Tag Archives: Phoenix


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Phoenix

Dyrholm Audio Phoenix

Link do zapowiedzi: Dyrholm Audio Phoenix

Opinia 1

O logice eksploracji ofert poszczególnych wytwórców napomykaliśmy nie raz i nie dwa. Generalnie można zaczynać działalność poznawczą od dołu cennika i mozolnie piąć się po kolejnych szczeblach zaawansowania, co niejako ułatwia obserwację spodziewanego progresu, bądź też startować z wysokiego „C” i kierować się ku wspomnianemu dołowi sprawdzając ile z flagowców dziedziczą niżej urodzeni członkowie rodziny. Każda z powyższych metod ma swoje niezaprzeczalne plusy i minusy, których relacja/stosunek odciska oczywiste piętno na wydźwięku czynionych na potrzeby naszych recenzji obserwacji. No bo jeśli już przysłowiowa „podstawka” jest świetna a nad nią płodny niczym królik producent raczył był ulokować jeszcze kilka-, nie daj Bóg kilkanaście, modeli robi się problem ze stopniowaniem, które jak wiadomo ma tylko trzy stopnie. Podobnie w drugim przypadku, gdzie nigdy nie wiadomo jak nisko zejść, żeby zbytnio – mając w pamięci firmowy szczyt możliwości, nie bolało. Dlatego też czasem pozwalamy sobie na odrobinę niesubordynacji decydując się na burzącą z góry ustalony porządek spontaniczność biorąc na redakcyjny warsztat to, co akurat podejdzie nam pod rękę. I tak też było tym razem, gdy po niezwykle zrównoważonych emocjonalnie przedstawicielach topowej serii Vision zwróciliśmy uwagę na przeciwległy kraniec skali, czyli otwierającą katalog Dyrholm Audio linię produktową o wielce metaforycznej nazwie Phoenix. A skoro rodzimy przedstawiciel marki – olsztyński Prestige Audio nie miał nic przeciw, to bez zbytnich ceregieli dostarczył nam do „zabawy” zestaw w skład którego weszły łączówki XLR i USB, głośnikowce oraz przewód zasilający.

Jak na powyższych zdjęciach widać Phoenixy zamiast spodziewanej – wynikającej z nomenklatury ognistości przyodziano w nader skromne, czarne tekstylne koszulki. W podobnej tonacji utrzymane są znane z serii Vision poręczne, wyściełane gąbką kuferki. Z puli elementów informacyjno – dekoracyjnych zdecydowano się w ich przypadku sięgnąć po satynowe aluminiowe tuleje z oznaczeniem kierunkowości, modelu i numerami seryjnymi. Zgodnie z informacjami dostępnymi na stronie producenta aktualnie dostępne Phoenixy są drugą generacją przewodów otwierających duńskie portfolio. W przypadku interkonektów zmiany w porównaniu do protoplastów dotyczą struktury wewnętrznej, dzięki czemu obniżono pojemność i konfekcji – pojawiły się rodowane wtyki Furutecha. Podobnie w głośnikowcach, gdzie obecnie stosuje się o 50% więcej żył aniżeli wcześniej. W roli żył przewodzących wykorzystano srebrzoną miedź a średnice poszczególnych przebiegów są zróżnicowane. Przy izolacji postawiono na bawełniane oploty, które finalnie zamykane są w szczelnych rurkach. Z kolei ekran wykonano z cynowanej miedzi. Nowością w ofercie jest łączówka USB wykorzystująca wzorem swojego rodzeństwa srebrzoną miedź w otulinie bawełnianej i szczelnych rurkach oraz z racji pełnionej funkcji samouziemiające żyły zasilające prowadzonych w galwanizowanym ekranie miedzianym.
Za to nic a nic nie wiadomo o ewentualnym upgradzie wykonanego z trzech wiązek po 16 żył z posrebrzanej miedzi przewodu zasilającego. Wszystkie żyły posiadają bawełniane oploty i są prowadzone w szczelnych rurkach akceptujących imponujące 20 000V. Wzorem rodzeństwa rolę ekranowania powierzono cynowanej miedzi. Dziwi za to obecność dość podstawowych, jak na finalną cenę przewodu, wtyków FI 28/38 Furutecha. Co prawda nie jest to skala zdziwienia jak przy Statemencie Tellurium Q, gdzie „pyszniły się” budżetowe 11-ki, niemniej jednak na pułapie 10kPLN+ tego typu „optymalizacja kosztów własnych” wydaje się cokolwiek dziwna, tym bardziej, że to właśnie wysokiej klasy konfekcja potrafi z przewodników wycisnąć wszystko co najlepsze.

Zanim przejdę do bardziej dogłębnej analizy poszczególnych składowych walorów sonicznych naszych dzisiejszych gości pozwolę sobie jedynie nadmienić, iż po wstępnym ich wygrzaniu i trwającej kilka dni żonglerce jasnym stało się, że są na tyle spójne i zgodne w działaniach, że spokojnie mogę opisywać je razem – traktując jako podmiot zbiorowy. Ba, w tzw. praniu wyszło, że zarówno każdy z osobna, jak i wszystkie wespół zachowują zdroworozsądkowy umiar w odciskaniu na spinanych komponentach własnej sygnatury, przez co spokojnie możemy wyzbyć się obaw związanych z przekroczeniem krytycznej zawartości cukru w cukrze. Czyli przekładając z polskiego na nasze – jeśli któryś z tytułowych przewodów wpasuje się w Państwa system, to i z resztą nie powinno być problemu. Ponadto warto już na starcie nadmienić, iż Phoenixy nie mogąc równać się ze szlachetniej urodzonym rodzeństwem pod względem wyrafinowania, gładkości i koherencji stawiają na niezwykłą rześkość i spontaniczność przekazu wprowadzając do okablowanego przez siebie systemu wielce miłą uszom żywiołowość i radość grania nawet najbardziej karkołomnych fraz. Tzn., żeby była jasność – to bardzo spójne pod względem prezentacji całego pasma „druty”, lecz w Vision ten aspekt był wyraźniej zaakcentowany, czy wręcz dominujący. A tu zmianie uległa może nie firmowa szkoła dźwięku, co optyka prowadzonej narracji. Dzięki temu nie odnotowałem nawet najdelikatniejszych zawoalowań i prób cywilizowania na pełnym dzikiego porykiwania i iście apokaliptycznych spiętrzeń brutalnych dźwięków „Descent” Orbit Culture. Było ostro, piekielnie szybko, bezpośrednio, czyli dokładnie tak jak być powinno. Bas, niezależnie od swego impetu i zejścia był cały czas krótko prowadzony przy pysku bezlitośnie smagając me trzewia potężnymi uderzeniami, gitarowe riffy wwiercały się w zwoje mózgowe niczym zardzewiałe wiertło u „sponsorowanego” przez NFZ prowincjonalnego dentysty a gulgoczący niczym wściekły doberman wokal jasno dawał do zrozumienia, że jakakolwiek łagodność i spolegliwość nie leżą w jego naturze. Co jednak istotne podstawowe Dyrholmy nie potęgowały ziarnistości i surowości reprodukowanego materiału, więc zamiast podkręcać napastliwość przekazu trzymały się faktów nie przekraczając cienkiej czerwonej linii za którą ostre łojenie przechodzi w nauszną torturę.
Oczywiście nic nie stało na przeszkodzie sięgnąć po zdecydowanie bardziej akceptowalny przez ogół odbiorców repertuar, gdyż zarówno popowemu i zazwyczaj niezbyt absorbującemu, mainstreamowemu „A Place In Your Heart” Gabrielle, jak i świetnie zarejestrowanemu, wyrafinowanemu „Charlie Watts Meets The Danish Radio Big Band” Charliego Wattsa nie brakowało witalności i swobody. Każdy, nawet najdelikatniejszy i zazwyczaj schowany gdzieś hen za czwartym, czy piątym rzędem dźwięk miał swoje przysłowiowe pięć minut, czyli odzywał się i wygasał dokładnie tam i gdzie należało dając pełen wgląd w nagranie i dostęp do najgłębszych zakamarków. Czuć było, że konstruktorowi zależało na wyciśnięciu przy pomocy proponowanego okablowania tych pokładów informacji z systemów słuchaczy, o których ich użytkownicy mieli jedynie dość blade pojęcie. I tu od razu pragnę uspokoić wszystkich tych, którzy obawiają się zbytniej analityczności, czy wręcz sterylności przekazu, gdyż duńskie przewody są ich oczywistym zaprzeczeniem. Po prostu Phoenixy niczego, co dostaną na wejściu nie ukrywają, więc np. ww. Gabrielle brzmi przyjemnie a momentami wręcz zmysłowo, co nie przeszkadza Dyrholmom jednocześnie pokazać, że przy partiach wokalnych ktoś majstrował i to po prostu słychać, czy to za sprawą zauważalnej kompresji, czy też nie do końca naturalnego osadzenia w mixie. A słychać tym wyraźniej im krótszy czas dzieli odtworzenie „A Place In Your Heart” od koncertowego albumu Charliego Wattsa, gdzie ewentualna ingerencja w strukturę nagrania i definicję poszczególnych źródeł pozornych była co najwyżej natury czysto kosmetycznej. Krótko mówiąc w kwestii zdolności różnicowania jakości reprodukowanych albumów też możemy spać spokojnie.

No i zrobiło się nadspodziewanie ciekawie, gdyż choć topowym Vision nie sposób było cokolwiek zarzucić a dzięki wspomnianej kulturze i wyrafinowaniu nadawały całości przekazu bezsprzecznej szlachetności, to coś czuję w kościach, że dla sporej części odbiorców to właśnie podstawowe Phoenixy mogą okazać się warte grzechu nadszarpnięcia domowego budżetu. Są bowiem zupełnie nieabsorbujące, czy wręcz nawet pomijalne wizualnie, znacznie tańsze od szlachetniej urodzonego rodzeństwa i przede wszystkim nader udanie uwalniają potencjał energetyczny i rozdzielczość systemów w których przyjdzie im pracować.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– DAC: Aries Cerat Heléne
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

To będzie trzecie starcie z konstrukcjami tego duńskiego producenta. W pierwszych dwóch zajmowaliśmy się (wówczas najwyższą) serią okablowania Vision https://soundrebels.com/dyrholm-audio-vision-2/ – obecnie flagowcem jest Vision NCF, która zaskoczyła nas wyszukaną kulturą grania. Trochę nieoczekiwanie – przecież marka dopiero przecierała na naszym rynku swoje szlaki – temat okazał się na tyle ciekawy, że natychmiast po zwrocie pierwszej partii kabli podjęliśmy rozmowy odnośnie pozyskania czegoś innego z portfolio Skandynawów. A że oferta nie jest jakoś przesadnie rozbudowana, tym razem decyzją olsztyńskiego dystrybutora Prestige Audio padło na startowe Phoenix-y. Jak widać, takie postawienie sprawy spowodowało, że kolejność zgłębiania palety konstrukcji okazała się odwrotna od typowego kroczenia, czyli raczej ku górze, aniżeli w dół, jednak mając w pamięci pierwszą ciekawą konfrontację z flagowcami bez najmniejszego problemu podjęliśmy rękawicę w w postaci kabli Phoenix Power, XLR, Loudspeaker oraz USB. Czy na tle poprzedników powyższa gromadka się obroniła? Cóż, pierwszy akapit nie jest dobrym miejscem na odkrywanie wszystkich kart, dlatego zainteresowanych zapraszam do lektury poniższego tekstu.

Idąc za informacjami producenta odnośnie budowy naszych bohaterów, w każdym przypadku mamy do czynienia z przewodnikiem w postaci posrebrzanej miedzi. Naturalnie każda konstrukcja z uwagi na obsługiwanie diametralnie innych sygnałów, w swych trzewiach wykorzystuje różne przekroje i odmienną ilość splecionych w linki drucików. Tak przygotowany przewodnik pojedynczego sygnału najpierw izolowany jest bawełnianą otuliną, a następnie jako zabezpieczenie przed utlenianiem całość zamykana jest w szczelnej rurce. Kolejnym krokiem mającym zabezpieczyć konstrukcje przed zakłóceniami jest ekranowanie całości miedzianą siatką pokrytą cyną. Po tym zabiegu finalny produkt ubrano w czarną opalizująca plecionkę i zaterminowano stosownymi, czyli dedykowanymi do wykonywanego zadania wtykami. Miłym dodatkiem jest estetyczne opakowanie kabli w drodze do klienta, wykonane z mocnego kartonu w postaci wyściełanej profilowaną gąbką eleganckiej czarnej walizeczki.

Co mogę powiedzieć o brzmieniu tytułowego konglomeratu? Otóż wpływ tej linii produktowej słychać już od pierwszej roszady w systemie. Jednak co jest bardzo istotne, każdy dodatkowo wpinany kabel mimo podkręcania działania poprzednika, nie prowadził do efektu zbytniego przesycenia estetyki nastawienia na mocne granie. Co więcej, nawet po aplikacji całego dostarczonego setu nie było wrażenia przekroczenia cienkiej linii dobrego smaku projekcji. Owszem, dźwięk był pełny, ale z dobrym timingiem. Co zatem dokładnie cechowało najtańszą linię okablowania Dyrholm Audio Phoenix? Ku mojemu zaskoczeniu radość prezentacji. Bez poszukiwania wyczynowości, tylko służba w oddaniu sedna muzyki. A główne akcenty to świetna barwa, odpowiednio skorelowana do potrzeb waga i mimo unikania nadmiernego cyzelowania dźwięku, jego otwarcie w górnych rejestrach. Chodzi mianowicie o to, że przy mocnej i esencjonalnej prezentacji nic a nic nie tracimy z istotnych informacji o danym materiale muzycznym. Dodatkowo najlepsze w tym wszystkim jest to, że na tle flagowca wszystkiego jakby mniej, jednak dzięki spójności prezentacji natychmiast zaprzestajemy powodującego naszą frustrację gonienia króliczka i zwyczajnie słuchamy muzyki. Pełnej akcentów w stylu dobrze kontrolowanego ciśnienia akustycznego i dalekiej od nadinterpretacji swobody wypełniania pokoju odsłuchowego. Tak jak wspomniałem, główną zaletą tej serii jest nieposkromiona, ale przy tym podana ze smakiem, dobrym PRAT-em ochota wciągnięcia nas w wir soczyście podanych wydarzeń danego spektaklu muzycznego. To naprawdę było dla mnie zaskoczeniem. Zazwyczaj głównymi cechami najtańszych linii produktowych konkurencji jest fakt, że w ogóle grają. Tymczasem Duńczycy od samego dołu pokazują, że chcąc zachęcić potencjalnego klienta do siebie, fajną projekcję powinny oferować już startowe konstrukcje, co dosadnie pokazali dzisiaj opisywanym zestawem. Muzyka ma nas czarować na każdym pułapie cenowym, a nie dopiero w szczytach władzy. Naturalnie im wyżej w hierarchii portfolio, tym jest i powinno być lepiej, jednak przysłowiowa nóżka ma dygać już po wpięciu pierwszego na liście drutu, o czym przekonałem się bardzo szybko.
Wystarczyło włożyć do transportu płytę spod egidy Johna Zorna „Masada First Live 1993”. To jest dość strawny free-jazz i do tego grany na żywo. Włożyłem go specjalnie, gdyż jakiekolwiek uśrednienie zazwyczaj szaleńczego tempa rozmowy dwóch dęciaków wspieranych prze mocną perkusję, skazuje ten materiał na zwyczajna nudę. Panowie nie szczędzą płuc i dmuchają w metalowe rury bez opamiętania, a rytm ich poszczególnych dmuchnięć wyznacza również dający do pieca z bębniarz. I jeśli system nie będzie nadążał za zmianami tempa oraz wyrazistości projekcji danego instrumentu, wystarczy jeden kawałek, aby wiedzieć, że nie tędy droga. Tymczasem skonfigurowany na bazie skandynawskiego okablowania system mimo stawiania na nieco krąglejszą ekspozycję poszczególnych źródeł pozornych, dzięki dobremu zwarciu dźwięku z powodzeniem realizował koncertowe szaleństwo formacji Zorna. Dostałem fajny atak, może nie wyciętą skalpelem, ale dobrze zaznaczoną jego krawędź, a wszystko doświetlone nienachalnymi, jednak w pełni oddającymi zapisane w górze informacje wysokimi tonami. Było soczyście, ale z drive-m, tak jak powinno być.
Innym ciekawie wypadającym materiałem była pianistyka Leszka Możdżera „Kaczmarek”. Celowo wykorzystałem ten krążek, gdyż wbrew pozorom atrybut pana Leszka jest niezwykle rozwibrowanym generatorem dźwięku i zbyt mocne zaokrąglenie pojedynczych nut mogłoby zrobić z jego pracy monotonne plamy. A przecież wspominałem, że jedną z cech serii Phoenix było związane z poziomem zaawansowania technicznego pozycjonowanie jako konstrukcji startowej, raczej szukanie spójności całej projekcji w służbie muzykalności, a nie rozdzielczości ponad wszystko. Tłumacząc na nasze, oferujemy pełen życia, nieco okrojony z najdrobniejszych. detali, ale pełen esencjonalnego wigoru spektakl, co przy zbytnim zatraceniu się w nasyceniu może skończyć się przysłowiowym sonicznym ulepkiem. Ulepkiem, którego nasi bohaterowie podobnie do materiału free znakomicie uniknęli, gdyż nawet z lekko zaokrąglonymi nutami, dostojny fortepian nadal oferował niezbędne dla danej frazy odpowiednio czytelne rozwibrowanie. Jak to zrobili, jest ich słodką tajemnicą. Ważne, że nie zabili niesionych przez tę muzykę emocji.

Jak spuentuję powyższy opis okablowania Dyrholm Audio Phoenix? Być może Was zaskoczę, ale te z pozoru proste, bo będące startowym modelem kable są praktycznie dla każdego melomana. A swą opinię opieram na tym, że osobiście mam system sam w sobie grający gęsto, zaś tytułowe druty delikatnie podkręcając tę cechę, dzięki odpowiedniej dawce drive’u bez problemu poradziły sobie z bardzo ciężkim materiałem muzycznym. Naturalnie finalne decyzje każdego z Was po ewentualnej próbie w domu mogą być różne, jednak każda spędzona z nimi minuta przy muzyce będzie obfitować w poznawanie jej z bardzo radosnej strony. Te kable mają to wpisane w kod DNA.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Prestige Audio
Producent: Dyrholm Audio
Ceny
Phoenix XLR: 2 900 € / 0,6m; 3 206 € / 1m; 3 513 € / 1,5m; 3 819 € / 2m
Phoenix USB A – B: 1 056 € / 0,6m; 1 231 € / 1m; 1 406 € / 1,5m; 1 581 € / 2m
Phoenix Speaker cables: 4 000 € / 2 x 2m; 4 394 € / 2 x 2,5m; 4 788 € / 2 x 3m
Phoenix Power cable: 3 231 € / 1,2m; 3 394 € / 1,5m; 3 556 € / 1,8m; 3 881 € / 2,4m; 4 206 € / 3m