Opinia 1
Choć życie, lub uszczegółowiając i trzymając się faktów Internet udowadnia, że nic tak nie polaryzuje odbiorców, o których za chwilę, i nie zaognia dyskusji jak przewody audio, co i rusz na rynek trafiają kolejne „druty” przeznaczone dla tych, którzy ze swych systemów pragną wycisnąć więcej niż desperaci, którzy po świątecznym pofolgowaniu grzechowi obżarstwa kładąc się na siłownianej ławce rozpaczliwie próbują utrzymać nieco zbyt optymistycznie obciążoną sztangę. Co jednak ciekawe, o ile przed wszelakiej maści Fitness Clubami nikt nie organizuje pikiet i protestów nakłaniających ich bywalców do pozostania na kanapie przed TV i dalszego obżarstwa, o tyle w „sieci” już po chwili od publikacji recenzji poświęconej przeznaczonemu złotouchym okablowaniu zlatuje się tłumek drących swe wirtualne szaty i paszcze frustratów próbujących udowodnić, że to ich przekonania, bo przecież nie oparta na empirii wiedza i doświadczenia, są jedynie słusznymi. Pal sześć, gdyby skazywali „słyszących” na ostracyzm niczym ortodoksyjni włoscy smakosze tych, którzy śmią zamawiać cappuccino po południu i zachwycać się walorami smakowymi pizzy hawajskiej, jednak ich zaciekłość zdaje się mieć znamiona dziwnego religijnego, czy też kibolskiego fanatyzmu przywodzącego na myśl ostatnie wydarzenia ze Szlaku Katowickich Neonów, gdzie miłośnicy piłki kopanej spod znaku lokalnego GKS-u zdewastowali neon „Ruchu” (tego od m.in. już nieobecnych prasowych kiosków) będąc przekonanymi, iż jest to akcent poświęcony … Ruchowi Chorzów, z którym najwidoczniej nie darzą się zbyt wielką sympatią. Wybuchowa mieszanka głupoty z niewiedzą? Jak widać na powyższym przykładzie niestety tak. Dlatego tak ważna jest edukacja, poszerzanie horyzontów i zachęcanie do prowadzonych małymi kroczkami doświadczeń mających na celu uświadomienie nieskażonej audiophilią nervosą populacji, iż choć im w zupełności wystarczający sam fakt działania, w tym konkretnym wypadku przewodzenia, dla audiofilsko zorientowanego odłamu nie jest celem samym w sobie, co li tylko początkiem dążenia do referencyjnej jakości. Dlatego też skoro, z tego co mi wiadomo, amatorzy fabrycznie zmielonej i zalewanej w niewiadomego pochodzenia kubkach i „pyrexowych” szklankach plujki nie odżegnują od czci i wiary tych, którzy na wyposażone w ultra-precyzyjne żarna młynki, porcelanę i egzotyczne odmiany troskliwie palonych w wyspecjalizowanych przybytkach ziaren wydają krocie, by później pieścić własne kubki smakowe wyrafinowanymi aromatami, to warto by było, żeby i w naszym audio światku zapanowała podobna tolerancja. Dlatego też poniekąd w ramach niesienia kaganka oświaty i rozświetlania mroków iście średniowiecznych uprzedzeń i zabobonów w możliwie przystępnej formie niniejszego spotkania przedstawiamy Państwu od dawna / niedawna słyszącym, bądź nadal stającym po drugiej strony barykady z dopiero zabiegającym o szerszą rozpoznawalność bytem, czyli już kilkukrotnie goszczącą na naszych łamach duńską manufakturą Dyrholm Audio i jej kolejną propozycją pod postacią kompletnego zestawu okablowania z serii Draco w postaci interkonektów analogowych RCA i XLR, cyfrowej łączówki USB, przewodów głośnikowych i zasilającego.
Wzorem swoich poprzedników tak z usytuowanej oczko wyżej serii Vision, jak i oczko niżej Phoenix również i Draco niespecjalnie mają ambicję podkreślania własnej obecności w systemach docelowych odbiorców pod względem wizualnym, więc stawiają na skromną szarość i nieprzesadzone średnice, co niejako z automatu przekłada się nie tylko na ich stroniącą od ekstrawagancji aparycję, co również wielce pożądaną ergonomię, czyli łatwość aplikacji i podatność na układanie. Niewielkim wyjątkiem potwierdzającym powyższe obserwacje są jedynie przewody głośnikowe, które choć na lwiej części swojego przebiegu są dość przyjazne użytkownikom niedysponującym zbyt imponującą przestrzenią za posiadanymi systemami, to już z racji usztywnienia końcowych, za aluminiowymi splitterami, odcinków koszulkami termokurczliwymi wymagają nieco więcej atencji. A właśnie, cechą wspólną dzisiejszej skandynawskiej gromadki i zarazem jedynym elementem dekoracyjnym, oprócz szarej zewnętrznej plecionki ochronnej, są właśnie owe wykonane z anodowanego na srebrną satynę aluminiowe tuleje i reduktory zawierające grawerunek informujący o producencie, modelu, numerze seryjnym i kierunkowości.
Jeśli chodzi o anatomię Dyrholmów, to żyły analogowych interkonektów wykonano z zabezpieczonych przed korozją litych drutów z miedzi UPOCC w izolacji bawełnianej i uzbrojono we wtyki Furutecha. W łączówce USB sygnał biegnie dwoma żyłami z miedzi UPOCC zabezpieczonymi tak jak u analogowego rodzeństwa, które są dodatkowo indywidualnie ekranowane, aby odseparować je od żył zasilających. Zastosowano w nich wtyki z pozłacanej miedzi. Z kolei w głośnikowcach przewody na „+” i „-” są całkowicie niezależnymi przebiegami w których znajdziemy po trzy wiązki – każda po cztery przewodniki z miedzi UPOCC, co w sumie daje ponad 6 mm² – AWG 9, w izolacji bawełnianej. Jeśli zaś chodzi o przewód zasilający, to żyły L i N wykonano z wiązek po 20 przewodników z miedzi UPOCC (AWG 13) a żyłę uziemiającą z 20 sztuk posrebrzanych drutów miedzianych OCC (AWG 13). Przewody również zaizolowano bawełną i zadbano o stosowne ekranowanie a w roli konfekcji zastosowano wtyki Furutecha z pinami z pozłacanej miedzi FI-E46 G NCF / FI-46 G NCF.
Reprezentujące tzw. ofertę środka Draco zgodnie z zajmowaną w rodzimej hierarchii pozycją również i brzmieniowo pełnymi garściami czerpiąc z dorobku swego rodzeństwa nader udanie łączą elegancję, spokój i koherencję Vision z rześkością i spontanicznością przekazu Phoenix, przez co nieco przewrotnie zasugeruję, iż mając ochotę na duńskie delicje to właśnie od nich powinniście Państwo zacząć odsłuchy. Dzięki czemu mając je wpięte w system łatwiej przyjdzie Wam ocenić, czy to mający znamiona jeśli nie kumulacji w Totka, to przynajmniej strike’a w kręglach szczęśliwy łut szczęścia i trafienie w punkt Waszych oczekiwań, czy jednak zachowując firmową szkołę dźwięku podążycie w kierunku większej żywiołowości i konturowości, czy spokoju i homogeniczności. Nie da się jednak ukryć, że to właśnie Drako na tle ww. pociotków oferują największą uniwersalność, niejako łącząc niczym yin i yang przeciwstawne siły/żywioły. W dodatku z racji rodzimego wyzbycia się tendencji do potęgowania i multiplikacji firmowej sygnatury bez problemu można stosować je zarówno pojedynczo, jak i pojechać po bandzie i nie kombinować, tylko od razu, w ramach terapii szokowej, zaaplikować pełen zestaw a tym samym zamknąć temat.
Dyrholmy potrafią jednak jeszcze coś więcej. Potrafią wycisnąć tak z systemu, w którym się znajdą, jak i z reprodukowanego repertuaru nie tylko wszystko co najlepsze, lecz również coś, o czego obecność czasem nie sposób daną sprzętową układankę, bądź kompozycję podejrzewać. Mam tu na myśli niezwykle uzależniającą i przykuwającą do fotela komunikatywność i organiczną koherencję, spójność przekazu idącą w parze z niezwykle wysokiej próby rozdzielczością. Konfabulacja i pseudo-marketingowa mowa-trawa? Cóż, dla niesłyszących i niesłuchających może tak być i nie mi wyrokować, czy cokolwiek z tego powodu tracą, tak jak, cytując klasyka, „pszczoły nie tracą czasu ani energii na przekonywanie much, że miód jest lepszy od … ” (tu pozostawiam pole do popisu Państwa wyobraźni). Skoro bowiem nawet dość miałki i wtórny ni to rockowy, ni popowy, asekuracyjnie wrzucony do szufladki Indie „The Forest Is The Path” Snow Parol brzmi iście zjawiskowo. Z magnetycznym wokalem Gary Lightbody, który w niezwykle elegancki i zarazem nieco melancholijny sposób snuje kolejne opowieści okraszone utrzymanym w podobnej tonacji a więc szalenie dalekiej od rockowej porywczości i garażowej szorstkości akompaniamentem. I nawet taki pozornie miałki wsad z duńskim okablowaniem zyskuje na autentyczności, ekspresji i wspomnianym magnetyzmie, dzięki któremu nie sposób traktować go jako li tylko niwelującego irytującą ciszę muzaka, lecz pełnowartościowy kontent świadomie i bez poczucia „guilty pleasure” umieszczony na playliście. A to przecież dopiero niewinny wstęp i przystawka, gdyż jak to w życiu bywa im dalej w las, tym więcej drzew. Dlatego też sięgając po bezsprzecznie bardziej wyrafinowany i zarazem koronkowo „utkany” z delikatnych fraz „Birds Requiem” Dhafera Youssefa na własne uszy można się przekonać jak wieloplanowy, przestrzenny i kryjący prawdziwy bezlik smaczków i niuansów album pieści nasze zmysły. A Draco tylko na to czekają, by niczym na srebrnej tacy wszystkie te świadczące o bogactwie audiofilskiego planktonu mikro-informacje podać. W dodatku podać bez siłowego wgryzania się w muzyczną tankę na drodze laboratoryjnej wiwisekcji. O nie, one stawiając na pierwszym miejscu spójność kompozycji jedynie pozwalają słuchaczowi na pasjonującą podróż w postaci niespiesznego spaceru w głąb zazwyczaj pomijanych zakamarków i odkrywanie kolejnych smaczków na własną rękę. Tu natrafimy na zaskakującą otwartość wokalizy i towarzyszący jej pogłos, tam na urzekająco łkającą lutnię Oud, czy potrafiącą tak ukłuć, jak i delikatnie pieścić ucho trąbkę Nilsa Pettera Molværa. Jak jednak wspomniałem wszystko jest podane w niezwykle realistyczny sposób, z właściwą precyzją i rozdzielczością, lecz bez zbędnego przekontrastowania i wyciągania na pierwszy plan przypisanych do dalszych rzędów detali. Podobnie jest z saturacją, której poziom śmiało można określić mianem referencyjnego, co potwierdza praktycznie każda partia wokalna a jednocześnie duńskie przewody nader zgrabnie unikają uśredniającego przekaz lepkiego przegrzania i pewnego „rozgotowania” sprawiającego że osłabieniu ulega ekspresja artykulacji. Przesadzam? Niekoniecznie, bowiem nie wiem jak Państwo, ale osobiście niespecjalnie widzę/słyszę cudownie zwiewną i właśnie ekspresyjną Robertę Mameli („’Round M: Monteverdi Meets Jazz”) snującą się po scenie niczym Lana Del Rey („Born To Die”) a proszę mi wierzyć, że bez trudu można natrafić na przewody, które pod sztandarami pozornej muzykalności właśnie takie spowolnienie i uśrednienie serwują od pierwszych do ostatnich transmitowanych przez siebie dźwięków.
Może wyjdę na niweczącego misterny plan producenta dywersanta, lecz opierając się wyłącznie na własnych – wybitnie subiektywnych upodobaniach i posiadanym doświadczeniu (osłuchaniu) pozwolę sobie uznać Draco za najbardziej udane / wpisujące się w moje gusta przewody z portfolio Dyrholm Audio. Bowiem z racji wspomnianej uniwersalności i wielce udanej syntezy cech tak wyżej, jak i niżej urodzonego rodzeństwa mają szansę zagrać praktycznie wszędzie i wszystko satysfakcjonując zarówno miłośników precyzji, jak i muzykalności. Zachowują przy tym zdroworozsądkowy umiar i zamiast epatować własną obecnością pozwalają skupić się na tym co najważniejsze – muzyce.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II + 2 x bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Blue
– Odtwarzacz plików: Lumïn U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio; AudioSolutions Figaro L2
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: WK Audio TheRay Speakers + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: QSA Red + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super6 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody Ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Po choćby skrótowym przejrzeniu naszych przygód z tą duńską marką wyraźnie widać, że rozpoczynając serię epizodów od topowej serii (bez NCF), w kolejnych krokach dość spontanicznie eksplorujemy jej portfolio konsekwentnie pokazującym, iż sposób na muzykę w każdym modelu zawsze jest wariacją dobrego nasycenia. Naturalnie z małymi, wynikającymi z zaawansowania konstrukcyjnego i związanego z tym pozycjonowania w katalogu marki różnicami w brzmieniu, jednak nie ma się co oszukiwać, to bardzo muzykalne przewody. I co najważniejsze, podążając w górne partie cennika z ewidentnym progresem jakościowym, co u konkurencji, która często chcąc zdecydowanie odróżnić jeden model od drugiego zalicza delikatne potknięcia, nie jest takie oczywiste. Tak przynajmniej było dotychczas. A, czy to konsekwentny trend, będziemy mieli okazję sprawdzić właśnie dziś za sprawą serii Draco. To pozycja numer dwa w dotychczasowych osiągnięciach marki, z oferty której w naszych systemach dzięki olsztyńskiemu dystrybutorowi Prestige Audio pojawił się bogaty pakiet kabli z serii Dyrhom Audio Draco w wersji Speaker Cable, Power Cable, Interconnect Cable XLR/RCA Cable oraz Digital Cable USB. Intrygujący zestaw? Jeśli tak, kilka informacji znajdziecie w poniższym tekście.
Z uwagi na ochronę firmowego know-how informacje o budowie omawianego okablowania nie są jakoś szczególnie uszczegółowiane. Z tego tez powodu znamy jedynie najważniejsze informacje, z których tą wiodącą jest wykorzystanie w roli przewodników wysokiej czystości miedzi UPOCC. Jej ilość w sensie przekroju oraz ilości wykorzystanych drucików naturalnie jest inna dla każdego kabla. I tak zasilający wykorzystuje 20 drucików o łącznym przekroju 13 AWG, w interkonektach analogowych jest po jednym drucie dla każdego sygnału, kolumnowe są mariażem trzech splotów po cztery wiązki każdy dając przekrój na poziomie 9 AWG, natomiast w USB znajdziemy jednie dwa miedziane druciki sygnałowe i dwa zasilające. Oczywiście mogące pochwalić się wspomnianymi danymi konstrukcje w zależności od wykonywanych zadań są odpowiednio ekranowane, izolowane i finalnie terminowane wtykami uznanego na świecie japońskiego Furutecha. Na koniec, w drogę do klienta każdy kabel pakowany jest w elegancki kuferek wyściełany profilowaną gąbką i opatrzony certyfikatem oryginalności.
Doszedłszy do clou naszego spotkania, pierwszym istotnym do opisania zagadnieniem jest potwierdzenie, że z serii na serię najpierw Phoenix, a teraz Draco to soniczna propozycja oferty Skandynawów wysokiej próby. Nadal mamy do czynienia z operowaniem znakomitą esencjonalnością, jednak naturalną koleją rzeczy z lepszym wglądem w nagranie bez niepożądanych efektów ubocznych. Jakie to efekty? Pierwszym z brzegu jest choćby odchudzenie przekazu w przypadku walki o poprawę szybkości narastania sygnału, co zwykle jest pochodną zmniejszania ilości masy w dźwięku. Zaś drugim nadinterpretacja otwartości idąca w stronę analityczności w imię otwartości grania systemu. Okablowanie Dyrholma umiejętnie tego unika. I to mimo znacznej poprawy wspomnianych aspektów prezentacji. Jak to robi? To zapewne pochodna ilości użytego przewodnika, firmowej geometrii splotów, ekranowania i wykorzystania uznanych na świecie komponentów przyłączeniowych. Jak to przekłada się na muzykę? Z pozoru nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Po prostu dostajemy dokładniejsze, jednakże bez efektu sztuczności przybliżenia nas do pełni spektrum informacji o słuchanym materiale muzycznym. Nadal z dobrym wypełnieniem energią, ale również czytelną krawędzią poszczególnych źródeł pozornych, co przekłada się na bliskie realizmu oddanie wszelkiej maści impulsów, jakie funduje nam nawet najdelikatniejsza w domenie ekspresji muzyka. Tak tak, nawet ta najmniej ekspresyjna w kwestii poziomu energii fala też ma swoją inicjację, wybrzmienie i powoli nastający koniec, dlatego tak ważne jest odpowiednie skorelowanie wagi dźwięku z ostrością jego rysunku, żeby np. w trio Matsa Eileetsena „And Then Comes The Night” bez problemu słychać było nie tylko energiczne powołanie do życia, ale nawet skromne muśnięcie membrany wielkiego, nadającego mistycyzmu tej muzyce kotła. Gdy system zwyczajnie to „odbębni”, a nie umiejętnie sprecyzuje, dostaniemy serię nawet fajnych, ale niestety prozaicznych pomruków, jednak gdy odpowiednio określi od strony włożonej w uderzenie energii, a potem wycyzeluje poszczególne, wygaszane z każdym następnym wybrzmieniem impulsy, dopiero wówczas ta z pozoru nudna, bo grająca ciszą muzyka pokazuje, jakie pokłady emocji ze sobą niesie. Niestety beznamiętne, bo jednolite, choć pewnie imponujące trzęsienia ziemi nie wciągną nas w wir wydarzeń pokazujących powstanie i zakończenie danej frazy, tylko kolokwialnie mówiąc kopną nudnym pomrukiem. A przecież w tego typu jazzie nie o to chodzi. Od wprowadzania nas w arytmię serca są inne produkcje. Jedną z nich jest muzyka z filmu „Blade Runner 2049” Hansa Zimmera. To istny potok tego rodzaju artefaktów. Ale żebyśmy się dobrze zrozumieli, aby i te wytworzyły w nas odpowiedni nastrój filmowej grozy, także muszą nosić znamiona dobrej jakości. Nie ma mowy o tak zwanej „bule”, tylko zwartych, nawet jeśli są rozciągnięte w czasie, wówczas pełnych wibracji, raz twardych, a innym razem krągłych, jednak zawsze idealnie określonych w kwestii trwania modulacji. To jest często zaniedbywany przez melomanów aspekt dobrej projekcji tego materiału. Czasem przyczyną są braki wiedzy słuchacza, a czasem kulejąca konfiguracja. I sprawa dotyczy każdego z dwóch przywołanych, pozornie odmiennych, ale stawiających wysokie wymagania systemom przykładach muzycznych. Mamy dostać odpowiednio sfokusowaną od strony ilości i wirtualnego określenia w przestrzeni energię, inaczej co najwyżej posłuchamy sobie czegoś na kształt zamierzeń artysty, a nie jego docelowych intencji. Na szczęście jeśli wiemy co i jak zrobić, przy pomocy tytułowych kabli z łatwością poradzimy sobie ze sprostaniem zadaniu. Jak wspominałem, emanują odpowiednią dawką impulsu i potrafią go czytelnie zwizualizować na wirtualnej scenie muzycznej, co dobrze ulokowane w materii sprzętowej znacznie zbliży nas do realiów powstawania ukochanej muzy.
Wieńcząc dzieło wygłoszenia opinii na temat dostarczonych do testu duńskich kabli Dyrholm Audio z serii Draco powiem krótko i na temat. Po tym, co spotkało mnie podczas sesji odsłuchowych, jedynymi osobnikami mogącymi mieć jakieś problemy ze zrozumieniem ich pomysłu na bardzo dobry dźwięk, będą wszyscy chcący naprawiać swoje zestawy po z kretesem poniesionych porażkach. Mianowicie mam na myśli sytuacje, w których szukacie dramatycznie mocnego wykonturowania lub podkolorowania posiadanego przekazu. Tytułowy set kabli co prawda jest w stanie nieco naciągnąć problematyczną sytuację na ciekawe tory, jednak wówczas zmarnujecie jego potencjał. Draco w genach ma wpisaną wyrazistość wizualizowania świata muzyki i świetnie się w tym odnajduje. Dlatego jeśli szukacie drobnych korekt, a nie rewolucji, to idealny produkt praktycznie dla każdego. Niestety co do wspomnianych ekstremów na dwoje babka wróżyła. Ale i w takich przypadkach śmiało można podjąć próbę posłuchania, gdyż a autopsji wiem, że nasza zabawa czasem płata figle i wszelkie sztampowe opinie mają się nijak do rzeczywistości.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch QSA Red
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1, Furutech Project V1
IC cyfrowy: Furutech Project V1 D XLR
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kabel USB: ZenSati Silenzio
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints Ultra Mini
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Prestige Audio
Producent: Dyrholm Audio
Ceny
Draco RCA: 3 350 € / 0,6m; 3 825 € / 1m; 4 300 € / 1,5m; 4 775 € / 2m
Draco XLR: 3 894 € / 0,6m; 4 406 € / 1m; 4 919 € / 1,5m; 5 431 € / 2m
Draco USB A – B: 1 488 € / 0,6m; 1 663 € / 1m; 1 838 € / 1,5m; 2 013 € / 2m
Draco Speaker cables: 8 350 € / 2 x 2m; 9 431 € / 2 x 2,5m; 10 513 € / 2 x 3m
Draco Power cable: 5 106 € / 1,2m; 5 375 € / 1,5m; 5 644 € / 1,8m; 6 181 € / 2,4m; 7 538 € / 3m
Opinia 1
O logice eksploracji ofert poszczególnych wytwórców napomykaliśmy nie raz i nie dwa. Generalnie można zaczynać działalność poznawczą od dołu cennika i mozolnie piąć się po kolejnych szczeblach zaawansowania, co niejako ułatwia obserwację spodziewanego progresu, bądź też startować z wysokiego „C” i kierować się ku wspomnianemu dołowi sprawdzając ile z flagowców dziedziczą niżej urodzeni członkowie rodziny. Każda z powyższych metod ma swoje niezaprzeczalne plusy i minusy, których relacja/stosunek odciska oczywiste piętno na wydźwięku czynionych na potrzeby naszych recenzji obserwacji. No bo jeśli już przysłowiowa „podstawka” jest świetna a nad nią płodny niczym królik producent raczył był ulokować jeszcze kilka-, nie daj Bóg kilkanaście, modeli robi się problem ze stopniowaniem, które jak wiadomo ma tylko trzy stopnie. Podobnie w drugim przypadku, gdzie nigdy nie wiadomo jak nisko zejść, żeby zbytnio – mając w pamięci firmowy szczyt możliwości, nie bolało. Dlatego też czasem pozwalamy sobie na odrobinę niesubordynacji decydując się na burzącą z góry ustalony porządek spontaniczność biorąc na redakcyjny warsztat to, co akurat podejdzie nam pod rękę. I tak też było tym razem, gdy po niezwykle zrównoważonych emocjonalnie przedstawicielach topowej serii Vision zwróciliśmy uwagę na przeciwległy kraniec skali, czyli otwierającą katalog Dyrholm Audio linię produktową o wielce metaforycznej nazwie Phoenix. A skoro rodzimy przedstawiciel marki – olsztyński Prestige Audio nie miał nic przeciw, to bez zbytnich ceregieli dostarczył nam do „zabawy” zestaw w skład którego weszły łączówki XLR i USB, głośnikowce oraz przewód zasilający.
Jak na powyższych zdjęciach widać Phoenixy zamiast spodziewanej – wynikającej z nomenklatury ognistości przyodziano w nader skromne, czarne tekstylne koszulki. W podobnej tonacji utrzymane są znane z serii Vision poręczne, wyściełane gąbką kuferki. Z puli elementów informacyjno – dekoracyjnych zdecydowano się w ich przypadku sięgnąć po satynowe aluminiowe tuleje z oznaczeniem kierunkowości, modelu i numerami seryjnymi. Zgodnie z informacjami dostępnymi na stronie producenta aktualnie dostępne Phoenixy są drugą generacją przewodów otwierających duńskie portfolio. W przypadku interkonektów zmiany w porównaniu do protoplastów dotyczą struktury wewnętrznej, dzięki czemu obniżono pojemność i konfekcji – pojawiły się rodowane wtyki Furutecha. Podobnie w głośnikowcach, gdzie obecnie stosuje się o 50% więcej żył aniżeli wcześniej. W roli żył przewodzących wykorzystano srebrzoną miedź a średnice poszczególnych przebiegów są zróżnicowane. Przy izolacji postawiono na bawełniane oploty, które finalnie zamykane są w szczelnych rurkach. Z kolei ekran wykonano z cynowanej miedzi. Nowością w ofercie jest łączówka USB wykorzystująca wzorem swojego rodzeństwa srebrzoną miedź w otulinie bawełnianej i szczelnych rurkach oraz z racji pełnionej funkcji samouziemiające żyły zasilające prowadzonych w galwanizowanym ekranie miedzianym.
Za to nic a nic nie wiadomo o ewentualnym upgradzie wykonanego z trzech wiązek po 16 żył z posrebrzanej miedzi przewodu zasilającego. Wszystkie żyły posiadają bawełniane oploty i są prowadzone w szczelnych rurkach akceptujących imponujące 20 000V. Wzorem rodzeństwa rolę ekranowania powierzono cynowanej miedzi. Dziwi za to obecność dość podstawowych, jak na finalną cenę przewodu, wtyków FI 28/38 Furutecha. Co prawda nie jest to skala zdziwienia jak przy Statemencie Tellurium Q, gdzie „pyszniły się” budżetowe 11-ki, niemniej jednak na pułapie 10kPLN+ tego typu „optymalizacja kosztów własnych” wydaje się cokolwiek dziwna, tym bardziej, że to właśnie wysokiej klasy konfekcja potrafi z przewodników wycisnąć wszystko co najlepsze.
Zanim przejdę do bardziej dogłębnej analizy poszczególnych składowych walorów sonicznych naszych dzisiejszych gości pozwolę sobie jedynie nadmienić, iż po wstępnym ich wygrzaniu i trwającej kilka dni żonglerce jasnym stało się, że są na tyle spójne i zgodne w działaniach, że spokojnie mogę opisywać je razem – traktując jako podmiot zbiorowy. Ba, w tzw. praniu wyszło, że zarówno każdy z osobna, jak i wszystkie wespół zachowują zdroworozsądkowy umiar w odciskaniu na spinanych komponentach własnej sygnatury, przez co spokojnie możemy wyzbyć się obaw związanych z przekroczeniem krytycznej zawartości cukru w cukrze. Czyli przekładając z polskiego na nasze – jeśli któryś z tytułowych przewodów wpasuje się w Państwa system, to i z resztą nie powinno być problemu. Ponadto warto już na starcie nadmienić, iż Phoenixy nie mogąc równać się ze szlachetniej urodzonym rodzeństwem pod względem wyrafinowania, gładkości i koherencji stawiają na niezwykłą rześkość i spontaniczność przekazu wprowadzając do okablowanego przez siebie systemu wielce miłą uszom żywiołowość i radość grania nawet najbardziej karkołomnych fraz. Tzn., żeby była jasność – to bardzo spójne pod względem prezentacji całego pasma „druty”, lecz w Vision ten aspekt był wyraźniej zaakcentowany, czy wręcz dominujący. A tu zmianie uległa może nie firmowa szkoła dźwięku, co optyka prowadzonej narracji. Dzięki temu nie odnotowałem nawet najdelikatniejszych zawoalowań i prób cywilizowania na pełnym dzikiego porykiwania i iście apokaliptycznych spiętrzeń brutalnych dźwięków „Descent” Orbit Culture. Było ostro, piekielnie szybko, bezpośrednio, czyli dokładnie tak jak być powinno. Bas, niezależnie od swego impetu i zejścia był cały czas krótko prowadzony przy pysku bezlitośnie smagając me trzewia potężnymi uderzeniami, gitarowe riffy wwiercały się w zwoje mózgowe niczym zardzewiałe wiertło u „sponsorowanego” przez NFZ prowincjonalnego dentysty a gulgoczący niczym wściekły doberman wokal jasno dawał do zrozumienia, że jakakolwiek łagodność i spolegliwość nie leżą w jego naturze. Co jednak istotne podstawowe Dyrholmy nie potęgowały ziarnistości i surowości reprodukowanego materiału, więc zamiast podkręcać napastliwość przekazu trzymały się faktów nie przekraczając cienkiej czerwonej linii za którą ostre łojenie przechodzi w nauszną torturę.
Oczywiście nic nie stało na przeszkodzie sięgnąć po zdecydowanie bardziej akceptowalny przez ogół odbiorców repertuar, gdyż zarówno popowemu i zazwyczaj niezbyt absorbującemu, mainstreamowemu „A Place In Your Heart” Gabrielle, jak i świetnie zarejestrowanemu, wyrafinowanemu „Charlie Watts Meets The Danish Radio Big Band” Charliego Wattsa nie brakowało witalności i swobody. Każdy, nawet najdelikatniejszy i zazwyczaj schowany gdzieś hen za czwartym, czy piątym rzędem dźwięk miał swoje przysłowiowe pięć minut, czyli odzywał się i wygasał dokładnie tam i gdzie należało dając pełen wgląd w nagranie i dostęp do najgłębszych zakamarków. Czuć było, że konstruktorowi zależało na wyciśnięciu przy pomocy proponowanego okablowania tych pokładów informacji z systemów słuchaczy, o których ich użytkownicy mieli jedynie dość blade pojęcie. I tu od razu pragnę uspokoić wszystkich tych, którzy obawiają się zbytniej analityczności, czy wręcz sterylności przekazu, gdyż duńskie przewody są ich oczywistym zaprzeczeniem. Po prostu Phoenixy niczego, co dostaną na wejściu nie ukrywają, więc np. ww. Gabrielle brzmi przyjemnie a momentami wręcz zmysłowo, co nie przeszkadza Dyrholmom jednocześnie pokazać, że przy partiach wokalnych ktoś majstrował i to po prostu słychać, czy to za sprawą zauważalnej kompresji, czy też nie do końca naturalnego osadzenia w mixie. A słychać tym wyraźniej im krótszy czas dzieli odtworzenie „A Place In Your Heart” od koncertowego albumu Charliego Wattsa, gdzie ewentualna ingerencja w strukturę nagrania i definicję poszczególnych źródeł pozornych była co najwyżej natury czysto kosmetycznej. Krótko mówiąc w kwestii zdolności różnicowania jakości reprodukowanych albumów też możemy spać spokojnie.
No i zrobiło się nadspodziewanie ciekawie, gdyż choć topowym Vision nie sposób było cokolwiek zarzucić a dzięki wspomnianej kulturze i wyrafinowaniu nadawały całości przekazu bezsprzecznej szlachetności, to coś czuję w kościach, że dla sporej części odbiorców to właśnie podstawowe Phoenixy mogą okazać się warte grzechu nadszarpnięcia domowego budżetu. Są bowiem zupełnie nieabsorbujące, czy wręcz nawet pomijalne wizualnie, znacznie tańsze od szlachetniej urodzonego rodzeństwa i przede wszystkim nader udanie uwalniają potencjał energetyczny i rozdzielczość systemów w których przyjdzie im pracować.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– DAC: Aries Cerat Heléne
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
To będzie trzecie starcie z konstrukcjami tego duńskiego producenta. W pierwszych dwóch zajmowaliśmy się (wówczas najwyższą) serią okablowania Vision https://soundrebels.com/dyrholm-audio-vision-2/ – obecnie flagowcem jest Vision NCF, która zaskoczyła nas wyszukaną kulturą grania. Trochę nieoczekiwanie – przecież marka dopiero przecierała na naszym rynku swoje szlaki – temat okazał się na tyle ciekawy, że natychmiast po zwrocie pierwszej partii kabli podjęliśmy rozmowy odnośnie pozyskania czegoś innego z portfolio Skandynawów. A że oferta nie jest jakoś przesadnie rozbudowana, tym razem decyzją olsztyńskiego dystrybutora Prestige Audio padło na startowe Phoenix-y. Jak widać, takie postawienie sprawy spowodowało, że kolejność zgłębiania palety konstrukcji okazała się odwrotna od typowego kroczenia, czyli raczej ku górze, aniżeli w dół, jednak mając w pamięci pierwszą ciekawą konfrontację z flagowcami bez najmniejszego problemu podjęliśmy rękawicę w w postaci kabli Phoenix Power, XLR, Loudspeaker oraz USB. Czy na tle poprzedników powyższa gromadka się obroniła? Cóż, pierwszy akapit nie jest dobrym miejscem na odkrywanie wszystkich kart, dlatego zainteresowanych zapraszam do lektury poniższego tekstu.
Idąc za informacjami producenta odnośnie budowy naszych bohaterów, w każdym przypadku mamy do czynienia z przewodnikiem w postaci posrebrzanej miedzi. Naturalnie każda konstrukcja z uwagi na obsługiwanie diametralnie innych sygnałów, w swych trzewiach wykorzystuje różne przekroje i odmienną ilość splecionych w linki drucików. Tak przygotowany przewodnik pojedynczego sygnału najpierw izolowany jest bawełnianą otuliną, a następnie jako zabezpieczenie przed utlenianiem całość zamykana jest w szczelnej rurce. Kolejnym krokiem mającym zabezpieczyć konstrukcje przed zakłóceniami jest ekranowanie całości miedzianą siatką pokrytą cyną. Po tym zabiegu finalny produkt ubrano w czarną opalizująca plecionkę i zaterminowano stosownymi, czyli dedykowanymi do wykonywanego zadania wtykami. Miłym dodatkiem jest estetyczne opakowanie kabli w drodze do klienta, wykonane z mocnego kartonu w postaci wyściełanej profilowaną gąbką eleganckiej czarnej walizeczki.
Co mogę powiedzieć o brzmieniu tytułowego konglomeratu? Otóż wpływ tej linii produktowej słychać już od pierwszej roszady w systemie. Jednak co jest bardzo istotne, każdy dodatkowo wpinany kabel mimo podkręcania działania poprzednika, nie prowadził do efektu zbytniego przesycenia estetyki nastawienia na mocne granie. Co więcej, nawet po aplikacji całego dostarczonego setu nie było wrażenia przekroczenia cienkiej linii dobrego smaku projekcji. Owszem, dźwięk był pełny, ale z dobrym timingiem. Co zatem dokładnie cechowało najtańszą linię okablowania Dyrholm Audio Phoenix? Ku mojemu zaskoczeniu radość prezentacji. Bez poszukiwania wyczynowości, tylko służba w oddaniu sedna muzyki. A główne akcenty to świetna barwa, odpowiednio skorelowana do potrzeb waga i mimo unikania nadmiernego cyzelowania dźwięku, jego otwarcie w górnych rejestrach. Chodzi mianowicie o to, że przy mocnej i esencjonalnej prezentacji nic a nic nie tracimy z istotnych informacji o danym materiale muzycznym. Dodatkowo najlepsze w tym wszystkim jest to, że na tle flagowca wszystkiego jakby mniej, jednak dzięki spójności prezentacji natychmiast zaprzestajemy powodującego naszą frustrację gonienia króliczka i zwyczajnie słuchamy muzyki. Pełnej akcentów w stylu dobrze kontrolowanego ciśnienia akustycznego i dalekiej od nadinterpretacji swobody wypełniania pokoju odsłuchowego. Tak jak wspomniałem, główną zaletą tej serii jest nieposkromiona, ale przy tym podana ze smakiem, dobrym PRAT-em ochota wciągnięcia nas w wir soczyście podanych wydarzeń danego spektaklu muzycznego. To naprawdę było dla mnie zaskoczeniem. Zazwyczaj głównymi cechami najtańszych linii produktowych konkurencji jest fakt, że w ogóle grają. Tymczasem Duńczycy od samego dołu pokazują, że chcąc zachęcić potencjalnego klienta do siebie, fajną projekcję powinny oferować już startowe konstrukcje, co dosadnie pokazali dzisiaj opisywanym zestawem. Muzyka ma nas czarować na każdym pułapie cenowym, a nie dopiero w szczytach władzy. Naturalnie im wyżej w hierarchii portfolio, tym jest i powinno być lepiej, jednak przysłowiowa nóżka ma dygać już po wpięciu pierwszego na liście drutu, o czym przekonałem się bardzo szybko.
Wystarczyło włożyć do transportu płytę spod egidy Johna Zorna „Masada First Live 1993”. To jest dość strawny free-jazz i do tego grany na żywo. Włożyłem go specjalnie, gdyż jakiekolwiek uśrednienie zazwyczaj szaleńczego tempa rozmowy dwóch dęciaków wspieranych prze mocną perkusję, skazuje ten materiał na zwyczajna nudę. Panowie nie szczędzą płuc i dmuchają w metalowe rury bez opamiętania, a rytm ich poszczególnych dmuchnięć wyznacza również dający do pieca z bębniarz. I jeśli system nie będzie nadążał za zmianami tempa oraz wyrazistości projekcji danego instrumentu, wystarczy jeden kawałek, aby wiedzieć, że nie tędy droga. Tymczasem skonfigurowany na bazie skandynawskiego okablowania system mimo stawiania na nieco krąglejszą ekspozycję poszczególnych źródeł pozornych, dzięki dobremu zwarciu dźwięku z powodzeniem realizował koncertowe szaleństwo formacji Zorna. Dostałem fajny atak, może nie wyciętą skalpelem, ale dobrze zaznaczoną jego krawędź, a wszystko doświetlone nienachalnymi, jednak w pełni oddającymi zapisane w górze informacje wysokimi tonami. Było soczyście, ale z drive-m, tak jak powinno być.
Innym ciekawie wypadającym materiałem była pianistyka Leszka Możdżera „Kaczmarek”. Celowo wykorzystałem ten krążek, gdyż wbrew pozorom atrybut pana Leszka jest niezwykle rozwibrowanym generatorem dźwięku i zbyt mocne zaokrąglenie pojedynczych nut mogłoby zrobić z jego pracy monotonne plamy. A przecież wspominałem, że jedną z cech serii Phoenix było związane z poziomem zaawansowania technicznego pozycjonowanie jako konstrukcji startowej, raczej szukanie spójności całej projekcji w służbie muzykalności, a nie rozdzielczości ponad wszystko. Tłumacząc na nasze, oferujemy pełen życia, nieco okrojony z najdrobniejszych. detali, ale pełen esencjonalnego wigoru spektakl, co przy zbytnim zatraceniu się w nasyceniu może skończyć się przysłowiowym sonicznym ulepkiem. Ulepkiem, którego nasi bohaterowie podobnie do materiału free znakomicie uniknęli, gdyż nawet z lekko zaokrąglonymi nutami, dostojny fortepian nadal oferował niezbędne dla danej frazy odpowiednio czytelne rozwibrowanie. Jak to zrobili, jest ich słodką tajemnicą. Ważne, że nie zabili niesionych przez tę muzykę emocji.
Jak spuentuję powyższy opis okablowania Dyrholm Audio Phoenix? Być może Was zaskoczę, ale te z pozoru proste, bo będące startowym modelem kable są praktycznie dla każdego melomana. A swą opinię opieram na tym, że osobiście mam system sam w sobie grający gęsto, zaś tytułowe druty delikatnie podkręcając tę cechę, dzięki odpowiedniej dawce drive’u bez problemu poradziły sobie z bardzo ciężkim materiałem muzycznym. Naturalnie finalne decyzje każdego z Was po ewentualnej próbie w domu mogą być różne, jednak każda spędzona z nimi minuta przy muzyce będzie obfitować w poznawanie jej z bardzo radosnej strony. Te kable mają to wpisane w kod DNA.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Prestige Audio
Producent: Dyrholm Audio
Ceny
Phoenix XLR: 2 900 € / 0,6m; 3 206 € / 1m; 3 513 € / 1,5m; 3 819 € / 2m
Phoenix USB A – B: 1 056 € / 0,6m; 1 231 € / 1m; 1 406 € / 1,5m; 1 581 € / 2m
Phoenix Speaker cables: 4 000 € / 2 x 2m; 4 394 € / 2 x 2,5m; 4 788 € / 2 x 3m
Phoenix Power cable: 3 231 € / 1,2m; 3 394 € / 1,5m; 3 556 € / 1,8m; 3 881 € / 2,4m; 4 206 € / 3m
Opinia 1
Kiedy w lutym podzieliliśmy z naszymi czytelnikami refleksjami i obserwacjami poczynionymi podczas testów nad wyraz licznej gromadki duńskich przewodów Dyrholm Audio z topowej serii Vision wydawać by się mogło, że do czasu odświeżenia portfolio, ot choćby za sprawą zmiany konfekcji, będziemy mieli chwilę przerwy. Tymczasem czy to za z racji przewrotności losu, czy też zwykłego roztargnienia okazało się, że w ww. dream-teamie zabrakło jednego kabelka. Jakiego? USB, a skoro zabrakło, to wraz z Prestige Audio – dystrybutorem marki uznaliśmy, iż jak najszybciej ów wakat należy obsadzić a tym samym przyjąć na solowe występy wiadomą łączówkę. I tym oto sposobem możemy w ramach niniejszej epistoły zdradzić cóż takiego ma do zaproponowania Dyrholm Audio Vision USB, na test którego serdecznie zapraszamy.
Jak widać na powyższych zdjęciach tytułowe przewody posiadają podwójny przebieg – jeden sygnałowy i drugi zasilający. W sekcji sygnałowej ich przewodniki wykonano z miedzi UPOCC w bawełnianym oplocie i chroniącym przed korozją uszczelnieniu. Z kolei żyły zasilające są z posrebrzanej miedzi OFC i podobnie do sygnałowych tak samo je zaizolowano i uszczelniono. Oba przebiegi są ekranowane, dzięki czemu zminimalizowano gromadzenie się na nich ładunków i wzajemne interferencje. W przeciwieństwie do Acoustic Revive USB-1.0SP, czy iFi Gemini zamiast dwóch wtyków po stronie nadawczej, a wzorem Curiousa duński wytwórca zdecydował się na bez porównania wygodniejszą od zdublowanej – pojedynczą konfekcję sięgając po złocone i z racji charakterystycznych, łezkowatych nacięć na swych aluminiowych korpusach, dość łatwo rozpoznawalne wtyki Viborga (UA201/UB201). Z widocznych gołym okiem detali warto również zwrócić uwagę na zunifikowaną w obrębie linii szaro-czarną plecionkę zewnętrznego peszla, oraz niewielką, dyskretną tuleję z firmowym logotypem, oznaczeniem modelu oraz numerem seryjnym. Podobnie jak ww. rodzeństwo również i tytułowa łączówka dostarczana jest odbiorcy w suto wyściełanej szarą gąbką czarnej walizce.
Jak się jednak miało okazać nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, a absencja w grupowych występach wcale nie poszła na marne, gdyż w tzw. międzyczasie nasz dzisiejszy gość intensywnie pracował, a tym samym wygrzewał się w innych systemach i kiedy do nas dotarł testowy egzemplarz zostaliśmy zapewnieni, że swoje ma już pograne, więc śmiało możemy uznać, iż do pełni szczęścia wystarczy mu li tylko dwudniowa rozgrzewka. I rzeczywiście, Dyrholm Audio Vision USB praktycznie od razu po wpięciu nie wykazywał żadnych niepokojących cech mogących świadczyć o jego niewystarczającym przebiegu. Ba, zaledwie już po dobie grania uznałem, że śmiało mogę zakończyć jego okres ochronny a tym samym przestać patrzeć na niego przez palce i z przymrużeniem oka. Bowiem skoro z głośników dochodziły wielce intrygujące dźwięki, to i powodów do dalszej pobłażliwości z mojej strony nie widziałem. Przechodząc zatem do meritum pierwsze co staje się oczywiste, to fakt, szczególnie na tle pobratymców, zauważalnie wyższej energetyczności przekazu przewodu USB i choć nadal nie jest to siłowe parcie na szkło, czy też rozpaczliwe zabieganie o atencję, to jednak cyfrowa łączówka w kwestii drajwu i dynamiki zarówno w ujęciu mikro, jak i makro najwyraźniej uznała za stosowne mieć najwięcej z rodzeństwa do zakomunikowania. Dzięki temu nie sposób doszukać się w jej sygnaturze oznak zdystansowania i pewnej egzaltacji, które wyewoluowały w stronę przyjemnie ożywiającej przekaz żywiołowości i spontaniczności. Jak z łatwością można się domyślić oczywistymi beneficjentami takiego status quo stają się wszelkie odmiany rocka, bluesa, czy nawet jazzu, gdzie prym wiedzie sekcja rytmiczna. Oczywiście miłośnicy wielkiej symfoniki też nie powinni czuć się rozczarowani, gdyż właśnie na imponujących liczebnością składach wykonawczych Dyrholm był w stanie pokazać pełnię swoich możliwości. Co ciekawe w jego sposobie kreowania przestrzeni i umiejscawiania w niej poszczególnych źródeł pozornych nie było nic ze sztucznej przesady i pseudoaudiofilskiej gigantomanii, gdyż producent litościwie darował odbiorcom wątpliwą przyjemność mierzenia się z kilkumetrowym instrumentarium, czy przypominającymi Hulka wokalistami. Począwszy od melodyjnego „Belly Of The Beast” Joe Lynn Turnera poprzez pulsujący gorącym rytmem bluesowy „Young Blood” Marcusa Kinga, nie mniej porywający jazzowy „Free Fall” chilijskiej saksofonistki i kompozytorki Melissy Aldany na „Rimsky-Korsakov: Scheherazade” w wykonaniu Orchestra dell’Accademia Nazionale di Santa Cecilia pod batutą Antonio Pappano skończywszy, wszystko zostało pokazane we właściwej skali, z właściwej perspektywy i co istotne z adekwatną aparatowi wykonawczemu dynamiką. Bez przejaskrawień, sztucznego podkręcania tempa i irytującej na dłuższą metę podskórnej nerwowości, ale i bez asekuranctwa i limitacji motoryki. W pełni zasłużone superlatywy należą się również rozdzielczości cechującej duńską łączówkę, gdyż Johnowi Dyrholmowi udało się znaleźć wręcz idealną równowagę pomiędzy precyzją a muzykalnością z jednej strony nie popadając w zbytnią konturowość i analityczność a z drugiej nie próbując oczarować słuchaczy zacierającą krawędzie i gubiącą niuanse lepką gęstością. Podobnie sprawy mają się z nasyceniem – saturacją a co za tym idzie komunikatywnością. Sięgając do kulinarnych metafor śmiało można uznać brzmienie Vision USB za synonim „al dente” i „medium rare” (średnio krwisty), gdzie doskonale czuć konsystencję i soczystość tkanki, lecz bez ewidentnych przejaskrawień czy też nadmiernej granulacji. Ot idealne trafianie w punkt, przez co słuchaczowi odpada żmudny proces analizy i zastanawiania się, czy to, co dobiega uszu jest takie jakie być powinno, czy też któryś z aspektów wymaga mniej, bądź bardziej świadomej autokorekty. Skoro bowiem nic nie trzeba poprawiać i akomodować do własnych – znanych z życia wzorców niejako z automatu przechodzimy ze stadium wysilonej analizy w tryb relaksującej syntezy i dajemy skołatanym nerwom odpocząć.
Dyrholm Audio Vision USB jest idealnym dowodem na to, że cyfra niejedno ma imię i w ramach autorskich eksperymentów a więc czysto empirycznych doświadczeń da się odbiorcom zaoferować wielce atrakcyjne brzmienie będące połączeniem muzykalności i rozdzielczości. Duński przewód ma jednak w zanadrzu jeszcze rozkoszną gładkość przy jednoczesnym braku tendencji do popadania w mdłe przesłodzenie. Jeśli zatem Państwa cyfrowe źródła nie próbują nieudolnie udawać analogu nazbyt intensywnie romansując z gęstością i lepkością, to z jednej strony tytułowa łączówka uwolni drzemiący w nich energetyczny potencjał a z drugiej z pewnością nie odchudzi i anorektycznie nie wykonturuje pojawiających się w międzygłośnikowej przestrzeni artystów. Dlatego też w poszukiwaniach wysokiej klasy przewodu USB warto uwzględnić naszego dzisiejszego gościa i dać mu szansę we własnym systemie.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Mam nadzieję, że nie tylko dla nas, ale również dla Was naturalnym jest, że gdy jakiś zestaw analogowego okablowania wypadnie ciekawie, automatycznie staramy się zgłębić sekcję cyfrową danego producenta. Tak było z francuskimi Espritami, czy duńskimi ZenSati, co z łatwością można sprawdzić za pomocą wyszukiwarki. I mniej więcej taka sytuacja miała mieć miejsce w przypadku teamu Dyrholm Audio. Niestety w ferworze pakowania okablowania do testu grupowego – sygnałowego, sieciowego i kolumnowego – przez dystrybutora przez przypadek „przypałętał się” jeden cyfrowy LAN. Naturalnie wykorzystując sytuację wpięliśmy go w tor, dlatego głównym tematem dzisiejszego spotkania będzie nie pełen zestaw cyfrówek, a jedynie zaginiony w akcji, dystrybuowany przez olsztyńskiego opiekuna marki Prestige Audio kabel Dyrholm Audio Vision USB.
W kwestii budowy naszego bohatera wiemy, że za przesył cyfrowy odpowiadają dwie żyły z miedzi UPOCC zmontowane w sposób gwarantujący uzyskanie założonej impedancji na poziomie 75 Ohm. Tak ułożone miedziane nici zabezpieczono przed korozją i opleciono włóknami z bawełny. Jeśli chodzi o napięcie 5V, te przesyłane jest już miedzią srebrzoną OFC, którą najpierw spleciono z włóknami bawełnianymi i finalnie uszczelniono. Wspomniana na początku sekcja cyfrowa biegnie dwoma osobnymi, oddzielnie ekranowanymi linkami, chroniąc w ten sposób przewód przed gromadzeniem się ładunków statycznych i przy okazji działając antywibracyjnie. Kabelki na drogę pakowane są w wyściełane gąbką zgrabne kartonowe kuferki i opatrzone drukowaną odezwą do klienta.
Jak wypadł rzeczony kabelek, a tak naprawdę z racji przynależności do testowanej wcześniej linii pytanie powinno brzmieć: „Jak wypadł na tle swojego rodzeństwa?”. Dla mnie bardzo ciekawie. Na tyle interesująco, że gdybym był na etapie poszukiwań tego typu akcesoriów, z całej palety serii Vision u mnie największe wrażenie zrobił właśnie USB. Ale proszę o spokój. Nie chodzi o to, że reszta rodziny grała źle, czy słabo, wręcz przeciwnie, wypadła znakomicie. Po prostu poprzednie okablowanie miało lekko pod górkę, gdyż zastępowało idealnie wpisujące się w moje gusta propozycje innych producentów, przez co wypadało inaczej niż mój zestaw, a nie znacznie lepiej. Mam nadzieję, że to rozumiecie. Natomiast USB swoją jakością wręcz rozjechał posiadaną przeze mnie japońską Fidatę. Fajną, ale jak się okazało, mającą wiele problemów. Nagle dostałem oczekiwany zastrzyk kontrolowanej energii. Dźwięk zyskał dosłownie w każdym aspekcie. Od mocnego uderzenia na basie, przez poprawę esencjonalności średnicy, po pełne swobody, dźwięczne, ale nienachalne wysokie tony. Do tego w pakiecie zyskałem ciemniejsze tło. Dzięki temu muzyka nie tylko była wyraźniej wizualizowana, ale przy okazji bardziej namacalna. Przyjemnie krąglejsza, ze znacznie lepiej wyczuwalnym pulsem i w sobie tylko zanany sposób, mimo wpisanej w rodzinne konotacje wyraźniej plastyki, ewidentnie dźwięczniejsza. A przypominam, że mój zestaw sam w sobie gra we wspomnianym przed momentem stylu, co w przypadku zwyczajowego dociążania dźwięku przez konkurencję zabiłoby jego ekspresję. Dyrholm USB Vision jednak wiedział, jak pogodzić wodę z ogniem, czyli tchnąć w już esencjonalny system dodatkowy zastrzyk barwy i soczystości, a mimo to nie utracić niezbędnej dla utrzymania poziomu jakości brzmienia witalności i wyrazistości. Dlatego na początku pisałem o bardzo pozytywnym zaskoczeniu jako finał tego procesu testowego. Nieczęsto zdarza się sytuacja pokazania przez pretendenta do laurów tak łatwo przyswajalnych przeze mnie aspektów sonicznych. Na szczęście „nieczęsto” nie oznacza nigdy, co tytułowy Duńczyk dobitnie udowodnił.
Gdzie bazując na powyższym opisie widziałbym USB Vision? Myślę, że bez problemu odnajdzie się wszędzie. Czy po próbach testowych zostanie na stałe, naturalnie będzie zależeć już od konkretnych oczekiwań nabywcy, a nie jego samego. Otóż najpewniej powodem nie będzie brak kompatybilności z potencjalnych zestawem, tylko ewentualne niewpisanie się w wysublimowane oczekiwania danego melomana. Te niestety często stoją w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem określającym poprawność brzmienia muzyki i zawsze komuś czegoś może być zbyt mało. Jednak aby się o tym przekonać, trzeba spróbować. Z mojej strony mogę powiedzieć tylko, że naprawdę warto.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Prestige Audio
Producent: Dyrholm Audio
Cena: 2 000 € / 0,6m; 2 269 € / 1m; 2 538 € / 1,5m; 2 806 € / 2m
Opinion 1
All audio maniacs, who know me better, probably are aware of my approach to vacuum tube audio. Yes, you can say that I like the presentation they offer. In fact, I might even admire it. However, currently, in the perspective of everyday life, it presents an overly beautiful sound, at least for me. It is a vision of a world of music, which is too sugar-coated – and of course, I only think of well-made devices here. Theoretically, everything is fine, because it is full of essence, palpable and airy, but usually it is lacking one important thing – sometimes to a lesser extent, some times more. To make it easier for you to guess what I mean, I will mention, that it is all about the element that allows you to listen comfortably to both very soft music and rock madness. What am I talking about? It’s probably obvious, I am meaning a good quality lower end. And it is not about quantity of it, because an avalanche is very easy to make, but about its quality, in the sense of reach, energy, well-understood hardness and appropriate resolution. And while until recently the situation seemed hopeless, currently much more often, the designers of tube solutions show that when you have the right knowledge, electrons enclosed in a glass tube are able to stand up to good transistors in many aspects of bass projection. Impossible? Not at all, as I found out again after the recent test of the Destination Audio phonostage – it was a great example of what my tube master should sounds – during the test of today’s hero. Whom, or rather what are we talking about? Well, the brand just started making its way towards our market, but if it keeps doing it in this way – more on that later – I do not have any questions. Ladies and gentlemen, here is a representative of the Danish technical thought, from whose portfolio, thanks to the Olsztyn distributor Prestige Audio, we have received the Zikra Audio Preamplifier, obviously a line preamplifier, which shows that nothing is impossible for a tube.
As befits a high-end design, our hero consists of two separate units. Of course, the main reason for this, is the separation of the adequately worked out power section from the main part of the preamplifier that controls the signal, ensuring the best possible sound results. Their enclosures are typical, flat platforms made of polished aluminum, and the only difference between them is the hidden circuitry inside and the hardware placed on the upper surface. Everything is so well thought out, that despite performing different tasks, and usage of different tubes, both modules are visually very similar to each other. In both cases, series of chokes are hidden in black boxes on the sides and a transformer is centrally mounted in the power supply, while the electron tubes appropriate for each product are mounted between them. When it comes to the equipment of the power supply in any manipulators, then, due to the simple task of feeding the device with life-giving energy, we realize, that it is equipped only with a mains switch on the right side, as well as a fused power supply socket and a cable terminated with a multi-pin plug for connection to the control section. On the other hand, the main preamp section, offers us two control knobs on the front panel – gain and a line input selector, while on the back there is a socket receiving electrical energy from the power supply, XLR signal outputs with separate toggle switches for each channel, and, this time on the upper surface right next to the back panel, a set of RCA inputs and outputs including a phono preamplifier, which is available in RCA version only. This, in a nutshell, is our tested unit. I think you will admit that our hero not only looks impressive, but also shows how you can visually unify two constructions dealing with completely different tasks in an interesting way. Colloquially speaking, I plainly love it.
When the time has come to write a few sentences about the sound of the preamplifier in question, I think that my statement will be very important for the test. If at any point in time, for any reason ever, I would need to deal with vacuum tube designs, in the area of audio pre-amplification the Zikra Audio Amplifier would be one of the very few, if not the only one I would consider – this would naturally depend on the final sound of the rest of the setup. The reason is of course, the aspect of how this type of construction is dealing with the low registers, which I am very insistent about. Does this mean that the rest of the acoustic spectrum is less important to me? Of course absolutely not, but even a moderately knowledgeable audio enthusiast will quite easily be able to create a system, which puts the aesthetics of beauty above everything else in the sound. It will be juicy, pleasant, airy and thus phenomenally palpable, but there will be nothing that would allow you to put something on the player or turntable platter, what comes from both sides of the musical barricade. Of course, such a „pleasure maker” of life will seemingly play everything. But it is one thing to listen to music because it is pretty, yet completely another being exposed to the full range of its unpredictability. And unfortunately, the latter is very much determined by the approach of a given device to the foundations of the sound, being the right proportions of impact, edge and control. It cannot be the boring, soft massage of the your guts, because rock and electronic music really hate it, but it must be skillful dosing of the aforementioned softness alternating with concentrated energy, depending on the material listened to. That is why, from the very beginning, I have been mentioning the issue of good bass reproduction like a mantra. And this ability, so much awaited, was shown to me by the reviewed Danish preamplifier. Personally, I catch it from the first strong chords. I turn on any record, even with slow jazz, and I know if this is what I expect from a good device, especially from an exceptional, extreme High End one. It is about a kind of well-understood hardness of sound, combined with a well-defined energy, especially in the domain of the edge and the signal raise rate, without which, to quote a classic: „It’s nice because it’s nice”, it becomes a sound, which in the long run turns into boredom squared. Fortunately, Zikra mastered this issue in a perfect way, which meant that the testing process did not focus on looking for its advantages, because from the very sonorous and freely presented treble, through the vivid, essential and full of the smallest information midrange, to the low-reaching, fully controlled, energetic and powerful bass, those were beyond the reach of many of the competition’s designs. Instead this review concentrated on controlling my amazement at how brilliantly it competed with a solid state. Just to make sure we understand each other well, I am talking about how well it managed showing different states of my mind while listening to a variety of music. The romantic one and the aggressive one, both in a way that is adequate for each of them, and this is really a feat.
The first very good example to prove the above thesis is the latest AC/DC album „Power Up”. The music is not easy to reproduce, because it not overly well recorded and mastered, but even this kind of recording, when it is presented well, can make skeptics fall in love with it. However, in order for this to happen, it is not enough to warm it up and saturate it so that it is not clamoring anymore, because in such case we will get something like an advertisement for Żywiec beer, where the term „almost” always makes a big difference. Unfortunately, in order to adequately meet the requirements of the aforementioned group, it is necessary to slightly turn up the level of vividness, spice up the whole thing with a pinch of essentiality and energetic, tight and low-reaching, point-like bass. Otherwise, instead of a joyful display of musical rebels, we will get warm noodles à la „Hard rock”. And I do not just mean tuning up the kick drum to make it kick more bluntly, but also the weight of the guitars. Yes, they have to be juicy, but the riffs have to have the right weight and hardness to be able speak to the listener uncompromisingly. And it was exactly how the music of this group, cherished by me since my youth, was presented by the Zikra preamplifier. There was aggression and a corresponding pulse, the former as a result of skillfully shaped clarity, and the latter thanks to well-embedded in the mass, fully controlled energy as feedback of maintaining the rising and falling speed of the sound.
Another, literally and figuratively from the opposite pole, candidate for defending the thesis of the excellent performance of the eponymous construction is Leszek Możdżer’s album „Kaczmarek”, which I often exploit. It seems to be just one instrument, but a very demanding one, and in the case of the virtuoso’s skills, an instrument which is crushing a lot of evaluated system. When it is supposed to enchant, it shimmers with a million aliquots caused by the brushing of the keys by the maestro, lasting forever, like a mist floating between the loudspeakers. But when there is desire to induce some unbridled cavalcade of emotions, out of nowhere real earthquakes come. And while it may seem to be a trivial task, once we collide with this music, and its full spectrum of alternating emotions, from dilemma, through grief, to rage, it turns out that sometimes volatility and enchantment with the flickering of individual notes and a seemingly solid, but too round and not low enough bass, served with the typical aesthetics of a vacuum tube, always beautiful sounding, is not enough, or you may even say something is broken. Am I writing nonsense? Not at all, because even when the upper and middle ranges presented by a given vacuum tube design have good chances to shine, without a proper presentation of the lower octaves, something which also helps the rock musicians, the sound will remain only a substitute to what can be achieved by the fiercely dignified piano, which can sometimes be very subtle while at other times it is breaking down walls with hard and immediate chords. Well rendered in the matter of low registers, it can even corner drums. And I assure you, I don’t mean the sheer level of generated Hertz, but of course the quantity and quality of information contained in the material. This is an evident killer, which was mastered at such level of quality by a tubed device only for the second time in my listening room. How is it possible that this is such a rare feeling? Looking at the huge range of this type of devices on the market, I have no idea. However, if this is the second case, which I had the opportunity to listen to in my audio sanctuary and was a jaw-dropping experience. So we can only be glad that the designers are finally beginning to understand that the electron tube is a technology that allows us to reach the truth in music, and not just something that is supposed to “stigmatize” the sound of the device that uses it.
What will be the punchline of the above text? Well, very telling. The Danish Zikra Audio linear preamplifier supplied by the Olsztyn distributor is so universal thanks to the aesthetics of its presentation that I do not see the slightest problem with winning the hearts of literally every music lover. On the one hand, it offers the advantages of a well-applied tube, i.e. it vibrates beautifully and thus phenomenally illuminates the space of a wide and deep virtual stage, while on the other hand, it is very good at rendering a tight bass, descending to hell. Thanks to this, it easily shows not only a set of emotions associated with romanticism, but also other, often expressive emotions of all kinds of music, and which, in the end, has a very good chance of convincing music lovers from both sides of the barricade – both the eulogist of electron tubes and the thoroughbred admirers of solid state. I know from experience that it is not that easy, because usually in the case of the latter, this are about lower range, I so often mentioned in my description. And since in my opinion the Danes do shine in this aspect, so I am strangely calm when it comes to predicting the target customer.
Jacek Pazio
Opinion 2
In addition to the well-known biggest players, the audio market consists of countless mini and micro manufactures, the lion’s share of which has a chance to appear only among local communities, at least until recently. Of course, usually through word of mouth and/or travelling/moving, or even a pure stroke of luck, some minute percentage of them broke through to the awareness of a wider audience, but still the range of such activities leaves much to be desired. However, now the era of the Internet has arrived, the world has shrunk to the form of the nearest parcel locker, so whether a given device is manufactured just across the border or in Bali, which is mainly associated with holiday destinations, becomes, if not completely irrelevant, then at least a non-critical criterion during the decision-making and purchasing process. And today we are dealing with precisely such an entity, maybe not necessarily exotic, but undoubtedly existing on a micro scale and having a truly underground recognizability. Thanks to the courtesy of Prestige Audio from Olsztyn we are taking a peek at the Danish Zikra Audio, a manufacturer based in the town of Jyllinge, located on the Roskilde Fjord, from which portfolio we have extracted the 2 chasis Preamplifer LCR Riaa Nano X Core Silver Wired tube line preamplifier, the name of which, for the purposes of this text, we will allow ourselves to shorten to “Preamplifier”.
Michael Zingenberg, the man behind Zikra Audio, is an advocate of the most advanced minimalism, so both the design and construction of his products are far from Byzantine splendor and overload with all sorts of complications. However, it focuses on solidity, which guarantees longevity, and thus the chasses are made of polished aluminum. Since the plural has appeared, it is clear that we are dealing with a separated construction, but it does not separate the channels from each other, but the power supply and signal sections. Fortunately, both sections have been unified in terms of design and dimensions, so when placed next to each other, they create a harmonious whole. Thus, we are dealing with polished bases with rows of cuboidal, matte silos running along the side and rear edges, hiding transformers and chokes inside, and an appropriate set of lamps between them. For obvious reasons, resulting from the performed function, the front plate of the power supply was deprived of any manipulators by moving the main switch to the right side, and the power socket and fuse chamber to the back, together with the power cable for the signal module. And in the signal part, the front is decorated with two solid knobs responsible for source selection and volume control, between which the company logo is located.
In the power supply module you will find a transformer powering two 5R4WGA rectifier tubes (GZ34 or 657G), then four double chokes for high voltage and two chokes for the heating voltage. The ground „floats” holding only the neutral point of the transformer through the chokes. Both transformers and chokes are ordered according to Zikra’s specifications from Monolith Magnetics, Belgium. The 200V voltage treated in this way is delivered to the signal module via a 1.5m cable armed with a multi-pin, military type connector. In the preamplifier itself there are additional RC shunts to lower the supply voltage down to approx. 170V. The signal section is the realm of four single triodes EC88010, permalloy transformers and pure silver cabling in a cotton braid, signed by the American company Jupiter. The volume is controlled by a high-end Alps RK50 potentiometer, and there is no capacitor in the signal path.
However, as it happens, the visual qualities, although undeniably important, cannot overshadow the sound issues, and full happiness can only be achieved when they are joined by exemplary ergonomics. And a little ahead of the facts, I dare say that Michael Zingenberg has achieved this ambitious goal. Of course, everyone should evaluate the exterior design on their own, but it’s hard to find fault with anything here. The same goes for ergonomics, which focuses on logic and intuitiveness, and the only thing that is lacking, at least from my point of view, is the descriptions of I/O terminals. But the sound … it automatically evokes memories of the equally underground design of the Audio Tekne TFA 9501, but compared to its Japanese competitor it goes a step or two further in terms of realism and truly holographic resolution. Moreover, under no circumstances should we look for stereotypical features of a tube in its sound, or even worse, we should not go into denial that as an orthodox solid state lover, that what Zikra represents, to put it mildly, would not be our fairy tale. Why? Because we will simply hurt ourselves by excluding the possibility of contact, if not with the absolute, then with a construction that is by all means outstanding. But just to be clear. The Danish preamp sounds extremely transparent and resolving, so that it is closer to the freshness of a spring alpine morning than to the lazy naturalness of a Tuscan afternoon. On the other hand, it is incredibly vital, energetic and free to convey even the biggest sudden jumps in dynamics. However, instead of zooming in on the foreground, turning up the tempo, or blowing up the virtual sources, the tested preamplifier clings on to the facts on one hand, while on the other is so faithful to them that we are dangerously close to the level, where the boundary between participation in a live music event and reproduction ceases to have any meaning. And we do not need polished, ultra-audiophile, gold-pressed albums for such intensity, because even TOOL’s „Fear Inoculum”, which is extremely far from such ambitions, showed the class of the Danish design, releasing both the intricate web of murmurs, whispers and reverbs, usually hidden in the background, as well as the almost infrasound bass rumbles. The effect was simply shocking – on one hand, quite confusing melodic lines and dark atmospheres, and on the other hand, a stunning package of information, the existence of which we could only guess until now. And here we got them not only with surprising intensity and tangibility, but served almost on a silver platter. In addition, this happened without artificial contrast enhancement or equally painful exaggeration. Similarly, on the thrash-metal and madly galloping „Palace For The Insane” by the English band Shrapnel, it was easy to extract individual instrumental parts and, if someone felt like it, follow them easily. However, the key thing was that even during the most breakneck, truly cacophonous accumulation of sounds, there was an exemplary order on the stage, and each sound reaching our ears had its precisely defined place in three-dimensional space, its own time and, most importantly, kept the assigned role in the overarching whole. Therefore, the above-mentioned resolution did not consist of selecting individual components and presenting them to the listener „in bulk”; but by presenting a fully coherent whole, in such a form that every, even the smallest cog in its composition is visible on an equal footing with it, this whole. The key aspect was however, the intimidating differentiation and precision of the lowest frequencies, which could not be attributed with even the slightest tube softening, or thickening of the edges in defining the virtual sources. There was also no question of any drying out of the sound, so if someone was afraid that Zikra, renouncing its undeniable tubeness, was trying to escape into the stereotypical „transistor” sharpness, those people should easily get rid of those fears.
The same goes for the midrange and the highest frequencies, where crystal clarity and vitality reign supreme, so that even on „’Round M: Monteverdi Meets Jazz” by Roberta Mameli’s vocals smoothly transitions from deep timbre and captivating saturation to registers that make wine glasses burst. And it’s not about some kind of excessive offensiveness, but only about the ability to give back the full force of the emission, not a protective withdrawal that makes it „nice and smooth” all the time, but not necessarily true. And as I have already mentioned, Zikra sticks to the truth and conveys only the truth, so if you manage to configure the system in such a way that the other components also exhibit such features, I dare say that after just a few listens to your favorite albums, you will be on very friendly, or even familiar terms with the musicians participating on them.
Maybe the Zikra Audio brand has not known to you at all, and the name 2 Chasis Preamplifer LCR Riaa Nano X Core Silver Wired seemed too long, but just a few dozen minutes with the tested Danish preamplifier in the system will make it clear that it will be extremely difficult for you to find a sparring partner worthy of it. Not only does it shock with its realism, but it is also an extremely silent device, not only among tube competitors, but in global terms, so lovers of high-efficiency loudspeakers should also pay attention to it.
Marcin Olszewski
System used in this test:
Source:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– DAC: dCS Vivaldi DAC 2.0
– Master clock: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
– Preamplifier: Gryphon Audio Pandora
– Power amplifier: Gryphon Audio Apex Stereo
– Loudspeakers: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
– Speaker cables: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
IC XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
Digital IC: Hijiri HDG-X Milion
Ethernet cable: NxLT LAN FLAME
Power cables: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
– Table: BASE AUDIO 2
– Accessories: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI, antivibration platform by SOLID TECH, Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V, Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– Power distribution board: POWER BASE HIGH END
– Acoustic treatments by Artnovion
Analog stage:
– Drive: Clearaudio Concept
– Cartridge: Dynavector DV20X2H
– Phonostage: Sensor 2 mk II
– Eccentricity Detection Stabilizer: DS Audio ES-001
– Tape recorder: Studer A80
Distributor: Prestige Audio
Manufacturer: Zikra Audio
Price: 40 000 €
Technical details
– Tubes: 4 x EC8010; power supply – 2 x GZ34 or 2 x 657G (rectifier)
– Inputs: RIAA (MM), 2 pairs RCA (line)
– Outputs: RCA, XLR
– Frequency response: 12-115 kHz
– Dimensions (W x D x H): 440 x 330 x 210 mm
– Weight: 25 kg + 28 kg (power supply)
Opinion 1
We are well aware of the fact that some of you, visiting our website quite regularly, may feel a certain weariness with the puzzling regularity of tests dedicated to audiophile cabling systems. However, there is no need to deceive yourself, or conjure reality, but playing with open cards and referring the more inquisitive individuals to the tab with announcements, you can see for yourselves how many cables have recently reached us. So it should be clear that there is a lot happening in the cable segment. In addition, these are not from known, and regularly hosted brands, but come from manufacturers who are just looking for a wider audience, and want to gain recognition on our market. And how else to achieve this goal if not by being featured in industry periodicals, including ours? That is why this time we have tackled a double „fresh”, because we will be talking not only about a new manufacturer but also a new on our domestic market. So let me not keep in suspense any longer, I hasten to explain that we are presenting you a complete set of cabling from the Danish Dyrholm Audio manufactory, all of them belonging to their top Vision series, provided to us by Olsztyn based Prestige Audio.
Since this text is the debut of the Danish company not only on our pages, but from what Google suggests, also among Polish (regardless of its form and availability) audio press, I think it would be appropriate to mention at least in a few simple words about it. And yes, the headquarters of Dyrholm Audio is located in Hammel, and if someone still doesn’t know where to look on the map, we will tell you that you should first locate the slightly more famous (for example from ARoS – Museum of Contemporary Art, Marselisborg Castle, university, or even the old town) Århus and then look to the left and slightly up to find Hammel at a distance of only 23 kilometers. The company was founded and run since 2008 by John Dyrholm, who, quickly getting to the point and avoiding annoying discussions, assumes, that although measurements are useful, both in the production and development of cable technology, their results only accidentally translate into the sonic effects of individual cables. Of course for obvious reasons, audio cabling has to meet certain electrical parameters, but even in such case, the final assessment has to be made by ear, i.e. during arduous listening and comparative tests. It’s a classic ear R&D for audiophiles, which no „oscilloscope” can replace, at least for now. And it was during such tests that he came to the conclusion that the best sonic qualities, at least when it comes to dielectrics, are offered by unbleached cotton, which, in addition to its antistatic properties, also works great as an anti-resonant. The expectations for the conductors themselves, set by the designer and the manufacturer in one, are in most cases met by UPOCC (Ultra Pure Ohno Continuous Cast) copper. It is also worth mentioning that all Dyrholm Audio cables are handmade and their geometry and parameters are selected for a specific cable length. In short, there are no shortcuts, and given that Denmark is not one of the regions with the lowest labor costs, the manufacturing process itself has a significant impact on the final prices of their products.
As we have already managed to show you in the report from the unboxing, Dyrholm cables are delivered to end customers in handy black suitcases padded with a soft sponge, and the cables themselves are kept in an equally subdued aesthetic. You will not see any eye-catching flashiness here, unless someone insists and deems it appropriate to leave the orange and blue protective nets on, during everyday use. However, if these purely protective items remain in their boxes, the wires themselves, dressed in grey and black textile sheaths, are unlikely to attract attention.
In Dyrholm Audio’s portfolio, the Vision Series Ethernet cable is not only the youngest product, but a real gem, as there are no plans to create its lower-born siblings, at least for the time being. The basis for such a decision is probably the fact that its production is done entirely manually and its construction does not use a „civilian” – generally available twisted pair cable, but its bowels are filled with exactly the same class of UPOCC copper wires as for the other representatives of the top Vision series. Cotton non-woven fabric is used as an insulator and the impedance of the cable is set at 100 Ω. And here’s an interesting fact, because in addition to standard (if Telegärtner can be considered as such) plugs, there is no problem to order a version equipped with M12s that fit the reference Telegärtner M12 SWITCH GOLD.
The interconnects representing the analog domain use cores made of corrosion-protected single UPOCC copper wires in cotton fleece insulation, optimized for the final length of the connector. Each conductor is protected by a tinned copper shield from interference, and the distance between the conductors and the shields is optimized for the lowest possible capacitance, minimizing static build-up, and protecting against vibration. ETI Research plugs from the Kryo series, made of silver-plated copper, were used for confectioning.
Loudspeaker cables, on the other hand, are characterized by a noticeably more complicated design. Each of the wires has four AWG7 cores, all of which are based on three seven-wire UPOCC copper bundles. As an insulator, we will again find a cotton non-woven fabric, and the tinned copper screen has special outlets, which make it is possible to ground them with the help of „drains” provided by the manufacturer. Plug consistency with the interconnects was maintained and ETI Research Kryo made of silver-plated copper were used again.
No less interesting are the viscera of the Vision power supply cable, as they consist of two AWG 10 current conductors, each containing no less than 36 UPOCC copper wires, and the grounding line is made from 12 silver-plated OCC copper wires (AWG 9). The cables are braided with cotton fleece and protected against corrosion. There is also a tinned copper screen and a highly sophisticated confection made of silver-plated copper Furutech NCF plugs from the 48 series.
Okay. There was a bit about the manufacturer itself, there was something about what you can see from the outside and what is hidden inside, so just a little bit about ergonomics. And so, as you can see in the photos above, apart from the Ethernet connector, both the XLR and the speaker cables require some space, because the sections between the plugs and the ends of the metal splitters covered with textile sheaths are protected by fairly stiff heat-shrinks. Some attention should also be paid to the power cord, which maybe does not impress with its diameter, but its weight and rigidity combined with springiness can cause some placement issues.
But how does the Danish delegation compare in terms of sound? From a global perspective, playing as a team, the Dyrholms offer a soothing calm and coherent sound, so the last thing that can be said about them is that they play spectacularly, because they are an obvious contradiction of that. This does not mean a loss of dynamics, or even throwing the proverbial blanket over the speakers, but just lack of any signs of excess or willingness to forcefully increase the pacing. There is also no mention of any tendency towards nervousness, no emphasizing of sibilants or similar “fireworks”, which may seem very invigorating and suggestive of above-average resolution at the initial stage of acquaintanceship, but in the long run cause irritation and recurrent migraines due to their ruthless analyticality. Here, we change the perspective and point of view, moving from an armchair of a hair-splitting audiophile to a couch of a music lover just enjoying the music. Anna Maria Jopek on „ID” rustles and „gets into distortion” less than usual, and the industrial-metal raptures served by Samael’s crew on „Solar Soul” are not so rough and grainy. Fortunately, making the sound more civilized does not bear the signs of excessive averaging and smoothing, so the distorted Macro 'Marko’ Rivao and Vorpha guitars continue to happily bite our synapses, but instead of rusty roughness, they are covered with light satin, which, together with the accompanying Xy keyboards, results a very successful, coherent in terms of „consistency” background for Vorph’s gurgling and hoarse vocal parts.
And what can be said about the cables’ solo performances? It seems to be the same, although for example, the ethernet cable, somewhat resembling in terms of juiciness and homogeneity of the sound the embodiment of musicality in the form of the Fidata HFLC, goes a step or two further in terms of sophistication and unforcedness. On the other hand, in comparison to my Next Level Tech NxLT Lan Flame, the Dane is maybe not presenting the information about the acoustic environment of where the recordings were made more sparingly, but they are not provided in such an obvious way, so while listening to the „Monteverdi – A Trace of Grace” by Michel Godard we still have unfettered access to them, on „How Long Is Now?” from the trio Iiro Rantala, Lars Danielsson, Peter Erskine those can fade into the background if you lose a bit of your concentration.
On the other hand, XLRs and speaker cables offer a sound that avoids even the slightest signs of offensiveness, and avoids bringing the foreground closer to the listener. As a result, the sound is extremely linear, ethereal, free in its own way, and maintaining the right distance between the musicians and the listener. It’s hard to talk about any special conservatism in this case, but both the emotional and energetic side of the presentation are surprisingly sensibly exploited. So, while jazz or chamber music become the obvious beneficiaries of such school of sounding, in the case of more brutal varieties of rock and free-jazz, lovers of extreme sensations may lack the element of madness and truly apocalyptic gallop blasts, where this kind of rationality may cause a slight insufficiency. However, you don’t go to the Polish Royal Opera in the Old Orangery to expect ruthless death-metal from Behemoth. However, it’s time for a small supplement, i.e. the ability to ground the shielding of the speaker wires, which noticeably improves the microdynamics by blackening the background more accurately and increasing the distance between its noise and even the quietest „useful” sounds.
The power cord also operates in a more or less similar aesthetic, giving way in terms of dynamics and volume to the Furutech NanoFlux-NCF, compensating for it with extraordinary refinement and musicality. Referring to musical analogies, like the hit „The Sound Of Silence”, Dyrholm is not so much close to the archaic and protective style of Simon & Garfunkel, but more to the emotional depth of Disturbed, rather than to extremes in the style of Nevermore. The bass is soothingly soft, velvety and vivid, but appropriately tight, so there is no need to worry about sponginess or too much blurring.
Therefore, I can only say that for a debut on our market, Dyrholm Audio, represented by the Vision series, showed a surprisingly intriguing and at the same time non-obvious side of cable High-End. Instead of acting in accordance with the popular trend of intensifying sensations, like culinary flavor enhancers do, it focuses on harmony and musicality, giving respite to our senses that are attacked from everywhere and are overstimulated. There are a lot of elements in this idea for sound shaping, which are shared with the Canadians from Luna Cables, which should not be surprising, as they share the love for natural materials, including cotton. However, the Danes go noticeably further both in terms of resolution and refinement, so if you liked what the „Canadian moths” offered, but you have reached the proverbial wall, then switching to Dyrholm Audio cables from the Vision series seems completely understandable.
Marcin Olszewski
System used in this test:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Network player: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Turntable: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Phonostage: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Digital source selector: Audio Authority 1177
– Integrated amplifier: Vitus Audio RI-101 MkII
– Loudspeakers: Dynaudio Contour 30 + Brass Spike Receptacle Acoustic Revive SPU-8 + Base Audio Quartz platforms
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– Digital IC: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– USB cables: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference
– Speaker cables: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Power cables: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; Esprit Audio Alpha
– Power distribution board: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Wall power socket: Furutech FT-SWS(R)
– Anti-vibration platform: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + Silent Angel S28 + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Ethernet cables: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Anort Consequence + Artoc Ultra Reference + Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Table: Solid Tech Radius Duo 3
– Acoustic panels: Vicoustic Flat Panels VMT
Opinion 2
Only a few years ago, it was often said behind the scenes in Poland that Denmark has mainly a standing in loudspeakers. This, of course, was unfair to the rest of the entities operating in the field of this hobby, but let’s face it, the first association most often directed us towards the Dynaudio brand, which has been specializing in the production of loudspeakers for years, and at that not only for the ordinary customer, but also for recording studios. These are the simple facts. However, as you know, nowadays such perception is a thing of the past, an excellent example of which – one of many – are the precisely made Gato Audio constructions, which we have tested several times, because they offer an interesting appearance, similar to popular cookies. And this is just the first example that breaks this old generalization of the perception of Denmark. What are the others? After the recently reviewed ZenSati brand, our today’s hero, Dyrholm Audio, a company which is taking its first steps in our market. Prestige Audio from Olsztyn has provided us with a full set of cabling, starting from power cabling, through XLR signal cables, loudspeaker cables, to Ethernet cables from the Vision series. Intriguing? If so, I have no choice but to invite those interested to read the following uttering of all the pros and cons of the aforementioned constructions.
According to the manufacturer’s information, which, although not too effusive, fortunately has been enhanced with cross-sections of each product published on their web page, the conductors in the Vision series are based on high-quality copper of the UPOCC type. Of course, depending on the tasks performed, each of them differs in thickness and number of wire runs used. And so, in the power supply cables, we will find two conductors with 36 thin UPOCC wires each and a 12-core grounding wire made of silver-plated OFC copper. The conductors constructed in this way were wrapped in cotton fibers, then secured with a screen, and finally dressed in a black and gray fabric sheath with a motif commonly known as a „zigzag”. As for the plugs used, they come from the Japanese Furutech NCF series, which is lately the leader in this type of accessories.
Writing a few sentences about the XLR signal cable, the most important information is the use of single, naturally thicker wires for conductors instead of bundles of a dozen or so so-called threads. Naturally, just like in the case of the power cable, the conductors are wrapped in cotton fibers, and the outside is covered with a twin gray fabric sheath with a black zigzag motif. In order to ensure the proper quality of connection with your electronics, the cable is terminated with ETI Research plugs.
The loudspeaker cable, has three identical conductors constructed from sets of thin wires. So we have three lines of 7 hairs each. As in the entire product line, the whole has been enriched with a cotton cover, a screen and a gray and black uniform. The forks used to connect the speakers with the electronics, as in the signal cables, come from ETI Research.
To conclude the description of the construction of the tested set, an aspect of their creation worth emphasizing is the fact that all of the conductors are handmade, and not a packaging of ready-made cables, and this applies not only to analog cables, but also to Ethernet cables. Admittedly, although „rebranding” is in fashion, it is out of the range of interest for the Dyrholm brand, because in the long run it does not give a chance for logical differentiation, let alone sound consistency of the offered products. You must admit that this is a fair approach.
What caught my attention when I plugged in the wiring kit from Denmark? The first aspect was the overall calmness of the sound. Without pumping excessive amounts of energy, which is often promoted by many producers, but by choosing its expression depending on the needs of the virtual scene. But to make sure we understand each other well, it’s all about excessive expression, which, instead of giving a sense of participation in a given event, in the long run becomes not only artificial, but often tiresome. Meanwhile, in the Scandinavian version, I got a well-balanced message with nice vividness, but without any gimmicks. And since the ultimate goal was to avoid the artificial „wow” effect, the warm and safely essential presentation of the whole music was supported by an interestingly presented midrange and treble. The first one was delicately illuminated, while the treble, although it was well seasoned with a complete package of information, wanted to sound coherent with the rest of the sound spectrum, and thus was deliberately trying to be a bit restrained. In the first minutes after the application of the tested set of cables, such an approach gave the feeling of a minimal cooling down of the sonority, but thanks to the action in the midrange, the sound was still full of breath. It was such a skillful movement that you didn’t feel any dullness, but you had rather something like a more supple than a strongly shiny approach to the reproduced music. However, it reflected the intentions of the artists listened to at a given moment so well, that after a few minutes the topic became unnoticeable. And that’s because, as much as I like, the performance generated between the speakers invited me to listen to it, rather than forcefully feeding me with the music being played. Contrary to appearances, this is very important, even in case of such bands as Slayer and his „South of Heaven”, because rock performances do not need an unnatural dose of artificially generated energy, but good embedding of the material in the right mass and plasticity. Too strong and rounded adding of mass will cause loss of appropriate signal build-up, but here we get saturation, free from overweight, working coherently together with the treble and midrange, which supply us with lots of information. To sum it up, it will be both strong and sonorous, just like it should be.
Of course, jazz music and similar, focusing on different kinds of emotions, related to resounds, were equally interesting. However how is it possible, in the case of the above-mentioned, unobtrusive upper registers, to maintain a good level of sonority in such productions? Well, the key word is a minimally illuminated upper midrange. Still smooth, as I mentioned, without the effect of uncontrolled thickening, but still properly balanced, and at the same time full of volatility, guaranteeing good suspension of even single sounds in the ether. And a good example of such a state of affairs was the album „Passacaglia”, which still smells new, because it debuted on the market this week. Two seemingly not very sonorous instruments – I naturally exaggerate this aspect in relation to the cymbals, and yet each of them had the right body and charmed me with their virtuosity. And it’s not only about the long suspension of individual phrases in the air, but also about the artists’ conversation with the help of sonorous, sometimes hard and short, and sometimes soft, longer in the vector of the ethereal being, displays using their attributes. Depending on the mood of the piece, it was melancholic, only to fall into a well-understood sonic aggression a moment later. And what if this album was served with an emphasis on pushing the monotonous energy into the playing of each instrument, as many cabling manufacturers are currently serving us? There would not be a proper lightness of presentation, but it would be literally and figuratively pressed into us. And in such case, where is the pleasure of communing with music?
Whom would I recommend the eponymous wiring set to? First of all, music lovers who focus on the musicality of their set. Dyrholm Audio products strive to present stage events in the aesthetic of a charming invitation to participate in them, rather than being brutally pushed into their vortex. We will not get the brutality of the message expected by individuals with ADHD syndrome, but a balanced proposal of pastel painting of the world of music. Of course, the sentimental kind, like the one described in the example of the Polish duo Możdżer/Bałdych, but also the expressive kind, in the style of the rock group Slayer; but each time with the right dose of emotions, and not serving it without any control. This, in turn, means that someone is not on the same page with the Danes, this means, that he or she is a die-hard follower of expression above all else, in the style of kicking the listener with music, and this is not a very common treat. To sum things up, if you are looking for good taste in your music – i.e. serving emotions in harmony with a given musical material, the eponymous cable conglomerate should land in your system, at least for a test. Even if, colloquially speaking, something doesn’t click, it will still be a lot of fun.
Jacek Pazio
System used in this test:
Source:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– DAC: dCS Vivaldi DAC 2.0
– Master clock: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
– Preamplifier: Gryphon Audio Pandora
– Power amplifier: Gryphon Audio Apex Stereo
– Loudspeakers: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
– Speaker cables: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
IC XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
Digital IC: Hijiri HDG-X Milion
Ethernet cable: NxLT LAN FLAME
Power cables: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
– Table: BASE AUDIO 2
– Accessories: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI, antivibration platform by SOLID TECH, Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V, Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– Power distribution board: POWER BASE HIGH END
– Acoustic treatments by Artnovion
Analog stage:
– Drive: Clearaudio Concept
– Cartridge: Essence MC
– Phonostage: Sensor 2 mk II
– Eccentricity Detection Stabilizer: DS Audio ES-001
– Tape recorder: Studer A80
Distributor: Prestige Audio
Manufacturer: Dyrholm Audio
Prices
Dyrholm Audio Vision Series Ethernet: 2 838 € / 1 m; 3 231 € / 1,5 m; 3 625 € / 2 m
Dyrholm Audio Vision XLR (wtyki ETI Kryo): 6 281 € / 2 x 1m; 7 025 € / 2 x 1,5m
Dyrholm Audio Vision Speaker: 13 319 € / 2 x 2 m; 15 263 € / 2 x 2,5 m; 17 206 € / 2 x 3 m
Dyrholm Audio Vision Series Power: 6 594 € / 1,2 m; 6 988 € / 1,5 m; 7 381 € / 1,8 m
Opinia 1
Wszyscy znający mnie bliżej audiomaniacy znakomicie znają moje podejście do lampowych rozwiązań audio. Owszem, spokojnie można stwierdzić iż lubię oferowaną przez nie prezentację. Ba, nawet potrafię się nią zachwycić. Jednak na chwilę obecną codziennym w perspektywie codziennego obcowania, przynajmniej dla mnie, prezentuje nazbyt piękną, bo w przeważającej ilości zbyt mocno polukrowaną wizję świata muzyki – naturalnie mam na myśli udane konstrukcje. Teoretycznie wszystko jest w porządku, bo esencjonalnie, namacalnie i lotnie, jednak zazwyczaj raz mniej, a innym razem bardziej brakuje im jednego. Dla ułatwienia dodam, że chodzi o pierwiastek pozwalający na komfortowe słuchanie i przysłowiowego plumkania i rockowego szaleństwa. O co chodzi? To chyba jasne, że o odpowiedniej jakości dolny zakres. I nie chodzi o jego ilość, bo przysłowiową bułę bardzo łatwo wytworzyć, tylko jakość w rozumieniu zejścia, energii, dobrze rozumianej twardości i odpowiedniej rozdzielczości. I gdy do niedawna sytuacja wydawała się bez wyjścia, coraz częściej konstruktorzy rozwiązań lampowych pokazują, że gdy dysponuje się odpowiednią wiedzą, zamknięte w szklanej bańce elektrony w wielu aspektach projekcji basu są w stanie stawić czoła dobrym tranzystorom. Niemożliwe? Bynajmniej, o czym po niedawnym teście phonostage’a Destination Audio – to był znakomity przykład, jak brzmi mój lampowy wzorzec, kolejny raz przekonałem się podczas testu dzisiejszego bohatera. O kim, a raczej o czym mowa? Cóż, marka dopiero przeciera szklaki na naszym rynku, jednak jeśli robi to w ten sposób – o tym w dalszej części tekstu, nie mam więcej pytań. Panie i panowie, oto przedstawiciel duńskiej myśli technicznej, z portfolio którego, dzięki olsztyńskiemu dystrybutorowi Prestige Audio, w nasze progi trafił pokazujący, że dla lampy nie ma rzeczy niemożliwych przedwzmacniacz liniowy Zikra Audio Preamlifier.
Jak na high end-ową konstrukcję przystało, nasz bohater składa się z dwóch osobnych bytów. Naturalnie głównym powodem jest zapewniające jak najlepsze efekty brzmieniowe oddzielenie odpowiednio rozbudowanej sekcji zasilania od sterującej sygnałem głównej części przedwzmacniacza. Ich obudowy są typowymi, wykonanymi z polerowanego aluminium płaskimi platformami, a różnią je li tylko skryte wewnątrz układy oraz usadowiony na górnej płaszczyźnie osprzęt. Wszystko jest na tyle fajnie przemyślane, że mimo spełniania różnych zadań oprócz zastosowania różnych lamp, obydwa moduły wizualnie są do siebie bardzo podobne. Chodzi o w obydwu przypadkach umieszczenie na bokach serii skrytych w czarnych puszkach dławików oraz centralnie osadzonego w zasilaczu transformatora i aplikację pomiędzy nimi stosownych dla każdego z produktów lamp elektronowych. Jeśli chodzi o wyposażenie manualne zasilacza, z racji prostego zadania nakarmienia urządzenia życiodajną energią został wyposażony jedynie w główny włącznik na prawym boku oraz gniazdo bezpiecznika, zasilania i przewód zakończony wielopinowym wtykiem do połączenia z sekcją sterującą. Natomiast preamp, na froncie oferuje nam dwie gałki sterujące – wzmocnienia i wybór wejścia liniowego, na rewersie gniazdo odbierające energię elektryczną od zasilacza, wyjścia sygnału w standardzie XLR z realizującymi ich wybór dla każdego kanału osobno przełącznikami hebelkowymi oraz na górnej płaszczyźnie tuż przy tylnej ściance zestaw wejść i wyjść z przedwzmacniaczem gramofonowym włącznie w wydaniu RCA. Tak pokrótce prezentuje się nasz punkt zainteresowania. Chyba przyznacie, że nasz bohater prezentuje się nie tylko okazale, to jeszcze pokazuje, jak przy realizacji innych zdań można ciekawie zunifikować wizualnie dwie zajmujące się całkowicie innymi zadaniami konstrukcje. Mówiąc kolokwialnie, ja to najzwyczajniej w świecie kupuję.
Gdy przeszedł czas na kilka strof o brzmieniu rzeczonego przedwzmacniacza, myślę, że bardzo istotnym dlatego testu będzie moje skromne oświadczenie. Otóż jeśli w tym momencie z jakiś powodów miałbym obcować z konstrukcjami lampowymi, w dziale wstępnego wzmacniania sygnału audio Zikra Audio Preamlifier byłby jednym z niewielu, jeżeli nie jedynym – to naturalnie zależałoby od finalnego brzmienia reszty toru – kandydatem do ożenku. Powodem jest oczywiście cały czas mocno artykułowany przeze mnie aspekt radzenia sobie tego rodzaju konstrukcji z niskimi rejestrami. Czy to oznacza, że reszta pasma akustycznego jest dla mnie mniej istotna? Naturalnie nic z tych rzeczy, jednak nawet średnio znający się na rzeczy pasjonat audio spokojnie powoła do życia coś grającego w estetyce piękna ponad wszystko. Będzie soczyście, przez to przyjemnie, lotnie i dzięki temu zjawiskowo namacalnie, jednak zabraknie pierwiastka pozwalającego włożyć do odtwarzacza, czy położyć na talerzu gramofonu czegoś z dwóch stron muzycznej barykady. Oczywiście taki „umilacz” życia pozornie zagra wszystko. Tylko czym innym jest słuchanie muzyki bo jest ładna, a czym innym jest obcowanie z pełną skalą jej nieprzewidywalności. A niestety, ta ostatnia bardzo mocno determinowana jest podejściem danego urządzenia do posadowienia dźwięku w odpowiednich proporcjach uderzenia, krawędzi i kontroli. To nie może być nudne, miękkie masowanie trzewi, bo rock i elektronika tak naprawdę tego nie cierpią, tylko w zależności od słuchanego materiału umiejętne dozowanie wspomnianej miękkości na przemian ze skomasowaną energią. Dlatego też od samego początku jak mantrę wspominam kwestię basu, bowiem taki, jakże bardzo oczekiwany przeze mnie stan pokazał mi opiniowany duński przedwzmacniacz. Osobiście wyłapuję to od pierwszych mocnych akordów. Włączam jakąkolwiek płytę, nawet z plumkającym jazzem i wiem, że to jest to, czego oczekuję od dobrego urządzenia, a tym bardziej od brylującego w segmencie ekstremalnego High Endu. Chodzi o pewnego rodzaju dobrze rozumianą twardość dźwięku, połączoną z dobrze zdefiniowaną w domenie krawędzi i szybkości narastania sygnału esencjonalną energią, bez czego cytując klasyka: „Jest miło, bo jest miło”, co przecież na dłuższą metę staje się nudą do kwadratu. Zikra na szczęście opanowała to zagadnienie w perfekcyjny sposób, co sprawiło, że tak naprawdę proces testowy nie skupiał się na poszukiwaniu zalet, bo te od jakże dźwięcznej i swobodnie prezentowanej góry pasma, przez plastyczną, esencjonalną oraz pełną najdrobniejszych informacji średnicę, po nisko schodzący, w pełni kontrolowany, energetyczny o mocny bas były poza zasięgiem wielu konstrukcji konkurencji, tylko na opanowywaniu zdumienia, jak znakomicie konkurowała z tranzystorem. Tylko żebyśmy się dobrze zrozumieli, mam na myśli radzenie sobie z pokazaniem drastycznie odmiennych w odbiorze stanów mojego umysłu podczas słuchania różnorodnego materiału. Tego romantycznego i tego agresywnego w sposób adekwatny dla każdego z nich, co jest już wyższą szkoła jazdy.
Pierwszym bardzo dobrym przykładem dla udowodnienia powyższej tezy jest najnowsza płyta AC/DC „Power Up”. Muzyka niełatwa do odtworzenia, gdyż zrealizowana bez szału, jednak nawet taka, gdy dobrze ją się zaprezentuje, potrafi rozkochać również sceptyków. Jednak aby to się stało, nie wystarczy ją ocieplić i nasycić, aby nie była krzykliwa, bowiem dostaniemy coś na kształt reklamy piwa Żywiec z określeniem „prawie”, co zawsze czyni wielką różnicę. Niestety chcąc odpowiednio sprostać wymaganiom wspomnianej grupy, należy delikatnie podkręcić poziom plastyki, przyprawić całość szczyptą esencjonalności oraz energetycznym, zwartym i nisko schodzącym, jakby punktowym basem. Inaczej zamiast radosnego popisu muzycznych buntowników dostaniemy ciepłe kluski à la „Hard rock”. I nie mam na myśli jedynie podkręcania ekspresji stopy perkusji, żeby dosadniej kopała, tylko również wagę gitar. Owszem, mają być soczyste, ale riffy muszą mieć odpowiednią wagę i twardość, aby bezkompromisowo przemówić do słuchacza. I w takim stylu tę od młodzieńczych lat hołubioną przez mnie formację pokazał przedwzmacniacz Zikra. Była agresja i odpowiedni plus, tylko ta pierwsza jako wynik umiejętnie ukształtowanej wyrazistości, a ten drugi dzięki dobrze osadzonej w masie, w pełni kontrolowanej energii jako feedback utrzymania szybkości narastania i wygaszania dźwięku.
Innym, dosłownie i w przenośni z przeciwnego bieguna kandydatem na obronę tezy znakomitego występu tytułowej konstrukcji jest nierzadko eksploatowany przeze mnie krążek Leszka Możdzęra „Kaczmarek”. Niby jeden, ale jakże wymagający, a w przypadku umiejętności wirtuoza miażdżący sporo ocenianych zestawów instrument. Kiedy ma czarować, mieni się milionem wywołanych muskaniem klawiszy, trwających w nieskończoność, niczym mgła unoszących się bezwiednie pomiędzy kolumnami sonicznych alikwot. W przypadku chęci wywołania jakiej nieokiełznanej kawalkady emocji zaś, nie wiadomo jakim cudem, natychmiast wywołuje istne trzęsienia ziemi. I gdy wydawałoby się, że to banalne zadanie, gdy raz zderzymy się z tym materiałem w pełnym spektrum zawartych w nim, na przemian targających sobą emocji od rozterki, przez żal, po wściekłość, okazuje się, że czasem lotność, czarowanie migotaniem pojedynczych nut i pozornie solidny, ale nazbyt krągły i zachowawczy w kwestii zejścia bas, podane z typową estetyką zawsze pięknej brzmieniowo lampy to za mało, aby nie powiedzieć ułomnie. Bredzę? Bynajmniej, gdyż jeśli nawet górny i środkowy zakres w wydaniu jakiejkolwiek konstrukcji lampowej mają dużą szansę pokazać się z dobrej strony, to bez pomagającego również poczynaniom rockmenów odpowiedniego pokazania dolnego zakresu będzie to tylko namiastka, co potrafi zdziałać raz filigranowy w brzmieniu, a innym razem burzący mury twardymi i natychmiastowymi akordami, piekielnie dostojny fortepian. Dobrze oddany w materii niskich rejestrów potrafi zagonić w kozi róg nawet perkusję. I zapewniam, nie chodzi mi o sam poziom wygenerowanych Hertz-ów, tylko naturalnie ilość i jakość zawartych w materiale informacji. To jest ewidentny kiler, z którym już drugi raz w ostatnim czasie na takim poziomie jakości bez problemu poradziła sobie u mnie konstrukcja ze szklanymi bańkami. Jak to możliwe, że to takie rzadkie uczucie? Patrząc na ogrom oferty tego typu urządzeń na rynku, nie mam pojęcia. Jednak jeśli to już kolejny taki przypadek, jaki z tak zwanym opadem szczęki zaliczyłem w okowach swojego muzycznego sanktuarium, to tylko się cieszyć, że wreszcie konstruktorzy zaczynają rozumieć, iż lampa elektronowa to tylko technologia pozwalająca dotrzeć do prawdy w muzyce, a nie coś co ma stygmatyzować brzmienie wykorzystującego ją urządzenia.
Jaka będzie puenta powyższego słowotoku? Cóż, bardzo wymowna. Otóż dostarczony przez olsztyńskiego dystrybutora duński przedwzmacniacz liniowy Zikra Audio dzięki estetyce prezentacji jest na tyle uniwersalny, że nie widzę najmniejszego problemu zaskarbienia przezeń serc dosłownie każdego melomana. Z jednej strony oferuje zalety dobrze zaaplikowanej lampy, czyli pięknie wibruje i przez to zjawiskowo rozświetla przestrzeń szerokiej i głębokiej wirtualnej sceny, natomiast z drugiej bardzo mocno pilnuje się w oddaniu zwartego, pełnego zadzioru i schodzącego do piekieł basu. Dzięki temu z łatwością pokazuje nie tylko pełen romantyzmu, ale również ekspresji pakiet emocji każdego rodzaju muzyki, co finalnie ma bardzo duże szanse przekonać do siebie melomanów z obydwu stron barykady – tak piewcę lamp elektronowych, jak i rasowego wielbiciela krzemu. Z doświadczenia wiem, że to nie takie łatwe, gdyż zazwyczaj u tych drugich sprawa rozbija się o tak często wspominany w moim opisie dolny zakres. A, że w tym paśmie w moim odczuciu Duńczycy wręcz brylują, w kwestii typowania docelowego klienta jestem dziwnie spokojny.
Jacek Pazio
Opinia 2
Oprócz wszem i wobec znanych największych graczy rynek audio składa się z bezliku mini i mikro manufaktur, których lwia część do niedawna miała szanse zaistnieć jedynie wśród lokalnych społeczności. Oczywiście zazwyczaj poprzez pocztę pantoflową i / lub podróże/przeprowadzki, czy wręcz łut szczęścia jakiś ich promil przebijał się do świadomości szerszego grona odbiorców jednak nadal zasięgi takich działań pozostawiały wiele do życzenia. Nastała jednak era Internetu, świat skurczył się do postaci najbliższego paczkomatu, więc to, czy dane urządzenie produkowane jest tuż za miedzą, czy też na kojarzącej się głównie z wakacyjnymi destynacjami Bali staje się jeśli nie zupełnie nieistotnym, to przynajmniej mało krytycznym kryterium podczas procesu decyzyjno – zakupowego. I właśnie z takim, może niekoniecznie egzotycznym, acz niewątpliwie egzystującym w osobowym rozmiarze mikro i iście undegroundowej rozpoznawalności bytem przyszło nam się, dzięki uprzejmości olsztyńskiego Prestige Audio, zmierzyć. Mowa bowiem o duńskiej, mającej swą siedzibę w położonym nad Roskilde Fjord miasteczku Jyllinge manufakturze Zikra Audio, z której to portfolio wyłuskaliśmy lampowy przedwzmacniacz liniowy 2 Chasis Preamplifer LCR Riaa Nano X Core Silver Wired, którego nazwę na potrzeby niniejszej epistoły pozwolimy sobie skrócić do samego Preamplifier-a.
Stojący za Zikra Audio Michael Zingenberg jest orędownikiem możliwie daleko posuniętego minimalizmu, więc zarówno design, jak i budowa jego produktów dalekie są od bizantyjskiego przepychu i przeładowania wszelakiej maści komplikacjami. Stawia jednak na gwarantującą długowieczność solidność a tym samym korpusy są z polerowanego aluminium. Skoro pojawiła się liczba mnoga, to jasnym jest, iż mamy do czynienia z konstrukcją dzielona, lecz nie polegającą na odseparowaniu od siebie kanałów, lecz jedynie sekcji zasilania od sygnałowej. Całe szczęście obie sekcje zunifikowano tak pod względem designu, jak i gabarytów, więc ustawione obok siebie tworzą harmonijną całość. Mamy zatem do czynienia z polerowanymi bazami z biegnącymi wzdłuż krawędzi bocznych i tylnej rzędami prostopadłościennych matowych silosów kryjących w swych wnętrzach transformatory i dławiki a pomiędzy nimi stosowny zestaw lamp. Z oczywistych, wynikających z pełnionej funkcji, względów płytę czołową zasilacza pozbawiono jakichkolwiek manipulatorów przenosząc na prawy bok włącznik główny a na zaplecze gniazdo zasilające i komorę bezpiecznika, oraz przewód zasilający dla modułu sygnałowego. A w części sygnałowej front zdobią dwie solidne gałki odpowiedzialne za wybór źródła i regulację głośności pomiędzy którymi umieszczono formowy logotyp.
W module zasilacza znajdziemy transformator zasilający dwie lampy prostownicze 5R4WGA (GZ34 lub 657G) następnie cztery podwójne dławiki dla wysokiego napięcia i dwa dławiki dla napięć żarowych. Uziemienie „pływa” i poprzez dławiki trzyma się jedynie punktu neutralnego transformatora. Zarówno transformatory jak i dławiki są zamawiane zgodnie ze specyfikacją Zikry w belgijskim Monolith Magnetics. Tak uzdatnione napięcie 200V trafia do modułu sygnałowego 1,5m przewodem uzbrojonym w wielopinowe militarne złącze. W samym przedwzmacniaczu znajdują się dodatkowe boczniki RC obniżające napięcie zasilania. do ok. 170V. Sekcja sygnałowa to już królestwo czterech pojedynczych triod EC88010, permalloyowych transformatorów i okablowania z czystego srebra w bawełnianym oplocie sygnowanego przez amerykańskiego Jupitera. Za regulację głośności odpowiada high-endowy potencjometr Alps RK50 a w ścieżce sygnałowej nie ma żadnego kondensatora.
Jak to jednak bywa walory wizualne, choć niezaprzeczalnie istotne, nie mogą przesłaniać kwestii brzmieniowych a pełnię szczęścia można osiągnąć w momencie, gdy dołączy do nich wzorowa ergonomia. I nieco uprzedzając fakty śmiem twierdzić, że Michael Zingenberg ów ambitny cel osiągnął. Oczywiście ocenę projektu plastycznego każdy powinien dokonać we własnym zakresie, niemniej jednak trudno się tu do czegokolwiek przyczepić. Podobnie z ergonomią, która stawia na logikę i intuicyjność a jedyne, czego przynajmniej z mojego punktu widzenia brakuje, to opisów terminali we/wyjściowych. Za to brzmienie … niejako z automatu przywołuje wspomnienia równie undergroundowej konstrukcji Audio Tekne TFA 9501, lecz w porównaniu z japońskim konkurentem pod względem realizmu i iście holograficznej rozdzielczości idzie o krok, bądź nawet dwa dalej. Ponadto pod żadnym pozorem na tym pułapie jakościowym nie należy się w jego brzmieniu doszukiwać stereotypowych cech poczciwej lampy, czy co gorsza iść w zaparte, że jako ortodoksyjny tranzystorowiec na pewno to, co Zikra reprezentuje najdelikatniej rzecz ujmując nie jest z naszej bajki. Czemu? Bo po prostu zrobimy sobie krzywdę wykluczając możliwość zetknięcia jeśli nie z absolutem, co z konstrukcją ze wszech miar wybitną. Żeby jednak była jasność. Duński preamp gra szalenie transparentnie i rozdzielczo i to na tyle, że bliżej mu do rześkości wiosennego alpejskiego poranka aniżeli rozleniwiającej naturalności toskańskiego popołudnia. Jest za to niesamowicie witalny, energetyczny i swobodny w oddawaniu nawet największych i gwałtownych skoków dynamiki. Zamiast jednak przybliżać pierwszy plan, podkręcać tempo, czy rozdmuchiwać źródła pozorne tytułowy przedwzmacniacz z jednej strony kurczowo trzyma się faktów, lecz z drugiej jest im w takim stopniu wierny, że niebezpiecznie zbliżamy się do poziomu, gdzie granica pomiędzy uczestnictwem w jakimś wydarzeniu muzycznym na żywo a reprodukcją przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. I wcale do takiej intensywności nie potrzebujemy wymuskanych ultra-audiofilskich, tłoczonych na złocie albumów, gdyż nawet szalenie daleki od takowych ambicji „Fear Inoculum” TOOL-a pokazał klasę duńskiej konstrukcji uwalniając zarówno zazwyczaj ukrytą na dalszych planach misterną pajęczynę szmerów szeptów i pogłosów, jak i niemalże infradźwiękowe tąpnięcia basu. Efekt był wręcz porażający – z jednej strony dość zagmatwane linie melodyczne i dość mroczne klimaty a z drugiej oszałamiający pakiet informacji, których istnienia do tej pory istnienia jedynie mogliśmy domniemywać. A tu dostaliśmy je nie dość, że z zaskakującą intensywnością i namacalnością, to jeszcze podane niemalże że na srebrnej tacy. W dodatku bez sztucznego podbicia kontrastu i równie bolesnego przejaskrawienia. Podobnie na thrashowym i szaleńczo galopującym „Palace For The Insane” angielskiej formacji Shrapnel bez trudu dało się wyekstrahować poszczególne parte instrumentalne i jeśli tylko kogoś naszła ochota niezobowiązująco za nimi podążać. Jednak kluczowe było to, że nawet podczas najbardziej karkołomnych, iście kakofonicznych spiętrzeń dźwięków na scenie panował wzorcowy ład a każdy dobiegający naszych uszu dźwięk miał swoje precyzyjnie określone miejsce w trójwymiarowej przestrzeni, swój czas i co najważniejsze rolę, jaką pełnił w nadrzędnej całości. W związku z powyższym wspomniana wcześniej rozdzielczość nie polegała na wyselekcjonowaniu poszczególnych składowych i przedstawieniu ich słuchaczowi „luzem”. Lecz przedstawieniu w pełni spójnej i koherentnej całości, lecz w takiej formie, by każdy, nawet najmniejszy trybik wchodzący w jej skład był widoczny na równi z nią, ową całością. Kluczowym jednak był fakt wprost onieśmielającego zróżnicowania i precyzji najniższych składowych, którym nie sposób było przypisać nawet odrobiny lampowego zmiękczenia, czy chociaż delikatnego pogrubienia krawędzi definiujących źródła pozorne. Nie było również mowy o jakimkolwiek osuszeniu, czy też osuszeniu, więc jeśli ktoś obawiał się, ze Zikra odżegnując się od swej niezaprzeczalnej lampowości próbuje uciekać w stereotypową „tranzystorową” ostrość, to może spokojnie owych lęków się wyzbyć.
Podobnie sprawy mają się ze średnicą i najwyższymi składowymi, gdzie króluje krystaliczna czystość i witalność dzięki czemu nawet na „’Round M: Monteverdi Meets Jazz” wokal Roberty Mameli płynnie przechodzi z głębokiej barwy i urzekającego wysycenia do rejestrów przy których pękają kieliszki do wina. I wcale nie chodzi tu o jakąś ponadnormatywną ofensywność a jedynie zdolność oddania pełnej siły emisji a nie asekuracyjnego wycofania sprawiającego, że cały czas jest „ładnie i miło”, acz niekoniecznie prawdziwie. A jak już zdążyłem wspomnieć Zikra prawdy się trzyma i prawdę przekazuje, więc jeśli tylko uda się Państwu tak skonfigurować system, by i pozostałe jego składowe takie cechy wykazywały, to śmiem twierdzić, że już po kilku odsłuchach ulubionych krążków powinniście być z udzielającymi się na nich muzykami jeśli nie na „ty”, to w nader przyjacielskich relacjach.
Może i marka Zikra Audio niewielu z Państwa cokolwiek do tej pory mówiła a nazwa 2 Chasis Preamplifer LCR Riaa Nano X Core Silver Wired wydaje się nazbyt długa, lecz wystarczy zaledwie kilka kwadransów z tytułowym, duńskim przedwzmacniaczem w systemie a jasnym stanie się, że szalenie trudno będzie znaleźć Wam godnego mu sparingpartnera. Nie dość bowiem, że poraża realizmem, to przy okazji jest niezwykle cichym urządzeniem i to nie tylko wśród lampowego towarzystwa, lecz w ujęciu globalnym, więc i miłośnicy wysokoskutecznych kolumn powinni zwrócić na niego uwagę.
Marcin Olszewski
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Prestige Audio
Producent: Zikra Audio
Cena: 40 000 €
Dane techniczne
– Lampy: 4 x EC8010; zasilacz – 2 x GZ34 lub 2 x 657G (prostownicze)
– Wejścia: 1 para RIAA (MM), 2 pary RCA (liniowe)
– Wyjścia: Para RCA, para XLR
– Pasmo przenoszenia: 12-115 kHz
– Wymiary (szer. x gł. x wys.): 440 x 330 x 210 mm
– Waga: 25 kg + 28 kg (zasilacz)
Opinia 1
Doskonale zdajemy sobie sprawę z faktu, że część z Państwa dość regularnie zaglądając na naszą stronę może poczuć pewne znużenie zastanawiającą regularnością testów dedykowanego audiofilskim systemom okablowania. Nie ma jednak co się oszukiwać, czy też zaklinać rzeczywistości, więc grając w otwarte karty i co bardziej dociekliwe jednostki odsyłając do zakładki z zapowiedziami, by na własne oczy się przekonały ile wszelakiej maści przewodów ostatnimi czasy do nas dotarło, jasnym jest, że najwięcej dzieje się właśnie w segmencie kablarskim. W dodatku nie są to dyżurne i systematycznie goszczące na naszych łamach marki, lecz przedstawiciele wytwórców dopiero zabiegających o szersze grono odbiorców, a co za tym idzie o zdobycie choćby jako takiej rozpoznawalności, na naszym rynku. A jak inaczej ów cel osiągnąć jeśli nie poprzez goszczenie na łamach branżowych periodyków, w tym również naszych? Dlatego też i tym razem na redakcyjny tapet wzięliśmy podwójną „świeżynkę”, gdyż mowa będzie nie tylko o producencie ale i dystrybutorze debiutujących na naszym rodzimym rynku. Nie trzymając dłużej Państwa w niepewności spieszę z wyjaśnieniami iż w kręgu naszych zainteresowań znalazł się kompletny zestaw okablowania duńskiej manufaktury Dyrholm Audio przynależący do topowej serii Vision a za jego pojawieniem się w naszych systemach stoi olsztyńskie Prestige Audio.
Skoro niniejsza epistoła jest debiutem Duńczyków na naszych łamach a z tego co podpowiada Google również wśród rodzimej (niezależnie od postaci i dostępności) prasy audio wypadałoby chociażby w kilku prostych żołnierskich słowach wspomnieć kto zacz. I tak, siedziba Dyrholm Audio mieści się w Hammel a jeśli ktoś nadal nie za bardzo wie, gdzie kierować wzrok na mapie, to podpowiemy, że należy najpierw zlokalizować nieco bardziej znane (chociażby z ARoS – Muzeum Sztuki Współczesnej, Zamku Marselisborg, uniwersytetu, czy chociażby starówki) Århus a potem zerknąć na lewo i lekko w górę, by w odległości zaledwie 23 kilometrów natrafić właśnie na Hammel. Firmę założył i prowadzi od 2008 roku John Dyrholm, który, ekspresowo przechodząc do sedna i unikając irytującego rozwodnienia, wychodzi z założenia, że choć pomiary są przydatne, tak w produkcji, jak i rozwoju technologii kablarskiej, to ich wyniki dość przypadkowo przekładają się na efekty soniczne poszczególnych przewodów. Ot pewne parametry elektryczne z oczywistych względów okablowanie audio spełniać musi, ale i tak, i tak finalnej oceny dokonywać trzeba na ucho, czyli podczas mozolnych testów odsłuchowo-porównawczych. Ot takie klasyczne dla audiofilów nauszne R&D, którego żaden „oscyloskop”, przynajmniej na razie, zastąpić nie potrafi. I właśnie w trakcie takich testów doszedł do wniosku, iż najlepsze walory soniczne, przynajmniej jeśli chodzi o dielektryki, oferuje niebielona bawełna, która oprócz właściwości antystatycznych świetnie sprawdza się również w roli antyrezonansowej, a co do samych przewodników to oczekiwania projektanta i producenta w jednym, w większości przypadków spełnia miedź UPOCC (Ultra Pure Ohno Continuous Cast). Warto również wspomnieć, że wszystkie przewody Dyrholm Audio wykonywane są ręcznie a ich geometria i parametry dobierane są pod konkretną długość przewodu. Krótko mówiąc nie ma tu drogi na skróty a biorąc pod uwagę, że Dania nie należy do regionów o najniższych kosztach pracy już sam proces wytwórczy znacząco wpływa na finalne ceny produktów.
Jak już zdążyliśmy w relacji z unboxingu pokazać Dyrholmy do klientów końcowych trafiają w poręcznych i wyściełanych miękką gąbką czarnych walizkach a i same przewody utrzymano w równie stonowanej estetyce. Próżno szukać tu łapiącej za oko krzykliwości, no chyba, że ktoś się uprze i podczas codziennego użytkowania uzna za stosowne pozostawienie pomarańczowych i niebieskich siatek ochronnych. Jeśli jednak owe czysto spedycyjne bibeloty pozostaną w pudełkach to same przewody przyobleczone w szaro-czarne tekstylne peszele raczej nie będą zwracały na siebie uwagi.
W portfolio Dyrholm Audio przewód Vision Series Ethernet jest nie dość, że najmłodszym dzieckiem, co prawdziwym rodzynkiem, albowiem nie są planowane, przynajmniej na razie, żadne działania mające na celu stworzenie jego niżej urodzonego rodzeństwa. U podstaw takiej decyzji leży zapewne fakt, iż jego wykonanie odbywa się całkowicie ręcznie a do jego budowy nie używa się „cywilnej” – ogólnodostępnej skrętki, lecz do jego trzewi trafiają dokładnie tej samej klasy druty z miedzi UPOCC, co do pozostałych reprezentantów topowej serii Vision. W roli izolatora wykorzystywana jest bawełniana włóknina a impedancję przewodu ustalono na poziomie 100 Ω. I tu od razu ciekawostka, bowiem oprócz standardowych (o ile Telegärtnera za takowe można uznać) wtyków nie ma najmniejszego problemu zamówić również egzemplarz uzbrojony w M12-ki pasujące m.in. do referencyjnego Telegärtnera M12 SWITCH GOLD.
W reprezentujących domenę analogową interkonektach wykorzystano żyły z zabezpieczonych przed korozją pojedynczych drutów z miedzi UPOCC w izolacji z bawełnianej włókniny zoptymalizowanych pod kątem finalnej długości łączówki. Każdy przewodnik przed zakłóceniami chroni ekran z cynowanej miedzi, a odległość między przewodnikami i ekranami jest zoptymalizowana pod kątem możliwie najniższej pojemności, minimalizacji gromadzenia się ładunków elektrostatycznych i ochrony przed wibracjami. Do konfekcji użyto wtyków ETI Research z serii Kryo wykonanych z posrebrzanej miedzi.
Z kolei głośnikowce charakteryzuje już zauważalnie bardziej skomplikowana konstrukcja. Każdy z przewodów posiada cztery żyły AWG7 z których wszystkie zbudowano w oparciu o trzy siedmiodrutowe wiązki z miedzi UPOCC. W roli izolatora ponownie znajdziemy tu bawełnianą włókninę a ekran z cynowanej miedzi posiada wyprowadzenia na zewnątrz dzięki czemu możliwe jest jego uziemienie z pomocą dołączonych przez producenta „drenów”. Z konfekcją zachowano spójność z interkonektami i ponownie postawiono na ETI Research Kryo z posrebrzanej miedzi .
Nie mniej interesujące są trzewia zasilającego Vision, gdyż składają się z dwóch żył prądowych o AWG 10, z których każda zawiera nie mniej niż 36 przewodów z miedzi UPOCC a przebieg uziemiający to 12 posrebrzanych przewodów miedzianych OCC (AWG 9). Przewody są oplecione włókniną bawełnianą i zabezpieczone przed korozją. Nie zapomniano również o ekranie z cynowanej miedzi i wielce wyrafinowanej konfekcji wtykami z posrebrzanej miedzi Furutecha NCF z serii 48.
No dobrze. Było co nieco o samym wytwórcy, było o tym co widać z zewnątrz i co siedzi w środku, więc jeszcze tylko małe co nieco o ergonomii. I tak, jak widać na powyższych zdjęciach poza łączówką ethernetową tak XLR, jak i głośnikowce potrzebują nieco miejsca, gdyż odcinki pomiędzy wtykami a kończącymi pokrytą tekstylnymi koszulkami przebiegi metalowe splittery zabezpieczone zostały dość sztywną termokurczką. Nie mniej uwagi należy poświęcić przewodowi zasilającemu, który może nie imponuje średnicą, lecz z racji swojej wagi i sztywności połączonej ze sprężystością może sprawić nieco problemów.
A jak Duńska delegacja wypada brzmieniowo? W ujęciu globalnym, czyli wespół/zespół grając w komplecie Dyrholmy oferują kojący spokój i koherentność przekazu, więc ostatnie, co można o nich powiedzieć, to że grają spektakularnie, albowiem są tego oczywistym zaprzeczeniem. Nie oznacza to bynajmniej utraty dynamiki, czy wręcz zarzucenia na kolumny przysłowiowego koca, lecz jedynie brak jakichkolwiek oznak wyczynowości oraz chęci siłowego podkręcania tempa. Nie ma też mowy o tendencji do nerwowości, podkreślania sybilantów i podobnych im fajerwerkach, które może w początkowym stadium znajomości wydają się wielce ożywcze i sugerujące ponadprzeciętną rozdzielczość, lecz na dłuższą metę powodują co najwyżej irytację i nawracające migreny z racji swej bezwzględnej analityczności. A tu, nieco zmieniając perspektywę i punkt widzenia, przesiadamy się z fotela dzielącego włos na czworo audiofila na kanapę czerpiącego radość z muzycznych uniesień melomana. Anna Maria Jopek na „ID” szeleści i „wchodzi w przester” mniej niż zwykle a industrial-metalowe uniesienia serwowane przez ekipę Samaela na „Solar Soul” już nie są tak chropawe i ziarniste. Całe szczęście ucywilizowanie przekazu nie nosi znamion zbytniego uśrednienia i wygładzenia, więc przesterowane gitary Macro 'Marko’ Rivao i Vorpha dalej radośnie kąsają nasze synapsy, lecz zamiast rdzawej chropowatości pokrywa je lekka satyna, co wraz z towarzyszącymi im klawiszami Xy stanowi wielce udany, koherentny pod względem „konsystencji” podkład pod gulgocząco-chrypiące partie wokalne Vorpha
A co można powiedzieć o ich występach solowych? Niby to samo, choć np. przewód ethernetowy nieco przypominając pod względem soczystości i homogeniczności przekazu będącą ucieleśnieniem muzykalności Fidatę HFLC w kwestii wyrafinowania i niewymuszoności idzie o krok, bądź nawet dwa dalej. Z kolei w porównaniu z moim dyżurnym Next Level Tech NxLT Lan Flame Duńczyk może nie tyle nieco oszczędniej serwuje informacje o warunkach akustycznych w jakich dokonywano poszczególnych nagrań, co nie są one podawane w tak oczywisty sposób, więc o ile na naszym dyżurnym „Monteverdi – A Trace of Grace” Michela Godarda nadal mamy do nich nieskrępowany dostęp, to już na „How Long Is Now?” tria Iiro Rantala, Lars Danielsson, Peter Erskine bez odrobiny skupienia mogą zejść na dalszy plan.
Z kolei XLR-y i głośnikowe oferują dźwięk unikający nawet najsłabszych oznak ofensywności, oraz stroniący od przybliżania pierwszego planu do słuchacza. Dzięki temu przekaz jest niezwykle liniowy, eteryczny, na swój sposób swobodny i zachowujący właściwy dystans pomiędzy muzykami a odbiorcą. Trudno w tym przypadku mówić o jakiejś specjalnej zachowawczości, lecz tak emocjonalna, jak i energetyczna strona prezentacji są zaskakująco rozsądnie eksploatowane. O ile zatem czy to jazz, czy też kameralistyka stają się oczywistymi beneficjentami takiej szkoły grania, to już przy bardziej brutalnych odmianach rocka i free-jazu miłośnikom ekstremalnych doznań może nieco brakować pierwiastka szaleństwa i iście apokaliptycznych galopad blastów owa racjonalność może powodować lekki niedosyt. Nie po to jednak idzie się do Polskiej Opery Królewskiej w Starej Oranżerii, by spodziewać się serwowanej przez Behemotha death-metalowej bezpardonowości. Czas jednak na mały suplement, czyli możliwość uziemienia ekranowania przewodów głośnikowych, która to zauważalnie wpływa na poprawę mikrodynamiki dokładniej zaczerniając tło i zwiększając odstęp pomiędzy jego szumu od nawet najcichszych dźwięków „użytecznych”.
Mniej więcej w podobnej estetyce operuje również przewód zasilający ustępując pod względem dynamiki i wolumenu Furutechowi NanoFlux-NCF rekompensując to niezwykłym wyrafinowaniem i muzykalnością. Odwołując się do muzycznych analogii, czyli hitu „The Sound Of Silence”, to Dyrholmowi bliżej nie tyle do archaiczno – asekuracyjnej stylistyki Simona & Garfunkela co emocjonalnej głębi Disturbed aniżeli ekstremów w stylu Nevermore. Bas jest kojąco miękki, aksamitny i plastyczny, lecz odpowiednio zwarty, wiec nie ma obaw o gąbczastość, czy zbytnie rozmycie.
Nie pozostaje mi zatem nic innego jak tylko stwierdzić, że jak na debiutanta na naszym rynku, to Dyrholm Audio prezentując serię Vision pokazał zaskakująco intrygujące i zarazem nieoczywiste oblicze kablarskiego High-Endu. Zamiast bowiem działać zgodnie z popularnym trendem intensyfikacji doznań niczym kulinarne wzmacniacze smaku stawia na harmonię i muzykalność dając wytchnienie naszym zewsząd atakowanym i co tu dużo mówić przebodźcowanym zmysłom. Sporo w tym pomyśle na dźwięk elementów wspólnych z Kanadyjczykami z Luna Cables, co z racji, podobnie jak w Dyrholmie, zamiłowania do naturalnych materiałów, w tym bawełny, nie powinno dziwić. Jednak Duńczycy idą zauważalnie dalej tak pod względem rozdzielczości, jak i wyrafinowania, więc jeśli to, co oferowały „kanadyjskie ćmy” przypadło Państwu do gustu, lecz doszliście do przysłowiowej ściany, to przesiadka na okablowanie Dyrholm Audio z serii Vision wydaje się zupełnie zrozumiała.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; Esprit Audio Alpha
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Jeszcze kilka lat temu w polskich kuluarach często mówiło się, iż Dania w głównej mierze stoi kolumnami. To naturalnie dla reszty podmiotów działającym w zakresie tego hobby było krzywdzące, jednak nie oszukujmy się, pierwsze skojarzenie najczęściej kierowało nas w stronę choćby od lat wyspecjalizowanej w produkcji kolumn nie tylko dla zwykłego zjadacza chleba, ale również studiów nagraniowych marki Dynaudio. Takie są fakty. Jednak jak wiadomo, obecnie takie postrzeganie to już przeszłość, czego znakomitym przykładem – jednym z wielu – jest testowana przez nas kilkukrotnie, oprócz kolumn oferująca ciekawie prezentujące się, bo aparycją nawiązujące do popularnych u nas ciastek typu biszkopt, precyzyjnie wykonane konstrukcje Gato Audio. A to tylko pierwszy z brzegu przykład łamiący pewnego rodzaju dawne generalizowanie postrzegania Danii. Jakie są inne? A choćby po niedawno opiniowanym brandzie ZenSati dzisiejszy bohater, czyli stawiający pierwsze kroki na naszym rynku Dyrholm Audio, który za sprawą olsztyńskiego Prestige Audio dostarczył do nas pełen set okablowania od sieciowego, przez sygnałowe XLR, kolumnowe, po ethernetowe z serii Vision. Intrygujące? Jeśli tak, nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić zainteresowanych do lektury poniższego wyartykułowania wszelkich za i przeciw wspomnianych konstrukcji.
Idąc za informacjami producenta, które choć nie są zbyt wylewne, to na szczęście na firmowej stronie internetowej okraszone zostały przekrojami każdego produktu, żyły przewodników w serii Vision opierają się o wysokiej jakości miedź typu UPOCC. Naturalnie w zależności od spełnianych zadań każda z nich różni się grubością i ilością zastosowanych przebiegów drucików. I tak w zasilających znajdziemy dwa przebiegi sygnału po 36 cieniutkich drucików UPOCC każdy oraz 12-to żyłowe uziemienie wykonane z posrebrzanej miedzi OFC. Tak skonstruowane sygnały otulono włóknami bawełnianymi, następnie zabezpieczono ekranem, by finalnie ubrać go w czarno-szarą z motywem potocznie zwanego „zygzaka” materiałową koszulkę. Jeśli chodzi o wykorzystane wtyki, te pochodzą od japońskiego Furutecha z ostatnimi czasy wiodącej prym w tego typu akcesoriach serii NCF.
Kreśląc kilka zdań o sygnałowym kablu XLR najważniejszą informacją jest wykorzystanie na przewodniki pojedynczych, naturalnie grubszych drutów zamiast wiązek kilkunastu tak zwanych nitek. Naturalnie tak jak w kablu sieciowym sygnały otulono włóknami z bawełny, a z zewnątrz zastosowano bliźniaczy, materiałowy, szary z motywem czarnego zygzaka peszel. W calu zapewnienia odpowiedniej jakości połączenia z elektroniką rzeczony kabel zakończono wtykami matki ETI Research.
Z kolei kabel kolumnowy może pochwalić się trzema takimi samymi zbiorami cienkich drucików w służbie budowy każdej z żył. Tym razem mamy trzy linki po 7 włosów. Jak w całej linii produktowej standardowo całość została wzbogacona o otulinę z bawełny, ekran i szaro-czarny mundurek. Wykorzystane do połączeń kolumn z elektroniką widły tak jak w kablach sygnałowych pochodzą od ETI Research.
Wieńcząc opis budowy testowanego zestawu wartym podkreślenia aspektem ich powstawania jest fakt ręcznego formowania przebiegów sygnału, a nie konfekcjonowanie gotowców i dotyczy to nie tylko przewodów analogowych, lecz również Ethernetowego. Co prawda choć „rebranding” jest w modzie, to dla marki Dyrholm jest poza obszarem zainteresowań, gdyż na dłuższą metę nie daje ani szans na logiczne różnicowanie ani tym bardziej spójność brzmieniową oferty. Przyznacie, że to uczciwe podejście.
Co przykuło moją uwagę po wpięciu zestawu okablowania z Danii? Pierwszym aspektem był ogólny spokój przekazu. Bez obecnie często promowanego przez wielu producentów pompowania nadmiernej ilości energii, tylko dobierania jej ekspresji w zależności do potrzeb wirtualnej sceny. Ale żebyśmy się dobrze zrozumieli, chodzi li tylko o nadmierną ekspresję, która zamiast dawać poczucie udziału w danym wydarzeniu, na dłuższą metę staje się w odbiorze nie tylko sztuczna, ale często męcząca. Tymczasem w wydaniu Skandynawów dostałem dobrze wyważony przekaz z fajną plastyką, bez żadnego efekciarstwa. A, że cel unikania sztucznego efektu „łał” był celem samym w sobie, w sukurs ciepłego i bezpiecznie esencjonalnego podania całości muzyki szła ciekawie podana średnica i wysokie tony. Ta pierwsza delikatnie została doświetlona, zaś góra pasma choć była dobrze doprawiona pakietem informacji, chcąc brzmieć spójnie z resztą pasma planowo starała się być lekko powściągliwa. W pierwszych minutach po aplikacji testowanego zestawu kabli takie postawienie sprawy dawało poczucie jakby minimalnego ostudzenia dźwięczności, ale dzięki działaniu w środku przekaz nadal był pełen oddechu. Był to na tyle umiejętny ruch, że nie odczuwało się matowości, tylko raczej coś na kształt bardziej plastycznego, aniżeli mocno iskrzącego podania materiału. Jednak na tyle dobrze oddającego zamierzenia słuchanych w danym momencie artystów, że po kilku minutach temat stawał się niezauważalny. A to dlatego, że tak jak lubię, generowany pomiędzy kolumnami spektakl bardziej mnie zapraszał do posłuchania, niż na siłę karmił odtwarzaną muzyką. To wbrew pozorom bardzo istotne nawet w przypadku takich formacji jak Slayer i jego „South of Heaven”, gdyż rockowym popisom nie potrzebna jest nienaturalna dawka sztucznie wygenerowanej energii, tylko w estetyce swobody dobre osadzenie materiału w odpowiedniej masie i plastyce. Zbyt mocne i krągłe dociążanie spowoduje utratę odpowiedniego narastania sygnału, a tak dostaniemy wolne do nadwagi nasycenie podparte pracującymi w służbie spójności przekazu pełnymi informacji średnimi i wysokimi tonami. Czyli suma summarum będzie i mocno i dźwięcznie, tak jak powinna atakować nas tego typu twórczość. Naturalnie równie ciekawie wypadała muzyka jazzowa i jej podobne, stawiające na innego rodzaju, związane z wybrzmieniami emocje. Jak w przypadku wspominanego, nienachalnego podania górnego rejestru możliwe jest utrzymanie dobrego poziomu dźwięczności takich produkcji? Otóż słowo klucz to minimalnie doświetlona wyższa średnica. Nadal gładka, jak wspominałem bez efektu niekontrolowanego pogrubiania, ale nadal odpowiednio wyważona, a przy tym pełna lotności gwarantującej dobre zawieszenie nawet pojedynczych dźwięków w eterze. A dobrym przykładem takiego stanu rzeczy był pachnący jeszcze nowością, bo mający swój rynkowy debiut w tym tygodniu krążek Leszka Możdzęra i Adama Bałdycha „Passacaglia”. Dwa z pozoru mało dźwięczne instrumenty – naturalnie przerysowuję ten aspekt i to w odniesieniu do blach perkusji, a mimo to każdy z nich miał odpowiednie body i znakomicie czarował mnie wirtuozerią. I nie chodzi jedynie o długie zawieszenie poszczególnych fraz w powietrzu, tylko również o rozmowę artystów przy pomocy dźwięcznych, raz twardych i krótkich, a raz miękkich dłuższych w wektorze eterycznego bytu popisów przy użyciu swoich atrybutów. W zależności od nastroju utworu było melancholijnie, by za moment popaść w dobrze rozumianą brzmieniową agresję. A gdyby ta płyta była podana z naciskiem na mocne wypchnięcie monotonnej energii w grę każdego instrumentu, jak serwuje nam obecnie sporo producentów okablowania? Nie było by odpowiedniej lekkości prezentacji, tylko zostałaby w nas dosłownie i w przenośni wciśnięta. A gdzie przyjemność z obcowania z muzyką?
Komu poleciłbym tytułowy zestaw okablowania? W pierwszej kolejności melomanom stawiającym na muzykalność swojego zestawu. Produkty Dyrholm Audio starają się podać wydarzenia sceniczne w estetyce uroczego zaproszenia do uczestnictwa w nich, a nie brutalnego wepchnięcia w ich wir. Nie dostaniemy czasem oczekiwanej przez osobników z syndromem ADHD brutalności przekazu, tylko wyważoną propozycję pastelowego malowania świata muzyki. Naturalnie tego sentymentalnego, opisywanego na przykładzie polskiego duetu Możdżęr/Bałdych, ale również wyrazistego w stylu grupy rockowej Slayer, jednak za każdym razem z odpowiednim dozowaniem emocji, a nie serwowaniem jej beż żadnej kontroli. To zaś sprawia, że nie po drodze z Duńczykami może być jedynie piewcom ekspresji ponad wszystko w stylu kopania słuchacza muzyką, których aż tak wielu nie ma. Reasumując, jeśli szukacie w przekazie utrzymania dobrego smaku – czytaj serwowania emocji w zgodzie z danym materiałem muzycznym, tytułowy konglomerat kablowy powinien choćby na próbę wylądować w Waszych systemach. Nawet jeśli kolokwialnie mówiąc coś nie pyknie i tak zabawa będzie przednia.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Prestige Audio
Producent: Dyrholm Audio
Ceny
Dyrholm Audio Vision Series Ethernet: 2 838 € / 1 m; 3 231 € / 1,5 m; 3 625 € / 2 m
Dyrholm Audio Vision XLR (wtyki ETI Kryo): 6 281 € / 2 x 1m; 7 025 € / 2 x 1,5m
Dyrholm Audio Vision Speaker: 13 319 € / 2 x 2 m; 15 263 € / 2 x 2,5 m; 17 206 € / 2 x 3 m
Dyrholm Audio Vision Series Power: 6 594 € / 1,2 m; 6 988 € / 1,5 m; 7 381 € / 1,8 m
Najnowsze komentarze