Tag Archives: Przemysław Strączek


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Przemysław Strączek

Premierowy odsłuch albumu „Cultural Concept”

Opinia 1

Choć od lat wychodzimy z założenia, że okazją do audiofilskiego spotkania może być nawet brak okazji, to nie da się ukryć, iż fakt objęcia mecenatem płyty międzynarodowego kolektywu operującego na pograniczu jazzu, tradycji etnicznej i improwizacji przez rodzimego dystrybutora na miano wybornej okazji do takowej aktywności niewątpliwie zasługuje. Jeśli dodamy do tego możliwość bezpośredniego spotkania z leaderem i częścią składu owej formacji, to jasnym jest, że niezależnie od przedświątecznego szaleństwa, półfinałów mundialu i środka tygodnia szans na to abyśmy się nie pojawili nie było. Dlatego też, gdy tylko dostaliśmy zaproszenie od stołecznego SoundClubu, który oprócz gospodarza tym razem pełnił również rolę sponsora tytułowego wydawnictwa bez chwili wahania wyraziliśmy pełną gotowość i w środowy wieczór zameldowaliśmy się na Skrzetuskiego 42, by nie tylko posłuchać albumu „Cultural Concept”, lecz również móc porozmawiać ze sprawcą całego zamieszania, czyli firmującym owe wydawnictwo swoim nazwiskiem gitarzystą, kompozytorem i producentem w jednej osobie, czyli Przemysławem Strączkiem, oraz zasiadającym za perkusją Patrykiem Doboszem.

W ramach niezobowiązującego wprowadzenia wspomnę jedynie, że „Cultural Concept”, to zarówno tytuł albumu, jak i nazwa zespołu złożonego z muzyków z Polski, Senegalu, Tajwanu i Kolumbii, której pomysłodawcą jest ww. jazzowy gitarzysta Przemysław Strączek. Zawartość krążka stanowią utwory autorstwa lidera powstałe w myśl idei „twórcze i kreatywne działania muzyczne zbliżają ludzi nawet z odległych zakątków świata, tworząc nową jakość w kulturze i sztuce muzycznej.” Gitarzyście na płycie towarzyszą muzycy: Maciej Kitajewski (kontrabas, gitara basowa), Patryk Dobosz (perkusja), Marcin Kaletka (saksofon sopranowy i tenorowy), pochodząca z Tajwanu Chiao-Hua Chang (erhu, matoquin, wokal), Senegalczyk Kandara Diebaté (kora, wokal, kompozycja) oraz Kolumbijczyk Edilson Sanchez-Moyano (instrumenty perkusyjne, bęben kolumbijski allegre).
Warto również choć na chwile pochylić się nad nieoczywistą okładką autorstwa Tomasza Kipki, gdzie z pozornie chaotycznej mozaiki, gdy tylko poświęcimy jej nieco uwagi, wyłania się ukryty, stworzony z różnokolorowych figur geometrycznych, tytuł albumu. Z kolei sam album został nagrany w MAQ studio przez Macieja Stacha, nad brzmieniem płyty czuwał Katsuhiko Naito znany ze współpracy z Johnem Scofieldem, Alem Di Meolą czy Marią Schneider i ukazał się pod szyldem Voicemusic, jazzowego oddziału Music Corner Records.
Jeśli zaś chodzi o wyspecjalizowaną aparaturę odtwarzającą użyty podczas środowego spotkania wsad merytoryczny, to z racji wykorzystania w roli nośnika płyty winylowej, akcent postawiono oczywiście na tor analogowy, gdzie uwagę zwracał uzbrojony we wkładkę AirTight Opus1 gramofon Brinkmann Taurus współpracujący ze step-upem ATH-2 Reference oraz przedwzmacniaczem gramofonowym ATE-3011 również pochodzącymi z japońskiego portfolio. Rola wzmocnienia przypadła debiutującemu podczas minionego Audio Video Show wzmacniaczowi zintegrowanemu Kora TB-400 a zakończenie okablowanego przewodami Jorma Design toru stanowiły zjawiskowe i intrygujące czterodrożne kolumny AudioNec EVO2 z przykuwającym wzrok charakterystycznym przetwornikiem szerokopasmowym Duopole DS.31™. O meble i akcesoria antywibracyjne zadbała rodzima manufaktury Franc Audio Accessories.

„Cultural Concept” to nie tylko multikulturowy, ale i warsztatowo stylistyczny tygiel, gdzie stricte jazzowa chęć improwizacji przeplata się z wpisaną w sztywne ramy tradycją a czasem również z typowo rockową zadziornością. I wcale nie chodzi tu o prostą definicję kto powinien grać pierwsze skrzypce, czyli czy to wierna wiekowym tradycjom muzyka etniczna, czy też jazzowa swoboda mają stanowić szkielet poszczególnych kompozycji a jedynie o ukazanie możliwości zbliżenia się ludzi i estetyk z najodleglejszych zakątków świata na drodze muzycznego, kreatywnego dialogu.
Proszę tylko rzucić uchem na „Imaginarium” a doświadczycie Państwo wielce udanego amalgamatu elektrycznej gitary (skojarzenia z Carlosem Santaną wydają się aż nadto oczywiste), soczystego i mięsistego basu z orientalnym, operującym w zupełnie innym metrum instrumentarium, szalejącymi dęciakami oraz warstwą wokalną Kandara Diebaté śpiewającego w języku mandingue. Nie mniej zjawiskowo wypada chyba najbardziej odważny, śmiało wkraczający w obszar free „Improvisation”, gdzie pozornie wykluczające się estetyki brzmień poszczególnych instrumentów nader udanie się uzupełniają tworząc wymagającą, acz przykuwająca uwagę kompozycję. Tutaj kontrasty nie pełnią roli dzielącej lecz zespalającą a zestawienie klasycznej gitary z brzmieniem dwudziestojednostrunowej afrykańskiej kory, czy dwustrunonowego chińskiego Erhu po chwili stają całkiem oczywiste i zrozumiałe. Nawet obecność mongolskiego odpowiednika naszej europejskiej wiolonczeli, czyli morin chuur w bądź co bądź okołojazzowym projekcie znajduje swoje uzasadnienie i jest elementem nie tylko uzupełniającym, lecz również inspirujących pozostałych muzyków do spontanicznego i zarazem zaskakującego, opartego m.in. na improwizacji, dialogu.

I na koniec jeszcze drobna refleksja na temat brzmienia. Lecz nie prezentowanego na Skrzetuskiego zestawu, który z racji zmiennych i nieznanych mi z prywatnych, prowadzonych w kontrolowanych warunkach odsłuchów stanowił pewną niewiadomą, lecz samego albumu. Otóż, choć tytułowe wydawnictwo dostępne jest zarówno na nośnikach fizycznych LP/CD, jak i na większości platform streamingowych (m.in. Tidalu), to mając możliwość porównania wszystkich trzech nie tylko w SoundClubowym, lecz i własnym systemie śmiem twierdzić, że co jak co, ale do czarnej płyty cyfrowemu rodzeństwu jeszcze dużo, naprawdę dużo brakuje. Może i z operującego zerami i jedynkami medium jest czyściej, ciszej (jeśli chodzi o szum tła i głośność samego nośnika), ale to właśnie winyl oferuje niepodrabialną koherencję i najskuteczniej trącającą struny naszej muzycznej wrażliwości emocjonalność. I piszę to z pełną odpowiedzialnością, ja – żarliwy akolita streamingu, odkurzający i uruchamiający gramofon jedynie od wielkiego święta. Fakty jednak są takie a nie inne i akurat w tym wypadku nie mam zamiaru twierdzić, że jest inaczej.

Serdecznie dziękując ekipie SoundClubu za gościnę mamy cicha nadzieję, że akcja z tytułowym albumem nie jest zarazem pierwszym, jak i ostatnim prowadzonego nad produkcja fonograficzna patronatu a tym samym istnieje cień szansy, że jeszcze spotkamy się nie raz i nie dwa na podobnym do środowego odsłuchu.

Marcin Olszewski

Opinia 2

Gdy wydawałoby się, że gorący przedświąteczny okres jest w stanie skutecznie sparaliżować wszelkiego rodzaju ruchy z zakresu naszego hobby, warszawski SoundClub dobitnie pokazał, iż świat muzyki rządzi się swoimi prawami. Chodzi mianowicie o fakt zorganizowania promocyjnego spotkania wokół sponsorowanej przez siebie wespół z teamem Modern Art ze wszech miar nietuzinkowej płyty Przemysława Strączka „Cultural Concept”. I wbrew pozorom nie chodzi o fakt stania się tak zwanym mecenasem sztuki – naturalnie po trosze to również, ale oczywiście o wyszukany materiał, obsadę, instrumentarium i sposób realizacji całości. A gdy wydawałoby się, że lista ciekawostek tego muzycznego wieczoru (14.12.2022r.) została wyczerpana, ze swojej strony dodam, iż kolejnym ważnym dla mnie aspektem była prezentacja tej pozycji z nośnika winylowego.

Co oznaczają wspomniane we wstępniaku peany na temat rzeczonego krążka? Po pierwsze mamy do czynienia z udaną próbą połączenia muzyków jazzowych z ich odpowiednikami ze światowej strefy folkowej. A żeby podnieść stopień komplikacji zrozumienia się obydwu artystycznych nacji, pomysłodawca tego muzycznego projektu Przemysław Strączek zaprosił „egzotycznych” muzyków ze swoimi atrybutami, czyli po mistrzowsku obsługiwanymi instrumentami typu: kora, erhu oraz matoquin. Nic Wam to nie mówi? Spokojnie, nie musi, bowiem ich zjawiskowy – dla nas nieco egzotyczny, ale jakże emocjonalny – byt w eterze sprawia, iż nawet stroniąc od tego typu połączeń nurtów muzycznych z łatwością dajemy się ponieść interpretowanej przez nie muzie. Muzie z jednej strony rozedrganej, z innej płynnej, czasem kontemplacyjnej, niekiedy radosnej, a czasem wszystko w jednym. Mało tego. Dzięki założeniom realizacyjnym brzmiącej w fenomenalnie spójny sposób. Co mam na myśli? To kolejny pomysł pana Przemysława, czyli nagrywanie wszystkich razem w jednym czasie na setkę. Niestety to w obecnych czasach rzadkość. A rzadkość dlatego, że stwarza mnóstwo problemów. Począwszy od częstego braku umiejętności muzyków takiego sposobu tworzenia materiału, przez nierzadko brak warunków w małych gabarytowo studiach do pomieszczenia kilku osób na raz z odpowiednią strefą sonicznego komfortu, po końcową obróbkę tak zrealizowanego, pełnego kaskad pomieszanych ze sobą jak magma dźwięków przez znającego się na rzeczy masteringowca. Jednak jak widać na załączonym przykładzie, gdy ma się odpowiednią charyzmę, wszystko da się zrobić. A gdy jesteśmy przy dbałości o dosłownie wszystko, niezmiernie cieszę się, że ów opisywany pokaz odbył się w oparciu o tor analogowy. Dzięki temu dla mnie znacznie bardziej słychać było nietypowość sposobu generowania i jakość już powoływanych do życia dźwięków z egzotycznych instrumentów. Skąd to wiem? Cóż, z autopsji. Otóż przez moment puściliśmy próbkę tego krążka z plików. Efekt? Znacie mnie nie od dzisiaj, dlatego pozwólcie, abym nie kopał leżącego. Ale żeby nie było, jeśli czytaliście naszą relację z SoundClubu ze spotkania z pełnym systemem z ostatniej wystawy AVS, z pewnością pamiętacie, że pliki potrafią mnie pozytywnie zaskoczyć. Jednak tym przypadku w moim odbiorze będące jednymi z głównych graczy cały czas ocalane od zapomnienia folkowe atrybuty z winylu były wręcz na wyciągnięcie ręki. Były na tyle prawdziwe, że gdy poznacie ich brzmienie w takim wydaniu, nie widzę innej opcji, jak zakup tej płyty choćby dla serwowanej sobie raz na jakiś czas muzycznej sesji dla uspokojenia skołatanej problemami codziennego życia duszy melomana.

Kończąc powyższą relację z tego fenomenalnego wieczoru przy egzotycznej muzyce chciałbym podziękować organizatorowi za zaproszenie, zaś przybyłym na spotkanie muzykom, partycypującym w kosztach powstawania tego materiału mecenasom oraz skądinąd znanym mi gościom za mile spędzony czas. Oby takich spotkań było jak najwięcej.

Jacek Pazio