszczół mówi „święta, święta i po High Endzie”. Całe szczęście zamiast tradycyjnego pracowania nad masą przy uginającym się od wysokooktanowych smakołyków stole charakter monachijskiej imprezy jest, przynajmniej dla nas, zgoła inny i choć zawsze można krótszą, bądź dłuższą chwilkę spędzić w piwnym ogródku, to i tak większość czasu poświęcamy przemierzając wzdłuż i wszerz niezliczoną ilość alejek prowadzących do bezliku sal, lóż i stoisk z dedykowanej audiofilskiej braci asortymentem z najodleglejszych zakątków świata. Po ponad dekadzie takowych pielgrzymek zdążyliśmy również oswoić się z myślami, iż jakiekolwiek planowanie marszruty z powodzeniem można sobie wsadzić w buty, gdyż w MOC-u od niepamiętnych czasów rządzi przypadek, spontaniczność i harmonogramy ustalonych, bądź nie, spotkań. Dlatego też mając włączonego GPS-a i śledząc trasy po wielokroć przemierzanych świńskim truchtem „spacerów” z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że jak co roku, również i tym razem udało mi się niebezpiecznie zbliżyć do charakterystyki odwiedzin mej Małżowinki w centrach handlowych, gdzie o ile u mnie wizyta w takowym przybytku ogranicza się do zaliczenia z góry ustalonych punktów, czyli wejście – A – B – C – wyjście o tyle płeć piękna stosuje zazwyczaj zasadę przypominającą spontaniczną zabawę przedszkolaków z cyklu biegamy i krzyczymy. Jednak, jak już zdążyłem wspomnieć w MOC-u ogrom zmiennych wyklucza jakikolwiek porządek, gdyż nie sposób przewidzieć, czy wpisany na listę wystawca przypadkiem nie będzie prowadził zamkniętej prezentacji, nie będzie w stanie permanentnego oblężenia, bądź warunki oświetleniowe wykluczać będą jakiekolwiek akceptowalne zdjęcia. Krótko mówiąc wchodzi się tam gdzie jest coś chociażby pozornie interesującego, o ile tylko jest szansa na rzut okiem i uchem, jest czym oddychać (gospodarz zadbał o klimatyzację/wentylację), zasiadający w pierwszych rzędach nie próbują palcami u stóp pokiziać systemu, uzbrojeni w smartfony jednokomórkowcy nie zawieszają się nad owym systemem na dłuuugie minuty, no i coś z nieodstraszającego repertuaru dobiega naszych uszu. Jeśli zatem jesteście Państwo ciekawi cóż tym razem wpadło nam w ww. oczy i uszy nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was na pierwszą część naszej wybitnie subiektywnej relacji z tegorocznego High Endu.

A początek naszego monachijskiego rajdu okazał się przewrotnie i niespodziewanie zorganizowany, gdyż tuż przed wylotem (dosłownie przed przełączeniem smartfonów w tryb samolotowy) otrzymaliśmy zaproszenie na pierwszą i niewykluczone, że również ostatnią (przynajmniej tak żartowali sami gospodarze) konferencję prasową szwedzkiego Marten-a związaną z oficjalną, podwójną premierą … zjawiskowych kolumn Coltrane Quintet i nieco mniej imponujących, acz nie mniej wyrafinowanych, topowych przewodów zasilających Jorma Paragon Power, którym towarzyszyły m.in. łapiące za oko monobloki Halcro Eclipse, współpracujący z Antipodes OLADRA Server przetwornik MSB DAC i uzbrojony we wkładkę DS Audio Grand Master Extreme gramofon TechDas Air Force III. Co prawda wystawowe warunki nie są zbyt optymalnymi warunkami, jednak nawet w takich okolicznościach przyrody wycenione na 170 000 € podłogówki miały okazję wzbudzić spore zainteresowanie. Pod względem konstrukcyjnym ww. czterodrożne podłogówki mogą pochwalić się wykonywanymi na zamówienie diamentowym tweeterem i berylowym wysoko-średniotonowcem, którym towarzyszy własnej produkcji, carbonowa jednostka nisko-średniotonowa oraz para aluminiowych kanapkowych basowców. Z kolei zasilająca Jorma Paragon to pierwszy autorski projekt ekipy Marten po oficjalnym włączeniu ww. marki do własnego portfolio. Nie zabrakło zatem adekwatnej jej topowości konfekcji w postaci flagowych 50-ek Furutecha, kriogenicznych (przy -180°C) wywczasów w szwajcarskim laboratorium i przewodników z wysokiej czystości miedzi o przekroju 3 x 4 mm². W sumie wyszedł kawał dobrego dźwięku z mięsistym basem i adekwatną gabarytowi kolumn skalą, co pozwalało prowadzącym na niezobowiązującą żonglerkę praktycznie dowolnym repertuarem poczynając od audiofilskich smętów na ostrym rocku i elektronice skończywszy.

Dopiero co wspomniane nowości gościły również w zaprzyjaźnionym systemie Engströma, gdzie prym wiodły monobloki ERIC z przedwzmacniaczem MONICA i phonostagem M-phono. Set może i mniej imponujący aniżeli „piętro wyżej”, jednakże również udowadniający, że z dobrą lampą szwedzkie podłogówki potrafią zagrać szalenie dynamicznie, z werwą i nutką słodyczy na górze. Co ważne oba systemy zagrały na tyle dobrze, że nie sposób było dokonywać kategoryzacji lepszy/gorszy a po prostu inny.

I już kończąc szwedzką epopeję na deser zostawiłem coś dla „ludzi”, czyli niemalże budżetowe Marteny Parker Trio (Diamond Edition) występujące w czysto służebnej testom A/B roli, czyli stanowiące nader namacalny przykład co i ile dają opcjonalne w ich przypadku stopy IsoAcoustics. Tutaj nie było opcji, że „może”, czy też „wydaje się” lecz czarno na białym słychać było co daje porządne odsprzęgnięcie kolumn od podłoża. Niby prezentacje tego typu Kanadyjczycy prowadzą od lat, ale dziwnym zbiegiem okoliczności ilekroć pojawiam się w Monachium, to gdy tylko czas sprzyja staram się do nich wpaść i załapać się na wiadomą demonstrację zgarniając po drodze sceptycznie nastawionych znajomych – w końcu usłyszeć znaczy uwierzyć a widok ich min nadal uważam za bezcenny.

Skoro jesteśmy przy nowościach, to nie sposób nie wspomnieć o Vitus Audio, który w tym roku nie tylko postanowił zaprzestać wewnętrznej rywalizacji i zamiast dwóch osobnych pokoi dla Vitusów i Alluxity zaprezentował jeden set. Ale za to jaki! Nie dość bowiem, że zamiast pojechać po przysłowiowej bandzie i wytoczyć najcięższe działa z serii Masterpiece postawił na ofertę środka, czyli na tym razem śnieżnobiałą bandę Signature z debiutującymi końcówkami SM-025. Jednak gwoli ścisłości na wystawie intrygujące (dobijające do 400 kPLN) kolumny Monitor Audio Hyphn zasilały nieco większe monosy SM-103 Mk.II współpracujące z przedwzmacniaczem SL-103 Mk.I, phonostagem SP-103, przetwornikiem SD-025 Mk.II i odtwarzaczem CD SCD-025 Mk.II. Powiem szczerze, że to dość ciekawe zestawienie okablowano serią Art marki Crystal Cable w efekcie czego dość antyseptyczny i futurystyczny design całości okazał się szalenie daleki od wielce dynamicznego i niezwykle koherentnego dźwięku.

Kontynuując wysyp majowych nowalijek na listę trafił Gauder Akustik, który w tym roku postawił na mariaż z elektroniką Soulution zarówno w systemie Szwajcarów (z monoblokami 717), gdzie wdzięczyły się „filigranowe” Darki 250 Mk2, jak i we własnym – gdzie premierowe, flagowe, uzbrojone w największe na świecie 9 cm diamentowe średniotonowce, Dark-i 750 napędzał kwartet takowych „maluchów”. Trudno się jednak temu faktowi dziwić, gdyż w końcu jakoś te wycenione na ponad 700 tys.€ aluminiowe wieże trzeba było odpowiednio dopieścić.

Włoska rodzinka w komplecie, czyli Alare Labs i Audia Flight spokojnie radzą sobie same z niewielką pomocą grecko-angielskiego dostawcy okablowania Signal Projects. Mając już do czynienia z widocznymi na zdjęciach propozycjami zupełnie nie dziwi mnie fakt pełnej synergii. Tutaj nie ma za bardzo co kombinować, więc jeśli tylko ktoś gustuje w dynamice suto podlanej muzykalnością, to spokojnie może wpisywać się na listę klientów.

Podobny, czy wręcz bliźniaczy pomysł na dźwięk reprezentował team złożony z japońskiej elektroniki SoulNote i włoskich kolumn Albedo. Generalnie akcenty ostały rozłożone tak jak opisywanych akapit wyżej sąsiadów, lecz z racji nieco bardziej przyjaznym naszym metrażom gabarytów szanse na ich wstawienie do klasycznego M-3/M-4 wydają się bardziej realne.

A właśnie, skoro do tablicy wywołałem gości z Kraju Kwitnącej Wiśni, to warto było zajrzeć do ich firmowego pokoju, gdzie do znanych z występów w naszym OPOS-ie 3-ek dołączył dedykowany phonostage E-3, któremu do towarzystwa przydzielono uzbrojony we wkładkę DS Audio Grandmaster EX gramofon Vertere / MG-1 PKG MK2. Jak też doskonale widać na końcu zaskakująco niepozornych przewodów „zawisły” kolumny YG Acoustics Sonja3.2.

Idąc tropem skojarzeń i części wspólnych logicznym jest, że najwyższa pora na wytwórcę dopiero co wspomnianych kolumn, czyli YG Acoustics z dość niekonwencjonalnie szerokim rozstawem kuszących zewnętrznymi modułami basowymi strzelistymi XV 3 Signature. W centrum systemu rozłożyła się elektronika Bouldera z monoblokami 3050, przedwzmacniaczem 3010, phonostagem 2108. Jak łatwo się domyślić z racji tak szerokiej „bazy” najbardziej optymalne warunki odsłuchowe zapewniały jedynie ostatnie rzędy widowni.

Wróćmy jednak do nieco bardziej konwencjonalnych konfiguracji, czyli Audioneta, który zanany i lubiany odtwarzacz Planck uzupełnił o przedwzmacniacz Mach i monobloki Schrödinger które dziarsko „pędziły” perłowe Vividy Giya G1.

Ukrywający się pod wielce niepozornym skrótem AGD projekt Audio Group Denmark, czyli konglomerat marek Ansuz, Aavik, Børresen Acoustics i Axxess zajął trzy budki z przyległościami w celach prezentacji nie tylko klasycznych highlightów ze swoich katalogów, lecz i kompletnych, stanowiących wizytówkę poszczególnych bytów systemów. Pech chciał, że ustawione zostały one w niekoniecznie optymalnej kolejności, gdyż z której strony by się nie zaczynało zawsze któryś z brandów dostawał rykoszetem. O co chodzi? A o to, że w środkowym boxie umieszczono ultra high-endowy set z Børresenami T5 (200 k€), po jego lewicy grały C3-ki za 35k€ a po prawej ewidentnie budżetowe Axxess-y L3 (5 k€), więc niezależnie od kierunku zwiedzania albo średnia, albo dolna półka Duńczyków była poszkodowana. To oczywiście niewinne żarty, gdyż nikt przy zdrowych zmysłach szukający czegoś w rozsądnych kwotach nie powinien psuć sobie humoru T5-kami, bo kontakt z nimi dość dramatycznie podnosi poprzeczkę oczekiwań. A tak już na serio to z tego, co dane nam było usłyszeć propozycja Axxessa w swoim segmencie ma szansę sporo namieszać, gdyż tak naprawdę większości odbiorców do pełni szczęścia wystarczy parka wspomnianych filigranowych podłogówek i wszystkomający wzmacniacz streamingujący Forté 3 (20 k€).

Po skandynawskich smukłościach i naszpikowanych krzemem all’in’one’ach pora na przeciwległy kraniec skali, czyli iście gargantuiczny, lampowy system Aries Cerat o którym można myśleć dysponując co najmniej kilkusetmetrowym salonem. I tu ciekawostka – otóż o ile co do reszty prezentowanego w Monachium nie jestem pewien, to widoczne na zdjęciach oba tubowe subwoofery już miały swojego nabywcę z niecierpliwością oczekującego na zakończenie wystawy.

Zdecydowanie rozsądniejszą propozycję miał z kolei Avalon prezentując model ISIS Signature. Co prawda aby poznać chociażby część drzemiącego w nich potencjału musiałem zmęczyć kilkuminutowy utwór w stylu niemieckiego techno, ale już motyw przewodni „Różowej pantery” autorstwa Henry’ego Manciniego ze szpuli okazał się w pełni satysfakcjonującą rekompensatą wcześniejszych katuszy.

Z cyklu złote a skromne, czyli punkt obowiązkowy każdego naszego majowego wypadu – Kharma. Tym razem oczy i uszy cieszyła parka Enigma Veyron 2D. Powiem szczerze, że mając możliwość ich przetestowania nie rozpaczałbym, gdyby dystrybutor zgubił do mnie numer telefonu 😉

No i kolejna premiera, czyli duńska rodzina Gryphona wzbogaciła się o … gramofon Apollo, wkładkę Black Diamond DLC, phonostage Siren i niedawno debiutujący kondycjoner Powerzone 3. Biorąc pod uwagę, że dość filigranowe EOS 5 napędzały monobloki APEX efekt wgniatał w fotel.

Z możliwości ww. elektroniki postanowiła skorzystać również ekipa Peak Consult podpinając do nich swoje flagowe El Diablo w rezultacie czego potężne podłogówki zagrały niezwykle dynamicznie z fenomenalnie prowadzoną linią basu i swobodą.

Szwajcarska Nagra dla wszystkich miłośników semi-profesjonalnego przygotowała większy i mniejszy system. W większym posłuchać można było kolumn Stenheim Reference Ultime Two (jeden z lepszych dźwięków tegorocznej wystawy) i mniejszy – ze zdecydowanie mniej absorbującymi gabarytowo Stenheimami Alumine Five LE. W obu przypadkach kultura przekazu szła w parze z rozdzielczością i muzykalnością. Niezaprzeczalną wartością dodaną był również fakt, iż w obu systemach załapałem się na gramofony w roli źródła, co jak pokaże ciąg dalszy wcale nie było taką oczywistością, jaką mogłoby sie wydawać.

No i kolejna premiera a zarazem totalne zaskoczenie, czyli najnowsze … aktywne, tubowe kolumny Thrax Gaida z napędzanymi 1kW końcówkami 15” wooferami, 24-bitowym DSP. Miłą niespodzianką okazała się obecność rodzimego streamera XACT S1. Rozmawiając z Rumenem Artarskim co też kierowało nim podczas projektu ww. kolumn usłyszałem, że po prostu postanowił stworzyć kolumny, które zagrają tak, jak zażyczy sobie ich nabywca.

Skoro o bułgarskim wytwórcy mowa, to jego zabawki były również obecne w systemie współpracującym z potężnymi kolumnami Lansche Audio i topowym okablowaniem Dyrholm Audio.

Chyba najliczniejszą reprezentacją podczas tegorocznego High Endu mógł pochwalić się amerykański Wilson Audio kusząc zarówno w systemach z elektroniką Dan D’Agostino, jak i japońskim Esotericiem, minimalistycznymi obeliskami CH Precission, czy też lampowym katafalkiem VTL-a.

Skoro weszliśmy w typowo amerykańską rozmiarówką, to nie sposób pominąć japońską propozycję dla „dużych chłopców”, czyli limitowane do 25 par TAD-y R1TX LTD Reference, które wraz z firmowym zestawem elektroniki, w którym znalazł się najnowszy przedwzmacniacz C700 brzmiały nadspodziewanie rozdzielczo i zwinnie.

W zdecydowanie bardziej odważną, przynajmniej jeśli chodzi o wystrój wnętrza, poszło Magico prezentując swoje S5-ki w towarzystwie topowej dzielonki Pilium i nie mniej wyrafinowanego źródła Wadaxa. W porównaniu z zeszłorocznym set-em rezygnacja z subwooferów okazała się nader pożądanym krokiem, więc do dopracowania pozostała tylko kwestia klimatyzacji, gdyż po kwadransie w panującej w ww. pomieszczeniu duchocie śmiało można było mówić o poważnym niedotlenieniu.

No to dla orzeźwienia coś nieco bardziej egzotycznego, czyli iście barokowa ornamentyka okablowania Fono Acustica, nie mniej zjawiskowych kolumn Avalos Sound Design Wave Series 1 przy których bądź co bądź niezaprzeczalnie elegancka amplifikacja Goldmunda prezentowała się nad wyraz skromnie.

Skoro o egzotyce mowa, to nie sposób w tym momencie nie wspomnieć o niezwykle intrygujących, modułowych i zapuszczających się do 18Hz jubileuszowych podłogówkach Gershman Acoustics Black Swan 30th Anniversary za całkiem przystępne, jak na monachijskie standardy, drobne 50 k$.

Również w bieli prezentował swe niewielkie, acz wspomagane monstrualnym (2,5kW) subwooferem Divin Sovereign podłogówki Divin Comtesse niemiecki Göbel High End.

W ramach powrotu do nieco bardziej rustykalnych klimatów proponujemy przystanek i odpoczynek w towarzystwie znanych z zeszłorocznej prezentacji w Hotelu Kempinski Sonus faberów Stradivari G2 i jubileuszowych McIntosh-y MC1,25KW, które o dziwo wespół/zespół miały okazję zagrać zauważalnie lepiej aniżeli wcześniej, w hotelowych wnętrzach.

Z kolei integra Luxman-L509 z podpiętymi pod nią Wilson Benesch Resolution 3Zero niespecjalnie miał ochotę wyjść poza własną strefę nieco chłodnego komfortu a szkoda, tym bardziej, że dwa piętra niżej na stoliku ze stoickim spokojem stała i czekała na swoją kolej stereofoniczna końcówka M-10X, która pod względem eufonii i saturacji z pewnością miałaby zdecydowanie więcej do powiedzenia.

Zaskakująco beznamiętnie wypadła prezentacja zasilanych elektroniką Ypsilon-a kolumn Kawero Minal. Niby wszystko było na swoim miejscu, ale dźwiękowi brakowało pierwiastka realizmu i żywiołowości.

No i wreszcie się udało, czyli gramofon Acoustical Systems Astellar, który na ostatnim Audio Video Show tylko stał i zajmował miejsce wreszcie dał głos i można było go na spokojnie posłuchać a przy okazji uwiecznić na zdjęciu dumnego ojca – Dietricha Brakemeiera.

Nieco zapomniana u nas brytyjska marka Trilogy Audio postanowiła w Monachium nieco zaznaczyć swoją obecność, więc wreszcie pokazała światu monobloki 995R, które w towarzystwie Audiovectorów R8 Arettè pokazywały, że do pełni szczęścia wcale nie trzeba wzmacnianych stropów i suwnicy bramowej.

3 kolory 4 smaki, czyli na talerz wjeżdża Grandinote Solo Integrated z kolumnami Mach 2 Estrema udowadniając, że duże odpowiednio przemyślane, nawet spore podłogówki mają szanse zagrać w dość klaustrofobicznych wnętrzach.

Tutaj nie było szans na niepowodzenie. Po prostu elektronikę Brinkmann Audio jestem brać / polecać praktycznie w ciemno, więc i z Rockport Technologies AVIOR II brzmienie było wysoce satysfakcjonujące.

No dobrze, żarty na bok, gdyż na scenę wkraczają potężne tuby Cessaro z elektroniką Acustica Applicata. Efekt – diametralnie inny od spodziewanego, gdyż zamiast ofensywnej megafonowej estetyki otrzymaliśmy finezję, rozdzielczość i swobodę nieosiągalną dla większości prezentowanych w MOC-u systemów. Jeden z najlepszych dźwięków tegorocznej wystawy. Problem jedynie w tym, że trzeba dysponować co najmniej hangarem lotniczym, bądź salą gimnastyczną by podczas odsłuchów nie czuć się jak w przewymiarowanych słuchawkach 😉

Nieco bardziej adekwatną do europejskich metraży ofertę przygotowało z kolei Tune Audio, więc jeśli tylko ktoś ma ochotę na w miarę ustawne tuby, to … proszę się częstować.

Nie poszczęściło mi się za to w Raidho Acoustics, gdzie pomimo imponujących monobloków Moona dźwięk był mało angażujący i niezbyt dynamiczny.

O „polskiej budce” miałem do napisania całkiem sporo, jednak zauważyłem iż jakikolwiek odbiegający od hura – optymizmu wpis na FB wywołuje zaskakująco ekstatyczną falę hejtu, więc pozwolę sobie jedynie odnotować fakt odwiedzenia owego lokum oraz brak jakichkolwiek znamion audiofilskiej nirwany zapowiadanej i obwieszczanej Urbi et Orbi przez gospodarzy. Ot klasyczny przykład delegacji (wycieczki do teatru) z post-PRL-owskiego PGR-u, gdzie pierwsze dwa rzędy siedzeń zajmują producenci poszczególnych urządzeń epatujący samozadowoleniem ze zrealizowanego projektu a nieśmiało zaglądający do ww. boxa reprezentanci branży traktowani są jeśli nie na równi z powietrzem, to jak zło konieczne. Całe szczęście tuż przed progiem niezobowiązująco można było, nie poruszając drażliwych tematów porozmawiać np. o … rowerach.

Nie dziwi mnie zatem fakt, że w zdecydowanie mniej „naelektryzowanej” atmosferze zazwyczaj niemego w „polskiej budce” gramofonu Benny Audio Odyssey można było posłuchać dosłownie rzut beretem, czyli nieopodal – w towarzystwie AudioSolutions Figaro XL2 Azure Blue i D-klasowej integry Java (dokładnie modelu JAVA CARBON Double Shot LDR GaN FET). Ba, proszę sobie wyobrazić, że nikomu nie przeszkadzała „zbyt długo rozkręcająca się” ścieżka dźwiękowa do „Blade Runnera”.

Z udziału w rodzimym „kołchozie” zrezygnował również znany z naszych testów Graphite Audio stawiając (poniekąd słusznie) na kooperację z zespołem darTZeel (integra CTH-8550, końcówka NHB-108), AudioNec (kolumny Evo 3) i Hemingway Cables. Zero spinki, pełen luz i dźwięk w którym wszystko się spina w sensowną całość.

Kolejny rodzimy akcent, czyli elektronika Audio Phonique i betonowe (!!!) kolumny Gemstone. Z racji openspace’owych warunków prezentacji nawet nie próbuję zahaczać o reprezentowane przez nich walory soniczne, które miejmy nadzieję uda się w najbliższym czasie zweryfikować w zdecydowanie bardziej kontrolowanych okolicznościach przyrody.

No i następne, niby odrębne polskie byty, czyli reprezentanci współczesności – Fezz, Pylon i okupujący pobliski box ekshumowany dinozaur – Unitra. W telegraficznym skrócie – Fezz wszystko co miał było na chodzie, Pylon swoje flagowce (AMETHYST) pokazał na zasadzie czysto statycznej, czyli sztuka dla sztuki a w Unitrze Pani o empatii kioskarki z Misia zaproponowała, że w drodze wyjątku „może otworzyć mi klapę”. Grzecznie podziękowałem i udałem się na z góry upatrzone pozycje.

Jakże inne podejście w stosunku do odwiedzających reprezentowała ekipa Final Audio, gdzie nie dość, ze niemalże siłą (żarcik) zaciągali gości na przygotowane stanowiska słuchawkowe, to jeszcze nakłaniali do skanów małżowin w celu spersonalizowania własnego profilu dźwiękowego. Ba, opornych próbowano przekupić przywiezionymi z Kraju Kwitnącej Wiśni słodyczami, lecz akurat te argumenty do mnie nie przemawiały, ponieważ z tamtejszej kuchni preferuję wasabi oraz wszelakie odmiany sushi a na deser wolę owocowe destylaty w stylu Kaiyō Mizunara Oak The Peated. Niemniej jednak z czystej ciekawości zgłosiłem się na powyższe pomiary a o ich efektach postaram się donieść w odrębnej publikacji.

Oczywiście jak co roku w MOC-u miłośnicy nausznych i dousznych doznań w proponowanym im asortymencie mogli przebierać niczym w ulęgałkach, więc niejako przy okazji i w ramach potwierdzenia powyższych słów zamieszczam niezobowiązującą migawkę.

Skoro o akcesoriach mowa to na scenę wkracza regularnie goszczące u nas ZenSati i pokazuje, że jak się bawić to na całego, czyli tłumacząc z polskiego na nasze-audiofilskie, jak dobrze zainwestować … 300 000€ w samo okablowanie całkiem przyjemnego systemu.

Zdecydowanie skromniej prezentowały się najnowsze propozycje Furutecha obejmujące jeszcze pachnące fabryką łączówki z topowej serii Project V-1 oraz dopiero co przez nas (w pełni zasłużenie) komplementowaną listwę NCF Power Vault-E.

Z szeroką gamą platform, stolików i przede wszystkim stóp antywibracyjnych, w tym pod przewody, CERADISC pojawił się Neohighend.

Z niekłamanym zadowoleniem odnotowałem również obecność Zingali Acoustics, choć do pełni szczęścia brakowało chociażby własnej „budki” umożliwiającej możliwie komfortowy odsłuch.

Takową dysponował m.in. Lumin, choć prezentowany system z trudnego do zdefiniowanego powodu nie był w stanie zagrać większości częstotliwości poniżej niższej średnicy.

Z kolei na stoisku Silent Angela próżno było doszukiwać się budżetowych Bonnów, których miejsce zajęły wypasione flagowce.

Skoro o niskoprądowych peryferiach mowa, to z myślą o nich można było zapoznać się z ofertą dedykowanych zasilaczy.

I już zupełnie na koniec mały bonus w postaci niezwykle stonowanego wzorniczo turladełka.

Serdecznie dziękując za uwagę uprzejmie proszę o nieoddalanie się od radioodbiorników, gdyż w okolicach następnego weekendu swoimi refleksjami postara się z Państwem podzielić Jacek. Cdn. …

Marcin Olszewski