Opinia 1
Kiedy w trakcie minionego Audio Video Show wiedziony ciekawością spojrzałem na stanowiący podmiot zbiorowy niniejszej publikacji tercet niekoniecznie – z racji lokalizacji w jakże bliskiej sercu wszystkim miłośników nabiału Piątnicy … egzotyczny, to właśnie z egzotyką miałem pierwsze skojarzenia. A dokładnie z południowokoreańskim i wygląda na to, że niestety już nieistniejącym, bądź egzystującym jedynie w audiofilskim podziemiu (adres wskazuje na piwnicę) bytem April Music Inc. – właścicielem m.in. marki Stello, z której to portfolio lata temu mogłem cieszyć tak oczy, jak i uszy zestawem Stello CDT100 & DA100 Signature. Z podobnych pod względem nikczemnego wzrostu przypadków z zakamarków pamięci jeszcze nieśmiało przypomniały o swoim istnieniu Teddy Pardo TeddyPre PR1 + TeddyAmp ST60 oraz Auralic Taurus Pre + Merak Power Monoblock udowadniając, że przy dokonywaniu finalnych wyborów konfiguracyjnych rozmiar niekoniecznie musi mieć znaczenie. Tak też jest i tym razem, już w rodzimym wydaniu Notte Sound Labs, gdyż zarówno przetwornik NDAC-01, jak i zestaw pre/power NLP-01 / NPA-01 R do segmentu mini/midi z powodzeniem można zaliczyć. Jak jednak dopiero co wspomniałem nie o rozmiar tu chodzi a o brzmienie, które nawet w hotelowo – wystawowych a więc mało przewidywalnych warunkach wyraźnie i co najważniejsze bezsprzecznie pozytywnie wyróżniało się na tle konkurencji. Skoro zatem pomimo niezbyt sprzyjających okoliczności przyrody system Notte Sound Labs zwrócił walorami sonicznymi naszą uwagę, to nie było innego wyjścia, jak tylko pozyskać ów mroczny obiekt pożądania na testy, uzgodnić termin dostawy i cierpliwie czekać na rozwój wypadków.
Skoro zarówno w relacji z minionego Audio Video Show, jak i zwyczajowego unboxingu udało nam się unaocznić kompaktowość tytułowego zestawu powyższą sesję zdjęciową śmiało możemy uznać jedynie za przypieczętowanie dokumentacji potwierdzającej zaskakującej klasy i zarazem pancerności wykonania piątnickich maluchów. Nie da się bowiem ukryć, że na tym, jakże przystępnym, jak na nasze redakcyjne standardy, pułapie cenowym niezbyt często spotkać można urządzenia o korpusach wykonanych z aluminiowych płyt o grubości … 10 mm. Czyli centymetra. W dodatku o jakości anody (dostępne jest też wykończenie w lakierze proszkowym), która przynajmniej do niedawna zarezerwowana była głównie dla bułgarskich Thraxów i szczęśliwców mogących z technologicznego zaplecza Rumena Artarskiego korzystać.
Idźmy jednak dalej. Wszystkie dostarczone do testów urządzenia Notte Sound Labs charakteryzuje daleko posunięty minimalizm i oszczędność formy, co przy frontach o szerokości zaledwie 242 mm i zapewniającej stylistyczną koherencję unifikacji wymaga przemyślanego projektu. Projektu, który jak widać na załączonych zdjęciach producentowi ewidentnie się udał. Przez środek ścian przednich biegnie bowiem pionowy pas z czernionego akrylu (szkła?) w którego centrum umieszczono przycisk włącznika a lewe i prawe, już aluminiowe skrzydła, zagospodarowywane są zgodnie z przeznaczeniem konkretnej jednostki. I tak, w przetworniku po lewej mamy trzy diody informujące o statusie a po prawej cztery przypisane wejściom i masywną toczoną gałkę wyboru źródeł. Z kolei przedwzmacniacz może pochwalić się dwoma takimi pokrętłami – lewym odpowiedzialnym za regulację głośności i prawym pełniącym rolę selektora wejść. W zestawie znajdziemy równie pancerny i minimalistyczny co jednostka główna trzyprzyciskowy (głośniej/ciszej, mute) pilot zdalnego sterowania, do którego precyzji pozwolę sobie mieć drobne zastrzeżenia, gdyż o ile w trakcie codziennego użytkowania jeszcze niespecjalnie przywiązywałem do tego wagę, to już podczas wieczorno – nocnych odsłuchów regulacja zazwyczaj okazywała się nieco zbyt zgrubna.
A co do końcówki mocy sprawa jest jasna, lewe skrzydło to dwie diody informujące o statusie pracy, zadziałaniu zabezpieczeń a prawe bliźniacza parka wskazująca na wybrane wejścia. Uwagę zwraca brak jakichkolwiek wyświetlaczy, co bynajmniej nie jest przejawem oszczędności, lecz świadomym działaniem konstruktora obsesyjnie wręcz dbającego o eliminację wszelkich źródeł ewentualnych interferencji, a jak wiadomo wszechobecne displaye mają co nieco w tym temacie za uszami. I jeszcze mały i pewnie zupełnie nieistotny dla jednostek, którym nerwica natręctw jest obca, drobiazg. Otóż końcówka mocy jest od przetwornika i przedwzmacniacza nieco (jakieś 5mm) wyższa, więc ustawiając tytułowy tercet obok siebie, na jednej półce, i chcąc uzyskać optyczną „liniowość” bez inwestycji w niwelujące ww. różnicę nóżki się nie obędzie.
Przenosząc się na zaplecze NDAC-01 dysponuje czterema wejściami cyfrowymi – optycznym (wysokiej klasy Cliff), BNC, koaksjalnym (Nakamichi) i AES/EBU (Amphenol). USB w wersji podstawowej nie ma, lecz stosowny konwerter USB – Opt/Coax dostępny jest jako opcjonalny moduł zewnętrzny. Wyjścia analogowe dostępne są zarówno w formie złoconych gniazd RCA (Nakamichi), jak i XLR (Roxtone). Wyliczankę zamyka zintegrowane z komorą bezpiecznika trójbolcowe gniazdo zasilające IEC.
NLP-01 łapie za oko wzorowym porządkiem i intuicyjną logiką. W równiutkim rządku ustawiono dwie pary wejść RCA, podobny zestaw RCA i wyjścia – zdublowane XLR-y i pojedynczą parę RCA, plus gniazdo zasilające zintegrowane z komorą bezpiecznika. Miłą niespodzianką jest fakt sięgnięcia po asortyment, w tym gniazdo IEC, ze złoconymi pinami. Z oczywistych względów plecy NPA-01 R niczym szczególnym nie zaskakują, gniazdo zasilające umieszczono w centrum, nad nim ulokowano hebelkowy selektor wejść (zmiany należy wykonywać wyłącznie przy wyłączonym urządzeniu) a po jego lewicy i prawicy stosowny zestaw takowych. Gniazda głośnikowe są pojedyncze i dość standardowe, więc nie ma co się nad nimi zbytnio rozwodzić.
Z racji, iż sami z siebie z reguły nie trepanujemy dostarczonych do nas urządzeń a i sam dostawca z dość umiarkowanym entuzjazmem podchodził do traktowania jego „dzieci” wkrętakiem, zdjęć trzewi tym razem nie będzie. Na otarcie łez powiem/napiszę tylko tyle, że cała 3-ka korzysta z klasycznych, wykonywanych na zamówienie – wg. specyfikacji Notte Sound Labs transformatorów toroidalnych zalewanych żywicą i zamykanych w szczelnych stalowych rondlach. W stopniach wyjściowych DAC-a i PRE pracują J-FET-y, które z kolei w końcówce znajdziemy na wejściu a na wyjściu oddające po 120W/8 Ω na kanał MOSFET-y. Regulację głośności powierzono zmotoryzowanemu ALPS-owi a w przetworniku pracuje (anonimowa – producent jej model zachowuje w tajemnicy) kość zapewniająca obsługę sygnałów o max. parametrach 32 bit/192 kHz i to bez manualnej (po stronie użytkownika) możliwości resamplingu.
Ponieważ jakiś czas temu w ramach małej rewolucji zastąpiłem pełniącego rolę tak źródła, jak i przedwzmacniacza Ayona CD-35 (Preamp + Signature) klasycznym (oczywiście dysponującym kompletem wejść cyfrowych) odtwarzaczem Vitus Audio SCD-025 Mk.II a końcówkę mocy Bryston 4B³ integrą Vitus Audio RI-101 MkII procedurę testową podzieliłem na solowe występy NDAC-01 i NLP-01 / NPA-01 R w moim dyżurnym środowisku, oraz odsłuchy kompletnego tytułowego zestawu posiłkując się oprócz ww. odtwarzacza również transportem plików Lumïn U2 Mini i cierpliwie czekającymi na publikację recenzji kolumnami AudioSolutions Figaro L2. Na pierwszy ogień poszedł więc przetwornik i już od pierwszych taktów „Cadillac Records” i „Vígríðr” Gealdýr miałem graniczące z pewnością przeświadczenie, że nie tylko mam do czynienia z czymś wyjątkowym, co niemalże z wehikułem czasu z każdą odtwarzaną płytę zabierającym mnie w inne miejsca i czasy. Wszystko to za sprawą na tyle charakterystycznego brzmienia, że wręcz zacząłem poważnie się zastanawiać, czy przypadkiem pan Mariusz Hołownia – spirytus movens całego zamieszania, nie sięgnął do jakiś zakamuflowanych na czarną godzinę zapasów NOS-owych (bynajmniej nie chodzi tu o jakieś laryngologiczne powikłania a o „leżakujące” w komfortowych warunkach niewykorzystane – dziewicze stany magazynowe) kości TDA 1541, bowiem podobnej koherencji i organicznej plastyczności w dzisiejszych urządzeniach ze świecą szukać. I bynajmniej nie chodzi tu o udawanie, symulowanie „analogu” w domenie cyfrowej, czy też grającą na emocjach przyprószoną patyną anachroniczność, lecz raczej powrót do korzeni i skupienie się nie na pojedynczych składowych i ich molekularnej złożoności, czyli czysto analitycznego rozbijania każdego dźwięku na atomy a na ich syntezie i homogenizacji do zdecydowanie bardziej naturalnej a zarazem oczywistej formy końcowej – muzyki. Kluczem do zrozumienia owego fenomenu jest bowiem wspomniana naturalność a tym samym oczywistość trafności w doborze każdego z aspektów sprawiających, że docierające naszych uszu dźwięki niejako z automatu akceptujemy jako właśnie naturalne i zgodne ze znanymi „z życia” wzorcami, więc i konieczność zarówno ich akomodacji na własne potrzeby, jak i ewentualnego oceniania ewidentnie mija się z celem. Po cóż bowiem odbiorca miałby to czynić, skoro zarówno odwzorowanie rozmiarów sceny, jak i warunków akustycznych w jakich dokonano nagrań jest adekwatne do rzeczywistości, uczestniczący w owym nagraniu muzycy i wokaliści są realnymi „bytami” z krwi i kości a ich/ich instrumentów barwa i siła emisji wiernie oddają faktyczne możliwości i umiejętności. Czy mamy zatem do czynienia z przetwornikiem idealnym? Cóż, pozwolę sobie przewrotnie stwierdzić, że to zależy. Zależy od nas samych, naszych przyzwyczajeń, oczekiwań i posiadanych płyto/pliko-zbiorów, gdyż z racji obsługi sygnałów do „jedynie” (bądź dla użytkowników płyt CD „aż”) 32 bit/192 kHz i wyraźnej opozycji w stosunku do stawiających na wyczynowość i hiper rozdzielczość, lansowanych współcześnie rozwiązań trzeba być w pełni świadomym na co się piszemy. Nie ma jednak co demonizować, gdyż rodzimy DAC nie gra wycofanym, czy też umiarkowanym pod względem dynamicznym dźwiękiem, lecz po prostu stawia bardziej na muzykalność i szeroko-rozumiany hedonizm odbioru aniżeli ponadnormatywną rozdzielczość i ciągłe oszałamianie spektakularnością.
Natomiast pre/power na tle cyfrowego rodzynka jawią się jako wręcz szalenie rozdzielcze, otwarte, acz dalekie od prosektoryjnej sterylności, gdyż saturację i równowagę tonalną kreowanego przez nie przekazu śmiało można określić mianem wzorowych. Góra jest dźwięczna, otwarta i krystalicznie czysta, lecz bez podkreślania sybilantów, więc nawet na „LYS” Kati Rán nie ma obaw przed przesytem wokalnym szeleszczeniem, jak i natywną chropowatością wykorzystanego instrumentarium. Bas jest sprężysty, dobrze zróżnicowany i zaskakująco nisko, szczególnie patrząc przez pryzmat gabarytów końcówki, schodzący. Niepozorna NPA-01 R łatwością kontrolowała potężne AudioSolutions Figaro L2 nie tylko pozwalając czerpać radość z iście zwierzęcych porykiwań okraszonych ciężkim, gęstym i ognistym niczym wyborne Mutton Madras post-metalowym łojeniem obecnym na debiutanckim krążku „Múr” islandzkiej formacji Múr, lecz również koić zszarpane nerwy iście metafizycznym misterium „Ariel Ramirez: Misa Criolla / Navidad Nuestra” z nieodżałowaną Mercedes Sosa. Proszą tylko zwrócić uwagę z jaką plastycznością oddane zostały partie perkusjonalii a zarazem jak onieśmielająca jest precyzja definiowania nie tylko solistki, co poszczególnych chórzystów we wszystkich trzech wymiarach. No i jeszcze nie sposób pominąć samego, ewidentnie odpowiedzialnego za klimat nagrania pogłosu. I to właśnie dzięki owej swobodzie i napowietrzeniu obszernej sceny uwagę zwraca świetna precyzja ogniskowania źródeł pozornych idąca w parze z gradacją planów zazwyczaj zarezerwowaną dla znacznie droższej konkurencji.
Śmiem twierdzić, że trio Notte Sound Labs NDAC-01, NLP-01 i NPA-01 R jest zestawem nie tylko kompletnym i skończonym, co w pełni zasługującym na używany w trakcie minionego AVS topowy transport DP-S1 Denona. Nie podążając za chwilowymi modami i zmiennymi trendami robi po prostu swoje – gra muzykę z taką intensywnością i realizmem, że jedynym zmartwieniem ich nabywcy będzie nie czego, co raczej kiedy słuchać a więc nie dobór odpowiedniego repertuaru lecz możność wygospodarowania na odsłuchy odpowiedniej ilości czasu.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II + 2 x bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Blue
– Odtwarzacz plików: Lumïn U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio; AudioSolutions Figaro L2
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: WK Audio TheRay Speakers + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: QSA Red + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super6 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody Ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Z pewnością nie tylko mnie, ale również Was zawsze cieszy fakt powstania kolejnej wartej uwagi rodzimej marki. I nie ma znaczenia, czy związanej z elektroniką, okablowaniem, czy też akcesoriami audio, gdyż w znacznej większości przypadków w istotnym dla potencjalnego nabywcy zestawieniu cena / jakość nasze brandy wypadają po prostu lepiej, czym dobitnie udowadniają drzemiący w polskiej myśli technicznej potencjał. A, że nie raz i nie dwa się o tym przekonałem na własnej skórze, tym bardziej cieszy mnie fakt kolejnego starcia z rodzimymi produktami. Kto tym razem pokaże, jak widzi muzykę poprzez pryzmat swoich konstrukcji? Otóż z wielką przyjemnością zapraszam Was na kilka akapitów o pochodzącej z Piątnicy marce Notte Sound Labs, z portfolio której dzięki zaangażowaniu producenta do naszej redakcji dotarł niepozorny zestaw przetwornika cyfrowo/analogowego, przedwzmacniacza liniowego i stereofonicznej końcówki mocy NDAC-01 + NLP-01 + NPA-01R.
Jak wspominałem, tytułowe konstrukcje nie szukają poklasku w temacie rozmiaru. To nieduże, bo wąskie, średniej wysokości i dość głębokie, mające jedynie zmieścić elektronikę, a nie epatować nadmiernymi gabarytami, estetycznie prezentujące się były. Przetwornik i przedwzmacniacz idąc tropem lubianej przez nabywców wizerunkowej unifikacji produktów korzystają z tego samego pomysłu na obudowę, To wykonane z grubych aluminiowych płatów skrzynki, które z racji wykonywania różnych działań różnią się wyposażeniem. I tak na podzielonym czarną akrylową wstawką froncie przetwornika NDAC-01 znajdziemy centralnie umieszczony okrągły włącznik, na lewej flance 3 diody informujące o stanie urządzenia, a na prawej gałkę wyboru wejścia cyfrowego z kompletem diod dla każdego rodzaju sygnału. Natomiast na tylnym panelu przyłączeniowym mimo niedużej powierzchni zestaw gniazd cyfrowych (OPTIC, BNC, COAX, AES/EBU), dwa standardy wyjść analogowych (RCA, XLR) oraz gniazdo zasilania IEC. Przedwzmacniacz liniowy NLP-01 zaś na bliźniaczym do DAC-a awersie z lewej strony został uzbrojony w wielką gałkę wzmocnienia wraz z dwoma diodami (Power, Mute), w centrum okrągły włącznik inicjujący jego pracę, a na prawej flance również wielką gałkę, jednak tym razem wyboru wejścia liniowego ze stosownym pakietem diod dla każdego sygnału. Jeśli chodzi o plecy pre, podobnie do cyfrowego brata mimo niewielkich rozmiarów jest bogato wyposażony i znajdziemy na nim cztery wejścia liniowe (po dwa RCA i XLR), trzy wyjścia liniowe (jedno RCA i dwa XLR) oraz niezbędne do pracy gniazdo zasilania. Oczywiście w komplecie z nim otrzymujemy zgrabnego i wykonującego tylko niezbędne funkcje pilota zdalnego sterowania. Gdy z opisem budowy dotarliśmy do końcówki mocy NPA-01R, pierwszą istotną różnicą na tle poprzedników jest jej rozmiar. To nadal jest skromna, co prawda wykorzystująca wzór frontu poprzedników, ale wyraźnie większa bryła. Bryła, która za sprawą solidnych radiatorów na bokach od pierwszego kontaktu sugeruje pracę urządzenia w roli wzmocnienia. Co prawda podczas kilkunastodniowego użytkowania wspomniane aluminiowe „chłodnice” niespecjalnie się nagrzewały, ale podczas pracy z moimi wymagającymi kolumnami czasem były ciepłe potwierdzając tym słuszność ich zastosowania. Jej bliźniaczy z ww. konstrukcjami przedni panel oferuje użytkownikowi jedynie typowy dla produktów Notte’a okrągły włącznik w centrum i po dwie diody na zewnętrznych rubieżach – z lewej strony związanych z zasilaniem, zaś z prawej wykorzystywanym w danym momencie, wybieranym przełącznikiem na tylnej ściance wejściem. Jak już dotarliśmy do pleców, spieszę donieść, iż oferują zestaw zacisków kolumnowych, po jednym wejściu RCA, XLR, hebelkowy przełącznik wyboru pomiędzy nimi i oczywiście gniazdo zasilania. Jak widać, wszystkie konstrukcje mimo, że nieduże, są w pełni kompatybilne nie tylko ze sobą, ale w momencie nabycie tylko jednego komponentu z tej stajni, również z zabawkami konkurencji.
Rozpoczynając opis brzmienia przedstawionego przed momentem rodzimego konglomeratu audio przyznaję szczerze, że zestaw zaskoczył mnie bardzo pozytywnie i to dwukrotnie. Pierwszym było dobre radzenie sobie – do rozsądnych poziomów głośności – z moimi dwumetrowymi kolumnami. Bateria przetworników dla wielu mocniejszych konstrukcji konkurencji niejednokrotnie była zbyt wymagająca, a tymczasem polski niepozorny piecyk prowadził je z wielką klasą. Z fajną kontrolą niskich rejestrów, niezłą szybkością narastania sygnału i przyjemną w odbiorze swobodą prezentacji, co bez problemu pozwalało pokazać reszcie elektroniki na co ją stać. A to własnie drugie zaskoczenie. Otóż, bazując na wieloletnich doświadczeniach z elektroniką grającą muzykę przez duże „M” bez jakiegokolwiek naciągania faktów ofertę brzmieniową Notte’a określiłbym jako pełnoprawnego przedstawiciela mainstreamu grającego znakomitą barwą i wypełnieniem, jednakże z zachowaniem należycie oddanego aspektu rysowania czytelnych, choć kreowanych niezbyt ostrą, za to wyraźną kreską źródeł pozornych. Gdy wymagał tego materiał, muzyka bez problemu poruszała delikatne struny mojej duszy, zaś innym razem umiejętnie wywoływała oczekiwaną emocjonalną agresję. Naturalnie bez poszukiwania ekstremów w domenie wyrazistości podania – piję do agresywnej twardości i ostrości prezentacji, jednak znakomicie pokazując kierunek działań inżynierskich w stronę bezkresnego zatapiania się w słuchanym materiale muzycznym. Jak z powyższego opisu można się domyślić, oczywistym jest, że ze stuprocentowym zaangażowaniem w tym lirycznym z pełnym spektrum niesionych przezeń doznań, oraz prawdopodobnie z nieco mniejszym wynikiem procentowym w rockowym buncie. Powodem drugiego wyniku jest naturalnie lekkie – dla ortodoksów być prawdopodobnie będące solą w oku, jednak co by nie mówić podkolorowanie przekazu. Czy drugi przykład oznacza jakikolwiek problem dla naszych bohaterów? Bynajmniej, bowiem nie od dzisiaj wiadomo, że drobna korekta symptomów muzykalności często jest lekiem na bolączki tego typu twórczości, co w mojej ocenie raczej przysporzy piątnickiej manufakturze więcej korzyści w postaci szerszego grona odbiorców, aniżeli zadeklarowanych wrogów. Jak obronię tę tezę? Oczywiście przykładami płytowymi.
Na pierwszy ogień wezmę muzykę będącą wodą na młyn tytułowego zestawu w postaci twórczości Adama Bałdycha z gościnnym występem Paolo Fresu „Poetry”. To w znakomitej większości ballady. Ballady, które teoretycznie powinny zabrzmieć idealnie w każdej konfiguracji sprzętowej. gdyż materiał wydała oficyna ACT. Jednak czasem renoma tego wydawnictwa jest zmorą dla odpowiedniej prezentacji muzyki, gdy odtworzymy ją na zbyt transparentnie zestrojonej układance. Mówiąc bez ogródek czasem może zwyczajnie słuchacza „kopać” energią i nadmiernie cykać na dłuższa metę męcząc. Dlatego tak ważne jest wypośrodkowanie dobrych cech prezentacji, jakimi w tym przypadku popisał się set Note’a. Znakomicie pokazał dźwięczność i zarazem płynność skrzypiec Adama, przyjemną dla ucha nosowość trąbki Paolo, a przy tym nie pozwolił na dominatę w nagraniu pracy perkusisty. To wydawnictwo akurat z tego niuansu – mocnego dolnego pasma – jest bardzo znane i nie raz zbyt dosadnym podaniem stopy byłem zmęczony, tymczasem podczas tej sesji całość zagrała spójnie. Miękko, ale z dobrym zebraniem w sobie i przy tym dźwięcznie, czyli w duchu tego rodzaju twórczości.
Co prawda nieco zmieniając poziom zaangażowania muzyki w fundowanie słuchaczowi najboleśniejszych dla uszu bodźców, ale moim zdaniem polski tercet spokojnie dał sobie radę również z dalekim od przestrzegania kindersztuby zespołem AC/DC „Power Up” . Może faktycznie nie była to jeden do jednego kojarzona z tą wokalno-goitarowo-perkusyjną bandą jazda bez trzymanki, ale zapewniam, szczypta dobrze prowadzonej w kwestii krawędzi esencji nie zabiła w tej muzyce pokładanych przez muzyków zamierzeń typu rockowa rozpierducha. Nadal było mocno, nieprzewidywalnie, a jedynym odstępstwem od wzorca był większy udział body w dźwięku. Jednym to się spodoba, a innym nie, ale nie zmienia to faktu mojego pozytywnego odbioru tego krążka. Krążka posiadanego w wersji CD i na winylu, co chyba jasno pokazuje moje przywiązanie do twórczości tego zespołu i wiedzę, kiedy system się na nim wykłada. W tym przypadku mimo kłód pod nogami w postaci przewymiarowanych kolumn i raczej w założeniach celowania sprzętu w innego rodzaju muzykę było całkiem dobrze.
Jak ocenię i komu zaproponuję tytułowy zestaw? Opinia wynika z powyższego tekstu, czyli biorąc pod uwagę grupę docelową celująca, zaś licząc całą populację melomanów z będącym wynikiem wyborów konstrukcyjnych lekkim minusem. I gdy wydawałoby się, że patrząc przez pryzmat orientacji muzycznej temat jest zamknięty, w podejmowaniu zbyt szybkich decyzji opartych o stereotypy zalecam spokój. To nie jest tak, że będąc zagorzałym piewcą rockowych teamów nie można dopuścić do głosu delikatnego podkolorowania prezentacji. Czasem z prozaicznych przyczyn realizacyjnych dla dobra posiadanej płytoteki jest ono nawet niezbędne. Na ile poradzi sobie z tym tematem zestaw Notte’a, zależeć będzie od dwóch aspektów. Pierwszy to dobór potencjalnych kolumn – żywiołowe mocno zbliżą efekt do oczekiwanego, zaś drugim będzie nasz poziom pójścia na pozwalający słuchać przykładową kapelę w takiej estetyce kompromis. Czy zechcecie to sprawdzić i na ile jesteście nań przygotowani, musicie sami sobie odpowiedzieć ewentualną próbą na swoich zasadach. Ja tylko sygnalizuję, że warto.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch QSA Red
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1, Furutech Project V1
IC cyfrowy: Furutech Project V1 D XLR
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kabel USB: ZenSati Silenzio
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints Ultra Mini
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja/Producent: Notte Sound Labs
Ceny:
NDAC-01: 18 204 PLN (20 295 PLN z opcjonalnym USB)
NLP-01: 23 124 PLN
NPA-01 R: 29 520 PLN
Dane techniczne
NDAC-01
Wejścia: EAS/EBU; Coax; BNC; Optical; USB CONWERTER – opcja
Sygnał wejściowy: do 32 bit 192 kHz
Odstęp sygnał/szum: > 100 dB
THD + N: < 0.020%
Ciągły proces kalibracji
Wymiary (S x W x G) : 242 x 115 x 255 [mm]
Waga: 6,50 kg
NLP-01
Wejścia: 2 pary XLR; 2 pary RCA
Wyjścia: 2 pary XLR; 2 pary RCA
Pasmo przenoszenia (-3dB ): 3 Hz – 500 kHz
Nierównomierność charakterystyki @ 20 Hz – 20 kHz: < 0,15 dB
Zniekształcenia TDH + N: < 0,020 %
Odstęp sygnał / szum: > 100 dB
Zakres wzmocnienia: 6dB ( RCA – RCA lub XLR – XLR )
Wymiary (S x W x G): 242 x 115 x 255 [mm]
Waga: 7,0 kg
NPA-01 R
Wejścia: para XLR; para RCA
Moc wyjściowa RMS: 2 x 120W/8 Ω; 2 x 240W/4 Ω
Pasmo przenoszenia (-3 dB): 5 Hz – 200 kHz
Zniekształcenia TDH + N: 0,020%
Odstęp sygnał/szum: XLR – 120 dB; RCA – 100 dB
Wymiary (S x W x G) : 242 x 115 x 385 [mm]
Waga: 12,20 kg
Najnowsze komentarze