Zwyczajowo byłby to standardowy unboxing, czyli niezobowiązująca zajawka z wyłuskiwania z opakowania i aplikacji upolowanego komponentu w jednym z naszych systemów. Jednak życie ma to do siebie, że niesie ze sobą sporą dozę nieprzewidywalności. Zamiast jednak wykonywać jakieś nerwowe ruchy od monachijskiego High Endu z iście stoickim spokojem obserwowaliśmy rozwój wypadków w temacie zaprezentowanego tamże, wielce imponującego flagowca Myteka, czyli Empire Streamer DAC-a. Niby zarówno z samym konstruktorem, jak i polską ekipą byliśmy po słowie, ale jak to historia uczy plany planami a realia realiami. Skoro jednak doszły nas słuchy, że będące na naszym celowniku urządzenie w końcu dotarło nad Wisłę, czym prędzej postanowiliśmy chociażby niezobowiązująco rzucić na nie uchem i okiem w nieco bardziej kontrolowanych aniżeli wystawowych warunkach. I tak też się stało, czego dowodem jest niniejsza nieco wykraczająca poza wspomniane unboxingowe ramy wzmianka, którą pozwoliliśmy sobie zakwalifikować jako … stacjonarny reportaż.
Jak mam cichą nadzieję na powyższych zdjęciach widać Mytek Empire Streamer DAC w srebrnej satynie prezentuje się wręcz wybornie a podobno i w czerni potrafi złapać za oko. Przy okazji warto wspomnieć, że umaszczenie zamówionego egzemplarza znajduje odwzorowanie w kolorze iście pancernej aluminiowej i wyściełanej precyzyjnie wyprofilowaną gąbką walizy w jakiej dostarczany jest on do szczęśliwego nabywcy. Za to w ferworze walki nie dopytałem, czy unifikacja kolorystyczna obejmuje również iPada, który dołączany jest do Empire w ramach standardowego wyposażenia. A właśnie, skoro jesteśmy przy wyposażeniu, to biorąc pod uwagę, iż tytułowe ustrojstwo pełni, znaczy się ma pełnić, rolę nie tylko DAC-a i przedwzmacniacza, lecz również streamera na pokładzie znajdziemy preinstalowanego Roona z „wieczną” licencją. Miły drobiazg, choć chodzą słuchy, że producent pracuje nad własną aplikacją umożliwiającą obsługę urządzenia bez konieczności ponoszenia dodatkowych kosztów. W tym momencie pozwolę sobie jedynie nadmienić, iż wizytujący nas egzemplarz był niejako jednostką protypowo-demonstracyjną, więc po pierwsze czekał na certyfikację Roona i po drugie działał jedynie w trybie streamera z regulowanym stopniem wyjściowym a tym samym nie dane nam było zweryfikować na ile to, co z siebie wysyła jest jego natywną sygnatura brzmieniową a na ile pokłosiem wykorzystywania Roona w roli odtwarzacza/platformy streamingującej. Krótko mówiąc na finalną wersję przyjdzie nam jeszcze chwilę poczekać, choć pomysł na prezentację takiej demówki przez producenta/dystrybutora i zbieranie uwag prosto z najprzeróżniejszych zaprzyjaźnionych konfiguracji uważam za nader udany i niezmiernie mi miło, że mogłem pojawić się w roli beta-testera. Od siebie tylko dodam, że o ile do samej aparycji naszego bohatera nie mam najmniejszych uwag, to pewien drobiazg uznałem za wart poprawy. Mowa o gumowych nóżkach w jakie wyposażono Empire, które może w serii Liberty nie budziły większych zastrzeżeń, to już przy wycenionym na ok. 100 kPLN flagowcu wywołują lekką konsternację. Jakby tego było mało ich wysokość jest niezbyt ergonomiczna, gdyż nie pozwala na wsunięcie palców przy podnoszeniu z płaskich powierzchni a przy stawianiu zapewnia z kolei niezbyt przyjemne ich (palców, nie powierzchni) przygniatanie. Jak jednak mniemam, finalnie Empire wyposażony zostanie w coś zdecydowanie bardziej adekwatnego do reprezentowanej przez siebie klasy.
Jeśli zaś chodzi o brzmienie, to … jest potencjał. Znaczy się słychać klasę, tym bardziej, że samą charakterystykę soniczną możemy w zaskakująco szerokim stopniu modyfikować poprzez wybór stopnia wyjściowego (transformatory niklowe, bądź bufor cyfrowy) i charakterystykę DAC-a (od precyzyjnej po bardzo ocieploną). Krótko mówiąc jednostki obarczone nerwica natręctw będą miały zajęcie na długie zimowe wieczory a nieco mniej znerwicowani a zarazem posiadający bardziej skonkretyzowane gusta po prostu wybiorą najbliższe ich gustom i posiadanym systemom nastawy. Niemniej jednak już teraz słychać, że flagowiec Myteka to zupełnie inna liga niż ich wcześniejsze wypusty i oferowana iście studyjna liniowość bynajmniej nie oznacza beznamiętnej analityczności, gdyż pierwiastek muzykalności może być tym razem odmieniany przez wszystkie przypadki. Zakładam zatem, że wystarczy jeszcze chwila, bądź dwie, czyli przekładając to na rynkowe realia trzeba będzie pewnie poczekać do tym razem październikowego Audio Video Show, kiedy to w tzw. międzyczasie zostaną wypuszczone kolejne update’y firmware’u i koniec końców będzie można wziąć Empire na redakcyjny tapet już na serio. A na razie pozwolę sobie dzisiejsze spotkanie uznać za wielce obiecujące i rozbudzające nadzieje co do możliwości finalnej wersji.
Marcin Olszewski
Najnowsze komentarze