Tag Archives: Mytek Liberty THX AAA™ HPA


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Mytek Liberty THX AAA™ HPA

Mytek Liberty THX AAA™ HPA

Opinia 1

Nieco ponad rok od mającej 15 stycznia 2021 r. premiery trafiło do naszej redakcji urządzenie, którego pomimo świadomości jego istnienia, nawet nie braliśmy pod uwagę układając plany recenzenckie na najbliższych kilka-kilkanaście tygodni. Skoro jednak dziwnym zbiegiem okoliczności w tzw. międzyczasie zostaliśmy zaopatrzeni w bardzo ciekawe słuchawki z tzw. górnej półki, czyli jeszcze pachnące fabryką Audeze LCD-5, jak i nieco bardziej przystępne HiFiMAN HE-R10D (test wkrótce ), jasnym stało się, że z szacunku tak do nich, jak i Czytelników nie będziemy szli na kompromisy ograniczając się do korzystania li tylko z budżetowego set-u iFi, bądź o zgrozo zwykłych wyjść słuchawkowych w komponentach do tegoż celu niekoniecznie stworzonych, lecz potrzebujemy amplifikacji zdolnej wycisnąć z nich wszystko, co fabryka dała, a nawet nieco więcej. Dlatego też, pomimo całej naszej sympatii do Lebena, zdecydowaliśmy się sięgnąć po gracza jeszcze na naszych łamach nieobecnego, czyli mającego, za sprawą założyciela – Michała Jurewicza, polskie korzenie nowojorskiego Myteka i jego wzmacniacz słuchawkowy Liberty THX AAA™ HPA.

Zgodnie z tradycją dotyczącą debiutujących na naszych łamach wytwórców pozwolę sobie nieco rozwinąć wspomnianą we wstępniaku historię Myteka. Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, czyli w 1989 r. niejaki Michał Jurewicz rozpoczął pracę w słynnym studiu nagraniowym Hit Factory na Manhattanie, gdzie zajmował się nie tylko rejestracją (na taśmę analogową a nie w recepcji), lecz również wskrzeszaniem do życia uszkodzonych korektorów, wzmacniaczy i kompresorów, z którymi nie poradzili sobie inni technicy. Wieści o jego umiejętnościach szybko rozeszły się w branży, co w rezultacie pozwoliło mu przejść do Skyline Studios, gdzie piastując stanowisko inżyniera technicznego wprowadzał rozwiązania mające na celu poprawę jakości dźwięku ówczesnych systemów cyfrowych. To właśnie tam, w 1992 r. narodził się Mytek, którego systemy monitorowania słuchawek „Mytek Private Q” bardzo szybko stały się niemalże obowiązkowym wyposażeniem większości nowojorskich studiów nagraniowych a bardzo szybko portfolio Myteka zostało wzbogacone o cenione przetworniki cyfrowo-analogowe.

Jak mam cichą nadzieję na powyższych zdjęciach widać Mytek Liberty THX AAA™ HPA to dość niepozorne urządzenie o mniej więcej połowie szerokości standardowych komponentów. Jednak iście desktopowa postura nie wynika z materiałowych oszczędności, lecz z logiki nakazującej nie tylko unifikację możliwie szerokiego wachlarza urządzeń w ramach własnego katalogu, lecz również unikania zarzutów dotyczących sprzedawania „audiofilskiego powietrza”. Ponadto bądźmy szczerzy – nawet przy niezwykle szerokiej ofercie przyłączy dostępnych na masywnym aluminiowym pokrytym „smoczą” łuską froncie, trzem rzędom diod i wielofunkcyjnym pokrętle głośności trudno uznać ścianę frontową tytułowego słuchawkowca za przesadnie zatłoczoną. Oczywiście spora w tym zasługa przemyślanej ergonomii, dzięki której obsługa Myteka jest tyleż komfortowa, co zaskakująco intuicyjna. Lewą flankę okupują bowiem cztery wyjścia słuchawkowe – 6,3mm, 4-pinowe XLR Neutrika, zbalansowane 4,4mm i mały jack 3.5mm. Następnie mamy trzy kolumny po cztery diody każda z usytuowanymi pod nimi dedykowanymi selektorami. Pierwsza kolumna informuje o wybranym wejściu, druga o wzmocnieniu, a trzecia o Crossfeed, czyli wzajemnym przenikaniu się kanałów, czyli w telegraficznym skrócie próbie odwzorowania w słuchawkach obrazu dźwiękowego generowanego przez konwencjonalne kolumny w systemie stereofonicznym. Warto w tym momencie wspomnieć, iż prócz standardowej, opartej o klasyczny 27mm potencjometr ALPS-a regulacji głośności użytkownik otrzymuje również możliwość wyboru jednego z czterech poziomów wzmocnienia od +6dB do dedykowanego IEM-om (dokanałówkom) -12dB.
Firmowy logotyp, oprócz lewego górnego narożnika frontu zdobi również płytę górną urządzenia, lecz zamiast standardowego nadruku, wykonano go poprzez nawiercenie pokrywy a przez to połączono funkcję dekoracyjną z użytkową, czyli zapewniono cyrkulację powietrza wewnątrz obudowy.
Ściana tylna prezentuje się równie intrygująco. Lewą flankę zajmuje trójbolcowe gniazdo zasilające IEC, a tuż przy nim ulokowano złoconą parę wyjść RCA, co jak się miało okazać w praktyce nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem, gdyż o ile traktować będziemy HPA jako niemalże końcowy (za nim będą tylko słuchawki) komponent toru, to jeszcze od biedy znajdziemy przewód sieciowy o wtyku zdolnym się tam wcisnąć (vide widoczny w galerii Jacka Vermöuth Audio Reference Power Cord), o tyle przy obsadzeniu RCA przewodami sygnałowymi jesteśmy praktycznie zdani na pośledniej jakości przewody komputerowe, bądź kombinacje alpejskie z wymianą konfekcji np. na niskoprofilowego Furutecha FI-C15 G. Całe szczęście to już koniec marudzenia, bo ciąg dalszy nie budzi żadnych kontrowersji. Sekcję wejściową reprezentują bowiem hybrydowe gniazda Neutrika zdolne przyjąć zarówno wtyki XLR, jak i 6.3mm (1/4”) duże jacki oraz trzy pary złoconych gniazd RCA. Całość usadowiono na czterech niezbyt wysokich gumowych nóżkach.
Jak sama nazwa wskazuje sercem naszego bohatera jest autorski i zarazem najbardziej liniowy z dostępnych na rynku układ THX Achromatic Audio Amplifier (THX AAA™) zapewniający wysoką moc 6W przy niezwykle niskich, zredukowanych o 40dB zniekształceniach. Zgłębiając nieco uważniej materiały firmowe okazuje się, że Mytek pojechał po przysłowiowej bandzie i zdecydował się na zastosowanie topowych modułów THX-888 zdolnych oddać na wyjściu 1A@25V w topologii dual mono, więc mamy po jednej takiej kości na kanał. Z kolei za zasilanie odpowiada przewymiarowany 60W toroidalny zasilacz wspomagany kilkoma niskoimpedancyjnymi kondensatorami i odrębnymi regulatorami dla każdego z kanałów.

Z racji nieznanego mi przebiegu dostarczonego do naszej redakcji egzemplarza pierwszych kilka dni standardowo upłynęło nam na zapewnieniu mu odpowiednich warunków do bezstresowej akomodacji i osiągnięcia pełni możliwości. Sytuacja była dla nas tym bardziej komfortowa, że i ww. nausznikom rozgrzewkę również trzeba było zaordynować. Kiedy jednak okres ochronny minął żarty się skończyły a na playliście wylądował mający na karku już dwie dekady … „Six Degrees of Inner Turbulence” Dream Theater i jeśli ktoś uważa, że ciężkiej, w tym przypadku prog-metalowej muzyki nie da się słuchać na wysokiej klasy systemie, to najwyższy czas zweryfikować tę błędną tezę. Otwierający ww. album iście epicki, ponad 13 minutowy „The Glass Prison” jest z resztą najlepszym tego powodem. Niewinny, delikatny szum, potem wchodzi dzwon i następuje dramatyczna zmiana nastroju. Do akcji wkracza bowiem Mike Portnoy, który nie ma litości dla swojego monstrualnego zestawu perkusyjnego a do dzieła zniszczenia dołącza smagający ognistymi riffami John Petrucci i pozostała dwójka, czyli operujący w wysokich rejestrach James LaBrie oraz Jordan Rudess na klawiszach. Robi się piekielnie szybko, jak to u Dreamów karkołomnie tak pod względem technicznym, jak i skomplikowania linii melodycznych, a jednocześnie niezwykle przestrzennie i angażująco. Wgląd w nagranie jest perfekcyjny a z Audeze LCD-5 scena zdecydowanie wykracza poza ramy przypisywane konwencjonalnym słuchawkom. Jeśli jednak komuś zależałoby na większym skupieniu i bliskości prezentacji, to też da się temu bez problemu zaradzić i to w zdecydowanie niższym budżecie, gdyż iście studyjna liniowość amerykańskiej amplifikacji wręcz idealnie spasowała się z ciepłem i gładkością rumuńskich Meze (zarówno w wersji Classic, jak i Neo). No właśnie, studyjny rodowód Myteka mógłby, przynajmniej bazując na stereotypach, wskazywać na pewną bezduszność i skupienie bardziej na reprodukcji dźwięków aniżeli graniu muzyki. Tymczasem mamy do czynienia z w pełni naturalną transparentnością opartą na wysokich lotów rozdzielczości bez jakichkolwiek tendencji do wyostrzania, czy osuszania przekazu. Powiem nawet więcej, bowiem sięgając pamięcią do końcówki 2012 r., kiedy to miałem okazję testować przetwornik – cyfrowo analogowy Mytek Stereo 192-DSD DAC progres w kulturze i finezji prezentacji jest zaskakujący. Zniknęły zarówno pewna „kanciastość”, jak i może nie tyle siermiężność, co matowość najwyższych składowych, które o ile przy garażowym rocku, czy bezpardonowym thrashu w stylu „Submission for Liberty” 4ARM jedynie podkreślały ofensywność repertuaru, o tyle przy bardziej wyważonym materiale źródłowym, jak daleko nie szukając nasza dyżurna „Misa Criolla” Ramireza wymagały pewnej akomodacji, bądź doboru odpowiedniego okablowania. Z Liberty THX takich problemów nie było grał bowiem wszystko bez żadnego „ale”, jednak owo granie nie było na tzw. „jedno kopyto”, lecz ze świetnym różnicowaniem jakości dostarczonego materiału źródłowego, wiec ewentualne zastrzeżenia można było mieć nie do niego, a do wydawcy/wykonawcy konkretnego bubla, który mówiąc wprost koncertowo wykładał się podczas słuchawkowej weryfikacji. Nie oznacza to bynajmniej, że Mytek przejawiał iście sadystyczno – inkwizycyjne tendencje do piętnowania i stawiania pod pręgieżem albumów, gdzie coś poszło nie tak, bądź nawet dotychczas niezauważanych potknięć artystów na materiale, który uważaliśmy za co najmniej nad wyraz satysfakcjonujący, lecz raczej opierając się na prawdomówności owych kiksów nie ukrywał i nie maskował samemu słuchaczowi pozostawiając ocenę. Zamiast jednak narażać się na jakieś przykrości ze strony twórców i realizatorów zdecydowanie lepiej sięgać po pozycje takowych niespodzianek pozbawione, jak nawet trudny dla niewprawionego ucha dwupłytowy „It’s All About Angela Pang”, gdzie pomimo obfitości sybilantów i jakże różnej od naszej europejskiej artykulacji warstwy tekstowej próżno było szukać ofensywności, gdyż całość podana została w eleganckiej i wymuskanej formie śmiało mogącej aspirować do miana audiofilskiej.
Na odrębny akapit zasługuje również bas, gdyż jego punktualność, zróżnicowanie i wzorcowa kontrola są klasą same dla siebie. Tutaj nie ma miejsca na jakiekolwiek poluzowanie, przymiarki, branie rozbiegu, czy pozostawianie samemu sobie. O nie, to znane mi z codziennego obcowania z nomen omen również posiadającym studyjny rodowód Brystonem 4B³, gdzie timing i kontrola idą w parze z wypełnieniem, oczywiście o ile takowe zostało przez mikrofony zarejestrowane i podczas post-produkcji ktoś o nim nie zapomniał. Ponad godzina z orientalnymi perkusjonaliami, czyli „Japanese Taiko” Joji Hirota Taiko Drummers to niewątpliwe wyzwanie zarówno dla systemu, jak i samego słuchacza, gdyż jakiekolwiek uproszczenie i utrata rozdzielczości owocuje monotonnym dudnieniem pierwszego i znużeniem drugiego. Tymczasem Mytek bez najmniejszych problemów oddawał każdy niuans począwszy od sposobu i miejsca uderzenia w naciąg po rozmiar konkretnego bębna, czy przeszkadzajki. W dodatku gdy wybrzmiały ostatnie takty „Yuki Jizoh” czym prędzej sięgnąłem po jeszcze bardziej zakręcony i zarazem transcendentalny krążek „Sambanhd” znanego m.in. z jakże bliskiej sercom wtajemniczonych w świat akcesoriów audiofilów, założonej przez Johna McLaughlina formacji Shakti, tablisty Zakira Hussaina, gdzie nieco mniejszą spektakularność zastąpiły delikatne pajęczyny fraz lekkich i ażurowych. Tytułowy słuchawkowiec świetnie się tam odnalazł wiernie oddając każdy szmer nader egzotycznego instrumentarium. Zero nerwowości, prób podkręcenia tempa tam, gdzie liczyła się zaduma, czy też uporządkowania nie zawsze łatwych do strawienia spiętrzeń dźwięków.

W kategoriach bezwzględnych, czyli tam, gdzie o jakichkolwiek ograniczeniach tak konstrukcyjnych, jak i finansowych możemy chwilowo zapomnieć, nasz dzisiejszy gość również świetnie sobie radzi, choć na tle operującej na „nieco” wyższych pułapach cenowych konkurencji, jak np. dostępnej praktycznie wyłącznie na zamówienie rustykalnej Audio-Technici AT-HA 5050H (drobne 5 999$) można odnotować nieco mniej soczyste wypełnienie konturów, a od HiFiMAN-a EF1000 (71 999 PLN) i zdecydowanie mniej porażającego swą ceną (5 550 €), rodzimego Fulianty Audio ST-18 zauważalne ograniczenie sceny, szczególnie jeśli chodzi o kreowanie jej w orientacji pionowej. To wszystko jednak konstrukcje zdecydowanie droższe, więc sam fakt, iż to właśnie z nimi praktycznie otwierającego portfolio Myteka słuchawkowca porównuję śmiało można uznać za nobilitację a nie wytykanie ewentualnych niedociągnięć. Oczywiście warto mieć na uwadze, iż decydując się na jego zakup znacząco poprawimy brzmienie naszych słuchawek, lecz do przysłowiowego „złapania Pana Boga za nogi”, jeszcze trochę będzie brakowało. O ile oczywiście okazję do porównania naszego dzisiejszego gościa z takową górnopółkową konkurencją tylko będziemy mieli, gdyż „czego oczy nie widzą, …”. Jeśli zaś chodzi o kompatybilność z dostępnymi na rynku konstrukcjami, to o ile tylko nie zdecydujemy się na nazbyt „spontaniczne” pod względem analityczności słuchawki w stylu ULTRASONE Edition 15 Veritas, to o brzmieniowy efekt finalny bym się zbytnio nie martwił, gdyż Mytek z powodzeniem wyciśnie z nich wszystko co najlepsze, a przy okazji nie zrujnuje domowego budżetu.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– DAC: Mytek Liberty DAC II
– Wzmacniacz słuchawkowy/DAC: Ifi Micro iDAC2 + Micro iUSB 3.0 + Gemini
– Słuchawki: Meze 99 Classics Gold; Meze 99 Neo; Audeze LCD-5; HiFiMAN HE-R10D
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Anort Consequence; Artoc Ultra Reference; Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF

Opinia 2

Mytek. Znacie tę stacjonującą w USA markę? Nie odpowiadajcie, to pytanie retoryczne, bowiem podczas wielu rozmów na temat słuchania muzyki z zasobów plikowych – przynajmniej ja mam takie doświadczenia – prędzej czy później, ale zawsze się w nich pojawia. To jest na tyle ugruntowany byt, że nie zaszkodziły mu zbytnio tak zwane „biznesowe ciche dni” – niby w naszych głowach był, a fizycznie jednak go nie było. Na szczęście to już historia, gdyż obecnie doświadczamy ponownego mocnego wejścia z nową ofertą na światowe rynki. Co istotne, ofertą bardzo szeroką, której pierwszą symboliczną jaskółką na naszym portalu jest dzisiejszy bohater, w postaci dekstopowego wzmacniacza słuchawkowego Mytek Liberty THX AAA™ HPA, który do naszej redakcji zawitał dzięki działaniom przedstawicielstwa Mytek Europe.

Nasz bohater jako przedstawiciel tak zwanego segmentu kompaktowego na tle typowych komponentów audio w kwestii rozmiarów jest wręcz miniaturowy. Jednak ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu mimo niewielkich gabarytów zaskakująco dużo waży. To zaś pozwala domniemywać, że amerykańscy inżynierowie na ile pozwalał budżet, przy ciekawym wyglądzie i wielofunkcyjności – o tym za moment – całą parę skierowali na pole walki o jak najlepszą ofertę soniczną produktu. A chyba nie muszę nikogo uświadamiać, jak czułym na wszelkiego rodzaju chadzanie drogami na skróty są komponenty dedykowane słuchawkom. Osadzonych tak blisko naszych uszu przetworników nie da się oszukać, dlatego tak ważnym jest, aby współpracujący z nimi wzmacniacz był jak najlepszy. Przybliżając kilka informacji o wyglądzie ten niewielki wzmacniaczyk znakomicie pokazuje, że małe z reguły jest „piękne”. Powód? Chodzi o fakt wykonania ciekawego wizualnie wzoru logo marki na górnej części obudowy z pozoru bardzo prostą, ale jakże świetnie prezentującą się w końcowym efekcie metodą odpowiedniego ogniskowania pakietu kilkuset otworów. Dostajemy coś w rodzaju mozaiki, która z uwagi na zwyczajowe patrzenie na urządzenie z góry przyjemnie dla oka przełamuje efekt nawet nie monotonności, ale pokusiłbym się o nazwanie tego bylejakością. Uwierzcie mi, to wbrew pozorom jest bardzo ważne. Kreśląc kilka zań o froncie, nie mogę opisać go inaczej niż jako ostoję spełnienia marzeń najbardziej wymagającego użytkownika nauszników. Mimo niewielkich rozmiarów awersu patrząc od lewej strony mamy do czynienia z ofertą czterech wejść słuchawkowych (duży jack, balanced, mini jack i zbalansowany 4,4mm), uruchamianymi okrągłymi guzikami selektor wejść liniowych – 3xRCA i 1xXLR, 4 poziomy wzmocnienia sygnału wyjściowego, cztery opcje pracy słuchawek z MONO włącznie oraz całkiem na prawej flance duże pokrętło wzmocnienia. Gęsto? Może się zdziwicie, ale mimo takiego natłoku opcji temat nie przytłacza, a w zamian z sygnałem praktycznie możemy zrobić wszystko. Gdy zapoznaliśmy się z możliwościami Liberty THX AAA HPA od strony przedniego panelu, przyszedł czas na potwierdzenie ich od tak zwanej zakrystii, która idąc w sukurs wielozadaniowości również pęka w szwach, gdyż znowu mała połać została zagospodarowana do ostatniego cala. A znajdziemy na niej gniazdo zasilania, wyjście RCA oraz cztery wejścia – 1xXLR, 3xRCA. Mało? Żartujecie. Spójrzcie na zdjęcia, a przekonacie się, że temat wyczerpuje dosłownie każdy centymetr dostępnej połaci.

Jak sugerują fotografie, test Amerykanina odbył się przy użyciu dwóch rodzajów słuchawek. Dynamicznych HIFIMAN HE-R10D i planarnych AUDEZE LCD-5. Jednak to nie wszystko, bowiem oprócz wykorzystania różnych przetworników dzieli różni je przepaść cenowa. Dynamiczne chadzają w przedziale 5, zaś planarne 20 tys. zł. Po co nam te informacje? Wbrew pozorom są bardzo istotne, gdyż różnice w cenie w tym przypadku znakomicie pokazują inną jakość oferowanego dźwięku, co pozwalało na wyłapanie potencjalnych problemów zasilającej je sekcji. Czy w imię muzykalności nie uśrednia sygnału lub stawiając na zbytni atak i otwartość na dłuższą metę nie staje się zbyt mączącym partnerem do kilkugodzinnych odsłuchów. Na szczęście jankeska wiedza na temat konstruowania podobnych do testowanego wzmacniacza komponentów zadbała, aby nic takiego nie miało miejsca. Zatem co się wydarzyło?
Mam nadzieję, że nie zdziwicie się, gdy stwierdzę, iż mimo prób z dwoma rodzajami słuchawek główne symptomy były podobne. Chodzi mi o każdorazowo prezentowaną świetną energię dźwięku, umiejętnie dozowaną jego plastykę, ale przy tym nie zapominanie o oddaniu witalności prezentacji. To naturalnie było trochę stygmatyzowane konkretną konfiguracją. HIFIMAN-y stawiały na większe nasycenie i gładkość, zaś Audeze przy minimalnym odejściu od wspomnianej krągłości świata muzyki, w dobrym tego słowa znaczeniu wyciskało z każdego podzakresu ostatnie soki. Jednak określenie soki, w tym wypadku niesie ze sobą świetną kontrolę mocnych i zwartych niskich rejestrów, dobrze dociążony, ale również pełen informacji środek pasma i co chyba było najbardziej zjawiskowe, nadające oddechu całości przekazu lotne, pełne rozwibrowania i wręcz niekończące się, a mimo to w żadnym stopniu nienachalne górne rejestry. To było zjawisko.
Dla przykładu muzyka dawna w stylu sakralnych uniesień według Claudio Monteverdiego, czy wszelkiego jazzu, a nawet klasyki świetnie pokazywały, nie tylko ilu muzyków było na scenie, ale również i lokalizację, wagę instrumentów i jakże istotną w tego rodzaju twórczości, wywołaną nawet przez przypadkowe dotkniecie struny, planowaną lub nie najdrobniejszą wibrację powietrza. Nadinterpretacja? Bynajmniej, gdyż tego rodzaju muzyka realizowana jest w kubaturach klasztornych i każdy, dosłownie każdy aspekt z brylującym pod ścianami i sklepieniem echem, wysokością zawieszenia danego generatora dźwięku nad sceną oraz długość trwania w eterze jest równie ważną składową wydarzenia. Bez tego owszem, również można skupić się na meritum, czyli głownie na intencjach kompozytora, jednak solennie zapewniam wszystkich oponentów, iż już po nawet symbolicznym (u znajomego), choćby chwilowym zderzeniu z odpowiednią prezentacją wszystkich aspektów takich projektów życie nawet najbardziej konserwatywnego melomana – piję do skupiających się jedynie na samym wdrażaniu w życie zapisów nutowych bez całej otoczki prezentacyjnej w zastanych warunkach lokalowych – już nigdy nie jest takie samo. Cytując klasyka, tego nie da się odsłuchać, przez co pozostawia niezapomnianą, bo mówiącą prawdę o wydarzeniu w pozytywnym tego słowa znaczeniu, rysę w psychice.
Ale, żeby nie było. W podobnym tonie odbywała się projekcja muzyki z drugiej strony barykady. I bez znaczenia czy w napędzie CD lądowały rockowe, czy elektroniczne twory, za każdym razem wzmacniane Mytek-iem obydwie pary słuchawek w swoim stylu, czyli plastyczniej i bardziej gęsto HIFIMAN-y oraz znacznie równiej tonalnie i dzięki temu bardziej wyraziście, jednak bez przerysowań Audeze, pokazywały z jednej strony rockową moc wydarzeń, a z drugiej nieprzewidywalną w domenie zmian tempa i ataku naszego ośrodka słuchu, agresywność muzyki elektronicznej. Nie wiem, jak to możliwe, ale każdy nurt bez problemu dobitnie pokazywał swoje cechy. Jednak nie da się oszukać, że zawsze w oparciu o wspomniane na początku tego akapitu aspekty typu: mocne uderzenie na dole i fajną plastykę prezentacji. To jest firmowy sznyt tego wzmacniacza i miał swój udział w całym teście. Jednak uspokajam. Jak wynika z powyższego testu, wszystko odbywa się na poziomie fajnych niuansów i dlatego jest bezpieczne dla znakomitej większości potencjalnych użytkowników.

Komu poleciłbym naszego bohatera zza wielkiej wody? Chyba żartujecie. Ja ze swej strony nie widzę przeciwwskazań dla nikogo. Powtórzę, dla nikogo. A to dlatego, że w kreowaniu świata muzyki Mytek Liberty THX AAA™ HPA swoje soniczne trzy grosze dozuje nie tylko symbolicznie, ale przy tym bardzo umiejętnie i w końcowym rozrachunku co najmniej ciekawie. Mało tego. Nie należy zapominać, iż oprócz oferowania mocy dla praktycznie każdego rodzaju słuchawek – przypominam, iż planarne są prądożerne, bez problemu radzi sobie z ich zaawansowaniem jakościowym – zwracam uwagę na diametralne różnicę w cenie wykorzystanych modeli, czyli tłumacząc z polskiego na nasze, im lepszy zestaw doń podłączymy, tym lepszym dźwiękiem się odwdzięczy. Czy trzeba czegoś więcej? W moim odczuciu twierdząco na to pytanie mogą odpowiedzieć jedynie zagorzali malkontenci. Jednak z przykrością oświadczam, iż przy dość swobodnej wymianie zdań z nawet najtwardszymi interlokutorami z zadeklarowanym na zabój marudą nie mam zamiaru się droczyć. Dlatego jeśli ktoś z Was jest na etapie poszukiwań wzmocnienia dla swoich nauszników, powinien wziąć na tapet dzisiejszego bohatera. Nic nie kosztuje, a może skończyć się ożenkiem na długie lata.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
Źródło:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition,
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II

Dystrybucja: Mytek Europe
Producent: Mytek Audio
Cena: 1 495 €

Dane techniczne
Moc Wyjściowa: 6W
Zniekształcenia THD:150 dB
Odstęp sygnał/szum: 147 dB
Impedancja wyjściowa: < 0.1Ω
Wejścia : 3xRCA, 1xXLR/6.3mm (1/4”)
Wyjścia słuchawkowe: XLR 4pin, 4.4mm, 6.3mm, 3.5mm
Wyjście pre-out: RCA
Wymiary ( S x G x W): 140 x 225 x 44 mm
Waga: 2 kg