Tag Archives: Peter Suchy


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Peter Suchy

40-lecie Clearaudio

Gdyby komuś z naszych wiernych czytelników wydawałoby się, że środek lata z racji tak zwanego sezonu ogórkowego nie jest w stanie wygenerować ciekawego wydarzenia w interesującym nas dziale wyrafinowanego audio, z niekłamaną przyjemnością spieszę go wyprowadzić z błędu. O co chodzi? Już wyjaśniam. Otóż owszem, zdecydowana większość ważnych imprez typu wprowadzanie nowości, czy kolejnej odsłony istniejącego już produktu, ze wspomnianych przed momentem przyczyn stara się mieć swoje pięć minut w bardziej sprzyjającym w uzyskaniu odpowiedniego rozgłosu okresie. Jednak gdy w grę wchodzi rocznica działalności, temat nabiera całkowicie innego wymiaru. I nie ma znaczenia, jaka cyferka jest wyznacznikiem danego jubileuszu, liczy się fakt pokazania światu, kiedy nastąpiła inicjacja danego pomysłu biznesowego. Oczywiście im więcej wiosen na koncie ma dane przedsięwzięcie, tym wydźwięk jest większy, ale nie zmienia to faktu, że najważniejszym jest możliwie huczne ogłoszenie ciągłości swojego bytu. Po co ten cały wywód? Powiem tak. Jeśli w choć minimalnym stopniu kochacie muzykę płynącą z gramofonu, powinniście wiedzieć do czego piję. Jeśli jednak jakimś zbiegiem okoliczności delikatnie się zarumieniliście, przypominam, iż w tych dniach, czyli środku wakacji jeden z czołowych producentów przeżywających w systemach audio prawdziwy renesans drapaków płyt winylowych, stacjonujący w niewielkim, ale za to malowniczym mieście Erlangen niemieckie Clearaudio obchodzi okrągłą – czterdziestą rocznicę działalności. To zaś było dla mnie fantastycznym zaczynem do poznania jubilata z nieco innej, pokazującej całe przedsięwzięcie od podszewki strony, co w poniższym tekście postaram się dość zwarcie w domenie tekstowej, ale za to rozbudowanie w kwestii fotograficznej zaprezentować.

Punktem zapalnym przedsięwzięcia zatytułowanego Clearaudio był obecny senior brandu Peter Suchy, który w 1978 roku swą aplikację do działu wyrafinowanego audio, z dużym odzewem klienteli, zaznaczył wprowadzeniem na rynek głośników Delta i Sigma. Jak można wyczytać z materiałów firmowych, ów sukces nie był sprawą jednostkową, tylko okazał się być zastrzykiem dawki adrenaliny w dążeniu do rozszerzenia oferty z wysublimowaną dbałością o doskonałość wszelkich produktów. To zaś po dziesięciu latach dynamicznego rozwoju, czyli w 1988 roku zaowocowało uzyskaniem patentu na własne ramiona tangencjalne, by po kolejnej dekadzie tj. w 1998 zdobyć patent na nową generację wkładek MC i po kolejnej dziesiątce długich latek (2008 rok) rozpocząć przebieg uzyskiwania patentu na ceramiczne łożysko magnetyczne. Naturalnie przywołane daty uzyskiwania ochrony swojej myśli technicznej nie są jedynymi ważnymi momentami w działalności firmy. Do wspomnianej puli ciekawych osiągnięć spokojnie można dorzucić wprowadzenie na rynek pierwszego gramofonu “The Reference” (1993 r.) i maszyny do mycia płyt winylowych “Matrix” (2002 r.). Lata mijały, Peter Suchy wcielał nowe pomysły w życie, w międzyczasie został seniorem rodu i nim zdążył się zorientować, okazało się, że nastał rok 2018 i jego biznesowemu dziecku stuknęła okrągła czterdziestka. Jednak myliłby się ten, kto sądziłby, że z pieczołowitością prowadzoną firmę oddał w obce ręce i spoczął na laurach. Obecnie tę określoną przez audiofilski świat mianem bezapelacyjnego przedstawiciela High Endu schedę przejęli potomkowie rodu Robert, Veronika i Patrick Suchy. Naturalną koleją rzeczy w celu dołożenia wszelkiej staranności w dalszej działalności firmy każde z nich zajmuje się innym jej sektorem, co według mnie dało fantastyczne skutki choćby w postaci będącego szczytem oferty marki gramofonu Statement. Myślicie, że naciągam fakty na potrzeby dzisiejszego tekstu? Niestety nie. W swej analogowej drodze do sonicznego absolutu doszedłem dość wysoko i naprawdę niewiele rzeczy jest w stanie mnie do siebie przekonać. Jednak po opisywanej wizycie do Erlangen na ewentualną, od razu zaznaczam bardzo krótką listę przeskoku z posiadanego przecież, bardzo uznanego w świecie drapaka, o oczko wyżej po bliższym zapoznaniu się z możliwościami oddania świata dźwięków trochę z obawą przed co chwila spełniającymi się w moim życiu marzeniami śmiało wpisuję wspomniany hołd dla muzyki w postaci modelu Statement.

Jak widać na załączonych fotografiach, goszczące nas miasto Erlangen zadbało, aby pogoda nie pokrzyżowała planów jubileuszowego eventu rozsławiającej jego byt na mapie świata. Dlatego też widniejący na rozpoczynających relację zdjęciach przedstawiciele rodu Suchy, począwszy od założyciela marki Pana Petera, przez będącego przysłowiowym wodzirejem tej trzydniówki Roberta po zapraszających wszystkich do miłego spędzenia czasu Veronikę i Patricka, nie zanudzali nas godzinnymi przemówieniami, tylko w zwięzłych zdaniach przechodzili do mającego wydźwięk radości z jubileuszu sedna sprawy. Jak było? Przyznam szczerze, podobnych imprez zaliczyłem już kilkanaście, ale takiego luzu gospodarzy w kontaktach nie tylko z gośćmi, ale również z pracownikami jak dotychczas nie spotkałem. To była w pełnej krasie pozbawiona nadęcia („co to nie my”) zabawa przez duże „Z”. Żadnych sennych wykładów, czy wielogodzinnych seminariów, co jest niestety bardzo częstą praktyką podobnych imprez. 40-lecie marki Clearaudio było jednym wielkim, w dobrym tego słowa znaczeniu, festynem, który, trzeba to jasno powiedzieć, według mnie w głównej mierze był pozytywnym efektem działań jednego z następców Petera w osobie niestrudzonego szaleńczym upałem Roberta. Nie wiem, jak on to zrobił, ale dbał o każdy punkt mocno napiętego programu zabaw przez całe trzy dni bez oznak większej zadyszki. Jednym słowem człowiek ze stali. I co w tym wszystkim jest najlepsze, zawsze się uśmiechał i tryskał humorem. Teoretycznie niemożliwe, a jednak byłem tego świadkiem.

Gdy dla części gości zabawa trwała w najlepsze, poszczególne grupy zostały zaproszone do odwiedzenia fabryki z pełnym wglądem co, gdzie i jak.
1. I tak rozpoczynając od pierwszej fotki odwiedziliśmy dział montażu ramion gramofonowych. Nie ma specjalnego podziału na konkretne linie. Produkty wykonuje się na konkretne zamówienia, co widzimy na przykładzie kilku rodzajów ramion gramofonowych na kilku stołach w różnych fazach produkcji.
2. Kolejne kroki zaprowadziły nas do niedużego magazynu, sekcji montażu zamówionych modeli gramofonów, gdzie między innymi znalazły się podzespoły tak drażniącego moje analogowe ego modelu Statement. Co ciekawe, jednymi z niewielu wykonywanych u kooperantów komponentów są właśnie widniejące w tej sali plinty. Jakie są tego przyczyny? Do końca nie wiem, ale być może, aby zrobić to na poziomie ideału, włodarze marki bez rozbudowywania fabryki woleli pozostawić to znającym się na rzeczy fachowcom, czego efektem jest widniejąca na zdjęciach dbałość o każdy szczegół wykończenia czy to w połysku, czy w macie wykonanej w danej stylistyce powierzchni.
3. Śledząc slajdy z pewnością zauważyliście wywołujące uśmiech na twarzy pudelka po pizzy. Tym razem nie są to jednak pozostałości po firmowych posiłkach regeneracyjnych, tylko z humorem zapakowane talerze do gramofonów.
4. Kolejnym działem jaki udało nam się obejrzeć, była sekcja mało kojarzących się z precyzyjnym gramofonem maszyn typu wiertarki lub tokarki. Jeśli ktoś jest zaskoczony, ze swojego doświadczenia zapewniam, iż to jest chleb powszedni każdego mechanicznego produktu.
5. Pewnie się uśmiechniecie, dlatego też zrobiłem kilka fotek, ale nawet do produkcji gramofonów, a w tym przypadku do montażu myjek do płyt winylowych wykorzystywany jest pospolity młotek. Może nie w rozmiarze XXL, ale bez względu na rozmiar raczej kojarzymy go z dewastacją niż precyzyjną pracą, a tu taki pozytywny „zonk”.
6. Po niszczycielskim młotku przyszedł czas na coś bardziej wyrafinowanego i wycieczka dotarła do precyzyjnych maszyn typu CNC.
7. Tuż za działem obróbki precyzyjnej trafiliśmy na salę składania do wysyłki kompletnych myjek płyt.
8. Gdy dostatecznie nasyciliśmy się zapachem chłodziwa z obrabiarek, pracownik firmy wpisując się w nasze oczekiwania zaprosił nas do działu produkcji wkładek gramofonowych, gdzie na jednym ze stołów mogliśmy zobaczyć proces pomiaru i wydruku dostarczanych z każdą wkładką parametrów jej pracy. Jeśli dobrze się przyjrzycie, bez problemu powinniście zobaczyć prezentowaną na dłoni bursztynową drobinkę, która jest niczym innym jak cewką igły wkładki gramofonowej i obok spakowane w plastikowy pojemnik magnesy zbierające sygnał z poruszającej się w ich polu, znajdującej się na końcu wspornika wspomnianej cewki.. Niestety jak to w życiu bywa, gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą i ze smutkiem muszę potwierdzić Wasze spostrzeżenia na temat będących cmentarzyskiem wielu wkładek dwóch niebieskich kuwet. Smutny widok, nie sądzicie?

Jak wynikało z planu na piątek, oprócz zwiedzania fabryki kolejnym ważnym wydarzeniem dnia miał być wyścig na wytyczonym wokół budynku torze kartingowym. Choć z powodu praktycznie braku możliwości wyprzedzenia jednego bolidu przez drugi nie za bardzo orientowałem się jakie są zasady oceniania, zabawa była przednia. Naturalnie dla potrzeb podniesienia poziomu śmiechu podczas wielogodzinnych zmagań na torze, każdy z wyścigów miał swoją nazwę i z założenia delikatnie kreował mające się odbyć podczas każdego startu wydarzenia. Oczywiście to były jedynie pobożne życzenia organizatorów i niestety nie do końca przełożyły się na poczynania kierowców, gdyż ci po zajęciu miejsca w usytuowanym kilka centymetrów nad ziemią fotelu zazwyczaj parli do mety jak szaleni. Ale co tam, koniec końców chodziło zabawę, czego było pod dostatkiem. Wieńcząc ten akapit z przyjemnością donoszę, iż mieliśmy w tym wydarzeniu trzech przedstawicieli i co ważne, dwóch z nich zajęło drugie miejsca w swoich biegach.

Zobrazowany w tej serii zdjęć pokój jest prywatnym azylem muzycznym Pana Petera. Codziennie przychodzi do pracy, ale nie w celach wtrącania się w biznesowe poczynania swoich potomków – ci radzą sobie przecież znakomicie – tylko z sentymentu i raczej dla posłuchania muzyki. Patrząc na stojący tam zestaw w korelacji z tym co mam u siebie, a konkretnie mówiąc chodzi kolumny z głośnikami papierowymi , sądzę, że w kwestii ostatecznej estetyki dźwięku nadajemy na tych samych falach. Szkoda, że nie miałem okazji spróbować sonicznej szkoły założyciela marki Clearaudio. Może następnym razem?

Co prawda fotograficzna prezentacja tych bardzo ważnych dla audiofila urządzeń wygląda bardzo skromnie, ale wynika to z uwagi na używanie ich jedynie w celach realizacji nowych wydań płytowych. Spieszę jednak donieść, iż prezentowany set gramofonu szpulowego i wycinarki płyt winylowych mimo wyglądającego na wiekowy nadal jest pełnoprawną podczas nagrywania, masteringu i produkcji płyt składową sprzętowej układanki.

Już nawet niezobowiązujący rzut okiem na to pomieszczenie daje jasny przekaz, że w co jak w co, ale w system odsłuchowy swoich wyrobów przedstawiany producent grosza nie żałował. Stojące na zewnętrznych rubieżach amerykańskie kolumny Wilson Audio MAX i angielskie B&W 802 pozwalały pokazać możliwości tego samego urządzenia w dwóch nieco odmiennych specyfikach grania. W dniu naszych odwiedzin grały akurat MAX-y i powiem szczerze, że mimo osobistego obrania nieco innej drogi specyfiki dźwięku całego zestawienia, ta prezentacja bez najmniejszych problemów potwierdziła pokładane w topowym gramofonie oczekiwania. Owszem, z racji sesji wyjazdowej i wielu zmiennych nie był to odsłuch wiążący, ale jeśli coś aspiruje do miana elity High Endu, nawet w teoretycznie nie do końca idealnych warunkach, powinno pokazać, że wie, o co w tej zabawie chodzi. I zestaw oparty o gramofon Statement bez problemu mówiąc kolokwialnie owinął mnie wokół swojego palca.
Ale ale, ten pokój nie był li tylko cieszącym oczy uwielbieniem dla topowych konstrukcji niemieckiej marki. To tak prawdę mówiąc był salon wzorcowy, czego potwierdzeniem była wystawa produkowanych przez naszych zachodnich sąsiadów innych gramofonów i oferowanych w swoim portfolio urządzeń.

Ostatnim akcentem naszpikowanego ciekawostkami piątku były dwa występy muzyczne. Pierwszym okazał się być prezentacją wykonywanej przez ubrany w regionalne stroje zespół pochodzącej z tamtych regionów bawarskiej twórczości. Nuda? Bynajmniej. Repertuar był tak znakomicie dobrany, że oprócz natychmiastowego zaciekawienia swoją muzyką licznie przybyłych gości, sam stosownymi sekcjami solowymi danej sekcji (klarnety, trąbki, puzony, czy bębny) pokazał, jak znakomity warsztat posiada.
I gdy myśleliśmy, że przyszedł czas na pożegnanie piątku, na przygotowaną na opisywany event niezbyt dużą scenę wkroczył złożony z mających już swoje lata, ale przez to wiedzących jak przygarnąć serca słuchaczy zespół “Back in Time”. Jak wypadli? Powiem szczerze. Nie tylko repertuar jaki zaśpiewali i zagrali (znane przeboje rockowe i rock-popowe), ale również sposób interpretacji nie pozwalały na nic innego jak bezwiedne długie oklaski po każdym z kawałków. Sam byłem zdziwiony, że tak chętnie biłem brawo, a w tym aspekcie z reguły nie jestem zbyt wylewny.

Punktem centralnym podobnie przepięknej w kwestii pogody do piątku soboty było grupowe składanie gramofonów. Szczerze powiedziawszy do samego rozpoczęcia tego zadania nikt z nas do końca nie wierzył, że jest to możliwe. Tymczasem znajdująca się na liście wydarzeń zapowiedź stała się faktem i nadszedł czas zmierzenia się z podstawami budowy poczciwych gramiaków. Smaczku dodawał fakt, że obserwujący nas przedstawiciele producenta mieli być jedynie zdawkowo pomagającymi doradcami, a całą wiedzę na temat odpowiedniej kolejności montażu każdego elementu mieliśmy czerpać z pokazującej to dokładnie wycieczki po linii produkcyjnej. Jak wypadł ten budowniczy miting? Nie wiem z jakiego powodu, ale jednym z owoców było delikatne podniesienie poziomu adrenaliny u uczestników. Na szczęście był jedynie motywujący, a nie przeszkadzający w całej zabawie aspekt. Tym bardziej, że prawie każdy kto potrzebował pomocy, bez problemu ją otrzymywał i co ważne nie tylko od obsługi, ale również od bardziej zorientowanych w temacie sąsiadów. Suma summarum wszyscy lepiej lub gorzej, ale sklecili po jednym egzemplarzu, co wprawiło nas w znakomity nastrój, czego zwieńczeniem była kończąca całą trzydniową jubileuszową zabawę grupowa fotka.

Jak wynika z powyższej relacji, przez większość jubileuszu 40-lecia istnienia marki Clearaudio byliśmy zabawiani. Czy to źle? Czy goszczący nas organizatorzy zmarnowali pieniądze? Naturalnie, że nie, gdyż w takich przedsięwzięciach o to właśnie chodzi. Jednak cały myk polega na tym, aby bez zbędnego psychicznego obciążenia przemycić dawkę ważnych do umysłów uczestników, co za sprawą połączenia zabawy z okraszonym wieloma nurtującymi nas pytaniami zwiedzaniem linii produkcyjnej gospodarze zrealizowali znakomicie. Z doświadczenie wiem, że to jest trudne, gdyż dotychczas w podobny do tytułowej marki sposób potrafili zrobić jedynie nieliczni.
Puentując to bardzo ważne dla tytułowego brandu wydarzenie chciałbym pogratulować Panu Peterowi Suchy i jego spadkobiercom tak długiego, a przy tym owocnego w wiele przełomowych konstrukcji w domenie analogu, bytu na rynku audio, a ich pracownikom podziękować za bardzo miłą atmosferę podczas całego weekendu. Naturalnie w swych podziękowaniach nie mogę pominąć organizującego nasz wyjazd do Erlangen dystrybutora Audio Klan. Cieszę się, że miałem okazję pojawić się na tak ważnym dla świata High Endu imprezie, za co w ramach rekompensaty życzę polskiemu przedstawicielowi marki Clearaudio wielu sukcesów w propagowaniu jej spuścizny. I nie odbierajcie tego jako dziękczynne drukowanie meczu, tylko nauszne potwierdzenie możliwości dźwiękowych usłyszanych podczas wizyty w głównym salonie stacjonujących tam gramofonów.

Jacek Pazio